Dzieci, ciąże & pogaduchy o wszystkim i o niczym

akzzi Wiesz o mnie wiecej niz ja o sobie  😁 O i nawet halo sie pojawila  🤣
demon Kazdy wie, ze to przeciez przeze mnie ten watek stracil swoj urok  😜
Demon to zależy w jakim kraju się jest. W Polsce zwraca się "proszę pani/pana/państwa" i gdyby do mnie podeszło dziecko ok 10-letnie zwracając się na "Ty", to mimo podziwu za odwagę, pomyślałabym, że nieco zapomniał o kulturze osobistej.


Liliana
nie znam Cię. Po prostu pewien Twój post utkwił mi w pamięci (nie odnosił się do mnie), a kolejne tworzą jakiś obraz Ciebie.
demon, ja nic nie mylę. Ja się zastanawiam co myślą rodzice widząc zachowanie swoich dzieci i nie reagując. No bo chyba nie olewają sprawy widząc, że ich dziecko robi źle.
Dla równowagi na jazdy przychodzą do mnie na jazdę 6-latki, które mówią mi po imieniu. Ale są to dzieci bezpośrednie i bardzo fajnie wychowane. Jasno wypowiadają swoje potrzeby, ale ze zwrotami grzecznościowymi. Zanim wejdą do domu pukają, mówią halo, przepraszam, chce mi się pić/siku czy mogę?  A nie otwiera lodówkę, bierze napój i ciągnie z gwinta... Jedne  i drugie sobie radzą życiowo. Tylko jedne wzbudzają uśmiech wokół a inne, przewracanie oczami i komentarze jak rodzice wychowują.

zen, no właśnie. Reagować? Bo ja po prostu unikam zapraszania rodziców, ale kiedyś nie wytrzymam i wybuchnę. Ostatnio niewiele brakowało, a wylałabym żółć po tym jak młoda biegała po sklepie ganiając się z bratem i z całym impetem wpadła na mnie popychając mnie nie kosze z towarem i uderzając w brzuch. Z bólu aż przykucnęłam. Ani od niej ani od rodziców, którzy stali obok nie usłyszałam "przepraszam".
Z jednej strony nic mi do tego jak ktoś wychowuje swoje dziecko. Z drugiej dzieci są coraz bardziej rozwydrzone może właśnie przez akceptację społeczną takich zachowań?
Trudno mi się mądrzyć, bo jeszcze problemów z własnym nie przerobiłam. Ale znam dzieci żywe ale empatyczne więc chyba da się?
A ja, tak jak uwielbiam rozrabiaków i o wiele przyjemniej pracuje mi się z dziećmi z ADHD niż nieśmiałymi, to ten chłopiec z linku Pandurskiej wydał mi się mocno antypatyczny - irytował mnie a nie ciekawił. Nie wydaje mi się żeby dzieci demon (tak czytając tylko jej opisy z życia wzięte) były jego pokroju.


demon, dla mnie to szokujące, co napisałaś, ta matka tego chłopca to jakaś straszna osoba 🙁


Dla mnie to tez był szok i w sumie bardziej niż Tymka było mi szkoda tego chłopca bo sobie pomyślałam o jego mamie dokładnie to samo co ty zen  😉. Ja tą sytuacje na okrągło, żeby Tymkowi nie było przykro jakoś wytłumaczyłam. 

No to teraz napisze historyjkę, ale się rozpisałam ostatnio. Ha to dlatego, że od jakiegoś czasu  nie mam weny na prace i ja chwilowo porzuciłam ( od 2-3 tygodni). To tak mi się skojarzyło w związku z luzem matki pracującej  😉. Jak przez ostatnie 1,5 roku pracowałam jak wół, a pózniej wracałam do domu to zajmowałam się dziecmi to nie miałam czasu linijki tego watku przeczytać, nie mówiąc o pisaniu.

