Budowanie więzi z koniem

Gillian   four letter word
03 lutego 2014 14:32
Dava, to fajnie, a ile z nas ma ogrzewaną siodlarnię?  🤔
Bez przesady dziewczyny. Ja mam ogrzewana siodlarnie (tylko zimą) i wędzidło ma taką samą temperaturę cały rok. Jakoś w lecie nikomu nie przychodzi do głowy ogrzewanie zimnego wędzidła  😁
Konia siodłam w stajni nie na mrozie...
Nie wiem co ma temperatura -15 do temp. w stajni i w siodlarni (i tym bardziej temperatury sprzętu).


Może to, że nie każdy ma w stajni ogrzewaną siodlarnię  😉
ja mam  😀iabeł:
Ale za to mam stajnię angielską więc siodłanie w mrozie tak czy inaczej.
Dava   kiss kiss bang bang
03 lutego 2014 14:41
No chill, wiadomo, że nie każdy ma ogrzewaną siodlarnię.
Napisałam to, bo czasami właśnie padnie na rv jakieś zdanie tego właśnie typu i zaraz idzie fala poczucia się jak kat koni, bo się wędzidła nie ogrzewa, a dziewczynki stajenne biegają i czekają na wrzątek w czajniku (mimo iż nie ma potrzeby)  😁
majek   zwykle sobie żartuję
03 lutego 2014 14:44
Wędzidło należy sparzyć wrzątkiem przed podaniem , żeby koń robaków nie dostał  🤔
🙂
Wiem, że jeżdżenie twardym zgrzebłem po kościstych częściach ciała czy rzucanie siodła na grzbiet może powodować dyskomfort, nawet dla laika jest to dość łatwe do wyobrażenia sobie. Chodziło mi raczej o takie rzeczy, które nie są oczywiste. Jakieś uciski na nerwy o których się nie wie itp 🙂

Tu sobie popatrz:
Gdzie na samej głowie idą nerwy. I przypomnij sobie jakie to uczucie się palnąć łokciem aż prąd przechodzi.
I tylko to miałam na myśli pisząc o łagodnym zakładaniu ogłowia czy czyszczeniu czy dopinaniu pasków. Są osoby, które to robią tak energicznie. I nieraz stukną gdzie zaboli. I się potem dziwią, że koń nie lubi/obawia się/broni. Ja nie buduję żadnej wielkiej teorii. Tak sobie wymyśliłam na własny użytek.
Niestety nie działa mi ta strona. W każdym razie rozumiem 😉 myślałam, że to co mówisz ma jakiś "tajemny", głębszy sens 🙂
majek pierwszy raz słyszę o wyparzaniu wędzidła żeby koń nie dostał robaków... I jakoś ciężko mi sobie wyobrazić wyparzanie 20 wędzideł każdego dnia. Po za tym skąd u koni robaki w pysku? Rozumiem mycie wędzidła po jeździe ale wyparzanie?
Niestety nie działa mi ta strona. W każdym razie rozumiem 😉 myślałam, że to co mówisz ma jakiś "tajemny", głębszy sens 🙂

Zły link-skasowałam. 
majek   zwykle sobie żartuję
03 lutego 2014 16:17
no przecie żartowałam 😉
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
03 lutego 2014 16:30
Koń musi wiedzieć że coś zrobił źle.

Taki przykład. Mam znajomą która uważa się za najlepszą, najbardziej kochającą pańcię na świecie. Kiedyś siodłała i zakładała ogłowie w boksie. Koń ucieka, wierci się a ta nic, tylko go po tym boksie goni. Inna osoba zwróciła uwagę koniowi żeby stał, o dziwo koń umie stać do siodłania.

