Emigracja - czyli re-voltowicze i voltopiry rozsiani po świecie.

Dekster, ja mieszkam w Bergen....juz jakoś 6 latek bedzie 😉
vissenna, chyba Lebara
vissenna Lebara ma dość tanie połączenia do Polski. Robią promocje co jakiś czas i wtedy połączenie jest nawet za 6 ore (0.06 korony). Sms około 0,5 korony 😉 Za to jest słabo opłacalna w połączenia lokalnych na inne duńskie numery
czy są tu przypadkiem jacyś ukryci revoltowicze mieszkający w Austrii, a najlepiej w Wiedniu? 😁
Witajcie. Mam pytanie do re-voltowiczów w Niemczech. Wisi nade mną widmo wyjazdu na dłuższy czas. Kierunek - Berlin. Niestety sytuacja zmusza mnie do wyjazdu. Mąż juz tam jest i pracuje, chciałby żebym dojechała do niego z dziećmi, ale ja mam mieszane odczucia co do wyjazdu. Jest to równoznaczne z zostawieniem w Polsce wszystkiego i ze zmianą całego dotychczasowego życia. Boję się tego wyjazdu, bo nie wiem co nas czeka, jak dzieci zaklimatyzują się w miejscu, w którym nic nie rozumieją. Jak wyjazd wpłynie na rozwój ich mowy, gdzie jeszcze po "naszemu" dobrze nie umieją mówić. Ja jakoś sobie poradzę, ale najbardziej martwię się o dzieci. Jakie macie doświadczenia w przypadku małych dzieci wyciągniętych za granicę? Jak jest z przedszkolami, szkołami, nauką? Boję się tego, że jak dzieciaki pójdą do przedszkola, to będą bezradne, bo nic nie będą rozumieć. Mam wiele wątpliwości, ale niestety wszystko wskazuje na to, że wyjazd jest nieunikniony.
kosteczka Powiem tylko z własnego doświadczenia. Wprawdzie nie wyjechałam jako dziecko do Niemiec, ale od dziecka dziadkowie rozmawiali ze mną po Niemiecku. Mieszkali z nami w domu i rodzice rozmawiali po polsku a dziadkowie po Niemiecku. Chodziłam do przedszkola, gdzie 3/4 zajęć było po niemiecku. Takie dziecko szybko się uczy i przyswaja. Myślę, że lepiej dla dzieci teraz kiedy są małe, wtedy szybko się przyzwyczają do języka. Trudniej z dziećmi 6-7 letnimi.
Właśnie zdaję sobie sprawę z tego, że im młodsze dziecko, tym lepiej. Ale czuję, że wyrządzę im w jakiś sposób krzywdę, rzucając od razu na językową głęboką wodę. Dodatkowo moje dzieci są typowo "wiejskie", czyli całymi dniami w ruchu i na dworze. Są bardzo żywe i cały czas trzeba im zapewniać jakieś formy aktywności. Wyrwę je ze wsi i wpuszczę do małego mieszkania w ogromnym mieście, bo mąż ma pracę i mieszka w środku Berlina. To tak, jakby dzikie zwierzę zamknąć w małej, ciasnej klatce.
To tak, jakby dzikie zwierzę zamknąć w małej, ciasnej klatce.

Wydaje mi się, że trochę przesadzasz 😉
Dzieci się bardzo szybko dostosują zarówno do nowych warunków mieszkaniowych, nowych kolegów jak i języka. Pewnie będą miały z tym mniejszy problem niż Ty.
Zgadzam się. Pochodzę z opolszczyzny i znam mnóstwo rodzin i dzieci, które wyjechały do Niemiec. Nie było większych problemów jeśli chodzi o przystosowanie. Ale rozumiem wątpliwości rodziców. Ja pół roku temu przeprowadziłam się do Niemiec, sama, nie znając tutaj nikogo i niczego. I jestem bardzo zadowolona🙂
a mi sie wydaje ze szukasz pretekstu kosteczko zeby sie nie wyprowadzic... 🙂
A.   master of sarcasm :]
30 stycznia 2014 17:35
a mi sie wydaje ze szukasz pretekstu kosteczko zeby sie nie wyprowadzic... 🙂


