Wewnętrzna "blokada"

No tak jesli to bylby moj konik to bym zrobila wszystko dla uspokojenia swojej psychiki, ale jezdze w szkolce i co moge..... Ani wymiana strzemion, ani konserwacja. Tylko mnie zawsze zastanawialo, ze jak juz ludziom tak sie zdarzylo ze noga zostala to wlasnie dlaczego? Bo wpadla cala w strzemie czy tez inny powod?
Nawet w rekreacji możesz sobie zamek do puśliska otworzyć. Wtedy w razie W (być może) się puślisko wypnie.
Pewien Instruktor mi opowiadał, że zawsze ma przy sobie nóż, żeby przeciąć popręg w takiej sytuacji.  👀
Nieodpowiednie obuwie z dużym językiem, szeroką, podeszwą z przewężeniem może zablokować nogę w strzemieniu, za wąskie strzemiona, niedziałające maszynki... myslę, że jest to możliwe, ale widziałam tylko jeden taki przypadek
Widziałam wypadek, jak dziecko było wleczone właśnie w taki sposób za kucykiem, który się wyrwał prowadzącemu, bo ojciec chciał pomóc i na siłę dziecko zdjąć. Kucyk zrobił unik, a ojciec swoją siłą wsadził dziecku nogę strzemionko. Strzemię się po czasie wypięło.

Widzieliście może takie wypadki? Co było przyczyną i jak się to skończyło ?
Całe życie myślałam, że konie i jeździectwo to cały mój świat, wszystko co z tym związane jest tak normalne i tak naturalne. A jednak... po X latach coś we mnie pękło i pojawił się strach. Od dłuższego czasu staram się znaleźć powód, ale nie potrafię. Pracuje z końmi zdecydowanie mniej, łamiąc strach wsiadam, ale nie jestem efektywna. Cała moja tuptanina (pracą czy treningiem tego nie można teraz nazwać) jest kanciasta, sztywna, udekorowana moją przerażoną mina. Czas przerwać ten chory stan.. tylko jak!? Łudzenie się, że samo minie chyba nie ma dłużej sensu  😉
Mnie ten znajomy Instruktor opowiadał. Wakacje, dzieci w terenie. Koń bryknął, czy się spłoszył. Dziecko spadło, ale noga została w strzemieniu.
No i się zaplątało a koń się zaczął oddalać z wiszącym głową w dół dzieckiem. Pan doskoczył, dziecko trzymał i konia. But się zdjąć nie dał. Zamek zapieczony ani drgnął. No to pan ciachnął popręg, zwalił siodło wraz z utkniętym dzieckiem. Chyba ciachnął te gumy w popręgu bo tam najłatwiej. Tego nie wiem.
Mi raz została noga w strzemieniu. To chyba był mój najgorszy upadek. Miałam jazdę skokową i jechałam na oksera. Niestety jechałam troche za mało dynamicznie i koń mi sie zatrzymał przed przeszkodą a ja wyleciałam z siodła. I wtedy się włączyło slow montion i ja zaczęłam myślec co zrobić żeby nie spaść na drągi. I w sumie nie wiem do końca co się stało. Jakoś się obróciłam, koń też zrobił zwrot i zaczął biec. Ja już leżałam na ziemi i poczułam ze została mi noga w strzemieniu. Zaczęłam ją machać żeby sie odblokowała i wypadła. Na szczęście kon zrobił tylko dwa kroki galopu ze mną, potem już biegał beze mnie. Ale strachu sie tyle najadłam.  Od tamtej pory nie cię wsiadac na tego konia na skoki. Za bardzo sie boje. Dodam, że ten koń nie powinien w ogóle skakać. Ma jedna nogę krótszą przez co wyglada jakby wiecznie kulał. Bardzo to również czuć na górze.
Noga zablokowała mi się w strzemieniu po pierwszym w życiu upadku. Na szczęście na hali, a nie np. w terenie. Puślisko się po kilku metrach wypięło. Nauczyłam się, w jakich butach się nie jeździ 😉
Tak właśnie zginął mój dobry przyjaciel. Wsiał na konia w takich dużych, zimowych traperach.
W terenie (bez kasku) spadł, noga została w strzemieniu (najprawdopodobniej zablokowała się na szerokim bucie ze specyficzną jak to w traperach podeszwą).
Koń skopał mu głowę... po bodajże tygodniu w szpitalu stwierdzono śmierć mózgu.
Dlatego jestem przeczulona na punkcie bezwzględnej jazdy w kasku (nie ma, że na chwilkę, na stępa tylko, a koniś spokojny- zawsze kask!) i jazdy w bezpiecznym, jeździeckim obuwiu.
Już kilka razy spotkałam się z tym, że ktoś zaczyna czuć obawę po latach jazdy. Ta ostrożność chyba przychodzi z wiekiem. Może nie tyle strach co u unikanie szybkiej jazdy, gonienia wiatru w polu itd
Ja nie wiem czemu zablokowała mi sie noga. Pewnie wpadła głębiej w momencie kiedy zaczęłam kombinować, żeby nie spaść na drągi. Buty miałam zwykłe, sztyblety.
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
18 marca 2014 11:50
ja wychodzę z założenia że nie każdy musi skakać i już. Po co się męczyć, walczyć i się tym truć. Szczególnie na jakimś koniu średnio się nadającym
Amarotsa, jesteś w stanie wychwycić przyczynę, konkretny moment, sytuację, gdy pojawił się strach (czy lęk)? Bo jeśli nie, to możliwe, że "strach" jest tylko "przykrywką" jako emocja, którą łatwo nazwać, wobec tych trudnych do określenia. Że coś straciło sens np., że już nie ma motywacji, nie ma nagrody za trud, że "wypalenie", że przykrości przewyższają satysfakcję itd. Słowem - że jest się w czarnej d*🙁 A drastyczna zmiana jawi się jako koniec świata 🙁
Już kilka razy spotkałam się z tym, że ktoś zaczyna czuć obawę po latach jazdy. Ta ostrożność chyba przychodzi z wiekiem. Może nie tyle strach co u unikanie szybkiej jazdy, gonienia wiatru w polu itd

