Kącik WEGE :-)

Meise, ojej, dziękuję!
Szczerze powiem, że już kiedyś miałam epizod 1,5-roczny z niejedzeniem mięsa, też wywołała go trauma (widok zabitej świni), ale później jakoś przeszło. Teraz jednak wydaje mi się, że jestem nieco bardziej świadoma, poza tym nadszedł taki okres w moim życiu, że zachciewa mi się gotować i kombinować z dietą 😉
Tak jak piszesz, kuchnia bezmięsna jest dla mnie niewyobrażalnie bogata, więc mam pole do popisu.
A wiecie, ze mnie tesciowa na wigilie zbrukala golabkiem z miesem.. Masakra.. Chyba chciala mnie przetestowac, albo jaki grzyb. Po drugim kesie wiedzialam, ze cos jest nie kaman i musialam sie powstrzymac, zeby nie zahaftowac stolu  🙄 Hmm..nie wiem, co kobiecie odbilo..
Ja też od razu wyczuwam :/ W pracy wzięłam sałatkę ze śledziem, leżała między warzywnymi i nie była opisana, a ja nie zauważyłam tych malutkich kawałków. Ble. Wczoraj miałam odruch wymiotny jak mój chłopak odpakował mięso świąteczne od cioci, było już zepsute... Tragicznie cuchnęło, to był po prostu odór  🙄
dzisiaj na śniadanie próbowałam zjeść bigos. nie mogę i już. zastanawiam się na ile to kwestia głowy, na ile zmiany smaków/
Diakonka   Jestem matką trójki,jestem cholerną superwoman!
03 stycznia 2014 10:14
Pandurska ale celowo?
w głowie mi się to nie mieści, że ktoś może podstępnie podsunąć wegetarianinowi mięso 🤔wirek: u mnie nawet znajomi zawsze starają się zrobić coś wege dla mnie na imprezach, albo w ogóle to co się da, np curry robią wege.  nie mówiąc już o rodzinie, zawsze zupy nie są na mięsie, zawsze jest dla mnie cos na ciepło wege.

wczoraj zrobiłam cos absolutnie genialnego, na szybko, rano, tuz przed pracą: ugotowałam kaszę jaglaną i do niej dodałam rozpuszczony w jogurcie ser lazur i prażone pestki słonecznika. mniam!
Sie muszę wywnętrznić - poświątecznie.

Pierwszy dzień świąt ponieważ był u teściów spędziłam na mandarynkach... "mamusia" nie rozumie i chyba nie zrozumie, że niejedzenie mięsa nie polega na niejedzeniu pokarmu stałego, czyli, że rosół to też "mięso" i, że nie dziękuję ale nie zjem farszu naładowanego do wnętrza kaczki ani, że mojej pyzy proszę nie polewać sosem z pieczenie i inne takie. Śmieszne to bardzo. 😂

Ogólnie to mnie naszła taka refleksja, że w niektórych domach to te święta (pisząc te, mam na myśli Boże narodzenie) to niefajne są bardzo. Z tradycji wgilia postna... a siostra mojego męża barszcze gotuje na wędzonce bo inny dla niej jest bez smaku. 👀 I jak do tego dodać kult żarcia w pozostałe dwa dni to taki ponury obraz mi się wyłonił. Tradycyjnie ma to byc świętowanie narodzin człowieka, który głosił miłość, także miłośc do "braci mniejszych"... tak więc aby uczcic jego narodziny spożywa się tych braci mniejszych w ilosci większej niz na co dzień.

Sam okes przedświateczny to reklamy szynek, kiełbas i czego ino w zastraszajacych ilościach. Zero refleksji i "szacunku do jedzenia". Ma być dużo (na bogato) i tanio.
W radio prześladowąła mnie reklama Tesco, jak to Henio na Święta chciał szynke i kurczaka... za grosze.
Zbiegło się to z moim wyjazdem po jajka dla męża. Miałam po drodze i zajechałam odebrać zamówione przez niego jajka "wiejskie super od gospodarza"... K. mać te wszystkie historie o zapiździałej wsi polskiej są prawdziwe!!! Kury stłoczone w jednym wielkim syfie... do tego wlazłam do "obory".  O matko... nie zadzwonię do TOZu ze strachu przed zemstą ale takiego czegoś to w życiu nie widziłam. cieleta stłoczone jedne na drugich, stojące na półmetrowym (nie przesadzam) syfie. Okien brak. Facet chyba widział moją minę bo zaczął mamrotać, że po nowym roku będziemy sprzątać itd... MAKABRA

