Kącik folblutów

a ja szukam ogiera xx, rosłego, poprawnego, prostego. najlepiej z niezłą karierą wyścigową. może ktoś coś słyszał?
Czy orientujecie się może, czy na przetargach w SK Iwno są wystawiane te "odpady" z torów w niskich cenach, a jeśli nie, to gdzie można kupić takiego konia? Koń nie będzie do mnie, jakby ktoś chciał się zbulwersować, że małolata chce konisia po torach.
Z góry dziękuję  :kwiatek:


często na takich przetargach są sprzedawane też konie, które na torach treningowych w ogóle się nie wykazały - czyt. torów liznęły dosłownie kilka razy, a wyścigów wcale (tak np. dorwałam swojego)

inna kwestia, że ja nie byłam na przetargu, tylko po prostu zadzwoniliśmy do Strzegomia, czy mają coś w stawce na sprzedaż. pojechaliśmy, obejrzeliśmy i kilka sztuk zostało kupionych. 🙂
Retna, my naszą młodą kupiliśmy od hodowcy. Była w treningu, ale były lepsze konie i nie biegała, nie inwestowano w nią dalej. Potem jakiś czas bujała się po padoku i okazyjnie była ruszana przez dziewczynkę. Zwierzę miłe i ufające człowiekowi, a przy tym wydaje się być całkiem odważna. Urodziwa jest na swój sposób 😉. Najważniejsze, że nam się podoba. Jeśli chcesz, to prześlę Ci namiary kontaktowe do tego hodowcy. Z tego co się orientuję, to ta osoba ma jeszcze takie "odpadki".

Magda Pawlowicz, gratulacje 😀!

halo, Magdzior -  z tym obłaskiwaniem emocji, to wcale nie jest tak gładko u mnie 😉. Ten temat z Orfikiem mam już przemyślany od dobrych kilku dni, tylko milczałam tu na forum, bo mi zbyt ciężko było 😕. Wszystko sobie przemyślałam, uporządkowalam w głowie i na spokojniej mogę o tym napisać.
Orfeusza zawieźliśmy wczoraj do stajni obok ośrodka wyścigowo-wkkwowskiego Tweseldown. Będzie tam u znajomej, starszej pani, ktorej niedawno zginąl syn w wypadku samochodowym. Michelle chce zacząc żyć od nowa i mieć dla kogo codziennie rano wstawać. Będzie z Orfikiem spędzała pewnie większośc dnia. Będą sobie hackowali po Tweseldown i okolicach, bawili się we flatwork i czasem może odrywali się od ziemi. A my będziemy ich tam regularnie odwiedzać 🙂. To całkiem blisko nas i bardzo często nam po drodze. Stajenka zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie. Czysto, schludnie, boksy z matami, trocin po kolana, zawieszone sianko w siatkach, piekne, wielkie pastwiska z wiatami ( nie ma drzew i te wiaty to super pomysł jak koń jest większośc dnia na pastwisku).  Konie mieszkające w tym pensjonacie wygladają na zadowolone z życia i w bardzo dobrej kondycji.
Orfeusz dostał kolegę na pastwisko ( też emerytowany wkkwista) i po kilku kwiknięciach wyglądali na zakolegowanych i spokojnie paśli się obok siebie 🙂.
Nasz kowal oraz weterynarze z kliniki ( z ktorej to usług korzystamy) też dojeżdżaja w te rejony -  także wygląda na to, że wszystko dobrze się składa.
Ciężko mi było wczoraj bardzo, ale myślę, ze to najlepsza rzecz jaką mogłam dla Orfika zorganizować. Mam też nadzieję, że Orfeusz wraz ze swoją przyjacielską i łagodną osobowoscią będzie wspaniałą terapią dla Michelle.

