Sprawy sercowe...

Sankaritarina, nie trzeba mówić dokładnie o co chodzi. Wystarczy powiedzieć:
"Słuchaj, ciągłe pytanie o dzieci sprawia im przykrość".
u Brevy stabilnie😉 spięć chwilowo nie ma więc jest dobrze, ale zabiegani jesteśmy obydwoje - ja aktualnie żałuję, że doba ma 24 godz i codziennie chodzę spać między 3 a 5 a wstaję o 8 razem z mężem... także co i jak dam znać, jak przestanę funkcjonować w trybie zombie😉
Nas tez zaczynaja pytac o dzieci, zwlaszcza strona rodziny Marcina, ze kiedy, ze jestesmy coraz starsi, dlaczego nie chcemy, o co chodzi. Ja to krotko ucinam mowiac, ze nie ma sprawy, ja moge zajsc w ciaze nawet dzisiaj, ale prosze o notarialne oswiadczenie, ze Marcin bedzie mnie do konca zycia utrzymywal, bo w moim wieku z dwojka juz dzieci, bez aktualnego stalego zatrudnienia, to o pracy stalej beda sobie mogla pomarzyc. I temat milknie natychmiast.
Oj, tajnaa sugerujesz, ze wszystkie kobiety kieruja sie hormonami? Zapewniam Cie, ze nie. Istnieje wiele kobiet, ktore wiedza czego chca od zycia.
Ja samej siebie nie okresilabym jako antydzieciowej. Fakt, ze nie przepadam za dziecmi, ale staram sie z tym nie obnosic. Dzieci mnie nie brzydza, karmiace matki tez nie. Bardziej denerwuja mnie bezmyslne sposoby wychowywania, ale to juz temat na inny watek. Generalnie dzieci sa mi obojetne. Jak sa (w domysle dzieci znajomych, rodziny), to sie pobawie, zagadne. Jak nie ma, to tez dobrze (a nawet lepiej). Po prostu nie czuje by na tym etapie zyciowym, na ktorym sie znajduje obecnie, posiadanie dziecka bylo dobrym pomyslem. Mam jeszcze wiele rzeczy do zrobienia, zbyt malo czasu, a nie chce by dziecko mnie ograniczalo (tak, tak, wiem, ze teraz odezwa sie glosy, ze przy dobrej organizacji, dziecko nie ogranicza. Jednak znajac siebie, moje poczucie obowiazku, wiem, ze ciezko byloby mi zajac sie soba i swoimi sprawami kosztem spedzania czasu z dzieciakiem).
Nie czuje, ze posiadanie dziecka w jakikolwiek sposob byloby mi potrzebne do szczescia, dawaloby mi poczucie spelnienia sie jako kobieta czy bylo dopelnieniem mojego zwiazku. Po prostu nie czuje, ze jest to rola dla mnie. A lokowac uczucia mam w kim. I rowniez uwazam, ze uczucia te sa MAGICZNE. 😍 I w zupelnosci mi wystarczaja by kochac i czuc sie kochana.
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
12 grudnia 2013 09:30
JARA jestem pod wrazeniem Twojej cierpliwosci i wytrwalosci. 🙂 Ja bym tak nie umiala. U mnie jest woz albo przewoz. Nic pomiedzy.


U mnie również jest wóz albo przewóż, niestety w tym przypadku po pojawieniu się tego faceta w okolicy prawo grawitacji przestawało działać 😉 Twarda byłam tylko na odległość i przez smsy 😂 Niestety mózg zamieniał się w kisiel, rozumowi mowę nagle odbierało, a serce miało dożynki 😉
ash   Sukces jest koloru blond....
12 grudnia 2013 09:34
JARA, i jak się okazało później - dobrze się stało.  💃
W takim razie to po prostu musi być TO! 😍
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
12 grudnia 2013 10:31
Tfu, tfu.. oby to już był ten raz na zawsze 😉
Lov   all my life is changin' every day.
12 grudnia 2013 11:49
[quote author=ashtray link=topic=148.msg1949338#msg1949338 date=1386769549]
JARA jestem pod wrazeniem Twojej cierpliwosci i wytrwalosci. 🙂 Ja bym tak nie umiala. U mnie jest woz albo przewoz. Nic pomiedzy.


