niestabilność psychiczna u konia

😉
Dava   kiss kiss bang bang
29 stycznia 2014 09:37
Dziewczyny ale te wszystkie przypadki, które opisujecie to nawet nie 1/10 tego co ma Brzask.
Wy macie niewychowane (nieprzystosowane) konie, Ona ma konia, który się SAMOOKALECZA

Przyszedł mi do głowy jeszcze jeden fachowiec od dziwnych rzeczy i zwierząt, zadzwonię to Niego, może się spotkał z czymś takim, może ma jakiś pomysł.
🙂
Strucelka   Nigdy nie przestawaj kochać...
29 stycznia 2014 10:43
Przekonałam się o tym prowadząc przez kilka lat rajdy długodystansowe. Poznałam na wylot kilka arabów, które dopiero po kilku dniach rajdu, lub kilku/kilkunastu kilometrach galopu oddychały z ulgą i mówiły całym sobą "uffff, nareszcie..." 😉 Godzina, czy dwie godziny jazdy tylko je wkurzała, na zasadzie postawienia przed nosem upragnionego ciastka i zabrania go.
Poza tym wszystkim co już zostało powiedziane - czyli o potencjalnej chorobie i chowie bezstajennym, zwróciłabym uwagę na sposób użytkowania. Śmiem podejrzewać, że ona nie ma możliwości się wyszumieć, wygalopować...


Popieram tezę Julie.
Brzask czy jest jakaś szansa, żebyś choć 2x w tygodniu zapewniała klaczy dłuuuugie tereny? Ale nie takie 2h, tylko 3,4 a nawet 5h? Wiadomo, że do tego trzeba koniowi wyrobić kondycję. Może w Twojej stajni albo w jakiejś pobliskiej ktoś organizuje rajdy? Albo chciałby się z Tobą przejechać?
Myślę, że to bardzo dobry trop i warto by było spróbować.

A oprócz tego, (choć wiadomo, że może to duużo kosztować) skonsultowałabym się z paroma weterynarzami. Choćby telefonicznie, na początek, i spytała jakie rozwiązanie proponują.

Brzask a próbowałaś z różnego rodzaju zabawkami do boksu? Likity, piłki, itp.?
Co do siana i jego stałej dostępności, można by wsadzić siano do siatki - jednej lub dwóch, żeby siana było więcej a przy okazji, może w takiej formie trochę bardziej zajmie klacz.
Strasznie to wszystko przykre. Konia mi żal i właścicielki.
Ja osobiście widzę to trochę inaczej.
Guz mózgu- wydaje mi się, że guz mózgu daje objawy bardziej "całościowe" a nie ujawnia się jedynie w wybiórczych próbkach sytuacyjnych (na jeździe jest ok, na pastwisku też w miarę ok, problem pojawia się w boksie- na końskich objawach guza mózgu się nie znam, ale z racji wykształcenia 'psycholog kliniczny' porównuję do ludzkich ).
Nikt nie zwrócił tutaj uwagi na wątek ucieczki na autostradę Mewy.
Kurczę ale tak silny stres jaki przeżyła ta kobyła cwałując w szaleńczym pędzie między tirami po autostradzie- to nie mogło odejść bez echa.
Wiadomo jakie spustoszenie w psychice może wywołać silny ( patologicznie silny) stres- zmiany osobowości, zaburzenia zachowania, napady agresji, autoagresja.
Więc u konia także może dość do patologicznych zmian i zaburzeń zachowania w wyniku skrajnie silnego stresu.

Ja to widzę tak- młoda kobyła po torach (z natury już bardzo wrażliwa, dla której tory były dużo większym stresem i traumą niż dla bardziej odpornych jednostek) trafia na młodą, niedoświadczoną właścicielkę, która nie do końca wie jak takiemu koniowi pomóc odnaleźć się w świecie.
Do tego trafia do stajni (którą to znam osobiście z tamtego okresu), która nie należy do najspokojniejszych miejsc (stajnia zaraz przy hotelu, gdzie bardzo często odbywają się głośne imprezy, ludzie puszczają fajerwerki, gra głośna muzyka, pijani ludzie szlajają się po stajni...).
Dochodzi do tragedii- koń w panice w totalnym amoku ucieka i biega po autostradzie (patologicznie silny stres).
Przez te 7 lat brzask84 na pewno włożyła ogrom pracy w siebie (widzę na filmikach jak bardzo na plus zmieniła się jej jazda) i w konia.
Ale pewnych rzeczy nie da się już odpracować.

