Sprawy sercowe...

a propos mieszkania z rodzicami - 6 lat temu wyjechałam na studia. Na początku bardziej oni utrzymywali mieszkanie, rachunki (niektóre) itp. Dawali kieszonkowe i miałam nim tak gospodarować, żeby mi starczyło na paliwo, jedzenie, jakieś wyjścia do kina, na uczelnie (kserówki, książki). Gdzieś na IV roku po ich rozwodzie dzielili część nieruchomości i przepisali na mnie mieszkanie w którym mieszkalam. Więc mega prezent od rodziców, ale od tej pory z tego kieszonkowego które dostawałam musiałam utrzymać już cale mieszkanie sama - czynsz do wspólnoty, rachunki, tv internet - wsio. Czyli w sumie nadal utrzymywał mnie tata, ale na zasadzie - masz tyle pieniędzy, powiedzmy "pensję za uczenie się" i nią rządź tak, żeby Ci starczyło. I wierzcie mi - czasem starczało na styk, albo ledwo, czasami dzwoniłam do siostry żeby sie zapożyczyć bo nie mialam na lekarstwa a dopadła mnie grypa, zasem tygodniami jadłam ryż z ketchupem.

Po studiach wróciłam do rodzinnego miasta, przez 2 miesiące mieszkałam z mamą, bo mieszkanie w którym miałam mieszkać remontowaliśmy z narzeczonym (i trzeba było znaleźć kasę na farby, na fachowców nie było to robiło się wszystko samemu), aż w sierpniu tego roku hajtnęliśmy się i wyprowadzilismy od mojej mamy. Mieszkanie w którym mieszkamy należy do firmy mojego ojca (czyli niego i jego wspólnika). Płacimy normalnie czynsz, plus rachunki - jak u obcych z tą rożnicą że za takie pieniądze mielibyśmy jednak mniejsze mieszkanie niż mamy.  Tata jeszcze zostawił mi moje kieszonkowe, bo nie pracuję tylko jestem na etapie zakładania działalności (w czym tez mi pomaga).

Miałam przez długi czas plan że jak tylko wyjdę za mąż to niezależnie od wszystkiego namówię go (bo tak, trzeba go namówić), żeby cofną mi kieszonkowe. Ale później doszłam do wniosku, że on naprawdę te pieniądze ma, pomaga obcym ludziom czasem, więc z drugiej strony skoro mam ten fart, że mogę mieć pomoc, to po co się unosić dumą i żreć tynk. I tą pomoc nadal przyjmuję, mając nadzieje że od stycznia przejdę całkowicie na swoje utrzymanie i wręcz częśc kasy będę mogła mu zwrócić.

Więc tak naprawdę staram się znaleźć złoty środek. Tak, jeszcze sama nie zarabiam, więc dostaje pieniądze od mojego taty mimo że mam 25 lat. Ale z nich między innymi placę czynsz, mieszkając w jego mieszkaniu więc część kasy i tak do niego wraca. Poza tym - nie imprezuje, nie przepuszczam kasy na rozrywki, ciuchy, kosmetyki. Jeśli muszę kupuję ciuch w lumpeksie. Nie wyjeżdżam, konia mam, u niego w stajni, ale przy nim pomagam i gdyby powiedział mi że mam mu płacić za utrzymanie konia, z ciężkim sercem ale  w momencie bym go sprzedała. Za ewentualne szkoły czy kursy płacę sama, za paliwo do auta też. I gimnastykujemy się z mężem co miesiąc, obiecując sobie że na pewno zaraz się odkujemy i następny miesiąc będzie lepszy. Mieszkanie (to wynajmowane) dalej mamy nie umeblowane, bo sami musimy za coś te meble kupić. Więc cieszymy się, że po znajomości mamy kanapę, telewizor i łóżko. Od 3 miesięcy mamy ciuchy w kartonach i nie zapowiada się żeby się to szybko zmieniło, ale jesteśmy u siebie i tylko to się liczy.