Zakładanie ogłowia: też na miejscu tego konia unikała bym tej czynności. Robiła to w sposób kanciasty, podszarpujący, często ucho przytrzaśnięte paskiem  potylicznym tak sobie leżało, bo ona tego nie widzi. No więc koń nabrał maniery rzucania głową w górę i na boki. Też nie zostało to skorygowane tylko stwierdzono "bo on tak robi, bo nie lubi zakładania ogłowia". A wystarczyło łagodnie, powoli ale gdy trzeba trzeba było przykarcić.
Nadal nic, sprawdziłam na dwóch przeglądarkach :|
Niestety nie działa mi ta strona. W każdym razie rozumiem 😉 myślałam, że to co mówisz ma jakiś "tajemny", głębszy sens 🙂


Oj, teraz i mnie znikło. Widać jednak było "top secret"  👀
Zaraz.
[url=https://www.google.pl/search?q=equine+nervous+system&tbm=isch&tbo=u&source=univ&sa=X&ei=WMrvUtiHGNCQhQeL9oH4CA&sqi=2&ved=0CCcQsAQ&biw=1071&bih=717]link[/url]
Na każdym obrazku widać.
Dzięki, już się wgapiam 🙂
Ja mam kilka zasad, których koniowi nie wolno łamać min. nie ma prawa mnie wyprzedzać i ciągnąć gdy go prowadzę, wchodzić na mnie, przesuwać mnie, ma się zatrzymywać kiedy ja staję, nie pchać się na pierwszego w wszelkie drzwi, przewężenia, przy czyszczeniu ma stać grzecznie i cierpliwie, jeżeli go postawię w jakimś miejscu (nawet nie przywiązanego) to ma stać, przy wsiadaniu również ma grzecznie stać i ruszyć dopiero po odpowiednim sygnale, nie szczurzyć się przy karmieniu, nie żebrać o smakołyki i pewnie wiele więcej (tak na szybko napisałam co mi przyszło do głowy).
W zamian koń otrzymuje ode mnie to co opisała Tania- szacunek, spokój i bezpieczeństwo.
I co ważne te zasady, które opisałam są stosowane zawsze- nie ma wyjątków, bo np. dzisiaj mi się spieszy i pozwalam koniowi na więcej.
Z resztą on raczej większość zasad respektuje i bardzo rzadko potrzebne jest jakieś przypomnienie.
I uważam, że dzięki tym stałym zasadom koń również zyskuje poczucie bezpieczeństwa i komfortu.
(...) Moim kardynalnym grzechem jest to, że... jestem młodą osobą. Swojego konia dostałam w wieku szesnastu lat, on miał całe trzy, tak więc dla obojga z nas układanie relacji człowiek-koń było totalną nowością. I pomijając wszelkie inne słabe punkty takiego układu po prostu nie byłam przygotowana na stanowcze i klarowne przekazanie swoich oczekiwań względem młodziaka, a tym samym ustalenie zasad wzajemnej współpracy. Od tego czasu minęły ponad trzy lata, jednak nadal mam problem z ułożeniem fajnej, zdrowej relacji z moim rumakiem. (...)

Mnie zastanowil ten fragment pierwszego postu. Tak po domowemu i pewnie w wielkim uproszczeniu, wynikającym z braku wiedzy fachowej, to w tym wpisie widać brak pewności siebie. 19 lat to już wiek dorosły. Może gdzieś tam tkwi problem? Ktoś (ludź) tłamsi? Może w szkole czy gdzieś? Nie chcę zbyt osobiście pytać. A koń jak to koń. Jest możliwość, to korzysta.
Ja tak się zastanawiam, co do tego co piszesz  pati12318 odnośnie nie żebrania o smakołyki. Z racji, że mam konia łasucha, to nie daję mu smakołyków przed jazdą, w trakcie czyszczenia i w trakcie roboty. Dostaje na do widzenia, do żłobu najczęściej. Ale jak rozwiązać kwestię, kiedy ja nie daję, ale osoba obok da swojemu koniowi? Jak ten mój koń ma nie żebrać, skoro widzi, że kolega obok dostał a on nie? Najczęściej po prostu ignoruje jego żebranie albo go upominam słownie kiedy staje się natarczywy.
Mam konia ciekawskiego i nie lubiącego dłużej stać bez ruchu. Więc nie wymagam od niego bezwzględnego nie ruszania się podczas czyszczenia, bo wiem, że to może być dla niego za dużo. Oczywiście, chodzi mi o przestępowanie z nogi na nogę, nie tańcowanie czy włażenie na mnie. Tak jak koń _Gagi mój to typ, który lubi wszystko brać do paszczy. Kiedyś znalazł na wybiegu uwiąz bez karabińczyka. 15 minut się nim bawił biorąc do paszczy i kręcąc nim kółka 😉 Ciężko od tak kontaktowego konia wymagać stania niemal bez ruchu, bo wszystko go absorbuje, ciekawi, zajmuje uwagę. Są oczywiście takie dni kiedy podczas czyszczenia sobie przysypia.
Zakładanie ogłowia. Wg mnie bardzo ważne. Dużo osób robi to tak... rubasznie, "kanciasto". Przeciąga nagłówek przez uszy (zamiast przełożyć uszy), przyszczypuje włosy czuciowe, "pcha" wędzidło...
Dziś się moja córka popisała: nowe ogłowie, a ona wciąga na łeb na najmniejszych dziurkach! Zamiast najpierw wstępnie domierzyć. No, z pewnością już tego nigdy nie powtórzy. Takich "drobiazgów" jest masa. Trzeba być troskliwym ale nieustępliwym.

