Sprawy sercowe...

Becia23   Permanent verbal diarrhoea
14 czerwca 2014 17:57
kucyk,
Ja swego czasu zapytałam swojego chłopaka, czego chce

To jest właśnie ten deal-breaker w sytuacji opisanej przez Ciebie, w porównaniu do sytuacji Ramires (na tyle, na ile opisała).

Z całym Twoim postem się zgadzam - dopóki zostało zadane to kluczowe pytanie i potem było wsparcie i pomoc w osiągnięciu tego, czego chce. Jeśli z pomocy nie skorzystał, tylko Cię używał do takiego przerzucania odpowiedzialności za swoje życie na innych i ogólnego przedłużania dzieciństwa, to jak najbardziej postąpiłaś prawidłowo, dając mu kopniaka w tyłek.

Tylko że Ramires nie napisała, czy on tych studiów naprawdę chce, czy ona go kiedyś szczerze pytała - a, oceniając po jego zachowaniu, chyba raczej nie chce. Tylko wszyscy go duszą, że "studia ważne i potrzebne".
Oj, hate się na mnie załączył widzę, więc może trochę nakreślę sprawę szerzej.
Nasz związek rozpoczął się ponad 2 lata temu, w momencie, kiedy ja pisałam matury, a on po raz drugi robił drugą liceum i był bardzo bliski uwalenia tej klasy ponownie. Uaktywniłam swoich znajomych (dawali mu korki) oraz własny mózg i udało się jakoś tą klasę przepchnąć. W klasie maturalnej nie miał pojęcia co ze sobą zrobić - chciał zdawać geografię i iść na takie też studia,mimo że go to nigdy nie interesowało (to stosunkowo łatwa matura) ale nie miał na siebie innego pomysłu... pomogłam mu zatem z wyborem i fakt, był to mój pomysł, ale uznał że jest lepszy od dotychczasowej koncepcji i poszedł ostatecznie na fizjoterapię. To nie jest tak, że on nie chce tych studiów skończyć - pytałam. On chce! tylko że jest tak beznadziejnym optymistą, że zawsze mu się wydaje (mimo dotychczasowych porażek), że i tak się uda. Ja wiem, że nie każdy musi studia skończyć i nie popieram studiowania dla samej sztuki. Chodzi o to, żeby wybrać przyszłościowy kierunek. Aktualnie robi praktyki w szpitalu i uważa, że to faktycznie zawód dla niego.
DLATEGO tak go cisnę. Bo wiem ,że on chce to robić, tylko jest cholernie leniwy i robi krzywdę sam sobie.
Jestem wychowana w domu, w którym wykształcenie to rzecz święta i mam wzory do naśladowania w postaci moich rodziców, którzy rozwijali się, oboje mają pracę w której się spełniają i do tego nie przymierają głodem. Może dlatego dla mnie to takie ważne.
Dodam, że nie pracuje, więc jego JEDYNYM obowiązkiem, poza sporadycznym wyrzuceniem śmieci, jest nauka...
edit: no i kwestia która wszystko utrudnia - pomijając szkołę, przyszłość i odpowiedzianość, jest nam razem fantastycznie 😁
nerechta też bym w życiu nie postawiła takiego ultimatum osobie, która się stara i jej nie wychodzi, ale tutaj sytuacja jest trochę inna.
madmaddie   Życie to jednak strata jest
14 czerwca 2014 19:52
ja wiem, patrząc po osobach na studiach, które narzekają, że im się nie chce, że im się w gruncie rzeczy nic nie chce.
uczyć im się nie chce. pracować na nic im się nie chce. leżałoby to tylko i pięknie wyglądało.
rozumiem, bo mi też się nie chciało. ale jakoś przeszłam transformację z osoby leniwej na pracowitą i nie będę spać w nocy, ale kolosa zaliczę. bo mi na studiach zależy.
także myślę, że jeśli chłopak nie potrafi przeprowadzić w głowie prostego równania, że studia=przyszłość (well, bez pesymizmu, że w tym kraju tylko z głodu umrzeć, bo i tak dla nikogo pracy nie ma), to tak trochę lipa. ja bym nie wiązała przyszłości z taką osobą.
safie   Powyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym.Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani każdym innym następującym po tym termin
14 czerwca 2014 20:14
Ramires, ciężka sytuacja. Po sobie wiem (a leniem w szkole byłam), że jak rodzice w klasie maturalnej dali mi święty spokój i nie truli to nagle nadrobiła niemiecki z dwóch lat w pół roku i zdałam rozszerzenie, matematykę miałam w małym palcu (tez rozszerzenie), a prezentację z polskiego miałam skończoną przed zimowymi feriami. Co prawda u mnie nigdy tak źle nie było, żebym rok zawaliła, ale może w tą stronę? Wytłumaczyć na spokojnie raz i dać czas na ruszenie d**y. Chociaż ja bym się mocno zastanawiała, czy życie z typem, którego trzeba wiecznie ciągnąć za uszy (lub tzw. kotwica) jest czymś czego chcę. Na dłuższą metę jest to męczące.
Becia23   Permanent verbal diarrhoea
14 czerwca 2014 20:15
OK, sprawa teraz jest o wiele jaśniejsza.

