Koniec z jeździectwem?

I też nie pcham się już na wszystko co problematyczne, jak kiedyś. Stara się robię:P

Doskonale podsumowanie  :kwiatek:
Myślę, ze taki lęk jest racjonalny - jak się miało lat naście, to brykajacy konik to wyzwanie 😉 Też wsiadałam na wszystko co sie ruszało, bez kasku w teren, na oklep na folblutach z torów itp
Teraz jeżdzę tylko swojego, mam do niego zaufanie, wiem że nie jest niebezpieczny. Po kontuzji potrafił bryknąć cyz ponieść, ale znam go na tyle, że wiem gdzie są jego granice - no i spaść naprawdę ciężko 😉 Zresztą wolę ubrać czarną wodzę na kilka jazd i spacyfikować bombę atomową niż latać jak mięso armatnie.
Nie wsiadam na konie problematyczne, nie chcę ryzykować - kręgosłup mam i tak zjechany.
Isabelle Bułka powinna dać radę, dobrze jej z pyska patrzy  😀 To samo co nasza Ines, zimne inne są z charakteru, ja mam od jesieni i jestem mega zadowolona
Dziewczyny,

przeanalizowałam sobie na spokojnie wszystko, co każda z Was napisała. I na wstępie dziękuję wszystkim za pomoc, bo każda opinia jest ważna.

Koniec końców, na razie chcę spróbować "złotego środka". Nie wsiadam chwilowo na inne konie poza swoim, dla którego ostatnio zupełnie nie miałam czasu... No i właśnie. Przestaję się spieszyć. Wczoraj pierwszy raz od maja (?) a może czerwca, nie spiesząc się wyczyściłam Rudą, postępowałam na dworze, wyjechałam na czworobok, a po jeździe zdjęłam siodło i pobawiłam się z nią z ziemi. Poszłyśmy na padok, pozwoliłam jej luzem wrócić do stajni (jest nauczona chodzenia za mną bez linki i sprawia jej to dużą frajdę).
Odwołałam treningi do końca tygodnia. Zostawiłam sobie tylko małego chłopca z kucykiem, którego mam na miejscu i z którym lubię pracować, bo to bardziej zabawa niż trening.
Nie przejmuję się absolutnie niczym.

Zostawiłam w stajni ostrogi, bacik, Ruda ma nachrapnik rozpięty o 2 dziurki luźniej niż zazwyczaj. Może o to właśnie chodzi? O presję, która skłaniała mnie do robienia ponad siły i chęci? Nie wiem, na razie próbuję.

Dzięki, że jesteście ze mną. Nie pożegnałam się jeszcze z myślą o zakończeniu jeździeckiej przygody, na razie czekam, aż istotny dla mnie koń pójdzie w dzierżawę, o Rudej na razie staram się nie myśleć, co będzie jeśli jednak zrezygnuję.
Zobaczymy, co mi powie moja własna głowa po kilku dniach spędzonych jedynie z własnym koniem.
Isabelle Bułka powinna dać radę, dobrze jej z pyska patrzy  😀 To samo co nasza Ines, zimne inne są z charakteru, ja mam od jesieni i jestem mega zadowolona

