Klub Toastmasters

Czy ktoś na RV należy do któregoś z klubów Toastmasters? Albo może należał czy ogólnie interesował się tematem?
Obserwuję kilka osób z tym związanych i odnoszę paskudne wrażenie, że to takie troszkę pranie mózgu pod przykrywką. Jak postrzegacie tego typu zrzeszenia? Jak wygląda od środka działalność Toastmasters?
Dworcika, ale nie rozumiem - że jak piorą mózg? Po co?
Ja toastmasters znam tylko ze słyszenia i idea wydaje mi się dość prosta, na tyle prosta, że nie potrafię znaleźć w niej miejsca na manipulacje... napisz dokładnie jakie masz spostrzeżenia, bo jestem ciekawa 🙂
No własnie mi też się to wydawało proste i całkiem niezłe. Spotykają się, ćwiczą przemawianie przed publicznością , często spontaniczne, na narzucony temat, więc raczej bez przygotowania.
A później dowiedziałam się o opłatach członkowskich (to jeszcze jestem w stanie zrozumieć - opłacenie sali itp.), o opcjach zatrudnienia za całkiem niezłe pieniądze (wg Google Toastmasters jest non-profit). Im dalej słucham, tym bardziej śmierdzi. Wtłaczanie ludziom do głowy farmazonów o tym, jak to każdy może zostać liderem i zarabiać miliony, nakręcanie ich na namawianie znajomych do przyjścia na spotkanie itd. Masa ludzi z Toastmasters jest również przedstawicielami (?) FM Group. Chyba nie trzeba mówić, że mercedesów przez lata nie dostali, ale wierzą, że się da.
Na przykładzie tych kilku znajomych osób wiem, że nie ma co negować te wizje, bo jak mantrę powtarzają wtłuczone do głów teksty. Jak ich słucham, to widzę przed sobą samych "specjalistów" do spraw marketingu, psychologii, coachingu... bo zasugerowane książki kupili i przeczytali. Mam wrażenie, że jak im podsuną jakiś podręcznik do medycyny, to się sami leczyć zaczną.

I tak, jak pomysł dobry, pierwotna wersja może też, tak obecna forma mnie przeraża, bo to aż sekciarstwe zalatuje. Ci ludzie pakują się później w masę piramidek, wierząc, że to prosta droga do sukcesu. Przykro mi jak na to patrzę, bo czasem coraz bardziej dosyć mam ludzi, których dawniej bardzo lubiłam 🙁 Czasem cholernie ciężko się porozumieć, bo czuję się, jak na spotkaniu z przedstawicielem handlowym. Smutne to takie...

I nie wiem czy to tylko te tutejsze grupy tak mają, czy cała idea "tostów" jest taka.


Toastmasters.
Byłam kilka razy na spotkaniach w W-wie. Mam bliską koleżankę która mocno jest zaangażowana w ten temat.
Moja ocena jest taka:

- fajny format, ale trzeba do nich z dystansem.

Na plus:
- plan usystematyzowanych szkoleń, sprawdzona forma, życzliwi ludzie zaangażowani w temat i życzliwa publika.
Można sie realizowac w przemówieniach na bardzo urozmaiconym poziomie. Masz na bieżąco informację zwrotną w czym jesteś dobra, a co jeszcze kuleje. Dostajesz do ręki materiały szkoleniowe. Możesz się sprawdzać na czas, na urozmaicenie przemowień gadżetami itp. Naprawdę ludzie sa tam bardzo kreatywni i pomysłowi - czas się nie dłuży.

Na minus:
- to jest format amerykański, czyli wszystko poustawiane i reguły spotkań są sztywne. Oczywiście obowiązuje uśmiech na twarzy i "jacy jesteśmy wspaniali". To razi tych, ktorzy nie trawią szkolen typu Amway.

W mojej prywatnej ocenie, ciekawy temat.
Nie ma tam prania mózgu, typu: my jesteśmy najwspanialsi a reszta to be, hura-hura!
Dla mnie to dobre narzędzie do praktykowania przemówień na żywo przed publiką (a to jest dość trudne). Można się wiele nauczyć, szczególnie organizacji czasu i kontroli samego siebie podczas wystąpień, rozmów z osobami obcymi itp.
Tak też traktuję toasmasterów.


