stawanie dęba, końskie bunty itp. niesubordynacje...

Halo dziękuję Ci bardzo za rady  :kwiatek: to dziś zaczniemy działać, wszystko co piszesz ma sens także liczę, że i jemu i mi to pomoże. Obydwoje poćwiczymy skupienie i koncentrację. To dziś zakładam nauszniki i działam, dam znać jak nam idzie 🙂 Koniś super, ale dyskutować lubi. Słyszałam właśnie często, że mieszanka genów wybuchowa, no cóż trzeba to wszystko przejechać 🙂
Jeszcze raz dziękuje.
ChingisChan   Always a step ahead! :)
03 listopada 2013 13:11
Przyłażę tutaj z pewnym problemem mojego niezbyt pokornego konia 😉. Codziennie jest miłym miśkiem dopóki się od niego nie wymaga czegoś nowego. Prawdę mówiąc o wadze problemu nie miałam pojęcia ponieważ przez ostatni rok leczyłam mu ścięgna, więc miał labę, labę i jeszcze raz labę. Dopiero teraz kiedy się wzięłam z nim za lekkie treningi ujeżdżeniowe Hux-misiek zamienił się w Huxa-zaraz-cię-zrzucę. Kiedy przychodzi coś nowego ,trudniejszego próbuje pozbyć się mnie i trenerki brykaniem. Wczoraj kiedy pani M. wzięła do ręki bat (broń Boże żeby prać konia) żeby przedłużyć sobie rękę Hux odstawił rodeo. Efekt jest taki, że próbując się utrzymać skręciłam sobie kostkę w strzemieniu. Żeby sobie nie myślał, że jest bezkarny pani M. wzięła go przeczołgać na lonżę. Koń zamiast z pokorą przyjąć karę i się zwyczajnie poddać zaczął celować kopytami w lonżującego. 😵 Jak nauczyć takiego konia większego szacunku do człowieka? Bo teraz przekroczył już pewne granice.  :emot4:
Ma już 12 lat, mam go od prawie 3 i nigdy mi czegoś takiego nie zrobił- bo zadowalałam się tym czym on umie. Na wiadomości "twój koń strasznie brykał jak coś nowego wprowadziłam" reagowałam uśmiechem "Bo jak to? Mój koń? Nigdy!". Co teraz z nim robić żeby wyraźnie pokazać gdzie jest jego miejsce? Jakieś ćwiczenia z ziemi? Mam nadzieję, że podsuniecie mi parę pomysłów bo zupełnie nie wiem jak się do tego zabrać.
Hm. Nabyć dłuższego i skuteczniejszego bata? 😉 A na tej lonży trenerka wyegzekwowała co chciała?
wzięła do ręki bat (broń Boże żeby prać konia) żeby przedłużyć sobie rękę



Co zrobić? sprać konia. Oczywiście z głową, ale w jaki sposób go karacie za te rodeo ?
ChingisChan, Mam kobyłę w stajni jest u mnie od maja konik grzeczny, jak do tej pory chodziła pod dzieciakami, nic prawie od niej nie wymagali byle ładnie i równo szła w trzech chodach. Kobyła jest bardzo skoczna i widać że to lubi no po Hubertusie gdzie wiadomo trochę poszaleli, klacz zaczeła odmawiać współpracy. Na luźnej wodzy było jeszcze w miarę OK ale przy najmniejszym kontakcie zaczynało się brykanie i szarpanie. Więc postanowiłam zacząć kobyłę jeździć no i zaczęła się "JAZDA".