no..nie koniecznie. Ja mam zimnokrwistą kobyłke która temperament ma i powera także. Nie jeden się już zdziwił. Przytrzymywana capluje w miejscu o...i nabawiła sie kłopotów . Teraz ma areszt boksowy. Wraz z Lunarem (arabem) przynajmniej sa w stajni we dwójke to może mi stajni nie rozwalą.
A strach jest ludzką rzeczą, nie boi sie niczego tylko wariat. Ja tez się boję ,czasem jak siodłam sobie konia to nawet sobie myslę ,że zwariowałam ja kobieta a tu konisko 700 kg wagi i ja mam miec kontrolę na nim? Ale gdy wsiadam gdzies strach zostaje w tyle. Nie, choc nie do konca. Mam jedno miejsce , przejazd między krzakami (jedyny wyjazd z mojej stajni) gdzie spinam się ze strachu i ja i mój kon. Gdzie wzajemnie się napędzamy. Kon ,bo nic nie widzi, spiety gotowy do uskoku i ja bojąca się tego uskoku bo to droga, czasem jezdzą samochody. Kon czuje moje spięcie i spina się jeszcze bardziej , co i ja czuje i się mega usztywniam. Gdy przejedziemy te cholerne krzaczory nagle i kon robi się miekki i ja siedzę spokojna. Ot tego małego odcinka niestety boje się i zaczynam kombinowac jak i gdzie zrobic inny wyjazd ze stajni.
Strach... pamięta jak przed operacja powiedziałam lekarzowi ,ze jednak sie boje (wczesniej grałam twardziela) a lekarz spokojnie mi odpowiedział "gdyby pani się nie bała to najpierw skierowałbym panią do psychiatry a pozniej bym panią leczył". Wiec stach jest ludzką przywarą lub zaletą bo czasem ratuej nam życie. Przełamać strach? Można ale..nie na siłe , bo pozniej może byc tylko gorzej.
a ja wróciłam i się ciesze🙂 znów mam radość z tego co robię🙂 i chce mi się! u konia jestem prawie codziennie, a wszystko było przez brak towarzystwa w poprzedniej stajni
a ja wróciłam i się ciesze🙂 znów mam radość z tego co robię🙂 i chce mi się! u konia jestem prawie codziennie


Chciałabym móc to samo powiedzieć za miesiąc 🙂
szafirowa   inaczej- może być równie dobrze
25 lipca 2014 10:14
Powinnam sie dopisac do tego watku, wszak nie jezdze od ciazy... To juz dwa lata! Ciagle tylko slysze 'zrob cos z tym koniem'. Siwy jest, nie sprzedam go bo wtedy zalamie sie zupelnie, trzyma mnie tylko ta mysl, ze jeszcze chwila i cos wymysle, cos przeciez musze wymyslic! Kasy nie mam, siedze z dzieckiem w domu i nie mam pomocy w postaci checi zostania z malym, ani ze strony meza ani rodzicow. Wsparcia finansowego 'na konia' nie mam i nie bede miala. Musze szybko podjac jakas decyzje, ale odsuwam ja, bo sie boje, bo potem to juz nie zostanie mi nic 'mojego'.
Też się dopisuję. Przestałam jeździć regularnie, kiedy wyjechałam na studia ( jakieś 8 lat temu), wsiadałam tylko czasem w weekendy, w święta. Ale nawet wtedy wszystko mnie denerwowało ( bardzo podobnie jak u Gillian, chyba straciłam cierpliwość, albo po prostu nie wystarczało mi jeżdżenie od czasu do czasu, bez efektów. Kiedyś sprawiało mi przyjemność  przebywanie w stajni, potem to wszystko minęło. Nie wsiadałam wogóle, ale koń był, kochałam go najbardziej na świecie. W kwietniu Solo padł, tak w ciągu minuty go zabrakło. I czuje pustkę, nie dość, że był moją pamiątką po kimś dla mnie bardzo ważnym, to po prostu był. I nigdy nie miałam możliwości ostatecznie powiedzieć, że kończę z jeździectwem. Los sam o tym zdecydował 🙁  I chyba już nie mam siły na kolejnego konia, ale kto wie, może jak kupię ten mój wymarzony domek to znajdzie się tam miejsce dla jakiegoś koniska. Ale nigdy nie wróci te 20 lat mojego życia, w ciągu którego każdy dzień spędziłam w stajni. Ale myślę sobie, chyba tak miało być.
cranberry   Fiśkowo-Klapouchowo
25 lipca 2014 10:42
Resetuję się od miesiąca od koni pod domem. Mam jeszcze miesiąc by się pozbierać. Zdrowy rozsądek mowi, by zakonczyć tą historię, ale serce nie do końca jeszcze jest pewne. No i to poczucie odpowiedzilności za głupie (jak to moj małż mowi) stworzenie Boże nie daje mi spokoju. Tak jak Gillian na swoim blogu napisała: chciałabym zmienić wszystko nie zmieniając nic...