Też bym szukała 😉 Na szczęście wracam, ale patrząc z perspektywy czasu wolałabym, żeby moja córka wychowywała się w Polsce.
In.   tęczowy kucyk <3
30 stycznia 2014 17:42
A ja zrobię wszystko, by mój syn nie wychował się w Polsce. Tony miał taki głupi pomysł, żeby się przeprowadzić, ale mam nadzieję, że skutecznie wybiłam mu to z głowy.
Gienia-Pigwa   Vice-Ambasador KAV w Dojczlandii, dawniej pigwa :P
30 stycznia 2014 18:14
kosteczko, im szybciej wyjedziecie, tym lepiej dla dzieci.
A., In., myślę, że w obu krajach dużo zależy od szkoły i okolicy. Jak mijam szkołę w tym moim miasteczku, to aż mi się włos na głowie jeży, jak widzę, co te dzieciory wyprawiają. Jeszcze, jak do tego spotykam dzieci i młodzież znajomych to też mam mocny niesmak. Do tego pracowałam z paroma nastolatkami, co dopiero skończyły szkołę, więc niestety mam wyrobione zdanie ich temat. Co nie zmienia faktu, że jakby pojechac 5 mil dalej, to jakimś magicznym cudem tamtejsza szkoła to kuźnia talentów, dzieci jakieś takie bardziej "ułożone", tak dobrze wychowane, że nie byłoby wstyd zabrac na śwatowe salony i wcale nie zdarzają się sytuacje, że 12-letnia dziewczynka zbiera 5 funtów od łebka pod mostem za pokazanie, co ma w majtkach  😵

W niektórych polskich szkołach też "kwiat polskiej młodzieży" potrafi odwalac numery. Moja kuzynka nie miała wyboru co do gimnazjum i niestety codziennie serwowała mi historie, co takiego u niej w szkole się działo. A działo się naprawdę sporo, na serio jej współczułam. Z drugiej strony ja zawsze chodziłam do takich szkół, że nie mam się czego uczepic.

Jednak ja osobiście wolałabym posłac dziecko do dobrej, polskiej szkoły - jednak nasz poziom jest dużo wyższy od szkół brytyjskich, jak zobaczyłam zawartośc zeszytów mojej 8-letniej chrześnicy mieszkającej w Anglii, to się złapałam za głowę. Akurat wtedy, jak przyjechałam ją odwiedzic, na matematyce uczyła się... odmierzac przedmioty linijką. Praca domowa: ile cali ma zapałka? Ile cali ma zeszyt? Ile cali ma twój piórnik? Już pomijając, jak czasami podczas rozmowy z dorosłym można odczuc braki elementarnej wiedzy.
Akurat tzw.poziomu niemieckim szkola zarzucic w ogromnej wiekszosci nie mozna. W przypadku przedmiotow scislych nawet powiedzialabym, ze niemieckie szkoly przewyzszaja w normach programowych to, co sie dzieje w PL, zwlaszcza na poziomie gimnazjum (czyli polskiego gimnazjum+liceum). Problem lezy gdzie indziej, a mianowicie skrupulatnej segregacji dzieci w przypadku przyjmowania do roznego rodzaju szkol po podstawowce. Niestety dzieci migrantow sa wg badan najbardziej dotkniete tym zjawiskiem.
Kazdej rodzinie z dziecmi,ktora chce sie przeprowadzic do DE radzilabym na powaznie poczytac na temat niemieckiego systemu ksztalcenia, ktory po pierwsze jest znacznie rozny od polskiego w kwestii organizacji, po drugie od bardzo wczesnych lat karze rodzicom i ich dzieciom decydowac o swojej przyszlosci i fakcie, czy beda zdawac mature, czy nie. Tutaj bylabym bardzo ostrozna i walczylabym o swoje.
Poza tym drobnym faktem w DE jest naprawde ok,a juz studia tutaj to inna bajka.Nie ma lekko, ale sposob i jakosc przekazywanej wiedzy plus warunki do nauki, to niebo a ziemia.
A.   master of sarcasm :]
31 stycznia 2014 21:19
Poszłam na studia, poziom biol-chem taki, jak miałam w pierwszej LO. Moja córka w college i nadal nie zna ani krajów, ani stolic (przykładowo), za to uczą ich o tornadach  🤔
Generalnie poziom edukacji bardzo, ale to bardzo niski.

