Sprawy sercowe...

Siostra mojego faceta w tym roku skończyła trzydzieści lat. W ubiegłym roku pracowała po raz pierwszy - odbyła staż nauczycielski w ramach zastępstwa na jeden rok szkolny. Później nie pracowała pół roku i teraz siedzi na recepcji w jakimś hostelu. Z domu wyprowadziła się pół roku temu do swojego faceta.
A to chyba najbardziej zaradna osoba jaką znam, w rodzinnym domu (i teraz) ogarniała zawsze wszystkie rachunki, dokumenty, remonty, gotowała, prała itd 😉
Ja dłużej niż ona jestem 'samodzielna', a tonę w papierach, terminowości uczę się i nauczyć się nie mogę. I co tu porównywać?
nerechta, dzięki 😉

Isabelle po prostu jest doświadczona przez los i patrzy teraz na wszystko przez pryzmat swojego nieszczęścia. A tak nie można zakładać. Każdy przypadek jest inny, ale uparcie nadal twierdzisz, że wszystkie tutaj zgromadzone będziemy wychowywać 40 letnich maminsunków a Ty jedyna na świecie masz łeb na karku i po spartańsku wywalisz walizki za drzwi, żeby dziecko uczyło się życia od osiemnastki. Tylko żeby na starość to dziecko Ci nie "podziękowało".
Każdy żyje jak uważa, ale dla mnie życie za 800 zł miesięcznie i życie w skrajnym stresie czy będę miała jutro co do garnka włożyć to nie jest przejaw dorosłości i odwagi tylko skrajnej głupoty.
I nie będę się tu wdawać w szczegóły i wyjątki takie jak wredna teściowa, śmierć bliskiej osoby czy wyrzucenie z domu przez rodziców co też się zdarza - kiedy TRZEBA sobie radzić w życiu. Piszę ogólnie i bez generalizowania.

Są przypadki i przypadki i nie da się tego wrzucić do jednego wora.
Ilekroć słyszę/czytam o niesamodzielnym facecie, który nie posprząta, nie ugotuje, nie wypierze, bo nie umie, to się zastanawiam, jaki odsetek tych marudzących kobiet w przyszłości rzeczywiście nauczy swojego syna trudnej sztuki prasowania koszul.  🤣 Patrzę z perspektywy moich rówieśników - w tym roku zaczęliśmy studia - jak myślicie, ilu z nich potrafi sobie samodzielnie poradzić z domowymi obowiązkami? Wśród czterech kolegów mieszkających razem jeden gotuje dla wszystkich, bo pozostali nie potrafią nawet usmażyć kotleta. Pranie wożą do domu, chociaż mają nową pralkę w mieszkaniu - bo od tego jest mama, żeby wyprała... Potem będą mieli od tego żonę, która ugotuje i wypierze - pewnie razem z rzeczami syna, który wrócił na weekend do rodzinnego gniazdka.  😁
Altiria, i tu jest to o czym mówie !
Mieszkanie bez rodziców nie jest wyznacznikiem dorosłości. Bo dorosłości uczy się człowiek w domu. Mama uczy prać i gotować, a tata uczy wywiercić dziurę czy skręcić stół.
Można mieć maminsynka 40 letniego, który z nami nie mieszka. Przywiezie pranie i prasowanie do mamy na weekend tak jak u Ciebie koledzy. Albo mama przyjedzie posprzątać do niego. I co tu pomoże wywalenie z domu? Nic.
.
Vanilka Powienien być osobny wątek: co lubię na re-volcie. Codziennie wpisywałabym tam, że lubię czytać Twoje posty!
Jakoś ze 2 miesiące temu położyłam już moje młodsze dziecię spać. Po chwili słyszę, ze chlipie i szlocha co się niezbyt często zdarza więc zaglądam sprawdzić co się dzieje. No płacze, więc pytam co się stało. "Mamusiu, bo ja nie chcę być duża, nie chcę być dorosła!" Lekko zbita z tropu drążę temat i dowiaduję się "Bo ja wtedy będę się musiała wyprowadzić od Was, z naszego domku, a ja chcę zawsze z Wami mieszkać!" Powinnam się bać, że zostanie z nami na zawsze? Zapewniłam tego małego człowieka, że może mieszkać tu jak długo zechce, bo to przecież także jej domek. Chcę, aby była samodzielna, potafiła sobie radzić bo nie zawsze będę w stanie ją ochronić, pomóc, ale serce mi pęka jak pomyślę, że pewnie jednak kiedyś się wyprowadzi... Też nie chcę aby była dorosła 😁
Prawda jest taka, ze to my, kobiety i matki, takich synkow produkujemy. Wiec zamiast narzekac, trzeba wziac sprawy w swoje rece i produkowac tych najlepszych kandydatow na mezow 😉