Ja kontakt i łydka kobyła dęba, z krzyża, z czterech w górę i tak na jakąkolwiek łydkę. Jak rzucałam wodze to koń leciał do przodu jak szalony, ponowny kontakt i ta sama śpiewka. Klacz poszła przez tydzień codziennie na lonże super grzeczna, luźna ładnie współpracująca. Znowu wsiadałm i zamiast lepiej to gorzej po 5 minutach z konia się lało a ja chciałm tylko jazdy stepem na kontakcie. No to nic mi nie zostało jak poradzić się mądrzejszych i wiem że pewnie 3/4 z was mnie zlinczuje ale po radach mądrzejszych poszedł w urzycie bat. Na początku nawet na lekkie smyrnięcie było oddawanien na łydkę i bat bylo rodeo. No to za każde oddanie był jeden bat i po 20 minutach przestała brykać, dębować wywalać z 4 do góry. Bat był uzyty tylko ten jeden raz i od tamtej pory kobyła juz ani razu nie buntowała się chodzi coraz fajniej a przede wszystkim jest w końcu rozluźniona.
A oto foty z okresu buntu:






A teraz
aszka, a próbowałaś wcześniej (przed "lekcją" bata) zmienić kiełzno na dużo bardziej wyrozumiałe dla konia?
Przepraszam, że się wetnę... ale co to za kiełzno bo moje laickie oko nie widzi żadnego ostrego?
ChingisChan   Always a step ahead! :)
03 listopada 2013 19:23
Sankaritarina długo to szło ale wyegzekwowała. Potem jeszcze wsiadłam na niego.
Zoriczkowa na każde oddanie z zadu oddawaliśmy batem. Ale ile można? Ja się nie utrzymam na brykającym koniu w nieskończoność. A idea ciągłego prania konia, nawet z głową mi się po prostu nie widzi. Wiem, że nie mam głowy do ciągłego bicia a karać raz za to a raz za to nie ma dla mnie zupełnego sensu. Fragment "wzięła do ręki bat (broń Boże żeby prać konia) żeby przedłużyć sobie rękę " nie miał oznaczać, że nie jest karany za brykanie tylko to, że nie pierzemy go za to, że dupka mu się podczas ustępowania omsknęła (co tak na prawdę wynika jeszcze z nieprawidłowego działania moich łydek). Dopiero kiedy chciałyśmy tym batem ruszyć mu trochę tyłek zaczął brykać. Wtedy za każde bryknięcie był bat.

W sumie jak zaczęliśmy jakieś 2 tygodnie temu ćwiczyć ustępowania od łydki w stępie z pomocą trenerki, która każdy krok kontrolowała będąc tuż przy nas to owszem, raz fuknął, łypnął groźnie, szarpnął łbem ale to wszytko, oczywiście od razu został przywołany do porządku. Zawsze kiedy jeździłam sama lekko oddawał na łydkę zwykle to olewałam i jechałam dalej. Wczoraj to wyglądało tak jakby był obruszony, że w ogóle ktoś śmie wejść w jego pole i coś mu tam batem pokazywać. Myślę, że da mu się zarysować autorytet człowieka "Halo, tutaj teraz jestem ja i nie masz prawa być agresywny." bez nadmiernego "prania go batem", tylko jak?

dopisek. Coś się dzisiaj wysłowić nie mogę. Wiem, że jeśli reakcją będzie brykanie muszę zareagować batem. Tylko nie chciałabym czekać aż zacznie znowu swoje rodeo tylko sama wyjść do niego z inicjatywą. Myślę, że kiedy sama zacznę coś z nim robić (nawet z ziemi) no efekt będzie lepszy niż gdybym tylko karała za ewentualne wybuchy. O to mi głównie chodzi, co teraz z takim koniem robić 🙂.
halo, miała i oliwkę, i podwójnie łamane, i zwykłe i hacamore a teraz jest na pustym dziurkowanym nie miała żadnych osrrych wędzideł. Kobyła nie chodziłą pod początkującymi, nie chodziła pod dzieci na lonżę nic od 3 miesięcy w jej użytkowaniu się nie zmieniało.
aszka na jednym ze zdjęć jest wielokrążek...
