Sprawy sercowe...

CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
09 stycznia 2014 13:13
Ascaia nie mam pojęcia. Dopóki nie brałam tabletek było ok, nie miałam co miesiąc chorych dylematów z serii "kocham nie kocham". A teraz... przed okresem wiem, że kocham, niewiele rzeczy mi przeszkadza, widzę wszystko w dobrym świetle i jest ok. A przed okresem... no litości, wczoraj zrobiłam dosłownie awanturę o 2 talerze w zlewie 🤔 Że burdel, bo cały dom posprzątany ALE DWA TALERZE W ZLEWIE! 🤔
To nie jest normalne 🤔wirek:

Kujka muszę. Kończę to opakowanie, mam jeszcze jedno i potem idę. Poproszę o skierowanie na badania hormonalne.
U mnie na hormonach dokładnie to samo.... Koszmar, koszmar, koszmar!
Ja też miałam wahania nastroju, dopóki nie odstawiłam.
ja mialam jakis czas straszne nastroje, postanowilam poratowac sie hormonami - wzielam jeden zastrzyk na 3 miesiace i jak reka odjal. A to ze nastroj sie zmienia to normalne przeciez, i moim zdaniem fajne jest to ze wiemy dlaczego tak sie zachowujemy i mozemy sie kontrolowac. Mi jest latwiej funkcjonowac z ta wiedza. Po prostu wiem ze np zbliza sie okres i albo lojalnie ostrzegam ;D i/albo po prostu sie kontroluje 🙂
kujka   new better life mode: on
09 stycznia 2014 13:24
nerechta, hahaha ja tez zwykle ostrzegam!  😂
Ja nie zawsze zdążę  🙄

Ale wszyscy co mnie znają dobrze wiedzą, że wtedy nie jestem sobą. To po prostu widać  🤣
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
09 stycznia 2014 13:27
Nerechta no ja od jakiegoś czasu też uprzedzam i próbuję się kontrolować 😉 Łatwe to nie jest, ale trudno, coś zrobić trzeba.

Cieszy mnie świadomość, że jednak nie jestem sama 😁
mow sobie "to tylko hormony" i usmiechaj sie do siebie 😀
Kajpo, nie jesteś sobą? Zjedz snikersa  😁

Ja nigdy nie brałam tabletek , a mam straszne wahania nastroju teraz... Pogoda?
rosek0W takich chwilach mogę zjeść nawet pięć snickersów, a frustracja i tak narasta  🤣
Scottie   Cicha obserwatorka
09 stycznia 2014 17:21
A mnie jakaś depresja dopadła...  🙄 Nie wiem, czy to przez hormony, ale chyba facet, z którym się spotykam- kompletnie do mnie nie pasuje. I znowu nachodzą mnie czarne myśli, że do końca życia będę sama  😕
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
09 stycznia 2014 17:35
Scottie, nie przesadzaj =)
Lov   all my life is changin' every day.
09 stycznia 2014 17:38
Scottie, Ty ładna, mądra dziewczyna jesteś, znajdziesz tego właściwego, jak nie teraz, to później 😉