A mama mojego L. mieszka calkiem sama, mój tata mieszka sam i moja mama mieszka sama - wszyscy w domach, moja mama w naprawdę dużym. I za NIC NA ŚWIECIE nie wróciłabym się do któregokolwiek z nich. Ja będzie potrzeba zająć się ktorymś to prędzej wezmę danego rodzica pod swój dach niż zamieszkam w jego/jej domu. Właśnie przez to że każda gospodyni ma swoje zasady w swoim domu. I ja to szanuje ale niekoniecznie marze zeby żyć całe życie wg nich.
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
27 listopada 2013 13:11
Ale mnie naprawdę intryguje, jak rozwiązany jest problem uprawiania seksu w sutuacji, gdy oboje dorośli ludzie mieszkają u rodziców.

Normalnie? Tak samo jakbym mieszkała na swoim tylko nie robię tego na blacie w kuchni, a w swoim pokoju. Dopuszczam do siebie myśli, że moi rodzice jednak wiedzą, że to robię.
Averis, dla mnie to nie jest "chowanie się po kątach", mam swój pokój, mogę w nim robić, co chcę. Jakoś jak rodzice przy dzieciach to jest ok, ale dzieci przy rodzicach to już nie  😁 ale ja akurat mam baaaaardzo liberalnych rodziców  😀
cóż, byłam niepełnoletnia jak się wyniosłam, bycie nastolatką nie sprawiło, że byłam chamem, a z facetem się nie seksiłam z matką za ścianą ani nie nocował u mnie. poza tym nie mówimy tu o nastolatce ale kobicie po 20stce. której już chyba młodzieńcza durnota z głowy wyparowała i myśli o samodzielności (choć pewności nie mam...)

nie lubię jej, jak ktoś zachowuję się do mnie w ten sposób to ja mam mu chylić czoła jak ktoś mnie obraża swoim zachowaniem?

przywal jej z dyńki  🏇


na tym polega kultura. zachowanie dobrego wychowania, nawet jak kogoś nie lubimy. okazywanie szacunku w stosunku do starszych. zachowanie pełnej kultury, gdy odwiedza się cudzy dom.

Jara a jeśli nie traktowali by Cię jak rodziny, tylko jeszcze jak obcą? też zachowywałabyś się jak u siebie? ja tak nie potrafię, jeśli ktoś jest chłodny i zdystansowany to nie narzucam mu poufałości.
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
27 listopada 2013 13:20
Isabelle, owszem jakby ze strony rodziców Huberta nie wychodziło żadne takie ciepło jakie jest teraz to zostalibyśmy na sztywnych relacjach, oczywiście.
Rodzice mojego poprzedniego chłopaka (o którym pisałam, od czego zaczęła się taka dyskusja nt mieszkania z rodzicami) byli takimi osobami, że jak przychodziłam do nich to siedziałam trochę jak w muzeum 😉 Zachowywałam się tak jak oni sobie tego życzyli, dystans był między nami. Szacunek.

Tu też jest szacunek, ale relacje są jednak nieco cieplejsze.
incognito   W życiu należy postępować w zgodzie ze sobą.
27 listopada 2013 13:25
Kurde teraz to może wyszło, że ja tak do niej mówię na żywo...ale nie nie mówię, zachowuję się w stosunku do niej kulturalnie, a jak wyglądało "polegiwanie" dokładnie opisałam i tak jak pisze Jara ja nie byłam w gościach tylko w domu mojego faceta, z którym spotykam się u niego w domu prawie 2lata i siedzenie swobodniej, a nie jak sztywny kij wydało mi się normalne, ale jak widac nie słusznie, jednak gdybym wiedziała, że od zawsze jego matka sobie tego nie życzy to bym tak nie siedziała, jednak do tej pory problemu nie było.
Co jest dziwne jak dla mnie i jest oznaką najwidoczniej braku sympatii, na szczęście nie jestem skazana na przebywanie z nią/u niej w domu/ w jej towarzystwie.
I nie wiem Isabell skąd Ty z tym seksem? Nigdzie nie było mowy o tym, że chce uprawiać z facetem seks u niego w domu, a jego matka ma obiekcje, a o siedzenie na kanapie i jej dziwne według mnie zachowanie w tej sytuacji.
Ale mnie naprawdę intryguje, jak rozwiązany jest problem uprawiania seksu w sutuacji, gdy oboje dorośli ludzie mieszkają u rodziców.


