Trening konia - jaka umowa?

Jakie umowy podpisujecie na trening swojego konia, jeśli ktoś ma go Wam jeździć? A jeśli nawet nie podpisujecie, to jak sie umawiacie - kto jest odpowiedzialny za kontuzje konia jeśli kon nabawił sie jej na treningu z trenerem?
bjooork   sprawczyni fermentu na KZJ-cie
25 grudnia 2013 22:18
Niestety to akurat jest zawsze ryzyko przy trenowaniu konia (leżące po stronie właściciela) - więc raczej małe prawdopodobieństwo, że taki pkt jest ujmowany w umowach. Trener musiałby żądać od właściciela koni chyba TUV'ów regularnych.
Poza tym przy tego typu sporach, ciężko chyba udowodnić, że kontuzja została nabyta na treningu, a nie na padoku na przykład.
aleqsandra   Kreujemy swój świat tym w co wierzymy
25 grudnia 2013 22:35
kontuzje to bardzo śliski temat i niewiele z nich jest bezsprzecznie od źle poprowadzonego treningu...
Żaden ze znanych mi zawodników tych z górnej półki nie podpisze umowy, w której przejmie pełną odpowiedzialność za kontuzje konia. Coś takiego nie jest praktykowane.
Na kontuzje nie ma się nigdy 100% wpływu i nawet konie najlepszych jeźdźców czasem coś sobie popsują.
W wielu przypadkach kontuzja jest wypadkową rzeczy, które zdarzyły się bez niczyjej winy - koń poslizgnął się na padoku, do tego siodło nie pasuje idealnie, potem jeździec wsiada - 2 minuty kłusa i kulawizna... Byłoby trochę nie w porządku obwiniac za to jeźdźca i skłaniac go do brania odpowiedzialności. Można jedynie w zamian napisac umowę, że na przykład:
- można skakac tylko określoną ilośc w ciągu tygodnia
- koń ma nosic tylko i wyłącznie swój sprzęt,
- nie można jeździc dłużej, niż określona ilośc godzin
- że jedziec ma nosic kask, buty jeździeckie itp
- że koń ma byc dokładnie wyczyszczony przed jazdą
- że ma nosic takie a takie ochraniacze/bandaże
- że nie wolno jeździc po zamarzniętym podłożu
- że nie wolno nadużywac bata, itp.
itp, itd

Jednak obwinianie jeźdźca o kontuzję moim zdaniem jest mocno nie fair, zresztą, kontuzja zawsze jest ryzykiem, chocby jeździec nie wiem jak się starał, czasami koń nie tak stąpnie w galopie, nie złoży się jak należy w skoku, nie tak przekręci nogę w kłusie i kontuzja gotowa.
A co w sytuacji, gdy koń ulegnie kontuzji w trakcie trwania treningu? np poślizgnie się, wpadnie w przeszkodę itd. gdzie nie można jednoznacznie stwierdzić po czyjej stronie leży wina (ale można przypuszczać, że w jakimś stopniu wynika ona z winy jeźdźca/trenera? )
Oddając konia w trening miałam "zalecone" wykupienie ubezpieczenie (zdrowie, śmierć zwierzęcia) plus OC dla mnie gdyby mój koń np. poszedł w auta na terenie ośrodka lub na zawodach.
Milla w jakim stopniu poślizgniecie konia wynika z winy jeźdźca? Co kiedy koń wciągnie w szereg i rozwali 2 człon? Albo urwie fulę i nie dokryje oksera? Gdzie tu wina jeźdźca? Co jeśli koń źle wyląduje i naderwie ścięgno? Gdzie tu wina jeźdźca?
Trening to trening - ryzyko kontuzji jest zawsze. Istnieje ono nawet w boksie - koń kopnie w ścianę przy karmieniu i coś sobie popsuje... to też miałaby być wina jeźdźca? Najlepszy koń pod najlepszym jeźdźcem potrafi złapać drągi, wpaść w przeszkodę, przewrócić się...
Mówiąc szczerze, gdyby właściciel konia podrzucił mi taka umowę, to chyba bym jednak zrezygnowała z jeżdzenia. Już nie tylko przez to, że bałabym się najzwyczajniej wsiąśc na konia (bo przy wsiadaniu też potrafią się dziac dziwne rzeczy), ale i również dlatego, że miałabym wrażenie, że taki właściciel tylko czeka na jakiegoś haka, że będzie chciał mnie non stop obwiniac za wszystko, ma bardzo kiepską wiedzę na temat treningu, nie zna się zbyt dobrze na koniach i że szczerze mówiąc, ma nieco niepoukładane w głowie 😉 Sory, taki punkt widzenia zawodowego jeźdźca 😉
W gazecie ŚK z maja 2012 jest super opisane wszystko dotyczące umowy o trening konia. 🙂
Moonica masz możliwość podrzucić skan?  :kwiatek:
_Gaga, ale niektóre sytuacje mogą wyniknąć ze zwykłego zaniedbania ze strony jeźdźca i właśnie o to mi chodziło.
Jeśli podłoże na dany moment jest nieodpowiednie na trening, a jeździec to zlekceważy, to wtedy takie potknięcie i dalej kontuzja wynika częściowo z winy osoby jeżdżącej.
Milla, jak ktoś chce oddać konia w trening jeźdźcowi, który nie jest profejonalistą, tylko mu się zdarzają "zaniedbania", albo mu wisi jakość podłoża, po którym jeździ, to gratulacje dla właściciela konia.


