Oddam konia-rozważania

Angela, bo jesteś wyjątkowa :kwiatek:

właśnie zostałam na szkapowym fb opluta, że nie oddaję/sprzedaję koni. nikogo nie interesuje, że to moja decyzja. nikt nie ma ustawowego obowiązku, żeby mnie wspierać. bo mam ładnego konia i ktoś chciałby go mieć. jednak kiedy był na sprzedaż, to nikogo nie interesował...
Myślę, że dobrze robisz, Met. Przykład, który miałam nieprzyjemność oglądać ostatnio osobiście: dziewczę lat może 14 adoptowało (za pośrednictwem swoich rodziców zapewne) konia z jednej ze znanych fundacji. Najpierw trzymało go koło domu, gdy przestało sobie radzić nawet z obsługą konia (tylko i wyłącznie na własne życzenie- w skrócie mówiąc koń został skrajnie zepsuty) wstawiłą go do pensjonatu, gdzie pojawiała się raz na miesiąc uiścić należności. Po kilku miesiącach taki system się jej znudził i konia oddała do fundacji. I po co to komu było? Fundacji, która dostała spowrotem skrajnie zepsutego konia, niebezpiecznego w obsłudze czy dziecku, które nawet za siebie nie odpowiada i w tym wieku nie poniesie odpowiedzialności, za głupoty które narobiło, albo koniowi?
Moje zdanie jest takie, że jak kogoś stać na utrzymanie konia to go stać na zakup, a jak ktoś chce pomóc jakiejś bidzie to też znajdzie taką do wykupienia. A fundacje mogą ratować tyle koni, ile są w stanie utrzymać..
Met, aż taka wyjątkowa nie 😉 ale poprostu staram się być w porządku .Także przed sobą 😉
No i udało wam się mnie wystraszyć. Sama nosiłam się z zamiarem przygarnięcia jakiegoś miłego ogoniastego emeryta. Jazda potrzebna mi jak ślepemu kredki, a taki konik to jednak cudowność aksamitnego pyska na wyciągnięcie ręki, i ogromna szkoła cierpliwości. Nie licząc dumy z widoku konia na własnej łące. Ale jak tak to wszystko czytam, zastanawiam się po prostu, czy podołam. Jednak opiekę nad "popsutym koniem" lepiej zostawić chyba ludziom, którzy mają w tym wprawę 🙁 Zresztą, przeglądając oferty zaczęłam się zastanawiać, że to jednak działa w dwie strony. Powodów do oddania konia może być wiele. Między innymi trudny charakter zwierzęcia, w tym agresja. Stan zdrowia to "pół biedy" bo jednak jakiego zwierzęcia nie weźmiemy do siebie, każde może zachorować i wymagać kosztownego leczenia. Ale co gdy trafi do nas koń po jakiejś traumie, z która nie potrafimy sobie poradzić?
Nie znalazłam takiego tematu, jeśli jest, to niech mnie ktoś nakieruje na niego - właśnie odnośnie radzenia sobie z "zepsutym" psychicznie zwierzęciem, niespodziankami poadopcyjnymi, etc.
Co do wsi - to nieistotne że taki sąsiad sam wczoraj utopił psa w bagnie. Jak ma szansę obsmarować kogoś, kogo nie lubi - zrobi to 🙂 A jeśli ma szansę dokopać komuś, komu się lepiej wiedzie, to jeszcze kosz jajek dorzuci :P Jak się umawia taką przedadopcyjną wizytę, to wiadomo, cud, miód i orzeszki, ale czasami wystarczy podjechać na tydzień wcześniej, żeby wiedzieć jak się sprawy mają, czy np za domem na łańcuchu nie snuje się głodny pies, albo po łące nie ganiają chore krowy, czy dach im się nie wali na głowę i nie latają pod oknem butelki po winie.
Luna_s20, czytam wszystko co piszesz. Widzę, że masz pełno dobrych intencji i... kłopoty w ogarnięciu współczesnego świata. Rozumiem to doskonale, bo to wcale niełatwe. Bo "dotychczas" było jakoś tak, że człowiek bez większego kłopotu mógł być Dobry - i racjonalny jednocześnie.  A dziś jest z tym spory kłopot. Coraz mocniej i częściej obowiązuje: "kto ma dobre serce musi mieć twardą d*" 🙁 Jedyne, co można poradzić, to dać sobie spokój z "regułami ogólnymi". Tylko szukać Ludzi. Jednostek, których nadal jest pełno. Normalnych, życzliwych, pomocnych, troskliwych. Świadomych, że oprócz kasy są jeszcze inne wartości. Kłopot taki, że ci ludzie niekoniecznie dbają o "siłę przebicia" i PR - więc trudno znaleźć. Bo - po co ktoś, chcący  Naprawdę zaopiekować się koniem miałby ogłaszać się w necie? Gdy, jak się rozejrzeć - biedy pełno. Podejrzewam wręcz, że wszystkie dobre miejsca, w sercach i stajniach - są już zajęte.
Jest, owszem, pełno osób sentymentalnych - a potem zdziwienie - że coś się sypnęło, że "przerosło". Naprawdę niełatwo mieć dobre serce i postępować zgodnie ze zdrowym rozsądkiem jednocześnie.
Dlatego wolę wziąć na luz. Jak już wspominałam, pomarzyć fajna rzecz, ale sama metryka nie pozwala mi porzucić całkowicie realizmu. To co piszesz z kolei, halo, skłania mnie do refleksji na temat działalności fundacji wszelakich. Z tego co widzę na pół roku histerii i lansowania się, wpada kilka zwierząt różnych gatunków, którym pomogli. Osobiście znam osoby prywatne, które mają lepsze statystyki od kilku fundacji razem wziętych. Sama się tym zajmuję i wiem że jak ktoś chce pomóc, to pomaga a nie gada o tym, nie wywiesza ogłoszeń w stylu "Bijcie mi brawo, nakarmiłem bezdomnego psa. Teraz fundusze zebrane od 300 ludzi dobrego serca wykorzystamy, aby wreszcie kupić konikowi Franiowi belę siana. Jeśli chcesz nakarmić innego konika, dopisz to koniecznie w tytule przelewu, bo inaczej się nie domyślimy i padnie z głodu.". Wiem, że trochę demonizuję, ale tak to dla mnie właśnie wygląda. Jakiś czas temu przychodził mi spam w stylu "cała Polska zbiera na leczenie yorka." Skoro fundacje nie dają sobie rady z uratowaniem jednego maleńkiego psa, zapewnieniem kojca, miski, weterynarza, to czego oczekują od osób prywatnych?