Codziennie jest miłym miśkiem dopóki się od niego nie wymaga czegoś nowego. Prawdę mówiąc o wadze problemu nie miałam pojęcia ponieważ przez ostatni rok leczyłam mu ścięgna, więc miał labę, labę i jeszcze raz labę. Dopiero teraz kiedy się wzięłam z nim za lekkie treningi ujeżdżeniowe Hux-misiek zamienił się w Huxa-zaraz-cię-zrzucę.


Nie myślałaś o tym, że może coś go boli, przez to się buntuje? Skoro normalnie nie ma problemu, to warto by to sprawdzić. Nie musi od razu kuleć i pokazywać jaki to on biedny, że go boli, ale może czuć jakiś dyskomfort i próbuje się bronić. 🙂
Nie chodziło mi  o to, że jakieś kiełzno ostre, tylko pytałam, czy taka próba była.
Bo aszka pisała że zjawisko "pohubertusowe", a co można narozrabiać z koniem na hubertusie? Zaszarpać można. Sprawić, że koń zaczyna bać się o pysk. Bo takie "okoliczności" zdarzają się w tłumie i emocjach (także końskich). Dlatego "szokowo" (pozytywnie) dla konia założyłabym np. grube gumowe i patrzyła co się dzieje, czy to faktycznie utrata zaufania do jeźdźca czy też okolicznościowo koń raptownie uznał, że "wszystko wolno". Ciekawa jestem co konkretnie wystąpiło w tym przypadku. Jeśli próby zmiany na kiełzno... czyniące rękę jeźdźca dość bezradną 🙂 (potocznie: Baardzo łagodne, niezależnie jaki typ był pierwotnie) nie było, to już nie sposób orzec, czy bunt konia (bo bunt na pewno) wynikał z obawy o ból w pysku czy wywołało go co innego (a wtedy - co?).
Przełamanie buntu - rzecz konieczna, ale dobrze by wiedzieć CO konkretnie go wywołało. Zapewne nadużycie władzy przez człowieka. Ale jakiego rodzaju nadużycie? A może nie nadużycie, tylko pokazanie koniowi, że wszystko wolno, "oddanie władzy" w jego kopyta? Chciałabym wiedzieć jak było w tym przypadku, żeby wiedzieć co takiego się stało, żeby inni ludzie na innych koniach tego uniknęli. Bo to nie takie hop-siup jednorazowo doprowadzić znośnego konia do stanu permanentnego buntu.
halo, najdziwniejsze jest to że kobyła jest jeżdżona od ponad 2 miesięcy prawie wyłącznie przez jedna juniorkę i to pod moim okiem. I tak patrząc teraz z perspektywy buntu i hubertusa wydaja mi się ze kobyła doszła do wniosku że wolno jej wszystko luźna wodza i heja do przodu a jak ja wsiadłąm i zaczełam czego kolwiek ( ustawienia w stępie) wmagać to klacz okazała bunt i to spory bo na oddanie wodzy i odstawienie łydek koń zachowywał sie normalnie jak tylko zamykałam łydkę i nabierałam kontaktu czułam jak klacz się spina i kombinuje. Ale dobrze ze bo kilkukrotnym urzyciu bata klacz odpusciła. Jeszcze została mi tylko jedna rzecz do konsultacji onośnie jej pyska wet musi sprawdzić jej zęby bo coś mi się wydaje że mogą być do tarnikowania.
aszka, dzięki za rozjaśnienie.
ChingisChan   Always a step ahead! :)
04 listopada 2013 17:23
Lussi ale nie myślisz, że wtedy takie "akcje" by się powtarzały co jazdę?
Misskiedis   Jeździj nocą, baw się i krzycz na całe gardło!
04 listopada 2013 17:38
Zależy czy na każdej jeździe wymagasz tego samego. Jeśli bunt jest przy konkretnym ćwiczeniu to możliwe, że boli go coś akurat kiedy ustawi się tak a nie inaczej, sprawdzić nie zaszkodzi a przynajmniej będziesz wiedziała czy koń zdrowy 😉
Lussi ale nie myślisz, że wtedy takie "akcje" by się powtarzały co jazdę?


