fundacje ratujace konie...

A ja nie rozumiem dlaczego fundacja ma nie utrzymywać fundatora? Przecież to praca jak każda inna. Można zatrudnić pracowników ale czy oni będą robili wszystko z wystarczającą pasją? Przecież można w statusie napisać, że tyle i tyle kasy miesięcznie idzie do prowadzącego fundacje na jego koszty utrzymania.

Mój idealny świat wygląda tak: zakładam fundację i od razu wpisuję, że (o ile potrzeby bytowe zwierzaków są zaspokojone) należy mi się średnia krajowa. Pracuję na pełen etat, pewnie poświęcam swój prywatny czas również ale nie muszę się martwić, że nie mam co do garnka włożyć. Jednocześnie staję na rzęsach, żeby ratować jak najwięcej zwierzaków i żeby one (i ja przy okazji) miały co jeść. Zwierzaki doprowadzam do jak najlepszej formy i zależności od ich możliwości zapewniam im zajęcie. Od tylko wcinania trawki po starty w zawodach (o czym pisałam wcześniej). Jednocześnie moja fundacja prowadzi działalność gospodarczą przeznaczoną na cele statutowe (np. pensjonat, czy różnego rodzaju warsztaty, wycieczki dla szkół i przedszkoli itd). Wraz ze swoim rozwojem stać mnie na więcej pomocy i mniej muszę żebrać od ludzi. Jeśli ktoś zechce mnie wspomóc to chwała mu za to.

Odbiegając od fundacji ratujących konie. Znam osoby pracujące w fundacjach prowadzonych w celu pomocy osobom niepełnosprawnym, i innych pomagającym ludziom, a także jedną "kocią" fundacj . Nikt w nich  nie ukrywa, że praca w fundacji to świetna sprawa, bo nigdzie zarobki nie byłyby tak wysokie, a ilość pracy tak mała, i się tego nie wstydzą...  Ciężko odróżnić czy to jeszcze dobroczynność czy już dobry biznes. 
omnia   żeby zobaczyć świat, trzeba przejść przez próg
05 kwietnia 2013 13:12
kamykokrowka - ponieważ jesli chce sie na czyms zarabiac to fajno by było płacic podatki :P. poza tym jesli fundacja prowadzi działalnośc gospodarczą to ta działanośc jest traktowana jak kazda. problem polega na tym, ze sporo fundacji prowadzi owa działalnośc z lekka "na czarno". oczywiście, gdy fundacja prowadzi działanośc i zarabia na owej, prezes fundacji niech sobie zarabia do wypęku - prowadzi normalny biznes. ale teraz wczuj się w rolę darczyńcy: dajesz kasę na biednego starego konika np. jak się poczujesz, gdy okaże sie, że np. 50 zł z twojej stówy idzie na pensję prezesa, 30 na ksiegową, 10 na materiały biurowe, a 10 na konika??? a u nas większosc fundacji tylko zbiera -udając, ze sa non profit, choc nie są.
Kasix1997   My little Princess
29 kwietnia 2013 17:15
Witam.
Pierwszy raz udzielę się w tym wątku. Otóż mam pytanie jak wygląda sytuacja w fundacji centaurus? Czy to co piszą na jej temat jest wiarygodne? Może ktoś widział warunki bytowania tych koni na własne oczy?