No to jeszcze raz. No to teraz napisze historyjkę szokującą.
Na szczęście właśnie zakończyłam długą " medytacje",  także jadąc po Tymka do szkoły pewnego wiosennego popołudnia aby odebrać go z zajęć Judo byłam najszczęśliwsza osoba na świecie. No po prostu oazą spokoju rzygająca tęczą. 
Podchodzę do wejścia i co widzę- Kobietę , która niemiłosiernie drze się na moje dziecko ( darła się naprawdę potwornie ), mojego absolutnie przerażonego Tymka i jakiegoś ryczącego, całego czerwonego chłopca.
Pani miała  niezwykłe szczęście, że byłam chwilowo oazą spokoju bo najprawdopodobniej rzuciłabym się na nią jak tygrysica i udusiła.
Myślę, ze za nim Pani mi pozwoliła dojść do słowa to kilka minut minęło i przez ten czas miałam wyobrażenie,ze moje dziecko zrobiło coś naprawdę okropnego jej cały czas szlochającemu synowi. W końcu uprosiłam Panią, żebym mogła spokojnie porozmawiać z jej synem i dowiedzieć co się stało. I wiecie co jak uspokoiłam tego chłopca, ze nic mu nie zrobię i nie mam do niego żadnych pretensji, ale niech powie mi co sie stało to się okazało,ze owszem były jakieś przepychanki w szatni, ale Tymek to chciał mu właśnie pomóc bo on był nowy na zajęciach i sie go czepiali.  A mamusia zgrneła do opieprzania pierwszego lepszego, który jej się nawinął- Tymka.
Czy wyobrażacie sobie ,ze ta baba nas nie przeprosiła 🤔. Rozumiem, że zrobiło sie jej głupio, ale ona sie zawinęła i prawie uciekła. Oczywiście, ze jej nie odpuściłam tylko dogoniłam i syknęłam do ucha, zeby jej syn nie słyszał, że powinna panować nad emocjami , a jak nie potrafi to powinna sie zgłosić do lekarza- psychiatry.

Tylko błagam niech nikt nie pisze,ze każdemu mogą puścić nerwy bo jest człowiekiem, albo coś w tym rodzaju.  😁
A ja, tak jak uwielbiam rozrabiaków i o wiele przyjemniej pracuje mi się z dziećmi z ADHD niż nieśmiałymi, to ten chłopiec z linku Pandurskiej wydał mi się mocno antypatyczny - irytował mnie a nie ciekawił.
o jezu,  podzielam... wywalilabym przez okno...  🤣 Mega straszne i ...sztuczne to dziecko. Ble 😀
Lepszy taki niż po Montessori, serio. W szkole mam od czorta różnych dziwnych dzieciaków, lepsze, gorsze, od spokojnych po diabły wcielone, ale żadne mi nie przeszkadzają tak bardzo, jak te po MM 🙁 I w sumie to dzieci niczemu winne, pranie mózgu przeszły, to co się dziwić.

demon, koszmarna sytuacja, nie wiem jakbym się zachowała 🙁 Miałam w wakacje podobną, jak mój syn przytopił w basenie chłopaka, który go non stop zaczepiał, przyleciała mama, ale na szczęście mój syn wzruszył ramionami i odpłynął, a pokazałam się ja i spytałam jaki ma problem. Po chwili się okazało, że w sumie nie ma. Irytuje mnie taka postawa, nie poszuka rodziców dziecka, tylko się bierze za gadkę z tymże dzieckiem. U nas na osiedlu to samo, mój syn często idzie na dwór i gra z dzieciakami w piłkę i jest taka jedna rodzinka, której to przeszkadza i biorą się za gadki z dziećmi. Szkoda, że już tak chętnie z gimnazjalistami nie rozmawiają, wtedy jakoś jaj brakuje, żeby wystawić głowę przez balkon i snuć mądrości 🤔
Jakie pranie mozgu?  😲 Napisz cos wiecej, bo pierwszy raz sie z taka opinia spotykam.

Sznurka - wlaczylo jej sie powtarzanie slow - rozne probuje np "olej" jej dzis super wychodzil 😉

Cierpienie u nas też będzie tyle osób. Robisz w domu imprezkę czy w lokalu? Ja nie mam pomysłu na prezent. Młody najchętniej to się bawi drewnianymi klockami, miskami, garczkami, pudłami i...pralką  😁 Myśleliśmy nad tym by kupić zjeżdżalnie, była by do naszego przydomowego placu zabaw...ale to by miał dopiero za jakiś czas by się "bawić".



No zjeżdżalnia super pomysł 🙂
My w domu robimy, mamy duże mieszkanie, chyba się pomieścimy hehe
a tak to, zawsze w domu robiliśmy urodziny i zawsze tyle ludzi, a to tylko najbliższa rodzina