Niekoniecznie musi się to zdarzać co jazdę. Zależy czego aktualnie wymagasz, jak napisała Misskiedis. Przerabiałam to jakiś rok temu, kobyła stroiła fochy jak przyszło bardziej obciążyć nogę po lekkiej kontuzji i to właśnie nie co jazdę, bo czasem ograniczała się tylko do machania ogonem, albo pojedynczego rzucenia głową, na co raczej nie zwraca się uwagi. IMHO, dobrze to sprawdzić. Może on wcale nie zbuntował się przeciwko światu, tylko usiłuje Ci coś przekazać 🙂 Jeżeli normalnie się tak nie zachowuje, z ziemi nie macie problemu z dominacją i posłuszeństwem, to nie widzę innej opcji niż jakiś dyskomfort. Nogi, zęby, siodło.. po kolei posprawdzać. Powodzenia 😉
ChingisChan   Always a step ahead! :)
04 listopada 2013 18:04
A to już jest jakaś myśl. Poproszę koleżankę obecnie jeżdżącą Huxa o przećwiczenie ustępowań. Zobaczymy jak to wygląda, ja niestety mam miesięczny areszt na konia.
Halo 🙂 pracuje z koniem tak jak mi mówiłaś i jest mega poprawa. Jeżdzimy w nausznikach, pracujemy na ósemkach i pierwszy raz od dawna Młody zaczął przerzuwać , rozluźniać się i myśleć nad pracą, a nie kombinować... Faktycznie było jak mówiłas piersze kilka jazd schodził mokry , mimo tego, że pracowaliśmy tylko w kłusie. Już jest lepiej, duuużo lepiej 🙂 bardzo Ci dziękuję za pomoc  :kwiatek:
bardzo ciekawa jestem Waszej opinii na temat "buntu" mojej młodej :kwiatek:
Klacz (5,5roku) zajeżdżana jako 4latka (wcześniej chodziła z nami jako luzak). Mieszanka hucuła z arabem. Po hucule upartość, odwaga i "stabilność psychiczna" (tak mi się przynajmniej wydawało) po arabie delikatność i temperament. Koń absolutnie pozbawiony agresji wobec wszystkiego co się rusza....
Jak już udało mi się przebrnąć przez szereg buntów, do których młody koń ma prawo, zaczęłam myśleć, że mam najspokojniejszego, najbardziej stabilnego psychicznie kucyka.... do czasu wyjazdu na zawody T.R.E.C (coś w stylu ścieżku huculskiej). Już podczas rozprężania było koszmarnie: młoda wyskakiwała z 4nóg w górę, cofała, brykała, wspinała się. Szarpnęła tak mocno głową, że zerwała łańcuszek w hacamore. Dodatkowym problemem była jej matka (możliwe, że sporym błędem było zabranie jej), która ciągle rżała.... Jak tylko odjeżdżałam od koni (by młoda nie widziała tego całego zamieszania) zaczynały się kombinacje  w takim stopniu, że bałam się o konia.
Podczas przejazdu młoda była mega spięta, odmawiała zrobienia rzeczy, które doskonale znała (głównie wrzucała wsteczny). Gdy poprosiłam ją o przejście przez rów (milion straszniejszych rowów pokonała w swoim życiu) zaczęła cofać, w końcu się przewróciła i uciekła do matki. Złapałam młodą (jej matka zaliczała w tym czasie tor) i zjechałam na próbę tempa: galop super (miał być najwolniejszy z możliwych) stęp także. Czekałam więc aż jej matka skończy przejazd by wspólnie pojechać w teren (z mapą). Młoda była rozdygotana (nigdy jej takiej nie widziałam) i znowu zaczęła cofać, w końcu się położyła ze mną i nie chciała wstać 😵 zeszłam i czekałam na matkę z młodą w ręku. W terenie szła jako czołowa  (właściwie od chwili zajeżdżenia prowadzi tereny) i była bardzo spokojna. Na koniec był niewielki problem z wpakowaniem do przyczepki (cofanie) ale po jednym szybkim okrążeniu przyczepy spokojnie weszła do środka.
