Co mnie wkurza w jeździectwie?

Gru   nic nie dzieje się bez powodu
17 listopada 2013 10:22
Mimo wszystko to smutne, ja wiem że koń się do ludzi nie specjalnie przywiązuje podobno, ale właścicielka miała ją 5 lat i tak po prostu oddać, jak już nie jest przydatna do niczego, jak była zdrowa to miała dla niej czas ? Przecież jak koń na emeryturze to nie trzeba bywać u niego codziennie, można znaleźć dobrą stajnie. A może chodzi o to że szkoda kasy na utrzymywanie konia, który już nie pracuje  🤔  Wiem że łatwo jest kogoś ocenić, ale sama mam emeryta i konia po przejściach jak Kika czy maxowa i miałam sto myśli żeby sprzedać/oddać kupić zdrowszego, młodszego, przyszłościowego, ale na koniec myślę że serce by mi pękło po prostu. Wkurza mnie to że jak koń zdrowy i da się go eksploatować to jest i czas i pieniądze, a jak chory to oddamy jak rakietę tenisową po prostu. A niech ktoś wtedy się martwi, nich wydaje kasę, bo mi szkoda i czasu i kasy. A może przed kupnem trzeba było się zastanowić że to nie rakieta tenisowa, że może się popsuć i co wtedy? Wszyscy korzystali, jak się z konia dało coś wycisnąć, a teraz nie ma kto się koniem zająć. Ehh mam nadzieje że nigdy nie będę w takiej sytuacji że będę musiała podjąć taką decyzje 🙁
Cała sprawa obija się o pojęcie finansów, bo przecież klacz jak zarabiała to była użyteczna, a teraz gdy tej sposobności brak, łaskawa bogini  "zielonych" się odwraca to kobyła idzie w odstawkę. Sama się nie wtrącam, komentować również nie zamierzam. Przypadek odosobniony nie jest, jedynie obserwować pozostało czy dobrze trafi z nowym domem, bo przecież teraz dobro zwierzęcia się liczy.
Widzicie, bo ludzie są różni. Mają różne priorytety i wartości. I dla każdego z nas co innego jest ważne, a co innego nie do przyjęcia. Jak kupowałam swojego konia, to obiecałam sobie i jemu, że ja go kupuję na dobre i na złe. Nie jako konia do jazdy głównie, ale przede wszystkim jako przyjaciela. I gdyby stało się coś, co wykluczyło by go z jazdy, nie sprzedała bym go z tego powodu, by kupić sobie kolejnego zdrowego pod siodło. Jeśli los pozwoli, to mój koń ma u mnie dożywocie, cokolwiek się stanie, nawet gdyby miał być kosiarką.
Wiem jednak, że są ludzie, którzy bardzo lubią jeździć, chcą się rozwijać, jeździć sportowo albo chociaż zasmakować małego sportu i nie zadowala ich samo przebywanie z koniem, więc szukają dobrego domu dla emeryta, by móc kupić zdrowego konia do jazdy. I, chociaż ja bym tak nie potrafiła, to nie oceniam jeśli ktoś podejmuje taką decyzję, bo to przecież nic złego, że ktoś ma inne priorytety. To już prędzej wkurzają mnie ludzie, którzy kupują sobie konia, a jak się zepsuje sprzedają na rzeź i kupują kolejnego. Ale światek jeździecki dzieli się na miłośników koni i miłośników jazdy konnej i nic na to nie poradzimy.
Anderia   Całe życie gniade
17 listopada 2013 18:28
[quote author=kujka link=topic=885.msg1925412#msg1925412 date=1384541344]
Wkurza mnie (nie tylko w jeździectwie, ale dzis szczególnie w nim) ta cholerna, okropna niesprawiedliwość!

dlaczego musza sie psuć te wyczekane, ukochane, przebadane od góry do dolu, wyniuniane i z zapewniona najlepsza opieka? A te kupione przypadkiem, tyrane byle jak, stojące w marnych stajniach, z marnym żarciem - latami nawet sie nie podbija, nie zakaszlna? 🙁