I czekam aż los zadecyduje za mnie....
incognito   W życiu należy postępować w zgodzie ze sobą.
25 lipca 2014 10:57
Powinnam sie dopisac do tego watku, wszak nie jezdze od ciazy... To juz dwa lata! Ciagle tylko slysze 'zrob cos z tym koniem'. Siwy jest, nie sprzedam go bo wtedy zalamie sie zupelnie, trzyma mnie tylko ta mysl, ze jeszcze chwila i cos wymysle, cos przeciez musze wymyslic! Kasy nie mam, siedze z dzieckiem w domu i nie mam pomocy w postaci checi zostania z malym, ani ze strony meza ani rodzicow. Wsparcia finansowego 'na konia' nie mam i nie bede miala. Musze szybko podjac jakas decyzje, ale odsuwam ja, bo sie boje, bo potem to juz nie zostanie mi nic 'mojego'.


Uważam, że to nie fair wobec Ciebie ze strony męża-jak dlamnie to jest egoizm i to w formie której nie znosze, a dzierzawa albo współdzierżawa?
A ja nie wiem czy tak do końca egoistyczne. Staram się w życiu patrzeć w miarę obiektywnie na sprawy, a konie co by nie mówić, to darmozjady są. Mój facet też co jakiś czas stęknie, że tyle kasy idzie na tego zwierza- i ja też to widzę. Ale ja zarabiam na niego. Jakbym brała od niego kasę, to bym po prostu konia sprzedała. W moim przypadku jest to kłopot, bo jedyne miejsce dla kulawego konia to rzeźnia lub koń towarzysz, ale mój koń nienawidzi innych koni, samiec alfa i tyle. Dzierżawa odpada, próbowaliśmy, koń się nie obronił, noga nie wytrzymała. Więc jest jak jest.

Z drugiej strony wychowywanie i opieka nad dzieckiem też kosztuje.
To nie chodzi nawet o kasę - nie wyobrażam sobie, że mój mąż widzi i wie, że od iluś miesięcy czy nawet roku MĘCZĘ się siedząc z dzieckiem w domu marząc o czymś innym i nie wspiera mnie w tym żebym mogła poczuć się lepiej. Że muszę walczyć, żeby dostać coś dla siebie. Szczególnie, że tak jak szafirowa przed ciążą, jestem osobą aktywną, która jakoś mi nie pasuje do siedzenia na tyłku 24/7. Rodzice to rodzice, niby nie mają obowiązku siedzieć z naszymi dziećmi, choć pewnie i tak byłoby mi przykro jak by wprost mówili, że nie chcą. No ale ojciec dziecka? Smutne to, bo na pewno jest cała masa takich osób tu na forum..
xxmalinaxx, będzie dobrze 😉 Jak po miesiącu ci nie przejdzie dołek, to zaczekaj jeszcze jeden 😉 Mnie przeszło, jak w końcu zaczęłam uzyskiwać profesjonalne, indywidualne treningi - od razu wielka frajda 😉 I faktycznie nawał obowiązków potrafi skutecznie rozwalić pasję. Pamiętam, jak ja miałam serdecznie dość, jak opuszczałam dom o 5 rano, a wracałam o 21-22 i nie miałam czasu na nic. Teraz to wręcz się wyrywam, nie mogę się doczekać kolejnej jazdy, a jeżdżę teraz prawie codziennie 😉

szafirowa, ja bym tupnęła nogą - bo ok, odpowiedzialność, dziecko, rachunki, ale - czas dla siebie samej, rozwijanie sanej siebie należy ci się, jak psu zupa. Dobrze robisz, że nie sprzedajesz konia (chyba, że faktycznie wszyscy umieracie z głodu i toniecie w rachunkach), niech wiedzą, że ty też masz prawo mieć swoje zdanie i swoje życie, a posiadanie dziecka nie jest końcem twoich indywidualnych zainteresowań. Nie wiem, jak wygląda u was cała sytuacja, ale jeżeli ze wszystkim innym ok, to jednak rodzina działa wobec ciebie mocno nie fair. Przecież da się pogodzić posiadanie dziecka i hobby, zainteresowania - tylko, niestety, właśnie potrzebna jest współpraca. Na forum jest mnóstwo fajnych, dobrze jeżdżących babeczek - może udałoby się konia oddać komuś do jazdy i mieć parę dodatkowych groszy i czasu, aby samemu wsiąść?

cranberry, może usiądź na spokojnie i przeanalizuj, czego ty tak właściwie oczekujesz? Jakie masz wyjścia, co można zrobić z tym fantem? Co jest powodem, że się resetujesz i jak się tego pozbyć - jeśli w ogóle się da? Co cię zadowoli, a co unieszczęśliwi?
szafirowa,  a jakbyś ... znalazła opiekunkę w zamian za jazdy?