Na drugi dzień po zawodach siadłam na nią na maneżu przygotowana na bunty- była spokojna i grzeczna. Kilka dni później pojechałam w teren wybierając trasę z dość głębokimi i szerokimi rowami (na wszelki wypadek były ze mną konie, które bez problemu pokonują takie przeszkody). Był bunt: wspinanie i cofanie, młoda wpadła zadem kilka razy do rowu, bałam się o konia więc przeprowadziłam ją w ręku. Obecnie przechodzi takie przeszkody za zadem 🙁
Na zawodach przyklejono jej łatkę rozwydrzonego bachora.... myślicie, że tak jest naprawdę, czy po prostu za duże wymagania postawiłam przed młodym koniem??

kasik   to był jej pierwszy wyjazd w obce miejsce?
Moon   #kulistyzajebisty
05 listopada 2013 09:19
ChingisChan, z tym celowaniem w lonżującego...
Tu niestety nie może być mowy o "misiu-pysiu tak nie wolno robić mamusi", bo tu chodzi o Twoje (lonżującego) bezpieczeństwo i nawet - życie. I nie na następnej lonży, czy przy następnej próbie - od razu!
Henio zrobił tak raz - raz dostał w tyłek, za drugim razem pomyślał, zanim tak objawił swe niezadowolenie z pracy.

aszka, ja nie widzę w użyciu bata niczego strasznego - lepiej pokazać raz a dobitnie, niż się cackać i dawać się roznosić po ścianach.  😉
Moon w użyciu bata jak najbardziej nie ma nic złego o ile użytkownik rozumie prostą zasadę- akcja (niesubordynacja konia)- nasza natychmiastowa reakcja (np. użycie bata, ręki czy podniesionego głosu).
W innym wypadku użycie bata to często tylko i wyłącznie wyładowanie naszej złości i frustracji i nie ma dla konia żadnego znaczenia dydaktycznego- koń najzwyczajniej w świecie nie rozumie za co został ukarany i nasz atak uważa jedynie za czystą agresję i może odpowiedzieć także agresją.

Tak samo działa to u psów (czego niestety większość właścicieli nie rozumie) np. bicie psa po powrocie do domu kiedy zastania się coś przez psa zniszczonego.
Pies dostanie lanie ale za nic nie zakuma, że to kara za zjedzony 2 godziny temu klapek. Będzie kojarzył powrót właściciela z czymś nieprzyjemnym, ale nie nauczy się niegryzienia kapci.

Niestety często widuję takie przypadki "ustawiania" koni.
Delikwent wchodzi do boksu- koń kuli uszy i próbuje ugryźć.
Delikwent wojowniczo wybiega z boksu i pędzi do siodlarni po bata.
Wraca z baciorem i ładuje się do końskiego boksu.
Koń już nie próbuje ugryźć, ale to nic i tak dostaje baciorem za poprzednią próbę.
Tak samo z brykaniem pod siodłem- koń wali z zadu,  a za 2 minuty ( jak jeździec już złapie strzemiona i pozbiera się z szyi) dostaje serie baciorem ( co z tego, że wtedy już np. idzie grzecznie stępem, albo stoi).
Moon, Ja sama nie czułam się na walkę z kobyłą ( za mało jeżdzę, słaba równowaga i słabe mięśnie) ale do pracy po płaskkim jak najbardziej. No ale wracajac do buntu i bata, najpierw wsadłam ja kobyła fochy, skoki, dęby,bryki wiec zawołaąm jednego z moich jeźdźców, jedynego chłopaka w stajnii wsadziłam i on wiedział co robić jest człowiekiem którego nie ponoszą emocje. Miał tylko wymagać ruchu do przodu a jak klacz odmawiała był bat nie cała seria tylko jeden. I tak bryk - bat trwało to może z 15 - 20 minut i klacz odpuściłą z czego się ciesze.
kasik, na moje zaliczyłaś "przyjemności" wzmożonego instynktu stadnego, wzmocnione rasą (hucuł= chętne szukanie sprzymierzeńca w... ziemi 🙂😉. Po prostu przemyśl, jak to stopniowo rozpracować - odejście od licznych koni do pełnej skupienia pracy.
