Sprawy sercowe...


Teodora jazda na rowerze, kitesurfing, snowboard, słuchanie muzyki i gra na komputerze... ewentualnie grzebanie w komputerze, ale do tego profesjonalnie się nie nadaje, bo nie jest umysłem na tyle ścisłym żeby iść na polibude, a zapału żeby samemu się rozwijać również brak. Wczoraj usłyszałam :a dlaczego ja nie mogłbym być surferem? To mówię, że mógłby być, tylko czy ma pomysł jak by to miało wyglądać? Nieeee....... 😵


ok, skoro go to interesuje to: praca trenera rowerowego, spiningu, sportu instruktor snowbordu, testowanie gier komputerowych, skałdanie komputerów, informatyka (nie trzeba przecież mieć studiów - tylko się znać) itd.
Wiesz, nie myślałam nawet o szukanie mu w ten sposób ścieżki kariery. Raczej o danie mu do pomyślenia, czy kiedykolwiek się czegoś podjął. Coś sam zrobił, przeprowadził, zrealizował.

Wyjść na rower, włączyć muzykę, odpalić komputer... To takie w sumie... niewymagające wkładu własnego. Użycia woli. Może inaczej, gdyby umiał sobie np. ułożyć plan treningowy, wytyczyć cel i go zrealizować. Albo skrzyknąć grupę i coś zrobić. On chyba nie ma wprawy w żadnym braniu odpowiedzialności. Słabo, bo już dzieciakiem nie jest.

Trudno uwierzyć, że jest zupełnie do niczego (nie byłabyś z nim). Raczej ani sam sobie nigdy nie wziął, ani nie dostał poważnego zadania. Które zmusiłoby go do użycia głowy, woli, serca, zorganizowania. Studia takie trochę są - to nie liceum, gdzie można tylko reagować na konkretne wymagania. Pewnie dlatego leżą i kwiczą.

Jak nie chce się podejmować wyzwań - OK, ale to go skazuje na bycie zawsze trybikiem, przedmiotem, realizatorem cudzych pomysłów. Będzie zawsze musiał słuchać innych, dawać się kierować wedle cudzej woli. Może nie zauważył związku własnych wyborów (a raczej ich braku), ze skutkami własnych działań (lub ich brakiem).

Chce surfować? OK, ale kto mu to zaplanuje, wymyśli, zorganizuje? Trudno mu będzie trafić na szefa, który przydzieli mu takie właśnie zadanie 😉
Dodofon, ale ja teraz nie przeżywam, że jezu on pomachał, tylko dobija mnie małość mego miasta i to że nawet jak se postanowie że koniec spotkań to i tak nic z tego. luzik, nie będę już "płakać" że dla niego rozdział zamknięty - staram się z calych sił sama go zamknąć i myślę że mi w końcu wyjdzie😉

ash, jw do Dodo - już tak bardzo nie przeżywam - nie siedzę teraz i nie ryczę - po prostu irytuje mnie to że od ostatnich kilku miesięcy ciągle coś się dzieje poza mną:/

Teodora, bardzo mądrze mówisz! sama jakiś miesiąc temu doszłam do tego że wrócę na terapię. na razie szukam kogoś sensownego w moim mieście, no i finansowo muszę ogarnąć, bo na razie ciągle się bujam albo z długami albo na samiutkim skraju długów:/
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
16 czerwca 2014 14:44
Breva, wybierz się do Andrzeja do Krakowa. Serio. Choćby na same konsultacje, mocno otworzy Ci oczy i zapewne podpowie kogoś bliżej Ciebie.
Strzyga, kurcze korci mnie żeby pojechać... może faktycznie chociaż ten raz żeby pogadać.. no i naprawdę potrzebuję polecenia kogoś u mnie, bo sama jestem jak dziecko we mgle:/ ale to na początku lipca, bo wtedy i tak będę jechać na kilka dni ogarniać mieszkanie! długo się czeka na termin do niego?
Wiecie co... dzięki za pomysły  :kwiatek: ale ja już się poddałam. Kocham go, ale olewam to co wybierze.
Mam dość decydowania za niego, myślenia za niego. Zrobi to co uważa, a czy ja będę w stanie to zaakceptować czy nie - to wyjdzie w praniu. Jeżeli się uda, to może będę mieć samowystarczalnego, myślącego faceta. Jeżeli nie, to... zostanę bez faceta, ale przynajmniej nie będę tkwić w tak chorym układzie.
Oczywiście mam nadzieję że się uda, ale nikogo do niczego nie będę zmuszać. Trochę nawet mi ulżyło jak przyjęłam taki tok myślenia...
Czas chyba zrozumieć i pokochać faceta, którego mam, a nie tego, którego próbuję wyrzeźbić.
Becia23   Permanent verbal diarrhoea
16 czerwca 2014 16:04
Gratulacje podjęcia mądrej decyzji :kwiatek: i ciszę się, że zrozumiałaś to, co część z nas starała Ci się przekazać (ostatnie zdanie) 🙂 . Powodzenia :kwiatek:
Smutno sie tu ostatnio zrobiło. Problem "nieogarów" zdominował wątek.
Z doświadczenia wiem, że nie warto liczyć na to, że facet zmieni podejście do życia.
Warto zakończyć taki związek, bo jak się już trafi na tego właściwego, to jest tak:  😍 😜