mac  😍
subaru2009   Specjalizacja: Od lady do szuflady.
28 listopada 2013 06:28
Thymos może ja jestem nienormalna, ale jeżeli ktoś się nie bzyka przed 40stką, ze względów np. religijnych, bo jest osobą samotną, nie wyszła za mąż, bo nie znalazł(a) partnera i uważa, że współżycie dopiero po ślubie, to nie, nie jest to dla mnie ani dziwne, ani śmieszne. Wręcz szanuję taką osobę za wytrwałość w swoich poglądach. Owszem, przykro patrzeć na taką osobę, bo na pewno jej ciężko. Pożądanie ciągnie pewnie nie raz, no i w życiu we dwoje lepiej. A skutki uboczne np, "zdziadzienie" takiej osoby, no to już jest inna kwestia.
A jeśli ktoś nie chce współżyć, bo nie lub ma ku temu inny powód - no to sory, ale to jest tylko i wyłącznie sprawa tej osoby. Jeśli tak jest jej dobrze, to czemu nie ?
I znam takie osoby. I to już w bardziej zaawansowanym wieku. Z tym, że w tym wypadku są to kwestie religijne.
Nie wiem, może jestem dziwna .  🤔wirek:
subaru, ja Cię zrozumiałam zupełnie inaczej...  :kwiatek:
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
28 listopada 2013 07:42
Wysmarowałam w autobusie posta, pisałam go 40 minut i mi go wcięło 😁


Mój facet od 14 r.ż. zarabia na siebie. Od 15 lat rodzice nie kupili mu nic. Na ciuchy, buty, potrzeby musial zarobić sobie sam. I to nie żadna patologia, matka nie wysyłała dziecka do pracy, po prostu nie była w stanie mu zapewnić oryginalnych ubrań, butów itp. Jak nie chciał chodzić w tym co mogła zapewnić mu mama to zostało mu zarabiać na to samemu. Nadal mieszkal z rodzicami, kilka lat później nadal mieszkał, mama prała, mama ugotowała, ale dostawała co miesiąc kilka stówek na rachunki i utrzymanie.
Dwa miesiące temu wyprowadził się od mamy i liczy na to, że ugotuję i wypiorę. I ugotuję, ale nie wypiorę, bo pralki nie mamy 😁 Skandal nie? Zamienił mamę na mnie, nie? 😉 Leniwy mamisynek (pozdrawiam moją kochaną Kujkę :* 😉  - bez żadnych złośliwości) 29 lat i mieszka z mamą.
Ale tyra (i mieszkając z mamą pracował jeszcze dłużej, bo nie rzadko wracał do domu o 23) od 7 do 20 aby mi niczego nie zabrakło, abym mogła kupić co sobie bym tylko chciała, żeby nie było ciułania i odmawiania sobie jedzenia, przyjemności. I nawet jakby pracował do 15 to by nam starczyło. I nazywa mnie "prymusem urzędowym", bo uwielbiam swoją pracę, szefowa jest ze mnie bardzo zadowolona, uważa mnie chyba za pracowitą osobę. Ale przy mnie to on jest mistrzem pracowitości. I umie gotować. Gotuje najlepiej na świecie, jak wróci szybciej z pracy niż ja to ja mam podany obiad do stołu, pod sam nos. I umie sprzątać, robi to lepiej niż ja. I umie prasować, wszystkie ciuchy prasuje sobie sam. I czego się nie dotknie robi to zajebiście 😉 No może poza zarządzaniem tymi zarobionymi pieniędzmi 😁 😉

Ale nie ma swojego mieszkania ani domu, nie ma też samochodu, grubej kasy na koncie. I co miałam go za to skreślić? I powiedzieć "sorry, ale nie wynajmujesz mieszkania, mieszkasz z rodzicami, spadaj" 😁 i mimo, że z mamą mieszkał to jest milion razy bardziej zaradny od tych co od 18stki mieszkają sami i ciułają na kawę 😉

Nie popadajmy w skrajności i skończmy ten of top.


