Wasze historie mrożące krew w żyłach - duchy i niewyjaśnione sytuacje

CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
14 lutego 2014 08:57
Escada ja się bynajmniej nie martwię, wręcz przeciwnie 😉 Ale nie sądziłam, że tak szybko to z niej wyjdzie. Spodziewałam się tego raczej w wieku 4-5 lat, a nie 1,5 roku.

W ogóle mam wrażenie,  że strasznie dziwna ta noc była. Wszyscy troje(nocował u nas znajomy) mieliśmy dziwne sny, pies spał w pokoju dziecka- czego nigdy(!!) nie robił- i rozszczekał się nagle w środku nocy, nie patrząc na nic konkretnego. Dziwnie jakoś.
A miałyście kiedyś tak,  że:
Moja koleżanka coś rysowała. Na plastyce. Nie rysowała niczego podobnego wcześniej. Ja się patrzę na ten skończony już rysunek i JESTEM PEWNA że już to niedawno widziałam.

Déjà vu? 😉
Facella   Dawna re-volto wróć!
14 lutego 2014 16:18
Pewnie tak - mnie się zdarza dość regularnie. W dodatku ze świadomością, że przeżywam déjà vu  😁
Moja koleżanka ma prorocze sny. Zaczęła prowadzić sennik, bo ma je na długo przed wydarzeniem. Np. wyśniła w ten sposób swojego chłopaka i to rok wcześniej.
Mnie się zdarza czasami, że wiem, co wydarzy się za kilka sekund. Zazwyczaj nawet nie zdążę o tym powiedzieć, bo właśnie się zaczyna dziać. A ja zupełnie nie jestem zaskoczona, bo wiedziałam już chwilkę wcześniej. Nie wiem, może to się dzieje w mocno przewidywalnych sytuacjach czy coś... Np. na zawodach, na crossie, tknęło mnie, żeby pójść pod inną przeszkodę z aparatem, bo utrafię fotkę, ktoś spadnie. Pierwszy, który przyjechał, wywalił się z koniem. Takie przeczucie, o. Dla mnie całkiem normalne, może dla innych też, a może nie.
Ja sobie właśnie wróciłam z "nocki" - otóż, u mnie w pracy (pracuję na recepcji w hotelu) stacjonuje duch o imieniu Linda. Wcześniej chyba już wam o niej pisałam. Dzisiaj stwierdziła, że dotrzyma mi towarzystwa, żeby mi smutno nie było:

- Posprzątałam nieco w części restauracyjnej - poodkurzałam, ustawiłam stoły i krzesła, wszystko ładnie, pięknie, aż się błyszczało. Za chwile wracam, patrzę - a tam krzesła poodsuwane.

- godzinę później miałam rozłożyc zastawę na śniadanie. Ułożyłam wszystkie talerze, serwetki i sztucce. Wróciłam się do kuchni po więcej talerzy i co zastałam? Niektóre sztucce były ułożone zupełnie inaczej, niż je zostawiłam

- a na koniec - książka. Otworzyła się parę razy. Raz nawet gruby zeszyt na nią położyłam, bo myślałam, że sama z siebie się otwiera - nie pomogło.

...a ja przynajmniej 2-3 razy w tygodniu patrzę na zegarek i jest godzina 21:37.


Mam identycznie! Ta sama godzina!
Oo fajny wateczek 🙂
No to sie podpisze
Ludzie widza duchy tak jak normalnych ludzi, zwierzeta juz inaczej.

Siorka jechala konno przez las. To nie byla noc, to nie byl tez jaki s "odludniony" las. To bylo polownie w lipcowy piekny dzien. Dojechala do skrzyrzowania druzek lesnych. kon stanal i nie chcial isc. Rozejrzala sie nic nie ma. Mimo to kon stoi i ani nie drgnie. jakby na posagu siedziala. lyda lyda, bat i nic. to jeszcze taz bat i nagle slyszy "nie bij go dziewczyno on zaraz pojdzie" odwraca glowe, a tu idzie starszy mezczyzna. przypominam ze patrzyla wczesniej na druzke i go nie bylo. przeszedl wolno przed koniem. kon nie drgnal. nie patrzyl na niego. kon ruszyl. spojrzala na konia i na druzke a mezczyzny nie bylo...
Gniadata   my own true love
03 marca 2014 20:15
Mnie się zdarza czasami, że wiem, co wydarzy się za kilka sekund.