Zobacz- i tak płacisz CAŁOSC za konia. koń się rzadko rusza. Pewnie znalazłabyś jakąś dziewczynę, która by się zajęła małym w stajni ze 3 razy w tygodniu a Ty jezdzisz a ona by sobie jezdziła w pozostałe 3 dni sama. Albo opiekowałaby się małym u Was/u siebie a Ty jedziesz do stajni. studenci mają jeszcze dwa miesiące wakacji, a uczniowie też często bywają w stajni codziennie.

Koń to dobro materialne, usługa. Skoro można jezdzić za pieniądze albo za pracę to czemu nie spróbować za opiekę nad dzieckiem? Jakaś biedniejsza dziewoja, która marzy o koniu a nie ma kasy na dzierżawę i ma poukładane w głowie, żeby posiedzieć z młodym się na pewno znajdzie!
incognito   W życiu należy postępować w zgodzie ze sobą.
25 lipca 2014 11:37
szafirowa- Isabelle tez dobry pomysł podsuwa, zastanów się nad tym i powodzenia  :kwiatek:
Isabelle, o! Na facebooku widziałam parę takich ogłoszeń - młoda mama szukała innej "jeździeckiej mamy". Plan był taki - obie przychodzą na jazdę na swoich koniach. Najpierw jedna opiekuje się dwójką dzieci, druga jeździ, a potem się zamieniają. Albo przychodzi jeszcze mąż jednej z nich i obie razem jadą w teren. A dzieci mają kolegę do zabawy 😉

Myśl, szafirowa, myśl, nie ma sytuacji bez wyjścia 😉
szafirowa, ja nie wiem jak jest u Ciebie, ale ja byłam sama z synem 3 lata non stop. I godziłam to z domem, syn jeździł ze mną do stajni, spał w wózku na hali. Ojciec dziecka bez problemu zostawał też wieczorami, takie mieliśmy ustalenia. Porozmawiaj z mężem, w końcu' brał Cię' jak koń już był 😉 Wiesz, ja kiedyś powiedziałam ojcu mojego dziecka, że koń był przed nim, jest jak jesteśmy razem i będzie po nim 😉 Sprawdziło się w 100%. Nie daj sobie wejść na głowę, szukaj rozwiązań!
Powinnam sie dopisac do tego watku, wszak nie jezdze od ciazy... To juz dwa lata! Ciagle tylko slysze 'zrob cos z tym koniem'. Siwy jest, nie sprzedam go bo wtedy zalamie sie zupelnie, trzyma mnie tylko ta mysl, ze jeszcze chwila i cos wymysle, cos przeciez musze wymyslic! Kasy nie mam, siedze z dzieckiem w domu i nie mam pomocy w postaci checi zostania z malym, ani ze strony meza ani rodzicow. Wsparcia finansowego 'na konia' nie mam i nie bede miala. Musze szybko podjac jakas decyzje, ale odsuwam ja, bo sie boje, bo potem to juz nie zostanie mi nic 'mojego'.


Rozumiem cię doskonale bo mam b. podobną sytuację.
Presja najbliższego otoczenia na pozbycie się przeze mnie konia jest niewiarygodna. I taka "odpowiedzialna i rozsądna" wg. nich w świetle tego, że nam się sporo przytkało finansowo.

Analizowałam to wszystko i byłam nawet skłonna konia sprzedać i moja intuicja, która mnie jeszcze nigdy nie zawiodła powiedziała "NIE".

