Sprawy sercowe...

nerechta, wiem, co nie zmienia faktu, że on też wie, że ciąża trochę na dekiel wali. I nie podoba mi się, że ma czas dla każdego a dla mnie nie. I oszukuje. Mówi, jadę do sklepu a znika na 2h. Potem wychodzi, że tu kawka, tam herbatka.... a ja siedzę sama i nie mam czasu z nim porozmawiać. Jak proponuję, że pojadę z nim to się robi awantura, że po co ... że w piecu wygaśnie itd.

No a jak już ma wolną chwilę i przyjdzie do sypialni to co robi? Chrapie. O!.

Wczoraj się rozbeczałam przy obiedzie 😉 i żaliłam się, że czuję się niedopieszczona, a po obiedzie zrobił dokładnie to samo. wrrrr.
bera, współczuję..u mnie było tak samo, nic się nie zmieniło nigdy..
Dziękuję dziewczyny, że dzięki Wam uczę się dużo o sobie, o swoich uczuciach, o tym czego chcę, czego pragnę a od czego chciałabym uciec. Cholernie jest trudno...
Wasze życie, rozterki, problemy.... to co tu piszecie...ja nie mam odwagi...
Najpierw czytam, potem przekładam na swoje i analizuję. Może kiedyś zawalczę o siebie dzięki Wam  :kwiatek:

Ehhh gdyby stomatologia leczyła serce... 🙄
Ochhh, tule Cie mocno i cala volta jest z Toba 😀
A Twoj men moze czuje sie troche przytloczony i pod presja, tyle rzeczy sie dzieje, chcialby pewnie szybko skonczyc remont, woli sie skupic na dzialaniu i dlatego woli uciekac w swoja przestrzen..? no niefajnie, kiepski moment sobie wybral! Ale na pewno wiesz ze to chwilowe, bo on przecie "normalnie" lata kolo Ciebie jak szalony 🙂
Moze spytaj czy potrzebuje wiecej przestrzeni i co sie dzieje?

CuLuLa, pewnie ze zawalczysz! Moze jest u Ciebie w miescie cos na zasadzie "stowarzyszenia" kobiet? Daja czadu takie spotkania w gronie i inspiruja i sily dodaja 🙂
Lov   all my life is changin' every day.
16 stycznia 2014 13:47
Breva, a mi się Twój mąż wydaje po prostu bezczelny. Już nie wspomnę poprzednich sytuacji, ale skoro poprosiłaś go, żeby kilka dni spędził poza domem, bo potrzebujesz przestrzeni, i WYRAZIŁ ZGODĘ, a potem to olał i został, jeszcze z fochem się nie odzywając- sorry, ale dla mnie po prostu on ma Cię w dupie. Albo terapia wstrząsowa, albo po prostu go kopnij w dupie, bo naprawdę wygląda, jakby jemu nie zależało, albo jakby wziął z Tobą ślub z przymusu.

ash   Sukces jest koloru blond....
16 stycznia 2014 13:56
Lov, nie z przymusu a z wygody. Posprzątane ma, poprane ma, obiad zrobiony, JEGO potrzeby seksualne zaspokojone, ogląda w TV co chce i kiedy chce, spotyka się z kolegami kiedy chce a Breva jeszcze leci i szybko ogarnia jakieś przekąski na te jego spotkania! Żyć nie umierać 🙂 Się koleś ustawił.
ja w ogole kolesia nie kleje... A mowia ze to kobiety sie po slubie zmieniaja..  🤣
Też tego nie ogarniam, on się tak po ślubie zmienił, czy zawsze taki był..?
Breva pisala ze po slubie sie zmienil - przed byl fantastyczny 🙂 Strone czy dwie temu opisywala.


zen, ale u mnie przez 6 lat tak nie było. Zupełnie odwrotnie. On był stroną, która niemal mi się narzucała a ja uciekałam w swoją prywatną przestrzeń, aby pobyć choć trochę sama z sobą.
Teraz jak pisze ner, mi hormony walą i robię się przytulaśno- grymaśna, a on ucieka pod naporem 😉. Ale nie ma jakiegoś dramatu. Wiem, że to minie, taki czas.

ash, przeczytałam Twoje zdanie i obawiam się, że nie koleś się ustawił, tylko Breva go ustawiła. Czas powiedzieć veto.
A to nie jest tak, że kobiety pragną żeby po ślubie facet się zmienił, a faceci się modlą żeby kobiety się nie zmieniały?  😀

Mały update i ciekawostka:
Jak się kończy pierwsza wspólna noc po ponad dwutygodniowej rozłące w czasie kiedy ja mam szczytową formę PMS a on jest tak nabuzowany, że za chwilę eksploduje?