"Kłopoty z ogarnięciem współczesnego świata" o których mówisz, można śmiało uznać za wtórnie wykształcone. Po prostu mieszkam w takim miejscu i realiach, że zwyczajnie mogę sobie na to pozwolić. Nie zawsze tak było, stąd domyślam się, jak naiwnie wyglądam w waszych oczach 😉
Luna_s20, ale czemu odrazu zakładasz ,że trafi Ci sie koń po przejściach?
Ja na trzy adoptowane nie trafiłam na konia ,który miałby większe przejścia niż -co prawda też to jest szokujące - odskakiwanie na widok miotły.
Odczuliliśmy ją ,pokazaliśmy że miotła to jednak stajenne narzędzie pracy a nie kij do bicia i jest ok.
Zaufała nam i nie uważam że byłby to problem .Co prawda nie wiem jak będzie z końmi na starość bo każdy z nich ma jakieś zwyrodnienia ,czy wady postawy i pewnie z wiekiem zacznie to bardziej koniom dokuczać ale liczę się z tym ,że ktoregoś dnia już poprostu nie wsiądę i będą tylko kosiarkami.
Zresztą wcale na tym jeżdzeniu mi tak nie zależy 😀
Może weryfikacja własnej wiedzy. Dotychczas pracowałam z najprzeróżniejszymi zwierzętami "trudnymi" ale koń to osobny temat, doświadczenie z pieskiem, kotkiem, sarenką czy czymkolwiek innym nic tu nie pomoże. I podobnie jak psa po przejściach, np agresywnego i zalęknionego, nie oddałabym osobie NIE ZNAJĄCEJ metod postępowania w takim przypadku, podobnie konia po przejściach nie oddałabym... sobie. Nie chcę żeby to była "loteria" - albo trafię na zwierzę które zostanie, albo będzie stresowane przenosinami do kolejnego domu.