Mój Piotrek wprowadził się do mnie - mieszkam z rodzicami. I tak mieszkamy już... 3 lata :-)
Próbowaliśmy coś wynająć, ale nawet łącząc nasze wypłaty - zostawałaby nam luźne 100zł (odliczyliśmy absolutnie wszystko - wynajem, rachunki, życie, paliwo). Może dałoby radę, gdybyśmy chcieli wynająć gdzieś sam pokój, ale to nie możliwe ze względu na moje koty - nikomu nie zaufam, bałabym się, że je ktoś wypuści albo czymś nakarmi. Nie wiem, jakby było bez kotów :-)
Na początku było ciężko, żarłam się z rodzicami, ale i ja i rodzice poszliśmy na kompromis i teraz naprawdę nie mogę narzekać. Jest naprawdę fajnie.
A z seksem nie ma problemu  😉 (może dlatego, że nie nachodzi nas w dzień  :hihi🙂
JARA,  jasne, że fajniej, jak sa ciepłe relacje. ja moich teściów ubóstwiam, mimo, że mnie czasem wkurzają. ale właśnie sęk w tym, że nie każda teściowa jest luźna. moja matka była szalenie zasadnicza. i jeśli ja bym się rozwaliła u moich teściów to nie byłoby to nic złego, ale jeśli M. zrobiłby tak u moje mamy to byłoby bardzo nieprzyjemnie 😉
i do nas należy jako do gości, dostosowanie się. jeśli nie ma zgody na poufałość, to zachowywać się tak jak przystało, jeśli jest-pozwalać sobie na więcej. tu widać przyzwolenia nie ma, dlatego takie zachowanie jest kompletnie nie na miejscu.
Ale mnie naprawdę intryguje, jak rozwiązany jest problem uprawiania seksu w sutuacji, gdy oboje dorośli ludzie mieszkają u rodziców.

A jak jest rozwiazany "problem" uprawiania seksu kiedy ma sie dzieci za sciana w pokoju? Albo nawet w lozeczku w tej samej sypialni? 😉 To troche tworzenie sztucznego problemu...
Jasne, ze u rodzicow to nie to samo co u siebie (ba, moze byc wrecz bardziej ekscytujaco 😉 ), ale nie przesadzajmy 🙂 Kochamy sie z mezem, kiedy odwiedzamy rodzicow na pare dni i jakos nie widze w tym problemu.
incognito, no różni są ludzie. Ja ze swoim L jestem już parę lat, od sierpnia jesteśmy małżeństwem. Zdarzało się że nocowałam u niego w domu, czasem rano się wymykałam bo było mi glupio przed jego mamą, później witałam się z nią normalnie rano i nigdy, absolutnie nigdy nie miała z tym problemu. Jest miłą, ciepłą, kochaną kobietą. Bardzo mnie lubi, mimo, że na pół roku jej syna zostawiłam, co nim mocno wstrząsnęło, a mimo to to ona mu powtarzała żeby dał spokój i dał mi czas, może jeszcze do niego wrocę.

A mimo to absolutnie zawsze siedzę u niej prosto, nie myślę nawet o tym żeby w jakikolwiek sposób się rozlożyć. Z nią i resztą rodziny L rozmawiam maksymalnie kulturalnie, nie pozwalam sobie za dużo, serio - zawsze pełniutka kulturka. Bo mimo, że on jest moim mężem, to jednak Ci ludzie moją rodziną w mojej głowie nie są. Są jego rodziną, a ponieważ jest moim mężem to okazuje im szacunek, spotykam się z nimi, pożartuje, jestem miła i mam "sztamę" ze wszystkimi. Ale w ich domach zachowuję się jak w domach obcych, bo tymi obcymi faktycznie są.
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
27 listopada 2013 13:39
JARA,  jasne, że fajniej, jak sa ciepłe relacje. ja moich teściów ubóstwiam, mimo, że mnie czasem wkurzają. ale właśnie sęk w tym, że nie każda teściowa jest luźna. moja matka była szalenie zasadnicza. i jeśli ja bym się rozwaliła u moich teściów to nie byłoby to nic złego, ale jeśli M. zrobiłby tak u moje mamy to byłoby bardzo nieprzyjemnie 😉
i do nas należy jako do gości, dostosowanie się. jeśli nie ma zgody na poufałość, to zachowywać się tak jak przystało, jeśli jest-pozwalać sobie na więcej. tu widać przyzwolenia nie ma, dlatego takie zachowanie jest kompletnie nie na miejscu.