A ja jutro mam "sądną" rozmowę z P. I wcale nie chcę na nią iść 🙁 Bo wiem, jak się skończy.
Jak się odkochać i dać spokój komuś, kto wydaje mi się jedyną, najlepszą i najbardziej niepowtarzalną osobą pod słońcem?
Kogoś, bez kogo nie wyobrażam sobie teraz życia, komu pozwalam po sobie deptać, a potem jeszcze za to ze skruchą przepraszam?
Jak to zrobić, kiedy widuje się z taką osobą codziennie, kiedy to jednocześnie najlepszy przyjaciel?
Muszę, bo to już się dla niej skończyło. I od początku, mimo tego, że momentami się oszukiwałam, nie miało przyszłości.
Jakieś złote rady? Albo przynajmniej złote myśli które sprawą, że nie będę wybuchała co chwila płaczem i myślała o tym non stop, w międzyczasie udając, że sobie radzę..
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
09 stycznia 2014 19:15
umc, jak ktoś Cie depcze to nie jest Twoim najlepszym przyjacielem. Przyjaciele po sobie nie depczą.
umc, podpisuję się rękami i nogami pod tym, co napisała Strzyga.
Dodam też od siebie - jeśli po podeptaniu cię zachowuje się jeszcze tak, że w efekcie to ty przepraszasz, to wasza relacja koło przyjaźni to nawet nie stała.
Kiedyś przeszłam przez identyczną paranoję...
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
09 stycznia 2014 19:25
umc, Ciebie w tej relacji nie ma. Czas na poszukanie siebie i własnej wartości, bo tego chyba najbardziej Ci brakuje =) Tylko wtedy będziesz miała szansę na spotkanie najfajniejszej osoby na świecie i będziesz mogła być Z NIĄ w relacji. I będziesz mogła sie z tego cieszyć i to też będzie dla Ciebie przyjemność, a nie pole minowe po którym stąpasz bojąc się, żeby tylko nie popełnić fałszywego ruchu. Da się inaczej, da się szczęśliwie =)
Cała ta relacja jest bardzo skomplikowana. A ja tworzę problemy i utrudniam jeszcze bardziej. Dowiedziałam się, że gdybym się tak nie angażowała, to wszystko wyglądało by inaczej... Wierzę w to. Potrzebowałam bliskości, miałam ją przez chwilę i straciłam przez własną zazdrość. Chyba zazdrość. Bo widzicie, to nie było nic na dłużej, od początku wiedziałam, że na chwilę i na dość dziwnych zasadach. Pewnie to był błąd, w ogóle coś takiego zaczynać.
Wiem, że mam bardzo niskie poczucie własnej wartości. Tak jest od dziecka i rzadko czuję się inaczej. Na pewno macie dziewczyny rację...ale to na obecną chwilę wydaje mi się nie do przeskoczenia. Pisząc to płaczę, bo właśnie skończyłam cholernie dla mnie przykrą rozmowę. I znowu okazuje się, że mogę prosić, błagać, starać się, latać i mieć nadzieję... a koniec jest taki jak zawsze.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
09 stycznia 2014 19:45
umc, powiem tak, mi to wygląda na stary trick, w którym druga osoba, przekonuje Cię, że to Ty odpowiadasz za cały związek. I "gdybym się tak nie angażowała, to wszystko wyglądało by inaczej". To oznacza, że tamta strona próbuje Cię przekonać, a Ty dajesz się przekonać, że cała odpowiedzialność spoczywa na Tobie. Ale w relacji są 2 strony! Jak dla mnie to ktoś Cię robi bardzo, bardzo, bardzo brzydko w konia. Krzywdzi, chociaż wie, że krzywdzi. i jeszcze zrzuca na Ciebie poczucie winy. To jest dopiero sk.... chamstwo.
Gillian   four letter word
09 stycznia 2014 19:49
umówiłam się na randkę  🏇 taką prawdziwą  🏇 z kawą, kwiatkami i takie tam  😜
WRESZCIE do mnie koleś zagadał, pół roku jeżdżę całe miasto na stację benzynową, żeby się do niego pouśmiechać 😜 ale fajnie!  😜
mogę prosić, błagać, starać się, latać i mieć nadzieję...


O związek starają się dwie osoby. Ty prosisz, błagasz, starasz się, latasz, a co robi on? Łaskawie zgadza się, żebyś to robiła? A ty nic z tego nie masz.
Związek to nie jest coś, o co musisz prosić i błagać. On jest, bo drugi człowiek po prostu chce z tobą być, a nie dlatego, że go ubłagałaś.
Nie proś i nie błagaj, bo cokolwiek dostaniesz, to będzie z litości, a nie z miłości. Litość nie prowadzi do miłości, tylko do braku szacunku.
Ona. To jest ona. Dla niej to nigdy nie był związek. Ja też do niedawna nie przyznawałam się co czuję. Chociaż obie widziałyśmy jak jest i chyba od początku wiedziałyśmy na co się zanosi, zwłaszcza, że opowiedziała mi, że miała podobną 'przygodę' w przeszłości.
Przez długi czas robiłyśmy wszystko razem i zachowywałyśmy się zupełnie jakbyśmy były parą - ale nią nie byłyśmy. Najpierw przez rok była przyjaźń. Bardzo silna, rozmowy o wszystkim, spędzanie ze sobą mnóstwa czasu. Były kolacje, kino, prezenty, czułości. Potem był seks, wspólne wyjazdy, wspólne pomieszkiwanie, pozbawianie się tajemnic. Teraz pojawił się ktoś niezupełnie nowy, ktoś z kim już w przeszłości 'kręciła'. I okazało się, że się za bardzo zaangażowałam, że jestem zazdrosna, że nic mi nie obiecywała...że mnie lubi i nie chce mnie tracić, ale już nie wrócimy do tego co było-możemy pozostać przyjaciółkami i to wszystko.
Chciałabym, uwierzcie, że chciałabym potrafić to zrobić. Staram się od 2 miesięcy, ale jest coraz gorzej...coraz bardziej mnie to wykańcza, coraz bardziej się kłócimy, coraz częściej zachowuje się irracjonalnie. Przestaje mi zależeć na czymkolwiek. W jednej chwili myślę, że zerwę tą znajomość, przecierpię jakiś czas i będzie lepiej..ale nie mogę sobie teraz na to pozwolić bo widujemy się codziennie i przez kolejne pół roku się to nie zmieni. Poza tym.. to jest najlepsza osoba jaka znam. Z nikim nigdy nie czułam się tak dobrze i mam wrażenie, że to niemożliwe, żebym w jednym życiu miała szansę spotkać więcej niż jedną taką osobę, życie byłoby zbyt piękne - oczywiście mam na myśli to co było między nami zanim zaczęło się walić. Po prostu...samo przebywanie z nią w jednym pokoju i patrzenie sprawiało, że mogłam przenosić góry. Teraz? Jest źle, tak po prostu... za wiele rzeczy obwiniam siebie - nie mogę w końcu mieć do niej pretensji za to, że chce sobie ułożyć teraz normalne życie z facetem. Tylko nie potrafię pojąć tego jak może to robić w taki sposób...bo to nie chodzi tylko o mnie. Generalnie cała historia jest tak skomplikowana, angażuje tak wiele bliskich sobie osób, że jak kiedyś się z tym pogodzę to chyba napiszę książkę.
Kurcze, umc, może Twoja dziewczyna najpierw była z chłopakiem, potem chciała spróbować z dziewczyna, i jednak woli byc z chłopakiem... ciężka sprawa, bolesna. Trzymaj sie. Skoro zdeklarowała, ze jednak przyjaźń, to raczej powrotu nie bedzie.
Lov   all my life is changin' every day.
09 stycznia 2014 20:31
Gillian, kurde, ja zawsze tankuje na tej samej niedaleko domu, wszyscy się uśmiechają ale żaden jeszcze się nie odezwał 😁 Powodzenia!

