Ciężko sprzedać, ciężko kupić- Wasze refleksje o handlowaniu końmi

Andaluzja to jest jeszcze pikus. Jak nie ma ceny dzwonisz. Podaja. Ale jak nie ma dzwonisz a oni sami nie wiedza za ile chca sprzedac i pada pytanie "a ile pan dasz?"
To juz doprowadza do  👿

anai to jak ze wszystkim. ale szczerze to ta dyskusja moze sie nigdy nie skonczyc ;D
Dava, wiem, wiem. Dlatego rozsyłam info gdzie się da 😉 . Bo takie to tylko okazyjnie, ktoś wyjeżdża, sytuacja mu się osobista zmieniła itp. Natomiast te z ogłoszeń min. dwa razy tyle kosztują i ok. Jestem skłonna zapłacić więcej za dobrą jakość 😀
Dyskusja ma sens, ale tylko w przypadku gdy rozpatrujemy ją pod kątem własnych potrzeb. Nie nalezy nikomy wmawiać, że ma kupić za tyle i tyle, a jak kupi w innej cenie to może od razu z dobrym (dla niego ) i zdrowym koniem się pożegnać.

edycja literówki
OK ale piszmy też uczciwie o tym, czy podaż dorosłych , zajezdzonych koni za np 5 tysięcy bez zadnych wad jest czyms masowym i powszechnym . Bo wychodzi na to , ze wszyscy ci kupujacy rekreacyjne młode  konie za te 20 tysięcy to naiwni idioci , doprawdy . Bo przeciez mogą takiego samego kupić za 5 tysięcy - no , sorry-prawie takiego samego.
Na_biegunach   "It's never the horse - it's always you!" R. Gore
18 lutego 2014 15:28
Osobiście nie boję się kupić konia poniżej 10 tys. Co więcej, nie zakładam od razu, że taki koń to zlepek nieszczęść a sprzedający to jakiś typ spod ciemnej gwiazdy. Wolę kupić za 5 i mieć 5 odłożone na "w razie w". W ciągu roku znalazłam 3 konie za 3,5-4,5 tys. zł. Zdrowe psychicznie , poprawnie zbudowane (moja własna trochę krzywa, ale to było to i pewnie nawet 3 nogi by mnie nie zniechęciły). Na poziomie rekreacyjnym, jeden dodatkowo chodzi western. Przedział wiekowy 10-12 (taka dziwna jestem, że koni poniżej 8 lat w nauce nie widzę, nie licząc wyjątkowych wyjątków). Wszystkie konie znalezione z ogłoszenia. Wszystkie z rąk prywatnych. Żaden z poprzednich właścicieli nie miał noża na gardle, po prostu z różnych względów już nie mieli czasu dla koni.
Czy to taki wyjątek kupić dobrego konia rekreacyjnego za 5 tys.? Moim zdaniem nie. Po prostu kosztuje to sporo czasu i wysiłku włożonego w szukanie. Natomiast jeśli, ktoś nie może poświecić kilku miesięcy na szukanie czy nie czuje się pewnie szukając konia samemu, idzie do pośrednika czy zaufanego hodowcy i kupuje porównywalnego konia za 10 tys. I to też jest jak najbardziej ok.
Za to znalezienie dobrego konia zaprzęgowego za 5 tys. to uważam jest sztuką. Za 8 tys. można już na coś trafić.

Gdybym chciała dla siebie młodziaka, szukałabym "dzikusa". Bardziej przemawia do mnie opcja surowego konia, którego oddaję w trening w zaufane ręce niż podjeżdżony nie wiadomo jak, nie wiadomo przez kogo młodzik. Może dobrze, może źle - loteria.
Na_biegunach dokładnie to jest to czym piszesz. Należy poświęcić sporo czasu i szukać swojego typu. Oczywiście cudów nie ma. Jednak uważam, że ryzyko jest zawsze bez względu na kwotę zapłaty za zwierze. W naszym przypadku, ok 10- letnia przerwa "w posiadaniu" własnych koni, potem decyzja, że jednak wracamy do tego, żyć bez nich nie możemy i zaczęliśmy szukać po pół roku pierwsza klacz surowa, po roku następna, nic na siłę.

