Sesja/Studia i t d ;)

Czy wy też tak macie, że jak zaczynacie to macie wrażenie, ze dziś taki długi dzion, tyle godzin przed nami i tyle można zrobić, a potem człowiek zderza się z rzeczywistością i jest w stanie przerobić połowę z tego co myślał, że przerobi. 


exactly!
wstałam o 8 z zamiarem zrobienia 3 ustaw i 5 wykładów.
mamy 18:25, a ja zrobiłam dwie ustawy i 1 wykład...😁
w ramach racjonalnego myślenia o mojej wydajności pracy uznałam, że 3 ustawę przerzucam na jutro, ale te wykłady muszę ogarnąć...
Było za pięknie. Uwalilam zerówke z ekotoksykologii... Ehh. A miało byc tak cudownie.
Ktoś się uczy czy wszyscy świętują długi weekend?

Kurde, przez cały dzień przeczytałam tylko wykłady z ogólnej technologii żywności. ( ale za to konia pojeździłam  😁 )  Jakie to nudne jak flaki z olejem, jak boga kocham....
Zdemotywowana zabrałam się za podstawy żywienia i w obliczu reszty przedmiotów jednak białka, tłuszcze i węglowodany są fascynujące.  😂
Fajnie by było przerobić do końca dziś te pytania, ale kurczę snu mi się zachciewa jak na złość.  😵
madmaddie   Życie to jednak strata jest
20 czerwca 2014 21:21
ja mam egzamin dopiero w piątek więc cały dzień się obijam. jutro stajnia i zaczynam od poniedziałku, bo niedziela to ten beznadziejny dzień, gdy nic nie zrobię, więc chyba będę tylko pracę zaliczeniową poprawiać 😉
Alaska, ja... siedze nad ewolucjo-gownem. Staram sie to ogarnac od 17tej i z 27stron wykladow przebrnelam 9... Ja chyba nigdy nie zrozumiem idei badania czegos co juz wyginelo i do zycia nie wroci... Moze to i ciekawe dla niektorych (tak jak i archeologia) ale dla mnie to bez sensu. Zmienic, to, to swiata nie zmieni...
Jaki tam weekend czerwcowy. Prawo administracyjne stało się moim panem i władcą ;/
Wczoraj spędziłam 12h nad ustawami i cz. wykładową. Dzisiaj i jutro powtórka z rozrywki. W poniedziałek o 12 exam - błagam o kciuki, modlitwy i wsparcie duchowe.

Jej, ja nawet po imprezach nie miewam takiego zgona (rzekła abstynentka), jakiego łapię teraz, przy nauce tego shitu. Wszystko byłoby pięknie, gdyby exam opierał się o same ustawy, ale nie, bo po co, skoro można uczyć się takich definicji ->

"W płaszczyźnie ujęcia dynamicznego można zdefiniować kompetencję jako zdolność organu administracyjnego do skonkretyzowanego aktualizowania w drodze odpowiedniego postępowania potencjalnego obowiązku działania sformułowanego przez prawo"
Jak ktoś mi kiedyś powie, że nauka to nie jest wysiłek, bo się tylko siedzi na d**** i gapi w książkę, to nie wiem, co zrobię. Od tego maratonu od 9 czerwca około czuję się fatalnie, oczy nie wiem czego mam spuchnięte jakbym była po całonocnej imprezie, głowa boli codziennie i nie mogę się wyspać - dzisiaj się o 2 w nocy obudziłam i nagle do głowy wpadło pytanie o czynniki zjadliwości P. aeruginosa i S.pneumoniae. Oczywiście nie obyło się bez wstawania i sprawdzania tego w książce.
No ale tak, według niektórych nauka jest miła, przyjemna i nie odbija się na zdrowiu :/
Interbeta, jakbym czytała samą siebie (y)
Ja też już mam dość, a mam taki maraton co najmniej od połowy maja i końca nie widać... Swoją drogą nie znoszę tekstów w stylu "daj spokój, przecież nie będziesz się uczyła w długi weekend/piątek wieczorem/wolne". Gdybym nie musiała, to bym się nie uczyła 😲
Dokładnie. Są osoby co 3 dni przed egz nie śpią, tylko lecą na jakichś wspomagaczach i zakuwają, ale niestety ja po 12, maks 1 w nocy nie myślę i nie zapamiętuję, a i w ciągu dnia jakaś godzinna przerwa na obiad i :przewietrzenie" mózgu potrzebna, więc nauka na egzamin z przedmiotu rocznego zajmuje te 5-6 dni.
Dokładnie. Są osoby co 3 dni przed egz nie śpią, tylko lecą na jakichś wspomagaczach i zakuwają, ale niestety ja po 12, maks 1 w nocy nie myślę i nie zapamiętuję, a i w ciągu dnia jakaś godzinna przerwa na obiad i :przewietrzenie" mózgu potrzebna, więc nauka na egzamin z przedmiotu rocznego zajmuje te 5-6 dni.