Jest coś w tym. Może większa świadomość co może się stać? Ja mam podobnie. Szczególnie dotyczy to terenów. Mam mały uraz po poprzednim koniu, który w terenie potrafił nagle ponieść, bo czegoś się wystraszył Boję się, ze spadnę i cos mi się stanie. Teraz mam cudownego konia, spokojny, pewny a mimo to mam stracha w terenie, że się potknie w galopie a ja spadnę, że poniesie i takie tam....Najbardziej mnie drażni to, że ten strach sprzedaję siwemu. Pracuję nad tym i jak jadę do lasu to staram się spokojnie oddychać i powtarzam sobie, że będzie ok, bo mam świetnego konia!!! Ehh.....
Dementek   ,,On zmienił mnie..."
18 marca 2014 19:26
Nieodpowiednie obuwie z dużym językiem, szeroką, podeszwą z przewężeniem może zablokować nogę w strzemieniu, za wąskie strzemiona, niedziałające maszynki... myslę, że jest to możliwe, ale widziałam tylko jeden taki przypadek
Widziałam wypadek, jak dziecko było wleczone właśnie w taki sposób za kucykiem, który się wyrwał prowadzącemu, bo ojciec chciał pomóc i na siłę dziecko zdjąć. Kucyk zrobił unik, a ojciec swoją siłą wsadził dziecku nogę strzemionko. Strzemię się po czasie wypięło.

Widzieliście może takie wypadki? Co było przyczyną i jak się to skończyło ?


Spotkałam się z tym, że dzieci jeździły w gumowcach. Ponoć przy upadku, gdy noga noga zostanie w strzemieniu, stopa szybko uwalnia się od buta i dziecko spada na ziemię. Ale nie byłam świadkiem upadku dzieciaka w gumiakach.