Tak ze cztery lata temu regularnie uczestniczyłam w spotkaniach TM we Wrocławiu. Byłam nawet jednym z członków załozycieli klubu. Zarzuciłam temat, bo podjęłam się innych zobowiązań i czasu zabrakło. Ideą klubu jest oswojenie z wystąpieniami publicznymi. Są specjalne ścieżki rozwoju, czyli przechodzisz szczeble trudności budowania wystąpienia.
Każde przemówienie jest oceniane przez kilka osób - o ile pamiętam to ocenie podlega mowa ciała, słownictwo, zachowanie czasu wystąpienia, modulacja głosu chyba tez.
Każde spotkanie ma jakiś temat przewodni i z tym tematem związane jest pytanie dnia. Każdy musi się zatem krótko wypowiedzieć. W zasadzie nie da się przychodzić na spotkania bez przygotowania. Zawsze jest jakaś rola do spełnienia, więc to wymaga czasu.
Fajna sprawa szczególnie na przykład dla prawników. Podejrzewam, że ludzie z FM mogą szukac tam nauki prowadzenia spotkań i występowania przed grupą.
To wygląda na to, że mózgi im pierze cos innego. Muszę w takim razie znaleźć ten wspólny element i wystrzegać się jak ognia.
No wiesz, klub tworzą ludzie i jeśli nie ma mocnego przywódcy, który będzie trzymał w karbach towarzystwo, to mogą faktycznie dziwne rzeczy z tego wyjść.
Mój mąż by na kilku spotkaniach w warszawskim TM i zrezygnował ze względu na atmosferę tam panującą. We Wrocławiu mu się podobało.
Przypomniałam sobie. Każde przemówienie oceniane jest przez chronometrażystę (czas), kontrolera płynności, gramatyka, osobę oceniającą mowę ciała i osobę podsumowującą całość. Każdy członek dostaje (kupuje) podręcznik, w którym ma opisane kolejne przemówienia - to znaczy parametry do nich - bo temat wybiera sie samodzielnie.
Naprawdę fajna sprawa.

MLM (a FM prowadzi sprzedaż w MLM w czystej postaci) przyciąga specyficznych ludzi, którzy szukając miejsca do kolejnych "rekrutacji" faktycznie mogą uznać  spotkania TM za świetną okazję do upieczenia dwóch pieczeni na jednym ogniu. Uczą się wystąpień, a to jest im przydatne na szkoleniach, galach, warsztatach. Z drugiej strony mają dostęp do wielu nowych osób, które mogą zapłodnić myślą o przyłączeniu się do sieci sprzedaży 😉
tym klubie, który ja "znam" to sami ludzie z FM 😁 Dziwne to wszystko w odbiorze, chociaż z tego, co piszesz to tutejsza przypadłość.
Wygląda, że faktycznie to miejscowa przypadłość. Swoją drogą pamiętam, że w regulaminie klubu jest zapis o zakazie prowadzenia spotkań w celach niezgodnych z ideą TM, czyli np. prowadzienie sprzedaży, agitacja itp.

Tu o TM z wiki
http://pl.wikipedia.org/wiki/Toastmasters

i przykładowa agenda spotkania wrocławskich mistrzów toastów  😉
http://toastmasters.wroclaw.pl/przykladowa-agenda/
Fajnie, dużo się wyjaśniło  🙂
Z aktualności na stronie wyczytałam, że jedno ze spotkań odbyło się na Hali Targowej. Szkoda tylko, że po 18.30, czyli nie było już klientów 🙂

http://toastmasters.wroclaw.pl/category/aktualnosci/
odnoszę paskudne wrażenie (...)

I słusznie - bo to jest miękka agentura wpływu.
Wystarczy popatrzeć, gdzie są siedziby - uniwersytety i szkoły bankowe.
To jest rekrutacja podatnych na wpływy poganiaczy bydła, którzy będą wyjaśniali, dlaczego nasze pieniądze mają być ich pieniędzmi.
Większej bredni dawno nie czytałam.
Byłeś na choć jednym spotkaniu?