Każdy poważny problem jest wtedy mniejszy, bo rozwiązuje się go wspólnie.
Wciąż mam w głowie cytat z Szafirowej:

...Ale partner na zycie to taka bezpieczna przystan - taki dom, do ktorego chce sie codziennie wracac. Oczywiscie to tez kochanek, tez kumpel do wyglupow, tez towarzysz wypraw i przygod. Ktos kto potrafi wkurzyc jak nikt i ucieszyc jak nikt. Partner. Nie spowiednik, nie psiapsiola, tylko partner. Ramie w ramie. Zaufanie, szacunek i wspolpraca.
eterowa   dawniej tyskakonik ;)
16 czerwca 2014 17:19
yegua, święta prawda... A ja nadal tak bardzo tęsknię, tak bardzo kocham i się smucę... Już zawaliłam 2 egzaminy (na jeden w ogóle nie poszłam), nie wiem co się ze mną dzieje. Nie umiem się skupić na nauce, nie umiem się niczego nauczyć. Najchętniej przesiadywałabym całymi dniami w stajni... Wczoraj byłam na zwodach, coś tam wygraliśmy, pogratulował mi. Wczoraj taki wesoły dzień, nie było czasu myśleć o nim. A dziś? Ehh, próbuję podejść do nauki już któryś raz, w środę egzamin, a nie uczyłam się ani trochę. I nic, pustka, zniechęcenie, rozdrażnienie, smutek, MARAZM jednym słowem. Nie wiem czy podejdę do tego egzaminu. Nie wiem czy nie lepiej załatwić zwolnienie lekarskie i podejść na spokojnie we wrześniu do wszystkiego. Wtedy może nie będę już tak cierpieć, odpocznę od nauki, studiów i stresu, poddam się jeździectwie, wypocznę, powakacjuję, popracuję, pojeżdżę na zawody, może kogoś poznam... Uspokoję się psychicznie.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
16 czerwca 2014 19:58
Breva, nie wiem, ale lepiej zadzwonić już teraz i zapisać się na termin w lipcu, niż żeby potem nie było miejsca. Dla mnie to jest niesamowity człowiek.
kto to jest Andrzej z Krakowa?
brzmi trochę jak Marek H. z Nowego Sącza  :emota2006092:
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
16 czerwca 2014 20:33
Wykładowca w instytucie integralnej psychoterapii.
eterowa Rzadko się wypowiadam, ale tu nie mogę się powstrzymać... Serio? Chcesz zawalić sesję przez faceta? I żeby jeszcze zawalić próbując, ale tak po prostu się poddać?  Też jestem studentką, też teraz mam sesję, też w poprzednią przeżywałam problemy sercowe i o niczym innym nie mogłam praktycznie myśleć. Ale się nie poddałam, podeszłam i wszystko zaliczyłam. Moim zdaniem (i zaznaczam, że to zdanie wyrobione tylko na tym co pisałaś i co widziałam) za bardzo skupiasz się na tym co było dobrego, by zobaczyć ten cały pozostały syf. Dodatkowo mam wrażenie, że się nad sobą rozczulasz po prostu. Codziennie o wiele większe tragedie spotykają ludzi, milion jeszcze wzlotów i upadków przed Tobą, a jeżeli coś tak ważnego jak egzamin chcesz olać przez taką drobnostkę... Według mnie jest to po prostu nieodpowiedzialne. I przy okazji zepsujesz sobie wakacje musząc uczyć się na wrzesień.
Jasne, kochałaś go, ale to, że nie wyszło to nie koniec świata. Nie był Ci pisany i tyle. Nie pozwól więc by dalej wpływał na Twoją przyszłość.
Cicha muzyka, cichy pokój i zapewniam, że jak wejdziesz w tryb nauki to naglę i o nim myśleć przestaniesz. A przynajmniej na mnie to działało.