co do klimatu wątku to już dawno to zauważyłam, dlatego rzadko tu wchodzę 🙂
gwash, wszystkie dzieci, z jakimi miałam do czynienia po Montessori, nie potrafią się później odnaleźć w sytuacji normalnej lekcji szkolnej. One powinny iść tym systemem dalej, czyli iść do podstawówki Montessori (a takich chyba nie ma za dużo w Polsce, o ile w ogóle jakieś godne uwagi są). Dzieci są uczone szeroko pojętego indywidualizmu, nie potrafią (lub nie chcą) pracować zespołowo, liczy się ja, ja, ja, moje potrzeby, moje, moje, moje. A w szkole, w której uczę, szeroki nacisk kładzie się na pracę w grupie, umiejętność współpracy i kooperacji. Jest naprawdę spory problem z takimi indywidualistami później. Prosisz je o pisanie, nie, on teraz chce czytać i nie czai, że teraz nie jest czas na pisanie, owszem, pedagog, psycholog a na końcu dyrektor szybko tłumaczą, że musi się dostosować, ale to dziecko do końca nie rozumie dlaczego w przedszkolu robił to, na co miał chęć, a tu nagle jakaś jędza mi mówi, że ma otworzyć folder i pisać. To są przykre momenty, przykre dla dzieci, bo nauczyciel niewiele mu jest w stanie pomóc na lekcji, a dziecko przeżywa. Rodzi się ogromne niezrozumienie i rozczarowanie. A rodzic zachwycony, że w Montessori super było, że robił to, co chciał, a nie, robił to, na co był gotowy. Idea słuszna, ale chyba tylko do warunków samouczenia dziecka, nie posyłania go do placówki edukacyjnej publicznej czy prywatnej. Będą mieć problem, bo w szkole nikogo nie obchodzi, że dziecko nie było gotowe, ma się nauczyć i już, musi pracować w stresie, hałasie i czasem pod presją czasu. Naprawdę sporo mogłabym pisać, sama nie miałam aż takiej wiedzy, dopóki namacalnie tego nie doświadczyłam.
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
29 stycznia 2014 05:01
Dla mnie nie ma pojęcia "grzeczne" dziecko. Dziecko to dziecko, rzadko kiedy wpisuje się w standardy, bo zazwyczaj jest żywiołowe, energiczne i szczere. I takie dzieci są fajne i przede wszystkim normalne, ale od tego są rodzice, żeby im pewne standardy przekazać 😉 Szczerze mówiąc nie wiem jak bym się zachowała, gdyby np. Tymek Demon podszedł do mnie w restauracji jak opisała, ale raczej nie byłabym zadowolona, bo osobiście wolę siedzieć w spokoju, a nie być zagadywana przez dzieci/dorosłych. Rozumiem to oczywiście, nie ma w tym nic złego, ale zadowolona bym nie była.
Aż sobie obejrzałam ten film z dzieciakiem dwa razy. Przecież ten chłopiec na co dzień przygotowuje się do takich występów. Ciężko ćwiczy grę na pianinie, trenuje zachowania i odzywki. Na pewno jego temperament i usposobienie sprzyja takim zachowaniom, ale tam z natury nie ma za wiele. Tutaj mamy pyzatą roześmianą buzię a na co dzień ćwiczenia, dyscyplinę i rygor. Założę się.

Co do zaczepienia przez dzieci. Ja bym podjęła konwersację. Wolę dzieciaki, które mówią wprost  i pytają sie jak coś je zastanawia/ dziwi np. Mam wadę wymowy i czasami zdarzy się, że dziecko spyta mnie lub rodzica głośno dlaczego tak śmiesznie / dziwnie mowię z chęcią wtedy tłumaczę. A ostatnio koleżanki córka po prostu mnie przedrzeźniała śmiejąc się pod nosem, byłam bardzo zdziwiona. A dziecko niby z tych dobrze wychowanych, dyscyplinowane, ułożone a jeżeli chodzi o wyrażanie swoich opinii stłamszone i zmuszone do wyrażania ich w pasywne agresywny sposób.

Bera7 może Twoich znajomych przerosło rodzicielstwo, albo myślą, że ich dzieci są jeszcze małe. Tak czy siak nie wpoili im elementarnych zasad współżycia społecznego. Ja się nie ograniczam przy takich dzieciach, komunikuje im, że jestem niezadowolona i mowię dlaczego. Oczywiście robię to spokojnie i w obecności rodziców.

gwash, myśle ze nie masz co sie martwic
Moja mama jest nauczycielem od 30 lat, pracowała w przedszkolu m w Szwecji, wykorzystuje metody pracy na co dzien.
Dla mnie dyskusja o dzieciach żywych i ekspresyjnych jest niezła😉 90% tak nazywanych dzieci to zwyczajnie rozwydrzone i niewychowanych dzieci.  10 % faktycznie takich jest ale wymaga to od rodzica dwukrotnie większego wysiłku by je wychować by przestrzegały reguł. Patologiczne chorobowe przypadki pomijam.
Tez pracowałam w przedszkolu😉
Akcje dwie wam opowiem. Spotkanie wielkanocne, malowanie pisanek. Przychodzi dziecko i bierze kolejne wydmuszki do ręki pomalowane już i je zgniata, rzuca nimi. Rodzice twierdza ze poznaje świat, kruchości jaja i takie tam. Dewastacje większość. Rodzice zachwyceni ze tak eksploruje świat.
Akcja druga. Dziecko naparza inne dZiecko. Matka mówi ze dlatego ze miał potrzebę większej przestrzeni.