To jest rekrutacja podatnych na wpływy poganiaczy bydła,


hola hola…
dobry poganiacz bydła to skarb
Byłeś na choć jednym spotkaniu?
Oczywiście, że nie - podobnie, jak nie mam "kredytu" w Providencie celem zrozumienia, jak to działa.
Trzeba być bardzo naiwnym, żeby uwierzyć, że ktoś daleko za oceanem wydaje spore pieniądze po to, by w zapaździałym rzekomo kraiku, jakim jest dla nich Polska ludzie się kochali i poprawiali swój los. Za komuny taką kuźnia kard była fundacja Fullbrighta, której wychowankowie sprzedawali potem fabryki za przysłowiową złotówkę.
Rolą wszystkich tego rodzaju instytucji jest posiadanie swoich ludzi "tam gdzie trzeba" - to oni kierują opozycją, buntami, a jak trzeba stają się nową elitą. Po to też daje się granty, pozwala robić doktoraty - bo to rodzi określone lojalności, wzajemne powiązania, koterie i grupy wpływu.
To jest poważna polityka i poważny biznes, a nie nowoczesna wersja koła gospodyń wiejskich.

p.s. dla mnie to jest na tyle czytelne, że  mogę od razu napisać, kto co "w temacie" napisze.

dobry poganiacz bydła to skarb

Mnie przecież nie o rogate towarzystwo chodzi 🙂
Tak, to skarb - taki osobnik, co potrafi namówić setki, czy tysiące innych, by podzielili się swoimi pieniędzmi to wielki skarb, nawet bardzo wielki.
"Swoich ludzi", no tak, jak ktoś żyje w poczuciu wiecznej teorii spiskowej i wszędzie wietrzy podstęp, to faktycznie i koło gospodyń wiejskich stanowi poważne zagrożenie 😉
Nestor,
doskonale wiesz, że większość ludzi jest doskonale sterowalna - właśnie te piramidki, Amweje i inne cuda-wianki są dla ludzi, którzy są doskonale manipulowalni ;-)
niestety natura ludzka jest taka, że chce sie należeć "do stada"
kiedyś to stado to była rodzina wielopokoleniowa, obecnie nie ma już tego typu stada wiec chcemy przynależeć: do kółka hafciarek, modelarzy czy innego zgodnie z zainteresowaniami
każdy chce być wow, srow, wielki i bogaty
i wchodzą tu takie "sekty" i "ładują" - jesteś piękny, wspaniały, wyjątkowy….
a tłum kwiczy …

cóż - jak ktoś chce to niech się wikła w jakieś "wspólnoty" i zawoalowane sekty
w poczuciu wiecznej teorii spiskowej i wszędzie wietrzy podstęp
Nie ma żadnych teorii spiskowych - jest tylko praktyka. W gospodarce negocjacje zawsze są niejawne, a umowy objęte klauzulą poufności.
"tajemnica handlowa" to jeden z kanonów współczesnej ekonomii.
Chcesz może napisać, że lobbying nie istnieje? A gdzie są np. sprawozdania ze spotkań z lobbystami i stenogramy - bo ja mam chyba inny internet, w moim tego nie ma.

właśnie te piramidki, Amweje i inne cuda-wianki są dla ludzi, którzy są doskonale manipulowalni ;-)
Piramidy etc. są dla detalistów - minister nie przyjdzie do takiej instytucji, by "wpłacić" do niej np. akcje Orlenu, jakie posiada Skarb Państwa - do tergo potrzeba czegoś, co wygląda godnie, ma namaszczenie uniwersyteckie, pozory naukowości i autorytetu. System musi  mieć miejsca/organizacje, gdzie dokonuje się wstępnej selekcji, wyszukiwania ludzi bez kręgosłupa, ale z aspiracjami - i takie, które formalne (bo nie osobowo) są całkowicie niezależne od faktycznych beneficjentów. Amway przy prawdziwej grze na poziomie państwa to piaskownica.

