Dzieci, ciąże & pogaduchy o wszystkim i o niczym

Julie, może wyjdę na lenia i egoistkę, ale... co to za konsekwencje dla dziecka? jak wywali zabawkę - matka gubi nogi i przynosi, jak rozleje - matka mopuje. dziecko nie ponosi konsekwencji. samo przecież nie wyniesie z tego daleko idących konsekwencji "ojej, mama się narobi". jedyna dla mnie konsekwencja dla dziecka to np zabranie zabawki, którą rzuca, bo sam nie wyciągnie wniosku - wywaliłem i spadło..
Janna gratki !!!

Diakonka wykrakałaś te przygody które nam się wydarzyły, aaaaaale wstępnie podsumowując całą wyprawę było rewelacyjne i spontanicznie, aż nadto. Teraz siedzimy i odpoczywamy u znajomych w cudownym misteczku w Miradoux. Mieszkamy sobie w chałupie z 1640 roku, dzieciaki biegają samopas ( wreszcie), a my możemy popijsjąc wino pograć w bierki.
Działo się i nawet chwile zastanawiałam się czy nie napisać krótkiego poradnika " Jak przetrwać pod namiotem z trójka dzieci i jeszcze mieć z tego jakąś przyjemność".
Do tego nie mieliśmy GPS i zgubiliśmy się między innnymi  wracając z wycieczki po zmierzchu. Wylądowałam na krętych drogach o szerokości dwóch mijających  się osiołków. Małżonek powiedział, że on nie da rady mnie nawigować dłużej bo go winko zmorzyło i poszedł spać. Dotarłam na camping o 2.00 w nocy, ale on juz był zamknięty i trzeba było dzieci przez płot przenosić. Generalnie namiot  na każdym campingu rozbijaliśmy po ciemku, no może raz udało nam się w godzinach wieczorowych. Przeżyliśmy nocną wichurę i pół nocy trzymaliśmy konstrukcje namiotu, aby go nie porwało. No i takie tam śmieszne przygody. Trafialiśmy na campingi pt. - cyrk na kółkach czyli impreza 24h na dobę i takie prawie puste z przecudnymi widokami na morze, ale spartańskimi warunkami.
Aleeeee dzieci zachwycone i uwielbiają spać w namiocie.  Mnóstwo zwiedziliśmy, ale  co za tym idzie średnio fizycznie wypoczęliśmy właściwie czuliśmy się kładąc spać jak po ekstremalnej siłce.
Bransoletka informacyjna Iwa nie zdała egzaminu. Pierwszą udało mu się rozpiąć, a druga przerwać także otrzymał tatuaż na ręce z numerem telefonu napisany wodoodpornym flamastrem. Najwięcej kłopotów sprawił nam oczywiście Iwo. Non stop na zmianę pilnowanie na campingu, na plaży, na wycieczce.  Kajtek za to  cudownie sie sprawuje jak na razie. Idealny wiek na wyjazdy z dzieckiem mimo iż w trakcie wyszły mu dwie dolne jedynki.
Tymek wdrapywał sie, właził na co sie dało, także ma paluch rozwalony i wszędzie teraz chodzi w jednym bucie 

No ale ogólnie polecam taki rodzinny wyjazd integracyjny.  😉 

Wycieczka wieczorna do Monte Carlo



morze






Miradoux







Isabelle, żadna, w tym rzecz
konsekwencja w przypadku wywalania zabawek przez balkon to zabranie z balkonu i zamkniecie owego, tak przynajmniej ja pojmuję świat
zwłaszcza, że w moim mniemaniu to działanie destrukcyjne nie przynoszące żadnej nauki

Demon jakie fajne foty! choć na pierwszym wyglądasz na nieźle przerażoną;]
Demon,

piękny wyjazd!!
Ja też tak podróżuję z dzieckiem od jego urodzenia - ale po Polsce i oczywiście sama (dziecko+ja)
To fajna sprawa jeśli dzieciak wie, że jest coś innego niż hotel lux z 5***** ;-)
sznurka, no bo te magiczne granice wydaja sie byc kluczem do wszystkiego. Jak uczciwie dziecku mowisz, gdzie sa twoje granice to macie wieksze szanse sie dogadac, niz jezeli narzucasz granice np z ksiazki, co tesciowa radzi albo gdy czujesz jakis nacisk spoleczny. Dlatego np porada "przede wszystkim zelazna konsekwencja" sprawdzi sie tylko u tego rodzica, ktory jest bardzo konsekwentny z natury.