Do tego mam dół osobisty. Mój syn lat niespełna 2 doskonale wie, że kurka "kokoko" to jest to co on ma na talerzu... nie przeszkadza mu to jednak w konsumpcji... Trochę spraw się u mnie z tym związanych nałozyło i nie wiem czy mi się małżeństwo rozwodem nie skończy.
Kotbury.. och, kobieto. Nawet nie wiesz jak bardzo Ci wspolczuje...
Na synka sie nie "gniewaj", on jeszcze nie rozumie... Jak jestes z nim to mu miesa nie dawaj, jak troche podrosnie to zacznie pytac i bedziesz mogla mu wytlumaczyc.
To co piszesz o swietach jest tak straszne i prawdziwe ze ciezko w ogole to komentowac. Ludzie totalnie nie respektuja swojej wlasnej religii...
I strasznie przykre jest to, ze piszesz o rozwodzie... Porozmawiajcie z mezem szczerze i otwarcie.. Moze sie opamieta?
Trzymaj sie dzielnie!
Oczywiście, że się nie gniewam na dziecko.. raczej nie rozumiem dlaczego otoczenie na siłe wpaja mu mięsożerność wiedząc, że ja mięsa nie jem, a to w końcu mój syn, jakby nie było.
Po prostu myślałam, że mały tych faktów nie kojarzy ale jak skojarzy to zacznie się zniechęcać.. a on jeszcze nie zawsze do nocnika zdąży nasikac ale doskonale wie co je 😵
I nie wiem czemu byłam przekonana, że wystarczy gdy dziecko będzie na tyle duże, że połączy fakty (a ja mu dostarczę tych informacji) i się samo zniechęci.
Doszło do tego, że mój niedzielący się z łakomstwa jedzeniem syn, gdy mówię "to jest kurka, mama nie je zwierzątek" leci mi wpakować do buzi mięcho - a ta motywacja jest podgrzewana przez otoczenie najbliższe. I to jest chore. I jeśli otoczenie nie widzi, że to jest chore i nie chce zrozumiec, że u mnie nie ma odwrotu  (nie wrócę do jedzenia zwierząt) to najzdrowiej jest się rozstać, dla dobra dzieci, żeby w środku jakiegoś ciagłego definiowania swoich racji nie były.

Dyskusja (a raczej co najgorsze jej brak) na temat jedzenie/niejedzenie mięsa u mnie w domu to tylko taka wisienka na torcie różnic światopoglądowych, które zanim pojawiły się nasze dzieci nie były istotne.

kotbury, a Ty akceptujesz to, że inni nie są wege? W sensie wg mnie to działa w dwie strony - ja akceptuję ludzi, którzy jedzą mięso (przecież mają do tego prawo) tak samo ludzie, którzy jedzą akceptują, że ja nie jem, nikt na siebie za to nie napada, nikt nikogo nie namawia. Jeśli Ty swojemu mężowi i jego rodzinie wypominasz i to krytykujesz (nie twierdzę, że tak jest, pytam się) to jak oni mają zaakceptować Twoje poglądy?
Akceptuję, ba nawet zdarza mi się wciąż gotować dla męża coś z mięsem, nie lubię ale tak robię jak wiem, że on ma mięso do "przerobienia", a nie ma czasu ugotować.

To u mnie w relacjach rodzinnych akurat problem bardziej złożony niz jesć a nie jeść. To kwestia śwaitopoglądu, szacunku do pewnych rzeczy i religii...
Współczuję, ciężka sprawa w takim razie  🙁 długo myślałam, ale nawet nie wiem, co Ci poradzić, szkoda, że nawet męża nie masz po swojej stronie, ale dasz radę  :kwiatek:
kotbury, współczuję, mną kiedyś mocno rzuciło jak sobie uświadomiłam ILE mnie jednak DZIELI z facetem, z którym myślałam, że łączy mnie WSZYSTKO.. przesyłam Ci wirtualne uściski. Nie daj się!