W mediach czy na forum publicznym lepiej jest stawiać na miernotę "uczyć" ją brylowania na spotkaniach - bo miernota z aspiracjami jest wierna - wszystko zawdzięcza promotorowi "on mnie nauczył" itd. - w dużych sprawach wystarczy, że ta miernota jest średnio bardziej inteligentna niż przeciętny obywatel, by robić za guru.
Większość polityków jest tak szkolona - to są produkty takich różnych klubów i kółek samodoskonalenia.
ale jaki lobbing? na spotkaniu z dziesięcioma osobami, którym opowiem o swoim koniu?
nie dajcie sie zwariować. przesada ani w jedną ani w drugą strone nie jest dobra.

Dodofon, ma rację co do pobudek zrzeszania się w grupy, kluby itd ale TM jest klubem własnie, ani nie piramidą, ani nie siecią sprzedażową, jaką jest np Amway czy FM.

Ale tak jak napisałam - faktycznie uważam, że do MLM ciągną ludzie specyficzni, zaryzykowałabym nawet stwierdzenie z pewnymi problemami emocjonalnymi i bardzo sterowalni przez to. W MLM dobre pieniądze zarobią tylko nieliczni. Ci, którzy i w tradycyjnym biznesie odnieśliby sukces, bo potrafią manipulować i są bezwzględni w dążeniu do celu. Ale to obok tematu TM.

Byłam na myślę kilkudziesięciu spotkaniach (czasem w sali uczelnianej, często w kawiarniach) i nigdy nie spotkałam sie z jakąś agitacją bankowców, czy przemycaniem zbrodniczej myśli  😉
ale każdy bierze ze świata to czego mu aktualnie potrzeba
(...)

No, jak z dzieckiem. Przecież za lokal ktoś płaci, itd.
Miałem nadzieję, że nie spodziewałaś się, że rozmowa będzie o pieniądzach.
To tak, jak w sprzedaży dóbr wolnorotujących - sprzedawca jadąc go KGHM czy Orlenu nie rozmawia o tym, co sprzedaje, ale czy jego rozmówca był na nartach, jak się czuje jego pies, czy dzieci na studiach itd.
Zawodowstwo wymaga subtelności - tylko burak wyjeżdża od razu z pieniędzmi 🙂

p.s. w pewnym miejscu jest pewien klub ( w Polsce, ale inny niż inkryminowany)  - i ja sobie zajrzałem, jaki oni mają w USA budynek i oszacowałem ich budżet. Jestem pewien, że oni nawet słowem się nie zająkną po co to robią - a ich strona www i deklaracje pełne są frazesów.
Rozumiem, że to dosyć trudno pojąć - z racji tego, że w Polsce kształtowanie się elit jest dziwne od co najmniej kilkuset lat - a przez ostatnie kilkadziesiąt było w pełni kontrolowane przez tajną policje polityczną z nadania partii komunistycznej - i przez ostatnie lat 20 trwa bitwa tych wychowanków komunistów pomiędzy sobą, w warunkach dopuszczenia tych z Zachodu, najogólniej ujmując.
Po prostu w Polsce nie ma własnych tego rodzaju instytucji, do tworzenia "kółek gospodyń dla inteligentów, biznesmenów i polityków" więc nam dowożą, na tej samej zasadzie, jak budki z kotletami (Mc Donalds).
Naprawdę wierzysz w to, że ktoś wydaje pieniądze, bo chce, żeby było dobrze gdzieś daleko i czyni to z pobudek idealistycznych? Nikt tak nie robi, nawet filantropi ukierunkowują swoje darowizny na określone cele.

ale każdy bierze ze świata to czego mu aktualnie potrzeba - no właśnie, o ni mają mieć pieniądze, a my kluby dyskusyjne. Mi się podoba, żeby było odwrotnie 🙂