jakiś fatalny chichot losu. Los nie ma poczucia humoru. :/


Mój koń nie był przed kupnem przebadany od góry do dołu (w ogóle nie był przebadany nijak), kupiłam go przez przypadek, postawiona przed faktem biorę za dług pensjonatu (czyli w niskiej cenie za konia raczej zdrowego) albo nie, ze świadomością, że albo teraz, albo nigdy. Nie był to koń łatwy, ułożony i sympatyczny, nie miał żadnej cechy charakteru ani wyglądu bym mogła powiedzieć, że to ten wymarzony i wyczekany. Nie mam nadmiaru pieniędzy by kupować mu wypaśne suplementy, drogie pasze, by trzymać go w stajni z solarium, pięknymi boksami i luksusem. Ale staram się stawać na rzęsach by niczego mu nie brakowało, nawet wtedy kiedy wszystkiego muszę sobie odmówić. Dbam o niego jak potrafię najlepiej. Zawsze na pierwszym miejscu jest jego dobro i komfort, dopiero później moje zachcianki. Nie tyram go byle jak. I, odpukać, póki co los nam sprzyja i żadnych większych kontuzji poza ropą w kopycie, nie mieliśmy. Więc to nie zawsze tak jest, że nie "psują" się tylko te, o które człowiek nie dba i tyra 😉

Edit: I w sumie chyba mam odpowiedź na twoje pytanie. Zauważyłam, że im więcej o konia się dba, im bardziej się na niego chucha i dmucha, tym bardziej koń jest podatny na wszelkie choroby i kontuzje. Być może zamiast go hartować, to się go po prostu tym sposobem wydelikaca?
[/quote]

pamirowa, znam sytuację osobiście i naprawdę nie sądzę, żeby zapewnienie koniowi całodniowego pobytu na pastwisku/padoku, dobrego żarcia, dopasowanego sprzętu i jeżdżenie go z pojęciem można było nazwać wydelikacaniem. W moim odczuciu wydelikacanie to mega panikarstwo i przesadzanie w każdej możliwej dziedzinie życia konia, a tutaj tego nie uświadczysz.

To, co się tutaj stało, to chyba po prostu pech, bo racjonalnie nie da się tego wytłumaczyć. 🙁 Ubolewanie nad tym rozumiem doskonale, bo mój wyczekany, wymarzony i również przebadany koniczek też w bardzo bliskiej przeszłości miał okres "ciągle coś" - miejmy nadzieję, że zażegnany. W każdym razie miał okazję sprawdzić, czy naprawdę go uwielbiam tak jak o tym głoszę. 🤣

I też mnie to wkurza, że ludzie kupujący konie w tak niemądry sposób i potem równie mądrze je posiadający (nie piję tu do Ciebie pamirowa :kwiatek🙂 mają więcej szczęścia niż rozumu i cieszą się tymi końmi przez wiele lat. Nie mają pojęcia, jak to jest wzywać weta do czegoś innego niż szczepienie, nie mają pojęcia, jak to jest wysłać młodego konia, który pod siodłem powinien się dopiero rozkręcać, na emeryturę. Abstrahując od spraw zdrowotnych, w ogóle mało o czym mają pojęcie. A mają konie ZDROWE. I to mnie wkurza.

Ludzie, doceniajcie swoje zdrowe konie, bo macie największy skarb na świecie!
Dla mnie to jest dyskucja na temat wyższości świąt Bożega Narodzenia nad Świętami Wielkanocnymi.

Kupując konia nigdy nie wiemy co będzie za rok, dwa czy pięc. Ja staram się nie oceniać postępowania innych bo nie wiem co bym zrobiła w takiej sytuacji. Nie dam sobie reki uciąć, że niebędę nigdy w sytuacji, która będzie odemnie wymagała sprzedaży/oddania konia. Nie uważam żeby trzymanie konia na siłę, mimo że niema się dla niego czasu było lepszym rozwiązaniem. Dlaczego nie szukać domu? Sprzedała by na kabanosy to obyło by się bez zbędnej dyskusji.....

Świat niestety idealny nie jest i nie będzie.

Mnie osobiście bardziej denerwuje jak ktoś kupuje sobie konia wstawia do stajni, przyjezdza raz na dwa tygodnie pojeździć, a poza tym nawet się zwierzęciem nie zainteresuje.....
kujka, Anderia... dziewczyny znów się popłakałam.

Ponieważ domyślam się, że opisywany przypadek dotyczy mnie i mojego konia 😉 ja Wam chciałam tylko podziękować za siłę jaką mi dajecie, bo sama bym sobie z tym nie poradziła.

Wiedziałam, że koffisie lubią się psuć. I nie stękałam jak wet był u nas częściej niż trener. Ale nigdy nie zakładałam, że koń, którego mam od 3-latka, który TUV przeszedł na czysto, który u mnie był zajeżdżany, przy którym byłam cały czas w okresie jego "treningowego" rozwoju, zostanie 6-letnim emerytem.