Nie uważam, że jeśli ktoś za rekreacyjnego konia zapłacił 20 tys to jest frajerem, ale ja bym tyle nie zapłaciła. Trzeba mierzyć siły na zamiary i potrzeby. Moje konie i moje potrzeby  😉
Ale skoro ja potrzebuje konia do rekreacyjnej raczej jazdy dla siebie a nie mam zamiaru na koknursy wielkie jeździć to po co mi koń super mega hiper champion , którego papier sam skacze i za to  zapłace 30-50tys za np 3 latka,  jak moge mieć zdrowego konia , po zdrowych rodzicach za 5 tys. Taka to według ,mnie wyglada. Ja nie oczekuje championa za 5 tys.








Ja troszkę z innej beczki. W kwestii badań. Rozumiem że w PL ceny koni nie są takie jak w Niemczech czy Holandii choć i tam można coś znaleźć za bardzo rozsądną kasę 😉 niemniej zazwyczaj w tychże Niemczech czy Holandii stwierdzenie sprzedającego że koń jest zdrowy poparte jest zazwyczaj badaniem TUV ze zdjęciami RTG za które to zdjęcia odpowiedzialność bierze robiący je lekarz. Kupujący może powtórzyć badanie na własny koszt przez swojego weterynarza i jeśli jego badanie nie pokrywa się z badaniem wykonanym przez weterynarza sprzedającego ma prawo domagać się zwrotu poniesionych kosztów i oczywiście zwrotu konia. Z reguły taka gwarancja obejmuje do roku po zakupie. Nie mówię u nas oczywiście o luksusach takiej gwarancji  😉 Mówię o podstawowych badaniach - tak się składa, że ostatnio jedna z moich znajomych szukała konia, ok nie dysponowała wielką kwotą, ale z drugiej strony też nie małą - między 12 a 17 tys. Nie oczekiwała za tą kwotę cudów i w ogóle nie o jakości koni chcę tu napisać. Chodzi mi o kwestie zdrowotne. W większości ogłoszeń jest napisane "koń zdrowy" i jest to wyłącznie oświadczenie sprzedającego. Niektórzy na pytania o badania od razu reagują agresją i można usłyszeć komentarze typu "Pani, te badania to to wymyślili sobie weterynarze, bo pokupowali sprzęt i teraz muszą go odrobić " "mój koń jest zdrowy zahartowany jeździmy na nim od "x" czasu i nic się nie dzieje, zahartowany na łąkach najlepszy materiał genetyczny" itp. Ok znając realia znajoma na własny koszt przebadała 4 konie - wszystkie niestety na badaniu odpadły... Czyli dysponując wyjściowo niewielką kwotą już ją znacząco zmniejszyła... Potem przyjęła założenie, że ok dzwoni pyta o konia jeśli spodoba się po zdjęciach i filmie ( ciężko jeździć po całej Polsce oglądać konie, a ilość filmów, które otrzymała wysyłając dużo zapytań również była znikoma, choć jaki to problem w dzisiejszych czasach nagrać film w 3 chodach choćby na lonży komórką... ) pyta czy sprzedający skoro twierdzi, że koń jest zdrowy zgadza się na badania. Założenie jednak miało być takie, że jeśli obejrzenie konia przez lekarza w stój, próby zgięciowe i ruch na miękkim i twardym jest bez zarzutu to jeśli zdjęcia RTG wliczając w to zdjęcie kręgosłupa są klasy 1,2 ona płaci za badania i konia po obejrzeniu albo kupuje albo nie, natomiast jeśli zdjęcia RTG są poniżej 2 giej klasy za badania płaci sprzedający... Zgadnijcie ilu sprzedających się zgodziło.... Jest to moim zdaniem niestety kolejna przyczyna dla której bardzo ciężko się u nas kupuje konie...

Wlasnie ,prawda jest taka , ze sprzedajacy nie badają koni , kupujacy nie badają koni , co nie przeszkadza im potem pisac,  ze kupili zdrowego konia za pare tysi  - a nawet nie wiedzą , co on tam w srodku ma , albo się nie znają - i potem to widac to też na przyklad w watku o ocenie eksterieru - rozne "krowie i podsiebne" postawy
itp 🙁
Zeby koń był zdrowy i po zdrowych rodzicach, to trzeba w tych rodziców najpierw kasę zainwestowac żeby byli zdrowi , a potem w tego konia przez trzy lata , żeby był zdrowy . Odpowiedzialny , uczciwy  chodowca, ktory zainwestuje w zdrowe odchowanie takiego konia powinien odebrac wlozone koszty przy sprzedazy , co da sumę większą niz 5 tysięcy . To tylko forum , pisac tutaj mozna, co sie chce , na przykład,  ze konie utrzymuje sie po 80  PLN miesięcznie itp , aż się ma ochotę , jak w kartach , powiedzieć "sprawdzam" 🙂
Koński "papier" tez jest dosyc istotny , bo nawet przy wyborze typowego rekreanta trzeba sie zainteresowac co z danego połączenia statystycznie wychodzi .