W sobotę byliśmy z Czesiem w Eridge i wykręcilismy ujeżdżenie z dwoma pomyłkami (na daną klasę jest tu kilka programow i poplątaly mi się chyba na wskutek ostatnich emocjonujących dni :icon_redface🙂😉 na szalone 58.5 %, skoki 1 zrzutka ( moja oczywiście, a jakże :wysmiewa🙂 i czysty cross. Cross czysty, ale z przygodą 🥂. Chwilę przed moim startem bylo oberwanie chmury i jechałam w mega ulewie. Jak juz przejechałam około 2/3 trasy to zrobiło sie całkiem ślisko ( nie miałam specjalnie długich haceli, bo prognoza pogody mowiła o upale, a nie szalonej ulewie). Na zakręcie Czesiu się poślizgnął i pierdoła spadłam. W UK wg tutejszych przepisów można raz spaść w trakcie krosu i jak nic się złego nie stało, to można kontynuować. Spitoliłam się w dystansie, poza linia jakiejkolwiek przeszkody i nie dostałam punktów karnych za glebę, a tylko czas cały czas mi liczono. Kamizelka wybuchla, musiałam sie z niej uwolnić, spowrotem ubrać bib z moim numerem, znaleźć Cześka, schowanego przed deszczem pod pobliskim drzewem, powiedzieć sanitariuszowi i wetowi, że wszystko gra i spowrotem wsiaść na Czesia aby kontynuować przejazd. Czesiu stał sam i grzecznie, bez pomocy osob trzecich, czekał na mnie. Bez problemów dojechaliśmy do mety, aczkolwiek gleba, uporządkowanie kamizelek, numerka i znalezienie Czesia kosztowalo dobrze ponad 4 min spóźnienia. Także przejechaliśmy kros na czysto, ale za czas dostaliśmy 103 pkt karne. Nowy mój rekord 😂. Dobrze, że nic nam się nie stalo i mogliśmy skończyć przejazd 😀.
Ukonczyliśmy kros w Eridge ( odpowiednik polskiej P-etki ) i jestem bardzo dumna z Czesia. Kurs był wg mnie całkiem wymagajacy, mocno górzysty, kilka technicznych kombinacji np.: koffin jechany po łuku i zakończony wąskim frontem, bardzo stromy i długi wjazd do wody. Wyjazd z wody też stromy i zakończony wąskim frontem po łuku. Przeszkody solidne i w większości pełnowymiarowe.
Jak już opublikują galerię, to powstawiam zdjęcia z przedwczorajszym dzielnym Cześkiem 🙂.

Retna   nic nie zmieniać
30 czerwca 2014 12:38
Kahlan, bardzo dziękuję za odpowiedź! 🙂
czeggra1, byłabym wdzięczna :kwiatek:
czeggra1 rany, dobrze ze nic sie nie stało  😵 Fajnie ze mozna kontynuowac po upadku, choc wiadomo ze wynik juz nie ten, bo czas poleeci  😉
i tez byłabym wdzięczna za namiary na hodowce, szukamy duzego folbluta z ruchem do wkkw. Jesli ktos jeszcze mialby namiary lub info o takich koniach (prywatni, tory, stadniny) to bede wdzieczna  :kwiatek:
dziękuję dziewczyny za gratulacja. jestem tym bardziej dumna, bo szła pod uczennicą moją!
czeggra1, przygoda niezła! "U nas" zdarzyła się ciekawa na skokach: dziewczyna zapięła popręg na "typową" dziurkę, przegapiwszy, że "koniu" w treningu się brzucho zmniejszyło. I elegancko w zakręcie siodło zjechało na bok 🙁 Dobrze, że tylko lekkie potłuczenia.
Evson, z innego wątku wynika, że "bujasz" się nadal? Daj znać, co udało się ustalić.