I może to głupie, ale wkurza (a raczej mega smuci) mnie, że nie pojadę tego wymarzonego kura do "Ghostbusters". I że nie zagalopuję w terenie (nie mieliśmy NIGDY okazji...) 🙁
.
Ja jestem zła na kasę.
Kasa kasa kasa kasa kasa...
Mam ją, ale nie tyle ile bym chciała.
Znajoma popierdziela sobie u Kubiaka w Chojnowie na jego koniach, rodzinka jej funduje... ja sama sobie funduję i nie mam nawet na głupie oficerki...
Sport za kasę, masz talent nie masz kasy nie liczysz się. Nie masz talentu masz kasę jesteś zajebisty...
Nie wiem co zrobię w życiu. Brak mi perspektyw, nie mogę zdać nawet SOJ, bo nie mam czasu. Mam konia ale nie mam zawzięcia do nauczenia się, zapisania ited.
Koń na którym jeżdżę nie jest mój, wisi nad nim groźba odsprzedania bo wyrastam ale nie wiadomo co dalej...
Ponarzekałam sobie, jest ok.
Dzięki za wysłuchanie Volto!
Hellgirl, to samo mnie wkurza.. Potrzeba kasy, duuużo kasy.
O, i zapomniałam.
Jak wszystko jest super, to zawsze się sp***doli (za przeproszeniem moderatorek...)
Niestety ten sport oznacza włożenie gigantycznej ilości pieniędzy,zanim będzie z tych pieniędzy efekt.

Matka mojej znajomej kiedyś na imprezie powiedziała że ''Nie trzeba dużej ilości pieniędzy żeby jeździć i startować,jeździectwo to wcale nie jest sport dla bogatych''

Zachciało mi się wyć.Ze śmiechu.
Marcysia, ty to w ogóle idź sobie z tymi różowymi kaloszkami i twoim różowym jednorożcem który umysłowo zatrzymał się na etapie 3-latka, co?  🤣

Jak będę miała pieniądze na inwestowanie to ci powiem. Ale nie wiem czy się doczekasz... na razie poczekamy na konia. Czyli tak z pół roku jeszcze 🙂
Ja nigdzie z nim nie idę,patatajam przez aromerowe tęcze na różowym,dziecinnym jednorożcu 😀

chociaż w sumie patatajanie przez tęcze jest teraz politycznie niepoprawne...

Chociaż to mnie też denerwuje,choć w nieco innym wymiarze : tumiwisizm i mamtowtyłkizm PZJ,który w ogóle nie chce promować młodych,utalentowanych zawodników,tylko wiecznie ta sama stara gwardia i wśród zarządu,i wśród zawodników,zaś Ci młodzi nie mają pieniędzy na starty,choć talent jest.Sama to boleśnie odczuwam,że żeby móc dojść tam gdzie sobie zaplanowałam (a należę do do osób które jak zaplanują,tak zrobią  :lol🙂 potrzebuję naprawdę dużej ilości mamonki.I kiedy mam zarobić na to,kiedy jeżdżę,uczę się,studiuję i pracuję,ale nie zarabiam tyle,aby móc ładować kaskę w zawody tyle,ile bym chciała.
W takiej Holandii są np. granty od Rabobank,a u nas..nic.I PZJ nawet nie stara się pozyskać sponsora,dofiansowań,NIC.
Ciekawe co piszecie . W inych postach słyszy się tylko o talencie i cięzkiej pracy .  🤣 🤣 🤣 No niestety na ten sport żeby zaistnieć trzeba tak gigantycznej kasy ,ciężkiej pracy ,wspaniałych koni że nieraz się okazało że najwięksi mocarze którzy sr.ą kasa okazują się cienkimi Bolkami. W naszych realiach każdy wymięka ,tylko jeden wcześniej drugi ciut później., 😉

