Nic mi nie wychodzi!!! czyli dla "zdołowanych"

CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
30 lipca 2014 22:57
Dodo no ja musialam juz sciac na "drastyczny" krotki, bo byly zwyczajnie polamane, slabe i rozdwojone. I co x tego, ze dlugie, jak beznadziejnej jakosci? :/ tylko chvialam sciac inaczej...
Ale teraz nic nie zrobie. Za rok-dwa odrosna.
Naturalsi strasznie młoda... Ale że swinkami tak bywa. Do tego wszystko u nich szybko postępuje niestety. Czasem ropnie się wchlaniaja.
Ten nabiera niestety. I robi się gorący. Identycznie jak poprzednio, tylko na razie jest mniejszy niż ten usunięty. Zobaczymy w piątek. Taka młoda i pełna życia świnka...  😕
Naturalsi, współczuję 🙁 Aż mi się mój królik leczony na ślinianki przypomniał - co się nie podleczyło, to znowu puchło. Niestety skończyło się eutanazją.
Teraz pewnie też się skończy. Dobrze, że mam naprawdę fajnego weta od świnek i będę mogła z nim szczerze porozmawiać co dalej. Jeśli nie będzie widział szans to mi o tym powie. I zasugeruje to o czym nawet nie chcę myśleć.
madmaddie   Życie to jednak strata jest
01 sierpnia 2014 17:49
Forkate, ciężko się żyje, jak się siebie nie lubi 🙁
na polubienie siebie najlepiej działa... działanie  :kwiatek: przynajmniej u mnie. aktywność która mi wychodzi, którą lubię, która przynosi pozytywne efekty, bardzo pomaga.
i to wcale nie chodzi o to, żeby myśleć codziennie rano "orajuśku, jaka jestem przesuperfajna" (chociaż można, why not) tylko żeby sobie nie szkodzić.
na szukanie pozytywów dobre jest 100 happy days, w szarlataństwo żadne tego typu nie wierzyłam, ale to akurat działa.
dasz radę, trzymam mocno kciuki  :kwiatek:
(a spacery z kozą są kozackie, chodziłam kiedyś  😁 )
Nie sądziłam, że będę mieć tak dobre wieści! Lancelot przeżył cudowne ozdrowienie jak zobaczył swojego pana Doktora  😅. Antybiotyki zadziałały, to nie wrzód tylko rana zaropiała od szwów. Uff. Będzie żyć.
Chorał też dziś wyszedł na padok.  💃
Chyba mogę napisać, że u mnie... lepiej.
Gniadata   my own true love
04 sierpnia 2014 11:23
Dzisiaj dowiedziałam się, że mój koń ma szpata.
Nie spodziewałam się nawet, że tak na to zareaguję. Nie mogę przestać płakać.
Czemu, cholera, czemu ona? Udało mi się psychicznie pogodzić z COPD - bach, zwyrodnienia. A dbam, staram się dbać, nieba bym jej przychyliła, gdybym mogła. Tak mi strasznie przykro. I strasznie szkoda. Ja wiem, że to nie koniec świata i żyć z tym będzie - ale i tak się czuję jakby mi ktoś przywalił w brzuch, ząbkowanym nożem. Zardzewiałym takim...
Moja mama złamała nogę. 6 tygodni w gipsie, uziemiona. Taty nie ma i w najbliższym czasie nie będzie. A ja się boję, że tego nie udźwignę wszystkiego.
Zazdroszczę osobom które chudną chorując. Ja po anginie przytyłam 3kg i wyskoczył mi taaaki brzuchol :/ Przez brak ćwiczeń, tylko 4 dni jak już naprawdę nie mogłam :/ I teraz tak strasznie nie mam motywacji i chyba pogodzę się z tym że płaski brzuch to opcja dla fajnych osób :C Bo po co mam się męczyć, jak wystarczy pół tygodnia luzu i wracam do pkt wyjścia sprzed kilku tygodni?
Nie mam siły i ochoty.. do życia.
Przytłacza mnie to wszystko. Powinnam iść na studia, ale nic mnie nie ciągnie, a studiować, żeby studiować? Praca... ehm, na pewno nie w mojej mieścinie. A na razie nie jestem gotowa na wyprowadzkę. Męczą mnie ciągłe chęci rozmowy ze strony moich rodziców - ale o czym mamy rozmawiać? Tylko oczekiwania, zero wsparcia, a na moje 'nie wiem kim jestem, nie wiem czego chce' są 5dni milczenia, a najpierw krzyki, że do niczego nie dojdę. Mam 19lat, skąd ja mam to wszystko wiedzieć?!
Popadam powoli w przerażające problemy psychiczne....
Płakać się chce, żyć się nie chce.
Masz 19 lat, myślisz pewnie, że jesteś jedyną osobą, która nie wie co ze sobą zrobić? Jest nas więcej, niż Ci się wydaje. Daj sobie czas. Nie mówię o tym, żebyś odkryła nagle swoje wielkie życiowe powołanie, ale może za jakiś czas wpadniesz na pomysł co studiować. Nie coś, co będziesz kochać, tylko coś, co będziesz mogła spokojnie studiować i znaleźć po tym pracę, mając na nią pomysł. Niestety życie nie polega na tym, że robimy to co lubimy. Raczej musimy polubić to, co przyjdzie nam robić. Zrób jakiś krok do przodu, idź na studia teraz, by mieć spokój ze strony rodziców, spokój ze samą sobą, żeby nie mieć poczucia, że nic nie robisz. Nie stój w miejscu, bo będziesz przeżywać w kółko te same myśli. Może spodoba Ci się to co wybierzesz, może zaakceptujesz to na tyle, by to kontynuować. A może w "międzyczasie" przyjdzie Ci do głowy lepszy pomysł i wybierzesz coś innego.
autodestrukcja, mój ojciec (pedagog zresztą) powiedziałby: Zatrudnij się do kopania rowów. Ręcznie. Najdalej po tygodniu życie nabierze barw i pojawi się jakiś pomysł.
W braku rowów możesz ZUPEŁNIE przejąć na siebie prowadzenie domu plus ze 3 godzinki dziennie ostro popylać na siłowni.
Averis   Czarny charakter
06 sierpnia 2014 06:11
Pogratulować
Nie mam siły i ochoty.. do życia.
Przytłacza mnie to wszystko. Powinnam iść na studia, ale nic mnie nie ciągnie, a studiować, żeby studiować? Praca... ehm, na pewno nie w mojej mieścinie. A na razie nie jestem gotowa na wyprowadzkę. Męczą mnie ciągłe chęci rozmowy ze strony moich rodziców - ale o czym mamy rozmawiać? Tylko oczekiwania, zero wsparcia, a na moje 'nie wiem kim jestem, nie wiem czego chce' są 5dni milczenia, a najpierw krzyki, że do niczego nie dojdę. Mam 19lat, skąd ja mam to wszystko wiedzieć?!
Popadam powoli w przerażające problemy psychiczne....
Płakać się chce, żyć się nie chce.