Jak słucham ludzi z roku którzy robią całonocne maratony wspomagane mieszanką kawy i redbulla to się za głowę łapię bo w nocy umiem przede wszystkim spać a po takim koktajlu nie spałabym przez miesiąc.

Mój organizm przestaje znosić takie okrutne traktowanie jakim jest uczenie się od 8 rano do 18 z małymi przerwami. Boli mnie głowa, mam spuchnięte oczy a od siedzenia na tyłku boli mnie kręgosłup. A przede mną jeszcze ponad tydzień takich rewelacji  🤔
madmaddie   Życie to jednak strata jest
21 czerwca 2014 12:52
Ja siedze po nocach 😉 nie lubilam nigdy, nie umialam, ale musze, nie ma wyjscia 😉 o ile nauka o takich porach jeszcze ujdzie, tak pisanie-masakra
Trudno, pewnie będę mieć wrzesień z mikro i pato, no ale cieszę się, że nareszcie będę mogła mieć dużo ruchu już od 27, bo czuję się jak taka zastana babcia :/
też nie jestem wstanie dłużej niż do 1 się uczyć, ale na drugi dzień też nie ma szans wstania wcześniej niż o 8. No 7 godzin snu przynajmniej musi być, a jeśli nie ma to odsypiam w ciągu dnia...

Jak słucham ludzi z roku którzy robią całonocne maratony wspomagane mieszanką kawy i redbulla to się za głowę łapię bo w nocy umiem przede wszystkim spać a po takim koktajlu nie spałabym przez miesiąc.
po takiej mieszance dalej byłabym umysłowo otępiała, za to serce by mi wyskoczyło z klaty. Masakra. Ponoć kawa z cytryną podobnie działa 😉
galopada_   małoPolskie ;)
21 czerwca 2014 13:37
ja jestem mistrzynią niespania  😂 najlepsze, że po nieprzespanej nocce mam tyle energii jakbym po jakiś stymulantach była  🤣
Pierwszy egzamin za dwa dni, a ja jak zwykle w czarnej dupie ze wszystkim...
Dobrze, ze to tylko angielski, może jakoś ogarnę 😉
o ile nauka o takich porach jeszcze ujdzie, tak pisanie-masakra


Ja mam dokałdnie odwrotnie.  😉  Póki jeszcze coś piszę, robię notatki, zadania to jakoś to idzie. Potrafiłam w zeszłym semestrze przesiedzieć całą noc z zadankami z majcy i sama nie wiedziałam kiedy mi się zrobiła 5 rano.
Tak nad wkuwaniem nie jestem w stanie. Niby siedzę, niby czytam, ale tak na prawdę gapię się w kartki i myślę kiedy w końcu się położę.

cavaletti
angielski to jest zwykle spoczko. Zależy jeszcze co masz na tym egzaminie, ale ja przed swoim ( na który w ogóle miałam nie iść, bo nie miałam czasu nauczyć się czegokolwiek) 3 minuty przed pytałam się jak w ogole czasy wyglądają niektóre.  😁  Na szczęście intuicja mnie nie zawiodła i zdałam.  🙂
Ja was podziwiam. Ja ani nie potrafię uczyć się cały dzień, ani siedzieć do środka nocy. I uczę się dopiero wtedy, jak naprawdę muszę, czyli dzień przed kolokwium/egzaminem, albo rano i w autobusie bezpośrednio przed. Gdybym się miała uczyć tydzień na jedno, to bym prędzej zwariowała.