DLATEGO tak go cisnę. Bo wiem ,że on chce to robić, tylko jest cholernie leniwy i robi krzywdę sam sobie.

Ramires, niestety nie zrobisz tych studiów za niego.
To jak pompowanie za konia w galopie. No możesz sobie pompować i pompować, ale jeśli koń sam nie będzie miał tej dążności do przodu, to nie pojedziesz za niego.
Tak samo jest z Twoim ciśnięciem.

Ja jestem prawie pewna, że koleś się ogarnie za parę lat. Czasami facetom znacznie więcej czasu zajmuje pojęcie tego, że coś w życiu trzeba robić. Może na studia już nie pójdzie, ale można mieć cudowne, spełniające i zarabiające niezłą kasę kariery bez studiów.*
Znam takich facetów. I długoterminowo - ich zdaniem - ostatecznie lepiej się dla nich skończyło, że zawalili liceum/studia/przebimbali kilka lat po dwudziestce. Bo mieli czas dojrzeć w swoim tempie, odkryć siebie i odkryć, co chcą tak naprawdę robić.

Musisz zapytać siebie, co wolisz: czekać na niego aż dorośnie, czy to skończyć.

Moim skromnym zdaniem nie masz prawa cisnąć go i zmuszać - nawet jeśli zawala studia. Wszyscy jesteśmy wolnymi ludźmi. Jak się kogoś kocha to się szanuje - szacunek to również akceptowanie (nawet jeśli nie aprobata) decyzji drugiej osoby, nawet jeśli naszym zdaniem to są złe decyzje.

Nie przeżyjesz jego życia za niego. Jak będziesz próbować, to się za bardzo uzależni od tego popychania go i skończysz z takim bluszczem, jak opisała kucyk.


*Tak peesowo... porozmawiaj z ludźmi, którzy świetnie sobie radzą bez studiów, mają kariery, w których się spełniają (tak, można! mieć karierę bez magisterki!). Zrezygnowanie ze studiów nie równa się "robieniu sobie krzywdy".
W dzisiejszych czasach studia już bardzo niewiele znaczą. Poszukaj sobie danych, ile w Polsce jest bezrobotnych magistrów.
Ja sama ostatecznie zrezygnowałam ze studiów i wygląda na to, że za rok będę zarabiać więcej, niż większość moich znajomych będzie zarabiać, jak skończy studia.