PS: Mój sąsiad ma psa,  którego karmi kaszą jęczmienną i smalcem - według niego pies jest super zdrowy,  bo jest gruby - jak by mógł, to by pewnie na forach pisal ze da sie psa za 50 zl miesiecznie wyzywic , a ja widzę zarobaczone zwierzę ( tego sasiad juz nie widzi ) z wieczną sraczką , matową sierscia i smierdzacym oddechem .
Także bym się nie zgodziła ma taki układ- z prostej przyczyny- wiele chorób m.in niektóre czipy nie dają objawów długo, długo lub w ogóle. Wychodzą na zdj i co dalej? To wszystko niestety ma dwie strony.:/
Poza tym co to za hasło, że jak się nie pokrywa z tym wcześniejszym, jeśli badanie było robione ileś tam temu to w ciągu tego okresu czasu wiele mogło się zrobić. I nie-nie ponosi za to odpowiedzialności wet tylko opiekun konia, wet ocenia to co zastał w danym momencie. Przykład sprzed 2 miesięcy, byłam ze znajomymi na szybkie zakupy końskie w Niemczech i na Litwie. Zrobione pełne badania,mimo, że wszystkie konie miały "aktualny TUV" (sprzed 3 miesięcy, jeden sprzed pół roku i niestety badania bardzo odmienne-właściciel mocno zszedł z ceny dokładnie o koszt artroskopii), konie po tygodniu w Polsce- wywalone na małe padoki, po 2 tyg wzięte do roboty. Jeden zaczął kuleć-zdj rtg. pęknięcie kości kopytowej. Tydzień po nim bach kolejny kulawy. Tym razem czip po urazie. Konie kupione jako czyściutkie.
Także przebadałam 3 konie podczas swoich poszukiwań.
Ja jeśli zdjęcia RTG są poniżej 2 giej klasy za badania płaci sprzedający... Zgadnijcie ilu sprzedających się zgodziło.... Jest to moim zdaniem niestety kolejna przyczyna dla której bardzo ciężko się u nas kupuje konie...

Tylko popatrz na to również oczami sprzedajacego
Biorąc pod uwagę budżet, którym operowała Twoja znajoma, oraz koszty TUV z przewiezieniem do kliniki (prześwietlenia kręgosłupa) - to szukała ona konia za ok 8 - 10 tyś... Pełen TUV z transportem w takim przypadku to koszt ok 2,5 nawet 3 tyś. Sprzedajesz konia. Każdy z kupujących chce aby to jego lekwet zrobił TUV - płacisz zatem za pierwszy, drugi, trzeci, piąty TUV... nawet niepełny - te 1,5 tyś płacisz... po którym badaniu sprzedasz konia do rzeźni, bo nie będzie Cię już stać na kolejne TUVy? Jednen lekwet określi stan stawów na 1 , inny na podstawie tych samych zdjęć wyśle konia na łąki...

W Niemczech ceny koni są inne. Sprzedający ma obowiązek sprzedać konia z pełnym chociaż nie zawsze aktualnym TUVem (mam konia z Niemiec), natomiast roczna gwarancja i zwroty już nie są takie, jakimi je opisujesz. Tu już ważna jest umowa - są elitarne hodowle, które rzeczywiście dają wszelkiego rodzaju gwarancje na jakość z zastrzeżeniem jednak że nie odpowiadają za wypadki. Ich konie jednak nie kosztują 2 tyś euro... A tanie konie - jak i w Polsce - jakości są średniej i słabej i gwarancji nikt na nie nie da, pomimo że TUV mógł wyjść dobry (jak wcześniej napisałam - TUV też może być kwestią różnej intepretacji wyników przez różnych lekwetów albo zwyczajnie - terminu jego wykonania)...
jeśli zdjęcia RTG wliczając w to zdjęcie kręgosłupa są klasy 1,2 ona płaci za badania i konia po obejrzeniu albo kupuje albo nie, natomiast jeśli zdjęcia RTG są poniżej 2 giej klasy za badania płaci sprzedający...