Kiedyś miałam masę kłopotów przy wsiadaniu. Oj, różne rzeczy się działy! Konie dzikie? (owszem, aniołkami nie były). Nie. Trener się wściekł. "Bo nie umiesz wsiadać". Jak to - nie umiem???  🤔 Kilka lat jeżdżę, umiem wsiadać. No nie. Wyjaśnienie i... 15 min. wsiadania i zsiadania non stop. Na tempo, precyzję, delikatność. W końcu: "No, teraz dobrze! Nareszcie." Potem już NIGDY nie  miałam kłopotu przy wsiadaniu. A konie się nie zmieniły. Tzn. nadal najróżniejsze bywały.

Wiedza - jedno. Praktyka - drugie.

Ostatnio zgłębiam sobie zasady szkolenia psów.  Jest takie polecenie (pod różną nazwą), które wcześniej jakoś mi "uciekło". Fokus. Skupienie uwagi na żądanie. Bardzo ważne z końmi. Z ziemi i w siodle.

I popieram pati12318 Właśnie tak. Co się zaniedba (bo coś) to potem odbija się czkawką. Najlepiej uczyć od razu dobrze. Bez mnożonych usprawiedliwień. Delikatnie, ale uparcie.

Nawet teraz zafundowałam sobie problem. Bo gdy koń był ogierem, to gdy wychodził na korytarz do siodłania, to chętnie pozwalałam na "interakcje" z sąsiadami. "Bo on taki biedny": w boksie, na padoku SAM 🙁 Akurta stoi w sąsiedztwie "podpuszczalski" młodzian. I problem nabrał wyrazistości. Teraz bez karcenia się nie obeszło. A można było wymagać od razu. Koń nie jest z tych, którym nieruchomość przychodzi łatwo. Ale "cza to cza" 🙁

Koń ruchliwy w bliskim sąsiedztwie ludzkiego ciała zawsze jest potencjalnie groźny (ach, te paluszki w stopach, ach, te siniaki na twarzy od ciosu ganaszem - bo mucha). To mam konia wytrwale przyzwyczajanego do nieruchomości. Parę dni temu się przydało. Nasza stajnia jest "psia". 3 miejscowe, ze swoimi można przyjeżdżać, konie nawykłe do "mniejszych braci". Mój młody, głupi i wielki. Koniecznie trzeba do pańci, blisko. A pańcia akurat siodła. I sobie wszedł - dokładnie pod brzuch konia  🙄 I tak sobie stoją: koń i szczelnie wypełniający przestrzeń pod brzuchem pies. No - gdyby koń mógł sobie przestępować z nogi na nogę... Nie, zdjęć nie robiłam. Wyprowadziłam i skarciłam psa.   
I już wie, co robić gdy siodłam: położyć się opodal, w bezpiecznym miejscu i tylko obserwować.
Nie wiem co ma temperatura -15 do temp. w stajni i w siodlarni (i tym bardziej temperatury sprzętu).