Dla mnie jest to jak najbardziej zrozumiałe, ale według mnie problem między Incognito, a matką jej chłopaka to nie problem "nietaktowanego zachowania", ale to co napisała Bera: nie lubi jej i szuka każdego powodu aby się przyczepić do niej, o byle bzdurę.
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
27 listopada 2013 13:40
Jeśli ma się własny pokój najlepiej sobie zamontować zamek ku prywatności(żeby ktoś z rozpędu, bez pukania nie wszedł) ewentualnie... pójść w teren jeśli pogoda sprzyja 😉 Niemniej sama nie wyobrażam sobie mieszkania z rodzicami i podziwiam osoby, które dają radę. Mi się tak szczęśliwie ułożyło, że pierwszy miał swoje mieszkanie, drugi też choć teraz mieszkamy "u mnie".
A z dzieckiem w sypialni jakoś trzeba sobie radzić 😎 Choć czasem fajnie nie jest... chyba nigdy nie zapomnę, jak któregoś poranka spojrzałam w bok... i zobaczyłam dziecko patrzące się na nas spomiędzy szczebelków 😵 No libido spadło do zera na następnych parę dni. I w trymiga znaleźliśmy motywację do przebicia się do sypialni.

Incognito
mi się u teściowej zdarzyło położyć na jej wyraźne "życzenie" kiedy byłam zmęczona albo śpiąca, ale sama raczej nigdy się nie pokładałam- bo mi zwyczajnie głupio 😉 Są różni ludzie i różne zasady, jeśli teściowa sobie tego nie życzy to trzeba się niestety dostosować, bo to jednak jej dom.
safie   Powyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym.Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani każdym innym następującym po tym termin
27 listopada 2013 13:48
Haha tata by mi chyba drzwi wymontował, jakbym w nich zamek zamontowała  😂 ale moi rodzice nie wchodzą bez pukania, zwłaszcza jak wiedzą, że ktoś u mnie jest chłopak/przyjaciółka/spec od komputera. Jak przychodzą do nich znajomi to też tylko się witam i ewentualnie kawę podam czy ciasto. Ja szanuje ich przestrzeń, oni moją.


Skąd w ogóle taki dziwny podział, że mieszkanie/dom jest rodziców, a dzieci to tylko goście?
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
27 listopada 2013 13:51
Nigdy nie uslyszałam od rodziców, że mam się wynosić z domu na swoje. Owszem, pomogli mojemu bratu, pomogli mi przy przeprowadzce, ale cały czas powtarzają: jakby cokolwiek się działo każde z nas ma swoje miejsce u nich w domu.
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
27 listopada 2013 13:56
Safie bo zazwyczaj chyba jest tak, że to jednak rodzice są właścicielami i to oni płacą za mieszkanie, więc niejako dom jest "ich". I to chyba zależy też od ludzi- ja w domu rodzinnym zawsze czułam się jak u siebie, ale gdy mama zamieszkała z obecnym mężem to już czułam się jak w gościach. Z kolei Konrad nie ma "rodzinnego domu"- został sprzedany, potem jego rodzice kupili inny, a on zamieszkał osobno- i u nich w domu zawsze jest gościem. Z resztą oni sami mu mówią, że to nie jego dom i ma się nie czuć pewnie 🤔wirek: Nie rozumiem czegoś takiego, bo ja jednak zawsze jak jechałam do mamy to słyszałam, że mam się czuć jak u siebie.
safie   Powyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym.Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani każdym innym następującym po tym termin
27 listopada 2013 14:01
CzarownicaSa , w sensie prawnym owszem, ale psychicznie to mój dom rodzinny i teraz rodzice budują dom i od samego początku było mówione, że mieszkanie jest dla mnie. Meldunek tez mam. Czytając niektóre wypowiedzi mam wrażenie, że dziwne jest to, że rodzice dziecku nie wystawiają walizek za drzwi jak to przyniesie dyplom mgr  😉

edit: od razu zaznaczę, że nie mam zamiaru zakładać rodziny będąc na utrzymaniu rodziców i nie wyobrażam sobie uprawiania seksu z nimi za ścianą
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
27 listopada 2013 14:03
Safie to zależy jacy rodzice 😉 Dla niektórych dom rodzinny to dom rodzinny, dla całej rodziny, a dla niektórych to jest ICH dom, a dzieci mają się na swoje wynieść jak najszybciej.
Scottie   Cicha obserwatorka
27 listopada 2013 14:04
Ale mnie naprawdę intryguje, jak rozwiązany jest problem uprawiania seksu w sutuacji, gdy oboje dorośli ludzie mieszkają u rodziców.