P.S Jednak znalazła się osoba która myśli że PZJ robi jej koło pióra bo kasy na starty nie daje.  🤣 🤣 🤣 Yalent to sobie możesz w butu wsadzić . Cały budżet PZJ nie wystarczył by na opłacenie wszyskich potrzeb 1 = jedenego zawodnika w ciągu roku. To nie jest sport dla biednych ludzi  😉
Anderia z tą odpowiedzią to było tak pół żartem, pół serio i odniesione bardziej do słowa wychuchany, któregokujka użyła, bo skojarzyło mi się właśnie z przesadnym dbaniem o konia.
Nie ma reguły czy koń wyczekany, wymarzony i przebadany przed kupnem od góry do dołu czy kupiony przez przypadek. Kontuzje i choroby się po prostu zdarzają. I nie wybierają, po prostu czasem mamy więcej szczęścia, a czasem pecha.
Amnestria wcale Ci się nie dziwię że jest Ci smutno, to zrozumiałe 🙁

Hellgirl mnie nie wkurza brak kasy. Nie wkurza mnie to, że inni mają po kilka czapraków, bryczesów, trzymają konie w stajni z halą, solarium i innymi udogodnieniami, nie wkurza mnie, że nie mogę kupić tego co bym chciała mojemu koniowi, że nie stać mnie na dobrego trenera i rozwój jeździecki. Nie, mnie to nie wkurza. Mi jest tylko czasem przykro, że moje możliwości finansowe są ograniczone. Ale mimo to jestem osobą szczęśliwą, bo udało mi się spełnić największe marzenie, które towarzyszyło mi od dziecka i mojemu koniowi niczego w zasadzie nie brakuje. Ze sportu już dawno się wyleczyłam. Ambicje schowałam do kieszeni i zapomniałam o nich. I wcale mnie to nie wkurza. Staram się nie myśleć co mają inni a czego mi brak. Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma 😉
To podziwiam,dla mnie jeździectwo bez sportu jest pozbawione sensu,podkreślam że dla mnie : w takim sensie że chyba odechciałoby mi się jeździć,gdybym była skazana na tuptanie bez sportowych celów  🤔


P.S Jednak znalazła się osoba która myśli że PZJ robi jej koło pióra bo kasy na starty nie daje.  🤣 🤣 🤣 Yalent to sobie możesz w butu wsadzić . Cały budżet PZJ nie wystarczył by na opłacenie wszyskich potrzeb 1 = jedenego zawodnika w ciągu roku. To nie jest sport dla biednych ludzi  😉


Mam wrażenie że w każdej dyskusji pokazujesz,że  nie czytasz ze zrozumieniem.Mi nie chodzi o to,aby PZJ opłacał całość mojego sportu,ale o to aby dokładał się do rozwoju zawodników poprzez szukanie sponsorów strategicznych,którzy pieniądze mają.I którzy mogą przeznaczyć je na wysłanie na  zawody zagraniczne kogoś obiecującego, lub organizowanie klinik.
Kiedyś PZJ organizowało konsultacje okresowe dla Kadry Narodowej z zagranicznymi szkoleniowcami.Pomysł jak szybko powstał,tak szybko upadł,bo obserwowałam to z zaciekawieniem i tych konsultacji było może ze dwie.
amnestria, nawet nie wiesz jak bardzo mi przykro 🙁 Trzymam kciuki, żeby było jak według tego przysłowia - nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło!
pamirowa ja wciąż jestem dzieckiem... (DressageLife potwierdzi) i patatajam na moim tęczowym jednorożcu. Niestety niedługo jednorożec się skończy, bo nie jest mój, ja nie mam czasu( i kasy) żeby jeździć codziennie...
Gdybym miała kasę, kupiłabym konia, postawiła go w optymalnym miejscu dla mnie i rodziców od których jestem w pewnym stopniu uzależniona, i mogłabym mieć jedne bryczesy, jednego konia, jeden czaprak, ale chciałabym stać na swoim, wiedzieć że mam tego konia, że mogę robić z nim co chce.
Mam dość ciągłego umawiania się, skręcenia kostek, chorób moich, trenerki...
Ale niestety aktualnie wciąż się uczę, 3 dni w tygodniu siedzę w szkolę od 8 do godz 17 i nie mam jak dojechać na trening... dopóki nie zmienię szkoły mogę pomarzyć o stałych godzinach jazd i o czym kolwiek oprócz wciskania mojej pasji gdzieś między naukę a...  całą resztę.
W jeździectwie sponsoring praktycznie nie istnieje ( ewentualnie i sporadycznie największych imprez ) co najwyżej można rozmawiać o mecenacie jeździectwa , czyli ładowaniu kasy bez żadnej z tego korzyści więc po 1 PZJ nie znajdzie ci sponsora a po 2 Obcieli im tak nardzo dotacje że oni praktycznie nie mają żadnej własnej kasy. A ci co pakują pieniądze w konie to sponsorują co najwyżej własne dzieci lub konie ale do tego potrzebują już zawodników na wysokim poziomie a nie kogoś kto jeździ konkursy dla dzieci i wydaje mu się że ma niesamowiy talent bo wygrał GP w kl P na zawodach dla dzieci. Niestety tak to wygląda ,jak nie stoi za tobą wielka kasa rodziców to będzie ci ciężko wejść nawet na poziom dla Juniorów. czyli C w ujeżsżeniu C1 w skokach i 1* w WKKW  😉
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
17 listopada 2013 22:00
Dobrego zawodnika to sponsor sam znajdzie, bez obawy.