ostatnio usłyszałem od kogoś znającego się na rzeczy (spoza Polski i Niemiec) że przy badaniu kupno-sprzedaż ocenia zdrowie konia a nie jakieś klasy zdjęć
ja tam uważam, że kupujący ma prawo robić zdjęcia ale jednak na własny koszt, szczególnie przy takich koniach młodych, do 10 tyś.
Jednak jak sie sprzedaje konia w wieku 3 czy 4 lat to prawdopodobieństwo że on będzie zdrowy jest znacznie większe, niż u konia który ma za sobą kilka/naście sezonów w skokach...
Sprzedający nie może pokrywać wszystkich badań bo by zbankrutował, jak słusznie zauważyła Gaga. Ale też nie powinien ukrywać wad zdrowotnych konia, jeśli o nich wie...
Ale co z tego, że chipy mogą nie dawać długo lub nawet wcale objawów? Chyba kupujący ma prawo wiedzieć w momencie zakupu, że istnieje lub nie ryzyko związane z takim chipem. Jeśli konia się nie zbada nie posiada się takiej informacji. A taką informację powinien przekazać sprzedający. Dlaczego kupujący ma badać na swój koszt konia nie należącego do niego i o którym sprzedający twierdzi, że jest zdrowy? Nie piszę tu o kolejnych badaniach przez weterynarzy kupującego. Jeśli koń ma już badanie to do decyzji kupującego jest to czy go powtarza czy nie i wtedy oczywiście robi to na własny koszt. Prześwietlenie kręgosłupa już też raczej wszędzie można zrobić RTG przenośnym. A koszt pełnego badania TUV ze zdjęciem kręgosłupa zazwyczaj nie przekracza 1200 zł.

Ja nie napisałam nigdzie, że sprzedający odpowiada za urazy, które mogą się wydarzyć po zakupie konia. Pisałam wyłącznie o tym, że TUV wykonany w Niemczech czy Holandii przez weterynarza sprzedającego musi się pokrywać z TUVem ( zdjęcia RTG ) wykonanym przez lekarza kupującego. Czyli jeśli np wet w Niemczech nie stwierdza szpata, chipów zwyrodnień czy innych patologii nie może ich też stwierdzić wet kupującego - chipy i zwyrodnienia nie robią się z dnia na dzień... I tego zazwyczaj dotyczy gwarancja, o której pisałam, jasne, że powinna ona być zawarta w umowie i że ceny tam są inne, ale dlatego nie pisałam nic odnośnie oczekiwania takiej gwarancji u nas zwłaszcza przy mniejszych cenach. Nie wiem też tego na pewno, ale chyba z Niemieckiego prawa wynika, że jeśli taka gwarancja nie jest wykluczona umową i tak obowiązuje.  Przy odbiorze konia zwyczajowo jest przyjęte sprawdzenie konia próbami zgięciowymi w ruchu na twardym i miękkim oraz pod jeźdźcem. Można też pobrać przy odbiorze lub oglądaniu krew do badania.
ms_konik   Две вечности сошлись в один короткий день...
19 lutego 2014 10:52
Broker,
a nie uważasz, że karanie hodowcy koniecznością zapłaty za badania jest nie w porządku?
Biorąc pod uwagę, że w konia zainwestował potężną kwotę (powiedzmy czterolatek),
dbał o żywienie, bezpieczeństwo (latam po różowej tęczy?), koń nie miał żadnych sytuacji
kontuzjogennych i taki na przykład jeden czip o którym nie wie oczywiście, bo nie ma w oczach rtg,
pozbawia go kolejnych pieniędzy a także możliwości sprzedaży konia, bez zainwestowania kolejnych plnów.
Osobiście nigdy bym nie przystała na taką propozycję a kupujący mogą sobie nasze konie badać
i 500 razy na wszelkie możliwe sposoby.

Bardzo się cieszę, że ludzie badają nie tylko te po 20,30,40 tysięcy ale również tanie konie
a nie idą na żywioł, że jakoś to będzie.