umc, to nie jest łatwa sytuacja i jak Dodo obstawiam, że powrotu nie będzie... Moim zdaniem jedynym lekiem na takie rozstanie jest po prostu ktoś inny. I czas.
Becia23   Permanent verbal diarrhoea
09 stycznia 2014 20:32
umc, kilka lat temu wpakowałam się w podobną sytuację z kimś. Z perspektywy czasu - ona Cię nie kocha, nawet nie wiem, czy Cię naprawdę lubi. Jedyne, co kocha, to Twoją uwagę. I będzie robiła wszystko, żeby utrzymać Cię w stanie takiego histerycznego zapatrzenia w nią. Takie osoby są bardzo, bardzo toksyczne i niszczące. Proszę Cię, dla swojego własnego dobra zerwij z nią kompletnie kontakt. Kompletnie. Inaczej nigdy nie da Ci zapomnieć i pogodzić się ze stratą.

Pocieszę Cię i powiem, że jak już człowiek kompletnie emocjonalnie się odetnie, to nagle stwierdza, że chyba był chory na głowę myśląc, że ta osoba była tą jedyną, najwspanialszą na świecie i nikogo innego już się tak nie pokocha. Serio.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
09 stycznia 2014 20:38
Becia23, podpisuję się rękami i nogami.
Kurcze, umc, może Twoja dziewczyna najpierw była z chłopakiem, potem chciała spróbować z dziewczyna, i jednak woli byc z chłopakiem... ciężka sprawa, bolesna.

Od kilku lat jest/była w związku z W, przez jakieś ostatnie 4 lata (jeszcze przed naszym poznaniem) jej chłopak W zamieszkał na drugim końcu Polski. Byli razem, odwiedzali się. Ona miała kumpla M, takiego jeszcze ze szkoły, będąc już na studiach, w tajemnicy przed swoim facetem lubiła się z M spotykać, ale spotkania też miały charakter czysto koleżeński na początku i nie były za częste. Ja (wtedy jeszcze jako 'tylko' przyjaciółka odradzałam jej plątanie się w taką relację-wg niej byłam zazdrosna i robiłam 'dramaty'😉. Ponad rok temu razem z W podjęli decyzję o rozstaniu (mniej więcej wtedy nasza przyjaźń zmieniła się w coś więcej). Rozstanie średnio im wychodziło - bo nadal utrzymywali kontakt telefoniczny. Natomiast w miarę postępu naszej znajomości, postępowała również jej znajomość z M. Tutaj już nie ukrywam, że zaczęło mi to przeszkadzać i faktycznie dawałam popisy zazdrości.
Po kłótni jaką miałyśmy po tym jak pierwszy raz się przespała z M. myślałam, że to już będzie koniec naszej bliższej znajomości, ale po jakimś czasie wróciłyśmy do tego układu w jakim trwałyśmy, a ona przystopowała znajomość z M. Aż do czasu (jakieś 3 miesiące temu) kiedy z nieznanych mi przyczyn zupełnie zaczęła się ode mnie oddalać-w sensie fizycznym. Od niedawna sypia regularnie i dobrze bawi się z M. Była u W. i miała skończyć definitywnie związek ale jej się nie udało i nadal utrzymują jakiś kontakt. Ona nie wie czego chce.