U mnie również jest wóz albo przewóż, niestety w tym przypadku po pojawieniu się tego faceta w okolicy prawo grawitacji przestawało działać 😉 Twarda byłam tylko na odległość i przez smsy 😂 Niestety mózg zamieniał się w kisiel, rozumowi mowę nagle odbierało, a serce miało dożynki 😉
[/quote]

U mnie jest to samo. Przez telefon to jestem taka harda i zaczepna, a jak P. się pojawiał, to rozmiękczony herbatnik jest bardziej twardy niż ja.
A wczoraj zapytał, czy nie chciałabym spędzić Sylwestra w Bieszczadach. Gdyby nie moja miłość do gór, zwłaszcza zimą, to pewnie odmówiłabym z miejsca, a tak... cholera. 😵
Razem, osobno artykuł z Wysokich Obcasów
Trochę o samotności w związku.
Oj, tajnaa sugerujesz, ze wszystkie kobiety kieruja sie hormonami? Zapewniam Cie, ze nie. Istnieje wiele kobiet, ktore wiedza czego chca od zycia.
Ja samej siebie nie okresilabym jako antydzieciowej. Fakt, ze nie przepadam za dziecmi, ale staram sie z tym nie obnosic. Dzieci mnie nie brzydza, karmiace matki tez nie. Bardziej denerwuja mnie bezmyslne sposoby wychowywania, ale to juz temat na inny watek. Generalnie dzieci sa mi obojetne. Jak sa (w domysle dzieci znajomych, rodziny), to sie pobawie, zagadne. Jak nie ma, to tez dobrze (a nawet lepiej). Po prostu nie czuje by na tym etapie zyciowym, na ktorym sie znajduje obecnie, posiadanie dziecka bylo dobrym pomyslem. Mam jeszcze wiele rzeczy do zrobienia, zbyt malo czasu, a nie chce by dziecko mnie ograniczalo (tak, tak, wiem, ze teraz odezwa sie glosy, ze przy dobrej organizacji, dziecko nie ogranicza. Jednak znajac siebie, moje poczucie obowiazku, wiem, ze ciezko byloby mi zajac sie soba i swoimi sprawami kosztem spedzania czasu z dzieciakiem).
Nie czuje, ze posiadanie dziecka w jakikolwiek sposob byloby mi potrzebne do szczescia, dawaloby mi poczucie spelnienia sie jako kobieta czy bylo dopelnieniem mojego zwiazku. Po prostu nie czuje, ze jest to rola dla mnie. A lokowac uczucia mam w kim. I rowniez uwazam, ze uczucia te sa MAGICZNE. 😍 I w zupelnosci mi wystarczaja by kochac i czuc sie kochana.


Ashtray, ale Tajnej (Tajnie?) chodziło o to, że w pewnym momencie po prostu odzywają się hormony i kobieta nagle chce dziecka, pomimo, że wcześniej się zarzekała, że absolutnie nie. Bo właśnie tak działają hormony. I nie ma tu nic do rzeczy czy kobieta wie czego chce od życia czy nie. Są oczywiście kobiety, które nigdy tego nie poczują, ale nie dlatego, że akurat wiedzą  czego chcą od życia, a dlatego, że instynktu macierzyńskiego nie poczuły.
Mnie tylko dziwi jedno. Tajnaa pisała, że niechcenie posiadania potomka to niedojrzałość. Zastanawiam się niby dlaczego. Co w tym złego, że ktoś lubi swoje życie takim jakie jest? I nie potrzebuje dziecka do pełni szczęścia, bo bez niego czuje się spełniony? I co w tym złego, że ktoś lubi swoje wygodne, spokojne życie? To jest niedojrzałość? Każdy ma inne priorytety, marzenia i cele.
Chyba bardziej chodzi o nie dojrzenie/nie bycie gotowym do roli rodzica, co sie poniekad wiaze.. Ale niekoniecznie odbieralabym to jako negatyw - ot, takie czasy mamy, ze bez wstydu mozna zyc swoim zyciem tak jak sie chce i osobiscie wole i ciesze sie ta wolnoscia wyboru ze nie trzeba powielac obrazu stereotypowej rodziny. Nie ma w tym niczego zlego.
Ba, faceci srednio dojrzewaja w wieku 43 lat.. a 8% nie dojrzewa wcale  🤣
w kontekście ostatniej dyskusji o bąkach:



spodobało mi się, może ktoś jeszcze się uśmiechnie 🤣
Tfu, tfu.. oby to już był ten raz na zawsze 😉

JARA, po przeczytaniu Waszej historii, z całego serca życzę, by tak się stało 🙂 A tak w ogóle to piękna historia 🙂
I nie ma tu nic do rzeczy czy kobieta wie czego chce od życia czy nie.