Osobiście bardzo nie lubię chowu koni do dojrzałości i dalej "przy matce", ale już oberwałam po uszach za takie poglądy/obserwacje - więc to nieoficjalnie 🙂 (ale obrazek 10-letniego "maminsynka" robiącego richtig to samo co mamusia, w tym samym momencie - ciągle mam przed oczami, np. mamusia zrywa się z karuzeli - synek identycznie, identyczne ruchy, w tym samym momencie).
Żeby cię pocieszyć - przechodziłam podobne akcje (bez "gruntowania" na szczęście) z xx-em, przy czym w domu i w terenie kłopotu nie było (do czasu): i sam, i z końmi, i wśród klaczy, i pierwsze zawody - jak stary. A gdy hormony dojrzały - "opuścić obce, fajne laski" - weź zapomnij  🙇. Doprosił się kastracji, ty wykastrować nie możesz = starannie przemyśl jak przeprowadzić skuteczną separację w celu pracy. Albo - zrezygnuj 🙁 - bo to niebezpieczne a na "samo przejdzie" bym nie liczyła specjalnie  🙁 (choć teoretycznie powinno tak być, teoretycznie powinno być coraz łatwiej - co z tego, jak bywają wyjątki. Może twoja wyjątkiem nie jest, ale i tak warto jej pomóc z opanowaniem szalejących emocji. Jak konkretnie, jakie kolejne kroki - to już musisz sama pogłówkować, masz najwięcej danych).
Jeszcze taka uwaga: konie pozornie bardzo odważne ("nic nie rusza"😉 często są paradoksalnie chwiejne emocjonalnie, nie reagują ruchem do przodu, pozwalającym rozładować stres - tylko rodzajem paraliżu, prawie autyzmu od nadmiaru bodźców - a stres rośnie i rośnie.
pati to nie był pierwszy wyjazd młodej...jeździmy rajdy więc często opuszczamy rodzinne strony. To był pierwszy wyjazd, na którym konie były tak nabuzowane, w dodatku jej matka ciągle nawoływała 😤
Normalnie nie mam problemów z oddzieleniem się od stada, młoda idzie lekko slalomem, nieco ją "przytyka" ale jak konie całkiem znikną z oczu i uszu to jest ok. Nie ma nawet problemu z samotnym załadunkiem do przyczepy, wysiada grzecznie, nie jest zdenerwowana (wiozłam ją kiedyś bez problemu na hubertusa, po kilkunastu minutach "dosiadł" się kumpel z innej stajni).
W sumie najbardziej przeraziło mnie to, że ona jest w stanie zrobić sobie krzywdę w amoku (wchodzenie tyłkiem do głębokiego rowu nie jest bezpieczne).
halo autystę-katatonika też mam- to synuś i brat małej🤣 My tak rodzinnie mieszkamy 😂 Z nim przepracowane mam (tylko ja) wiele rzeczy, zaufał mi na rajdach i tak zostało. Przyznam jednak, że wolę reakcje bardziej dynamiczne (jak u młodej), bo "coś" można zrobić (szkoda, że na wstecznym 🙁, bo to jest niebezpieczne)
Postaram się w takim razie wzmocnić więź (zaufanie)  z młodą (myślisz, że gdyby nie było wtedy jej matki byłoby łatwiej??), może jakieś samotne, nocne tereny zaliczymy zimą, może czas jej nieco "strachów" pokazać.... no cóż, było sobie rybki sprawić 😂
kasik pytałam czy to jej pierwszy wyjazd, bo ja kilka lat temu miałam podobną sytuację (po części).
Moja 4,5 letnia (teraz już była) kobyłka, którą sama jeździłam przez ponad rok pojechała na swoje pierwsze zawody skokowe.
