własna przydomowa stajnia

cranberry   Fiśkowo-Klapouchowo
21 listopada 2013 09:08
a no własnie,  chyba muszę zrobić sobie takie zestawienie za i przeciw skoro mam problem zdecydować co do przyszłości własnej stajni.
strzemionko   w poszukiwaniu szczęścia przemierzamy cały LAS ;)
21 listopada 2013 09:35
no właśnie, właśnie. Każde rozwiązanie w każdej dziedzinie, nie tylko końskiej, ma zarówno plusy jak i minusy.

a z tym towarzyszem to nie myślałam, że będzie taki problem. Jak mama powiedziała, że kupujemy koze albo mini-kucyka to ją wyśmiałam - po co nam koza, kto ją bedzie codziennie doił? A mini-kucyk? Na pewno dogadają się "wzrostowo" ze 175 w kłębie koniną...

Więc wynegocjowałam drugiego, dużego konia. I nawet nie chodzi mi na razie o możliwość jazd na nim - bo wystarczy mi jakiś emeryt, wykluczony całkowicie z jazd, który będzie miał zapewnione godne warunki do końca swojego życia...

Ale właśnie tu pojawiają się schody - czy kupić za swoje pieniądze jakiegoś naturalnego kosiciela trawy - tylko i wyłącznie do tego stworzonego - czy wziąć go od kogoś na zasadzie "ja mam stajnię i szukam konia do towarzystwa bo lubię konie i mogę mieć więcej niż 2, mam na to świetne warunki, Ty płacisz mi tylko za jedzenie, kowala i weterynarza i jest to powiedzmy 200 na miesiąc a nie 600 jak za "prawdziwy" pensjonat.

Ale jednak mnie zastanawia taka myśl, że skoro już mieć więcej koni, to można z nich mieć jakiś pożytek, nie tylko żeby cieszyły moje oko, ładnie wyglądały przed domem i kosiły trawę  😀

Ale na to trzeba mieć już więcej czasu - czysto teoretycznie - po co mi drugi (trzeci, czwarty, dziesiąty) zdrowy koń - potrzebujący jakiejś tam dawki ruchu pod siodłem - jeśli nie będę miała czasu go jeździć? A z prowadzeniem jazd różnie bywa - raz są ludzie (zazwyczaj wiosną, latem i wczesną jesienią) a raz nie (zima, śniegi, mrozy i wielka gruda wszędzie, że strach o nogi konia wygrywa z chęcią jazdy). No i co zimą? Jeśli załóżmy wrócę z pracy o 14-15, będę miała czas zająć się jazdą na jednym koniu i to tak na szybko bo o 16 już będzie ciemno... Zakładając, że nie lubię jeździć w ciemnościach lub ze sztucznym oświetleniem.

Coś dużo tego "ale" w mojej wypowiedzi "ale" mam ostatnio dużo do myślenia i wychodzi na to, że ten drugi koń to nie jest łatwy i szybki temat.
strzemionko, zupełnie się pogubiłam: szukasz pensjonatu "po kosztach" na dwa konie czy oferujesz takowy dla jednego? Czy na razie "wiesz, że nic nie wiesz"? 🙂
strzemionko   w poszukiwaniu szczęścia przemierzamy cały LAS ;)
21 listopada 2013 10:47
halo na razie wiem tyle, że potrzebuję drugiego konia ale nie wiem jeszcze skąd go wezmę  😉