NIe i chu..! NIe, bo nie i nie chce mi się nawet tłumaczyć rodzinie czy mężow (po raz setny bo już nie raz to robiłamale to jest w ogóle inny poziom mentalny)i, bo są zaślepieni w wymuszaniu na mnie całkowitego "poddaństwa" w imię bycia matką-polką. W ich oczach jako matka nie mogę mieć takiego hobby bo przecież mam chodzić do pracy jak tysiące innych matek, przychodzić do domu i zajmować się dziećmi (wyłącznie), żeby mężczyzna mógł "odpocząć" a potem po 22 jak dzieci śpią mam napierdalać na kolanach szorowanie podłóg, pranie, prasowanie, gotowanie i ogólnie to w chacie ma błyszczeć jak w muzeum. Oczywiście do tego mam jakoś wyglądać i nogi to mi się mają same depilować, paznokcie magicznie być jak z salonu a włosy mam mieć jak z reklamy szamponu i oczywiście mają mi nie wypadać po ciązy bo to obrzydliwe.
Nie spełniając tych standardów jestem nazywana egoistką, sobkiem, niedobrą matką (bo inne matki dają radę być takie zajebiste jak z obrazka) a ja nie...a to wszytko oczywiście przez to, że mam konia. Bo gdybym go nie miała to pewnie to wszystko i wiele innych rzeczy potarafiłabym ogarnąć w te dwie godziny, które raz na kilka dni spędzam w stajni.

Moje dzieci uwielbiają do stajni jeździć bo tam jest fajnie. jednak mój mąż woli albo wtedy siedzieć z nimi w domu, i jak tylko wejdę to mi dać dzieci i się na pięcie odwrócić tak, że nawet prysznica nie mam jak wziąć. no bo jak mam konia to muszę cierpieć za to i to odpokutować niewygodą czynioną mi na każdym kroku.
A jak już ze mną jedzie to dla otoczenia gra najlepszego tatę, co to musi kilometry z wózkiem wyjeździć... ale np. specjalnie nie da małej pić, żeby się darła w niebogłosy jak kończę jazdę, bo ma mi być źle, mam mieć poczucie winy, że dzieciom przez moje hobby jest źle i wszyscy mają widzieć jak dzieci cierpią bo matka zamiast dać cycka to tyyyle na koniu czasu spędza.
Nie pojedzie z małym na plac zabaw (pomimo tego, że on o to prosi) bo musiałby albo 10 minut spaceru w tamtym kierunku uskutecznić albo 1 minutę dłużej w aucie pobyć- mógłby tam dojechać. Ale nie, trzeba wszystkim pokazać jak dzieciak jęczy, że chce na plac zabaw a matka każe w stajni siedzieć.
I permanentne niepilnowanie dzieciaka i niezwracanie uwagi na to, że się pęta obok koni i może kopa dostać. To będzie moja wina bo ja im "Każę" przyjeżdzać do stajni. To mnie ma skłonić do tego, że mam rzucić jeździectwo.

No i  w ogóle przynajmniej raz dziennie słyszę, że po co ja tego konia mam skoro ja jeździć nie umiem, jestem beznadziejna, nigdy się nie nauczę no i koń jest beznadziejny bo ma brzydki ruch. I w ogóle skoro nie jeżdżę sportowo to równie dobrze mogłabym sobie raz w miesiacu wsiadać na konia szkółkowego.

I cała ta kuriozalna sytuacja zadziałała na mnie jak płachta na byka. Zaczęłam analizować czym jest dla mnie moje jeździectwo i jednak jest dla mnie b. istotną częścią mojego życia. Szczególnie w aspekcie tego, że to mój mąż ściągnął mnie na wiochę, w której aktualnie mieszkamy bo to jego miejscowość rodzinne, złote góry obiecując. Finalnie okazało się, niestety ale ani ta miejscowość, anie jego znajomi, ani rodzina nie mają mi nic do zaoferowania (a ja im). No po prostu dwa różne światy. Do tego z racji tego, że po pracy wracam do domu a nie zostaję w Poznaniu to nie mam w zasadzie szansy na jakiekolwiek relacje- przyjaźnie związane z moim środowiskiem zawodowym.
Od znajomych, których miałam niejko naturalnie zostałam przez męża odcięta... bo podtrzymywanie tych znajomości czynnie a nie via net jest równoznaczne z podrózami (studiowałam za granicą) ... tylko nie mam po co męża zabierać ze sobą bo on nie zna ani jednego języka obcego i niestety przez te 10 lat naszej znajomości nie podjął choćby próby zmiany tego faktu. I jakoś tak stało się, że to jeździectwo wypełnia mi te luki spowodowane tą izolacją w imię miłości...
I doszłam do wniosku, że nie, nie zrezygnuję z jeździectwa w imię tego, że rachunki chwilowo czasem ciężko zapłacić, bo jak się kurde ma mało kasy to nie trzeba oszczędzać tylko trzeba więcej zarabiać. Ale do tego trzeba chcieć się kształcić i wyjść z dupą poza własną wioszkę i strefę własnego komfortu.
Nie zrezygnuję z jeździectwa ze względu na dzieci, tylko właśnie nie zrezygnuję dla dzieci bo nie chcę żeby moje dzieci miały matkę, która swoim życiem nie ma im nic do zaoferowania (pierze sprząta, gotuje, pracuje i jest człowiekiem bez fragmentu siebie).
Nie zrezygnuję bo mam marzenie, że kiedyś połączę swoje zawodowe doświadczenia i wiedzę z jakimś fragmentem świata jeździeckiego i będę mieć z tego i frajdę i pieniądze. I nie, nie odłożę tych marzeń na zasadzie - "jak ci dzieci podrosną", "jak będziesz mieć więcej kasy" (ciekawe skąd bez robienia czegoś w tym kierunku, heee?) to sobie wrócisz do tego...bo taka postawa nie nauczy moich dzieci dziłania i samorealizacji.