Poszłam na studia, wytrzymałam dwa miesiące. W domu apogeum niezadowolenia.
Parę lat później idę znowu, inny kierunek, inna motywacja i spokój, bo wiem, że akurat tego chce. Rodzice kiwają głowami, 'rób co chcesz'. Pracuje od lat czterech, nie narzekam.
autodestrukcja, mój ojciec (pedagog zresztą) powiedziałby: Zatrudnij się do kopania rowów. Ręcznie. Najdalej po tygodniu życie nabierze barw i pojawi się jakiś pomysł.
W braku rowów możesz ZUPEŁNIE przejąć na siebie prowadzenie domu plus ze 3 godzinki dziennie ostro popylać na siłowni.

Szczerze? Nie jestem przekonana czy praca fizyczna pomaga na doła. Sport? Może. Mi tam sport nie pomaga (Rower, rolki- jeździectwa już nie mam, może w tym rzecz). No może rolki pomagają, ale to musi być mordercze tempo i mocna muzyka w słuchawkach. Jak posprzątam mieszkanie to oprócz "jak fajnie czyściutko" też mi to jakoś sensu życia nie przywraca... 😁
Być, czyli rzuciłaś pierwsze studia, poszłaś do pracy i potem poszłaś na inny kierunek?
autodestrukcja = lekarz, to co opisujesz to raczej depresja niż brak celu i chęci do życia…


BTW, to jednak straszne i nie dziwie się, że ludzie nie chcą dzieci… później mają takiego co nie uczy się, nie pracuje, nic nie robi i tylko pasożytuje… straszne.
Dodofon, ja tam dzieci nie mam, ale ze wszystkich przypadków znajomych moich rodziców którzy mają takie pasożytnicze dzieci, to - tak sobie wychowali, to tak mają. Po latach to widzą i żałują, ale nie tego, że je mają, tylko tego, że nie wychowali inaczej.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
06 sierpnia 2014 08:34
Jak ktoś ma gap year to już jest pasożytem? To ja współczuję rodziców, którzy tak myślą o dzieciach.
Człowiek ma prawo być zagubiony, ma prawo nie wiedzieć co chce w życiu robić, może mu coś nie wyjść i ma prawo popełnić błąd i poświęcić trochę czasu na to, żeby się ogarnąć. Znam takich ludzi, którzy nie wiedzieli, trochę "pasożytowali", a teraz spokojnie zarabiają 30 tysięcy miesięcznie i pomagają rodzicom jak mogą. Ale fakt, ich rodzice ich wspierali, a nie nazywali pasożytem.
co to jest gap year?
Strzyga, nie no, oczywiście, że jak ktoś ma lat 19, 20 czy coś w ten deseń i nie wie, co chce robić, to nie ma w tym nic nadzwyczajnego, powiedziałabym, że prawo wieku. Ale jak ktoś ma 30 i nadal nic nie robi, tylko wisi rodzicom na garnuszku, to już jest inna sprawa. Wydaje mi się, że Dodofon miała na myśli raczej ten drugi obraz, a nie dziewiętnastolatkę, która nie wie, na jakie studia ma iść.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
06 sierpnia 2014 08:39
Dodofon, to jest rok w którym nie idzie się na studia, tylko zwiedza/idzie do pracy/rozwija zainteresowania/próbuje nowych rzeczy.
Strzyga, najczęściej jeszcze poprawia maturę (wśród rzeczy jakie wymieniłaś).
Dodofon, to jest rok w którym nie idzie się na studia, tylko zwiedza/idzie do pracy/rozwija zainteresowania/próbuje nowych rzeczy.