PS2 - wzięłaś pod uwagę, że może on tam gdzieś głęboko w środku nie chce studiować, tylko nie do końca zdaje sobie sprawę z tego?
Tylko że jego zdaniem to też są złe decyzje 🙁
Jak ma pokorny nastrój to sam mi dziękuje, że go męczę o tą naukę i przyznaje że jest głupolem, że to olewa.
Wiem że powinnam to olać, skupić się na swoich studiach i poczekać aż sam dojdzie do tego, że jednak trzeba ruszyć zad, ale ja tak po prostu nie potrafię. Męczy mnie to psychicznie, ryczę i nie daje mi spokoju, że osoba którą kocham dąży do tego, żeby przebumelować kilka lat... szczególnie że w sprawach finansowych się nie przelewa i nie może sobie na to pozwolić.
Słaba jest to wszystko.

edit: pewnie że nie trzeba skonczyc studiów, żeby poradzić sobie w życiu. Ale trzeba mieć albo kogoś, kto nas weźmie pod swoje skrzydła i załatwi robote, albo 'smykałkę' do biznesu, albo po prostu POMYSŁ na to, co chce się robić.
Becia23   Permanent verbal diarrhoea
14 czerwca 2014 20:28
Ja się zastanawiam, na ile te wszystkie jego deklaracje "że chce" to są naprawdę jego deklaracje, a nie wpojona mu zasada, że "trzeba pójść na studia".
Człowiek czasem myśli, że czegoś chce, bo mu się to wmawia ze wszystkich stron od najmłodszych lat.
A to, że człowiek myśli, że czegoś chce, nie znaczy że faktycznie chce.

Patrz na madmaddie - też była leniem, ale chciała i SAMA się ogarnęła.
Jak człowiek czegoś chce, to to robi.
Jak jest wewnętrznie zmotywowany, to nie ma prawa być leniem w tej kwestii.
Człowiek sam musi znaleźć motywację. Nikt motywacji nie znajdzie dla niego.

Masz dwa wyjścia: albo kompletnie się z nim rozstać, albo zaakceptować, że być może zawali studia i będzie miał gorszy okres - i mu na to pozwolić.
Inaczej obydwoje się zamęczycie.

No bo co inaczej zrobisz?
Będziesz go tak próbowała przepchać przez całe studia?
Chcieć za niego?

Relacja, w której jedna osoba za bardzo chce czegoś za drugą, nie jest zdrowa.
safie   Powyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym.Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani każdym innym następującym po tym termin
14 czerwca 2014 20:29
A ma na uczelni psychologa/ doradcę karier? Może kilka rozmów pozwoli mu uporządkować sobie to wszystko w głowie?

Jeszcze uderzałabym w zdrowie. Mąż koleżanki taki był od kilku lat "nic mi się nie chce". Ona napisała mu nawet licencjat, którego nie chciało mu się złożyć. W jakimś momencie zaczęło ją to niepokoić. Okazało się, ze miał celiakie i po zmianie sposobu odżywiania chłopak odżył.


JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
14 czerwca 2014 20:32
Zerwała ze mną dziewczyna, bo mam problem na studiach... dżizas. Chciałabym mieć takie problemy 🙂
JARA, a jak tam u Ciebie? Żyjesz jakoś?  :kwiatek:
Relacja, w której jedna osoba za bardzo chce czegoś za drugą, nie jest zdrowa.


I tu jest właśnie problem z którym nie potrafię sobie poradzić. Nie ma dobrego wyjścia z tej sytuacji 🙁

JARA a ja kocham takie komentarze  🙄 Znajdzie się pewnie na świecie ktoś, kto ma gorsze problemy od Ciebie - czy to znaczy że jesteś najszczęśliwsza pod słońcem?
eterowa   dawniej tyskakonik ;)
14 czerwca 2014 20:46
Jeju dlaczego tak boli... Nie mogę być sama, to już prawie miesiąc a serce nadal "krwawi" 😕 Ale zawzięłam się, że nie będę płakać przez faceta i póki co nie złamałam danego sobie słowa 🙁 Dziewczyny kiedy przestanie tak bardzo boleć? Są dni kiedy czuję się świetnie, ale takie dni jak dzisiejszy mnie dobijają, dosłownie 😤 Najbardziej brakuje mi bliskości, zwykłego przytulenia i zapachu tej drugiej, najdroższej osoby 😕 Chyba muszę pojechać na jakąś imprezę 🤔
safie   Powyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym.Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani każdym innym następującym po tym termin
14 czerwca 2014 20:50
eterowa, coś się stało? (przegapiłam coś chyba bo niedawno wrzucałaś zdjęcia)