Brzask84 czy nadal stoisz z Mewą w Gościńcu? Zmieniło się tam coś na plus? Jest spokojniej? Może to też leży problem, który dokłada tylko oliwy do ognia?
Plus (nie wiem jak jest teraz) ale te 6-7 lat wstecz był tam wieczny problem ze stajennymi ( i z ich nie do końca profesjonalnym podejściem do koni...).
Teraz jest ktoś opanowany, z pojęciem?
Andaluzja skąd to zdziwienie ? 🙄 🙄
  Bo wedlog mnie komentarz nie na miejscu:/
[quote author=Rzekotka link=topic=93750.msg1995107#msg1995107 date=1390978412]
A ja mam pytanie: załóżmy, że Brzask wyda kaskę na diagnozowanie potencjalnego guza, okaże się, że koń ma nowotwór - to co dalej?

Usypia.
[/quote]

No i wobec tego nie widzę sensu, żeby diagnozować w tym kierunku.

Szczerze Brzask, strasznie Ci współczuję. Miałam i mam w swoim stadku "inne" konie, ale ich "inność" nigdy nie była tak dramatyczna 🙁
Chodzi o to, żeby ewentualnie wykluczyć takie schorzenie. Na zasadzie dajmy na to, będzie guz- usypiamy konia, nie będzie- szukamy innej przyczyny.
dziękuję Dave, Rybce i całej reszcie forumowiczów : ) dziewczyny nie jest jeszcze tak źle. Gryzie się po nogach i brzuchu w różnych sytuacjach i wkłada w to niesamowicie dużo ekspresji ale nie klasyfikowałabym tego jeszcze do samookaleczania ( na razie kończy się na kąsaniu i przyszczypywaniu samej siebie zębami). Natomiast ponieważ z konia schowanego w kącie boksu, płochliwego zaczęła się przeradzać momentami w konia agresywnego, czego wcześniej u niej nie można było zaobserwować obawiam się żeby i ten narów się nie pogłębił prowadząc właśnie do samookaleczania. Czytałam już o przypadkach koni, które gryzły się do krwi.