Pewnie tak samo, jak mieszkając w wynajmowanym pokoju z lokatorami za ścianą.
Ja jestem z moim chłopakiem 12 lat , mieszkamy na swoim i w domu jego rodziców czuję się jak u siebie. Oni są mega szczęśliwi jak przyjeżdżamy i posiedzimy trochę dłużej , bo zazwyczaj nie mamy czasu za bardzo. Traktują mnie jak córke , jak i chłopaka siostry Krzyśka . On zje kolacjo-obiad i potrafi się  zdrzemnąć godzinkę (jest wykończony po pracy) i nikt nawet nie pomyśli ,że to coś złego. Po prostu traktujemy się jak rodzina , chociaż formalnie nią nie jesteśmy, bo ani my ani "szwagrowie" pomimo długiego stażu nie jesteśmy po ślubie.
Jak jeżdże z moim chłopakiem do mojej babci , to  jak widać po nim,że jest zmęczony to babcia od razu go kładzie po obiedzie, przykrywa i każe mi być cicho , bo on drzemie. I cieszy się ,że śpi u niej , bo to oznacza ,że  dobrze się u niej  czuje . A on traktuje ją jak własną babcie i nie krępuje się zasnąć u niej.
Ja jestem osobą strasznie otwartą i nie wyobrażam sobie sztywnych stosunków z "teściami" . I moi "teściowie " nie są aniołami. W wielu sprawach się nie zgadzaliśmy /nie zgadzamy , jakbyśmy razem mieszkali to byśmy się pozabijali  😁

U incognito to zwykła niechęć matki chłopaka i moim zdaniem co by dziewczyna nie zrobiła to będzie źle.
[quote author=Averis link=topic=148.msg1936258#msg1936258 date=1385555669]
Ale mnie naprawdę intryguje, jak rozwiązany jest problem uprawiania seksu w sutuacji, gdy oboje dorośli ludzie mieszkają u rodziców.


Averis , moim zdaniem trochę dramatyzujesz z tymi rodzicami. Uważam, że  to nie jest wielki problem i większość ludzi jakoś sobie z tym radzi  . Chyba, że jesteś osobą, która nie może się powstrzymać od krzyczenia w niebo głosy w trakcie sexu to rzeczywiście może stanowić problem 😉
Mi się włos na głowie jeży jak czytam niektóre z was. To po cholere mieć dzieci??
Dziecko to też rodzina i dom jest również jego. Ja się nie czuje jak gość w swoim domu. To jest również mój dom. Nosz kurcze tu się "urodziłam" i tu wychowywałam.
Nie wyobrażam sobie też mieć dziecko i powiedzieć do niego, że to nie jego dom i ma iść na swoje. Zasady zasadami - trzeba ich przestrzegać, ale chyba popadacie w skrajności.


Myślę, że dorosłość nie mierzy się mieszkaniem z rodzicami.
[quote author=Averis link=topic=148.msg1936258#msg1936258 date=1385555669]
Ale mnie naprawdę intryguje, jak rozwiązany jest problem uprawiania seksu w sutuacji, gdy oboje dorośli ludzie mieszkają u rodziców.