Oczywiście kłótnią i spaniem w oddzielnych łóżkach  😁

Właściwie tak się kończy, gdy nie idę na ustępstwa. Ja bez seksu pożyję następne dwa tygodnie. Oby on sobie zapamiętał, że choćby nie wiem co, to rasowego focha godnego primadonny się nie strzela w mojej obecności. Mimo wszystko, jest dobrze - docieramy się i odnajdujemy w tym wszystkim. Wiemy jak bardzo nam na sobie zależy, choć mamy inne sposoby okazywania tego.
Problemy Brevy są bardzo podobne do naszych i powiem tak - jest ciężko, ale zawsze warto walczyć o związek. Rozejście jest najprostszą sprawą, nawet pomimo więzi małżeńskiej. Z jakiegoś powodu zeszliście się znów, wzięliście ślub i przyrzekaliście sobie, że będziecie ze sobą. Ale na to serio trzeba czasu i zaangażowania - w naszym przypadku 4 rok wzajemnych starań o siebie.
Becia23   Permanent verbal diarrhoea
16 stycznia 2014 14:35
Becia, Twój post naladowal mnie tak optymistyczną energią, ze hej. Też mam u siebie takie: dawanie całości. Nie umiem często powiedzieć nie, nadskakuje. Czasami wyjdzie mi odcięcie pępowiny od faceta - teraz mam nadzieje czesciej😉

Bardzo się cieszę :kwiatek: Tak to już jest, że wielu z nas ktoś tam kiedyś wmówił, że jesteśmy niewiele warte i nie zasługujemy na miłość - i stąd takie nadmierne dawanie siebie. Ty jesteś po prostu przepiękna, inteligentna, uczciwa i masz dobre serce i naprawdę zasługujesz na kogoś, kto Cię będzie doceniał i traktował jak należy 🙂

umc, bardzo przykro się czyta 🙁 Tak jak mówiłam - ona będzie robiła wszystko co tylko może, żeby Cię utrzymać w stanie takiego zapatrzenia w nią, łącznie z obiecywaniem słonia w butelce. Te wszystkie "starania" nie mają NIC wspólnego ze szczerym staraniem się, to jest po prostu okrutna manipulacja w najczystszej postaci. Nie pozwoli Ci odejść, po prostu nie pozwoli, bo jest paskudną pijawką emocjonalną i za duże korzyści czerpie z tego, że ją tak uwielbiasz...
Ja wiem, że jest miło, ja wiem, że teraz Ci się wydaje, że nie zasługujesz nawet na takie ochłapy. Ale Ty zasługujesz na o wiele, wiele więcej. Mam ogromną nadzieję, że to jak najszybciej zrozumiesz. I że załapiesz, że "nic więcej" nie będzie nigdy (ja wiem, oni są mega sprytni w dawaniu nadziei!). Trzymam kciuki, żebyś się jak najszybciej uwolniła. (Bo ona wręczyła Ci kajdanki i tak zmanipulowała, że sama się w nie zakułaś...)
Kiedy to się już skończy, kiedy to będzie kompletnie za Tobą, staniesz się o wiele silniejszą osobą. I już nigdy nikomu nie dasz się w ten sposób wykorzystywać.

Breva, dlaczego nie tupniesz nogą, że poprosiłaś aby się wyniósł, więc niech się wyniesie?
Dlaczego nie upomnisz się o swoje prawo do satysfakcji w łóżku?
Dlaczego się nie zbuntujesz i przestaniesz być jego służącą? Niech sobie sam ugotuje, posprząta, wypierze.
Jak nie słyszy, kiedy go prosisz w spokojniej rozmowie, to czas sięgnąć po większy kaliber, może wtedy usłyszy...
kajpo, tylko ja dalej nie wiem na ile powody dla których się zeszliśmy były prawdziwe. bo teraz jesteśmy znow dokładnie w tym miejscu w którym byliśmy przed tamtym rozstaniem.