Ja mam wrażenie, że to nigdy tak na prawdę nie przestaje boleć. Tylko boli coraz mniej, aż w końcu boli tylko troszeczkę jak się zacznie wspominać. I nie ważne jak wielkimi d*****i byli ex to zawsze, gdzieś tam zostają w pamięci i w sercu.
eterowa   dawniej tyskakonik ;)
14 czerwca 2014 21:00
safie, tak, wstawiałam... I się "zepsuło". Ten człowiek przez palenie zioła codziennie od 1,5 roku jest prawie całkowicie obojętny na miłość. Problem, kłótnia? Mam wyjeb... no, sami co chciałam napisać, zapalę blanta i nie będę się przejmował. Olewanie telefonów, smsów nawet jak przegiął on. Kończyło się, że musiałam jechać do niego, bo tam mnie zżerały nerwy, nienawidzę się kłócić. Ostatnio już mnie to tak denerwowało, że kilka razy nie pojechałam i stwierdził, że to nie ma sensu, ja stwierdziłam to samo. I tyle 🙁 Chyba byłam za dobra... Dopóki nie zaczął palić byłam dla niego najważniejsza (pierwszy rok). Potem zaczynało się psuć coraz bardziej, a ja ciągle miałam nadzieję, że skończ z tym syfem i znów będzie taki jak kiedyś. No ale, widocznie zioło jest dla niego ważniejsze niż ja.
yga   srają muszki, będzie wiosna.
14 czerwca 2014 21:01
eterowa- znowu się rozstaliście? w zasadzie to mnie to nie zaskoczyło..
eterowa   dawniej tyskakonik ;)
14 czerwca 2014 21:05
yga, mam nadzieję, że w końcu przejrzałam na oczy i to już 3ci, ale ostatni raz kiedy się rozstaliśmy 🙄 Kiedyś był "księciem z bajki", zmienił się o 180 stopni i już pewnie nigdy nie będzie taki jak kiedyś. Ale gdzieś tam czeka facet wart mnie  😉 Właśnie idę szykować się na imprezę 😀
Nie przegapiłyście pewnego drobiazgu w opisie Ramires? Że jest kłopot, żeby się ruszył od komputera (nie używanego w celach naukowych, jak sądzę).
CHCIEĆ to pojęcie bardzo obszerne 🤔
eterowa może i jesteś dla niego "ważna" ale używka zapewnia mu "spokój ducha". Milej jest nie przejmować się niż się przejmować. On CHCE wszystko olewać - ciebie też. Nie chce namiętności, obaw, trosk, spinania się itd.
"Nie no, super z ciebie laska, ale nie zasłaniaj"  😉
eterowa, jeśli w głowie masz, że "nie mogę być sama", to jak najbardziej powinnaś trochę pobyć. Jak się człowiek czuje dobrze sam ze sobą, to później łatwiej w związku.
Ja ciągnę czwarty miesiąc teraz, też na początku było "olaboga co ja zrobię", ale wiem, że wychodzi mi to na dobre. Mimo że rozstanie z rozsądku, a nie braku uczuć. Ale właśnie minęła mi ta potrzeba bycia zależną od kogoś. Wiadomo, że brakuje i czasem doskwiera samotność, ale bez przesady. Trzeba sobie żyć dla siebie, serio, trochę "egoizmu", zajęcia się tylko sobą, jest całkiem zdrowe.
No i, hm hm, poznanie kogoś innego też pomaga 😎
eterowa   dawniej tyskakonik ;)
14 czerwca 2014 21:07
halo, 3 zdania, a zawarły wszystko 😉 Masz rację. To nie ma już sensu ehh... Szkoda, że zrozumiałam dopiero teraz. Człowiek na błędach się uczy!
budyń zapewne coś w tym jest... No kurde dam radę! Bo kto jak nie ja? 😀 :kwiatek:
Ale to nie chodzi o studiowanie, mam wrażenie. Kurcze, zdrowy, dorosły chłopak NIC nie robi. Nie widzicie bezsensowności tej sytuacji? Nie chodzi o to, że ma na siłę studiować, ale jak on nic zupełnie nie robi (no, chodzi na praktyki - tyle dobrego) tylko siedzie przed kompem to sorry, ale bym też miała szczerze dość czekania aż się ogarnie. Mój chłopak z tego co mi opowiada w wieku 20-23 lat tez miał fazę nieogarnięcia uczelnianego (zmienił studia, poszedł do wojska), ale zawsze coś robił - pracował... Miał etap, że przez pół roku nie pracował ani nie studiował no i sam przyznał, że to było strasznie beznadziejne i uznał, że musi się ogarnąć. Ja bym wtedy raczej nie zwróciła na niego zupełnie uwagi, na szczęście poznaliśmy się długo po tym etapie.
Wcale Ci się nie dziwię, Ramires.
yga   srają muszki, będzie wiosna.
14 czerwca 2014 21:21
eterowa- spotykałam się z gościem, który lubił jarać. W zasadzie to byłam w nim mocno zadurzona, jeździłam specjalnie do niego do Krakowa. Był przystojny, wysportowany, dowcipny, inteligentny. Po jakimś czasie od jarania stępiał niczym but... Zachowuje się jak dziecko, smieje sie z dinozaurów, rozmawia niewiadomo o czym, wybucha niekontrolowanym śmiechem w najmniej spodziewanych momentach.. Jakby mocno w łeb oberwał i cos tam się poprzestawiało.
Sport też juz odstawił, przez co przytył, często chodzi w dłuższych włosach, w których wygląda jak fleja.. Nie ten sam człowiek.