Tak sobie myślę, prawdą jest stwierdzenie że "są konie i araby". A jeśli jeszcze natrafimy na jednostkę wyjątkowo wrażliwą to faktycznie praca z takim koniem staje się bardzo ciężka. Te konie reagują doslownie na każdy, najdelikatniejszy bodziec. Tutaj ważny jest nasz oddech, nastroj, wszystko. Jeździłam na wielu koniach, ale ta klacz jest po prostu zupełnie jakby z innego świata. Kiedy ją kupiłam przez pierwsze miesiące mimo uczuć i sympatii gdzieś w głębi ducha myślałam ciągle "boże jaki głupi koń". Bo ile można bać się wiaderka? Rok, dwa... ? W końcu zauważyłam, że można ją przyzwyczaić do danego przedmiotu, ale wystarczy doczepić do wiadra wstążkę lub zamiast okrągłego postawić kwadratowe i oswajanie od nowa. To nie jest koń, który z wiadra postawionego przed nosem zje owies. Musi się najpierw do niego przyzwyczaić i zaakceptować. I tak ze wszystkim. Stąd problematyczne do dnia dzisiejszego są choćby kałuże. I spec od pnh nie pomógł. Bo ile można konia przyzwyczajać do kałuży...? Ok weszła. Sukces...? nie.. bo kałuża obok ma inny kształt, wymiary... po prostu jest inna. Więc po dość długiej współpracy z osobami wierzącymi iż tylko pnh wyzwoli mojego wierzchowca podziękowałam. Oczywiście nie mogę powiedzieć, że "metody naturalne" nie nauczyły mnie wielu ciekawych i istotnych elementów. Ale ostatecznie chyba bardziej zmieniły samą mnie niż mojego konia.  Ale nie o tym, a o wrażliwości czy tez nadwrażliwości, o koniach głupich czy może zbyt inteligentnych? No właśnie... w pewnym momencie zaczęłam się zastanawiać, czy aby głównym problemem, na który składa się strach, złość, znudzenie, zniecierpliwienie nie jest wysoka inteligencja oraz wyostrzenie zmysłów? (proszę się tu teraz ze mnie nie śmiać 🙂 ja rozważam po tylu latach wszystko od autyzmu i opoźnienia po własnie wysoki poziom intelektualny 🙂 ) To co większość ludzi powierzchownie odbiera patrząc z boku jako głupotę, że np koń się boi przejść w miejscu gdzie wisi kurtka, a wczoraj jej nie było może należałoby rozpatrywać pod zupełnie innym kątem. Takim dość jasnym przykładem mógłby być nasz ostatni teren. Jedziemy w 4 konie. Musimy przejść koło pewnej fabryki. Przeszedł pierwszy koń, za nim drugi i trzeci, a czwarty czyli mój stanął jak wryty i sapie... Przyczyną była odświeżona linia na drodze przemalowana na nowo biała farbą, gdyż stara była mało widoczna. I uwierzcie mi, że ani czterech jeźdźców ani trzy konie by tego nie zauważyli. Mój koń musiał to zbadać i zastanowić się czy jej to nie zeżre. Kiedyś by nie przeszła, teraz wystarczy poklepanie i idziemy dalej.  Chodzi o fakt jej zwracania uwagi na każdy szczegół. Tak czasami na nią patrzę i się zastanawiam.. Z jednej strony zaczęła się świetnie sprawdzać na ujeżdżalni, stara się i skupia. Ale tutaj też nieraz już zauważyłam, ze jej postępy jakby wynikały z chęci zadowolenia właściciela. Wsiadam a ona już chce ciągi robić, półpasaże, czy piruety. Oczywiście nie jest to dobre bo koń wyprzedza moje myśli i stara się zrobić wszystko naraz, co nieraz zaburza rytm pracy. Tak jakby chciała sprawić mi przyjemność. Ale widać w tym wszystkim dużą chęć przypodobania się.
Jeszcze kwestia ataków w boksie. Czasami tez odnoszę wrażenie, że koń chce na siebie najzwyczajniej zwrócić uwagę. Jak przyjeżdżam rży i zaczyna nerwowo tkać nawołując. Wchodzę, koń zaczyna ciumkać i nadstawiać się do pieszczot, ale po chwili potrafi zacząć się rzucać na konie obok jakby je chciała ode mnie odgonić. Za chwilę znowu chce ciumkać.  Takie oznajmianie że teraz ona ma goscia i wara. Tak jak ktoś wyżej juz napisał: silna potrzeba kontaktu, wręcz paniczna. Moje wyjscie z boksu od razu powoduje jej złość i niepokój. Ogólnie są to meczące sytuacje i czasami mój spokój, który staram sie jej przekazać wisi już na wlosku bo ciagle wprowadza newrową atmosferę. Cieszy się, boi, złości, niecierpliwi... totalne adhd, wszystkie możliwe emocje naraz. Taka emocjonalna niestabilność. Jeszcze wyżej ktos podsunął pomysl iz problemem mogą być hormony. Może tutaj tez powinnam właśnie poszukać.
Trochę się rozwleklam, wiem i przepraszam .... : ) pozdarwiam
Niewiele wniosę do wątku, ale z ciekawości pogooglowałam o samookaleczaniu koni i jest kilka anglojęzycznych publikacji na ten temat. Część opracowań porównuje to schorzenie do ludzkiego zespołu Touretta, próbowano też leczenia farmakologicznego z różnymi rezultatami (leki przeciwdepresyjne).
pati zgadzam sie z większością tego co napisałaś. Gosciniec to dziwne miejsce. Ale uwierz mi szukałam... u nas poprostu nie ma stajni, gdzie oddałabym Mewke i była o nią spokojna. Juz proponowano mi Udórz, który leży ponad 70km ode mnie? po pierwsze nie wyszło, nie było lepiej, była tam jednym koniem z wielu, tutaj jest juz traktowana nieco jak koń specjalnej troski. Stajenni są w miare w porządku. Znają ją, lubią i wiem, ze krzywdy od nich nie zazna. Imprez już tu raczej nie ma. Jedynie sylwestry ale tez  nie na osrodku tylko w pobliskim hotelu ( z reszta 6 ostatnich sylwestrów i tak spedziłam uspokajając konia w boksie.... ). Więc tutaj czujemy sie po prostu obydwie w miarę bezpiecznie. Co do jazd to akurat był filmik sprzed ponad 3 lat jak dopiero zaczęłam na nią wsiadac w gliwicach jak straciła oko... myślałam że po tym nigdy juz na niej nie bedę jeździć, a właśnie od tamtego etapu zaczęła sie nasza praca, ktora trwa do dzis i koń robi coraz szybsze i wieksze postepy.
Chodzi o to, żeby ewentualnie wykluczyć takie schorzenie. Na zasadzie dajmy na to, będzie guz- usypiamy konia, nie będzie- szukamy innej przyczyny.