Moja koleżanka jechała na klaczy (obecnie ta klacz należy do znajomej) na placu. Przy którymś przejeździe obok bryczki (która stała za ogrodzeniem placu) koń się spłoszył, koleżance (jeździła w adidasach, bez kasku) wpadła noga w strzemię, prawie do kolana. Ponoć coś jej strzeliło w kolanie, ale nie była z tym u lekarza. Jakoś wróciła do domu. Chyba miesiąc chodziła z opuchniętym, owiniętym bandażem kolanem.
Koszmarnie to to nie wyglądało. Bez przesady. Dzieciak jeździ samodzielnie i już galopował sam.
To tak jakby poniósł bez lonży, a tego dnia robiliśmy różne ćwiczenia na lonży no i się stało to z lonżą.


W stajni w ktorej jezdziłem na samym początku, tj. z 7 miesięcy temu, mialem dokladnie taka samą przygodę. Po tym miałem blokadę na zagalopowania; usztywniałem się na samą myśl o galopie i przez pewien czas spadałem przy prakycznie każdym zagalopoaniu. Ludzie w stajni po każdej jeździe pytali "ile razy". Doszedłem do dużej wprawy w robieniu padów i przewrotów :-) Pamiętam że po tym miałem jeden jedyny przypadek w swojej karierze rekreanta, w którym stanowczo odmówiłem p. instruktorce wykonania ćwiczenia. Do dzisiaj mi wstyd. 

Blokada została zdjęta w sposób mało ortodoksyjny. Zostałem wzięty w teren i w terenie za instruktorką pogalopowałem na autopilocie. Po tym już nie miałem takich oporów. Teraz galop uwielbiam a boję się stępa jak się coś nerwowego dzieje na ujeżdżalni. W kłusie czy galopie mam krótsze wodze i zawsze dosawione łydki i kolana, a w stępie zdarza się odpłynąć i wtedy uskok konia = prawdopodobna gleba.
Aneczka80, tak jak piszą przedmówczynie ważne są dobre buty. Takie, jak klasyczne jeździeckie sztyblety. Mi noga została w strzemieniu przez nieodpowiednie traperopodobne obuwie z przewężeniem na podeszwie między stopą a obcasem (dokładnie takie jakby wgłębienie na strzemię). Buty były całkowicie nie-jeździeckie 😉 Drugi wypadek który widziałam również spowodowany był nieodpowiednim obuwiem. Bardzo drobna dziewczynka miała na nogach coś tenisówko- lub nawet baletko- podobnego. Chudziutka jak patyczek nóżka wpadła jej do strzemienia w całości, aż za kostkę. Nie oszczędzajcie na butach. To nie muszą być jeździeckie sztyblety za 200zł. Trzewiki tego typu można kupić na targu za kilkanaście złotych, również ocieplane, na zimę.
Są jakieś ćwiczenia żeby przestać bać się skakać? Czy po prostu małymi kroczkami najpierw po drągach w kłusie, potem w galopie, ażw końcu skoki? Ciekawe jest to że gdy zaczynałam skakać to się nie bałam, po pierwszym upadku minimalnie, ale na tej samej jeździe skoczyłam tą samą przeszkodę 2 razy i mi przeszło (chociaż raz ją specjalnie ominęłam, a przejachałam drągi 😁 dla pewności). A teraz? Już po pierwszym nieudanym skoku kiedy ledwo wróciłam w siodło się bałam, ale skoczyłam myśląc ''Boże, ratunku!'' 😲 i spadłam to teraz się boję. Na pierwszej jeździe po tym upadku bałam się przejechać przez płaskie drągi kłusem, teraz miałam małe obawy przed lekko podwyższonymi (to znaczy środkowy wyżej, skrajne na płasko) ale jakoś przejechałam, chociaż gdy koń zachaczył i się potknął o ten co był najwyższy to pomimo tego, że to nie była moja wina, nie chciałam juz jechać ale przejechałam. Galpować po drągach się nie odważyłam, tymbardziej że konie często mi się zatrzymują w galopie na narożnikach, albo pogalopują 2 kroki i z powrotem do kłusa, a w skrajnych przypadkach w ogóle nie chcą zagalopować, tylko gnają kłusem, a mam lekkie opory przed użyciem bata.
Mi sie wydaje, że chcesz wszystko za szybko. Nie ma skoków bez utrzymywania stałego dobrego tempa galopu. Powinnaś pojeździć pierwsze dużo drągów w klusie w różnych kombinacjach. Potem jak juz bedziesz umiała utrzymać prawidłowy galop zacząć jeździć drągi w galopie. Warto przed skokami pojeździć sobie taki parkour z leżących drągów. Pomaga to w zrozumieniu i wyćwiczeniu prawidłowych najazdów. Potem te dragi można minimalnie podnieść. Wszystko po kolei. W jeździectwie nie można się śpieszyć.
ja nie chcę spieszyć tylko moja obecna instruktorka każe mi np. skakać nie ćwicząc prawioe wogle ze mną drągów, albo mówi że płaskie drągi w galopie nic nie dadzą. Kiedyś jeździłam w stajni w której na drugiej jeździe ustawili mi przeszkodę taka jak pierwsza na BOJ ale było choć trochę drągów, to było latem, potem pojechałąm na obóc do Czrnego Błota i tam mi p.Ania powiedziała że zawcześnie na skoki. Stajnie zmiueniłam, jeździłąm gdzieś gdzie jeździłam praktycznie sama, instruktor nic nie gadał, pojechałam tu gdzie teraz i znów problem.
julka, ja miałam równie beznadziejnych instruktorów co ty... Skakać uczyłam się w sumie pięć lat i nie mówię tu o skakaniu metra, tylko np płotek 40cm!! Skoków bałam się tragicznie, wszystko przez instruktorów. Gdzie bym nie pojechala zawsze mówiłam to samo - że chcę się uczyć skoków, ale powoli i od początku. To na początek zawsze było pół metra i koń, który albo atakuje przeszkody, albo zwyczajnie nie umie skakać (bo wiadomo, szkółkowiec). Ja z sercem na ramieniu skakałam jakoś te przeszkody, a jak instruktor widział że nie spadam to tylko podnosił wysokość, co przyprawiało mnie o panikę i w końcu zrezygnowałam z nauki całkowicie. Bo jak można uczyć skoków kogoś, kto skacząc nawet przez wysokiego drąga w galopie traci równowagę i nie wie co z dosiadem i ręką zrobić, nie wie czy koń już się odbił czy nie czy wylądował czy jak?!?! Żenada....