Dlaczego żaden z prowadzących nie raczy wysłać nam wyników? 🙄 Jednego nie było cały tydzień, druga codziennie mówi, że jutro będą wyniki, trzeci oznajmił, że on nie ma czasu na wysyłanie maili i dowiemy się ocen w poniedziałek z indeksów i że jeszcze nikomu odrobina adrenaliny nie zaszkodziła, no ludzie.
flygirl Ja też czekam na wyniki, szczególnie jednego. Do poniedziałku do 12 xD I szczerze liczę na obniżenie progu  🙇
flygirl, jakbyś musiała, to byś się szybko nauczyła, uwierz 😁 są takie egzaminy, do których tydzień czasu na naukę to mało.
Ja właśnie przygotowuję się (a raczej próbuję się przygotować...) do ostatniego egzaminu z farmy. Sesja ciągnie mi się od końca maja, cały czerwiec miałam po 2 zaliczenia na tydzień. Wracając z jednego od razu musiałam myśleć o kolejnym. No ale nic, teraz już ostatnia prosta.
Ja podobnie jak Alaska póki coś piszę to nie śpię. Więc nawet czytając podręcznik farmakologii, który przypomina książkę telefoniczną robie sobie jakieś notatki (do których pewnie nigdy nie zajrze, ale to mi pomaga się skoncentrować). Ogólnie jestem raczej nocnym markiem, mogłabym siedzieć do świtu. Mimo to kładę się zwykle między 2-3 bo wiem, że rano trzeba wstać i być w miarę żywym.
madmaddie   Życie to jednak strata jest
21 czerwca 2014 15:46
[quote author=madmaddie link=topic=518.msg2123292#msg2123292 date=1403351579]
o ile nauka o takich porach jeszcze ujdzie, tak pisanie-masakra


Ja mam dokałdnie odwrotnie.  😉  Póki jeszcze coś piszę, robię notatki, zadania to jakoś to idzie. Potrafiłam w zeszłym semestrze przesiedzieć całą noc z zadankami z majcy i sama nie wiedziałam kiedy mi się zrobiła 5 rano.
Tak nad wkuwaniem nie jestem w stanie. Niby siedzę, niby czytam, ale tak na prawdę gapię się w kartki i myślę kiedy w końcu się położę.
[/quote]
nie o takie pisanie mi chodziło 😉 tylko o pisanie prac, których w tym semestrze miałam dzikie ilości.
a jak się uczę to nigdy po prostu nie czytam, notatki robię zawsze.

ja mam w ogóle dziwny nieregularny tryb, tak czy inaczej ciężko mi uczyć się w dzień. wcześnie rano/rano/pod wieczór/wieczorem/w nocy, te pory są ok, ale tak w biały dzień? nieee, za dużo rzeczy mnie rozprasza, albo po prostu śpię jak mam czas 😉 ale dopiero pierwszy rok, pewnie mi się pozmienia jeszcze, dopiero nauczyłam się uczyć 😉
vanille ee nie sądzę, na tyle siebie znam. 😉 ale też dlatego nie jestem na kierunku typu weterynaria. Takie uczenie się to nie moja bajka kompletnie.
haruj ostro cały rok, a na tydzień przed ważnym egz oglądaj zdjęcia, planuj ćwiczenia, wyjazdy 🤦 . Chcę koniec tego tyg i tego roku. Trochę to przykre, ale mam już wyj*bane na wszystko 😵
A ja nie wiem co mi się z głową dzieje, tak szybko mi wszystkie rzeczy uciekają. Jeśli zdam praktyczny z mikro to będzie CUD, bo czynniki zjadliwości mnie przerastają, tyle ich jest. I nienawidzę przypadków z układu pokarmowego, bo tam zapominam najwięcej. Do wakacji 6 dni...
Interbeta Jest sporo racji w tym co piszesz. Z drugiej strony przecież - nauka może być przyjemna. Tylko to nauka nie taka typowo 'sesyjna'.
Ja  bardzo lubię się uczyć - języków obcych czy gry w szachy na przykład. Myślę, że problem leży w ilości materiału i ilości egzaminów w stosunkowo niewielkim czasie.

Moja tegoroczna sesja letnia przedstawia się tak: ogółem 11 egzaminów, jeden na wrzesień, 5 już napisanych (w tym 4 zdane), 6 jeszcze przede mną. W sesji zimowej miałam tylko 5 egzaminów i strasznie to przeżywałam, był płacz i zgrzytanie zębów, szczególnie w urodziny, które musiałam spędzić w książkach  😵 Do tej sesji podchodzę wyjątkowo spokojnie. Tyle historii o rakach, chemiach, samobójstwach nasłuchałam się ostatnimi czasy, że te moje egzaminy to pryszcz w porównaniu z problemami innych.  Ostatnio mocno sceptycznie podchodzę do moich studiów, ale dystansu do pewnych spraw nauczę się na pewno  😀

Jeszcze apropos rywalizacji na studiach. Wcześniej wydawało mi się, że  u mnie zaczyna się robić 'wyścig szczurów', ale jak przeczytałam niektóre Wasze wpisy, to szybko mi  przeszło  😲 Dzielimy się praktycznie wszystkimi studenckimi 'zdobyczami'.
Z drugiej strony przecież - nauka może być przyjemna. Tylko to nauka nie taka typowo 'sesyjna'.
Ja  bardzo lubię się uczyć - języków obcych czy gry w szachy na przykład. Myślę, że problem leży w ilości materiału i ilości egzaminów w stosunkowo niewielkim czasie.