Hmm, z czym zmiksować awokado? Hummus odpada. Może po prostu je zmiksuję samo, dodam limonkę, może suszone pomidory? Postoi to trochę w lodówce?
Ruda_H   Istanbul elinden öper
05 stycznia 2014 20:23
zen, kiedyś do pierogów zdarzało mi się robić pastę awocado + kozi ser/twaróg + suszone pomidory, całkiem fajne połączenie. Ale z samymi pomidorami pewnie będzie tak samo dobre i w lodówce trochę wytrzyma
Dzięki! A suszone pomidory brałaś w zalewie, czy takie bez?
zen, tylko tę pastę szczelnie zamknij, mniej ściemnieje. Ponoć pomaga też zostawienie pestki (można dołożyć do masy na wierzchu...), ale nie wiem, czy to nie przesąd.
Ruda_H   Istanbul elinden öper
05 stycznia 2014 20:44
jak nie będziesz tego później gotowała, to jest raczej obojętne. Chociaż ja te z zalewy i tak mocno odsączam, bo jej nie lubię 😉
Zamknę szczelnie, wsadzę pestkę i dam znać, dzięki! Idę budzić sąsiadów blenderem 😁
No mi ta pestka nigdy nie pomogła, pomaga za to zalanie zimną wodą przed odstawieniem (rada zaczerpnięta bodaj ze smakoterapii). Później wystarczy zlać wodę, wymieszać i jest git. Ale myślę, że warto się bawić tylko wtedy, jak pasta musi wyglądać wyjściowo, bo inaczej to szkoda zachodu, zielona czy sina - smakuje równie dobrze 😁


Edit: Ojesssu, mam nadzieję, że nikt nie widział  😡
a ja tak sobie slucham na zajeciach o tych biednych zwierzetach, jak zostaly stlamszone, "ulepszone", wykorzystane na maxa.. i rece i wszystko mi opada jak slysze ze cielaki sa zmuszane do wychlania 4 l siary, oczywiscie nie od matki tylko przez rure pchana do zoladka, i jak mowi sie o tym jak o malowaniu paznokci. Przyzwolenie spoleczne jest oszalamiajace...
Ale tez odkrylam druga twarz "klasowego buraka", ktorego rodzice hoduja swinie, jak ze smutkiem mowi o hodowli przemyslowej i zwierzetach na kupie... Maly promyk nadziei...

mam dola 🙂 w dodatku cala noc snilo mi sie mieso. 

ze sie tak uzewnetrznie... A teraz sciagam fajowe weganskie ksiazki i mam mocne postanowienie poprawic sie troche konsumencko 🙂
nerechta, ech, niefajnie się tego słucha. Ale wiesz, to może dla kogoś będzie motywacyjnym kopem, żeby coś zmienić..?

Jutro od rana nie wychodzę z kuchni 🙂 (taaaak, mam projekt do skończenia na czwartek, nawet go nie dotknęłam, nie skaziłam głębszą refleksją 😁 ) Będę robić m.in. krem z warzyw, zastanawiam się czy bez ziemniaków będzie sycący 👀 I muszę ogarnąć jadłospis na następny tydzień, koniec siedzenia w domu.

ekhem, dobrze wiedzieć z tą wodą, jak będę kiedyś robić coś 'wyjściowego', to zapamiętam 🙂
Wiecie co dziewczyny... ten promyk nadziei jest. Mam rodzinę na wsi - ludzie ziemi, jeśli wiecie co mam na myśli. Wszystko ma być po coś, kura nie znosi jajek - to na rosół, krowa się nie cieli - to do rzeźni. Ale to wszystko jest jakoś tak... z szacunkiem. Nikt tych zwierząt nie maltretuje, kury chodzą swobodnie, krowy się spokojnie pasą, mają siano, słomę, raczej szczęśliwe są. W większości to chyba kwestia wychowania i tego, że to taka rodzina, ale jak jem serki z "ich" mleczarni (spółdzielnia dostawców mleka Wieluń), to nie widzę tych zamęczonych krów z fabryk z wege-filmików, tylko widzę krowy wujka, które codziennie rano wychodzą na łąkę z krowami sąsiada.

Wiem, że z drobiem nie jest już tak różowo (dlatego jest taki tani 🙁), tak samo z jajkami... Ale jeśli chodzi o polski nabiał - to serio jest tak źle? (wiem, że może niepoprawne pytanie pytanie, ale  ta kwestia "gryzie" mi się to z obrazem, który widzę na wsi, którą znam)
zen Oj, krem z ziemniakow jest pyszny! Tylko albo cebulka, albu duzo majeranku do niego. Awokado natomiast robie z pieprzem i koperkiem i to wszystko.