Tak więc w świetle uzmysłowienia sobie w końcu co jest dla mnie w życiu ważne czeka mnie spory życiowy zakręt. Rozwód, przeprowadzka i podział majątku (a raczej podział wierzytelności bo mamy hipotekę na dom).
I wiem, że dam radę. lepiej lub gorzej ale dam ale z jeździectwa i z własnych ideałów nie zerezygnuję.

Gru   nic nie dzieje się bez powodu
25 lipca 2014 13:00
Jejku kotbury życzę Ci znalezienia w sobie mega siły, żeby osiągnąć to co sobie zaplanowałaś i myślę że Twoje dzieciaki będą z Ciebie kiedyś dumne 🙂 Ja tego nie rozumiem jak to jest że kobieta może mieć tylko dziecko, nic ponadto. Przecież wykonuje pracę 24h. nie tylko za siebie, ale też za męża i powinna być na rękach noszona że daje radę. Nie wiem jak można tak nie szanować drugiej osoby, żeby jej 24 godzinne niemalże poświęcenie traktować od tak, że jesteś kobietą to musisz  🤔 Ja ostatnio zaliczyłam przerwę od koni, ze względu na kontuzje, konia nie sprzedaje, ale mam świadomość że moje jeździectwo ograniczy się pewnie do wyjazdów raz w tygodniu w teren, przynajmniej na razie. Więc racjonalnie myśląc powinnam się konia pozbyć. Mój mąż bardzo mnie wspiera, sam pyta kiedy do stajni pojadę, kiedy będę wsiadać, bo wie jak ważne jest to w moim życiu. Ostatnio kupujemy samochód, nie sramy kasą, więc rzuciłam hasło że się trochę rzeczy do konia pozbędę, bo przecież nie jeżdżę na razie, a pieniądze się przydadzą itd. Co usłyszałam: absolutnie nie, bo tyle zbierałam ten sprzęt, bo będzie mi trudno go znowu skompletować, a przecież do koni wrócę, bo nie ma innej opcji 🙂 Nie wiem może dzieci wszystko zmieniają, a może to że to mąż zarabia tak mu wali w łeb że może teraz z żony zrobić kurę domową, która do niczego innego się nie nadaje. Ale przecież dziecko nie jest żony, jest wspólne i kiedy on zarabia ona je wychowuje, bo gdyby jej nie było on musiał by zrobić to sam.
incognito   W życiu należy postępować w zgodzie ze sobą.
25 lipca 2014 13:07
kotbury- współczuje i podziwiam zarazem i również życze, abyś znalazła w sobie tyle siły żeby zrobić to czego pragniesz :kwiatek:
kotbury współczuję i wspieram mentalnie.  :przytul:
Moje małżeństwo rozpadło się między innymi przez to, że nie chciałam zrezygnować z jeździectwa, więc znam tę presję doskonale.
I podobnie jak wiele innych osób, totalnie i kompletnie nie ogarniam, jak można zmuszać kobietę do rezygnacji z bycia sobą dlatego, że jest żoną i matką.
Gru bo wykonuje pracę za mniejsze pieniądze niż mąż, to MUSI to zrekompensować w inny sposób 🤔 Przynajmniej takie jest myślenie co poniektórych.
kotbury życzę siły i wytrwałości w dążeniu do realizacji swoich marzeń, jak to dobrze, że jesteś silną babką i nie pozwolisz zrobić z siebie niewolnika- nie wszystkie kobiety mają tyle siły w sobie 😉
szafirowa   inaczej- może być równie dobrze
25 lipca 2014 13:21
Nie ma opcji ma dzierzawe/wspoldzierzawe czy opieke. Kon jest w tej chwili nie do jazdy- potrzeba by albo mase czasu i/lub kasy zeby moze jeszcze byl. W tej chwili z ziemi jest bezproblemowy, pod siodlem odwala stare numery i jest zeyczajnie niebezpieczny. Byla proba, doswiadczona zawodniczka, duzo przygotowan i dupa z tego wyszla. Ogloszenia nie dam bo wiem jak jest i nikogo swiadomie  nie naraze.
majek   zwykle sobie żartuję
25 lipca 2014 13:38
Kotbury, jakbym czytała o sobie - szczególnie wątek przeprowadzki na wioskę, obiecanek-cacanek i kontrastu dwóch światów.
Ja uciekłam. Tzn oboje uciekliśmy, z 5 koni pozostał jeden, który teraz wyemigrował z nami do UK. Zresztą chyba część rodziny mojego męża nawet nie wie, o tym, że koń pojechał z nami, bo by się wściekli (bo to przecież marnowanie pieniędzy)