p.p.s. (dopisane później)
przejrzałem pobieżnie ogólnodostępne informacje powiązane z tym "toastcośtam" - i potwierdzam - dziwne osoby, a temat szybko dociera do "Klubów sukcesu Małego Tadzia" (autentyczne) a dalej do niejakiego Tadeusza Niwińskiego, który wylazł nie wiadomo skąd, ale dotarł aż na Hawaje - a jego blog to w skrócie "Cała prawda o Kościele Katolickim" - czyli cała "prawda" za heretyckie pieniądze. To jest a sama śpiewka od co najmniej kilkuset lat - której ukoronowaniem jest bolszewizm, jako religia dla terytoriów zależnych. Dla "oświeconych" mądrości w stylu Maxa Webera i cały ten chłam, te drętwe gadki ...to help people learn the arts of speaking, listening, and thinking. Organizacja non profit, co globalnie uczy ludzi myśleć i jest ... edukacyjna. To już legendy o tym, że w USA służby mordują krowy, wycinają im oczy, a potem porzucają na polu są prawdziwsze - albo, że Elvis żyje.
Za "moich czasów" nikt nie płacił za lokal. Szwendaliśmy się po użyczanych salach uczelnianych lub zaprzyjaźnionej knajpie. Teraz pewnie jest tak samo, bo jak można wyczytać ze strony, to klub nie ma stałego miejsca spotkań.
Ale nikomu nie będę udowadniać, że nie jestem wielbłądem 😉

zawsze możesz założyć własne koło gospodarzy miejskich i zgarnąć całą pulę  😁
Na stronie toruńskiego klubu wyczytałam, że opłatę rejestracyjną dla klubu zasponsorowała Wyższa Szkoła Bankowa. W jej budynku odbywają się cotygodniowe spotkania klubu. Na 3 pierwsze można przyjść za darmo, jako taki wolny słuchacz
Możesz 3 razy wziąć udział w spotkaniach jako gość. Będąc Gościem, bierzesz udział tylko w odpowiedzi na ‘Pytanie Dnia’.
Nie wiem czy na więcej też się da, bo piszą o trzech. Za to w innym miejscu jest informacja
Jako Gość uczestniczysz w spotkaniach za darmo, jednak brak członkostwa oznacza brak dostępu do ścieżek edukacyjnych zawartych w podręcznikach.
To mnie nieco zastanawia. Tak samo, jak opis jednej z funkcji w zarządzie:

Skarbnik – dba o finanse klubu, jest odpowiedzialny za zebranie od klubowiczów składek członkowskich.


Nie wiem w końcu czy te składki, to dla każdego jednorazowa składka - "za książki", czy np. comiesięczna opłata.
klub nie ma stałego miejsca spotkań.

To straszne, mam łzy w oczach 🙂

Tak z ciekawości, klub praski (tj. czeski, nie warszawski) ma numer: 
Club Number 765092, Area 2, Division D, District 59

Czy to taki podział terytorialny , jak diecezje w KK? Trochę to śmieszne, że jakaś organizacja non-profit, które jest tak niefrasobliwa i społeczna, że nie ma nawet stałego miejsca spotkań dzieli cały globus na obszary, te na dywizje, a te z kolei na dystrykty, a kluby mają numery, jak jednostki wojskowe (domyślam się, że ze względu na nierówne traktowanie płci nie byłaś w wojsku, więc tego możesz nie wiedzieć).
Do tego, żeby debatować i dzielić się poglądami nie jest potrzebny tak ścisły podział - on jest potrzebny tylko wtedy, gdy struktura jest hierarchiczna, istnieją stopnie wtajemniczenia, awansu - i ma miejsce podział budżetów pomiędzy jednostki organizacyjne. Wtedy to ma sens - inaczej żadnego.

Jestem pewien, że żadne argumenty logiczne i faktyczne nie są przekonujące - ponieważ faktyczny konflikt nie przebiega na linii fatów, a ich interpretacji. Spór jest o naturę mechanizmów rządzących rzeczywistością - tj. stricte filozoficzny - fakty nie mają większego znaczenia.

With Toastmasters you will learn:

    Formulate and express your ideas effectively
    Be more[i] persuasive and confident
when giving presentations
    Improve your one-on-one dealings with others
[/i]
To, powyższe to jest esencja manipulacji w pigułce. tego nie potrzebuje szewc, murarz, inżynier czy hodowca bydła.
Nestora mógłbyś rozwinąć swoją teorie nt. Fulbrighta? nie bardzo rozumiem jaki to ma związek z MLM, toastmasters i "innym badziewiem" 😀
każdy człowiek nie pozbawiony minimum zdolności refleksyjnych wie, że stypendia  Fulbrighta dostawali szczególnie wierni i zaufani towarzysze... analogia jest prosta, korupcja mentalna bywa skuteczniejsza czasem niż ta, wulgarna finansowa 😉
p.s. dla mnie to jest na tyle czytelne, że  mogę od razu napisać, kto co "w temacie" napisze.
co po wpisach edyty pozostaje skwitować zwyczajowym: "QED"
Nestora mógłbyś rozwinąć swoją teorie nt. Fulbrighta? nie bardzo rozumiem jaki to ma związek z MLM, toastmasters i "innym badziewiem" 😀