A to, że szukam pensjonatu "po kosztach" to trochę inna sprawa, dotycząca moich relacji z właścicielką stajni, w której obecnie trzymam konia, ale nie chcę tego pisać publicznie ani wtajemniczać w to osoby nie związane bezpośrednio ze sprawą  🙂
strzemionko, u mnie też zaczeło się od jednego ,,kuca,, tylko że akurat miałam inne potrzeby może niż Ty.
Kupiłam kuca źrebię bo chciałam wychować od małego i potrzebowałam nie tyle co motywacji do tego aby pracować na roli ale aby to wogóle miało sens.
Mamy ziemię od ponad 10 lat ale kompletnie uprawianie tego nie miało sensu bo kosić trzeba aby dotacje były a zamiast sprzedać -rozdawaliśmy jedzienie ,słomę itd.....
Nie chciało mi się grabić bo maszyn nie było ale trzeba było tylko z drugiej strony po co? Dla kogo? dla ludzi ,ktorzy nawet dziekuję nie powiedzą?
Więc tak kupiłam kuca aby to miało ręcę i nogi i praca w polu miała sens.|Wziełam kuca i kozę do towarzystwa.
W końcu co roku szła kupa pieniędzy na orkę ,siew ,nasiona i kombajn i zero sesnu w robieniu tego po za dotacjami.
Nim kupiłam małą dałam tak bezwiednie ogłoszenie ,że przyjmę -zaopiekuję się koniem gdzieś na jakimś portalu - nie końskim ale w dziale zwierząt.
Nikt sie nie odezwał i kupiłam kuckę.
Nagle posypała się masa telefonów ,że mogłam przebierać i wybierac ale warunki mi nie odpowiadały bo czułam że ktoś chce się pozbyć kłopotu a ma wymagania co najmniej jakbym miała na pstryknięcie palcem robić wszystko co sobie oddający życzy.
Odpuściłam ale .... nie do końca.
Mam teraz 4 z moją kucką włącznie .Bez zarobku choć nie ma przeszkód aby na marchewke zapracowały.
Narazie stać mnie aby kupować jedzienie a w przyszłości jak obsiejemy wszystkie łąki starczy mi własnego.
Teraz ma sens uprawianie roli ,sianie owsa ,płacenie za kombajn i szykowanie kolejnych łąk.
Bo mam po co to robić i nie koniecznie mam z tego zysk a raczej ciągle dopłacam .Jeżdzę od wielkiego święta choć i sprzęt uzbierałam za własną kasę dla wszystkich głąbów .
Może kiedyś i pomyslę aby coś tu u siebie rozwinąć choć nie koniecznie tak aby moje konie były użytkowane w szkółce bo jakoś nie wyobrażam sobie -użyczania koni obcym 😉 bo traktuję je jak dzieci ktorymi nie koniecznie mam ochotę się dzielić .
Za to nie ma przeciwskazan aby mieć agro i towarzystwo koni jako odpoczynek i atrakcję 😉 co myślę że też może być dobrym pomysłem aby troszkę powiększyć finanse.
Narazie nie planuję nic po za remontem stajni i dobudowaniem boxów angielskich.
strzemionko,  można trafić na dobrą dzierżawę albo trafić na konia ktorego ktoś przepisze tak poprostu bo zobaczy że masz serce i warunki.
Ja wziełam nie tylko dlatego ,że nie stać mnie było na konia -bo uzbierała bym ale dlatego że lubie przygarniać 😉 i trafiłam na super mordy.
strzemionko   w poszukiwaniu szczęścia przemierzamy cały LAS ;)
21 listopada 2013 11:23
Angela dzięki bardzo za kolejną opinię z własnego doświadczenia  :kwiatek:

piszesz, że od 10 lat macie ziemię - my mamy (tzn. najpierw mój pradziadek miał, później dziadek, później mój tata będzie miał) od zawsze.
O własnym koniu marzyłam od jakiegoś 8 roku życia i nawet chciałam iść rodzicom na rękę  😂 (co za ustawienie - ja kieruję rodzicami - oczywiście z przymrużeniem oka) - nie musimy mieć stajni przy domu, możecie mi kupić konia i mieszkałby w stajni, w której wtedy jeździłam  😉 Oczywiście rodzice odmówili i już nawet nie chodziło o kwestię finansową, z którą większość 8-latków nie zdaje sobie sprawy  😉 ale o młody wiek, o to, że za parę lat koniś mógłby iść w odstawkę, no i o moje małe wtedy umiejętności jeździeckie. Oczywiście było dużo prób z mojej strony ale rodzice zawsze odmawiali - oczywiście po tym zawsze był foch i tupnięcie nóżką  🤣 No i z perspektywy czasu, sama będąc niedługo rodzicem, wiem że mój pomysł był niepoważny i wcale rodzicom się nie dziwię.