Mam nadzieję, że nie uraziłam Cię moimi słowami, bo nie taki był mój zamiar, po prostu... uważam, że są pewne priorytety. I obowiązki, z których trzeba się wywiązywać. W tym wypadku dla własnego dobra 😉 Jesteś warta dużo więcej niż on Ci oferował i nie pozwól by miał na Ciebie tak negatywny wpływ. Swoje przeboleć trzeba, ale zwijanie się w kłębek i lizanie ran tylko sprawi, że bardziej będziesz o nim myśleć. A bycie zajętym jest idealnym sposobem by nie myśleć o tym co było i wrócić do swojego normalnego życia.
Będę trzymała kciuki by wszystko się u Ciebie dobrze ułożyło   :kwiatek:
eterowa gdzieś kiedyś usłyszałam, że kocha i cierpi się w milczeniu.... nie użalasz się za bardzo nad sobą? Wiem, że każdy przypadek jest inny. Ja jestem sama od pół roku i nadal nie czuję się jakoś szczególnie dobrze po tym armageddonie. Za to staram się mówić tylko o pozytywach, np. o tym, że kogoś poznałam, poszłam na randke (to nic że potem itak nic z tego nie wychodzi  😁 ) Nie wyobrażam sobie żyć w umartwieniu przez to pół roku. Trzeba żyć dalej, mimo że w środku w jakiejś szufladzie jest jeszcze masa smutku..
eterowa, Cee, słusznie prawi. Weź się w garść, bo Ci życiowe możliwości mogą potem uciec. Wiem, co mówię, bo szkolono- studiowe zawalanie mam w życiorysie. Nie warto!
trzynastka   In love with the ordinary
17 czerwca 2014 07:47
A mnie się wydaje, ze Eterowa znalazła wymówkę by się nie uczyć.
Wszyscy zrozumieją, bo tragedia, bo facet, wstydu, że oblała nie będzie.
Można nie wkładać wysiłku, nie uczyć się, nie ryzykować porażki.
Taka dziwna wersja "jeszcze tylko pozamiatam pustynię i pójdę się uczyć".
Tam gdzie miło, gdzie przebywanie nie jest obowiązkiem jakoś udaje jej się nie myśleć.
W stajni czas jakoś płynie, jakoś zawody się da pojechać ale uczyć? absolutnie niemożliwe, serduszko krwawi. 😉