szachy, wut 😀 przede wszystkim chodzi o przymus. Np moje studia bardzo mnie ciekawią i pasjonują, ale sama widzę, że nawet nie muszę się starać, żeby zapamiętać czytając jakieś artykuły lub materiaył z wyższych lat, samo siedzi w głowie. Natomiast jeśli trzeba się nauczyć to mimo, że jest to w jakiś tam sposób ciekawe to trzeba włożyć wysiłek w zakucie
Interbeta Jest sporo racji w tym co piszesz. Z drugiej strony przecież - nauka może być przyjemna. Tylko to nauka nie taka typowo 'sesyjna'.
Ja  bardzo lubię się uczyć - języków obcych czy gry w szachy na przykład. Myślę, że problem leży w ilości materiału i ilości egzaminów w stosunkowo niewielkim czasie.

Moja tegoroczna sesja letnia przedstawia się tak: ogółem 11 egzaminów, jeden na wrzesień, 5 już napisanych (w tym 4 zdane), 6 jeszcze przede mną. W sesji zimowej miałam tylko 5 egzaminów i strasznie to przeżywałam, był płacz i zgrzytanie zębów, szczególnie w urodziny, które musiałam spędzić w książkach  😵 Do tej sesji podchodzę wyjątkowo spokojnie. Tyle historii o rakach, chemiach, samobójstwach nasłuchałam się ostatnimi czasy, że te moje egzaminy to pryszcz w porównaniu z problemami innych.  Ostatnio mocno sceptycznie podchodzę do moich studiów, ale dystansu do pewnych spraw nauczę się na pewno  😀




Przyjemna nauka kiedy człowiek starając się z całych sił , uczy się, zdaje, a to wszystko po to  by po sesji wszystko zapomnieć bo za dużo było na raz? Niezbyt kształcące. A nie ma co przyrównywać problemów studiów do chorób... To tak jakbyśmy musieli chodzić całe życie na czarno w żałobie, bo codziennie w Afryce dzieci umierają z głodu. Nie każdy zrozumie sens tego przyrównania, ale nie można ciągle w życiu podchodzić do wszystkich spraw "mogło być gorzej"  🙄 Gadając z ludźmi którzy skończyli np. wete czy inne kierunki 20 lat temu dochodzę do wniosku, że tak jak kształcenie w liceach , gimnazjach itd idzie w złym kierunku, tak samo na studiach, pomimo lepszego zaplecza edukacyjnego w porównaniu z tym 20 lat wstecz.  Obecnie jestem zła, że ciekawe przedmioty, których z chęcią nauczyłabym się od deski do deski muszę prawie olewać, bo z innymi pierdołami jeśli chodzi o ich zaliczenie jest gorzej...
Nesca92 Chyba nie zrozumiałaś tego, co chciałam przekazać w moim poście. Przeczytaj jeszcze raz pierwsze kilka zdań - chciałam w nich podkreślić, że nauka, zdobywanie wiedzy mogą być naprawdę przyjemne. Celowo później napisałam, że chodzi mi o naukę nie związaną z sesją (czy nawet stricte ze studiami). A przecież dobrze wiemy jak wygląda nauka w sesji  😉
Nie zrozumiałyśmy się też jeśli chodzi o ten 'dystans' o którym pisałam. Bynajmniej nie miałam na myśli tego, że mamy chodzić dzień w czarnych szatach - wręcz przeciwnie. Są wśród studentów osoby ambitne i  (za bardzo)wrażliwe, które biorą porażki mocno do siebie - ja też miałam taką tendencję. Daję sobie głowę uciąć, że nie ja jedyna 😉
Z dalszą częścią Twojego postu niestety muszę się zgodzić. Przedmioty, te nazwane 'praktycznymi', które powinny być u nas na najwyższym poziomie, zdają się być zaniedbywane. Zamiast piąć się w górę, poziom spada..
busch   Mad god's blessing.
21 czerwca 2014 20:04
flygirl, ja jestem na polonistyce, a na każdy egzamin uczę się tydzień. Dzień przed, jeszcze nie zarywając nocy, albo w autobusie uczyłam się w liceum... 😉 Podziwiam, chyba musisz naprawdę dużo zapamiętywać na zajęciach, żeby umieć w ten sposób funkcjonować ;p
Niee, raczej nie. Po prostu jakoś mi lepiej przyswoić w krótszym czasie duży materiał. Gdybym się uczyła tydzień przed to nie zapamiętałabym nic kompletnie. A w liceum ani wcześniej nie uczyłam się w ogóle. 🤣 Dopiero studia mnie zmusiły do jakiegokolwiek wysiłku. 😁
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się