I może dziwnie to zabrzmi ale: jestem z siebie dumna że od tylu lat konie nadal są w mojej głowie i dałam przykład mojego wielkiego zaangażowania w sprawę koni i jeździectwa. I po tych latach mam wreszcie pozwolenie na budowę własnej stajni i mam pełną świadomość, że warto było czekać  😉 I wielką satysfakcję, że moje największe marzenie nareszcie się spełnia.

Ja mam bardzo duży obszar pastwisk z dobrej jakości trawą - nie ziemi do upraw zboża jak Ty.
I nie chcę koni u siebie, tylko dlatego, że mam te łąki i potrzebę ich zagospodarowania, lub motywację do ich zagospodarowania, bo przecież one są nasze i raczej zawsze będą - na pewno ani dziadek ani tata nie będą chcieli ich sprzedać.
Ty masz fajną sytuację - zebrałaś się w sobie, żeby uprawianie ziemi miało jakiś sens - inny niż sprzedawanie ciężko zebranego siana czy zboża.
Jak obsiejesz pola - będziesz miała swoje i nie płacisz za czyjąś pracę - no i masz możliwość trzymania więcej niż 2 koni, bo masz świadomość, że wyżywisz te 4.

Ja nie mam takiej możliwości jak Ty, no i poza tym, mimo, że wychowałam się na wsi, to nie wyobrażam sobie jakbym miała zająć się rolnictwem (w żadnym stopniu, nawet na swój własny użytek).  🤣
cranberry   Fiśkowo-Klapouchowo
21 listopada 2013 11:29
Angela, no właśnie jak ma się swoje gospodarstwo, to masz "zaplecze" i łatwiej się trzyma konie. W moim przypadku nie mam ziemi. Dzierżawię kawałek nieużytku od sąsiadki. Nie jest tego wiele, bo ok pół hektara, ale wystarczy żeby 2 konie sobie połazikowały i troszkę trawy skubnęły. Zastanawiam się jednak co będzie, gdy sąsiadka wymówi mi dzierżawę. Nie bardzo bym chciała  trzymać zwierzaki na 800m piaszczystym padoku, bez grama trawki. No  i dlatego m.in. obawiam się kupna drugiego konia. Jak coś to jednego łatwiej utrzymać w pensjonacie. Ktoś powie, ze zawsze można sprzedać. No niby tak, ale wiadomo jakie dziś czasy. Ciężko  sprzedać konia w dobre ręce. Zwłaszcza  ponad 10 letniego wałacha kn. Mogłabym też wziąć konia w pensjonat, ale wiele osób ma wymagania, których po prostu nie jestem w stanie sprostać. Brać kolejnego wspólnika też już nie chce... Zatem, co jeszcze mi zostaje,  a no wstawić konia do pensjonatu, tyle ze najbliższy rozsądny jest 40 km od domu. Mogłabym też wziąć konia z fundacji lub jakiegoś emeryta (w ostatecznosci można oddać). Jednak chciałabym zeby był to "chodzący" spokojny towarzysz dla wspólnych spacerów do lasu. No nic - nie miałaś babo kłopotów, wzięłaś se konia...
cranberry, to wez konia do pensjonatu za np. 200-300zl, tak zeby zwrocil Ci sie koszt siana i slomy. A reszta wydatkow bedzie po stronie wlasciciela. To najrozsadniejsza opcja. Bedziesz miala towarzystwo dla swojego konia, nie bedziesz ponosic z tego tytulu wydatkow i jesli noga sie powinie to w kazdej chwili bedziesz mogla wymowic pensjonat. Na pewno za taka kwote chetny na pensjonat sie znajdzie, sprobuj.
a ja mam problem...a tym samym pytanie do Was...