Koleżanka, która miała z nami jechać ze swoim koniem się wysypała, więc pojechałyśmy same (bez żadnego innego konia z naszej stajni).
Koń mega grzeczny, skupiony na mnie ( trochę nerwowy, ale w sytuacji stresowej jeszcze bardziej była za mną).
Przejazdy poszły nam naprawdę super, ja wniebowzięta jakiego to mam mądrego konia. Ta...
Następne zawody już z koleżanką i jej koniem (kumplem z padoku) i maniana na 100%.
Kobyła nie chciała wyjść ze stajni na rozprężenie (ja jechałam LL, koleżanka coś wyżej, więc musiałam wyjść pierwsza).
Dęby, cofanie się, taranowanie mnie, wpadanie zadem w różne przeszkody w czasie cofania, a w końcu wywrotka.
Koleżanka szybko osiodłała konia i poszła stępować obok rozprężalni żebym ja mogła się przygotować do startu.
Na parkur zostałam wprowadzona przez 2 silnych facetów, ale nie skoczyłam ani jednej przeszkody...
Kobyła nie chciała odjechać od wyjścia.
Rżała, stawała dęba była w totalnej histerii.
Nie mogłam wtedy zrozumieć jak to możliwe, że poprzedni wyjazd kilka tygodni wcześniej tak diametralnie różni się od tego.
Teraz mam taką swoja małą teorię, że w czasie tego pierwszego, samotnego wyjazdu kobyła znała w nowym miejscu tylko mnie.
Więc może dlatego zaufała mi w 100% i była tak mocno na mnie skupiona.
A już w konkurencji ze znajomym koniem nie miałam szans.
Widocznie byłam kiepskim szefem dla konia...

pati- nie jestem do końca przekonana czy w takich sytuacjach chodzi o szefostwo..... konie potrzebują też poczucia bezpieczeństwa, ja obstawiam na brak zaufania :kwiatek:
Tak mnie właśnie oświeciło: w zeszłym sezonie brałam udział w kilku Hubertusach. Na pierwszym była z arabem (koń, który nigdy nie nawołuje) i było ok, na drugi pojechała z zupełnie obcym koniem i znalazła sobie "na szybko" kumpla, blisko którego się trzymała podczas terenu. Nie było to jednak głupie przyklejenie się, bo spokojnie mogłam odjechać od niego. Na trzecim pojechała z bratem panikarzem i był dramat. Rudy nie startował więc stał i rżał, młoda ciągle do niego wywoziła a ja nie chciałam ryzykować (nie fajnie nie mieć kontroli nad kierunkiem jazdy podczas takiej imprezy) i zamieniłam konie. Potem (prawie rok minął) był feralny T.R.E.C. Ostatnio byłam na niej znowu na Hubertusie (przyjechaliśmy w 3konie, ale tylko ona brała udział w gonitwie) i była super grzeczna, choć na starcie zaliczyłyśmy kilka cofanek 😉
I tak mi się roi w głowie: a może to nawoływanie jest problemem ❓ Coś w stylu: łoalaboga mama/brat mnie woła, muszę biec????? Jeszcze jeden hubertus przed nami, zrobię test 😉
kasik właśnie o takie pojęcie szefa mi chodziło.
Nie tylko przywódca, ale też osoba przy której czujesz się bezpiecznie i do której masz zaufanie (marzenie o takim szefie w pracy nie?).
I o ile jeszcze kiedy byłam z moją kobyłką sama, pośród stada nieznanych koni w nowym miejscu- to wolała mi zaufać niż np. próbować uciekać w nieznane.
Ale kiedy następnym razem był z nami koń- kumpel z pastwiska, to już inna bajka.
Przegrałam w rywalizacji.
I albo byłam jednak za słabym szefem (w tym znaczeniu o którym piszesz) albo po prostu instynkt stadny w takich sytuacjach zawsze w mniejszym bądź większym stopniu bierze górę nad koniem, a stopień wychowania i doświadczenia konia na różnych imprezach pozwala jakoś nad tym instynktem zapanować.