Próbuję się wczuć w sytuację.

Ja bym nie uśpiła zwierzaka z dnia na dzień dlatego, że na papierze jest napisane, że ma guza. Uśpiłabym na podstawie oceny komfortu życia, a ten najpewniej można ocenić i teraz, zaglądając do stajni. Więc gdybym ja była w tej sytuacji, to pewnie dla mnie ta diagnoza by wiele nie zmieniła, poza dodatkowym zestresowaniem konia i wydaniem kasy, którą mogłabym przeznaczyć na inne działania, które być może realnie przyczyniłyby się do poprawy komfortu życia konia.

Więc niezależnie od tego, czy miałby guza czy nie, i tak pewnie robiłabym różne inne badania i starała się polepszyć zwierzakowi życie. Więc nawet wykluczenie guza by wiele nie zmieniło.

Przepraszam Brzask, że buduję kanapową dyskusję etyczną wokół Twojego realnego problemu.
Czyli nie wydałabyś kasy na badanie w celu zdiagnozowania guza ale na inne badania nie byłoby Ci szkoda? 🙄 W przypadku stwierdzenia guza to wydaje mi się, że na jakąkolwiek poprawę samopoczucia nie mogłabyś liczyć.
brzask84, A co z tym sposobem użytkowania o który Cię pytałam na poprzedniej stronie?
brzask84 to dobrze, że trochę się tam uspokoiło. Ja pamiętam je jeszcze za czasów bardzo, bardzo imprezowych ( i to nie tylko mam na myśli imprezy zewnętrzne, ale też bardzo imprezowych "właścicieli i ich przyjaciół"😉.
Jak tam pracowałam i mieszkałam na miejscu, to nie raz chodziłam w nocy uspakajać konie i pijanych "gości" - bo przecież bardzo fajnie jest np. o 2 w nocy wsadzić petardę w arbuza i zrobić rozpierduchę zaraz pod oknami stajni...