Ja mam tak jeśli chodzi o smsy 😁 Powaznie, setki razy wyciągalam telefon, odblokowywalam i dopiero wtedy cos przychodzilo. O, o, i z kanarem ostatnio sie sprawdzilo jak do stajni jechalam - podczas przekraczania drugiej strefy cos mnie tknelo zeby bilet skasowac i slusznie... 😀

A tak poza tym - i deja vu, kiedys silniej (po kilka razy dziennie lapalam sie w niektorych sytuacjach na tym, ze juz tu bylam, juz to przezylam, wiem, co bedzie dalej) - to jestem calkiem pozamykana na wszelkie nadnaturalne sprawy. Chociaz wyobraznie mam bujna, z wiekiem coraz bujniejsza, kiedys biegalam na koloniach w nocy o polnocy po lasach naokolo nagrobkow niemieckich dzieci z XIX wieku, kolo "strasznego domu", teraz jak mam wracac brzegiem niewielkiego lasku na autobus ze stajni sama to zasuwam jak rasowy sprinter z mocno bijacym sercem bo w kazdym cieniu widze coś...

Jesli chodzi o tego typu historie, pamietam tylko jak babcia opowiadala, ze po smierci pradziadka widziala, czula jak przyszedl do niej - przyszedl powiedziec: "u mnie wszystko dobrze"...

Niemniej watek super! Podczytuje od jakiegos czasu niesmialo, teraz nadrobilam, na pewno bede sledzic dalej, a tymczasem... Zastanawiam sie jak ja wyjde zaraz z psem na spacer po Waszych historiach! 😀
Brrr. Niepotrzebnie trafiłam na ten wątek, ciężko będzie zasnąć. Tyyle rzeczy się przypomniało 😉

Co do déjà vu, mi też się zdarza. Aczkolwiek coraz rzadziej na szczęście. Nie lubiłam tego uczucia.

Przypomniało mi się jak mój tato opowiadał kiedyś, że widział swoją zmarłą mamę. Że przebudził się w nocy a ona stała w drzwiach, a gdy ją zawołał odwróciła się i poszła. Potwornie się tym przejął. Choć muszę przyznać, że sama miałam ciarki jak o tym opowiadał.

Przypomniała mi się też sytuacja, która miała miejsce jakieś 6 lat temu chyba. Brat mojego taty (P) przez niefortunny wypadek trafił na wózek. Ciężko było, ale pozbierał się. Zaczął nawet ćwiczyć, codziennie jeździł na tym wózku na kilkukilometrowe wycieczki. Jakoś wtedy wyszło tak, że byliśmy u niego w odwiedzinach, z mamą i siostrą. W sobotę wyjeżdżałyśmy do domu (pamiętam jak dziś). Po jakichś 5 godzinach jazdy, względnie niedaleko domu, zerwała się ogromna ulewa a przed nami, na horyzoncie, strzelił ogromny piorun. Po tym piorunie wszystko wróciło do normy. Jak tylko weszłyśmy do domu, dostałyśmy telefon, że P nie żyje.
W nocy śnił mi się okropny sen. P, czerwone auto, przewrócony wózek. Po jakimś czasie dowiedzieliśmy się, że na wózku zabezpieczono czerwony lakier.

Poza tym, odkąd przeprowadziłam się do nowego mieszkania, czasami czuję się nieswojo. Mam łóżko naprzeciw wyjścia na przedpokój i drzwi wyjściowych. A z racji że mój pokój drzwi nie ma, to jak się budzę, czy zasypiam, to widzę owe drzwi, przedpokój itd. Jak jest ciemno jednak, to całe to pomieszczenie jest ciemne. Nic nie widać. Czasem jak się budzę albo kładę spać czuję ze TAM coś jest. Czasami. Potwornie się tego boję, na początku nawet wmawiałam sobie, że to moja bujna wyobraźnia. Ale czasem rzeczywiście czuję się nieswojo, obserwowana. Brrrr.
Odkopuję, bo ostatnio miałam mega dziwną sytuację...
Obok kaloryfera leży przedłużacz trzygniazdkowy do którego są wpięte trzy kable: zasilacz do liveboxa, kabel grzewczt i kabel do listwy przepięciowej.
Co wieczór odpinam kabel grzewczy (dla modliszek i ptasznika), bo w nocy lubią spadki temperatur 😉