Cud stał się parę miesięcy temu, kiedy wsiadłam na konia znajomej, niezwykle opanowanego i umiejącego, świetnego skoczka. Instruktorowała mi siostra, co do której miałam ZAUFANIE że nie będzie kazała skakać mi metra na dzień dobry. Zaczęłyśmy od bardzo niskich drągów. Jeszcze na tej samej lekcji skoczyłam 80, z równowagą, bez krzyków i co najważniejsze, z ODWAGĄ. Skoki polubiłam na nowo, ale instruktora nigdy już nie zmienię  😀

Także polecam przede wszystkim zmianę instruktora na takiego, co to nie ciśnie i wie co robi. Może na niektórych działa presja, u mnie jest odwrotnie. No i pewny koń, do którego masz zaufanie. Taki, który dobrze skacze + dobre rady instruktora. Razem mogą zdziałać cuda  😀


Edit.

Jeśli masz problemy z utrzymaniem galopu i z zagalopowaniem, z użyciem bata, to radze popracować nad pewnością siebie. Ćwiczyć zagalopowania na lonży, a jak się naumiesz utrzymywać bez problemu galop, to dalej samodzielnie uczyć się kontrolować kierunek jazdy w galopie bez lonży. Ćwiczyć na koniu charakter, bo prawdą jest że niektóre jak w zad nie dostaną, to będą wywozić w pole całą godzinę. Chociaż ten problem można na początku obejść, dobierając sobie innego, posłuszniejszego konia.
Z batem mam problem,  bo czasem niektóre konie oddają za bat i kiedyś tak spadłam
Ja wychodzę z założenia, że jeśli koń szkółkowy oddaje bata, to nie powinien być absolutnie koniem szkółkowym  😜
No ale wszyscy wiemy jakie są realia. Jak dla mnie jedyny pomysł na opanowanie się przy używaniu bata na koniu brykającym jest taki, żeby jeździć właśnie na nim żeby nauczyć się siedzieć kiedy koń oddaje. Przynajmniej ja tak miałam, jeździłam swojego czasu na koniu który przy zagalopowaniu od łydki i bata (bo od samej łydki NIGDY by nie poszedł), zawsze dawał serię z zadu. Ja się po prostu nauczyłam siedzieć (czyt. nie pochylać się do przodu gdy daje z zadu) i jeździłam na nim bez strachu.