Szczerze ... umowa-umową, ale jak przyjdzie co do czego i dojdzie do wypadku to i tak ZAWSZE bada się, czy zdarzenie było z winy (bez winy) osoby, która bierze konia w trening.
To są bardzo trudne sprawy (naprawdę trudne, bo tak samo wyglądające zdarzenie może być zarówno z winy jak i bez winy trenera), które często wymagają opinii biegłych (przy znacznych szkodach) i walki na argumenty przed sądem.

Nie to, że jestem przeciwna spisywaniu umów.
Ale wiem, że nawet najlepsza umowa nic nie zagwarantuje, jeżeli trafimy na osobę która nie ma nawyku dbania o cudze konie powierzone jej w trening.
Dlatego przede wszystkim na pirwszym miejscu zebranie opinii i rozeznanie się w środowisku o jakości pracy trenera.
Oraz świadomość, że jest to bardzo ryzykowne zajęcie.
quantanamera, każdy może mieć gorszy dzień, każdy jest tylko człowiekiem i popełnia błędy. I mówię o takich właśnie sytuacjach, gdy coś się stanie podczas samego treningu, na co wpływ mógł mieć również jeździec. I czy wtedy na takie okoliczności jest sens spisywania umowy.
Pytam z ciekawości, a nie w celu szukania dziury w całym.
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
26 grudnia 2013 13:33
I mówię o takich właśnie sytuacjach, gdy coś się stanie podczas samego treningu, na co wpływ mógł mieć również jeździec.

zawsze taka osoba może powiedzieć że to coś stało się w boksie / na wybiegu. Chyba że jest świadek co widział jakieś ewidentne zdarzenie na treningu.
Karla🙂, a w ogóle jest taka opcja jak ubezpieczenie konia od "podupadnięcia na zdrowiu"? Czyli np. kupuję konia, ubezpieczam go do kwoty xxx złotych i jak np. zakuleje to dostaję kasę z ubezpieczenia na leczenie?...
tak, masz pakiet rozszerzony w catlinie, koszty leczenia do 10,000 także w wyniku wypadku
w tej chwili mam ubezpieczone nawet embriony Polinki😀
Karla🙂, wow, super że jest coś takiego!
http://www.polishprestige.pl/wp-content/uploads/2013/06/Koszty-leczenia-i-LSO-Wariant-10000.pdf
to jest zdaje się to🙂
ja miałam pakiet operacje ratujące życie, to na 10,000  i coś tam jeszcze. Teraz znowu będę miała te wypadkowe, coś jakby Pola wpadła na pomysł odwiedzin w Ikea i zdewastowała kanapę plus przedłużenie ubezpieczenia  nowych embrionów.
Odpukać nie korzystałam, ale w trakcie rozmów o konieczności operacji Poli oka w Dubaju lub Niemczech padło hasło pokrycia części z ubezpieczenia.
Karla jaki jest koszt takiej polisy?
jak wejdziesz na stronkę w pliki do tego ubezpieczenia masz przykładowe składki-od kilkuset złotych
Moim zdaniem osądzanie, że ktoś celowo/ bezmyślnie uszkodził nam konia, jeśli nie mamy na to świadków jest krzywdzące. Nawet jeśli znam osoby nieodpowiedzialne to nie dopuszczam takich do swojego konia, jeśli komuś ufam, to nie szukam w nim winy gdy coś się przytrafi.
Kiedyś pojechałyśmy z koleżanką (forumowiczką) na moich koniach w teren. Dłuuugi stęp, pierwszy kłus i koń się potknął. Tak bardzo, że niemal nosem w ziemię stuknął, dziewczyna w locie z niego zeskoczyła. Koń kulawy. Kopyto czyste, koń doprowadzony w ręku do stajni. Po ponad roku diagnozowania wyszło urwane więzadło boczne w kopycie. Czy mam obwiniać koleżankę, że jej pech, bo na nim siedziała? Równie dobrze mogło się to stać pode mną, na padoku itp. Ot, nieszczęście.
Drugi przypadek bardziej drastyczny u znajomej, znam z jej opowieści. Młoda klacz miała rozczyszczane kopyta na stajennym korytarzu. Stajenny trzymał uwiąz, kowal dłubał w kopycie. Nagle koń podskoczył i upadł na bok uderzając głową i betonową posadzkę. Poszła krew i klaczka momentalnie padła. Gdyby właścicielka nie była kilka metrów dalej pewnie długo by się zastanawiała co takiego kowal lub stajenny zrobił biednej klaczy, że tak się stało. Nikt nic nie zrobił. Może mucha.. może po prostu chciała wyrwać nogę i straciła równowagę.