Julie, to co napisalas w pierwszym punkcie o zwracaniu uwagi, u nas tak wlasnie jest, ze Jagoda bywa "niegrzeczna", kiedy chce zwrocic na siebie uwage. To sa trudne sprawy bo nie zawsze mozesz dziecku poswiecic tyle czasu ile ono potrzebuje ale juz sama swiadomosc tego, skad sie wzial problem, pomaga go jakos skuteczniej rozwiazac.

No i jeszcze a propos, tego, ze dziecku nie wolno sie przewrocic itd, to jakbym slyszala moja tesciowa. Ja jakos takie mam przekonanie, ze im wczesniej pozna prawa fizyki i zobaczy, ze niektore rzeczy bola tym mniej ja potem bede siwiec na Izbach Przyjec 😉 Male to ma blisko do ziemii i duzych predkosci nie rozwija ergo buby mniej powazne.

Isabelle, ja pozwalalam rozlewac przy obiedzie np i jak sie oblala to byla cala mokra i zimno jej bylo, tlumaczylam tez, ze nie ma teraz wody w kubku i mysle, ze mimo tego, ze byla jeszcze malutka bardzo wiele z tego juz kumala. Oczywiscie nie kazda mama ma czas i ochote sprzatac po takim rozgardiaszu. Generalnie dla mnie byl taki bonus, ze nie musialam sie w trakcie obiadu niczym martwic, walczyc o to kto trzyma kubek, po prostu jadlam swoje ona swoje, a sprzatanie bylo pozniej. To jest wlasnie kwestia granic, o ktorych mowi sznurka. Moja tesciowa np patrzyla na to nasze jedzenie to sie za glowe lapala i mowila, ze za jej czasow cos takiego bylo nie do pomyslenia i "dziecko uczono od urodzenia jak ladnie jesc".

A to wszystko teoria, z pierwszego dziecka, potem mi sie urodzi taka potwora jak Udorce 😉 i kto wie czy nie stane sie wtedy zwolennikiem "tresowania".

demon, ale wakacje :O Bede pierwsza, ktora przeczyta twoj poradnik hehe. Foty zajebiaszcze. Zazdraszczam, chociaz wyobrazam sobie, ze nie ma letko 😉

sznurka, ja tam mysle, ze wszystko czegos uczy, tylko dorosli sa juz malo kreatywni i nie umieja wczuc sie w role malucha. Dla doroslego kredka sluzy do rysowania i juz, dla malucha moze miec 100 innych zastosowan.
Trzecie zdjęcie słodkie! 🙂
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
20 sierpnia 2014 13:03
U nas to dziwnie dziala. Konrad jest tym konsekwentnym rodzicem, ma byc juz i koniec. Ma teraz przyjsc jak wola, ma teraz posprzatac, ma teraz pozbierac zabawki- oczekuje 100% posluszenstwa i refleksu. Nie reaguje na placz, nie ma ze nie chce- ma zrobic i koniec. Raz czy dwa skonczylo sie to histeria... ale tylko raz czy dwa, nie wiecej. Mi jego metody "terroru" sie nie zawsze podobaja, wiele razy o tym rozmawialismy, ale argumentu nie mam zadnego- bo to dziala. Dziecko sie go slucha tak jak on chce.
Ja probuje tlumaczyc, pokazywac, moge cierpliwie x razy powtarzac polecenie zanim cos zrobi(nie mylic z odpuszczaniem, bo nigdy nie odpuszczam- jak nie chce podniesc rzuconej zabawki to stoimy przy niej az nie podniesie), staram sie z nia duzo rozmawiac. I ponosze kleske wychowawcza 🤣 bo raz sie poslucha a raz nie i trzeba walczyc zeby posliuchala. U mnie mocno nagina granice, u ojca w ogole.
CzarownicaSa, bo tez nalezy zadac sobie pytanie, czy celem wychowania dziecka jest posluszenstwo, czy tez sa jakies inne cele.
ale czy posłuszeństwo musi od razu wykluczać kreatywność?