Co tam u wszystkich słychać?
U nas nic specjalnego. Jeździmy, jedziemy pobliskie towarzyskie L i L1, potem 1-dniowe WKKW, następnego dnia też blisko skokowe ZR, ale odpuszczam. "Zagadnienie" srebrnej odznaki chyba rozwiążemy tak, że młoda pojedzie ujeżdżenie na moim, a skoki na "swojej". Jeszcze wyjazd do rodziny trzeba wkleić w kalendarz i ogólnie gęsto się robi z czasem 🙁 Boję się jak wytrzymamy to 1-dniowe 🙁 ) O 4 w stajni, bite 2 h podróży... (z boksem "zaspałam" 🙁)
Dziś bardzo ładnie parkurek 110, wczoraj super teren z 3 krosóweczkami... Na konia nie mogę narzekać, tfu.
halo jedziesz te gdzies pod Warszawą 12-go? pewnie przyjade z trenerem.
U nas źle, aczkolwiek kulawizna pojawia sie od skrajnej- do czystego konia za pare godzin. Wet jest u mnie ostatnio codziennie  😎 Na pewno staw skokowy jest nie tak, ale pytanie brzmi czy jest to 'obok' czy jest prawdopodobne zeby byl przyczyną az tak dziwnej kulawizny. Inna sprawa ze moze Intruz, ktory byl żelaznego zdrowia, teraz jak go cos zaboli to dość przesadnie to pokazuje. Ale problem jest, mamy jescze dwa pomysły przed kliniką ale to kwestia dni, jesli nic nie wyjdzie to w przyszly tydzien go wioze i tyle.

Kurcze nawet nie mam czasu sie wczytac co u Was wszystkch. Ostatnio wychodze do pracy o 7 a wracam o 23 eh..

czeggra ależ mieliście przygodę, nie zazdroszczę!
Evson Tak jak Ci pisałam trzymam mocno kciuki za Intruza i pisz co i jak.

A u nas nuuudy, takie, że hej. Do dzisiaj zgłoszenia do Baborówka a mi się tak dobrze tam jechało rok temu oj pojechałabym, ale twarda będę i planu się trzymam.
Plan na lipiec mamy jak już pisałam nudny. Póki co jeszcze z tydzień dwa ujeżdżenie przeplatane terenami. Teraz chodził co drugi dzień ale już zacznę go codziennie ruszać. Ma się rozluźnić, odpoczać psychicznie i ujeżdżeniowo poprawić oparcie na wędzidle i szeroko pojęty kontakt. Przy okazji fajnie jakby przytył. Bo oglądam zdjęcia i w zimie lepiej wygladał niż miesiąc temu, znowu wprowadziłam wysłodki w wersji max, śrutę sojową, olej, słonecznik i.. czekam mam nadzieję, żę się poprawi.

Jeździ mi się w sumie dobrze, całkiem przyjemny jest, gdzieś dopiero w połowie lipca chcę poskakać mam nadzieję, że będzie dobrze. Jeśli nic się nie wydarzy to 1 sierpnia jedziemy do Strzegomia - w końcu jakiś start. CHyba, ze na jakiś jeden dzień w lipcu jeszcze na skoki by się udało.
halo, dacie radę, kto jak nie wy. 🙂
Evson, trzymam wciąż bardzo mocno kciuki, żeby sprawa się wyjaśniła. jak najłagodniej.
czeggra1, niezła przygoda... dobrze, że konia szukałaś tylko w pobliskich krzakach. schował się, chciał zadbać o sprzęt, żeby nie zamókł. 😉
Magdzior, to u nas bardzo podobnie.