Ostatnio wstaję rano, chcę wpiąć kabel, a tu... kabel wpięty, za to zasilacz od liveboxa leży na ziemi  🤔wirek: A korzystałam z tv do 23:30 i kompletnie nie pamiętam, żebym go wypinała...
No i zawsze ten grzewczy odłączam, nie wiem czy zamroczenie czy co, ale po prostu kompletnie zgłupiałam i dziwnie się czuję.
Linda (ten duch ode mnie z pracy) znowu szaleje. Tym razem odkrecila wode w kiblu (ja bylam ostatnia, czyscilam kible, wiec z cala pewnoscia nie uzywalam umywalki, a byla to 3 w nocy, wiec z cala pewnoscia nikt inny jej nie uzywal), a potem mi rzeczy poprzewracala ze stolow w restauracji.

Edit - ach, zapomnialam - jeszcze przyszedl do nas klient ze skarga, ze jakas pani wdarla sie do jego pokoju w nocy I mu ciuchy poskladala (znowu - to jej ulubione zajecie)
Całe szczęście ja żadnych duchów i zjaw nie doświadczyłam. Ale ostatnio gadamy sobie ze znajomymi właśnie na takie tematy i kolega (duchów/demonów/zjaw boi się przeogromnie) wyjawił trochę swoich/ i nie tylko swoich przeżyć [straszne jakoś bardzo to nie jest] :

1. Mieszka we wsi pod małym miastem, jakiś mążczyzna po wzięciu kredytów kupił sobie działkę naprzeciw kościoła i zaczął budować dom. Wprowadził się z żona i dwójką dzieci i zaczęły dziać się dziwne rzeczy, kroki na piętrze, traskanie drzwami, jedząc obiad na dole - na górze rozległ się hałas tłukących się talerzy - jak poszli na góre wszystko było w porzadku. Chceli się wyprowadzać, prosili o radę księdza, który polecił im egzorcystę. Przyjechał takowy coś odprawił na rozsypywał jakiś proszków i podobno było widać ślady stóp. Od tamtej pory nic się nie dzieje. Dom podobno został zbudowany na starym cmentarzu.

2. Jako, że trochę (kolega) foci to często wybiera się koło 4 do lasu, był wtedy z jakimś kolegą. Usłyszeli jakby śpiewające dziecko - ruszyli w kierunku dobiegajacego głosu, ucichł. Ruszyli w drogę powrotną i znów coś zaczęło śpiewać. Już się nie wrócili...