Wczoraj Hubert miał swoją rocznicę, ważne dla niego wydarzenie.
Chcialam mu z tej okazji zrobić niespodziankę i zaprosić jego dobrych kolegów do nas. Niestety jesteśmy w trakcie remontu i nie mamy skończonego mieszkania ani porządnie umeblowanego, więc jakby to miało być oficjalne i on o tym mial wiedziedzieć to pewnie by się nie zgodzi. Więc postanowiłam zrobić to za jego plecami.
Zamówiłam tort i zadzwoniłam do jego dwóch kolegów z którymi biega, że jest misja. Mają poinformować resztę ekipy (do których ja nie miałam numerów), że są zaproszeni na kawę i ciacho, ale Hubert ma o tym nic nie wiedzieć.
W związku z tym, ze rocznica wypadała w środę, czyli w dzień kiedy biegają na Ślężę, więc chłopaki zadzwonili do Huberta i umówili się na bieganie.
Przez dwa tygodnie mieszka z nami Huberta kolega, który oczywiście też był w to zamieszany i na okres "misji" zapisał mnie w swoim telefonie jako kolegę z byłej pracy, żeby Hubert nie widział jak
do niego dzwonie w jakiejś sprawie.
Wczoraj odebrałam tort i jechałam z nim do domu. Kolega co z nami mieszka wymyślił jakiś pretekst żeby wyjść z domu, przyjechał po mnie na pks, zabrał tort. Wróciliśmy do domu osobno, posprzątałam szybko.
Hubert za 20 minut miał już wychodzić na bieganie, a ja wyszłam z domu z psem. Ekipa już czekała pod blokiem, zgarnęłam ich i razem ze mną weszli do domu.
Hubert już siedział przed kompem w geterkach do biegania ... i szczęka mu opadła jak zobaczył w swoim przedpokoju 7 chłopa. Kompletnie się nie spodziewał, że ktoś będzie pamiętał i tak go własny koledzy w konia zrobią.
Szczęka mu opadła. Jeszcze za chwilę zadzwoniło dwóch kolegów, którzy nie mogli przyjść żeby złożyć życzenia. Dostał wielki kosz słodyczy i energetyków, sok jabłkowy zrobiony specjalnie dla niego przez kolegę sadownika, tort itp.
Świetna niespodzianka! 🙂 🙂 Ale musiał być szczęśliwy! Super pomysł! 😍 😅

Jasne, że są wyjątki, ale mimo wszystko uważam, że jak facet ma 27-30 lat i nadal mieszka z rodzicami, to coś jest na rzeczy. Pomijam wszystkie wyjątki jak ciężki studia, choroby rodziców, brak wystarczających środków do godnego życia samemu etc. Każdą sytuację należy rozpatrywać indywidualnie, ale brak samodzielności jest dla mnie pierwszym sygnałem alarmowym. I żeby nie było, sama jestem z takim facetem. Z wygody mieszkający długo z rodzicami, mama robiąca za niego WSZYSTKO, mieszkał w samosprzątającym się domu, z samonapełniającą się lodówką etc. Oczywiście dawał mamie co miesiąc 1500-2000zł, ale mimo wszystko SAM nic nie robił. I autentycznie miałam duży, bardzo duży zgryz co z tym zrobić. Mój facet otwarcie mi powiedział, że nie pamięta kiedy ostatni raz odkurzał, chyba w podstawówce, że nigdy w życiu nie wstawił prania (no może raz czy dwa), nie prasował, nie mył okien, no słowem nie robił nic poza zmywaniem i wyrzucaniem śmieci. I gotowaniem, bo to lubi i mu wychodzi. Byłam w szoku. Ja, mieszkająca od liceum sama, miałam już wizję naszego domu, w którym jestem przywiązana do ścierki 😵 Od dłuższego czasu pomieszkujemy razem (ciężko to nazwać mieszkaniem, bo on wiecznie gdzieś wylatuje) i jestem mega zaskoczona. Na plus. Śmieci wyrzuca jak widzi, ze trzeba, robi zakupy wracając z pracy. Ostatnio mógł wyjść wcześniej z pracy i wiedząc, że mam bolesne zapalenie stawu i ciężki weekend przed sobą (szkoła)- posprzątał w mieszkaniu (wie, że piątek wieczór to jest u nas dzień, w którym staram się z grubsza ogarnąć mieszkanie, żeby nie marnować weekendu na latanie ze szmatą). W miarę podzieliliśmy obowiązki domowe i jest ok.