A jak nie to sobie można poszukać finansowania samemu

A płakanie jak to PZJ nie szuka sponsorów dla młodych acz biednych talentów jest trochę śmieszne.
Mnie wkurza patrzenie na jeżdziectwo tylko przez pryzmat sportu. Potem jak się konik zepsuje to pojawiają się takie sytuacje jak ta ,co wkurza bluchę . Zepsuje się to następny , bo sport. Rozumiem chęć rywalizacji , rozwoju ale to są zwierzęta , które też się przywiązują . Może jestem zbyt uczuciowa, ale mnie to wkurza.
strzemionko   w poszukiwaniu szczęścia przemierzamy cały LAS ;)
18 listopada 2013 14:06
Mnie wkurza patrzenie na jeżdziectwo tylko przez pryzmat sportu. Potem jak się konik zepsuje to pojawiają się takie sytuacje jak ta ,co wkurza bluchę . Zepsuje się to następny , bo sport. Rozumiem chęć rywalizacji , rozwoju ale to są zwierzęta , które też się przywiązują . Może jestem zbyt uczuciowa, ale mnie to wkurza.


w pełni się z Tobą zgadzam.

I dodam jeszcze od siebie: wkurza mnie to, że najczęściej osoby, które mają własne konie jeżdżą bez kasku. Może głupie ale denerwuje mnie nie sam fakt, że jeżdżą bez, ale to, że może im się coś stać. Bo nawet najspokojniejszy koń może się czegoś przestraszyć, odskoczyć w bok, zrobić coś na co nie do końca będziemy przygotowani. I ze zwykłego upadku mogą być później bardzo nieprzyjemne komplikacje.
W żadnym wypadku nie chciałam nikogo urazić.
Ale jeździjcie w kaskach, proszę  🙄 nie przejmujcie się wyglądem, on nie jest najważniejszy.
A skoro już tak o niego dbacie to pomyślcie przez chwilę: "Jak będę wyglądać na wózku inwalidzkim przez resztę życia" albo "Jak szwy na połowie twarzy wpłyną na mnie i innych".
A mnie strasznie irytuje to, że każdy ma swoje, zupełnie inne zdanie. To jest oczywiście czasem pomocne, ale czasem...  😵
Jestem raczej początkująca. No..może nie początkująca, ale nadal mam bardzo dużo wątpliwości dotyczących różnych spraw w jeździectwie, opiece nad koniem, komunikacją itd. itd... Mam w okół kilka mądrych osób, których zawsze staram się pytać o radę jak mam jakieś wątpliwości- ale każdy mówi zupełnie co innego! Nie mam pojęcia kogo mam słuchać, bo jak słucham każdej osoby po kolei to argumenty takiej wypowiedzi każdej ze stron są bardzo trafne. I nawet przeciwstawne rzeczy są całkowicie prawdziwe...  🙄 Za każdym razem wygląda to tak samo. Mam problem: idę do jednej osoby, która mówi mi, że tak i tak będzie najlepiej, uzasadniając to bardzo mądrymi i sensownymi argumentami z którymi się zgadzam, więc uznaję, że dobra! robię właśnie tak. Po czym przy okazji pytam kogoś innego, kto mówi mi zupełnie coś przeciwstawnego i również się z tym zgadzam! Kolejna osoba mówi jeszcze coś innego i weź tu bądź człowieku mądry. Oczywiście staram się przetwarzać to info przez swój własny rozum, ale każda ze stron ma racje... załamać się można...  😵
Też wkurza mnie brak kasku. A u instruktorów to już w ogóle. Po pierwsze daje to zły przykład dzieciom, bo sama byłam świadkiem dyskusji w stylu "jak już będę jeździć tak jak ona to też będę jeździć bez kasku", a po drugie - instruktor czy nie, z konia każdy spaść może a i kości mamy wszyscy takie same. Pomijając już fakt, że dla mnie OCZYWISTE jest, że lepiej i wygodniej mieć kask i w galopie dostać gałęzią w kask niż w goły łeb i mieć szramę na czole no ale...
Na ten przykład byłam ostatnio w terenie,  instruktor był bez kasku - zleciał z konia. I to, że był instruktorem i miał jakieśtam umiejętności nie miało nic do rzeczy: koniowi się pomyliły nogi, tego nikt nie miał prawa wysiedzieć w siodle... Na szczęście się nic nie stało...tym razem.
LASKI NOŚCIE KASKI 🙇
Do noszenia kasku chyba trzeba dojrzeć. Mam wrażenie że im dłużej jeżdżę tym bardziej zdaję sobie sprawę z tego jakie to ryzyko.
Mnie wkurza brak wetów w mojej okolicy. Jeszcze jak koń zachoruje w środku tygodnia to po paru godzinach przyjedzie weterynarz, niestety moje ogony jeżeli już zamierzają chorować to w sobotę lub niedzielę późnym wieczorem a wtedy zapomnij o pomocy.
Wczoraj myślałam że już po kobyle, całe szczęście jej przeszło, ale nie mam pojęcia co jej było i nie ma tutaj kompetentnego weta którego mogłabym się zapytać 🙁
U mnie w stajni była podobna sytuacja jakiś czas temu =/
Koń w sobotę albo w niedziele późnym wieczorem zaczął kolkować. (i to dość poważnie, zresztą nie pierwszy raz)
Do 2 lub 3 w nocy właścicielka w stajni siedziała, by go ratować, a weterynarza żadnego nie dało rady sprowadzić...
Aj tam.
Znałam kuca który stał(z 5 lat temu) przy klinice SGGW. Padł na kolkę, za późno zareagowali. Czyli zawsze może się zdarzyć. Nawet jak masz klinikę 300 m od boksu konia.
Wiesz, ale jak mieszkasz w centrum Polski, w mieście, a większość lekarzy po prostu nie odbiera....
Ja rozumiem, że każdy ma swoje życie i jakieś ustalone godziny pracy chce mieć. Jednak decydując się na prace weterynarza trzeba liczyć się, że konie chorują i mogą ulegać wypadkom 24h na dobę, a nie tylko od 8-18 od pn-pt. Poza tym nikt nie dzwoni z pierdołą o 21.