julka177, Po prostu nie jesteś gotowa na skoki. Na razie nie masz prawidłowo ustawionych nóg w kłusie anglezowanym. Najpierw trzeba mieć dobrą równowagę w kłusie, potem w galopie i dopiero potem można się brać za skoki.
Przykre, że taka fajna, ambitna osoba jak Ty, trafia na złych instruktorów.
Mam nadzieję, że w końcu trafisz na dobrego, który w krótkim czasie poprawi Ci dosiad, dzięki czemu zyskasz pewność siebie.

Co do strachu, to proste: boimy się, gdy czujemy, że nie mamy kontroli nad sytuacją.
Strach znika, gdy siedzi się na koniu nad którym się ma kontrolę + dobry instruktor/trener na ziemi, który dodatkowo umie skutecznie sytuację, konia i nas kontrolować.
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
19 marca 2014 10:52
Ja nie wiem czemu mają służyć "skoki" fundowane osobom dopiero co uczącym się ze słabą równowagą i masą innych błędów
ushia   It's a kind o'magic
19 marca 2014 11:02
jak to czemu - byle jaki instruktor nie potrafi ciekawie poprowadzic jazdy po plaskim, wiec stawia krzyzak i ma zapchany czas
malo tego, sam nie rozumie ze potrzebne sa podstawy na plaskim zeby to mialo sens
i ze lepiej jest dobrze "skoczyc" 40cm niz przewalic sie przez 120 bijac "rekord"
a i ludzie sami czesto wierza ze jak juz mniej wiecej skrecaja gdzie chca i nie spadaja na kazdej jezdzie to czas na skoki
ile szkolek uczy ludzi lopatek, zwrotow, ustepowania?
wiekszosc uczniow nawet nie wie ze cos takiego istnieje a ze sie skacze i to jest "profi" wie kazdy
i takie pozornie prosto zdaniowe to jest - jestes po drugiej stronie i zyjesz? jestes czad
a jak... kto by sie tam przejmowal
Myślę, że fajnym sposobem na przełamanie lęku przed skakaniem mogą być ciekawe tereny. I jakieś drobne podskoki, przeskoki przez łatwe przeszkody naturalne. Koń chętnie za innymi końmi skoczy. A jeździec się oswoi.
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
19 marca 2014 11:20
i takie pozornie prosto zdaniowe to jest - jestes po drugiej stronie i zyjesz? jestes czad]i takie pozornie prosto zdaniowe to jest - jestes po drugiej stronie i zyjesz? jestes czad

dokładnie. Nic nie umiem ale skaczę czy w sumie wszystko umiem 😉

Tania, lubię to ! Myślę, że teren fajnie uczy równowagi, drobnych zmian  środka ciężkości i potem łatwiej jest poradzić sobie w przejeździe przez kawaletki lub małego krzyżaczka.... ciało wie jak się zachować "z automatu".


ushia   It's a kind o'magic
19 marca 2014 11:47
e tam, jak sie normalnie uczy, to czlowiek jest tak objezdzony na dragach i kawaletkach ze nie robi mu roznicy te 10cm wiecej czy mniej
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
19 marca 2014 11:48
Zgadzam się że teren otwiera i konia i jeźdźca i w ogóle jestem za. Jest tylko małe "ale". Jak się jeździ w rekreacji to albo nie ma takiej opcji wyjazdu w teren albo wyjazd w teren niespecjalnie może czegoś nauczyć jak jest to spora grupa i jeśli do tego konie są słabo przygotowane. A instruktor nie myśli co też się zdarza.

Za moich legijnych czasów kiedy to w teren się wyjeżdżało do lasku na Kole to co wyjazd w teren to kilka gleb było bo albo konie brykały albo się (zupełnie niepotrzebnie) robiło jakieś galopady wąziusieńkimi ścieżynkami. 
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się