Dzieci nastawione materialistycznie, kto ma lepszy telefon itd, jak juz nie ma iphone to sie jest kims gorszym.

Ale co ja będę się rozpisywać, zaraz zostanę zjechana za nadmierny patriotyzm zapewne.

widzisz ikarina, my mamy wyrobione zdanie po dość długim czasie na emigracji. Jak mawiała jeszcze za PRLu moja chrestna, notabene nauczycielka chemii, "zagraniczne to i g... śliczne" i mogę się teraz pod tym podpisać obiema rękami.
Nie wiem czemu, ale jak chcę odpisać w tym wątku z telefonu, to nie mogę, bo nie wyświetla mi się pół okna odpowiedzi. I to nie pierwszy raz. W innych wątkach mogę bez problemu. To znak? 😉

Ale mniejsza o to, jakoś się udało.
Podejrzewam dziewczyny, że macie rację. Nie byłam tam, nie widziałam jak tam jest, dlatego w udręce chcę się Was poradzić. Każdy zawsze boi się nieznanego. Faktycznie, kombinuję na wszystkie możliwe sposoby, żeby nie jechać, ale cholera, to niestety nieuniknione.
Dzieci też już pomału zaczynam nastawiać, że niedługo wyjedziemy gdzieś daleko, tam, gdzie nie będą mówić po naszemu i tak szybko nie wrócimy.
W planach mamy zostać tam dopuki Franek (moja najstarsza latorośl) nie będzie miał obowiązku iść do szkoły, bo jednak chcę, żeby do szkoły chodził w Polsce.
Po niedzieli planuję zabrać się za wyrabianie dowodów, czekam tylko aż tatuś prześle podpisane wnioski.
Mam już umówioną znajomą do zajmowania się moim domem, kozą i psem. W zasadzie wszystko idzie w kierunku wyjazdu.
Mąż się ze mnie śmieje, że bronię się przed wyjazdem rękami i nogami, ale jak już pojadę, to pewnie tak mi się spodoba, że po chwili zrobię się bardziej niemiecka od samych niemców i nie będę chciała wracać 😉 Tak było, kiedy kupiliśmy nasz obecny dom i trzeba było wyprowadzić się od mamusi.
A., Z tymi studiami to też zapomniałam napisac - miałam ochotę pójsc do collegu, więc z ciekawości poszłam do księgarni zobaczyc, jakie mają książki i co ciekawego z tych książek mogę się dowiedziec - i tak, jak piszesz - matma i biologia to jak żywcem przepisana z polskiego podręcznika do pierwszej liceum 🤔

kosteczka, a gdzie jedziesz, co będziesz robic?  I będziesz jechac sama?
Becia23   Permanent verbal diarrhoea
31 stycznia 2014 23:17
Ale czekaj, college to angielskie liceum
Ja mieszkam w Berlinie. Kosteczka czy macie juz zalatwione mieszkanie? Berlin to nie tylko beton w centrum miasta! Moglibyscie poszukac czegos "pod miastem". My mieszkamy w takim miejscu, ze msmy i las i jezioro i plaze niedaleko ! Nie mam wprawdzie dzieci, ale z opinii innych - im wczesniej dzieci wyjada, tym lepiej! Latwiejsza adaptacja.
Dzieci nastawione materialistycznie, kto ma lepszy telefon itd, jak juz nie ma iphone to sie jest kims gorszym.

u nas jest tak samo, chociaż oczywiście zależnie od szkoły/klasy/miejscowości w różnym stopniu.