Z góry dziękuje za odpowiedź.
Mam pytanie dotyczące Fundacji Przystań Ocalenie. Dziwi mnie trochę brak możliwości odwiedzenia konia. Pisałam do ośrodka z grzecznym zapytaniem o jednego z koni, a dostałam odpowiedź że ten koń stoi w "innej zaprzyjaźnionej przytulisku stajni i nie ma możliwości jego odwiedzenia".  Co mam przez to rozumieć? Nie mogę tam pojechać, nie wiem czy koń w ogóle tam stoi. Spotkaliście się kiedyś z czymś takim? Kiedy w dniu licytacji rozmawiałam z właścicielem przytuliska, nie widział on problemu w odwiedzinach, a teraz gdy się okazało że konina stoi gdzieś indziej, to już się problem pojawił. Co o tym myślicie?
Mmmm...o konia z Indeksa pewnie chodzi? Może się "boją" najazdów rozhisteryzowanych dziewczynek? To co odchodziło przed tą licytacją jak i po...te teksty w internecie... Nie zdziwiłabym się, gdyby się nie zgadzali jedynie dlatego, żeby dać sprawie ucichnąć.
Co oczywiście nie zmienia faktu, że taka odmowa może budzić podejrzenia. I że nie każdy jest rozhisteryzowaną dziewczynką 😉
ja taką sytuację rozumiem bo

- jeśli kon jest w zaprzyjaźnionej stajni prywatnej, w adopcji- nie na utrzymaniu fundacji, to właściciel stajni może sobie nie życzyc najazdu obcych osób do swojej stajni. Jedynie osoby z fundacji ( z racji wydania konia do adopcji) mają prawo co jakiś czas odwiedzić konia i sprwadzic warunki i stan zdrowia.

I tyle🙂

a jeżeli na utrzymanie konia prowadzona jest zbiórka publiczna - to uważam ze każdy, kto wpłaca powinien mieć możliwość obejrzenia sobie konia.. ale tez bez przesady... jeśli wpłaci złotówke i będzie chciał bywac u konia codziennie to hmmm

co innego jak płaci dużą czesc utrzymania...

desire   Druhu nieoceniony...
07 maja 2013 10:34
fisherprice,  akurat w tej stajni gdzie jest Dosia są b. agresywne konie względem ludzi i fundacja nie chce ryzykować, że komuś z obcych się coś stanie.. -> nie dziwie się. fundacja wstawiła konia do tej stajni tylko i wyłącznie dlatego, że w stajni w której są odwiedziny nie ma już miejsca.
może więcej pytań i informacji, a mniej domniemywań?  🙄 
ja sie jakoś wszystkiego dowiedziałam i ba! nawet zdjęcia dostałam, w odwiedziny niedługo jade.
Złota słusznie prawi! 😉
kamykokrowka - ponieważ jesli chce sie na czyms zarabiac to fajno by było płacic podatki :P. poza tym jesli fundacja prowadzi działalnośc gospodarczą to ta działanośc jest traktowana jak kazda. problem polega na tym, ze sporo fundacji prowadzi owa działalnośc z lekka "na czarno". oczywiście, gdy fundacja prowadzi działanośc i zarabia na owej, prezes fundacji niech sobie zarabia do wypęku - prowadzi normalny biznes. ale teraz wczuj się w rolę darczyńcy: dajesz kasę na biednego starego konika np. jak się poczujesz, gdy okaże sie, że np. 50 zł z twojej stówy idzie na pensję prezesa, 30 na ksiegową, 10 na materiały biurowe, a 10 na konika??? a u nas większosc fundacji tylko zbiera -udając, ze sa non profit, choc nie są.



Przepraszam, że dopiero teraz odpisuję-umknęło mi. Ja cały czas piszę o legalnej działalności. Darczyńca musi wiedzieć na co idzie jego kasa, dlatego fundacja powinna mieć napisane jaki procent idzie na prezesa. Utrzymanie księgowej, materiały biurowe czy inny sprzęt to też "utrzymanie konika" choć niewiele osób zdaje sobie z tego sprawę. Ja twierdzę, że fundacje powinny być "profit"-wtedy wszyscy mają większą motywację do pracy. Byle wszystko było zgodnie z prawem.
Co do rozhisteryzowanych dziewczynek się zgodzę. Jeśli koń byłby w adopcji (o czym mnie właściciel przytuliska uświadomił, że w jego fundacji na pewno nie ma adopcji) to również nie mam zastrzeżeń bo sama bym nie chciała niezapowiedzianych nalotów osób z przeszłości konia.
desire pytałam u samego źródła a nie osób trzecich. Myślałam że tu dostanę informacje no ale najwidoczniej się myliłam.
nekti   Pająk stajenny..
07 maja 2013 21:36
Otóż mam pytanie jak wygląda sytuacja w fundacji centaurus? Czy to co piszą na jej temat jest wiarygodne? Może ktoś widział warunki bytowania tych koni na własne oczy?