Możemy sobie wychowywać dzieci jak chcemy ale w społeczeństwie są normy które trzeba przestrzegać a jak sie ich nie przestrzega jest sie wykluczonym. Atachment parenting jest fajny o ile nie narusza przestrzeni innych osób.
Ja tak jak czarownica uznawalabym takie zachowanie za niegrzeczne, nie muszę dawać swojej przestrzeni cudzemu dzieciakowi, zwłaszcza jak jest już rozumne. Dla mnie ono wchodzi w strefę mojego komfortu i zaburza go. Jakim prawem? Bo takie otwarte? Społeczeństwo ma to w d i większość obywateli tez.
Dzieci mogą być otwarte i żywe pod warunkiem ze nie kosztem komfortu innych. A tak jest w 90% wspomnianych. A rodzice tacy dumni. A to czysty egoizm tak naprawdę, olewać komfort innych.
Zgadzam się z Tobą sznurka co do przestrzegania norm społecznych. Dla mnie dziecko, które podejdzie do mnie i o coś zapyta i sobie pójdzie się w nich mieści. Dla niektórych noszenie niemowlaka po sali restauracyjnej i pokazywanie mu obrazków, żeby czymś na chwilę zająć jest już naruszeniem ich prywatności, zaznaczam, że nie stoi sie z dzieckiem nad ich głowami. Tak czy siak jesteśmy mało tolerancyjnym narodem i co oczywiste wybaczymy wiecej tym, których lubimy i cenimy.
demon - a Ciebie wciąż dziwi poziom ludzkiej głupoty? mnie już powoli przestaje...choć czasem łapię się na tym, że jeszcze wierzę w ludzi a chyba nie powinnam 😉(chodzi mi oczywiście o sytuacją opisywaną przez demon...żeby nie było 🙂
Seksta   brumby drover !
29 stycznia 2014 08:39
maleństwo to wcześnie chcial Cie na zwolnienie lekarskie wyslac- moj twierdził od poczatku jak na ktorejs wizycie TZ zapytal, ze jeśli ciaza zdrowa to on wysyla na zwolnienie w 30tyg najwcześniej. ..ale poszedl po rozum do glowy i sam zaproponowal mi jednak od 25🙂 jak patrze za okno to sie baaardzo ciesze, ze nie musze czekac na autobus wczesniej przedzierajac sie przez zaspy 😉

demon Kazdy wie, ze to przeciez przeze mnie ten watek stracil swoj urok  😜


UFFF, ja już egocentrycznie podejrzewałam, że mam coś z tym wspólnego.

Demon to zależy w jakim kraju się jest. W Polsce zwraca się "proszę pani/pana/państwa" i gdyby do mnie podeszło dziecko ok 10-letnie zwracając się na "Ty", to mimo podziwu za odwagę, pomyślałabym, że nieco zapomniał o kulturze osobistej.



Czy to oznacza,że gdyby podszedł do Ciebie mały Amerykanin to wszystko byłoby OK, a jak Polak to cham ?

  A nie otwiera lodówkę, bierze napój i ciągnie z gwinta...



bera, ale nikt tu o takich dzieciach nie pisał, ani z takimi nie wstawiał linków, to jest chamstwo w czystej postaci i nie ma nad czym dyskutować  😉

Idea słuszna, ale chyba tylko do warunków samouczenia dziecka, nie posyłania go do placówki edukacyjnej publicznej czy prywatnej. Będą mieć problem, bo w szkole nikogo nie obchodzi, że dziecko nie było gotowe, ma się nauczyć i już, musi pracować w stresie, hałasie i czasem pod presją czasu.


Zgadzam się z zen. Sama miałam ochotę posłać dzieciaki do Montessori, ale obawiałam się, że jeżeli nie będe miała mozliwości oddać go do szkoły o podobnej specyfice to ono będzie miało ogromny problem. I tak jest to trudny przeskok dla 6, 7 latka.

Tutaj mamy pyzatą roześmianą buzię a na co dzień ćwiczenia, dyscyplinę i rygor. Założę się.


Yyyyyy tego nie byłabym taka pewna  😉.

Zgadzam się z Tobą sznurka co do przestrzegania norm społecznych. Dla mnie dziecko, które podejdzie do mnie i o coś zapyta i sobie pójdzie się w nich mieści. Dla niektórych noszenie niemowlaka po sali restauracyjnej i pokazywanie mu obrazków, żeby czymś na chwilę zająć jest już naruszeniem ich prywatności, zaznaczam, że nie stoi sie z dzieckiem nad ich głowami. Tak czy siak jesteśmy mało tolerancyjnym narodem i co oczywiste wybaczymy wiecej tym, których lubimy i cenimy.


Ale to jest według mnie idealne podumowanie , szczególnie obrazuje to jedno zdanie  😉. Pozwól tylko Zet , że rozwinę odrobinę Twój wniosek.