Mam konie w angielskich boksach i pakę jakieś 10 m od tychże boksów
Boksów w tej stajni jest 3, z czego 2 zajmują moje konie i 1 paszarnia
Jak na zewnątrz jest - 15, w stajni - 12, w pace - 15... wędzidło jest metalowe. - 15 st w połączeniu z mokrym pyskiem może skaleczyć język.... tylko i aż tyle...

halo ja miewam problem z idealnym staniem przy czyszczeniu. Niestety moja część stajni jest na drodze koni sprowadzanych z pastwisk. Konie schodzą mniejszymi stadami... jak galopuje sobie taka 6stka czy 10tka kilka m od nas - żaden nie ustoi  🙁 ważne, aby w takich chwilach kręciły się tak, żeby mi krzywdy nie zrobić  😉
Ponieważ boksy mam na małej hali (nie używanej już do jazdy), w razie W - słysząc galopujące stado - biorę delikwenta na chwilę stępa w ręku. Pozwalam patrzeć na konie, ale nie pozwalam na nic ponadto - szybciej się uspokajają że konie poleciały a on / ona sama na hali została...
pamirowa mój koń dostaje wszelkie smakołyki do żłobu. Wyeliminowałam podawanie czegokolwiek z ręki- właśnie z powodu uciążliwego "żebrania".
Koń jest do tego przyzwyczajony i wie, że do jedzenia służy żłób i tam można szukać przysmaków (a nie w ludzkich rękach, kieszeniach itd.).
Jak ktoś karmi swojego konia obok- owszem patrzy zaciekawiony, ślini się i tyle.
Pewnie, że nie wyeliminuje do 0 tego, że ktoś kiedyś mu coś tam da z ręki (mi samej też sporadycznie się przecież zdarzy- np. ogryzek jak sama zjem jabłko), ale nawyk nie jest utrwalany (żebranie- otrzymanie smakołyka z ręki) a wręcz wygaszany (jeśli wchodzę do boksu z jedzeniem i chcę je wrzucić do żłobu to zrobię to dopiero kiedy koń stoi spokojnie w bezpiecznej odległości od żłobu. Kiedy się wierci, próbuje gdzieś tam boczkiem wcisnąć łeb to po prostu zamieram z bezruchu i czekam aż sam załapie- póki się wiercę i wymuszam szybsze podanie żarcia to nie dostanę nic.)

Podobnie jak w szkoleniu psów- dobre nagradzamy, złe ignorujemy (tyle, że u koni czasem złe trzeba wzmocnić negatywnie np. podniesionym głosem, klaśnięciem, czy nawet "trzema szybkimi" kiedy są to zachowania potencjalnie niebezpieczne).

Taki przykład- chcę wyprowadzić konia na padok. Jest podekscytowany i niecierpliwi się przy zakładaniu kantara (normalnie stoi spokojnie i wręcz pomaga mi 😉 wkładając głowę w kantar).
Zamiast go karać głosem i jeszcze podnosić napięcie (i tak jest już podekscytowany) to po prostu ignoruję- odwracam się do niego plecami i przeczekuję.
Kolejna próba, jeśli znowu nie wiem np. machnie głową jakby chciał mnie pogonić, znowu zabieram kantar i odwracam się plecami.
Jak spokojnie da sobie w końcu kantar założyć to dopiero wychodzimy z boksu- wyraźna nagroda.

I to co napisała halo czasami sami wzmacniamy złe nawyki poprzez nasz pośpiech (np. szybkie, siłowe wciskanie ogłowia) i brak pomyślunku (np. lanie konia bez ostrzeżenia latem lodowatą wodą po rozgrzanym spoconym ciele- i potem wielki problem bo koń się boi wody...).