Mogę się wypowiedzieć tylko o ośrodku pod Kargową który jakiś czas temu odwiedziłam.

Stajnia - ciemna, boksy małe - przynajmniej te które oglądałam, zamykane na belkę i jakieś linki chyba, murowane. W niektórych konie stoją po 2.
Widać, że trwa tam chyba jakiś remont. Drzwi do stajni, betoniarka i jakiś nawiew stały przed wejściem. Budynek jest chyba adaptowany z jakiejś stodoły. Dach w części budynku nowy. 
Część koni "mieszka" grupowo pod wiatą na padoku. Wiata wygląda na nową, ściany nie są pełne ale osłania od wiatru i słońca przynajmniej w lecie.

Obok stajni stoją też boksy dla psów - te wyglądają na nowe.

Padok nie powala wielkością, zwłaszcza że koni jest naprawdę sporo. Część powierzchni dodatkowo zajmuje wiata oraz bele słomy i siana (po kilkanaście sztuk).
Ogrodzony pastuchem, pylisty, gdzieniegdzie walają się sznurki do wiązania bel. Trawy i pastwisk brak, konie chodzą sobie od beli siana do beli ze słomą.
Jest cicho i spokojnie dopóki któryś się nie zaplącze w te sznurki.

Miejscowość jest położona nad jeziorem przy lesie i od czasu do czasu ktoś przyjeżdża z rodziną "pooglądać koniki" na padoku.

Co do samych koni.. są różne. Od kucyków po konie zimnokrwiste. Większość wygląda ok, ale na padoku rzuciło mi się w oczy kilka koni z jakimiś zmianami skórnymi - łysymi placami skóry, wyleniałym ogonem itp. trochę mnie zdziwiło, że chodzą wszystkie razem ze zdrowymi. Jeden zimnokrwisty miał coś co wyglądało jak otwarta rana na nodze. Kilka koni było wyraźnie chudych, ale nie można wykluczyć że były to konie świeżo po odebraniu z jakiejś interwencji.

Na terenie nie było nikogo pełnoletniego, ale było kilka wolontariuszek - wiek na oko 14-16 lat.
Konie chodzą na spacery do lasu, ale na ile i jak często nie mam pojęcia. Przy tak dużym stadzie jest raczej nierealne żeby każdy szedł na spacer codziennie  🙄

W czasie mojej wizyty było sucho i słonecznie, nie wiem jak ten padok wygląda po deszczu.

Podsumowując ten przydługi już wywód - szału nie ma i nie tego spodziewałam się po fundacji której wszędzie jest pełno i którą stać na ogłoszenia w dziennikach i portalach o ogólnopolskim zasięgu. Szczególnie rzucała się w oczy ciasnota stajni i panujące w niej ciemności, mały (jak na tą ilość koni padok), te nieszczęsne sznurki od słomy i brak pastwisk.
Wielkiej tragedii nie zaobserwowałam, ale w takim pensjonacie nigdy nie postawiłabym swojego konia.

Jeśli chcesz jakieś fotki - odezwij się na PW.

PS. Jeśli zastanawiasz się nad adopcją, radzę zaczekać, dozbierać kasę i kupić własnego  😉
desire   Druhu nieoceniony...
07 maja 2013 21:53
Co do rozhisteryzowanych dziewczynek się zgodzę. Jeśli koń byłby w adopcji (o czym mnie właściciel przytuliska uświadomił, że w jego fundacji na pewno nie ma adopcji) to również nie mam zastrzeżeń bo sama bym nie chciała niezapowiedzianych nalotów osób z przeszłości konia.
desire pytałam u samego źródła a nie osób trzecich. Myślałam że tu dostanę informacje no ale najwidoczniej się myliłam.