Też bujamy się na razie ujeżdżeniowo. Na tej jeździe, co zsiadłam rycząca, chyba się złamaliśmy. I trener i ja i koń. Ja wreszcie przeanalizowałam siebie i swoją jazdę, załapałam potrzebnego dystansu. Trener wreszcie się przekonał, że ten koń nie jest taki ciu ciu (a wkurzało mnie, gdy on wsiadał i mówił, że koń w dwóch paluszkach, a ja wsiadałam i walczyłam. :/ to teraz wreszcie poznał jego prawdziwe oblicze. dawne oblicze w sumie.  😀iabeł🙂. A koń przekonał się, że po odpuszczeniu może być fajnie. 🙂

Także na razie na płasko, czasem coś się odbijemy na gimnastyce. Zmieniłam wędzidło, co też mi bardzo pomogło, bo nie męczą mi się tak ręce, by jakkolwiek do konia dotrzeć. Śmieję się, że się przerzucimy na west. 😀 Początek treningu jest na rzuconej wodzy, trzymanej za sprzączkę, we wszystkich 3 chodach. Ale koń wreszcie nie jest zapędzający i spokojnie na tej rzuconej wodzy mogę przechodzić do niższych chodów, co jeszcze niedawno odbywało się w sposób bardzo nieładny...

a potem na kontakcie jest taaaaaki delikatny. taki skupiony! no i w samoniesieniu. naprawdę jazda na nim zaczęła sprawiać mi przyjemność i od 3 treningów nie schodzi mi banan z gęby. 🙂

no i dziś odbieram siodło. 😅 po 12 tygodniach oczekiwania.....
Czy mozna jeszcze kryc, albo wziac  nasienie do JAPE ?
crazy, zadzwoń do Łącka.
Evson, jak będziesz, to znajdź mnie koniecznie!
Kahlan, miłe niespodzianki są... miłe 😀 Jak siodło?

My dziś cały dzień na pobliskich zawodach ("oficjalne" ZT). Najpierw G. dzielnie nosił młodego w pony games (a mamusia drałowała z asekuracją - koszmar wcielony, bo szczyt mojego "joggingu" to dłuższy krok stępa G.  🙄, jeszcze po twardym jak cię mogę, ale nie po piachu). No ale młody "wygrał" (jak wszyscy) i będzie mógł mówić, że pierwszy konkurs wygrał mając niespełna 9 lat  😜 Ale nie to ważne. Syn jechał na początku. Nie chcąc męczyć konia (upał) odprowadziłam go do boksu. Hmm... a tu przecież dekoracja. Szczęściem już kucka była osiodłana do 50 cm. Sprawdziłam jak sobie młody radzi w anglezowanym luzem - i... wyjechał do dekoracji. Sam (no, inne konie/kuce). Potem... runda honorowa. Kłusem. Ale kucka nie nadążała. To dawaj - w galop. Jeden, drugi. A ja patrzę z boku  🙇 Młody nigdy nie galopował! I wiecie co? Poradził sobie! W pełnym siadzie. Wiedziałam, że równowagę ma bardzo dobrą, ale jednak... Pytamy potem: Skąd wiedziałeś co robić? Przecież patrzę co wy robicie  🤣 I już się dopomina: Kiedy następne galopy? Kiedy znowu skoczę? (W PG był jeden mini-skok). Tym sposobem wiem, że przyszła pora na samodzielne jazdy  💃 (lonża nadal też, ale o samodzielnym prowadzeniu "konika" marzył od dawna).

Potem córa dzielnie wywalczyła III miejsce w LL, a ciekawy był konkurs, bo z ustaloną normą czasu (60 s). Dała radę skoczyć dwie dodatkowe przeszkody. Trzecie zawody klaczy! Potem ja zawaliłam w L (czas) bo tyle trener nagadał się, że "pamiętaj, to na dokładność, a "omskło" mu się powiedzieć, że trasa zmierzona baaardzo optymalnie  🙄 - ale mój błąd, mogłam słuchać, jaki dystans w podstawowym, to bym wiedziała za którym drzewkiem skręcić  :hihi🙂 Byłam ZŁA i rozżalona - to mało powiedziane, bo tempo było dobre i jazda płynna. To odbiłam sobie w L1  💃 Rozgrywkę (podniesione) pojechałam koncertowo! Może nie tyle ja... co KOŃ! Bo koń spisał się super. Wszystkie zaplanowane skróty: i ciasno wokół przeszkody, i najazd po S... Konkretna galopada też. I płynnie, bez żadnej ganianiny/szarpaniny - jak po maśle. No - duuużo marchewek! No i z kobyłą jechał w przyczepie - jako "profesor" załadunku i transportu  😀 Bajer, nic innego tylko bajer!