Pewnie tak samo, jak mieszkając w wynajmowanym pokoju z lokatorami za ścianą.
[/quote]

A co mają powiedzieć biedni ludzie w akademikach 😉
Gillian   four letter word
27 listopada 2013 16:00
no właśnie 😉
W szafie! Albo trzeba słono płacić wysyłając współlokatorów do kina... 😉 (edit, tfu, historia z kinem autentyczna - nie, nie znam z autopsji 🙂 O szafie też jakąś historię słyszałam, ale w nią nie wierzę 😁 )

safie   Powyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym.Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani każdym innym następującym po tym termin
27 listopada 2013 16:14
Albo trzeba było wynająć jedynkę 😉
Gillian   four letter word
27 listopada 2013 16:32
ja wysyłam na piwo do sąsiadów, zresztą współlokator kulturalny i sam wie, że ma wyjść jak ja przychodzę do mojego P., my zresztą też się usuwamy w razie odwiedzin do niego. I działa 😉
Monny,  w końcu każda matka chce utrzymywać swoje dziecko do 40 stki 😅 skoro tak wygodnie z mamusią, mamusia podba, zapłaci. A dzieć nie ma żadnej motywacji do odcięcia pępowiny, bo mu tak wygodnie. i może Ty byś swojego dziecka jako niepracującego 40 latka nie wywaliła, ja bym dużo wcześniej spakowała i wystawiła walizki za ganek. z miłości. bo mnie kiedyś zabraknie i jeśli nie nauczy się żyć bez wentyla bezpieczeństwa to nie nauczy się żyć samodzielnie wcale.

przecież nikt nie mówi, że młody człowiek ma głodem przymierać. ale co innego nie mieć motywacji i nie próbować żyć samodzielnie, a co innego próbować, starać  się i dopiero jak nie wyjdzie szukać pomocy rodziców.
Isabelle, amen! moja mama też by nas pewnie chętnie przyjęła pod swój dach gdyby trzeba było i czuję się u niej mega swobodnie. U taty mniej bo to własnie nie dom rodzinny a "jego gawra". Do teściowej jeździmy rzadko, źle się nei czuje ale nie ma opcji żebym poczuła się "jak u siebie".

Natomiast uważam że dorosłe dziecko powinno pójść na swoje trochę ze względu na siebie (żeby wlasnie, zobaczyć jak jest bez rodziców, bo ich kiedyś zabraknie i warto wcześniej się nauczyć że trzeba iść do gazowni, kupić papier toaletowy i utrzymać porządek w całym domu a nie tylko swoim pokoju), ale też ze względu na rodziców - moja mama na początku marudziła że nie chcemy z nią mieszkać, aż... pomieszkaliśmy z nią przez te niecałe 2 miesiące. I nagle się okazało że oglądamy filmy do późna, że wracamy późno i hałasujemy, że nie jemy śniadań (o zgrozo) lubimy czasem wypić wino (a mama jest mega abstynentką) i ogólnie spoooro rzeczy robimy po swojemu. Wprost nigdy nam nei powiedziała że się cieszy że się wyprowadzamy, ale teraz robi co chce, kiedy chce z kim chce i nikt się jej nie miesza.
u nas też teściowa uparła się, że pomoże nam z dzieckiem. i faktycznie pomogła, bo kilka dni po porodzie wylądowałam znów w szpitalu. po wyjściu z niego na drugi dzień jej podziękowaliśmy. bo te kilka dni zanim mnie położyli było... koszmarem. Kocham ją, wiem, że robi wszystko dla naszego dobra, wiem, że traktuje mnie jak córkę i stara się zastąpić mi matkę.

Ale mimo całej tej miłości to mieszkać z nią bym nie chciała.
Nie bądźcie takie czarno-białe... Ludzie są różni, sytuacje są różne i czasem naprawdę łatwiej jest mieszkać z rodzicami którejś strony - bo taniej, bo jest komu dziecko zostawić, bo - fakt! - wygodniej, bo można coś tej kasy odłożyć etc.
Ale oczywiście pod warunkiem, że DA SIĘ mieszkać i dogadać z czyimiś rodzicami. Nic na siłę. Naprawdę sporo rodzin tego typu obserwuję -> rodzice mają dom, dzieci dostają piętro/parter/jakąś część, nawet z osobnym wejściem etc.
Co innego kiedy się wisi na tych rodzicach nawet razem ze swoją rodziną - a co innego jak dokłada się do wszystkiego, ma się jakiś tam swój metraż w tym domu, osobną lodówkę i tak dalej.

Gillian, Biedni ci sąsiedzi - regularnie rozpijani 😁 😉
no ale taki układ jest fajny. Koleżanka w ten sposób miała sporo różnych, ciekawych miejsc obczajonych "na mieście", bo też najczęściej wychodziła kiedy do współlokatorki chłopak przychodził 🙂
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się