sory memory, ja cały czas jestem w kontakcie z źródłem więc odpowiedź konkretną i sprawdzoną dostałaś, nie wiem czego nie rozumiesz w moim poście..  😵
fisherprice, byłam kilka razy w Przystani Ocalenie, bo moje koleżanki były tam wolontariuszkami i wykupiły konia który kiedys chodził u nas w rekreacji. Z tego co wiem adres stajni jest nieujawniony m.in. dlatego żeby nie dowiedzieli sie o nim handlarze z Bodzentyna i innych a którzy jak pewnie wiesz miłością do fundacji nie pałają.
Mogę Cię zapewnić że zwierzętom tam obecnym nie dzieje się krzywda.
Ale przyszłam do tego tematu bo własnie przeczytałam że fundacja ma podobne problemy jak Met
http://katowice.gazeta.pl/katowice/1,35063,14108236,Konie_z_Przystani_Ocalenie_potrzebuja_pomocy.html#LokKatTxt
Przystań Ocalenie drogie zainteresowane tajemnica odwiedzin jest banalnie prosta. Miałam okazje pracować w stajni w której stacjonowały konie z tej oto"fundacji". Pracując tam kilka miesięcy nie miałam okazji uświadczyć kowala przy koniach fundacyjnych,osoby z fundacji widziałam całe aż 2 razy 1.kiedy przyjechali znienacka na raptem 5min, 2 kiedy przywieźli kolejnego konia. Jeśli chodzi o suplementy całe aż raz worek czegoś jak dobrze pamiętam wzmacniającego i otrębów. Część koni które są fundacyjne nawet nie widnieją na stronie,dużo by opowiadać. Zresztą wcale mnie nie zdziwi jeśli po tej wiadomości usłyszę grożenie mi sądem o pomówienia itd. Jestem jednak w posiadaniu dokumentacji zdjęciowej stanu koni,ich kopyt oraz wyglądu choćby"pastwisk" na których miały się wypasać.Osobiście mogę się spotkać w sądzie bardzo chętnie pokażę prawdę odnośnie tego co się działo. Jeśli ktoś chce więcej konkretów zapraszam na pw.
a jaka to stajnia gdzie to bylo pamietasz
Santia puściłam Ci pw
Mam pytanie  😡
Zastanawiam się nad adopcją konia i właśnie przeglądam neta w poszukiwaniach informacji.Przeglądałam strone Tary i widziałam,ze mają tam fajne koniki,ale wszystkie do adopcji wirtualnej 🤔
Czy oni tam nie dają w adopcję realną koni? 🤔
desire   Druhu nieoceniony...
14 maja 2014 12:12
kamikami26, nie, nie dają.
A szkoda,bo mają kilka fajnych koni 🙄
No nic szukam dalej 🤣
ushia   It's a kind o'magic
14 maja 2014 13:58
a czemu chcesz konia z fundacji, ktorego moga w kazdej chwili odebrac, bardzo prawdopodobne ze chorego i/lub po przejsciach, zamiast kupic sobie milego zdrowego konika i sie nim cieszyc na wlasny rachunek?
ewentualnie chorego i po przejsciach jak koniecznie chcesz, ale swojego
Właśnie wyczytałam, że Krakowskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami wykupiło 2 konie wożące turystów nad morskie oko za 7700PLN... Bo miały trafić na rzeź.
a czemu chcesz konia z fundacji, ktorego moga w kazdej chwili odebrac, bardzo prawdopodobne ze chorego i/lub po przejsciach, zamiast kupic sobie milego zdrowego konika i sie nim cieszyc na wlasny rachunek?
ewentualnie chorego i po przejsciach jak koniecznie chcesz, ale swojego