Historie straszne nie są, ale nie chciałabym bym w takich sytuacjach. Czytając niektóre historie to aż włosy na karku się jeżą.  😲
ekuss   Töltem przez życie
13 kwietnia 2014 20:47
Moja mama mi opowiadala,ze jej dziadek jak chodzil po podworku to zawsze tak specyficznie szural nogami. Jakos niedlugo po jego pogrzebie mama siedziala na podworku z kuzynem i slyszala wlasnie to specyficzne szuranie nogami.
Moja babcia ma domek letniskowy na wsi. Kiedys stal tam duzy drewniany dom pradziadkow i tata mi opowiadal jak czesto drzwi sie same zamykaly/otwieraly itd. Zawsze jak spalam w domku (zbudowanym na miejscu zburzonego tego drewnianego domu) to mi sie wydawalo jakby ktos mnie obserwowal, stal nade mna....Pamietam jakos kilka lat temu jak bylam tam na wakacjach z babcia to nagle zgasly wszystkie swiatla. Korkow nie wybilo. Domek jest w takim miejscu,ze od 3 stron sa pola, niedaleko las, a na przeciwko zywoplot i pastwisko. Babcia poszla do sasiadow zobaczyc czy u nich tez pogaslo. Ja zostalam w domu i pamietam jak czulam,ze ktos sie we mnie wpatruje. Do tego bylo strasznie ciemno-naokolo same pola,wiec nawet lampy ulicznej nie bylo. To uczucie bylo tak mocne,ze myslalam,ze zaraz poczuje czyjs oddech na mojej skorze. Pamietam,ze schowalam sie pod koldra.
Nagle zaswiecilo sie swiatlo i niedlugo potem babcia weszla. U sasiadow swiatlo nie zgaslo...tylko u nas. W okolicznych lasach zostalo zabitych wielu partyzantow, dziadek mowil nawet tacie,ze niedaleko zabito na drodze 2 zydow i zakopano w rowie. Do tej pory tam leza...
Ja miałam raz i to nie ja jedyna tylko mój facet także. Byliśmy u znajomych na wsi, pewnego dnia wraz z moim facetem zostaliśmy sami w wielkim starym domu, telewizor i radio było wyłączone. Poszliśmy na korytarz, coś jak przed pokój ale większy, chciał mi pokazac postępy w remoncie łazienki i nagle stanęliśmy jak wryci, bo ze szchodów na górze dobiegł nas śpiew kobiety, gdzie nikogo w domu nie było!!! Żadne z nas nie odważyło się odwrócić w stronę schodów, tylko tak staliśmy dopóki ten głos nie ucichł. Złapalismy się za ręcę i w te pędy ruszyliśmy na dwór, tam siedzieliśmy do powrotu właścicieli. Gdy opowiedzieliśmy nam co się stało nie chcieli nam wierzyć, ale następnego dnia zmienili zdanie. Po południu drzemaliśmy z moim w pokoju na piętrze, gdy nagle usłyszałam pukanie do drzwi, nie wstałam czekająć czy zapuka jeszcze raz, tak tez się stało, gdy podeszłam do drzwi, otworzyłam, ale nikogo nie było  :ke, zamknęłam drzwi i nagle znowu usłyszałam pukanie, tym razem nie otworzyłam, za to nasłuchiwałam czy przypadkiem syn znajomych nie robi sobie żartów, ale po chwili dotarło do mnie że bym usłyszała że ktoś wchodzi czy schodzi po schodach, gdyż one nieziemsko skrzypiały a tu nic i nagle znowu pukanie do drzwi, a ja nie wiele mysląć wróciłam do łóżka i zakryłam się kołdrą po same uszy. Później opowiedziałam co się stało i dowiedzieliśmy się że w tym domu zmarła starsza PANI, W TYM POKOJU CO SPALISMY!!1 Włąsciciele myśleli że to tylko plotka, ale sami już nie wiedzieli co myśleć o tym co nam się zdarzyło. Pare miesięcy później dowiedzieliśmy się ze sprzedali ten dom. Nie wiem jak to wszystko wyjaśnić, ale na samo wspomnienie mam gęsia skórkę 😲 😲
Odkopuję - chyba nadmiar wolnego czasu w pracy 😉

A pisać chcę o ciekawym zjawisku, w które zaczynam od jakiegoś czasu wierzyć.
Nie wiem, czy to duchy, czy co innego, ale - coś/ktoś niewątpliwie lubi komunikować się ze mną we śnie. Racjonalistycznie - można stwierdzić, że to mój mózg podsuwa mi pewne obrazy 😉 , ale myślę, że nawet jeśli, to temu mózgowi jakaś zewnętrzna energia pomaga.
Często moje sny pojawiają się we właściwym miejscu i czasie - gdy mam problem, śni mi się rozwiązanie, albo gdy się czegoś boję, widzę, czy rzeczywiście mam się czego obawiać, czy też nie. Przytrafiło mi się też nie raz, że w śnie widziałam zdarzenie, które miało mieć miejsce w przyszłości - i miało. Sprawdzało się zawsze, gdy tylko wiedziałam, że to była pokazana mi realna sytuacja, a nie senne marzenie (tak, to też w jakiś sposób zawsze mam przekazane, po prostu to WIEM).
Generalnie, nie mam skłonności do snów. Śnię rzadko, i są to sny z przekazem - nigdy mi się jeszcze nie przydarzył sen bez drugiego dna. Metaforycznie czy nie, zawsze coś zostaje mi przekazane. Dzięki temu umiem czasem przewidzieć pewne zdarzenia. Pamiętam z dzieciństwa taki sen, w którym moja mama w zamkniętym pokoju otoczona była przez kolorowe, niebezpieczne i jadowite węże - siedziała w transie, nieświadoma niebezpieczeństwa. Nie zdziwiłam się, gdy niedługo później miała poważne problemy w pracy, które skończyły się przeniesieniem. Co najdziwniejsze - mimo, że byłam wtedy dzieckiem, rozumiałam mniej więcej zagrożenie, i powiedziałam do niej (co wypomina mi do dziś): "mamo, otaczają cię węże, ty ich nie widzisz". Otaczały 😉 Ludzkie żmije, kategoria pierwsza.