Swoją drogą ciekawe czemu twój koń zawdzięcza ten strach przed miotłą. Nie sugeruję bynajmniej, że musiał być bity - wiem że jak zwierzę sobie coś sobie skojarzy po swojemu, wbije do głowy, to koniec(mam przykład kota, który uratowany po wpadnięciu do studni, kojarzy swojego wybawiciela ze studnią, wodą, i boi się go jak piekielnego ognia, a widząc go przy studni dostaje psychozy - a z drugiej strony przykład sarny, która niezależnie jak i czym przepędzana, po prostu mieszka trzeci rok w drewutni i koniec).
[quote author=Luna_s20 link=topic=43405.msg2122532#msg2122532 date=1403220070]

Swoją drogą ciekawe czemu twój koń zawdzięcza ten strach przed miotłą. Nie sugeruję bynajmniej, że musiał być bity [/quote] ale raczej dowody są na to że była 🙁
Ona tka i myślę że po jej reakcjach wyglądało na to że ktoś kijem ją ustawiał do porządku i pewnie była to miotła bo to normalny ,przyrząd,, stajenny. Łopaty sie nie bała.
Już problem znikł ,tka naprawdę tylko i wyłacznie w chwilach zwiększonego stresu jak nie wszystkie konie na przykład wrócą w jednej chwili do stajni i ten z którym jest zżyta biega jeszcze po podworku .Zdarza się to może raz na dwa miesiące.... raz na jakiś czas i tylko wtedy.
Wogóle zwierzaki u mnie się wyciszają. Mam tu mega jedność - koty śpią na psach ,pies potrafi leżec obok gesi czy kur itd... nikt nikogo nie atakuje ale akurat ja sama nigdy nie trafiłam na zwierza problemowego po przejściach większych niż kontuzja konia z ktorą do mnie przyjechał czy przeziębiona koza ... itd..
Raczej to były zwierzęta ,,niechciane,, lub znudzone niż agresywne.
ja poszukuje miejsca dla mojej klaczki w jakiejs przydomowej stajennce do towarzystwa , konik jest po karierze sportowej i nadszedł czas na odpoczynek , w okolichach bydgoszczy , torunia ,ito poniewaz chcialabym miesc mozliwosc zeby odwiedzic ja 3 razy w tyg i chociaz wyczyscic
U mnie "problem lokalowy" raczej. Z początkiem jesieni powinnam wiedzieć, czy uda się dokupić sąsiednią łąkę, w innym wypadku nie będę miała jak starowinki godnie zakwaterować. Jeśli nic nie znajdziesz do jesieni, pisz pw.
Atri, a czemu ją oddajesz a nie zatrzymasz u siebie, jeśli można wiedzieć??
Ja się po długich dyskusjach zdecydowałam oddać konia w dzierżawę. Nie wiem czy zaraz żałować nie będę, ale konisko po kontuzji wróciło do formy, chodzi z dnia na dzień coraz lepiej i szkoda mi go na łąki wysyłać. Rozpoczynam więc szukanie kogoś "odpowiedzialnego".
asior   -nothing but eventing-
23 lipca 2014 15:49
xxagaxx, uważaj... ja też oddałam kobyłę po 8 sezonach wkkw pode mną, miała drobną kontuzję, z której wyszła. Chodziła pod młodzikiem Lki i naderwała ścięgno. Wszystko było pięknie dopóki koń był zdrowy. Jak trzeba było brać na spacery w ręku chłopaczek przestał przyjeżdżać, a rodzice nie odbierali telefonu. No i zostałam z koniem i rachunkiem do zapłacenia za 3 miesiące pensjonatu  😉 A umowa była spisana, niestety niedokładnie, inaczej już bym się z nimi sądziła.
Dodam, że to ludzie, którzy od 3 lat wcześniej wozili dzieciaka do nas, żeby trenował i startował na kucach.
asior, wiem że trzeba uważać. Umowę na pewno spiszę. Licze że trafi się ktoś zaufany, ale jak to mówią wszystko jest dobrze dopóki sie nic nie dzieje... Stad mialam wachania czy kogoś w ogóle szukać.
xxagaxx, uważaj... ja też oddałam kobyłę po 8 sezonach wkkw pode mną, miała drobną kontuzję, z której wyszła. Chodziła pod młodzikiem Lki i naderwała ścięgno. Wszystko było pięknie dopóki koń był zdrowy. Jak trzeba było brać na spacery w ręku chłopaczek przestał przyjeżdżać, a rodzice nie odbierali telefonu. No i zostałam z koniem i rachunkiem do zapłacenia za 3 miesiące pensjonatu  😉 A umowa była spisana, niestety niedokładnie, inaczej już bym się z nimi sądziła.
Dodam, że to ludzie, którzy od 3 lat wcześniej wozili dzieciaka do nas, żeby trenował i startował na kucach.
no właśnie. Ja mam konika ze zwyrodnieniami. Czasami miesiącami chodzo dobrze a czasami nawet miesiąc tylko stępa . Fajny jest, nieduży, mieciutki i bardzo łagodny. Idealny dla rekraanta bez ambicji. Sam chodzi w teren i generalnie cudo. Kłopot w tym, że córka chce sobie ambitniej pojeździć. Dlatego rozważałam oddanie w dzierżawę ale boję sie sytuacji o której piszesz. O sprzedaży nawet nie myślę bo pewnie by wkrótce na haku wylądował. Może w totka wygram to se kupie drugiego  😍
.
Eh, tak weszłam do tego wątku, bo czasem w chwilach kryzysu dopada mnie myśl o znalezieniu nowego domu jednej z moich kobyłek. Chciałabym się rozwijać, jakieś treningi, czasem zawody, a utrzymanie 3 koni, z których na chwilę obecną żadne się do pracy nie nadaje (kontuzja, emerytka i roczniak) wyklucza te moje zapatrywania zupełnie 🙄