MLM przypałętał się na zasadzie wtrącenia, bo też odwołuje się do manipulacji jako narzędzia.
Z fundacjami poza faktem, że te konkretne wywodzą się z tej samej kultury, że ci i ci kończyli te same uniwersytety nie ma żadnego konkretnego związku.

Fundacja Fullbrighta, podobnie, jak "toastmasters" to agentury wpływu - o różnym zakresie oddziaływania - z jednakowym celem - faktyczni zarządzający USA potrzebują mieć swoich ludzi, by skutecznie realizować interesy ekonomiczne i polityczne. Biznes opiera się na tym, że masz do kogo zadzwonić, komu zlecić określone zadania, czyj profil osobowy znasz i wiesz, czego możesz się spodziewać.
W przypadku Polski przekłada się to wprost na wpływ USA na gospodarkę, politykę i kulturę - w przypadku Niemiec (Niemcy też korzystają z usług Fullbrighta) służy do infiltracji środowiska naukowego - na wypadek, gdyby Niemcom coś znowu odbiło i zaczęli wyrywać Żydom złote zęby - to rząd USA wyśle misję ratunkową i zasili swoje uniwersytety zdolnymi bydlakami, którzy nie mają żadnych zahamowań, by korzystać z niewolniczej pracy, robić eksperymenty na ludziach itd. Oczywiście w USA tych eksperymentów robić na taką skalę nie będą - ale przywiozą "badania".
Fundacje potrzebne są po to, by odróżnić takiego, co robił doświadczenia, przydatne do adaptacji organizmu np. w lotnictwie bojowym - od takiego, co tylko pastwił się nad ludźmi.
Inna jest więc rola fundacji w państwach silnych i bardziej suwerennych - a inna w takich, w których elity realizują cele niemal wyłącznie zewnętrzne.

Cele fundacji są długookresowe - tj. nie muszą one przynosić efektów w perspektywie roku czy kilku lat.
Dla lepszego zrozumienia zagadnienia należy odrzucić mit, że USA nie lubi komunistów czy narodowych socjalistów. USA lubi - pod warunkiem, że to są ich komuniści czy n-s. Dlatego Lenin bł darzony w USA wielką estymą i świetnie robiło się za jego czasu interesy - a dopiero Stalin był "be" bo się zerwał ze smyczy i źle współpracował. Hitler też był do czasu "swój człowiek" - i właściwie, gdyby nie trochę bałaganu, jaki zrobił, to by mu nawet Żydów odpuścili.

Stąd niezrozumienie, po co USA szkoliło komunistycznych naukowców, jak Belka czy Balcerowicz. Oni nie zapraszali ich do siebie, by wspierać demokrację, czy pomagać biednym uciśnionym - ale by mieć swoich komunistów, którzy, jak zajdzie potrzeba będą mogli udawać kapitalistów.
Nestor masz spiskową teorię dziejów zakorzenioną gdzieś w latach 80. To trochę tak jak z Kuklińskim - nadal część społeczeństwa uważa go za zdrajcę, propaganda lat poprzednich czkawką się odbija.  Proszę zanim napiszesz bzdury to zapoznaj się z tematem http://eca.state.gov/fulbright/fulbright-programs. A propos Balcerowicz nigdy nie był stypendystą Fulbrighta  😀
Nestor masz spiskową teorię dziejów zakorzenioną gdzieś w latach 80. To trochę tak jak z Kuklińskim - nadal część społeczeństwa uważa go za zdrajcę, propaganda lat poprzednich czkawką się odbija.  Proszę zanim napiszesz bzdury to zapoznaj się z tematem http://eca.state.gov/fulbright/fulbright-programs. A propos Balcerowicz nigdy nie był stypendystą Fulbrighta  😀