Alez oczywiscie, ze ma! Naprawde istnieja kobiety, kierujace sie w zyciu czyms wiecej niz hormony, a odgrywanie roli matki nie jest ich zyciowa rola i celem zyciowym. Sa to kobiety skupione na realizacji swoich planow, bardzo zdeterminowane na osiaganie ich i dziecko w ich przypadku byloby, sorry, ale kula u nogi.

Poza instynktem maciezynskim musi byc jeszcze dobry timing i sprzyjajace okolicznosci. Decyzja o dziecku, to decyzja na cale zycie. Nie jestesmy az tak prymitywnymi istotami by rzucac wszystko i robic sobie dzieciaka, bo hormony. 😉
ashtray, kobiety, którym do 40-ski nie przychodzi instynkt, są wyjątkami. Natomiast tych, które przed 30-stką nie wyobrażają sobie bycia mamą jest dużo, co nie znaczy, że za 5 lat nie będą miały parcia na potomka.

Natomiast czasem odpowiedzialność czasem tłumi instynkt. Ja może i chciałam wcześniej, ale świadomość warunków nie pozwoliła mi zaryzykować, że oboje będziemy żreć tynk.
Natomiast czasem odpowiedzialność czasem tłumi instynkt. Ja może i chciałam wcześniej, ale świadomość warunków nie pozwoliła mi zaryzykować, że oboje będziemy żreć tynk.


Wlasnie o to tez miedzy innymi mi chodzi! 🙂 O to, ze sa sprawy,emocje i potrzeby, ktore tlumia hormony.

edit: moze od poczatku powinnam posilkowac sie przykladem z brakiem kasy, moze wowczas bylby bardziej czytelny i zrozumialy dla czytajacych. Chodzilo mi o nadrzednosc pewnych celi i potrzeb nad hormonami.
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
13 grudnia 2013 08:54
ashtray, kobiety, którym do 40-ski nie przychodzi instynkt, są wyjątkami. Natomiast tych, które przed 30-stką nie wyobrażają sobie bycia mamą jest dużo, co nie znaczy, że za 5 lat nie będą miały parcia na potomka.


A jak to jest z mężczyznami? Jeśli facet w wieku 20-kilku lat zarzeka się, że nie chce mieć dzieci, to myślicie, że jemu też może pojawić się coś podobnego do instynktu macierzyńskiego (nagła chęć przedłużenia rodu czy coś)? Czy raczej oni aż tak się nie zmieniają?
Gillian   four letter word
13 grudnia 2013 08:56
smarcik, według moich obserwacji - zmienia im się, ale po spotkaniu tej właściwej 😉 zupełnie jak u bab.*

*uogólniając, zachowując margines błędu
AleksandraAlicja   Naturalny pingwin w kowbojkach ;-)
13 grudnia 2013 09:16
Albo zmienia się z wiekiem- ślub z małżonkiem braliśmy mając 25 lat, tuż przed ślubem mąż mi powiedział, że mam pamiętać, że on absolutnie nie chce mieć dzieci i żebym nie miała potem do niego pretensji. Dla mnie taka deklaracja była okej, bo ja jeszcze bardziej niż on nie chciałam dzieci. Po czym 5 lat później mój mąż dostał takiego parcia na dzieci, że aż uległam 😉
smarcik, 20 lat? to najlepszy czas na imprezy, pierwsze własne pieniądze, zwiedzanie świata i inne takie. Znałam gościa, który po 30-stece zarzekał się, że nigdy w życiu żadnych dzieci. Z tego powodu rozstał się z dziewczyną. Dwa miesiące później stwierdził, że jednak chce mieć dzieci, a rok później był zakochany w swoim dziecku.
Większość facetów myśli o dzieciach po 30-stce, a nawet bliżej 40-stki. Bardzo mało znam facetów w przedziale 20-25, którzy są gotowi.  Albo zaprzeczają, albo mówią "kiedyś" czyli w bliżej nieokreślonej przyszłości.
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
13 grudnia 2013 09:39
Nie mówię, że 20, ale np 28. Wiem, że to głównie kobietom tyka zegar biologiczny, ale mężczyźni też przecież nie powinni czekać do emerytury.
Mam takie odległe skojarzenie...

Trudno mi to do końca umiejscowić w czasie (pewnie będzie chodziło o przedszkole? początek szkoły?). Mała dziewczynka, która wzdraga się na samą myśl o jakimś głupim całowaniu (blee), trzymaniu się za łapki z jakimś chłopcem (brrr) i całym tym cyrku. Jakby jej ktoś powiedział, że jeszcze kilka lat i obudzą się hormony, które zmienią jej punkt widzenia, kazała by się palnąć w łeb. Chłopaczek pewnie tak samo.