P.S. Jak ja się cieszę, że już jakiś czas temu wrócił mi mózg i zakończyłam nierówną walkę z hodowlą koni 😉
Nieee no bez przesady "karanie hodowcy koniecznością zapłaty za badania"... Może zapytam inaczej, a czy w porządku jest, że kupujący chcąc kupić coś naprawdę ( przynajmniej wyjściowo ) zdrowego ma np wydać 12 000 na badania bo żaden z 10 przebadanych koni nie będzie "naprawdę zdrowy"?
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
19 lutego 2014 10:59
Broker, jak szuka konia idealnie zdrowego, to musi płacić. Jak szukasz samochodu, kto płaci za mechanika. Ty czy sprzedający?
Strzyga, w przypadku samochodu to jednak trochę inna brocha 😉. I owszem, nieraz płacił sprzedający bo próbował ukryć wypadek samochodu - i było to ewidentne kłamstwo. Na przeglądzie wyszło malowanie auta i sorki - płacił sprzedający. Ja za niczyje oszustwa płacić nie zamierzam - a samochodu wypadkowego nie chciałam. Nie wiem tylko czego oczekiwał, że blacharz z mechanikiem będą ślepi?

W przypadku koni to właściciel nie zawsze wie, co w koniu siedzi, bo jeśli go nie badał nigdy a koń nie daje oznak to niby jak ma wiedzieć - profilaktycznie badać? Choć owszem, jak ja sprzedawałam konia to zrobiłam zdjęcia -choćby po to, żeby wiedzieć co w nim siedzi i jakiej ceny mogę żądać.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
19 lutego 2014 11:07
epk, no, jak miał wypadek i był bity, ok, ale jak wyjdzie na przykład dziurawa rurka, zardzewiały przewód przy świecy czy coś, o czym nie wiedział?
Nie wiem, nie handluję samochodami  😉 nie mam wizji też przekonywać tu wszystkich do mojego zdania. Jest to tylko po prostu według mnie jedna z kolejnych przyczyn, dla których w Polsce ciężko się kupuje konie i czasem warto po prostu to przemyśleć  🙂 Dla mnie kupienie konia wyjściowo nie do końca zdrowego lub, o którego stanie zdrowia wiem niewiele nawet za 1 tys zł nie ma sensu, bo koszt utrzymania treningu itd konia o każdej wartości jest taki sam. Wiem, że każdemu nawet najlepiej zbadanemu koniowi może przydarzyć się kontuzja wypadek itd ale wolę to ryzyko minimalizować.
ms_konik   Две вечности сошлись в один короткий день...
19 lutego 2014 11:10
No ale kupujący może sobie studiować tuvy koni zagranicznych, jeśli tam jest to w standardzie
i zbadać ewentualnie tego, który mu będzie odpowiadał i fajnie.
U nas zdjęcia nie będą stadardem dopóki ceny koni nie będą na odpowiednim poziomie.
Gdyby na przykład znajdowały się całe rzesze chętnych do zakupu czterolatka za min. 20 000,
to myślę, że TUV jako komplet z koniem, absolutnie byłby czymś oczywistym.
ja robię zdjęcia swoim koniom jak coś mi "nie teges"
wyobraźmy sobie że ktoś ma powiedzmy pięć koni do sprzedania, za każdego niech będzie 1 tyś dla równego rachunku-5 tysiaków za same badania ma wydać?

bez przesady, rynek jest jaki jest, ceny sa mizerne na ogół i nie ma takiej ekonomicznej możliwości, żeby sprzedający badał na swój koszt(no chyba że ma ochotę albo koń jest drogi)

natomiast myślę że kupujący ma prawo upominac się o swoje jeśli sprzedający ukrył coś w złej wierze i tyle

Broker
badania bez zdjęć nie są aż takie drogie, zdjęcia bym robiła (kupując konia) w momencie kiedy koń mi się podoba i badania zwykłe są ok. Ile koni zbadasz (pełny TUV) kupując? Zanim znajdziesz?