Już kiedyś chciałam oddać moją emerytkę, wystawiłam nawet ogłoszenie, ale jak już zadzwonił ktoś zainteresowany i powiedział że przyjedzie jutro z przyczepą to serce stanęło w gardle, wymigałam się z tego i usunęłam szybko ogłoszenie.
To jest mój pierwszy koń, którego mam od 8 lat, a znam od 11, w dodatku koń "specjalnej troski", po przejściach w dzieciństwie, potrzebuje ciszy, spokoju, nie lubi towarzystwa ludzi, czasem przejawia agresywne zachowania, ma headshaking i szereg zwyrodnień wszelakich, ale na stępa do lasu mogłaby chodzić. Nie wiem dlaczego, ale po prostu boję się że ktoś inny nie będzie się nią w stanie dobrze zająć, dlatego nie potrafię zdecydować się na jej oddanie, mimo że pomogłoby mi to w paru sprawach. 🙁

No to się wyżaliłam, mam nadzieję że ktoś mnie zrozumiał...
Ja Cię doskonale rozumiem
mam wrażenie że to znowu ta sama pani > http://ogloszenia.re-volta.pl/inne/szczegoly/32583?q=&kategoria=9&lokalizacja=&widok=0&strona=2
chociaż nowością jest zdanie "Może być na zasadzie dożywotniej dzierżawy."
Podbijam, bo kolejna użytkowniczka forum napisała do mnie z informacją o koniu który trafił w bardzo niedobre ręce pani Katarzyny D. z Krzynii i ślad po nim zaginął  😤
jeszcze nie wiadomo czy też trafił na rzeź. mam nadzieję, że PZHK tym razem tego nie potwierdzi...

kolejny nick tej s... tj. baby- Colette
BASZNIA   mleczna i deserowa
16 września 2014 23:10
Martuha, dalas znac modom? Niech france zbanuja...
też ma nick jako Natas
Noewa   NOWA 4.12.1995 - 4.01.2014 :(
17 września 2014 12:26
Podbijam, bo kolejna użytkowniczka forum napisała do mnie z informacją o koniu który trafił w bardzo niedobre ręce pani Katarzyny D. z Krzynii i ślad po nim zaginął  😤
jeszcze nie wiadomo czy też trafił na rzeź. mam nadzieję, że PZHK tym razem tego nie potwierdzi...

kolejny nick tej s... tj. baby- Colette



no cóż.................jak wczoraj się okazało i wynika z waszych opisów..........jestem kolejną ofiarą pani Katarzyny D.......k 😕 🤦
Noewa   NOWA 4.12.1995 - 4.01.2014 :(
17 września 2014 12:36
chciałabym ostrzec przed panią Katarzyną D. z Krzyni (woj. pomorskie)
Miałam 17 letnią klacz. Miała zwyrodnienia, często kulała i nie nadawała się do normalnej jazdy, ewentualnie na spacery stepem. Mi to wystarczało. Poprawiał mi się humor jak do niej jechałam i mogłam ją wyczyścić. Niestety tak mi się w życiu poukładało, że nie było mnie już stać na konia.
Klacz we wrześniu 2013 trafiła do stajni przydomowej pani D., w "dobre ręce". Miała być towarzyszką dla wałacha pani D. Podpisałyśmy umowę kupna-sprzedaży z symboliczną ceną. Pani D. zapewniała mnie, że w razie gdyby chciała się pozbyć klaczy z jakiegokolwiek powodu to będę pierwsza osobą którą powiadomi. Miała mi przesyłać zdjęcia, zapewniła mnie, że będę mogła odwiedzać klacz. Po 2 tyg od zabrania klaczy kontakt się urwał.
Niedawno znalazłam panią D. na facebooku. Wrzucała zdjęcia swoich kilku koni. Nie było ani śladu ani po mojej klaczy ani po wałachu którego towarzyszką miała być moja klacz. Napisałam do niej. Odpisała mi, że sprzedała moją klacz razem ze swoim wałachem, ale nie ma kontaktu z nowym właścicielem. Miałam złe przeczucia.
Napisałam maila do kujawsko-pomorskiego związku hodowców koni, w odpowiedzi odstałam informacje, że moja klacz wyjechała 4 stycznia do Francji na ubój 😕
Z mojego "śledztwa" wynika, że pani D. lubi zmieniać konie i często trafiają do niej właśnie konie szukające dobrych rąk.
Przypuszczam, że pozbywa się koni sprzedając je handlarzowi. Dla mojej klaczy to był wyrok.
Jest na re-volcie, ale chyba się nie udziela. za to jest aktywna na ŚK. Gdyby ktoś był zainteresowany to podam nick na pw