To jednak jest ogromna radość - tak sobie na luzie zbierać owoce ciężkiej pracy z własnym koniem. Nic to, że jeszcze nisko, przyjdzie czas i na wyżej.

edit: i potrzymajcie kciuki za Civisa (xx) - żeby załapał się na pudło MP w skokach!
Dzieki wszystkim za kciuki, mamy juz diagnoze... Niestety najgorszą z możliwych (no moze poza złamaniem). Uszkodzona łąkotka. Uszkodzenie nie jest moze bardzo poważne, ale małe też nie. Lekarz daje szanse na powrót pod siodło, zreszta pierwsze co mam zrobic zeby zapewnić mu ruch to stęp pod siodłem, mimo uszkodzenia, bo tylko tak moge zapewnic mu ruch. Czekamy tylko na ustanie stanu zapalnego (podane byly leki).  Ode mnie prawdopodobnie dostanie juz emeryture, mimo ze lekarz jakies tam szanse daje. Niestety nawet zapewnienie mu emerytury bedzie wymagało nagimnastykowania sie bo musze znaleźć stajnie (za te iles miesiecy) zeby warunki padokowe były dostosowane- nie za duze i najlepiej z jednym koniem ktorego polubi (czuli klacz) albo z samymi wałachami. Na pewno nie w stadzie.

Nie płacze, płakałam jak nie było diagnozy.
To mój ukochany koń, zostanie ze mną, jeździć nie musze.
Zastanawiam się tylko za jakie grzechy, mój pierwszy kon, mam go niewiele ponad rok, chciałam mu dać wszystko co najlepsze...  🙁
To on w Iwnie czy w Łacku?
crazy, Łąck jest właścicielem wszystkich "państwowych" ogierów xx. Info mieć muszą.
Evson, ale to wcale nie wyrok. Moja klacz jest mistrzem kontuzji i 2 lata temu miała diagnozę na łąki bo uszkodziła kolano bardzo poważnie, była opcja operacji ale nie dawała gwarancji i tylko robią to w niemczech w jednej klinice. Stwierdziłam że wrzucę ją do karuzeli na rok bo jakoś nie chciałam jej puszczać gdzieś na łąki, wolałam mieć pod bokiem. I co? Na kolanie został wielki koszmarny nakostniak , a kobyła ponad rok  juz trenuje skoki po 2 razy w tygodniu. Było tak że nie była regularna na 1 kłusie po powrocie do jazdy,dopiero po galopie było ok, teraz już jest ok od początku treningu, a dziwna narośl z kolana? Prawie jej nie ma 🙂 dopiero teraz ma kontuzje przodu, cos ze stawem pecinowym,ale do pracy ma isc za dwa tygodnie juz. W kolanie jest wazny powrot do pracy gdzie mi wet ustalil jak ma wygladac jazda: czyli wpierw lonza w stepie, potem siadam na step, potem schodze i lonza klus po 5 minut, znowu siadam na step i dopiero zaklusowanie. Wdrazalam ja tak przez 2 miesiace ale sie oplacilo 🙂 glowa do gory !
Perlica niestety łąkotka to troche wyrok. Ale dzieki za pomysł z karuzelą- nie pomyślałam!! A to bedzie idealny dodatek do rehabilitacji bo ma być stęp pod kontrolą wiec musi byc go dużo w przypadku mojego konia zeby go nie rozniosło.
A co u Twojej było?