Wiem, że w Twojej okolicy trudno o dobrą stajnię...
Taka jeszcze mi kwestia przyszła do głowy (pewnie wiele z tego co napiszę już sama stosowałaś).
Jest kilka sposobów, które pomagają koniom nadpobudliwym (niektórym pomagają praktycznie w 100% wyeliminować objawy, innym je łagodzą).
Jestem ciekawa, jak to wygląda u was.
1. Stały dostęp do siana (najlepiej w siatce z dużymi oczami, żeby konia bardziej zajmowało wydobycie pożywienia).
2. Suplementacja magnezem.
3. Redukcja paszy treściwej (czasami nadmiar owsa w przełożeniu na siły robocze powoduje dużą nadpobudliwość) i zastąpienie jej paszami niskoenergetycznymi (jakieś musli light, może wysłodki?).
4. Jak najdłuższy pobyt konia na dworze- oczywiście chyba najgorsze co może być dla takiego wrażliwca to pobyt na padoku gdzie nie ma nic do roboty (brak trawy, siana, fajnych kolegów).
5. Ograniczenie praktycznie do minimum dni kiedy koń ma całodobowy areszt ( np. złe warunki atmosferyczne czy gruda= konie nie wychodzą, Ty nie masz czasu do niej przyjechać i stoi cały dzień sama w boksie).
6. Dużo pracy, która jej odpowiada i dodatkowo jej nie nakręca (najlepiej gdyby to była praca systematyczna np. 5-6 razy w tygodniu).
7.Podawanie jakiejś mieszanka ziołowej uspakajającej (np.taką od P.Podkowy http://podkowalinypl.shoper.pl/pl/p/Mieszanka-uspokajajaca-o-lagodnym-dzialaniu-ziolowa/607 )
Rzekotka masz rację..
to co zrobię na ten moment to zmiana diety. Dzwoniłam do kilku znanych mi wetów i przerzucę ją praktycznie na samo siano, owies zmniejszony do minimum. Zero dokarmiania. Zakupiłam http://www.horsefirst.net/horse-supplements/relax-me-supplement.html. Dzwoniłam i rozmawiałam z Podkową. Skierował mnie do swojego weta i to otrzymałam w odpowiedzi:
"Dzień dobry!
Obawiam się że boryka się Pani z bardzo dużym problemem. Oczywiście można zbadać włosy, zobaczyć czy nie brakuje jakiś minerałów i zastosować mieszankę suplementów i ziół zgodną z otrzymanymi wynikami i sytuacją ale nie jestem w stanie obiecać Pani że to pomoże. Jeśli przyczyna problemów tkwi w niedoborach i niezbalansowaniu organizmu to efekt może być bardzo dobry, jeśli jest inna efektu nie będzie.
Pozdrawiam Dorota Bogusz".
Więc dla świętego spokoju włos wyślę.
Zobaczymy po miesiącu czy zajdą jakiekolwiek zmiany.
Julie, myślę że codzienna porcja ruchu bylaby wskazana. Zarówno tereny do wyszalenia jak i treningi, gdyż zazwyczaj po nich ma dość i przysypia : ) Tereny bardziej ja pobudzają, powodują jej ożywienie, natomiast ujeżdżalnia wycisza ją. Myślę że bardziej wymęcza psychicznie, ale pozytywnie. W terenie ciężko ja zmęczyć, jest jednym z nielicznych koni ktore sie praktycznie nie pocą specjalnie. Jeździmy z innym arabkiem, też w tym wieku. Walaszek ma zapewnione więcej ruchu poniewaz jest dzierżawiony przez 3 osoby. On ciągle zapocony i umęczony, Mewa w swoim żywiole. Kiedyś zastanawiałam sie nad dzierżawą, ale takiego konia nie oddam nikomu w teren. Sama nie jestem znów w stanie zapewnic jej codziennych terenów. O dziwo to czy Mewa będzie stać w boksie miesiąc czy tez bedzie chodzic codziennie nie zmienia jej zachowania ani w terenie ani na ujeżdżalni. Nie jest tak jak z innymi końmi na stajni, które np nie chodziły 3 tygodnie ( nie mamy hali) bo jest ciagła gruda i własciciele mają problem z ponoszeniem, brykaniem wiec najpierw ląża. Ja wsiadam i jedziemy bez najmniejszych problemów. Co oczywiscie nie znaczy że nieregularne jazdy i nazbyt rzadkie nie wpływaja na jej fatalne zachowanie w boksie.
Czyli nie wydałabyś kasy na badanie w celu zdiagnozowania guza ale na inne badania nie byłoby Ci szkoda? 🙄 W przypadku stwierdzenia guza to wydaje mi się, że na jakąkolwiek poprawę samopoczucia nie mogłabyś liczyć.


Na mnie wywracać oczy można, ale zwrócenie tej samej uwagi Brzask, w tej samej formie z wywracaniem oczu, byłoby chyba już mniej taktowne, prawda?

/Chodzi o to, że twój komentarz jest nietaktowny. Jako koniarze wiemy, że takt to podstawa - stąd moja uwaga.
Rzekotko doprawdy nie mam pojęcia o co Ci chodzi ani do czego zmierzasz 🤣
Quanta -> bardzo fajnie opisane  :kwiatek: tak mysle, czy ten kon o ktorym pisalas byl niebezpieczny dla siebie? (w kontekscie okaleczania sie, rzucania sie po boksie itd.)?

Poniekąd był, tzn. był piekielnie pobudliwy i nie myślał kompletnie, tylko reagował. Coś go podnieciło? To stawał dęba, nieważna gdzie, kiedy i na jakim podłożu, zdarzyło mu się pary razy zaliczyć glebę, w tym raz na kostce brukowej, więc oczywiście się konkretnie pościerał i poobijał. W stajni kopał w ściany boksu, jak tylko coś go zbytnio podnieciło albo zdenerwowało - czy to karmienie, czy obecność u innego konia w boksie (zazdrosna bestia). Boks musiał mieć wyłożony materacami i gumą, bo od kopania potrafił zdemolować sobie tylną nogę. Maniakalnie wycierał ogon - do krwawych dziur z żywym mięsem.
Wspomniany egzemplarz nigdy nie był agresywny wobec siebie, ale miał zachowania, które mogły się skończyć mocno tragicznie.