Ale wlasnie - dlatego mam taki zamęt. Chyba czuję że to koniec, nawet nie przeżywam - jakby mi to wszystko było obojętne. Ale słyszałam parę razy że małżeństwo, że to ciągłe starania, docieranie, walka o związek... Nie wiem...
Lov   all my life is changin' every day.
16 stycznia 2014 14:47
Breva, a jak długo mieszkaliście razem przed ślubem?
Breva
Masz na dużo na głowie, żeby teraz to przeżywać. Raczej stąd ta obojętność, bo przecież się kochacie, prawda? 😉

Ile razy mi było wszystko jedno, ile razy go nienawidziłam i "na prawdę" od niego odchodziłam to chyba teraz nie zliczę...
Ale słyszałam parę razy że małżeństwo, że to ciągłe starania, docieranie, walka o związek...

Nieprawda  🙁 To znaczy - kryzysy może i są, trzeba się nagadać, powalczyć. Ale nie ciągle.  Ciągle to trzeba się kochać. Nawet jak jest kryzys.

Breva, nie rób nic na ura. Na rozwód masz jeszcze czas. Ja bym spróbowała separacji, skoro jest tak bardzo źle. Jak będzie próbował ratować to może warto zawalczyć jeszcze, ale już na normalnych zasadach. Chyba za dużo dałaś. On zapozował, a Ty pozwoliłaś, żeby wszedł Ci na głowę.
ash   Sukces jest koloru blond....
16 stycznia 2014 15:25
kajpo, nie wierzę, że Twój chłop traktuje Cię tak jak mąż Brevy ją samą!!!!!
Lov, nie mieszkaliśmy. pomieszkiwaliśmy po tydzień, dwa. mieliśmy 1,5 miesiąca mieszkać, ale remont mieszkania się przeciągnął i zamieszkaliśmy już po ślubie. wiem. błąd.

kajpo, nie wiem. nie wiem czy ja go kocham i zupełnie nie wiem czy on faktycznie kocha mnie.

bera7, na pewno za dużo dałam, tylko że ja też trochę taka jestem... nie wiem czy potrafię się ciągle zastanawiać czy to już za dużo czy jeszcze ok. walczyć to on teraz walczy jak lew - dzisiaj własnie wpadł do domu i wziął narzędzia żeby mi pomontować resztę listew na lokalu, nagle wypachniony, świeżo od fryzjera.

Zapytalam gdzie zamierza nocować - uznał że w domu bo nie uważa żepowinniśmy sobie robnić przerwy czy coś. powiedziałam o terapii - od razu się zgodził. No zobaczymy.
ash gdybym mu na to pozwoliła, pewnie by tak było. Ale swoje za uszami ma - był moment, że sobie pozwalał na bardzo dużo.

Może wynika to z tego, że daleko mi do bycia "perfekcyjną żoną" która przynosi poranną kawę i gazetę na czas, obiad zawsze ugotowany, a koszule uprasowane. No nie moja bajka, w domu jestem raczej gościem a dwudaniowy obiad w moim wykonaniu to wydarzenie roku. Właściwie o to głównie są starcia, ale z jakiej okazji ja miałabym koło niego pełny "obrządek" robić? Szkoda jeszcze, żeby mu pieluchę regularnie zmieniać i karmić bobovitem żeby nie musiał się męczyć gryzieniem. Jesteśmy dorosłymi ludźmi, żyjemy razem i pomagamy sobie, a nie wykorzystujemy na maksa i jeszcze marudzimy, że ciągle mało, źle i za wolno.
Jest lepiej od kiedy jestem trochę taką zołzą z książki 😉