Zagryź zęby. Wytrzymaj jeszcze trochę. Bądź nieznośna, jak `nie będzie ci dane` pojeździć lub pobyć w stajni.  Dzieci podrosną jeszcze trochę to będziesz mogła wrócić do jeździectwa na 100%.
Widziały gały co brały i wzięły Ciebie z końskim światem. Niestety mam świadomość, że najlepsze czasy mojego konia zmarnowały się właśnie na dzieci. Trudno. Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem.

Mam tylko ten plus, że pracuję zdalnie z domu i jak mąż wraca ze swojej pracy, to ja zabieram sie za swoją. A w ciągu dnia ogarniam dzieci, konia no i trochę pracy (bo wieczory nie wystarczają)

Mój mąż też cwaniakuje, nie bierze ze sobą kluczy do pracy, żebym była w domu, jak on wróci.
Wczoraj posiedział 20  minut na wycieraczce. Dla zasady.
Może to jest sposób?

Uszy do góry!
mam chodzić do pracy jak tysiące innych matek, przychodzić do domu i zajmować się dziećmi (wyłącznie), żeby mężczyzna mógł "odpocząć" a potem po 22 jak dzieci śpią mam napierdalać na kolanach szorowanie podłóg, pranie, prasowanie, gotowanie i ogólnie to w chacie ma błyszczeć jak w muzeum. Oczywiście do tego mam jakoś wyglądać i nogi to mi się mają same depilować, paznokcie magicznie być jak z salonu a włosy mam mieć jak z reklamy szamponu i oczywiście mają mi nie wypadać po ciązy bo to obrzydliwe.
Nie spełniając tych standardów jestem nazywana egoistką, sobkiem, niedobrą matką (bo inne matki dają radę być takie zajebiste jak z obrazka) a ja nie...a to wszytko oczywiście przez to, że mam konia.