btw. i nie chodzi o pretensje, że nikt łaskawie nie chce się ruszyć, a bardziej o sam fakt, że w weekendy w godzinach wieczornych lepiej aby nic się koniom nie działo, bo z otrzymaniem pomocy jest gorzej niż normalnie w tygodniu.
mnie nie wkurza brak kasy. Nie wkurza mnie to, że inni mają po kilka czapraków, bryczesów, trzymają konie w stajni z halą, solarium i innymi udogodnieniami, nie wkurza mnie, że nie mogę kupić tego co bym chciała mojemu koniowi, że nie stać mnie na dobrego trenera i rozwój jeździecki. Nie, mnie to nie wkurza. Mi jest tylko czasem przykro, że moje możliwości finansowe są ograniczone. Ale mimo to jestem osobą szczęśliwą, bo udało mi się spełnić największe marzenie, które towarzyszyło mi od dziecka i mojemu koniowi niczego w zasadzie nie brakuje. Ze sportu już dawno się wyleczyłam. Ambicje schowałam do kieszeni i zapomniałam o nich. I wcale mnie to nie wkurza. Staram się nie myśleć co mają inni a czego mi brak. Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma 😉

jak doszłaś do takiego stanu myślenia? naprawdę Cię to nie denerwuje? bo mnie wiele rzeczy z tego co napisałaś, denerwuje i na razie nie mogę tak sobie odpuścić. Najbardziej denerwuje mnie brak kasy na trenera.
Hellgirl - ja rozumiem że są różne sytuacji ale to nie chodzi o to że zareagowało się za późno, tylko o to że ja nie mam co dzwonić do weterynarza w weekend nawet jak koń będzie mi zdychał, a tego się wczoraj obawiałam. I to nie jest jednorazowa sytuacja, w ten sposób straciłam już dwie owce ponieważ ośmieliły się zachorować w sobotę a wet oddzwonił dopiero w poniedziałek na co ja mu podziękowałam że do trupów to już weta nie potrzebuję.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się