Studia nie są obowiązkowe i wbrew pozorom one naprawdę nie są dla wszystkich.  :kwiatek:
eterowa, zerwanie z facetem to naprawdę NAJMNIEJSZY problem, który Cię spotka w dorosłym życiu, za kilka lat będziesz się z tego śmiała, będziesz miała jeszcze mega problemy w życiu (jak każdy) i co? weźmiesz wtedy zwolnienie lekarskie? NIE, bo nie będziesz mogła
problem trzeba wziąć na klatę, zewrzeć poślady i usiąść do nauki.
ZARAZ. TERAZ i do dnia egzaminu przysiąść fałda.
incognito   W życiu należy postępować w zgodzie ze sobą.
17 czerwca 2014 09:12
Ja uważam, że każdy ma inna wrażliwość, inne podejście. Eterowa- jezeli uważasz, że wolisz przełożyć to na wrzesień zrób tak i ciesz się końmi i przy nich spróbuj zapomnieć, ale pamiętaj, że to że przełożysz egzaminy nie zwolni Cię z nich i tak będziesz musiała się do nich uczyć i podjąć próbę zaliczenia, więc może spróbuj teraz i z których sie uda to ok, a zktórych nie to dopiero wtedy na wrzesień?
Eterowa ja się zgadzam z dziewczynami. Przy czym nie chodzi mi o bezsens przekładania egzaminów jako egzaminów konkretnie, ale o "uciekanie przed życiem". Niestety ono tak wygląda, że zdarza się coś przykrego, bolesnego, człowiek cierpi często jak potępieniec - bo nie umniejszam tego, że cierpisz - ale życie jakoś nie chce się zatrzymać i dać czasu na oddech. Nie wszystko można przełożyć, odsunąć. Spotkasz się niejednokrotnie z sytuacjami, w których będzie ci ciężko psychicznie, ale będziesz jednak musiała coś robić. Na twoim miejscu uczyłabym się funkcjonowania na tyle normalnie, na ile to możliwe - mimo bólu.
Nie udawaj, że go nie ma, nie staraj się go zniszczyć na siłę - żyj. Z nim. To, co czujesz, samo się skończy, jak przyjdzie na to właściwa pora.
Taka umiejętność jeszcze ci się wielokrotnie w życiu przyda.
eterowa   dawniej tyskakonik ;)
17 czerwca 2014 10:23
Macie rację, czuję ogromną niechęć do siebie za, że tak kiepsko sobie radzę. Problem jest taki, że do jednego egzaminu uczyłam się (a przynajmniej próbowałam) podeszłam i... nic, pustka... Egzamin był ustny, wylosowałam 3 pytania, nie umiałam się skupić, byłam rozproszona i chciało mi się wyć 🙁 Nie wydukałam ani słowa. Mimo, że spędziłam sporo czasu nad książkami. Zrezygnowałam. Do dziś mam ogromne wyrzuty sumienia, że zmarnowałam szansę...
działaj dalej i się nie poddawaj, trzeba zebrać się do kupy i mieć to z głowy.

ze mną poprzedni facet zerwał jak miałam egzaminy kończące I stopień studiów i mało tego, egzamin licencyjny i obronę pracy. nosz ku.. mogłam się poddać, a jak, byłoby to dla mnie najlepsze, bo byłam na etapie "wgapiania się w film i nie kontaktowania". im prędzej zaczniesz normalnie funkcjonować tym łatwiej będzie Ci się pozbierać. Im mniej czasu człowiek jest zajęty, tym więcej czasu ma na rozmyślanie, a to zabójstwo dla mózgu i psychiki w takiej sytuacji.
Eterowa ważne, że próbowałaś. Przy kolejnym podejściu będziesz lepiej wiedziała, jak reagujesz w sytuacjach tego rodzaju, a to może ci ułatwić ogarnięcie się. Lepiej się zmierzyć z własną słabością i za pierwszym razem nie dać jej rady, niż uciec i nie zmierzyć się z nią w ogóle. Przynajmniej znasz przeciwnika 😉 - następnym razem będzie lepiej!