Na dzień dzisiejszy materace ma zdjęte, a w ręku nawet jesli trzeba z nim przejść koło padoków pełnych galopujących i rozbuchanych koni to zamiast się rwać do góry, kulturalnie sobie pasażuje nie naprężając nawet linki, a na prr lub zatrzymanie osoby prowadzącej staje jak wryty.

Gdyby jego zachowania wynikały z problemów neurologicznych typu guzy to nie byłabym w stanie zrobić nic.

pati12318, a taki koń Buńczuk raz prysnął z zawodów na Torwarze i też radośnie galopował po trasie szybkiego ruchu, między samochodami w samym centrum Warszawy. Nie przeszkodziło mu to jeszcze później sporo lat startować konkursow GP na wielu innych zawodach. Nie można tłumaczyć całokształtu zachowań konia jednym incydentem.

brzask84, mój egzemplarz, żeby się nie nudził, cały czas ma powieszone siano w siatce. Wychodzi z boksu jak najczęściej się da. W boksie też wieszałam masę zabawek (piłki, likity - ale te ostatnie nauczył się przegryzać i zaczął niestety pożerać je w ciągu dwóch minut, więc sobie darowaliśmy, bo za dużo cukru, a za mało zajęcia). Teraz zostawiam codziennie w boksie piłkę snackballa z trawokulkami, zanim wyciągnie z niej wszystkie przysmaki z pół godziny mu zleci.
A puszczony luzem biega za człowiekiem jak piesek, to w sumie bardzo miłe jest 😉
quantanamera masz rację- tyle, że co innego jak zrównoważony i przyzwyczajony do różnych sytuacji (jak to koń regularnie startujący)koń ucieknie i biega sobie między autami (sama mam konia na którym przypuszczam, że taka sytuacja nie zrobiłaby najmniejszego wrażenia) a co innego histeryczny, wrażliwy arab, który w ataku paniki, histerii zostawia stado i ucieka przed siebie gdzie nogi poniosą w amoku lawirując między pędzącymi tirami.
Plus fakt, że w przypadku Mewy wszystko zakończyło się jeszcze bolesnym wypadkiem. (dobrze pamiętam?).
Tak samo jak na jednego człowieka np. sytuacja w której jest świadkiem jakiegoś tragicznego wypadku gdzie giną ludzie, nie zrobi jakiegoś ogromnego wrażenia, a dla innej osoby (wrażliwszej z niższym progiem odporności) będzie to trauma na całe życie.
Nie. Na autostradzie przebiegła ponad 30 km i nic sobie praktycznie nie zrobiła fizycznie. Mimo szaleńczego tempa po asfalcie nawet się nie podbiła, lekkie zadrapania... gorzej skończyła się druga ucieczka, kiedy znalazłam ją w końcu w lesie. Wtedy leczenie ran trwało ponad pół roku. Dziś zostały jedynie blizny po szyciach. Eh... jak wspomnę te dwie sytuacje... Z autostrady wrociła praktycznie sama. Do dziś nikt nie rozumie jak to wszystko było możliwe. Trasą na Częstochowę, nawrotka gdzieś pod Koziegłowami i już najprawdopodobniej polami do Siewierza wróciła. To był jakiś cud...
Druga ucieczka niby bliżej ale rozerwała całą nogę w okolicach słabizny. Widok makabryczny...
Dlatego też jakiekolwiek zmiany stajni obecnie mnie przerażają choćby z obawy przed takimi sytuacjami.
Brzask84 ale za pierwszym razem ona uciekła ze stajni? Czy spadłaś w terenie?
A jak się zachowywała po tej pierwszej ucieczce?
safie   Powyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym.Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani każdym innym następującym po tym termin
29 stycznia 2014 15:24
A przed torami wiadomo jaka była?
z terenu ośrodka. To był jeszcze etap płoszenia i ponoszeń. Więc poniosła, wysadziła z siodła, rozbiła się o ogrodzenie metalowe ( nic sobie nie robiąc) a następnie już przez otwartą bramę na oślep przed siebie. Po powrocie zachowywała się tak samo jak i przed ucieczką. Czyli nerwowo. Nie było jakichś specjalnych bodźców ani otoczenia, ani z mojej strony. Ale to były dawne czasy. Już do tego nie wracam nawet. Teraz czasami dla relaksu jeździmy na sznurkach, czasem na cordeo. Na spacerach z ręki puszczam ją samą. Ona się pasie a ja gdzieś siedzę w trawie. Oczywiście ona zawsze jest czujna i wszystko obserwuje, czasem podskoczy, uskoczy. Ale teraz nie ponosi, nie ucieka na oślep tylko chowa za mnie w najgorszym wypadku.
A przed torami wiadomo jaka była?