No i na pewno są też różne konie jeśli chodzi o instynkt stadny.
Mój aktualny zwierz ma w 4 literach inne konie.
Mogą go zostawić w terenie i odjechać galopem, a on nawet uchem nie ruszy.
Nigdy nie słyszałam żeby rżał za końmi (rży jedynie na widok mnie z wiadrem w ręku).
A mamy też w stajni delikwentów, którzy nie wyjdą ze stajni bez drugiego konia...
Chociaż niestety u mojej kobyły zachowanie histeryczne w nowym miejscu i szukanie końskiego wsparcia tak się utrwaliło, że kolejnych kilka wyjazdów to była walka... Raz z lepszym , raz z gorszym skutkiem.
Ale w końcu się udało, przyzwyczaiła się do wyjazdów, nabrała obycia, może trochę poukładało się jej w głowie ( może ja trochę dojrzałam i nabrałam pewności siebie- to było prawie 10 lat temu) i było już w miarę ok (chociaż do końca naszej wspólnej przygody zdarzały jej się nieprzewidywalne akcje związane z oddalaniem się od koni).

Może u Ciebie też z każdym wyjazdem będzie lepiej 🙂
Z tego co zrozumiałam, to najlepiej zachowywała się Twoja dziewczyna na wyjeździe gdzie nie znała żadnego innego konia ( tak jak moja).
Więc może tu jest klucz.
Najpierw pojeździć na różne imprezy bez towarzystwa znanych jej koni, albo tylko z takim z którym nie jest w szczególnie przyjaznych stosunkach.
A nawoływanie przez matkę myślę, że ma ogromne znaczenie. Jak tu się skupić i pracować jak mama rozpaczliwie woła do siebie 😉
Bardzo ciekawy temat.
Nie jestem pewna, czy to kwestia zaufania do jeźdźca. Skoro np. koń fajnie chodzi sam w teren, i z końmi, i odchodzi od koni, i "przeprowadza" inne przez problematyczne miejsca...

U nas było tak, że pierwsze n zawodów było wszystko ok, no dobra - strasznie darł japę, nawoływał  (nic miłego na czworoboku czy na pierwszym parkurze) ale to słabło, koń był coraz bardziej pewny siebie i ogarnięty. Dramat zaczął się na zawodach, na których była specyficznie zorganizowana rozprężalnia. Wcześniej było jakoś tak, że zawsze można było wybrać, czy się np. stępuje z dala od koni czy konkretnie na rozprężalnię - i do roboty. A tam: wszystkie konie od razu kłębiły się na placu wielkości czworoboku (i to chyba krótszego) a na skoki wjeżdżało się po 3 konie na maleńki placyk. Mojemu wypadło z 2 koleżankami stajennymi, obie - w rui 🙁 I cześć! Upchać ogiera się nie dało. Na drugi dzień zmieniono organizację i było ok, ale zło się stało 🙁 Na następnych zawodach wszystko było dobrze do momentu, gdy klacz w rui stanęła 1m przed nosem ogiera. Tuż przed startem.
I cześć - kompletna odmowa współpracy. I, niestety, pokazana "droga" - bystry koń zorientował się, że NIE skakać oznacza szybki powrót do fascynujących lasek 🙂 (chyba).
W rezultacie nie jest już ogierem, ale czy uda się odpracować co złego się stało - nie jestem pewna 🙁 Po prostu wzmożony instynkt przekroczył możliwości ogarnięcia się jeszcze mało doświadczonego (wyjazdowo) konia. W stresie poszły styki, reaktywność na pomoce poszła biegać kompletnie. Teraz ciekawa jestem, czy wałach w czasie przerwy "zapomni" o swoich popisach. Bo przecież kłopot w tym, że konie uparcie próbują powtarzać stereotypy zachowań. Pierwotnej przyczyny może dawno nie być 🙁
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się