otóż od lat mamy konie, które nie miały stajni tylko ot...szope/wiate. Chów bezstajenny. Obecnie region w którym je trzymam rozwinął sie bardzo turystycznie...pola, lasy...to już nie to co kiedyś. Stoi pijalnia wód, ścieżki turystyczne. jedno wielkie uzdrowisko.
Ostatnio - dzięki serdecznemu sąsiadowi - przyczepili się że szopa dla koni stoi bez zgłoszenia ( tak, tu już ktoś inny dał ciała). kazali zburzyć i  podjęte zostały starania o zezwolenie na postawienie ww. obiektu. Jednak istnieje wieeeeelkie prawdopodobieństwo, że je odrzucą ponieważ obecnie zezwolenia są na obiekty dot. turystyki, czy też takie, które rozwojowi turystyki mają służyć. A nie jakiś tam chlew dla koni....

ktoś miał podobną sytuację? bo tak naprawde jesteśmy w dołku i jak pozwolenia nie dadzą to...bedziemy zmuszeni sprzedać konie.
strzemionko   w poszukiwaniu szczęścia przemierzamy cały LAS ;)
21 listopada 2013 12:19
a ja mam problem...a tym samym pytanie do Was...

otóż od lat mamy konie, które nie miały stajni tylko ot...szope/wiate. Chów bezstajenny. Obecnie region w którym je trzymam rozwinął sie bardzo turystycznie...pola, lasy...to już nie to co kiedyś. Stoi pijalnia wód, ścieżki turystyczne. jedno wielkie uzdrowisko.
Ostatnio - dzięki serdecznemu sąsiadowi - przyczepili się że szopa dla koni stoi bez zgłoszenia ( tak, tu już ktoś inny dał ciała). kazali zburzyć i  podjęte zostały starania o zezwolenie na postawienie ww. obiektu. Jednak istnieje wieeeeelkie prawdopodobieństwo, że je odrzucą ponieważ obecnie zezwolenia są na obiekty dot. turystyki, czy też takie, które rozwojowi turystyki mają służyć. A nie jakiś tam chlew dla koni....

ktoś miał podobną sytuację? bo tak naprawde jesteśmy w dołku i jak pozwolenia nie dadzą to...bedziemy zmuszeni sprzedać konie.


Nat, ale chyba nikt nie może Ci narzucić, co masz postawić na własnym podwórku - czy "chlew dla koni", czy kurnik, stodołę, czy małą stajenkę dla Twoich koni.
To, że region, w którym mieszkasz stał się regionem turystycznym i uzdrowiskowym to chyba nie ma wpływu na to, jaką masz stajnię postawić i czy w ogóle będzie to miało wpłw na pozwolenie na taką stajnię?  🤔
Fakt, z tego co się dowiadywałam ostatnio, trzeba mieć pozwolenie na cokolwiek - czy to będzie murowana stajnia z fundamentami, czy drewniana stajenka wolnostojąca. Ale żeby powodem na nie uzyskanie pozwolenia na Twoją stajnię miał by być fakt, że akurat w Twoim regionie są zezwolenia tylko na obiekty dotyczące turystyki?  🤔
Nie za bardzo rozumiem tej kwestii, chyba nie każda osoba w Twoim regionie, musi we własnym domu prowadzić noclegi, czy mieć wypożyczalnię rowerów?
Nat - z tego co wiem to "magazyn płodów rolnych" jest na zgłoszenie tylko, warunek: trzy ściany plus dach i chyba dłuższa ściana nie może przekraczać pięciu metrów, ale to musisz się dowiedzieć. Szukaj czegoś co możesz zbudować "na zgłoszenie" a nie "na pozwolenie" ponieważ jest wtedy mniejsze ryzyko że odrzucą czy coś w tym stylu. A że ten magazyn będą zamieszkiwały konie to już tak drobnostka, co najwyżej zawsze można mówić że przecież trzymasz tam siano.
ha! no też tak myślałam....