Nie wiem, kto/co zatem nade mną czuwa, ale wiem, że zawdzięczam jemu/jej także inny dar, bo takie zjawiska to dla mnie prezenty od losu - mam łatwość w rozumieniu i tłumaczeniu snów innych osób. Nie znając danej osoby, jej sytuacji rodzinnej czy ogólnie życiowej, po symbolach ze snu, bądź po przedstawieniu całości snu, umiem mniej więcej wytłumaczyć znaczenie tych obrazów i przełożyć je na życie. I to się sprawdza. Przykładowo, koleżance śniły się potłuczone okulary. Bez sennika (nigdy z niego nie korzystam) wyjaśniłam jej, że wg mnie to jest zwiastun dużej życiowej zmiany, która wpłynie na jej stosunek do świata, do siebie lub jakiejś osoby. Potem przyznała, że to były okulary chłopaka, w którym jest zakochana - powiedziałam, że coś się stanie, przez co przestanie czuć do niego to, co czuje od przeszło roku. Wyśmiała mnie.
Minął niecały miesiąc - nie ma z nim żadnego kontaktu, nie chce go znać. Co się stało, nie wiem. Ale wiem, że go nienawidzi, delikatnie mówiąc.

Powiem szczerze, że jakakolwiek jest przyczyna tych moich "zdolności", jestem wdzięczna za nie losowi. Wiele razy w życiu zdołały coś uratować albo przynajmniej ostrzec. Nie chciałabym, by kiedykolwiek przestały "działać".

Czy ktoś z Was spotkał się z czymś podobnym?
xxmalinaxx mam coś podobnego. Tylko, że jak mi się coś śni to nawet jak i rozmowę pamiętam to dokładnie za jakiś czas identyczna sytuacja jest dosłownie takie kopiuj-wklej. I nie raz jak tylko się poznałam, że tak miałam we śnie to zaniemowiłam. I sama nie wiem skąd się takie coś bierze 😀
flosia Twoje trochę przypomina mi deja vu 😉
Na naszym forum jest udokumentowany przykład proroczych snów. W wątku o arabach orjentica napisała żeby wojenka uważała na konia. Dwie strony potem wojenka pisała że jej koń wpadł do bagna (środek zimy).  Coś strasznego 😲
Facella   Dawna re-volto wróć!
24 lipca 2014 17:37
xxmalinaxx ja mam czasami takie "senno-realne" deja vu. Snu nie pamiętam, potem to się dzieje naprawdę, a w mojej głowie jest myśl - dokładnie to mi się śniło, dokładnie tak to się działo i wiem, co stanie się za sekundę. Chodzi tu o małe sprawy, czynności codzienne, jak np. robienie zakupów.
Pisałam o tym już, że czasami mam takie sekundowe proroctwa. Że wiem, co się za moment wydarzy. Ale na tyle późno pojawia mi się ta świadomość, że nie jestem w stanie o niej zakomunikować.
Kiedyś miałam taki nieprzyjemny okres w życiu, że ni stąd, ni zowąd miałam "przebitki" snu na jawie. Towarzyszyły temu pewne nieprzyjemne fizyczne dolegliwości, jak drętwienie kończyn, przyspieszone bicie serca i poczucie ogromnego strachu, wręcz panika. Jedną taką sytuację pamiętam doskonale. Siedzimy przy stole, jemy obiad i naglę ja przed oczami mam obraz, który mi się śnił. I mam tego pełną świadomość, że jest to obraz ze snu! Wtedy zaczęły się objawy - zimne, spocone dłonie, panika, tłukące serce. Powiedziałam Mamie, że właśnie mam "przebitkę" snu i jej (Mamy) nie widzę. Trwało to dobre kilkanaście sekund. Po tym nie pamiętałam zupełnie nic - a podobno normalnie rozmawiałam z Mamą i tylko w którymś momencie oznajmiłam, że jej nie widzę. Nie pamiętam też obrazu ze snu, ale pamiętam to straszne uczucie paniki... Po jakimś czasie minęło i więcej mi się takie coś nie zdarzyło. Nic niepokojącego się w tamtym czasie w moim życiu nie działo.
Linda (ten duch ode mnie z pracy) znowu szaleje. Tym razem odkrecila wode w kiblu (ja bylam ostatnia, czyscilam kible, wiec z cala pewnoscia nie uzywalam umywalki, a byla to 3 w nocy, wiec z cala pewnoscia nikt inny jej nie uzywal), a potem mi rzeczy poprzewracala ze stolow w restauracji.