Przede wszystkim może nie wrzucajmy do jednego worka dzieci otwartych, spontanicznych nawet upierdliwych dla otoczenia z dziećmi, które dewastują czyjeś mienie lub kroją patykiem mrówki w piaskownicy. Dla mnie osobiście to jest kompletny brak chęci zrozumienia tego co współrozmówca wysmarował w poście  😉


Ja tak jak czarownica uznawalabym takie zachowanie za niegrzeczne, nie muszę dawać swojej przestrzeni cudzemu dzieciakowi, zwłaszcza jak jest już rozumne. Dla mnie ono wchodzi w strefę mojego komfortu i zaburza go. Jakim prawem? Bo takie otwarte? Społeczeństwo ma to w d i większość obywateli tez.




Ale jakim cudem w miejscu publicznym dziecko które zadaję Ci jedno pytanie zaburza Twój komfort ??????
To było pytanie retoryczne. Znam odpowiedz bo widzę jak reagują ludzie  😉  Przecież ja nie napisałam, że taki Tymek kiwa się nad czyimś stolikiem prze pół godziny , a jego włosy wpadają komuś do jedzenia, albo wchodzi bez pytania do Twojego domu i zadaje Ci pytanie : Co dzisiaj gotujesz ?

Ale właśnie ludzie maja ogromny problem z tym, że ktoś kompletnie obcy zadał im pytanie  😲.Że zupełnie obcy człowiek powiedział im dzień dobry na ulicy- pewnie jakis wariat- o tym świadczą miny ludzi  🤣.

Zawsze mieliśmy psy i dużo chodziliśmy na spacery. Nigdy nie uczyłam Tymka, żeby mówił dzień dobry, to było dla niego oczywiste, ponieważ słyszał jak mama mówi do znajomych.
Oczywiście jako 2, 3, 4, 5 latek mówił do  wszystkich, których mijał i oczekiwał odpowiedzi. 80% mijanych ludzi nie odpowiadało i patrzyło na nie go z dziwnie wykrzywioną miną.
Sznurko już nie mówi obcym ludziom dzień dobry, niestety. Cztery lata wystarczyły, żeby normy w społeczeństwie mu to wybiły z głowy.

Może jednak wart usiąść na chwilę i zastanowić się nad sobą. Może to nie " otwarte " dziecko i jego rodzice maja problem, a raczej społeczeństwo ma problem z otworzeniem sie na drugiego człowieka. To są dla ,nie takie małe kroczki do podziałów społecznych, religijnych …….

I tak  zauważyłam, że społeczeństwo ma w du…. i dlatego ciężko pracuje ze swoim synem, który chodząc do szkoły funkcjonuje w tym społeczeństwie, żeby nie miał własnie wszystkiego w du…  😉.
demon, ale jak idę do restauracji to chce spędzić czas z osoba z która idę
Dlaczego dziecko ma mi zawracać d? Dlaczego stoisz na stanowisku ze jego komfort jest ważniejszy niż tego kogo zaczepi? Dlaczego każdy ma mieć ochotę?
Dla mnie i ty i Liliana strasznie egoistycznie postawy reprezentujecie.
Swoją droga to ciekawe, korelacja miedzy tym w jaki sposób sie wypowiadacie i jak traktujecie sprzeciw innych wobec waszych poglądów i jak zachowują sie wasze dzieci.




Ale jakim cudem w miejscu publicznym dziecko które zadaję Ci jedno pytanie zaburza Twój komfort ??????
To było pytanie retoryczne. Znam odpowiedz bo widzę jak reagują ludzie  😉  Przecież ja nie napisałam, że taki Tymek kiwa się nad czyimś stolikiem prze pół godziny , a jego włosy wpadają komuś do jedzenia, albo wchodzi bez pytania do Twojego domu i zadaje Ci pytanie : Co dzisiaj gotujesz ?

Ale właśnie ludzie maja ogromny problem z tym, że ktoś kompletnie obcy zadał im pytanie  😲.Że zupełnie obcy człowiek powiedział im dzień dobry na ulicy- pewnie jakis wariat- o tym świadczą miny ludzi  🤣.