P.S. Wybiera sie ktoś dzisiaj na Służewiec?
Evson, problem w tym ze nie pamietam, miala zgruchotane kolano i plyn w calym stawie kolanowym sciagany dwa razy. Wiem ze nie operacyjne w polsce bo nie da sie dojsc do tego elementu kolana  bo jest za malo miejsca i nie da sie  wyjac chipa stamtad tak po prostu.
Nie mniej ja konsultowalam z drugim lekarzem po czasie i on dal nadzieje i leki kazal kupic takie przeciwzapalne z cortaflexu plus wlasnie wdrazanie wg schematu. W karuzeli akurat zaden wet nie chcial by chodzila, ale rok tam stepowala bo nie mialam co z nia zrobic. Dzis juz nie wie czlowiek postronny ktore to kolano. Po prostu sie zregenerowala. Fakt tez ze ona nie jest niegrzeczna jak nie chodzi tylko sie zmula coraz bardziej. Ja bym jeszcze konsultowala z ortopeda , mi pomogl Radek Henklewski.
Evson, trzymam zatem kciuki za powrót do zdrowia i dalszą Waszą wspólną przygodę, a na emeryturę Intruz niech idzie w stosownym czasie i jako całkiem sprawny starszy pan (za wiele lat ).
Czefalo jako dwulatek na torze złamał nadpęcie w przedniej lewej nodze (udało się go uratować choć prognozy były kiepskie, a mimo to biegał nawet jako czterolatek). Kupiłam go w wieku 5 lat i trzy miesiące po zakupie, brykających na lonży, przewrócił się i ... złamał kość dodatkową napiąstka drugiej przedniej nogi. Tak jak Ty pogodziłam się wówczas z myślą o przedwczesnej emeryturze, a konisko wszystkim zrobiło niezły numer i po zaleczeniu cieszy się od lat dobrym zdrowiem i sprawnością fizyczną.
Evson, daj Intruzowi czas na wyleczenie kontuzji, a nuż Cię zaskoczy. Spokojnie jeszcze z tą twardą decyzją o emeryturze.
Evson, dopiero doczytałam. Za co to? Dlaczego my? Nie sposób tak nie myśleć. A to "taki klimat", taki los wredny. Tak jak dziewczyny - wierzę w możliwości regeneracyjne folblutów. I w zbawczą moc stępa i upływu czasu. Niby chrząstki się nie regenerują, ale jednak - życie zna dziwne przypadki na plus także. Nie tylko "gromy z jasnego nieba". O karuzeli (boksowej) myśl koniecznie. Życzę, żeby to była tylko dłuższa przerwa!
halo, czeggra1, PerlicaDziekuje za wsparcie!!
Dzisiaj nie odczuwam tego jak jakiś straszny wyrok, było nim raczej czekanie i brak diagnozy. To jest kon z którym chce zostac do konca jego życia, jesli tylko (tfu tfu) bedzie mnie na to stac (bo różnie już bywało), wiec w tej czy innej formie- chce żeby był.
Oczywiscie bede robić wszystko co w mojej mocy, zeby przywrócic go do sprawności. Pesymistyczne myślenie wynika z tego ze nie lubie nastawiać się na cud, myśleć o jeździe na nim, jeździło mi sie na nim najlepiej na świecie jak na żadnym innym, mimo problemów, wiec zwyczajnie nie chce już o tym myślec.
Jak tylko minie stan zapalny to po konsultacji z wetem wezwe fizjoterapeutke. Zresztą sama jestem po fizjoterapii i wiem ze jeśli nie ma możliwosci operacji ani za specjalnej farmakologii- to warto spróbować (nie mówie tu o masażach i stretchingu etc- bo tego bym sie bała w obecnym stanie). Pewnie nie pomoże biorąc pod uwage zdolności regeneracyjne chrząstki (czyli własciwie ich brak, tak jak piszesz halo ), ale spróbować warto.
Perlica, czeggra1 w takim razie życze zdrowia dla Waszych koni, jest to niesamowite jak często zdarza się 'cud' w przypadku koni i wychodzą z najcięższych urazów. U nas to pierwsza poważna kontuzja i odkąd to sie zaczeło, było dla mnie końcem świata. Teraz już inaczej na to patrze bo po miesiącu braku diagnozy- teraz wiem na czym stoimy.