I dokładnie tak, jak napisała Kahlan - nie poddawaj się. To najgorsze, co możesz samej sobie zrobić.
eterowa wczoraj na egzaminie ustnym, gdzie musiałam bronić własnoręcznie napisanej pracy (nad którą spędziłam na prawdę dużo czasu) miałam podobnie i nie potrzebowałam do tego problemów sercowych 😉 A dostałam bardzo łatwe pytanie i nigdy, przenigdy, ustnymi egzaminami się jakoś nie stresowałam tak bardzo. Cały stres był zawsze dla mnie bardziej mobilizujący. A teraz? Sieczka w głowie, bo zmęczona, bo długo czekałam by odpowiadać, bo byłam już głodna i miałam dosyć... takie rzeczy się zdarzają, nawet przez niewyspanie. Takie życie, jeden egzamin poszedł, pora zebrać się w garść i skupić na kolejnym. Poddawanie się z powodu, że raz nie wyszło, zwłaszcza jeżeli to był egzamin ustny (na którym takie rzeczy bardzo często się zdarzają, ponieważ jest mniej czasu do namysłu i poukładania składnie myśli) jest całkowicie bez sensu 😉
U nas nadal delegacja w toku. Były może z 3 lepsze dni, fajnych, miłych rozmów. Teraz jest znowu coś nie tak, ciężko nam się porozumieć przez ten internet. Mam wrażenie, że mój chłopak jest wiecznie zirytowany i pisząc lub rozmawiając, po 2 zdaniach zaczyna się kłótnia o pierdołę. Próbuję łagodzić sytuację, ale z jego strony jest wielka obraza. Ja staram się zapełniać czas maksymalnie (zresztą w tym miesiącu to nie jest problem), ale nic nie poradzę i tęsknię i jest mi przykro, że nie możemy się dogadać. Zaczyna mnie to wszystko mocno irytować. Szczerze mówiąc, zaczynam się zastanawiać czy ten nasz związek się nie rozleci przez to wszystko.
Kleik, to przestańcie rozmawiać przez neta. Poczekaj aż wróci i wtedy pogadacie, nie wyjechał na pół roku.
No tak pewnie, jest to jakaś opcja. Nie wydaje mi się jednak naturalne to, że dwójka bliskich sobie ludzi, mieszająca ze sobą i dobrze się wtedy dogadująca, nie potrafi ze sobą normalnie, miło, utrzymywać kontaktu będąc daleko od siebie. Osobiście źle się z tym czuję, nie muszę siedzieć godzinami na telefonie, ale lubię mieć kontakt.
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
18 czerwca 2014 22:43
Kleik ale to jest całkiem normalne. Co innego rozmowa twarzą w twarz, a co innego przez Skype. Jestem teraz w Irlandii, wyjechałam ponad 2 tygodnie temu i szczerze mówiąc nie lubię rozmawiać z Konradem przez Skype. Bo zwyczajnie nie wiem jak. No nie mogę go ani przytulić, ani dotknąć, patrzenie się cały czas w ekran też fajne nie jest, no nie umiem. Denerwuje mnie to. Zdecydowanie wolę sobie z nim popisać przez facebooka niż widzieć go na ekranie i rozmawiać. A nasz związek bynajmniej na skraju kryzysu nie jest 😉
Myślę, że za bardzo panikujesz. Jeśli Twój mężczyzna nie ma ochoty tak często rozmawiać to daj mu żyć 😉 Może też tego nie lubi? Może też go to denerwuje? Nie musicie codziennie rozmawiać, czasami nawet wystarczy jak napiszecie sobie w ciągu dnia "dzień dobry!" i tyle 😉 Codzienny kontakt przy wyjeździe też nie zawsze jest fajny.
Martita   Martita & Orestes Company
18 czerwca 2014 22:58
Kleik Dziewczyny dobrze prawią. Ja osobiście oszalałabym przy związku na odległość.
eterowa Dziewczyno próbuj chociaż w pierwszych terminach. Zobaczysz pytania, a nóż się uda. Są większe tragedie w życiu. Rozumiem, że ciężko się uczyć ale trzeba! Następnego dnia po śmierci Orestesa poszłam na egzaminy. Ta godzina pisania była pierwszą, której nie przepłakałam i pozwoliła skupić na czymś innym. Ustny natomiast mój wykładowca zaproponował abym podeszła później tak jak w pierwszym terminie i chwała mu za to ale byłam gotowa pomimo gigantycznego bólu podejść do wszystkiego. Życie toczy się dalej i musimy być odpowiedzialni za swoje wybory. A co jeśli we wrześniu nie pyknie? Cytat który mnie podnosi na nogi: "Dopóki walczysz jesteś zwycięzcą." Trzymam kciuki za Ciebie 🙂
Jatez niecierpek rozmów przez skype i nawet z najlepsza przyjaciółka która mieszka za granica u za która tesknie nie Lubie tak rozmawiać. Oszalalabym jakby mi facet chciał codziennie przez internet rozmawiać, to juz wolalabym telefon raz na 2-3 dni.


A u mnie kolorowo  🙂 on teraz tez wyjechał na tydzień, piszemy codziennie ale rozmawialiśmy przez tel tylko raz, tak w sam raz dla mnie :P no ale to początek znajomości zobaczymy co będzie dalej. Choć póki co jestem pozytywnie nakręcona, jak nie ja - zwykle to szukam dziury w całym od początku.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się