Balcerowicz:
W 1974 uzyskał tytuł MBA na Saint John’s University w Nowym Jorku.
(...)W latach 80. odbył kilka stażów naukowych, m.in. na University of Sussex (Anglia) i Uniwersytecie w Marburgu.
(...) Członek Stowarzyszenia Naukowego Collegium Invisibile

Collegium Invisibile – organizacja naukowa założona w 1995 roku, skupiająca wyróżniających się polskich studentów oraz naukowców, którzy współpracują ze sobą na zasadzie mistrz–uczeń. Collegium nawiązuje swoją działalnością do XVIII-wiecznego Collegium Nobilium, dążąc do wykształcenia inteligenckich elit dzięki zastosowaniu metod pracy renomowanych angielskich uniwersytetów w Oksfordzie i Cambridge

Czy ja gdzieś napisałem, że Fundacja Fullbrighta obsługuje wszystkich?
Może i nie był, ale:
http://books.google.pl/books/about/Stypendysci_Fulbright.html?id=KMx3XwAACAAJ&redir_esc=y
http://pl.wikipedia.org/wiki/Kategoria🤔typendy%C5%9Bci_Fulbrighta

Mam pytanie - czy wszystkie inne osoby z tej listy też nie były?

Na Twoje plewy mogą nabrać się jedynie ci, co:
- przylecieli z Marsa
- mają zaburzenia oceny rzeczywistości
- są na tyle młodzi, że nie pamiętają, a nie mieli gdzie się dowiedzieć
- wyrośli w rodzinach ubeków i komunistów - i mają inną rodzinną legendę (np. redaktorzy GW)

Balcerowicz w 1974r. robił MBA w USA - w tamtych czasach w USA nawet polski marynarz miał problem z zejściem ze statku na ląd - bo mógł być "komunistycznym agentem" - a Balcerowicz mógł bez skrępowania studiować. Pomijam fakt, do którego przyznał się np. Marek Belka, że warunkiem takiego wyjazdu było podpisanie zobowiązania dla Służby Bezpieczeństwa, że będzie się donosiło na kolegów (co zastępowano eufemizmem) - czyli współpracowało z tajną policją polityczną.

Takie bajki, że nikt na nic nie wpływa, wszystkiego dowiadujemy się z telewizora, a światem rządzi wolny rynek to możesz małpom w zoo opowiadać.

p.s.
Kukliński postawił na USA przeciwko Rosji - wybrał na wroga tego, kto stanowił w danym momencie realne i większe zagrożenie. Wtedy to było oczywiste - na kogo miał postawić, na Mossad czy na Stasi? To mit, że USA popiera demokrację i wolność. Oni popierają pewien typ organizacji państwa, który im pozwala na prowadzenie biznesu i realizację wpływów. Np. nie przeszkadza im tzw. fundamentalizm islamski - niżej zdjęcie Zbigniewa Brzezińskiego z Osamą Bin Ladenem (tak było):


p.p.s.
na mnie próby stygmatyzacji za pomocą formułki "teoria spiskowa" nie działają. "Teorie spiskowe" istnieją praktycznie tylko w USA - to tam wyciąga się wnioski ze zdjęć na okładkach płyt, że ktoś nie żyje - albo twierdzi, że Elvis żyje, tylko sie ukrywa. To jest bardzo pomocne dla działań niejawnych - wystarczy hasło-stygmat "teoria spiskowa" i pozamiatane.


Nestor i właśnie dzięki ludziom takim jak ty Polska jest tu gdzie teraz: intelektualny i społeczny zaścianek świata. I to by było na tyle tej dyskusji.
Nestor i właśnie dzięki ludziom takim jak ty Polska jest tu gdzie teraz: intelektualny i społeczny zaścianek świata. I to by było na tyle tej dyskusji.

Dlatego, że nie współpracowałem z SB?

A mogę wiedzieć, gdzie jest intelektualne centrum? A gdzie centrum społeczne? Co to w ogóle jest ten społeczny zaścianek?
Nie rozumiem, jaki ja mam z tym związek.

p.s.
argument ad personam - oddalony 🙂
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się