No chyba że szukasz jakiegoś ideału, zgodnie ze stwierdzeniem pewnego weta: nie ma koni zdrowych, są tylko nie zdiagnozowane!
Tak jak pisałam znajoma zbadała 4... - 2 odpadły na kręgosłupie - jeden 5 zrośniętych wyrostków ( kobyła chyba 4 letnia ), drugi 2 zrośnięte wyrostki ( u 3 latka ) , kolejne 2 na nogach - jeden chip w stawie pęcinowym i trzeszczki  - 4 latek świeżo zajeżdżony ( na normalnym badaniu bez RTG wszystko było ok ) , kolejny cysta w trzeszczce... Wszystkie konie w normalnym użytkowaniu nie dawały żadnych oznak, że coś jest nie tak. Dzięki Bogu udało się jej znaleźć zdrowego przebadanego z RTG za 12.... Nie mówcie mi, że dołożenie tych 1200 zł do ceny konia to tak strasznie dużo. A myślę, że w miarę poprawnego konia z dobrymi badaniami da się u nas sprzedać za 10 - 15 tys zł ( mówię o 3, 4 latkach ). A moim zdaniem dopóki badania nie są u nas w standardzie to nadal kupowanie koni to gigantyczna loteria.... I nawet mając te 20 czy 30 tys TUV z RTG nadal nie jest u nas w standardzie. A płacąc za badania kolejnych koni można wydać całą kwotę przeznaczoną na ich zakup  😉
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
19 lutego 2014 11:36
Tylko "produkcja" konia, jest droższa w większości wypadków niż jego sprzedaż. Badania za 1200 zł, to kolejne 1200 zł dokładane do interesu. Jak ktoś jest filantropem, cudownie =)
Broker
Robienie TUV w Polsce, surowemu koniowi tylko dla ułatwienia kupującego imo się nie sprawdzi. Dlaczego ? Jaką sprzedający ma gwarancję, że kupujący nie podważy jego TUV'a ? Bo powiedzmy nie lubi lekarza lub jego lekarz nie lubi lekarza robiącego TUV itd ? Jeśli sytuacja jest poważna, to problem "wyłazi" już na próbach zginania.
Nie mówcie mi, że dołożenie tych 1200 zł do ceny konia to tak strasznie dużo. A myślę, że w miarę poprawnego konia z dobrymi badaniami da się u nas sprzedać za 10 - 15 tys zł ( mówię o 3, 4 latkach ).

Wyhodowanie 4 latka to kwota minimum 15 tyś
Jak masz w stajni 10 takich 4 latków - robisz 10 TUVów czyli dokładasz 12 000 zł
Kupiec w miesiąc od TUVa znajdzie się jeden, pozostałe TUVy są za moment nieaktualne
I co - znów robisz 9 TUVów, skoro i tak dokładasz do interesu?
Jeśli ceny koni zaczynałyby się od tych 15 - 20 tyś - możnaby się zastanowić. W przeciwnym wypadku nie widzę takiej finansowej możliwości - chyba, że chcemy na wstępie zrujnowac hodowcę...
Co więcej - jak pisałam - jeśli TUV ma być zapłącony na zlecenie kupującego, w momencie decyzji o ewentualnym zakupie i sprzedąjcy się wycofa. Kolejnych kilku sprzedających zlecających nowe TUVy również się wycofa - to jedyne co można z takim koniem zrobić - to zutylizować aby nie generował więcej kosztów...

Co innego wady o których sprezdający wie i je ukrywa. Co innego sprawy bezobjawowe, z kórych sprzedajacy nie zdaje sobie kompletnie sprawy.
Jeśli podważy to musi to zrobić na jakiejś podstawie ( powtórzyć badanie u swojego wet na własny koszt ). Jeśli są znaczące różnice i np na zdjęciach kupującego wychodzą rzeczy, których w badaniach sprzedającego nie było to uważam, że kupujący ma prawo do zwrotu kosztów powtórnego badania, bo sprzedający wprowadził go w błąd lub świadomie oszukał. TUV jest zazwyczaj uznawany za ważny do 12 miesięcy od jego wykonania. Koń moim zdaniem powinien mieć robiony TUV w momencie podjęcia decyzji o jego sprzedaży. Wtedy po zrobieniu badań, ocenieniu predyspozycji konia itd można ustalić realną wartość konia i za tyle go wystawiać.

Na przykładzie mojej znajomej pokazałam rozwiązanie, które może się sprawdzić w przypadku jeśli koń nie ma badań - kupujący płaci za badania jeśli są one 1-2 klasy  ( i czy kupi czy nie konia wtedy, to jego sprawa za badania i tak musi zapłacić - można podpisać przed zakupem stosowną umowę dotyczącą płatności za badania ) sprzedający jeśli są poniżej 2 giej klasy.