kosteczka, czyli to tak naprawdę wyjazd na kilka miesięcy tylko?
Moj maly dopiero w tym tygodniu zaczal chodzic do amerykanskiej szkolki (4,5 roku) na max 2 godzinny dziennie, zeby troche sie przystosowal. Moim zdaniem dzieci jakos trzeba przygotowac. Jakas wstepna nauka jezyka czy moze bajki po niemiecku?
Moj maly bez problemu do dzieci rozmawia po polsku, a one odpowiadaja po angielsku ! Ehh dzieci z reguly, te najmlodsze, to raczej bez problemu sie zaklimatyzuja. Z tym, ze ja poslalam go wlasnie teraz do tej "szkolki", zeby do oficjalnej szkoly juz ze znajomoscia tego jezyka poszedl. Ma jeszcze poltora roku, wiec mi sie nie spieszy.
Becia23, mnie się bardziej wydawaje, że to jest coś na wzór naszych "Wyższych szkół". Zeby dostac się na niektóre kursy, trzeba miec już zdane GCSE, na niektóre można się zapisac dopiero od 16 lat w zwyż.

A ja zrobię wszystko, by mój syn nie wychował się w Polsce.

Ja tez.
Tyle, ze ja swiadomie zrezygnowalam z UK, mimo, ze mam tam rodzine i mnostwo znajomych. Mieszkalam tam kilka lat temu.

kosteczka, wez pod uwage jeden fakt- to jak Ty podchodzisz do kwestii wyjazdu zdecydowanie moze wplynac na Twoje dzieci. Zauwazylam, ze niemal regula jest problem aklimatyzacji u dzieci rodzicow, ktorzy wyjazd traktuja jako kare 🙂
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
01 lutego 2014 10:09
Kosteczka moja siostra wyjechała do Irlandii, jak jej najstarszy syn miał 4 lata, potem córy kolejno 2, 1 i jedno w drodze. Dzieciaki nie miały absolutnych problemów z porozumiewaniem się, bardzo szybko złapały nowy język i zaczęły się nim sprawnie posługiwać- nawet 2 letnia Julka, która zaczęła dosłownie z dnia na dzień rozmawiać po angielsku. Siostra opowiadała, w jakim szoku była, gdy któregoś dnia zmywa sobie naczynia, dzieciaki bawią się na podwórku i nagle piłka wypadła im przez siatkę. Julka, wtedy już 2,5 roku, podeszła do płotu i zagadała do przechodzącego pana po angielsku czy mógłby jej podać piłkę 😉 A w domu mówiło się tylko po polsku. Dzieciaki z rodzicami rozmawiają po polsku, ale między sobą w zabawie często po angielsku. Więc myślę, że nie masz się o co martwić 😉 Dzieci zazwyczaj- nie zawsze, ale zazwyczaj- po prostu chłoną nowe języki.
Ikarina, nie jadę sama, biorę ze sobą trójkę moich dzieci i jedziemy do męża, do Berlina. Nie wiem co będę tam robić, w planach jest puścić dzieci do przedszkola, a mnie ulokować gdzieś w stajni.

ferra, mamy jechać w okolice Pankow-Buchholz. Znasz te rejony? Jak tam jest?


Martuha, właśnie dlatego, że to wyjazd na stosunkowo niedługi okres czasu, boję się, że dzieciaki nie zdążą się porządnie nauczyć porozumiewania się.

Ale może faktycznie niepotrzebnie panikuję. A dzieciom nie daję po sobie poznać, że boję się wyjazdu, nastawiam je na to, że wyjeżdzamy i że będzie fajnie.

Dobija mnie też fakt, że tu mam rodzinę i znajomych, bo jestem typem towarzyskim. A tam nikogo. Tu w razie czego nam co zrobić z dziećmi kiedy potrzebuję.
No, ale w razie czego już wiem, że ferra tam jest  😉
Becia23   Permanent verbal diarrhoea
01 lutego 2014 12:55
Becia23, mnie się bardziej wydawaje, że to jest coś na wzór naszych "Wyższych szkół". Zeby dostac się na niektóre kursy, trzeba miec już zdane GCSE, na niektóre można się zapisac dopiero od 16 lat w zwyż.

