Zainspirowana gadką o sokowirówkach dziś nabyłam.
Ok, nie taką za 400 eurasów (choć taką bym chciała i pewnie sobie za jakiś czas lajsnę).
Najpierw napaliłam się na philipsa (tu demonstracja:
), ale nie mogłam się zdecydować, którą wersję chcę bo ceny się wahają od 300 pln z kawałkiem do 700 pln...
i dziś rano wlazłam do biedronki i kupiłam sokowirówkę za 120 zł.
Ok, może nie jest to najlepsza sokowirówka świata ale polecam:
- łatwa w demontażu i myciu,
- w miarę cicha
- jest na tyle silna, że nie trzeba tych owoców tak dopychać siłowo
Opiłam się soku jabłko, marchew, ziolona pietruszka i kiwi (to było w domu hehehe pod ręką) jak bąk! I nie musiałam warzyw obierać (to dla mnie ważne bo jestem leń śmierdzący a dziecko moje to ma jakiś okres mega niecierpliwości i jak usłyszy, że będzie sok to ma być już, teraz, now bo inaczej ryk. Ok, jabłka tylko musiałam poprzekrawać bo jednak całe nie weszły, ale miałam spore te jabłka. Mniejsze by wlazły całe.
Trochę się zastanawiałam czy kupić bo kurde z biedronki, ale babka w kasie mi powiedziała, że dwa lata gwarancji i, ze ponad rok temu mieli też te sokowirówki w sprzedaży i żadna nie wróciła do serwisu. No więc ze względu na cenę nie ukrywam, że się skusiłam.
Ok, ma wady - nie jest tak perfekcyjna w wyciskaniu, w sensie, że nie wysysa do cna, bo ta miazga, która została była jeszcze dość moim zdaniem wilgotna i nawet były tam kawałeczki owoców. .. nie boli mnie to aż tak, bo ja normalnie obierki i miazgę wożę dla konia, więc po prostu będzie miał trochę więcej rarytasów.
Ostatnio mam trochę irytacji związanych z moją dietą. Męczy mnie ciągłe wymuszanie na mnie tłumaczenia się "dlaczego nie jem mięsa". Wkurza mnie też określanie mojej osoby mianem weganki/wegetarianki - wiecie, takie kategoryzowanie mnie. A może należałoby kategoryzować osoby mięso jedzące. No zaczęło mnie irytować, że jedzenie mięsa jest normą a niejedzenie jest traktowane jako "odchył".