[/quote]

może o to chodzi, że jeśli idę do restauracji, to zajmując miejsce przy stoliku mam i chcę mieć już swój prywatny, tak ktoś wymyślił restaurację stawiając w niej stoliki a nie stoły i lawy na naście osób.. Po to ktoś wymyślił stoliki - takie enklawy w których siedzą zamknięte grupy ludzi. Gdybym chciała się integrować z innymi, w publicznym miejscu , nie wybrałabym restauracji. Obojętne ile Tymek się kiwa, on narusza moją przestrzeń. Pewnie nie odkopię od stolika, ale pomyślę "kurka mogliby go pilnować", bo do stolika wg mnie może podejść kelner. 😉
demon,  ogromnie jesteś przewrażliwiona. oj, napisałam, że to chłopiec, jestem okropnym człowiekiem, bo zajrzałam z doskoku i Cie poprawiłam. zwłaszcza, że na początku sama myślałam, że to dziewczynka 😉 i nie przerabiaj moich słów na swoją modłę proszę, napisałaś że inni nie boją się zostawać z Twoimi dziećmi a ja napisałam, że to niekoniecznie jest powód do dumy, potem sprostowałaś że nie boją się dzieci a O dzieci. ale łatwiej napisać, że kazałam Ci się wstydzić, co 😉 ?

nie miałabym nic przeciwko dziecku, które by mnie zagadnęło w restauracji. najpewniej podjęłabym "dyskusję" z malcem. dla mnie takie zachowanie jest ok. ale już drący się, biegający między stolikami dzieciak "bo on taki żywiołowy" to dla mnie porażka rodziców i zachowanie nieakceptowalne.  to, że się do mnie odezwie nie zaburza mojego komfortu wcale. ale jeśli wrzeszczy i mnie męczy swoją energią-już mój komfort jest zaburzony

chłopczyk z linku wydaje mi się ogromnie męczący. to jest urocze przez 4 minuty. a później jest męczące dla osób postronnych.

Demon odnośnie kraju.
kiedyś czytałam o badaniach nad "strefą komfortu". każda nacja ma inną strefę. jest strefa do której wpuszczamy w komforcie każdego i strefa "intymna" do której nie chcemy wpuszczać obcych. zależnie od nacji są to różne odległości. nie pamiętam konkretnie ale załóżmy : amerykanie mają strefę dla wszystkich 50 cm a strefę intymną 20 cm, a Japończycy np 60 cm dla wszystkich a 40 cm dla siebie i najbliższych. jeśli wejdziemy jako obcy w strefę intymną - osoba nie będzie czuła się komfortowo. i było również o tym, że na jakimś stand up party amerykanin negocjował z japończykiem. amerykanin chciał okazać podświadomie swoją życzliwość i był w strefie "dla wszystkich", a niestety u Japończyków przestrzeń prywatna jest większa i amerykanin właził do tej prywatnej strefy japończyka. puszczono zapis z całego wieczoru, gdzie w przyspieszonym tempie widać, jakby amerykanin gonił japończyka. japończyk odsuwał się, żeby wsadzić amerykanina z dala od swojej prywatnej strefy, a dla amerykanina była to ciągle strefa "dopuszczalna" i gdy amerykanin właził w to "40 cm" to japończyk go wyganiał na "60cm".

dokładnie to samo czułam, jak poznałam pewnego faceta z brazylii. oni się tam dotykają, gdy do kogoś mówią. i on wiecznie mi kładł rękę na ramieniu czy na kolanie, gdy się do mnie zwracał. nie czułam się z tym komfortowo, bo jednak w polsce jak pierwszy raz się kogoś widzi to sie go nie maca.