GCSE to są testy na koniec gimnazjum (secondary school) - zdawane w wieku 16 lat.
A-level to są testy na koniec liceum (college) - zdawane w wieku 18 lat.

Żeby dostać się na studia, wymagane są A-levels. Żeby dostać się do liceum (collegu) wymagane są GCSE.

I co jak co, ale Anglicy jednak są jedną z czołowych nacji pod względem badań naukowych. Ich poziom podstawówki i gimnazjum poraża, ale poziom uniwersytetów (dobrych) jest o wiele wyższy niż poziom polskich uniwerków.
kosteczka, ja zauważyłam, że z dziecmi jest na odwrót - w obcym języku porozumiewają się świetnie, nawet obcy akcent łapią, a zaczynają... kaleczyc język polski. Moja chrześnica wyprowadziłą się do UK w wieku 7 lat, a w wieku 8 lat pięknie się posługiwała angielskim i akcent miała również typowo angielski. Jednak, jak zaczynała mówic po polsku, to były momenty, że ciężko mi było ją zrozumiec - myliła końcówki, przyimki i zaimki, używała angielskiej gramatyki... a przecież w domu po polsku cały czas się mówiło.

Jeśli chodzi o znajomych - to można poszperac, czy w okolicy nie ma jakichś polskich klubów, polskich szkół, albo jakichś polskich kółek zainteresowań. W mojej okolicy kiedyś był pub, gdzie raz w miesiącu urządzali taki "polski wieczór" - może warto pochodzic, się dowiedziec?

Becia, i tu znowu zależy, JAKI uniwerek - bo oczywiście, Cambridge i Oxford są znane na całym świecie, ale po całym kraju rozsiane są uniwerki, których poziom jest mocno różny.

Z tymi collegami to już jest nieźle pokręcone, bo z kimkolwiek rozmiawiałam, zawsze brałam je za takie studia, bądź ewntualnie "part-time college" - jako kursy zawodowe.
Gienia-Pigwa   Vice-Ambasador KAV w Dojczlandii, dawniej pigwa :P
01 lutego 2014 13:09
kosteczko, twoj najstarszy niedlugo bedzie musial isc do niemieckiej szkoly, wiec chyba nie uchronisz go od tego. ale tu bym sobie nie robila wyrzutow. W niemczech naprawde sa dobre szkoly, tu nie jest trzeci swiat 😉
ogolnie zgadzam sie z Pandurska odnosnie oswiaty w DE. moj maz chodzil tutaj do szkoly i mam porownanie moja-jego matura. to co, ze bralam go w stolicach miast, jak on mnie w filozofii czy kladl mnie na lopatki do jego matmie/fizie.
po czwartej klasie jest tu selekcja, wtedy nalezy walczyc o dziecko i nie dac sie zepchnac do gorszej szkoly. ALe szczerze, polska emigracja to naprawde wzorowa jest. polskie dzieci bardzo dobrze radza sobie w szkole i nie przejmowalabym sie tym. wazne, zebys jak najszybciej wyjechala.

nie nastawiaj sie tak negatywnie. w niemczech naprawde da sie fajnie zyc. ja wracac do polski nie chce.

i tak jak ikarina pisze, w berlinie jest mnostwo polonii. sa knajpy, wieczory polskie, polskie weekendowe szkoly dla dzieci. nie wiem czy jestes wierzaca (rzymsk-kat), ale jak tak to w niemeczech jest duza polska misja katolicka. mozna tak spotkac wielu polakow. i sa najczesciej katechezy dla dzieci, szkolki, zabawy karnawalowe etc. tez jest alternatywa dla zachowania polskosci dzieciakow. mialam znajoma, ktora udzielala sie wlasnie w misjii z powodu dziecka.
Kamkaz, a Twój mąż to Polak? Tzn chodzi mi ściślej o to czy w domu u Was mówi się tylko po polsku?

Kosteczko, nie wiem czy nie doczytałam czy nie napisałaś... A Ty znasz niemiecki?
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się