Jestem na maksa zmeczona, po codziennej pracy 12h + wet prawie codziennie, w pónych godzinach, zajmowanie się stajnią- nie daje rady. Teraz mam urlop i wreszcie bede mogła nadgonić troche wątek  🏇
Evson, łękotka to jednak nie trzeszczki, gdzie są duże obciążenia non stop. A organizm chce się leczyć. Gdzieś już pokazywano zdjęcia uszkodzeń jednak zalanych, złagodzonych z czasem. Fakt, ta straszna niepewność braku diagnozy i wet za wetem - to jest najgorsze. Szkoda, że kciuki voltowe na razie zawiodły 🙁 ale może wspomogą rehabilitację?

Zmienię na chwilę temat na inny. Oglądałam przejazd Civisa w finale MP w skokach. Ech, jednak zadem folbluta zarządza się dużo gorzej niż konia półkrwi. I kopne jest tak samo groźne jak za twarde. To jest jednak największy minus pracy z folblutami: że nie ma tej masy zadu z urodzenia, że trzeba wypracować. Żeby wypracować trzeba włożyć ogromnie dużo pracy ujeżdżeniowej, żeby nawet gdy koń straci rytm, "zagrzebie się" - mógł go łatwo odzyskać i naprać tempa. A jednocześnie praca skracająca/zbierająca - odbiera folblutom "drive". One mają dobre przyspieszenie - ale gdy rozciągnięte. A "na krótko" - to ciężka sprawa. Na folblucie stracisz płynność przejazdu - i umarł w butach (chyba, że nauczysz konia szybko się z tego wygrzebać). Ale Civis wielce utalentowany technicznie. Liczę, że zawodnik da radę dopracować tę kontrolę zadu - i będą śmigać bezbłędnie. Pewnie jeszcze taki problem jest, że trudno zaufać, że koń da radę na maksymalnych przeszkodach. Bo jednak niepotrzebnie mocno wjechali w ostatnią linię. Co by nie mówić - 7 miejsce w MP w skokach to jest COŚ!

halo, siodło bajeczne! wreszcie go nic nie gniecie, dopasowane, siodło robione pod wymiar.

a koń.. tfu! oby tak dalej. tyle powiem, żeby nie zapeszyć. PĘKAM Z DUMY. po tamtym przełamaniu koń jak marzenie.

Evson myślę o Tobie wciąż i niezmiennie trzymam kciuki. A jutro nadrobię wątek.....

pozdrawiamy (a, na zdjęciu strzemiona nie moje. koń jest tak cudowny, że na końcowego stępa mógł wsiąść mój
Tata. po raz pierwszy.  :hurra🙂
Intruz walczy w klinice o zycie, trzymajcie kciuki prosze....
Evson, o matko! Z całej siły!
Rany Evson trzymam kciuki z całej siły!! Kolka?
famka   hrabia Monte Kopytko
07 lipca 2014 07:13
Evson, trzymamy kciuki mocno ! kurczę co się stało ???

Evson, mocno zaciśnięte! Żeby niebo się nie zawaliło i żebyście z tego wszystkiego wyszli. Jest w najlepszych rękach, będzie dobrze! Musi być!
Dziękuję za kciuki, jest lepiej!!!

Tak Intruz dostał pierwszej w swoim życiu kolki... Wet stacjonarny stwierdził zapętlenie jelita o śledzione, więc gdyby nie cud, nie wiem czy by przeżył. Na szczęscie albo diagnoza była mylna albo po wlewie i kłusie na lonży (który niestety rozwalił nam ostrzykany wczoraj staw doszczętnie- nie wolno było nawet wychodzić po tym ostrzykaniu, ale z racji ratowania życia musiał wczoraj kłusować..) jelito się odhaczyło (bylo 50/50 szans ze tak sie stanie). Następne kilka godzin była poprawa i tętno 36-38, wiec za małe jak na zakręcenie jelita, ale pod wieczór koń znowu zrobił się lekko niespokojny. Nie czekałam już.