o i jeszcze mam taką dygresję. WESELA. dla mnie prywatnie to nie jest miejsce dla dzieci poniżej 14-15 lat. po prostu uważam, że tam gdzie są przekleństwa, alkohol czy sprośne żarty to dzieci być nie powinno. spotkałam się kilka razy z tym, że para młoda zaznaczała, że zaprasza ale "bez dzieci". dla mnie to normalne, nie mam z tym kłopotu. albo zostawiam dziecko z opiekunką/dziadkami  i idę, albo rezygnuję. ale szczytem jest dla mnie przyjazd z dziećmi mimo braku zaproszenia, potem oczywiście bulwers, ze pokoju dla dzieci nie ma ani stoliczka. a ja pamiętam tylko przywitanie pary młodej, podczas którego jakaś dziewczynka darła się niesamowicie, bo nie mogła przeżyć, że nie jest w centrum uwagi. i właśnie mam wrażenie, że tu jest pies pogrzebany. dla mnie w tym dniu najważniejsza jest panna młoda i pan młody a nie kinderparty. a masa rodziców tego nie zauważa i sądzi, że każda impreza na której obecne są ich dzieci jest od razu balem dla nich i skoro córeczka ma ochotę złapać bukiet, to powinna go złapać, a jak zrobi siusiu to należy z fanfarami odprowadzać ją do toalety.
dla mnie moja córka jest najważniejsza, ale rozumiem, że nie dla każdego jest.
sznurka To ty wiesz, jak zachowuja sie moje dzieci?  😲 😜 🙇 Jestem w szoku, a nie jednak nie. Rozbawilo mnie to 🙂
A mi się wydaje, że mamy małą (jako społeczeństwo) tolerancję dla dzieci i jest nam to kodowane w jakiś sposób, czy chcemy, czy nie. I wiem po sobie, bo postarałam sobie wyobrazić sytuację, którą przedstawiła demon, i tak, w pierwszej chwili bym się zdziwiła, że kurde, jak to, jakiś smyk mi tu podchodzi i pyta. A po chwili pomyślałam JAK diametralnie by się zmieniło moje myślenie, gdyby z takim samym pytaniem podszedł dorosły 😲 Nie czułabym się, że dziecko czy dorosły zaburza mi moją przestrzeń, bo nie, nie mam takich odruchów, ale na pewno moje myślenie zmienia się, gdy zamiast dziecka widzę dorosłego. Słabe strasznie. Bo uważam, że w samej sytuacji, kiedy podchodzi do mnie ktoś z pytaniem, czy mi coś smakuje, dobrze się nosi, czy samochód dużo spala, uważam za NORMALNE, niezależnie od sytuacji i od tego, czy ma lat 7 czy 37, nie rozpatruję tego w kategorii komfortu, bo nikt się do mojego stolika nie dosiada, nie próbuje mojego dania, nie wsiada mi do samochodu i nie ściąga ze mnie kurtki, żeby sprawdzić, czy faktycznie dobrze się nosi. A czy dziecko mówi do mnie na Ty, niech mówi, jeśli mi to przeszkadza, to mówię o tym.
sznurka - czy mogę Cię prosić o jakąś hamakowo-huśtawkową poradę? jak Żorż wyrośnie z huśtawki fiszerszajsa to chcemy dla niego coś do huśtania - może być nie tyle wolnostojące co mocowane na suficie (mamy wysokie mieszkanie)- coś polecasz?
co do stolika i podejścia do niego dziecka, nie miałabym z tym żadnego problemu, pewnie tak jak Isabelle porozmawiałabym chwilkę z takim dzieckiem. samej zdarza mi się zaczepić kogoś i zapytać "ma Pani piękne buty, czy można wiedzieć gdzie Pani kupiła" etc. Jak byłam w ciąży to w centach handlowych zaczepiałam inne matki pytając jak im się sprawuje wózek, czy sa zadowolone, albo na jaki wzrost mam kupować na początek ubranka czy więcej 56 czy lepiej już 62. Nie widziałam w tym nic złego, chociaż po tym co piszecie może faktycznie nie powinnam bo może się to komuś nie podobać. Warte zastanowienia.  🤦

Co do wesel, Isabelle👍 dokładnie tak uważam. Osobiście uważam że powinno być w standardzie że takich dzieci nie zabiera się na wesela, a nie że młodzi muszą mówić że dzieci nie przewiduje się. Sama wiem jakim było dla mnie problemem mówienie gościom, że prosimy bez dzieci.

A tak BTW myślę, że generalnie Polska i Polacy są mało otwarci na dzieci. Z resztą któraś z dziewczyn już to napisała. Nie daj Boże żeby dziecko zaczęło płakać w centrum handlowym czy restauracji - ogólne oburzenie i miliony oczu wlepione w rodzica/ców z pretensją. Dalej ciągnąc restauracje, z racji ostatnich wyjazdów byłam z Mikołajem w kilku restauracjach w kilku miastach i owszem...kącik dla dzieci jest, menu dla dzieci- zdarza się, ale żeby przewijak w kiblu był to już widać za dużo... z dzieckiem w pieluchach widać do restauracji chodzić się nie powinno.
Dokladnie jest tak jak piszecie - w Polsce sie dzieci nie lubi, ani ich obecnosci w przestrzeni publicznej. Matki sa proszone o zamkniecie sie w domu ze swoimi "pociechami 🙄"

Mnie od zawsze fascynowaly kraje skandynawskie pod tym katem.
A mojemu dziecku zrobiło się tak, że nic przynim powiedzieć nie można albo trzeba uważać co się mówi...np:
Jasiek upodobał sobie takie wstrętne czekoladowe desery z bitą śmietaną więc powiedzieliśmy mu, że szefowa nie dała kasy i nie mam na jogurty a w lodówce są tylko owocowe (oczywiście z naszej strony miał być to podstęp...) - wczoraj odbierałam go z przedszkola a on przy wszystkich: " mamusiu czy Pani dała już ci pieniążki żebyś mogła kupić mi jogurciki bo bardzo głodny jestem" - myślałam, że spale się ze wstydu.