Breva no to jak nie ma miłości to o co walczyć? 😉
Wspaniale, że zgodził się na terapię - to bardzo bardzo dużo.
Daj sobie czas, ogarnij firmę, wyśpij się porządnie...
safie   Powyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym.Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani każdym innym następującym po tym termin
16 stycznia 2014 16:04
Breva, mnie to wygląda na pokazówkę. Jemu zależy, ale chyba na tym, żeby miał uprane, ugotowane, posprzątane i żeby był zaspokojony.
Breva, przepraszam za szczerość, ale każdy facet Ci wejdzie na głowę i nasra jak mu na to pozwolisz. To samo zrobi pies, koń, dziecko...
Wyobraź sobie, że to jest koń, który zaczyna od podgryzania a skończy na tym, że stawia Cię pod ścianą.
90% ludzi jeśli nie pokażesz granicy a wręcz sama ją przesuwasz na własną niekorzyść będzie z tego korzystać, bo taka natura, że człowiek chętnie korzysta z dobrobytu. Piszę to ja, która wlazła własnemu chłopu na głowę i jak się zorientował po kilku latach to teraz się odgryza i przegina czasem w drugą stronę.
Każdy związek polega na tym, że oboje ustalacie różne granice w wielu płaszczyznach życia.
Popieram Atee - malzenstwo ma byc spokojem i oparciem, z przerwami na kryzysy. Bo one sa w kazdym jednym zwiazku, wiadomo, ale fundamenty jednak musza byc mocne. Ja na Twoim miejscu Breva po prostu czulabym sie najzwyczajniej w swiecie oszukana. Nie tak mialo byc, nie tego sie spodziewalas, nie tak sie zapowiadalo. Sytuacja jest dziwna i trudna, a terapia mysle ze bardzo wam pomoze, jak ktos juz pisal, albo wam jako parze albo pomoze zrozumiec i rozstac sie po ludzku z przemysleniami na przyszlosc.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
16 stycznia 2014 19:52
nerechta, no z drugiej strony to, o ile się nie mylę, się zapowiadało jeszcze przed ślubem =( I to też jest bardzo smutne =(
http://re-volta.pl/forum/index.php/topic,148.msg330623.html#msg330623
Breva - post, który wrzuciła Strzyga jest z 2009. Już 4 rok się tak bujasz. Patrząc po forum - to jest sinusoida miesięczna/tygodniowa. Chwilę jest dobrze (miesiąc miodowy), on przestaje się starać, awantura i znowu miesiąc miodowy. Chcesz tak całe życie?

Uważam, on w jakimś sensie teraz wygrał. Powiedział Ci, że jesteś nieatrakcyjna, nie czujesz się kochana - zrobiłaś awanturę, a on rzuca Ci odrobinę uwagi i stosuje "stare triki", które już kiedyś zadziałały w sytuacji kryzysowej. Już odchodzisz od swoich postanowień i granic - pozwalasz mu zostać i zaczynasz się godzić. Czym to się różni, od sytuacji umc i jej emocjonalnego wampira? (nie mówię, że mąż Cię zdradza - chodzi mi o mechanizm)
breva, a dlaczego jak "chcesz pobyć sama" - to ty sie nie wyprowadzsz? Tylko wymagasz tego od męża?
z tego co zrozumiałam, to mieszkanie Brevy - dlaczego ma się wyprowadzać ze swojego mieszkania, skoro to on zachował się jak burak?
wklejony post jest stary. Z tego co pamietam oni sie rozstali, by spotkac sie niedawno na nowo i wszystko potoczylo sie bardzo szybko, bo wydawalo sie ze chlopak dojrzal i sie zmienil. Tak to sobie pozbieralam do kupy 🙂 Dlatego mowie ze Breva moze czuc sie oszukana, bo on caly czas drugiego zejscia najprawdopodobniej udawal ze sie zmienil.
Nie mogę zapomnieć, jak Breva kiedyś pisała, jak gdzieś do/dla tego lubego turlała się gdzieś w złą pogodę, chora. Chyba że coś plączę i mylę. Bo mogłam oczywiście dozmyślać historię. Ale taki obrazek mi utkwił w głowie - i nawet jeśli nie jest zupełnie prawdziwy, to odzwierciedla to, jak odbieram Brevę (na ile można przez sieć, naturalnie).

Tak sobie myślę, Ty, Breva, jesteś troskliwą osobą. Wyobraż sobie więc taką małą dziewczynkę-Brevinkę. Zaopiekuj się nią, porób, co ona lubi, utul, no nie wiem... Daj jej chwilę odpoczynku, pogłaszcz po głowie. Facet niech się zajmie sobą, albo nie zajmuje, jego sprawa. A Ty może poświęć choć trochę czasu tej dziewczynce? Nie w kontekście chłopa, tylko jej samej...
Tak, czytam i czytam hmm Breva trzymam kciuki, zeby sie ulozylo.
Bera oni niby wiedza, ze ciaza, hormony itp, ale i tak tego nie zrozumieja. I w szczytowym momencie chlop sobie nie powie: spokojnie to tylko hormony.... Awantura rzadzi sie wlasnymi prawami.
Tak sobie mysle, ze nasz zwiazek zyskal duzo przez to, ze mieszkamy z moimi rodzicami. Niby "tesciowe", ale jak moj ojciec  potrafi meza wyprostowac:-)
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się