ale to nie jest pasożytowanie napisałaś rok gdzie:
= idzie do pracy
= rozwija zainteresowanie
= próbuje nowych rzeczy
itd.

a mi chodziło o to, że człowiek np. po maturze NIE idzie do pracy, NIE idzie na studia, NIE rozwija pasji, NIE ma pomysłu ale siedzi np. gra w gry, wstaje o 11, je, sra siedzi przed TV i nawet swojego pokoju nie posprząta...
Problem w tym, że niektórzy rodzice rok, kiedy się ostro pracuje żeby poprawić maturę, traktują jako pasożytowanie. Na szczęście moja mama mi pozwoliła na rok korepetycji i spokojnego siedzenia w domu, ale to ja nie chcę i w tym problem  😁. Bo chcę już teraz iść na studia, tylko nie wiem na jakie  😜. No niby poukładałam sobie już w głowie tą fizjoterapię, ale wciąż mam pełno wątpliwości. Najwyżej za rok przeniosę się na coś innego, jak będę pewna, że tego chcę. A jak nie to zostanę fizjoterapeutką bez powołania, no życie. Ważne, żeby być dobrym fachowcem, a kochać swojej pracy nie trzeba. Ale też miałam miesiące ostrej jazdy emocjonalnej z tego powodu, że nie mam planu/pomysłu/jestem beznadziejna, a wszyscy moi znajomi pójdą na medycynę/farmację/inne mądre kierunki, a tylko ja taka nieudana i wybrakowana. A że mi się to zbiegło z jak zawsze chorym Chorałem, z maturą która wiedziałam, że mi źle pójdzie, klasą maturalną biol-chem-fiz kiedy moja matematyczka uwzięła się na mnie i kazała mi robić ok 120 zadań tygodniowo i totalnie nieudanym związkiem na odległość który już dziś nie istnieje to było ciężko.

I nie wyobrażam sobie nie mieć w takiej chwili wsparcia ze strony mamy.
Bo może być źle, ale to dom ma być ostoją, gdzie szuka i znajduje się pomoc.
Tylko, że często gęsto 19-letnia gówniarzernia uważa to właśnie wsparcie ze strony rodziny jako zamach na rację stanu. Bo nie pozwala się właśnie na granie i sranie - i to jest właśnie ten zamach na równość i niepodległość.
Bo co to jest wsparcie? Tylko i wyłącznie głaskanie po głowie? Tak tak, kochana córciu, marnuj sobie życie przed TV, przecież jesteś biedna i nieszczęśliwa i nie wiesz w wieku 19 lat (!!!!!!!!!!!!!!!!!) co chcesz w życiu robić.
Ja i większość moich znajomych w podstawówce miała obrany cel.
Teraz wszyscy mają podkładane wszystko pod nos i dlatego brak celu w wieku 19 lat (!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!) jest normą.
Wsparcie to i pogłaskanie po główce, danie się wypłakać i wysłuchanie ale i zarówno danie porządnego kopa w ... cztery litery, kiedy tego potrzeba. I mądry rodzic będzie wiedział co ma zrobić;-). Tylko takiego trzeba mieć.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
06 sierpnia 2014 09:39
pokemon, ja mam 24 lata i nie wiem do końca co chcę w życiu robić. I żyję, pracuję, stażuję, studiuję, ale nie wiem jeszcze, co będę w życiu robiła. W podstawówce miałam obrany cel, a jakże. Tylko potem mi się zmieniło, bo teraz takie są czasy, że ludzie muszą być mobilni i muszą zmieniać firmy, profesje, muszą się rozwijać i dostosowywać. A nie wybierać w podstawówce i do końca życia robić jedną rzecz.
madmaddie   Życie to jednak strata jest
06 sierpnia 2014 09:46
ludzie z naszego pokolenia prawdopodobnie będą musieli się w ciągu życia przebranżowić 🙂

Naturalsi, wysiłek pomaga. tylko wysiłek ostry, a nie rolki 😉
ludzie z naszego pokolenia prawdopodobnie będą musieli się w ciągu życia przebranżowić 🙂

Naturalsi, wysiłek pomaga. tylko wysiłek ostry, a nie rolki 😉


ja jestem "nie Waszym" pokoleniem a już kilka razy się przebranżowiałam ;-)
to normalne, że nic nie jest na zawsze, znam np. weterynarza pracującego jako wet, później był przedstawicielem handlowym w firmie farmaceutycznej a teraz UWAGA - robi łazienki tzn. kładzie kafelki, przebudowuje = i to jest jego pasja = coś co zawsze chciał robić
a wydawałoby się, ze wet to zawód na zawsze…
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się