działka jest dzierżawiona akurat - co niewiele zmienia - bo tuż obok jest nasza własna na której tez jest miejsce.

konie kiedys stały bliżej lasu, pól...ale wzdłuż zrobili ścieżke rowerową i kazali sie wynosić (działka dzierżawiona ale prywatna), zniszczyć te nasze prowizoryczne szopki. Nadmieniam iż wzdłuż są postawione domu szeregowe, jednorodzinne gdzie jest jeszcze dużo osób pokolenia mojej babci...gdzie kury, świnki...i też z tym kazali zrobić porządek...szczegółów nie znam bo mnie wtedy to nie interesowało jakim prawem itp....

Ala_WR właśnie ta wiata jest na zgłoszenie....i tu jest ryzyko odrzucenia. Pani w UM była poinformowana że to konie, rekreacja itp. i to wiata dla koni rekreacyjnych a nie dla gospodarskich...konie strickte do jazdy. To Pani powiedziała " ktoś będzie chodował świnie i powie że też do jazdy"  😵
Nat - jeżeli będą problemy do trzeba się odwołać i tyle, no bez przesady aby ktoś obcy wmawiał mi co ja będę sobie trzymać w stajni. A co do tego co piszesz w sprawie kurek, świnek itp. to ludzie na pewno dostali jakieś odszkodowanie ponieważ inaczej nie ma żadnych podstaw prawnych aby w terenie wiejskim zabronić komuś trzymać zwierzęta gospodarcze.
dlatego już szukam info, staram się dowiedzieć czy ktoś miał podobną sytuację żeby z góry być przygotowanym na odmowe i im nieźle nasmarować. 😫
strzemionko, u Nas też ziemia z dziada pradziada.Ja za to jestem typowym mieszczuchem ktory większość życia spędził w mieście z nosem przy plaży 😀.
To mąż wychował się tu i to jego marzeniem było kiedyś tą ziemię uprawiać jak za dziecka to robił.
Wybrałam jego styl życia i sprzedałam swoje aby iść na jego.
Odnalazłam się tu -to prawda i do miasta bym nie wróciłam a decyzja o koniach to też moje dziecięce marzenie z tym ,że ja nie jeżdziłam bo moich rodziców stać nie było.
To było spełnienie moich marzeń na stare lata kiedy to ja mogłam sobie na to pozwolić i mając już dobre 30 lat z kawałkiem na karku 😉
cranberry, gdybym miała dzierżawić pewnie nigdy bym nie miała koni.
Mieszkałam w mieście w bloku i konie choć miłość od zawsze to jednak tylko w sercu.
Za dużo pracowałam a do tego bałam się kosztów którym mogła bym nie podołać.
Za to jednak ,że podjełam decyzję obrócenia swojego życia o 360 stopni dzis jestem tu z Wami jako ,przydomowa stajenka,, 😉

edit: moje konie wszystkie pod siodło do lekkiej terenowej rekreacji i tylko dla rodzinki .
strzemionko   w poszukiwaniu szczęścia przemierzamy cały LAS ;)
21 listopada 2013 12:36
Nat poczytaj w internecie o "budynku gospodarczym". Wiem, że moja znajoma tak postawiła własną stajnię. Tylko nie pamiętam w jakiej była sytuacji, ale chyba na stajnie się gmina nie zgodziła i znajoma zaczęła kombinować.
Ten "budynek gospodarczy" miał w wersji dla gminy  😉 być szopą na narzędzia czy czymś podobnym. Jednak po jakimś czasie znajoma przerobiła tą szopę na 4 boksy i nikt się nie czepiał (a stajnię już ma długo).
ale u nas sąsiad to kanalia i teraz musi być być słownie i rzetelnie :/