Apeluje do wszystkich którzy mają swoje konie- odkładajcie kase na czarną godzinę. Jeszcze wczoraj gadaliśmy z wetem, o tym że każdy myśli że jego to nie spotka. Koszmar kolki śni mi się odkąd mam konia, jednak zawsze myślalam ze wyjazd do kliniki nas nie spotka, ze to najczarniejszy scenariusz a w końcu Intruz to był zawsze okaz zdrowia. Chcąc być odpowiedzialnym właścicielem miałam zawsze jakieś grubsze oszczędności w razie 'w'. Jednak jak sie pieprzy to wszystko na raz - a więc sprawy prywatne w ostatnim czasie, opłaty za kowali (kucie,rozkucie, kucie), za weterynarzy - dwie kulawizny w ciągu miesiąca przy czym ostatnia diagnozowana ponad 3 tyg, weci był średnio kilka razy w tyg- wyobracie sobie jaki to koszt, kupno preparatów na stawy, naprawa auta itd itd...  Słyszac diagnoze ze operacyjna, wylalam morze łez i już zegnałam sie z koniem, bo zorganizowac 10tys w kilka godzin nie jest łatwo i czasem nie jest możliwe. Pojechaliśmy bo z długiem kilka tys moge chwile zostac, cud sie stał że nie była operacyjna. Konie są dla cholernie bogatych ludzi, trzeba o tym pamietac  🙁 Jak Int wydobrzeje pewnie bede musiala powoli oswajac sie z decyzją zeby znaleźć mu lepszy dom- bo jeśli teraz coś jeszcze nagłego nas spotka- zwyczajnie nie dam rady.

W klinice okazało się ze jest dość dobrze. Nie ma zapętlenia i okrężnica jest raczej pusta i brak wzdęcia. Prawdopodobnie lekko przytkał się gdzieś na początku okrężlicy. Przed wyjazdem do kliniki zrobił kupe i w przyczepie też. Mieli dzwonić jakby bylo pogorszenie- na razie nie dzwonili, ja sie boje ale zaraz tam zadzwonie. Na dokładke prawdopodobnie mamy też wrzody.
Bede pisać co i jak z Intruzkiem. Po powrocie zamieszkam chyba pod boksem bo zwyczajnie bardzo sie juz o niego boje. Wydaje mi sie ze wszystko przez te kulawizny- kon ktory przez rok byl dzien w dzien pod siodlem nagle na miesiąc odstawiony zupełnie do boksu  🙁

Kahlan Twój cudowny!! W ogole jak przytył!!! Gratulacje, super wygląda  💘


Evson, jak zobaczyłam wątek na szczycie listy i Twoją odpowiedź - serce mi zgubiło rytm. Gdy weszłam w wątek i przeczytałam wiadomość - kamień z niego spadł, że przetrwaliście najgorsze. Poważnie!  :kwiatek: Będzie już tylko z górki. Nie może się tak Was to trzymać.

On też to na pewno strasznie przeżywa. A jak są wrzody to tym bardziej mu one sprzyjają do kolki... U mojego też była dopuszczana możliwość wrzodów. Obecnie daję drożdże, żeby na wszelki wypadek ułatwić trawienie i zabezpieczyć się przed nieszczęściem.

Tfu, będzie u Was dobrze! Kciuki wciąż masz. Moje i Taja, choć on kciuków nie ma.  😁

I dziękuję.  :kwiatek: W ogromnych bólach to odzyskiwałam. Wygląda już jak KOŃ, teraz tylko to utrzymać...
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się