edit: poprawiłam województwo





To jest jakbym swoją historię przeczytała.moja klacz wyjechała 28 grudnia 2013.
oczywiście już jej nie mają.ciekawe czy tak sprytnie kłamiących ludzi.......kiedyś dopadnie sprawiedliwość?.......myślę że tak....... 🤬
tylko koni żal.............i naszych decyzji podjętych pod wpływem okoliczności..........i tego głupiego zaufania do ludzi......nigdy więcej 🙁
mam jeszcze nadzieję,że może gdzieś, ktoś ją kupił i jest żyje.
gdybym mogła cofnąć czas............albo ją odkupić......... ❓
Matko święta.... tak mi przykro....
Kurcze ,czy nie można jakoś tak tego nagłośnić aby ludzie nie oddawali jej koni?
tak mi przykro 🙁
Noewa   NOWA 4.12.1995 - 4.01.2014 :(
17 września 2014 20:33
hej.
dzięki za zrozumienie.
to był mój pierwszy koń, 19letnia Nowa trakenka po Dukat od Nasada z paleniami sk Liski.
miałam ją ok.15 lat............prawie połowa mojego życia.dała mi kilka źrebaków.klaczki zostały u mnie więc dochowałam się 3 pokoleń klaczy.Nowa była babcią.mam więc na pociechę jej córkę 12 letnią Normę oraz Normy córkę Nakaro.jeszcze rok temu miałam w domu moją "trójcę" ale że mi się grunt pod nogami zaczął gotować.............podjęłam niestety taką decyzję w sprawie Nowej...........
żeby to cofnąć lub odwrócić 🏇 👿
ten rok 2013 cały jakiś pechowy i smutny.🙁
tą sprawę trzeba nagłośnić.....jęstem za.........i nawet już napisałam kilka zadań do pani Kasi D......embek 🙂😉))) a co niech ludzie wiedzą.........niech wie,że nie warto być oszustem..........(bo taka jest definicja osoby,które w żywe akurat ucho bo przez telefon mówi,że nic nie wie...............a wie całą prawdę 🙁
napisałam też do Kuj-Pom. zw.Hodowców Koni o jakieś informacje............jakie by nie były.......🙁...........no i dorzuciłam mimochodem scan umowy z danymi pani Kasi.............(oni pewnie ją już znają)
dużo tego jak na pierwszy dzień nowej Nowej prawdy o ludziach i "ludziach"
pozdrawiam i mam nadzieję że dziś w nocy będę spać.........................
hej 
Noewa   NOWA 4.12.1995 - 4.01.2014 :(
18 września 2014 10:34
Witam,
niestety nie mam dla Pani dobrych wiadomości, klacz trafiła do rzeźni w styczniu tego roku🙁
pozdrawiam (info.z Kuj-Pom  związku hod. koni)

......................to taka wiadomość z ostatniej chwili......
zakończenie poszukiwań mojej 19 klaczy NOWA ,którą z własnej wrodzonej naiwności, głupoty i wiary w ludzi dobrej woli oraz słabej wiary w siłę że moje problemy są czasowe i przeminą...........oddałam 28 grudnia 2013 na emeryturę do towarzystwa innego konia w piękne miejsce z dobrą opieką...............tak miało być.......

4.01.2014 została zakupiona przez firmę zajmującą skupem. Zakupiona od innej osoby, pani  ❓  nie widnieje jako właściciel....

ps.sprytna i szybka 8 dniowa akcja. 🏇 😤

to by było na tyle.....szacunek i przepraszam Nowa 🙁
tak mi przykro 🙁
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się