Mój Ł też lubi pojarać, ale na szczęście zna granicę.
A tak kontrolnie powiem, że mija nam 2,5 roku i dalej jest cudownie  🏇 Chociaż miewam momenty totalnego wkurzenia na niego, czuję,  ze to ten.
Mam nadzieję, że w końcu się przełamie i będę potrafiła zaufać w pełni  😵
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
14 czerwca 2014 21:48
JARA, a jak tam u Ciebie? Żyjesz jakoś?  :kwiatek:


Odzyskałam swoje życie, swoich znajomych, rodzinę, spędzam czas tak jak ja chce, chodzę w moje ulubione miejsca, mój telefon zaczął dzwonić. A co najśmieszniejsze, zaczęłam znów słuchać muzyki ... boże, to była agonia.
U mnie wszystko świetnie 🙂
Nie przegapiłyście pewnego drobiazgu w opisie Ramires? Że jest kłopot, żeby się ruszył od komputera (nie używanego w celach naukowych, jak sądzę).
CHCIEĆ to pojęcie bardzo obszerne 🤔


Ja zwróciłam uwagę, bo widzę, jak uzależnienie od komputera zrujnowało życie i związki w mojej najbliższej rodzinie. Komputer był też problemem u mojego chłopaka i bynajmniej nie dlatego, że to była jedyna aktywność, która dawała mu kontrolę nad sytuacją. Granie sprawiało, że dni, tygodnie, miesiące mijały, nie trzeba było podejmować żadnych decyzji, nie trzeba było wychodzić do ludzi, sprzątać, czasami nawet jeść; wzbudzało mnóstwo negatywnych emocji, agresję, przestawiło tryb funkcjonowania na typowo nocny, nakręcało problemy ze studiami.