Ja tego wszystkiego nie ogarniam nawet bez konia 😉
Mój mąż nie wykazuje entuzjazmu na zostawanie z małym tak samo, więc nie jeżdżę, i pewnie nie będę, bo nawet jak jeździłam to co chwila był sms kiedy wracam, więc od takiego poganiania odechciewa się wszystkiego.
Gru   nic nie dzieje się bez powodu
25 lipca 2014 13:47
larabarson ale że wychowanie dzieci to praca za mniejsze pieniądze ? to przelicz ile zarabia dobra opiekunka i dodaj jak by ją zatrudnić na całą dobę 😀 więc nie wiem czy to taka praca za mniejsze pieniądze  🤔 Niestety pewnie jest tak jak mówisz, do większości to nie dociera. A to kobieta rezygnuje z siebie, ze swojego ciała, ze swojej często bardzo lubianej pracy, między innym po to żeby wychować JEGO dziecko. Gdyby któryś mężczyzna tak się dla mnie poświęcił, oczywiście mówię tu o ciąży i porodzie (co jak na razie chyba jest nie możliwe  🤣 ) to po stokroć kochała bym go, szanowała i wychwalała pod ołtarze 😉 Dziewczyny nie dajcie się jak nie prośbą, to groźbą. Nie prosicie naprawdę o tak wiele 🙂
... jak tam sobie poczytam, to stwierdzam, że BOGU DZIĘKI, że nie przyszło mi do głowy mieć dziecka z byłym mężem...
Gru niektórzy uważają, że takie wychowywanie dziecka i siedzenie z nim non stop w domu to luksus a kobieta powinna chłopa po rękach i stopach całować, do tego zapitalać na zasadzie "śpiewa, tańczy, recytuje, daje d... i prasuje" bo to ON przynosi pieniądze i to dzięki NIEMU żyjesz. I spróbuj się temu sprzeciwić. Taka jest smutna rzeczywistość w wielu domach 🙁
Murat oj ciesz się, że Opatrzność czuwała 😉
Tyle, że u mnie to ja zarabiam więcej. I jak się wkurwię to zarobię tyle, że mnie będzie stać i na konia i na dzieci i na nowe auto i nowy dom i spłacanie hipoteki za stary i na opiekunkę i przedszkole... i taki jest plan.

Mój mąż podjął decyzję, że to on przejmuje urlop macierzyński i poszedł na tzw. ojcowski a ja musiałam wrócić do pracy.  Argumentem w dyskusji na ten temat było to, że ja mam wyższe zarobki więc lepiej mieć 60% jego płacy plus moją całą niż na odwrót. Realny argument był taki- siedzisz tyle w chacie to teraz ja sobie posiedzę i nic nie porobię... i tak jest. NIe robi nic (nie sprząta, w zasadzie nie gotuje, nie ogarnia wizyt lekarskich, nic)- bo on się teraz "zajmuje dziećmi".

Wiadomo, problem jest większy niż tylko "kto teraz sprząta".
W każdym razie ja sobie uzmysłowiłam jak ważną częścią życia dla mnie jest moje jeździectwo/ posiadnie konia/jeżdzenie konno, że to mnie niejako definiuje i jest nierozerwalną częścią mojej osoby i nie chcę żeby to się zmieniało. Że wiele wyborów życiowych jakich dokonałam związanych było z tym jak ewaluował mój światopoglą na wiele spraw właśnie pod wpływem min. pasji jeździeckich.
Najlepsze jest to, że u mnie na wiosze niejako moja sytuacja jest tajemnicą Poliszynela, bo jakby się rozlazło to bym miała w wielu miejscach pod górkę (... hmmm np. może z zapisaniem dzieciaka do przedszkola). Taka miejscowość gdzie wszystko się opiera na układach, układzikach, znajomościach i jakimś tylko im znanym kodzie zachowań społecznie akceptowanych.

Zazdroszczę osobom, których otoczenie wspiera w tej pasji/ sposobie życia.

Musiałam z siebie wyrzygać tu moją aktualną sytuację. Po prostu było mi to potrzebne, żeby to głośno powiedzieć gdzieś i bardzo dziękuję za słowa wsparcia.

A osoby, które mają konie, któe się nie nadają w dzierżawę rozumiem. Ja posadziłąm parę osóbna dzierżawę chętnych... i makabra... Aczkolwiek ku mojemu zaskoczeniu ostanio przy okazji festiwalu jeździeckiego siadł chłopak - wolontariusz i żałuję, że z okolic nie jest tylko z Warszawy, bo nawet zawodnicy utytuowani tak fajnie się z tym koniem nie dogadywali jak on. Aż mnie zatkało.

kotbury, uff, jak to dobrze, że ty więcej zarabiasz. Serio, sytuacja bardzo wkurzająca, ale masz dużo lepiej, niż wiele "matek Polek", więcej swobody, mniej problemów na tobie ciąży. Z całego serca ci życzę, aby któregoś dnia się twój facet się "obudził".
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się