Sorki,ze dopiero teraz odpisuje,ale umknął mi wątek :kwiatek:
Dlaczego myśle o koniu z fundacji?Bo nie sztuką jest kupić konia zdrowego,fajnie zajeżdżonego,miłego i wogóle takiego cukierka...Od zawsze wolałam konie z "problemami",niepewne,do których wiele osób bało się podejść...Wiem,że może mam coś nie halo w głowie 🤔wirek:
Kiedyś koleżanka poprosiła mnie o pomoc ze swoją klaczą.Wtedy miała 7 lat i nic w życiu nie robiła.Gdy ją przywiozła do mnie to kobyła od razu przywitała mnie zębami i pokazała kopytka od spodu...
NIe dawał do siebie podejść,karmienie niosło ryzyko straty reki,itd...
Jak ją koleżanka zabierała po 3 miesiącach to jakby innego konia odbierała.
Dziś ta ruda klaczka chodzi podwórkowe zawody pod dziećmi.
kamikami26, obiecuję ci, że jak raz będziesz posiadała takiego trudnego konia, to się z tego wyleczysz 😉 Wszystko ładnie pięknie, póki nie będziesz musiała za to płacic niemałe sumy... własnymi pieniędzmi 😉
Na_biegunach   "It's never the horse - it's always you!" R. Gore
28 maja 2014 14:44
kamikami26, to nie lepiej pojechać na koński targ i samemu zdecydować którego konia ratować? Czy starą szkółkową szkapę, której właściciel zafundował bilet w jedną stronę do Włoch czy anglika po torach, który nie biegał dość szybko, czy wreszcie nie wiadomo co bez papierów zbyt trudne/delikatne psychicznie. Jak przypadkiem trafisz zdrowego, normalnego konia sprzedaż dalej aż trafisz na swojego wariata 😉 Koń z fundacji to jednak nie Twoja własność, nawet jeśli to najfajniejsza fundacja, zawsze mogą zmienić się władze i np. za 3 lata stwierdzą, że należy konia odebrać bo owijki nie pasują do czapraka  😉 Swój to swój.
desire   Druhu nieoceniony...
28 maja 2014 20:36
Na_biegunach, ale za swojego trzeba zapłacić, a fundacja daje 'za darmo'.
Na_biegunach, ale za swojego trzeba zapłacić, a fundacja daje 'za darmo'.


Akurat kwestia zakupu konia to nie jest problem.
Poprostu chciałam zapewnić dobry byt i warunki jakiemuś niechcianemu koniu.

[quote author=Na_biegunach link=topic=69751.msg2105272#msg2105272 date=1401284657]
kamikami26, to nie lepiej pojechać na koński targ i samemu zdecydować którego konia ratować? Czy starą szkółkową szkapę, której właściciel zafundował bilet w jedną stronę do Włoch czy anglika po torach, który nie biegał dość szybko, czy wreszcie nie wiadomo co bez papierów zbyt trudne/delikatne psychicznie. Jak przypadkiem trafisz zdrowego, normalnego konia sprzedaż dalej aż trafisz na swojego wariata 😉 Koń z fundacji to jednak nie Twoja własność, nawet jeśli to najfajniejsza fundacja, zawsze mogą zmienić się władze i np. za 3 lata stwierdzą, że należy konia odebrać bo owijki nie pasują do czapraka  😉 Swój to swój.
[/quote]

Po przeczytaniu Twojego postu chyba się jeszcze setny raz zastanowię nad adopcją.
desire   Druhu nieoceniony...
28 maja 2014 23:29
kamikami26, uwierz, fundacje mimo wszystko bardzo chcą te konie. 😉 😀 tak bardzo, że nawet jeśli oddadzą  to szybko chcą żeby wróciły.  🤔wirek: 😎 moja znajoma ma konia z fundacji.. co ona z nimi przeszła żeby nie daj B. nie zabrali - 7 światów.  😵
A możesz to rozwinąć?
Co np. zrobiła?
Zawsze się mogą przydać takie informacje 🙂
A.   master of sarcasm :]
15 czerwca 2014 22:34
Kto z Was zna coś takiego jak Fundacja "Stacyjka Maltusia"??  👀
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się