DLATEGO tak radykalnie mówię - odciąć się, nie pomagać. Ja dałam kopa w tyłek i paradoksalnie dopiero ta nieuchronność końca podziałała u nas bardzo otrzeźwiająco. Nagle się okazało, że jak się chce, jak się spróbuje, to potem już leci. I ja już nie muszę dopytywać, czy wszystko jest w porządku i czy sobie radzi, bo kiedy jest dobrze, to on po prostu sam mi o tym powie. Nie byłam świadoma, z kim zaczynam się umawiać, kiedy spotykaliśmy się po raz pierwszy i gdyby nie szał pierwszych, drugich, trzecich uniesień pewnie już dawno uciekłabym, gdzie pieprz rośnie. Ale zostałam, rozmawiałam, wyjaśniałam, a w końcu życie zmusiło mnie do postawienia sprawy jasno - TY za siebie odpowiadasz, ja nie będe Cię ciągnąć ani chwili dłużej. I to jest moim zdaniem jedyne słuszne wyjście z sytuacji, a nie kompromisy i ugody, bo tutaj obu stron się uszczęśliwić nie da. U mnie zadziałało i z faceta-lenia mam faceta, który zadba sam i o siebie, i o mnie, jeśli będzie trzeba.
Livia   ...z innego świata
15 czerwca 2014 07:21
Ramires, miałam nieco podobną sytuację - tylko u mnie chłop magisterkę, owszem, zrobił, ale potem każda praca była "poniżej jego ambicji" i tak minął rok bez jakiejkolwiek próby podjęcia pracy z jego strony. Gdzie ja pracowałam, godziłam ileś rzeczy naraz, a on siedział w domu i nic. Tłumaczyłam, rozmawialiśmy, wiedział jakie to jest dla mnie ważne, a i tak miał to w d. No to kopnęłam w tyłek w końcu.
To była bardzo dobra decyzja, bo po tylu miesiącach od zerwania u niego sytuacja się tylko pogorszyła, o ile to w ogóle możliwe. A ja oszczędziłam sobie niebotycznej ilości nerwów - bo za niego nie pożyję i nie będę dorosłego faceta za rączkę prowadziła.

Zwyczajnie mam do siebie chyba dużo szacunku 😉
Ramires, ciężko Ci doradzić, bo to Twoje życie i Twoje decyzje. Ja bym po prostu poczekała na to, co on zrobi. Co zrobi jak zawali sesje? Wydaje mi się, że ma po prostu wygodnie, Ty pewnie ogarniasz sprawy domowe (skoro on sporadycznie śmieci wyrzuca), ktoś Was utrzymuje (to nie przytyk, skoro się uczycie, to uważam, że jest to super jak rodzice mogą wspomóc), więc jeśli on nie szanuje tego, co ma, to cóż. Może potrzebuje zimnego kubła na głowę, a może zimny kubeł tylko go pognębi, nie wiem, Ty go znasz najlepiej. Ja bym go zwyczajnie odcięła od kasy, nie chcesz się uczyć, ok, nie ma obowiązku posiadania studiów, ale skoro się nie uczysz, to skończyły się czasy samonapełniającej się lodówki i marsz do roboty. Może taka perspektywa przedstawiona przez rodziców (i uważam, że taką rozmowę powinien z nim przeprowadzić ten, kto go utrzymuje, nie Ty, Ciebie nie posłucha) pozwoli mu przemyśleć pewne sprawy?
Pauli   Święty bałagan, błogosławiony zamęt...
15 czerwca 2014 09:33
Ramires
Facet ewidentnie potrzebuje porządnego kopa, który zmusi go do działania, niekoniecznie związanego ze studiami. Zen dobrze mówi, Twój chłopak powinien przede wszystkim zrozumieć, że nie jest już dzieckiem i nikt go za rękę nie będzie przez życie prowadził.

Mój brat (obecnie 22 lata, więc chyba podobny wiek) zachowywał się podobnie, niby miał świadomość, że powinien się ogarnąć i zacząć żyć na własny rachunek, ale ciągle zabawa, kumple i spanie do południa po całonocnych imprezach było dla niego ważniejsze i bardziej atrakcyjne niż posiadanie własnego źródła dochodu, zajęcia, jak przystało na dorosłego człowieka. Musiało się wydarzyć w jego życiu kilka (a może nawet kilkanaście) kryzysowych sytuacji, łącznie z konfliktem z ojcem, który postawił sprawę na ostrzu noża, żeby zebrał się i zaczął ponosić odpowiedzialność za swoje decyzje.
Teraz wynajmuje mieszkanie z kolegami, pracuje, zarabia, radzi sobie, czasami jeszcze zdarzają mu się gówniarskie akcje, ale widzę, że powoli z nich wyrasta.