A jednak hormony się budzą. Różnie się plota historię, człowiek ma bardziej skomplikowane historie i układy niż reszta zwierzów ziemskich. Instynkt nie objawia się z łopatologiczną prostotą, ale  gdzieś tam w kulisach stoi i pociąga za (część) sznurków.

Może tak samo spojrzeć na chęć posiadania potomstwa? Instynkt wszyscy odziedziczyliśmy po przodkach. Nie zawsze ujawni się tak samo, nie w tym samym momencie, może zostać przetworzony w co innego, mogą mu się przeciwstawić okoliczności.

Jeśli miałabym spojrzeć na siebie - to faluje.
Długo nie czułam potrzeby.
Potem był Mister Właściwy - i się zachciało.
Potem było rozstanie i chcenie zanikło.
Teraz jest różnie - jak rozum mówi "nie", to instynkt jakoś przekornie się buntuje. Nawet mi się ostatnio śniło, że rodziłam (niezła opcja tak w snach: bez bólu, bez konsekwencji, czysta emocja 😉).

PS Patrząc po koleżankach, opcja dziecka koło 25 ma swoje zalety. Teraz, 10 lat później, mamy są nadal młode, mogą się rozwijać zawodowo i towarzysko, a dzieci na tyle odchowane, że łatwiej wszystko pogodzić.
Gdzieś czytałam, ale zabijcie mnie, nie pamiętam, gdzie, że podobno w społeczeństwie jest tak, że w przypadku 95% ludzi płci obojga instynktowne dążenie do posiadania potomstwa prędzej czy później się obudzi. Pozostałe 5% jest tego instynktu trwale pozbawione. Ponoć można to odróżnić po tym, że osoby twierdzące, że nie, bo czas, bo pieniądze, bo nie ten partner, bo nie cierrrpią dzieci itp. zazwyczaj są tymi, które jeszcze zmienią zdanie, natomiast te twierdzące, że same nie wiedzą, dlaczego, nawet w sumie nie mają nic przeciwko czyimś dzieciom, ale po prostu czują, że własne nie, należą do tych 5%.
Ciekawa jestem, czy to prawda.
Ciekawe

Mam kolegę który w względnie młodym wieku poddał się wazektomii

Utrzymuje że nigdy, prze prze prze-absolutnie-nigdy nie będzie chciał mieć dziecka bo "nienawidzi dzieci" i to w sumie jedyne tłumaczenie.
Znalazł żonę która zaakceptowała jego wybór i tak sobie żyją.
Bałabym się zrobić coś takiego. Niezależnie od siły wewnętrznego przekonania, że nie chcę dzieci. Zawsze jest ten 1% prawdopodobieństwa, że jednak się mylę, i wtedy okazałoby się, że na własne życzenie zafundowałam sobie traumę nie do przejścia.

Tak samo zawsze wydawało mi się, że pod "nienawidzeniem dzieci" kryje się coś innego, co wcale nie musi być związane z dziećmi jako takimi. Nienawidzenie dzieci to chyba trochę biologicznie nienaturalne, takie jakby ktoś życzył nieistnienia własnemu gatunkowi trochę - można ich nie lubić, można unikać, mogą denerwować, ale nienawidzić... No nie. Nie dociera do mnie.
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
13 grudnia 2013 10:50
Dobra, a możecie się przenieść do tematu o macierzyństwie, a nie w wątku sercowym gadacie. Bo wszyscy się stąd wynieśli 🙁
Ten dzieciowy temat w sumie kontekście związków i małżeństwa bezdzieciowego z własnej woli, więc myślę że to nie off top  🙂
I tak zaraz ktoś przyjdzie sprawą i się temat zmieni 😉 Luzik
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
13 grudnia 2013 11:03
Myślę, że temat o presji macierzyństwa będzie najbardziej idealny do tego.
http://re-volta.pl/forum/index.php/topic,35211.0.html

😉
A mnie najbardziej ciekawi co te wszystkie super zarzekające się kobiety, że nie chcą mieć nigdy przenigdy dzieci i to ogromne utrapienie i kula u nogi i w ogóle nie ich działka zrobią jak kiedyś los im sprezentuje dziecko nieplanowanie 😉 Czy wtedy jeśli hormony zaczną działać i pojawi się instynkt macierzyński też będą uważały, że od natury można się wyzwolić i nie każda temu ulega 😉
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się