Pisałam już, że sam Wójtowicz odradzał mi jej zakup mówiąc ze to koń nie dla mnie i określił ją jako konia "bardzo wrażliwego".  Nikt mi jej nie wpychal, ona sama też się nie pchała do bukmanki... Ja byłam młoda i głupia. Winić mogę tylko siebie. Chociaż i tak bym cholery nie zamieniła na żadnego innego. Co zrobić. Widziały gały co brały...
Nie siedziałam na  niej przed zakupem, jedynie dwie osoby przytrzymywały ją żeby dzokeja wrzucic i pokazać, że koń chodzi do przodu. Zapłacilam słone pieniądze, na chama wrzucili mi ją do samochodu strasząc różnymi przedmiotami. No a później miałam piekło przez pierwsze 2-3 lata.
Nie trzeba tego komentować, wierzcie mi zdaję sobie sprawę z głupoty tamtego wyczynu. Ale to bez znaczenia.
Jedynie musiało coś być na rzeczy ze nawet Wójtowicz (który ma fatalną opinię wśród koniarzy) szczerze mi ją odradzał. Oczywiście ja wtedy myślałam, ze skoro gość nie chce sprzedać to znaczy że robię interes życia i koń wart jest fortunę 🙂
Zaraz poszukam filmiku, który kiedys gdzieś wyszperalam z jej wyścigu. Juz tam było widać, że z koniem coś nie ten teges...
safie   Powyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym.Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani każdym innym następującym po tym termin
29 stycznia 2014 15:54
brzask, zastanawiałam się tylko czy to tory miały na nią taki wpływ
kiedyś szukałam czegokolwiek co mogłabym znaleźć z jej przeszłości. Natrafiłam na kilka filmikow z gonitw. Na wcześniejszych koń dobrze biegał, raz wygrał, raz był drugi, ale to co znalazlam to był w czołówce i dobrze szedł do przodu.  Tutaj chyba jej ostatnia gonitwa, gdzie w ogole zostala w tyle. Zupełnie inaczej niz w pozostałych gonitwach. W ogóle poszla gdzieś w bok? mniej więcej 4:30
http://video.interia.pl/obejrzyj,film,62501
Wojenka   on the desert you can't remember your name
29 stycznia 2014 16:07
Tutaj jest kariera i filmy z biegów Mewy: http://www.vioda-racing.pl/mewa.html .
Na podstawie tych filmów nie można kobyle specjalnie nic zarzucić. W padoku zachowuje się w miarę spokojnie, nie rzuca się o ziemię. To że raz uciekła w pole-to był jej drugi start, zdarza się.
Co do pana Wójtowicza, jest człowiekiem specyficznym, ale szczerym i jeżeli odradzał Ci kupno kobyły, to wiedział co robi.
I nie zwalajmy wszystkich problemów z końmi na karb "traumy z wyścigów". Jakoś moje dwa konie nie mają traumy 😉
safie   Powyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym.Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani każdym innym następującym po tym termin
29 stycznia 2014 16:08
Wojenka, może niekoniecznie traumy, ale to co Julie pisała, że brakuje jej takich galopów
Wojenka   on the desert you can't remember your name
29 stycznia 2014 16:11
Powiem tak- zazwyczaj pierwsze 80 km uczy konia myślenia, nie spalania się, oszczędzania sił, a co za tym idzie-spokoju.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się