Diakon'ka Czy tak specjalnie,to ja nie wiem, ale ja wietrze w tym spisek  😎 Musze wam powiedziec, ze moja tesciowa robi najochydniejsze pierogi pod sloncem typu grube, nierozwalkowane i nieposolone ciasto i do tego malo apetyczne nadzienie bez smaku. I tak jest w przypadku kazdych pierogow. Narobila tym razem dla mnie jakichs z czerwona soczewica, ale nie bylam ich w stanie przelknac i taktownie powiedzialam (zreszta zgodnie z prawda nie liczac swiatecznego lakomstwa), ze nie jem glutenu i jesc ich nie bede, po czym na drugi dzien siostra mojej tesciowej zrobila pierogi wg pieciu przemian tak smaczne, ze na oczach tesciowej wsunelam..no lekko pol miski  😂 No a potem byla akcja z golabkami. Zazwyczaj na Wigilii byly wegetarianskie i polmisek z golabkami wyladowal przed moim nosem. Zlapalam sie za nie i zonk. Ot cala historia. Mysle, ze to byla cicha zemsta  😀

kotbury Sama nie wiem, co mam ci napisac, bo to wszystko bardzo smutne. Dzieciakowi chyba odpusc, bo  taki dwulatek mimo wszystko zbyt kumaty jeszcze nie jest.

Dzisiaj gotuje gar zupy pieczarkowej z papryka zabielany "smietana" z nerkowcow 🙂 Mmmm..
Kiedyś spróbuję 😀

PonPon, są wsie i wsie 😉 Moja babcia, wychowana na wsi, do dzisiaj bierze jajka, nabiał i mięso tylko stamtąd. I też nie od każdego weźmie, bo patrzy na to, w jakich warunkach i czym żywione były zwierzęta.

ja swój 'wegetarianizm' rozpoczynam od rezygnacji ze sprzętu i butów ze skóry, wolę mieć brzydsze, mniej trwałe, ale nie ze zwierzaka. jak to u was wygląda wegetarianie? nie jecie a nosicie czy nie jecie i nie nosicie? ciekawość zwykła bez zlośliwości  :kwiatek: aktualnie znam tylko wegetarian w skórzanych butach i skórzanych siodłach (trochę cięzko o inne porządne siodła - ale buty?). nie jestem w stanie zrezygnować z jedzenia mięsa, to chociaż tyle zrobię ze zezwierzęcy sprzęt ograniczę.
z tej strony weganka, nie posiadająca żadnego elementu ubioru ze skóry 😉 siodła w ogóle nie mam od roku, w przyszłym miesiącu planuje zakup winteca, bo koń wraca do roboty. jedynym moim grzechem jest ogłowie skórzane, ale mam to jedno i to samo od lat X (kiedy miałam trochę inny pogląd na świat 😉) i jakoś średnio widzę alternatywę dla ogłowia skórzanego na razie... cała reszta sprzętu też nie ze skóry.
Już się jakiś czas temu tutaj naprodukowałam o tej dziwnej skrajności i wyszło, że należałoby zamieszkać w szałasie 😉 W moim odczuciu fajne jest to, że się robi coś dla zwierząt, dla środowiska, nawet jeśli są to małe sprawy.

Powrócę na chwilę do zastępców mleka- z owsianym się nie polubiłam, z sojowym jako tako 😉 Tylko podobno sojowe wcale nie jest takie super. W szafce mam jeszcze ryżowe i migdałowe, zobaczę, czy mi się spodoba, jak tak, to dla spokoju sumienia odstawię sojowe.
wendetta ja mam z eko skóry ale nowe więc narazie nie mogę powiedzieć jak z trwałością, lecz wizualnie nie odbiega od skóry 🙂
escada, można na wiele sposobów polemizować z tym, czy eko skóra jest dobra dla środowiska, jeśli weźmiemy chociażby to, ile się rozkłada, czy też to, co emituje sama w sobie 😉 Podobnie jak obudowy komputerów, samochody etc. etc. etc.
Można, czyli ocalenie zwierząt hodowlanych może powodować katastrofę ekologiczną z powodu sztucznych materiałów zastępczych? Tak źle i tak nie dobrze 😉
Myślę, że można by to jakoś inaczej rozwiązać. Podobnie jak produkcję mięsa..ja tak naprawdę nie mam nic przeciwko jedzeniu mięsa, ale chciałabym, żeby zwierzę, które jem, miało godne życie i godną śmierć.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się