W wolnych chwilach ma mnie... i ja rzucam się na wspólne spotkania, przytulenie czy choćby smsy jak jakiś pies na ochłapy. Ale ostatnio jest coraz gorzej, nie radzę sobie z udawaniem, że daje radę.

Aha-ona miała już przygodę z dziewczyną. Zadurzyła/zakochała się w niej jej najlepsza przyjaciółka z liceum. Też przez dłuższy czas łączyło je coś więcej, później przyjaciółka zaczęła się za mocno angażować i została 'porzucona'. Ja o tym wszystkim wiedziałam...i byłam ostrzegana, żeby tego nie powtórzyć. Na początku się z tego śmiałam. Teraz już sama rozumiem. Ja nigdy wcześniej nie byłam w takiej relacji z kobietą.

Proszę Cię, dla swojego własnego dobra zerwij z nią kompletnie kontakt. Kompletnie. Inaczej nigdy nie da Ci zapomnieć i pogodzić się ze stratą.

Chciałabym, ale nie to się nie uda kiedy jesteśmy na siebie skazane prawie codziennie przez kilka-kilkanaście godzin, przez kolejne pół roku.
Choć jeszcze bardziej chciałabym potrafić się po prostu przyjaźnić i nie tracić jej.
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
09 stycznia 2014 21:10
umc z Twoich wypowiedzi wynika, że ta laska w ogóle nie ma w planach wiązania się z kobietą, po prostu lubi urozmaicić sobie życie. Przykro się czyta to co piszesz, rozumiem co czujesz w sytuacji kiedy Tobie bardzo zależy a tej drugiej stronie tylko troszeczkę. To troszeczkę jest o wiele gorsze niż gdyby nie zależało jej wcale, wtedy sytuacja byłaby jasna, a tak dalej się łudzisz. Zmykaj stamtąd czym prędzej i nie nazywaj jej swoją przyjaciółką bo z całą pewnością nią nie jest.
umc - tak się nie zawsze da, przyjaźnić się po czymś więcej. Naprawdę nie masz jak nabrać odrobiny dystansu, nie widywać jej choćby i z tydzień? Czasami to pomaga. Mi pomogło podjąć kiedyś decyzje o definitywnym końcu znajomości. Szanuj też siebie, nie pozwól sobie być na każde jej zawołanie. Sama powiedziałaś, że ona nie wie czego chce. Spytaj czego Ty chcesz i czy naprawdę chcesz marnować czas i swoje nerwy na kogoś takiego, nikt nie cofanie czasu, dlatego staraj się przeżyć każdą chwilę jak najlepiej, nie w oczekiwaniu. Może wyjdź gdzieś, poznaj kogoś nowego? Nie masz nikogo zaufanego, kto pomógłby Ci, albo gdzieś wyciągnął, żebyś zajęła sobie czas w inny sposób? Popieram Becia23, dla własnego dobra powinnaś postarać się zerwać z nią kontakt.
Na świecie jest kupa ludzi, nie marnuj ani chwili na kogoś, kto nie jest tego wart. Czasami trzeba się poparzyć, żeby być mądrzejszym na przyszłość. Najważniejsze, żeby z takich sytuacji wyciągnąć wnioski na przyszłość.
Czytałaś może "dlaczego mężczyźni kochają zołzy"? Nie zgadzam się we wszystkim w tej książce, ale jest tam zawarte dużo prawdy o relacjach międzyludzkich, nie tylko kobieta-mężczyzna i o tym, żeby być dobrym dla siebie. Polecam Ci poczytać.

Od siebie powiem jeszcze, że obecnie jestem szczęśliwa z panem K., nie wiem jak to dalej się potoczy, ale póki co tfu, tfu jest fajnie i po prostu się cieszę. I szczerze mówiąc chyba nie byłabym z Nim, gdybym się wcześniej na własnej głupocie nie przejechała, no dobra, nie cała wina była moja, ale jednak spora część tak  🙄 Dwa miesiące temu byłam u dupiu, miałam bałagan w głowie okropny. Dziś? Twierdzę, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło 😉
Becia23   Permanent verbal diarrhoea
09 stycznia 2014 23:31
umc, razem pracujecie?
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się