no nic...dzięki dziewczyny, wciąz szukam punktów zaczepienia...
Agroturystyka do 5 pokoi.
Chyba nie ma żadnych kosztów ,konie jako atrakcja a Ty stawiasz wiatę a pokoi i tak nie musisz wynajmować.
cranberry   Fiśkowo-Klapouchowo
21 listopada 2013 13:17
stillgrey przerabiałam taki podobny układ z dziewczyną-jeszcze aktualną właścicielką konia, którego rozważam kupić. Kosztem trzymania konia był koszt jego wyżywienia plus 20 zl za dzierżawę pola. Dodatkowo miała zająć się logistyką kupowania i przywożenia siana i słomy. Miała pomagać w stajni najpierw póki się uczyła w weekendy, później 3x w tyg. W razie krótkiego wakacyjnego wypadu mogłam ją poprosić o wzięcie koni na siebie. Nie było też problemu bym brała jej konia i ruszała z nim w teren z małżem lub inną koleżanką.  Po 3 latach wspólnego trzymania koni  dziewczyna, jak twierdzi z braku perspektyw na poprawę sytuacji finansowej (zarabia najniższa krajową)  postanowiła sprzedać konia po 9 latach jego posiadania.  Sam układ w założeniu  bardzo mi odpowiadał. Jej chyba tez, bo koszty utrzymania były nieco większe niż utrzymania jej dużego psa. Tyle, ze wymagał też zaangażowania, poświęcenia czasu i pracy... A z tym było rożnie... I pewnie można było trafić gorzej... być może byłam zbyt wymagająca co do jakości przywożonego siana i utrzymania czystości w boksach i na padokach... sama już nie wiem, ale czasem mnie ta sytuacja przerastała. Dlatego raczej nie jestem za bardzo chętna na tego typu układy.
Ale wiesz, ja nie pisze o takim ukladzie jaki mialas. Watpie zeby ktos jeszcze poszedl na taki. Ja pisze o tym, ze ktos wstawia do Ciebie konia na pensjonat, placi za jego utrzymanie, a cala reszta jest na Twojej glowie. Dokladnie tak samo jakbys sama kupila drugiego konia do towarzystwa... z tym, ze nie bedziesz ponosila na niego wydatkow i nie bedziesz do niego uwiazana na lata.
cranberry   Fiśkowo-Klapouchowo
21 listopada 2013 13:32
ach mam dzis problemy z czytaniem ze zrozumieniem 😉 A wiesz muszę nad tym pomyśleć, może dać ogłoszenie i zobaczyć jaki będzie odzew.
Cranberry, jeśli byś cofnęła się z 1 czy tam 2 strony to byś zauważyła, że ja szukałam takiego rozwiązania.
Tyle, że od drugiej strony, jako właściciel konia 😉

Przy czym na 90% wiem, że na coś takiego nie pójdę. Chyba wolę płacić... i wymagać 😡 Oczywiście w zakresie ustalonych usług.
I trzymajcie kciuki, bo z miliona stajni i stajenek są już tylko 2 do wyboru 😅
cranberry   Fiśkowo-Klapouchowo
21 listopada 2013 13:53
amnestria, widziałam, że szukasz miejsca dla swojego pupila i trzymam kciuki za powodzenie. Z tego co wyczytałam, to  koń niestety nie nadaje się pod siodło. Szukając ewentualnego towarzysza dla mojej klaczy, to jednak  chciałabym, by mógł razem z nią tuptać trochę po lesie. No i tak jak piszesz lepiej zapłacić, wtedy jest raczej jasno co i jak choć i z tym różnie bywa. A tamten układ był właściwie ukłonem w kierunku właścicielki konia, która nie była wtedy niezależna finansowo, a rodzice nie chcieli w pełni finansować normalny pensjonat. Ja wtedy szukałam nowego miejsca dla mojego konia, gdzieś po drodze dogadałyśmy się , by trzymać stwory u mnie i tak to jakoś wyszło. Dziś z jednej strony ciesząc się widokiem koni za oknem, przeklinam ten dzień, bo poznałam jak to jest gdy ma się konie u siebie, jak fajnie jest moc prowadzić stajnie po swojemu i przez to wizja wstawienia konia do pensjonatu wydaje mi się tak mało fajna. W żadnym pensjonacie  nie będzie jak u siebie 😉