Terapia wstrząsowa jest najlepsza dla takich lekkoduchów 😉

eterowa- znowu się rozstaliście? w zasadzie to mnie to nie zaskoczyło..

Mnie też nie i coś mi się wydaje, że kiedy facetowi przejdzie szał na palenie, znowu dasz mu szansę...
No, chyba że do tego czasu uda Ci się poukładać życie bez niego. Trzymam kciuki :kwiatek:
eterowa   dawniej tyskakonik ;)
15 czerwca 2014 09:47
Myślę, że jednak nie tym razem, tym bardziej że prawdopodobnie nie mu przejdzie... Tyle już dałam szans z nadzieją, że się zmieni i nic, ciągle to samo. Ale byłam wczoraj/dziś na imprezie, wyszalałam się i zrozumiałam, że nie tylko jemu się podobam 😉 Tego kwiatu pół światu 🙂
incognito   W życiu należy postępować w zgodzie ze sobą.
15 czerwca 2014 09:52
A mnie wkurza zachowanie K. Przytakuje mu, robię to czego oczekuję źle nie robię też źle. Do tego mącenie w głowie-raz się zgadza, potem nie, potem sam  nie wie potem uznaję, że on przecież się zgodził, ale musi się zastanowić...masakra jakąs. 🙄
odciąć się, nie pomagać. Ja dałam kopa w tyłek


Może potrzebuje zimnego kubła na głowę


Ramires
Facet ewidentnie potrzebuje porządnego kopa, który zmusi go do działania
Terapia wstrząsowa jest najlepsza dla takich lekkoduchów 😉


Tylko jak?! Wszelkie prosby a nawet groźby spływają jak po kaczce, więc jedyny kubeł,który mi został, to rozstanie. Wiem że to go nie zmotywuje, a jedynie pogrąży, bo pamiętam jaki był w momencie, kiedy zaczęliśmy się spotykać, a jedyne prawdziwe wsparcie otrzymuje ode mnie. Odcinaniem od kasy i rodzicami raczej działać nie będę, bo to grząski grunt... Oni już w liceum się poddali - niby cisnęli do nauki ale jakoś... bezskutecznie, więc w pewnym momencie odpuścili i nic dobrego z tego nie wyszło. On ma do nich specyficzny stosunek - kocha i niby szanuje, ale nie na tyle żeby ich słuchać, czyli tak jak mnie aktualnie. Do tego ja też nie mam z nimi idealnych stosunków, więc wolałabym ich do tego nie mieszać.
Czyli albo go kopnę w dupę albo będę czekać... obie opcje mega wyczerpujące psychicznie :c

eterowa związek mojej koleżanki zakończył się z tego samego powodu i największym błędem było to, że pozwoliła mu wrócić chyba 3 razy. Ostatecznie skonczyło się tak, że dostała od faceta w papę za to, że poprosiła żeby przy niej nie przeklinał (a był to serio kochany chłopak, po którym w życiu bym się tego nie spodziewała, tylko zryło mu banię). Trzymam kciuki za to, żebyś się jak najszybciej pozbierała :kwiatek:
Pauli   Święty bałagan, błogosławiony zamęt...
15 czerwca 2014 10:14
Ramires
Jakbym czytała o moim bracie...
Cóż... obawiam się, że nic nie zdziałasz, to musi być tylko jego decyzja i jego przeżycia, które będą w stanie zmienić sposób myślenia.
Ja na Twoim miejscu skupiłabym się na waszym związku, pisałaś że układa się fantastycznie. Bądź niezależna, pracuj na własny sukces, realizuj plany i marzenia, nie pomagaj mu, niech radzi sobie sam, bez żadnego wyciągania na siłę.
Myślę, że on ogarnie się w momencie, kiedy pomyśli o przyszłości swojej lub waszego związku, może będzie chciał założyć rodzinę, a może przyjdzie mu do głowy plan, którego zrealizowanie będzie wymagało konkretnych działań. Nie naciskaj, daj mu czas, żeby sam do tego doszedł.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się