Obie sytuacje mogły prowokować domysły winy człowieka, a jej nie było. Nieszczęśliwy zbieg okoliczności i tyle.
Dlatego sporo wetów, kowali, jeźdźców też się ubezpiecza, bo różnie bywa.
Ja się zawsze o takie kwestie bałam... rozmawiałam kiedyś z koleżanką posiadającą własnego konia, która nie zastanowiła się nad konsekwencjami takiego zakupu (konia trzeba było dość regularnie ruszać, a ona miała w zwyczaju jeździć na długie wakacje kilka razy do roku), a że nie miałam chwilowo na czym jeździć, zaproponowała mi jeżdżenie tego konia podczas jej nieobecności. Tak się zastanawiam z perspektywy czasu, co by się stało, gdybym przyjęła ofertę, a koniowi zdarzyłaby się jakaś kontuzja... czy to z "niczyjej winy" - pies wybiegł, koń się spłoszył, skoczył do rowu i się okulawił, czy ewidentnie z mojej - nie zamknęłam bramy na pastwisko, koń wyszedł, najadł się czegoś trującego (trochę fantasy, ale dla przykładu). Kto by wtedy ponosił konsekwencje i na jakiej zasadzie? Żadna umowa nie byłaby spisywana - ot, zwykłe ustne porozumienie między stajennymi znajomymi.

Od razu zaznaczam, że nie przyjęłam oferty, bo kolidowała z moimi planami.

Jest gdzieś wątek, w którym można dowiedzieć się, czy prawo chroni osoby wstawiające konia w pensjonat? Jeśli zdarzy się coś takiego, jak mówiłam (niedomknięta brama, koń wpada pod samochód; zepsuta sianokiszonka, koń dostaje kolki itd.), czy można ubiegać się o jakieś odszkodowanie od stajni, czy trzeba sobie wykupić polisę jak Karla🙂?
trzeba sobie wykupic polisę  😉
Czterolistna, jeśli twojemu koniowi = własności stała się krzywda z winy ośrodka, możesz dochodzić odszkodowania od ośrodka. Czy mają polisę OC, czy zapłacą z własnej kieszeni - ich sprawa - problem winnego. Jeśli twój koń wyrządził szkodę - np. staranował komuś samochód - poszkodowany może dochodzić odszkodowania od ciebie. I znowu - masz polisę albo nie masz - gdy trzeba zapłacić odszkodowanie to trzeba. Ubezpieczyciel albo ty. Jeśli chciałabyś kasy, gdy koniowi stanie się krzywda, a nie sposób znaleźć winnego (albo jesteś nim ty) - musisz mieć inne ubezpieczenie, nie OC - właśnie rodzaj NNW/zdrowotnego na konia 🙂. Układ z ubezpieczeniami jest taki: w razie W użerają się prawnie za ciebie - ty ew. użerasz się z ubezpieczycielem.
Dzięki halo, trochę mi to rozjaśniło... tak czy inaczej, dużo żarcia, jak na Wigilię.
Czy nie było przypadkiem tak, że odpowiedzialność za konia ponosi ten, kto się nim akurat "opiekuje"? Było cos kiedyś w dziale prawnym ŚK albo innej gazety... historia o babce adeptce jeździectwa, której koń szkółkowy z boksu wybiegł i pokiereszował inną kobitę... ale może źle pamiętam  🙂
Ja myślę że to też zależy od pensjonatu, ja trzymałam konia w miejscu gdzie w umowie o ile dobrze pamiętam, że gdy mnie nie ma, za konia lub szkody za niego wyrządzone odpowiada stajnia - gdy jestem ja bądź osoba przeze mnie upoważniona, odpowiadam ja (chyba, że mam umowę z tą osobą która uwzględnia jej odpowiedzialność, ale to już inna sprawa). Więc albo na mój koszt albo ubezpieczenia. Teraz trzymam konia po znajomości i bez żadnej umowy. I stanie się coś koniowi np zakładam z góry, że ja (/ubezpieczyciel) ponoszę za to odpowiedzialność mimo, że jestem ponad 100km od stajni i jeździ na nim kto inny.

PS przepraszam jeśli nie napisałam zbyt jasno, jest noc
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się