Przy czym na 90% wiem, że na coś takiego nie pójdę. Chyba wolę płacić... i wymagać 😡 Oczywiście w zakresie ustalonych usług.
I trzymajcie kciuki, bo z miliona stajni i stajenek są już tylko 2 do wyboru 😅

Moim zdaniem bardzo dobra decyzja i trzymam kciuki za dobry wybór. Koniecznie daj znać jak już się zdecydujesz no i czekamy na zdjęcia Ducha w nowym domu.
strzemionko   w poszukiwaniu szczęścia przemierzamy cały LAS ;)
21 listopada 2013 14:39
właściwie taki układ jak proponowała Amnestria nie był taki zły - jak by podpisało się sensowną umowę, z wszystkimi wytycznymi, że koń nie może w żadnym wypadku być użytkowany pod siodłem i kontrolować to wizytami weterynaryjnymi a w przypadku złamania tego punktu ustalić jakąś karę dla dzierżawcy i zabrać od niej konia?
Tylko wszystko trzeba dobrze przemyśleć i może rzeczywiście wstawić konia na pełny pensjonat i wymagać. Choć nawiasem mówiąc mnie by było szkoda pieniędzy (nie chodzi o skąpstwo czy o ich brak) ale załóżmy 600 zł miesięcznie (zależy gdzie, bo w Warszawie i okolicach chyba więcej) na konia, który nic nie będzie robił tylko chodził po łące i jadł trawkę?
Ale żeby znaleźć rozwiązanie tańsze i być może lepsze (zależy jak na to patrzeć) bo na pewno osoba w przydomowej stajni zajmie się koniem cudzym jak swoim (przyjmując, że jest osobą uczciwą i jej zależy na dobru konia), pogłaska i wyczyści.
Ale z drugiej strony jak wstawisz na pełny pensjonat gdzieś obok Ciebie to będziesz go mogła często odwiedzać.

Tak czy inaczej, jakie rozwiązanie wybierzesz - życzę powodzenia  🙂
strzemionko, ja zmieniłam myślenie po tych wszystkich wiadomościach i telefonach jakie spłynęły do mnie odkąd wrzuciłam ogłoszenie. To jakaś masakra... naprawdę.
I chyba wolę jednak czysty układ. Choć może kiedyś znajdę kogoś kto go pokocha ot tak i mu zaufam.
Ale na razie to mam dużo czasu na takie przemyślenia.

Dodam, że mam "problem" z tym, że na utrzymaniu została mi kosiarka. Która ma 6-lat. I która tym samym wykluczyła mnie z jeździectwa.
Przykro mi, że nie będę Ducha odwiedzać zbyt często. Bo jakbym miała dużo kasy to bym trzymała nawet w stajni za 1000 zł byle móc go głaskać.
To przyznam boli mnie cholernie. I nawet jak teraz to piszę to mam gule w gardle.
Trochę będę się czuć jakbym tylko opłacała rachunki za konia-widmo. 😕 😕 I z tym, otwarcie przyznaję, sobie nie radzę...
strzemionko   w poszukiwaniu szczęścia przemierzamy cały LAS ;)
21 listopada 2013 15:02
Amnestria a mogłabyś mi na priv opisać co się stało z Duchem? Jakiś wypadek mieliście?

Sprawa przykra, bo 6 letni koń powinien dopiero mieć początki przygody z jeździectwem a nie całkowity koniec.