A dzisiaj rano w skepie:
-mamo coś tu pachnie dziwnie może to "pumpufy" (czyt. perfumy)
- a za chwile:" nie, wiecz coś to ten Pan przed nami bąka puścił-słyszałem" - oczywiście na głos i nie zachowując dyskrecji swojej wypowiedzi...
Naboo, tylko wiesz jak potem dalej ten model skandynawski wyglada? Bahory z nogami na fotelach w metrze, nie ustępującego miejsca starszym.
Dziecko w przestrzeni publicznej nie jest niepożądany. Ale restauracja to nie sala zabaw dla dzieci. Wiec jeśli dziecko zaczepia mnie w centrum zabaw, kolejce do pediatry to jest to przestrzeń zrozumiała do takich relacji. Jeśli nagabuje mnie w restauracji nie daje na to zgody. Nie róbmy z każdego miejsca klubów malucha a rodzice z dziećmi przestaną być wrogo traktowani.
Nie bądźmy egoistami, nie każdy musi uważać ze nasze dziecko jest zajebiste i chcieć z nim wejść w kontakt. Dlaczego uważacie ze zmuszanie ludI do tego jest ok?
Możemy sobie wychowywać dzieci jak chcemy ale w społeczeństwie są normy które trzeba przestrzegać a jak sie ich nie przestrzega jest sie wykluczonym. Atachment parenting jest fajny o ile nie narusza przestrzeni innych osób.
Tak, masz rację. Tylko niektórzy myślą, że "rodzicielstwo bliskości" to "bezstresowe wychowanie" i dziecko włażące na głowę. Wcale tak nie jest. Chodzi o szacunek do dziecka i jego potrzeb tak samo jak o szacunek do innych. 😉

Btw. polecam bardzo fajną stronkę do poczytania: http://www.dzikiedzieci.pl/index.php?strona=6 😀
Cytat z niej:

Prawa rodziców zawsze muszą ustąpić, gdy są w konflikcie z prawami człowieka. Rodzicielstwo nie polega na rządzeniu ani bezustannym udowadnianiu swoich racji. Rodzicielstwo to sztuka towarzyszenia dziecku w rozwoju.
Dziecka nie wychowujemy dla siebie, tylko dla świata. Dziecko jest nam dane tylko na chwilę, a naszym zadaniem jest przygotować je do życia w świecie.


Ja bym chyba się uśmiechnęła i chętnie podjęła rozmowę z takim Tymkiem. Może tylko mówienie na "ty" do obcych dorosłych mi się nie podoba, ale samo spontaniczne podjęcie rozmowy przez dziecko odbieram obecnie za fajne. "Obecnie", bo obecnie lubię dzieci. Do niedawna nie lubiłam i niegdyś chyba bym grzecznie takiego zagadywacza zbyła, jeśli akurat nie miałabym ochoty na konwersację.

[quote author=akzzi link=topic=74.msg1995020#msg1995020 date=1390948172]
Demon to zależy w jakim kraju się jest. W Polsce zwraca się "proszę pani/pana/państwa" i gdyby do mnie podeszło dziecko ok 10-letnie zwracając się na "Ty", to mimo podziwu za odwagę, pomyślałabym, że nieco zapomniał o kulturze osobistej.

Czy to oznacza,że gdyby podszedł do Ciebie mały Amerykanin to wszystko byłoby OK, a jak Polak to cham ? [/quote]
Jak dla mnie to nie zaraz "cham",ale... niestety, po polsku mamy przyjęte inne zwroty grzecznościowe.
Od kiedy według Ciebie powinno się uczyć dziecko, że do obcych dorosłych należy się zwracać "pani/pan"? No bo chyba należy...?
coś mi nie idzie cytowanie 🙄
no nic, tak jak sznurka uważam, że są różne przestrzenie publiczne i o ile "zaczepianie"przez dzieci , czy dorosłych w sklepie, w kolejce do lekarza, nawet na ulicy, to zupełnie inna sprawa niż w restauracji.
Tak samo głośne zachowanie, nie musi mnie nikt bezpośrednio "zaczepiać", wystarczy że hałasuje w restauracji i to też mi przeszkadza. To nie nie hyde park. Podobnie w kościele. Jeden bezstresowo chowany dzieciak załatwia mszę wszystkim.
A mi się wydaje, że mamy małą (jako społeczeństwo) tolerancję dla dzieci i jest nam to kodowane w jakiś sposób, czy chcemy, czy nie.
Z tym się zgodzę.
Jak byliśmy z moim półrocznym diabłem w Toskanii, to byłam w szoku. Wszyscy zaczepiali, pytali, ile ma, ile ma zębów  😁 . Starsze babcie potrafiły usiąść obok i błogo oglądać, jak karmiłam berbecia marchewkową breją, uśmiechając się i coś po włosku gadając. Wszyscy byli mili i traktowali dziecko - kompletnie obce - jako coś - nie wiem - jedynego i wyjątkowego?
Uderzyło mnie to (miło oczywiście), a w zderzeniu z polską rzeczywistością... to szok był.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się