Edit - ach, zapomnialam - jeszcze przyszedl do nas klient ze skarga, ze jakas pani wdarla sie do jego pokoju w nocy I mu ciuchy poskladala (znowu - to jej ulubione zajecie)

Ikarina, nie orientujesz się może czy były tam przeprowadzane egzorcyzmy? Możesz uznać mnie za wariatkę, ale jak dla mnie Linda to zbłąkana dusza, próbująca zwrócić na siebie uwagę 😉.
akselka, oj, wątpię, aby były przeprowadzane jakiekolwiek egzorcyzmy 😉 Linda była managerką hotelu i również w nim mieszkała, więc podejrzewam, że była po prostu mocno emocjonalnie z nim związana. Albo jej energia była tak mocna, że nieco zostało z jej osobowości "w powietrzu"

Facella, flosia, xxmalinaxx, też mam takie sny 😀
ikarina, zaintrygowała mnie jej historia 🙂. Jeśli dalej będzie dawała Wam się odczuć, to chętnie poczytam o jej poczynaniach 🙂.
akselka, to z takich nowości - jak pracuję na nockach i jestem sama, to sobie pogwizduję, podśpiewuję. Najpierw chyba nie podobało jej się moje śpiewanie - za każdym razem, jak coś nuciłam, coś spadało, się przewracało. Zamiast śpiewać zaczęłam gwizdać - zawsze tę samą melodię. Po jakimś czasie zamiatałam podłogę i nagle za plecami usłyszałam "moją" melodię, jak ktoś ją gwizdał. Nie mógł być to żaden z gości, bo wszyscy wtedy spali, poza tym, skąd Anglicy by znali polską piosenkę...

Natomiast moją koleżankę Linda zaczęła wołać po imieniu...
ikarina, chyba bym umarła ze strachu, co robisz jak widzisz i słyszysz w pracy coś takiego? Ja bym pewnie uciekała gdzieś 😀
Ekstra! Przynajmniej nie masz nudno jak pracujesz 😉. A taka "koleżaneczka" może zostawić Ci wiele wspomnień, które potem będziesz mogła opowiadać kolejnym pokoleniom (szczególnie takim antyduchowym :cool🙂 🙂.
Cricetidae, zawsze mi się wydawało, że przy duchach bym się trzęsła ze strachu, a tymczasem momentami mam niezły ubaw. Nawet czasami sobie z nią "rozmawiam" - jak mi zrzuca przedmioty, gdy śpiewam zawsze rzucę coś w stylu "ej, dzięki docenienie mojego talentu", albo "dobra, dobra, już nie będę" 😉

A moja mama to w ogóle agentka (ona w ogóle ma zdolność widzenia duchów) - jak jej opowiadałam, co wyprawia Linda, to aż płakała ze śmiechu, mówiła, że strasznie śmieszna jest 😉

akselka, no pewnie! Zawsze, jak kończę zmianę i ktoś po mnie zaczyna poranną szyftę, to opowiadam, co ten duch ostatnio wyprawiał. Zawsze mamy z tego powodu mnóstwo zabawy 🙂
A może orientujesz się w jakich okolicznościach zmarła? Czy była to śmierć naturalna, a może wypadek, zabójstwo,etc.? 🙂 Słyszałam, że często jeśli ktoś umrze wcześniej niż jest to przewidziane w jego życiu, to po prostu błąka się ta osoba. Może akurat tak było w jej przypadku  😉.
oj, nie wiem, muszę się popytać.
Ok, rozumiem 😉. Będę obserwowała ten wątek czekając na nowe wieści o Lindzie  🙂.
ikarina - boję się przez Ciebie :P. Pewnie dlatego, że mój koń ma na imię Linda  😵 W takiej sytuacji jak Ty chyba umarłabym ze strachu a nie miała ubaw, cykor ze mnie .. :p
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się