A mój najlepszy przyjaciel- mieszka z mamą po części z braku środków do samodzielnego życia, po części opiekuje się mamą- i co? I on jest mega pracowitym facetem, dużo pracuje jak ma gdzie, sprząta, robi zakupy i..nie gotuje, bo nie umie i nie lubi 😉

Mój syn wie, że nic się w domu samo nie robi i ma swoje małe obowiązki. I uważam, że podobnie powinno się wychowywać synów i córki. Znam niestety takie dziewczyny, których stan mieszkań woła o pomstę do nieba. Koszmar.
kujka   new better life mode: on
28 listopada 2013 08:37
JARA, dobrze wiesz ze Hubert nie podpada pod moja definicje LM  😀iabeł:
a czego to byla rocznica?

zen niestety w wielu domach synów i corki wychowuje sie nadal inaczej.
Ja tam jestem zdania, żeby żyć i dać żyć innym. Z LM nikt się nie każe wiązać. Ale wygłaszanie takich sądów bez znajomości całej sytuacji jest trochę niefair. Jak komuś wygodnie, to i niech całe życie mieszka u mamusi pod kloszem. Jak patrzę po moich znajomych, którzy mieszkają już "na swoim", to:
1) albo mieszkają w mieszkaniu, które zakupili im rodzice
2) albo płacą wielkie pieniądze za wynajem i... w zasadzie ledwo opłacają sobie życie. Na wiele więcej nie starczy. Nie odkładają NIC.

Nie znam przypadku, żeby ktoś w moim wieku sam dorobił się mieszkania, czy wziął na nie kredyt (samodzielnie)  😉 



Nie dziwne. Pytałam o kredyt hipoteczny w moim banku, podałam im moją wypłatę. Dali mi ratę 100zł wyższą niż moja miesięczna wypłata. Czad  😜 😜
ash   Sukces jest koloru blond....
28 listopada 2013 11:18

Nie znam przypadku, żeby ktoś w moim wieku sam dorobił się mieszkania, czy wziął na nie kredyt (samodzielnie)  😉 




o matko, serio?
Ja znam wiele takich osób, sami z mężem jesteśmy takimi osobami, co wzięli kredyt na mieszkanie i sami go sobie spłacamy.
ash , a ile miałaś lat jak wzięłaś kredyt?
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
28 listopada 2013 11:29
Jak dobrze sama Ash zaznaczyłaś ... "z mężem".


Mój facet poprosił mnie żebym kupiła na raty na przez Allegro żyrafę i odkurzacz, zakupy na 1000zł, po minucie dostałam negatywną odpowiedź 😁
ash   Sukces jest koloru blond....
28 listopada 2013 11:33
JARA, no fakt. Hipoteczny wzięliśmy w wieku 27 lat. Co nie zmienia faktu, że znam wiele takich osób. I dlatego napisałam to na post Meise.
Kredyt na samochód wzięłam jak miałam lat 23.

edit: jak to się ma do wątku sercowego? może wydzielić warto?
ja nawet aparat na zęby muszę wziąć na raty.. 😀 Na szczęście udzielili mi kredytu.
Chciałabym mieszkać już sama, z chłopakiem, no, ale.. nie da się 😉 Nie ma na to kasy. Niestety 😉

Ash-ale Meise chyba mówiła o jednostce bardziej niż o małżeństwie.  🤔
Ja tam jestem zdania, żeby żyć i dać żyć innym. Z LM nikt się nie każe wiązać. Ale wygłaszanie takich sądów bez znajomości całej sytuacji jest trochę niefair. Jak komuś wygodnie, to i niech całe życie mieszka u mamusi pod kloszem. Jak patrzę po moich znajomych, którzy mieszkają już "na swoim", to:
1) albo mieszkają w mieszkaniu, które zakupili im rodzice
2) albo płacą wielkie pieniądze za wynajem i... w zasadzie ledwo opłacają sobie życie. Na wiele więcej nie starczy. Nie odkładają NIC.