Cóż, ja na cuda w naszym kraju nie liczę... Choć już powoli kilka miejsc gdzie można kupić dobrze wyhodowane i przebadane konie za rozsądne pieniądze zaczyna się pojawiać 🙂 Ale ogólna sytuacja długo pewnie jeszcze się nie zmieni i dlatego większość moich znajomych ze mną na czele kupuje konie poza naszymi granicami lub jeśli u nas to jeśli sprzedający podziela nasze poglądy co do badań. Koni na sprzedaż jest naprawdę multum większość narzeka, że ciężko sprzedać, ale naprawdę dobrze przygotowanych do sprzedaży koni jest u nas ciągle baaardzo niewiele. Wg mnie takim minimum powinno być: rzetelny opis konia wraz z pochodzeniem i charakterem, wiek, wzrost, cena, zdjęcie zootechniczne, zdjęcia kończyn w stój z przodu, tyłu i boku, film z ruchu luzem, kłusa na prostej po twardym filmowany od przodu i od tyłu, i w zależności czy koń jest zajeżdżony czy nie film z ruchu na lonży na wypięciu lub z korytarza dla koni skokowych, lub dla koni chodzących pod siodłem film z pracy pod jeźdźcem. Plus badania łącznie z RTG. Wiem jestem idealistką 😉 ale z drugiej strony zakup konia to nie decyzja o wyborze rodzaju bułek na śniadanie....

i cena góra 15tyś  🙄
Cóż, ja na cuda w naszym kraju nie liczę... Choć już powoli kilka miejsc gdzie można kupić dobrze wyhodowane i przebadane konie za rozsądne pieniądze zaczyna się pojawiać 🙂 Ale ogólna sytuacja długo pewnie jeszcze się nie zmieni i dlatego większość moich znajomych ze mną na czele kupuje konie poza naszymi granicami lub jeśli u nas to jeśli sprzedający podziela nasze poglądy co do badań. Koni na sprzedaż jest naprawdę multum większość narzeka, że ciężko sprzedać, ale naprawdę dobrze przygotowanych do sprzedaży koni jest u nas ciągle baaardzo niewiele. Wg mnie takim minimum powinno być: rzetelny opis konia wraz z pochodzeniem i charakterem, wiek, wzrost, cena, zdjęcie zootechniczne, zdjęcia kończyn w stój z przodu, tyłu i boku, film z ruchu luzem, kłusa na prostej po twardym filmowany od przodu i od tyłu, i w zależności czy koń jest zajeżdżony czy nie film z ruchu na lonży na wypięciu lub z korytarza dla koni skokowych, lub dla koni chodzących pod siodłem film z pracy pod jeźdźcem. Plus badania łącznie z RTG. Wiem jestem idealistką 😉 ale z drugiej strony zakup konia to nie decyzja o wyborze rodzaju bułek na śniadanie....




Ale ja jestem pewna, że takie miejsca będą i są (znam sama takie), ale tam ceny są i owszem... w euro 😉
Postaw się w sytuacji hodowcy. Oglądałam ostatnio młode konie w Holandii, ściągnięte prosto z łąk, to też było ciekawe doświadczenie. Konie były bez TUV i wcale to nie jest taka codzienność, a ceny w euro 😉
Nie pisze tu o cenie 15 tys zł. Przygody mojej znajomej były tylko początkiem moich przemyśleń w tym temacie. Niestety u nas nawet przy 3-4 latkach za 20-30 tys zł badania nie są w standardzie. A tak jak też pisałam po dość długich poszukiwaniach jednak udało się znaleźć kogoś kto bada swoje konie i sprzedaje je między 10 a 20 tys. Nie są to konie wybitne ani po wybitnych rodzicach - takie do ambitniejszej rekreacji, ale jednak się da a takie konie też są potrzebne 🙂. Jasne że jeśli koń jest zdrowy i ma wyraźne predyspozycje i zagraniczny rodowód jego cena musi być wyższa, ale też znam hodowlę,w której da się kupić takie konie między 5 a 15 tys euro.. Wydaje mi się, że ten rynek po prostu z czasem musi się zmienić i ewoluować w cywilizowaną stronę.. Może po prostu jeszcze teraz nie jest ten moment 🙂
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się