Ps. Jeszcze chciałam dodać coś ci mi przyszło do głowy. Spokojne czekanie na jedzenie podawane przeze mnie, uogólniło się także na karmienie przez obsługę. Mój koń jako jeden z nielicznych w stajni czeka spokojnie na śniadanie czy obiad. Nie wali po ścianach, nie kopie w drzwi. Stoi i czeka spokojnie. O ile zdrowsze to dla jego żołądka 🙂
Mnie zastanowil ten fragment pierwszego postu. Tak po domowemu i pewnie w wielkim uproszczeniu, wynikającym z braku wiedzy fachowej, to w tym wpisie widać brak pewności siebie. 19 lat to już wiek dorosły. Może gdzieś tam tkwi problem? Ktoś (ludź) tłamsi? Może w szkole czy gdzieś? Nie chcę zbyt osobiście pytać. A koń jak to koń. Jest możliwość, to korzysta.

Tania Bardziej chodziło mi o nasze "pierwsze początki", kiedy ja miałam lat niespełna szsnaście, a młodziak trzy. Nigdy przedtem nie miałam okazji budować relacji z koniem. Poza tym wydaje mi się, że zrównoważonej, konsekwentnej i stanowczej szesnastolatki to ze świecą szukać 😉. Generalnie jest to taki wiek, kiedy człowiek "zawisa" pomiędzy dziecięcą beztroską, a początkami dorosłości. Zawsze byłam osobą w miarę dojrzałą, sumienną i skoncentrowaną na tym, żeby koń miał zapewniony regularny ruch, odpowiednią paszę etc. Ale to nie czyniło mnie jego partnerem, a już z pewnością nie "przywódcą stada".
Reszta to już tylko błędne koło. Bo jak się daje z siebie wszystko, a z drugiej (konia) strony jest głuchy telefon, to narasta frustracja, poczucie bezsilności i brak wiary w to, że to co robisz jest cokolwiek warte. Ale teraz się od tego odcinam. Jestem nastawiona na naukę, poznawanie się od nowa, bycie już w pełni osobą dorosłą i świadomą. 🙂
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
03 lutego 2014 19:25
Albo człowiek ma wyczucie konia albo nie ma, upływ lat tego nie zmieni.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
03 lutego 2014 19:26
Dava, to wsadź sobie na mrozie taką zamrożoną do -15 łyżkę do ust. Myślę, że odczucia podobne =)
(...) Ale teraz się od tego odcinam. Jestem nastawiona na naukę, poznawanie się od nowa, bycie już w pełni osobą dorosłą i świadomą. 🙂

Powodzenia.
ElaPe jestem zdania, że przez tego typu poglądy popełniamy najwięcej błędów. Intuicja intuicją, ale jak wiele jest rzeczy, o których się nie mówi, których się nie naucza, bo wydają się być intuicyjne? Najwyraźniej trzeba je tłumaczyć, skoro tak wiele osób ma z tym problem. Mam świadomość tego, że w tym, jak i wielu innych przypadkach nie dostanę gotowej odpowiedzi na wszystko. Zakładam, że skoro pytam, to z założenia "nie mam wyczucia konia", jestem skazana na wieczne niepowodzenia jeździeckie i najlepiej żebym dała sobie spokój z jeździectwem i zaczęła robić na drutach, bo może chociaż wyczucie włóczki bozia dała?
Wiek ma znaczenie. Nie mówimy tu o intuicyjnej ocenie sytuacji, a o tym, że odpowiednia reakcja na ową sytuację wymaga pewnej dozy zrównoważenia i stanowczości, których młode osoby zazwyczaj nie mają.
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
03 lutego 2014 19:48
Jedne intuicyjnie wie że przy koniach najlepiej powoli, statecznie, łagodne ruchy, delikatny dotyk (wcześniejszy przykład z siodłaniem i zakładaniem ogłowia) inny będzie to robił kanciasto, nerwowo i dopiero jak ktoś mu powie to może jak będzie pamiętał zmieni postępowanie

jeden intuicyjnie wie kiedy skarcić, kiedy pochwalić, ten bez intuicji nie wie i może się tego z czasem nauczy jak mu powiedzą co i jak ale też nie zawsze będzie kojarzył i reagował jak należy

itd itp

Dava   kiss kiss bang bang
03 lutego 2014 19:51
No jak siodlacie na mrozie albo macie nieogrzewane siodlarne czy paki w zimnicy to ja sie nie dziwie  :kwiatek:

Wiek czy doswiadczenie przy koniach nie ma takiego radykalnego znaczenia jak wyczucie. Ja z konmi nie mialam do czynienia i jak kupilam swojego dzikiego 5latka to sie wszyscy mnie pytali po co mi ogier (a to klacz jest  :hihi🙂
Znam ludzi z wieloletnim doswiadczeniem, ktorzy maja niewychowane konie psy albo dzieci  😉
Moj kon nie byl w stanie ustac przez 5s w jednym miejscu, nie wlazila na czlowieka ale krecila sie owsik, nie dawala sobie ubrac oglowia, bala sie wszystkiego. Na padok jechalo sie za nia na zebach, a innego konia potrafila ugryzc i trzymac jak stepowal obok  😁 taki cukiereczek  😜

Oglowie zawsze zakladam delikatnie i jakos kon to kocha, bo sama wciska glowe i lapie wedzidlo. Tylko kopyta czyszcze w boksie, dla mnie boks to miejsce dla konia do relaksu, wypoczynku. Wyprowadzam na korytarz, zapinam oglowie, daje smaczka i kon stoi nieprzywiazany. I bedzie tak stal az nie skoncze siodlac i nie powiem, ze idziemy.
Kon stoi jak zaczarowany, inni ludzie moga przechodzic, albo stajenni z karmieniem, albo konie. Jak ktos pamieta ja z naszych poczatkow to nie moze uwierzyc, ze to ten sam kon.
Jestesmy naturalsami chyba  😉
Zwyczajnie konsekwencja, cierpliwosc i spokoj. Jeszcze nie widzialam zeby nerwami czlowiek cos zdzialal. I tak mam super wychowanego, bezpiecznego konia, ktory nie stracil ani grama ze swojego charakteru
ElaPe ja taką wiedzę posiadałam, jednak z jakichś względów system nie zadziałał. Czym innym jest wiedza merytoryczna, czy też to "wyczucie konia", a czym innym pójście i bycie ostoją spokoju, pewności siebie, kimś, kto ma dawać poczucie bezpieczeństwa, kto wymaga, wyznacza jasne zasady i granice, których nie można przekroczyć. Bywają sytuacje, w których reakcja nie zawsze jest oczywista, a wtedy ważne jest też doświadczenie, wiedza co działa na konie ciekawskie, a co na elektryczne (pisała o tym _Gaga). Osobowość osoby szesnastoletniej wciąż się kształtuje, raczej nie można się po niej spodziewać konsekwentnych zachowań w pełni pokrywających się z jej wiedzą merytoryczną na dany temat. Niestety, tutaj pojawiają się silne emocje, z którymi taka osoba nie umie sobie jeszcze radzić, poczucie winy, brak umiejętności do nabrania dystansu itd. Z mojego doświadczenia wynika, że jest to bardziej brak wyczucia siebie niż konia. 😉
Wiek czy doswiadczenie przy koniach nie ma takiego radykalnego znaczenia jak wyczucie. Ja z konmi nie mialam do czynienia i jak kupilam swojego dzikiego 5latka to sie wszyscy mnie pytali po co mi ogier (a to klacz jest  hihi)

To gratuluję rozsądku. Mogło się skończyć inaczej- tragiczniej dla Ciebie albo dla konia.
No bo co to ma niby obrazować?
Szczęście?
Nie miałaś do czynienia z końmi, więc kupiłaś niewychowanego, młodego konia- ale dzięki naturalnemu, wrodzonemu wyczuciu udało Ci się konia poukładać.
Nie lubię promowania takiego podejścia- potem każdemu jeźdźcowi ledwo wyrwanemu z rekreacji się wydaje, że jest drugim Montym Robertsem i ma wrodzony talent do układania koni.
Wyczucie, wyczuciem, ale bez doświadczenia i wiedzy to na niewiele się zda.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się