Nie znam przypadku, żeby ktoś w moim wieku sam dorobił się mieszkania, czy wziął na nie kredyt (samodzielnie)  😉 






dokładnie jestem drugim przypadkiem. teoretycznie jedząc tylko 'ryż z keczupem', sprzedając konia, samochód, i rzucając palenie byłoby mnie stać na kredyt za jakieś... 10 lat. plus jakieś 25 spłacania. nie dzięki. wolę mieć konia, samochód, ciuchy z lumpeksu i fajki. niestety wiąże się to z brakiem oszczędności na później. ale z drugiej strony mając kredyt to zęby w ścianę na 35 lat. więc i tak na nic nie odłożę. tylko jako 60latka będę miała taniej mieszkanie, bo za czynsz i rachunki. wole poczekać na wygraną w totka albo jakiś nieoczekiwany spadek. wyjdzie na to samo.

znam pare osób przed 30stką z własnymi mieszkaniami. i wszyscy albo je dostali od rodziców, albo dostali część pieniędzy i mają i tak kredyt na przynajmniej 10 lat.

Ale dyskusja 🏇

Ale może faktycznie warto by wydzielić do osobnego? Każdy opisuje swoje perypetie finansowe i swoje priorytety - fajnie, ale to nie koniecznie tutaj😉

Escada - czuje się wywołana😉 Są osoby które sa w stanie wziąć kredyt na mieszkanie przed 30 stką (osobiście kogoś takiego znam😉) i nie potrzebują do tego pomocy rodziców i wcale nie zarabiają kokosów. To tylko kwestia priorytetów. jeden ma konia, inny ma kasę do wkładu, a jeszcze inny imprezuje na maksa - co kto woli.
subaru2009   Specjalizacja: Od lady do szuflady.
28 listopada 2013 13:17
subaru, ja Cię zrozumiałam zupełnie inaczej...  :kwiatek:


Nie ma problemu 😀
Dosia - no z tego co mi mówiłaś to wkład rodziców jednak był, plus ta osoba jednak z nimi mieszkała zbierając kase 😉 chyba ze coś źle zrozumiałam. nie miałam na celu wywoływania kogokolwiek. odpowiadałam na post o tym ze takie mnóstwo ludzi modziutkich samych kupuje sobie mieszkania bez pomocy rodziny. BEZ jakiejkolwiek pomocy- co dla mnie oznacza też to, że jak ktoś pracuje to mieszka i utrzymuje się sam. bo jednak mozliwosc mieszkania w domu rodzinnym kiedy osoba jest pełnoletnia i zarabia  normalnie, studiując przykładowo zaocznie - uważam za pomoc ze strony rodziny. i nie mam nic przeciwko, oczywiście 😉 nie chodze i nie marudze, że nie stać mnie na mieszkanie bo życie jest do dupy, wiem, że mnie nie stać na nie bo mam inne priorytety - co też już wcześniej napisałam 😉
Ależ oczywiście ja się nie gniewam😉 Wkład rodziców był jednak sporo mniejszy niż wkład całkiem własny, choć i tak duży🙂

Ja też czas kiedy ma się możliwość mieszkając z rodzicami odkładać pieniądze to też pomoc ze strony rodziców. Tylko dziewczyny już wcześniej starały się też rozróżniać mieszkanie z rodzicami od mieszkania z rodzicami. I nie bierz tego do siebie:P
Chciałam napisać jedynie, że to jak żyjemy jest naszą decyzją - od nas przecież zależy jak korzystamy z pomocy rodziców, którą każdy z nas przecież, choć w rozmaitych formach otrzymał.
Tak w temacie (offtopowym :P )
http://www.tvn24.pl/wiadomosci-z-kraju,3/coraz-wiecej-mlodych-polakow-mieszka-z-rodzicami,298489.html

Edit: Trochę starego newsa wygrzebałam, ale myślę, że aktualny.
Tak... ja też mieszkałam z rodzicami mając 18 lat....