Ale nasuwa mi się pytanie - bo piszesz, że chyba jednak zdecydujesz się oddać go na pełny pensjonat - w takim razie gdzie teraz stoi i na jakich warunkach? Chyba, że jest jakaś inna sytuacja, która Cię zmusza do zmiany mu domu.
Teraz w stoi pod Warszawą w pensjonacie. Cały czas, odkąd go mam, jego utrzymanie "boksowe"oscylowało w granicach 1000-1200 zł/mc.
Ale po pierwsze, nie widzę sensu posiadania teraz infrastruktury do jazdy plus... jemu będzie lepiej na łąkach 🙂

Szukam więc stajni (już chyba je mam :love🙂, które będą nastawione na odchów/emeryturę/rehabilitację, a nie na sport czy ambitną rekreację.
Bo tego drugiego już nie będzie...
strzemionko   w poszukiwaniu szczęścia przemierzamy cały LAS ;)
21 listopada 2013 15:21
o matko, moim zdaniem strasznie dużo...

Wiem, że parę postów wcześniej pisałaś, żeby nie stawiać diagnoz przez internet i nie oceniać jego stanu zdrowia, nie znając sytuacji.
Ja nie znam i wcale nie mam zamiaru mówić jak będzie, ale chce Ci napisać jedną rzecz, której jestem świadkiem:
Koń znajomej po pewnej jeździe z małymi skokami zaczął kuleć na prawą przednią nogę. Przez pierwszy dzień był na całodobowej obserwacji znajomej i nas (stałych bywalców u znajomej z racji trzymanych u niej koni). Na drugi dzień noga zaczęła puchnąć i wtedy od razu telefon do weta. Podobno "lepszego" od naszej dobrej wetki, która przyjeżdża z Gliwic (może się część domyśla która to) - bardzo konkretna kobieta, z dobrym podejściem do konia jak i właściciela. Taka na dystans, twarda babka. Znajoma najpierw zadzwoniła do starszego weterynarza, podobno najlepszego i postawił on diagnozę, że coś tam się stało (nie wiem dokładnie co ale to nie jest najważniejsze) i koń (11 letni wałach wielkopolski) nadaje się już tylko do koszenia trawy.
Znajoma załamana zadzwoniła po weterynarkę, ta zrobiła wszystkie potrzebne do tej sprawy badania i zdiagnozowała naderwanie ścięgna. Powiedziała, że w tym roku koń już na galopy po lesie się nie nadaje, ale za pół roku, w zależności od postępu leczenia, będzie można go użytkować.
Koń co miesiąc dostaje jakiś zastrzyk w tą nogę, codziennie ma smarowane ścięgno wcierką rozgrzewającą i zawijaną owijką.
Kulawizny już prawie nie widać i usg robione co miesiąc znacznie się poprawia.

Także kto wie, może za parę lat sytuacja się zmieni? Konia sportowego z niego nie będzie ale do stępa/kłusa na godzinny teren może się nada?

Nigdy nic nie wiadomo, ale zawsze istnieje chociaż cień szansy... Ludzie budzą się po 30 latach ze śpiączki to może i Twój koń w pewnym sensie też się obudzi?

Życzę jak najlepszego domku dla Ducha i nadziei dla Ciebie  :kwiatek:
Strzemionko, dziękuję, że chcesz mnie pocieszyć, ale jakby Duch urwał ścięgno - to w porównaniu do tego, co mam teraz - to bym się cieszyła 😉
Nie widzę potrzeby wsiadania na konia na spacery, szczerze powiedziawszy ani trochę mnie to nie kręci. Już wolę dać mu spokój.
Zresztą Dunio ma charrrakter i potrafi pod siodłem dokazywać, więc chyba bym się bała 😁

Co do cen, cóż - Warszawa. Za mniej niż 1000 zł sensownej stajni z halą to raczej nie uświadczysz. I 1000 zł to dla mnie akurat dość mało, biorąc pod uwagę infrastrukturę jaką teraz mam.

No nic volto, trzymajcie kciuki. Musi być dobrze, w tę czy inną stronę 🙂
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się