Dyskusja rozpoczęła się od 30-latka i 36-latka  mieszkającego z rodzicami a posypały się odpowiedzi ludzi poniżej 25 jakby wywołanych do tablicy i ich tłumaczenie dlaczego wolą mieszkać z mamą itp. Mam wrażenie, że obie strony się rozjechały w zupełnie innych kierunkach.
Ja po skończeniu LO postanowiłam (i życie trochę też zdecydowało za mnie), że to czas na zdobywanie doświadczenia zawodowego i dokształcenie. I tak sobie kilka lat walczyłam o lepsze stołki, fajniejsze posady by w wieku 26 lat wziąć samodzielnie kredyt hipoteczny, bez 1zł od rodziców i bez poręczycieli. W tym czasie mieszkałam z facetem i jednocześnie spłacałam kredyt i utrzymywałam mieszkanie (i konie)
Jestem z tej decyzji zadowolona, bo:
- mam coś czego rodzice nie mogli mi dać
- mam to o czym marzyłam
- mam coś swojego, gdzie sama podejmuję decyzje (no nie sama, bo z partnerem) i rodzice pełnią jedynie funkcje doradcze, ale decyzje są moje/nasze.

Cały dzień dziś myślałam co by było, gdybym odłożyła to o kilka lat?
- w wieku 24 lat bym szukała pracy, jak moi rówieśnicy, którzy dopiero po mgr rozglądali się za posadą
- straciłabym co najmniej 5 lat doświadczenia zawodowego
- zakładając, że z szukaniem pracy i drogą zawodową poszło by mi równie łatwo i gładko podobny status osiągnęłabym w wieku 31 lat i dopiero dziś mogłabym brać kredyt.

Podsumowując, biorąc pod uwagę rynek pracy, płacy i coraz większe wymagania banków pewnie bym tego kredytu nie dostała, nie byłabym szczęśliwa. Ja bym siedziała w mieście, koń na pensjonacie a czas na dziecko byłby gdzieś bliżej 40-stki.
Po tych waszych opisach czuję się jak leniwy maminsynek. 🤣 Wyjechałam na studia w tym roku, w październiku. Wcześniej ani razu w życiu nie nastawiłam pralki, nie gotowałam (mikrofalówka górą), mieszkania nie sprzątałam, od biedy swój pokój jak któreś z rodziców mi uwagę zwróciło, zakupów nie robiłam. A jednak się zdecydowałam wyjechać mimo, że mogłam mieć pięknie i wygodnie w domu aż do końca studiów. A mój facet mieszka z mamą a jest bardziej ogarnięty ode mnie. Różne są przypadki. 😉
jej, ja się wyprowadziłam w wieku 20 lat...
Wcześniej już zarabiałam na siebie bo heroicznie postanowiłam ratować rzeźny odpad hodowlany (a że rodzice do grona milionerów nie należą - kupiłam go sama, tata wziął kredyt - ale spłacałam ja)
Dalej jeśli się zdarzyło mieć faceta, to wynajmowaliśmy. Było biednie, ale byłam szczęśliwa.
Kiedy związek mi się kończył, zawsze do domu wracałam, poza tym mam taką sytuację, że jeśli moja mama zauważy że chodzę w "nie takich ciuchach", to kupi mi nowy. (Wie, że ja prędzej na konia wydam niż nowe skarpetki). - oczywiście potem jej muszę kasę oddać 😁
Swoją drogą uwielbiam jej tekst: "kiedy masz wypłatę, chcę ci kupić nowe rzeczy", jest to o tyle fajne, że nawet jeśli siana nie mam to mam u neij taki, przedłużony termin płatności np jak w bieżącym miesiącu 😎
Obecnie kredytu nie mam, choć bym może i mogła - wolę wynajmować i mieć konia.

Osobiście jestem zdania, że jeśli się ma dar oszczędzania (ja ewidentnie nie mam), to lepiej mieszkać z rodzicami i się dokładać do domu (oczywiście, jeśli oni sami to zaproponują i nie mają nic przeciwko) i zaoszczędzić na swoje, niż jeść makaron z keczupem u siebie w kawalerce.


Dzisiaj moj narzeczony wraca i w koncu spedzimy razem weekend 😍 Wiecie co, im dluzej z nim jestem, tym bardziej mnie zaskakuje. Wiem, ze nie jest mu latwo, ze zycie z obcym sobie dzieckiem nie jest na pewno w pierwszych momentach fajne, a jednak odnalezli sie oboje w tej sytuacji. Mlody dopytuje o niego, narzeczony pierwsza wiadomoscia po wyladowaniu pyta czy odebrac Tycjana ze szkoly i co chcemy na kolacje, to zrobi lub zrobia razem zakupy 😅 Widze jak sie zmienil, dojrzal, przewartosciowal swoje myslenie i w koncu zaczynamy przypominac prawdziwa rodzine 🙂
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się