dla mnie dziecko niestety, posłuszne być musi. Musi wiedziec, ze nie wolno oznacza, że nie może tego zrobić. np może się bawić łyżką ale nie wolno wydłubywać nią oka i to jest bezwzględne i absolutnie nie ma tu miejsca na dyskusje i organoleptyczne próbowanie "a może wydziubanie oka jest fajne". tak samo mieszkając z końmi pod domem nie ma możliwości, żeby dziecko nie usłuchało "zostań tam gdzie stoisz" i poleciało pod kopyta, bo jest to zwyczajnie niebezpieczne. Przecież rodzicielskie zakazy to nie są fanaberie i widzimisie.
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
20 sierpnia 2014 13:19
Bobek o to to. Dokladnie. Ja czesto Konradowi zazdroszcze. Bo on ma swiety spokoj. Zaspokoi podstawowe potrzeby dziecia- ubierze, nakarmi i wysle do zabawek. Dziecko sie soba zajmuje a on sprzata/czyta/gotuje/siedzi na necie. Czaaaasem sie z nia pobawi. Nie wiem jak jest gdy sa sami, ale gdy ja wkraczam do domu to jest "mama czyta", "mama psi(piaskownica)", "mama oc" i ciagnie mnie do zabawek. I wszystko jest "mama!" 😉 ale dobrze jej z ojcem, nie wyglada(jeszcze 😁 ) na specjalnie skrzywdzona 😉 i Konradowi pasuje jej posluszenstwo, bo o taki efekt mu chodzi. On uwaza, ze ja jestem rozpieszczajca mama a on ojciec-glina 😎 i dopoki dziecko jest zadowolone to jest git.
Teraz uczymy sie respektowania mojego czasu. Jak cos robie i Raja w tym nie uczestniczy to zaraz jest ciagniecie za reke, zwracanie uwagi i jeczenie. Wiec konsekwentnie tlumacze "mama jest teraz zajeta, jak skoncze to sie Toba zajme" i dalej swoje robie.
Dzięki. Później wrzucę campingowe jeszcze foty.

sznurka bo mogłam być zakręcona wtedy. Wysiedliśmy z samochodu z trójka dzieciaków a wokół nas zaiwaniały gabloty jak na rajdzie Monte Carlo. Trudno było kawałek chodnika znaleźć.
Moje dzieci - jak to chłopcy zachwyceni, bo tam tylko jeździły Maserati, Lamborghini, Bentleye i inne  😉. Dla mnie nudy i oczy z glowy mi za nimi wychodziły. Jeden Kajtek grzecznie siedział w nosidle  😉

Ciekawa dyskusja i pewnie włączę sie  wieczorem jak znowu jakiejs imprezy nie będzie z sąsiadami  😉. To Miradoux strasznie winno- kolacyjno- gościnne miejsce jest, aż do Polski nie chce się wracać i żartowaliśmy,ze może trzeba tu domu poszukać ( taniej by było niż w Warszawie) 😉
bobek, bardzo ciekawe pytanie. Jakie są cele wychowania?
Bardzo mi się podoba co napisałaś:
W zasadzie zawsze trzeba czekac bo cale wychowanie to jakby czekanie, na to ze z dziecka zrobi sie dorosly  wysmiewa

To co wzięłam sobie do serca i utkwiło mi w pamięci można podsumować tak:
-Dziecko niesłuchając (robiąc coś czego nie wolno) najczęściej domaga się uwagi i bliskości. Bardzo łatwo jest popełnić błąd polegający na zwracaniu uwagi na dziecko tylko gdy robi coś niepożądanego. Np. patrzymy, mówimy, wstajemy, podchodzimy, bierzemy na ręce tylko gdy coś zbroi. A próby zwrócenia na siebie uwagi w normalny sposób, np. gdy dziecko mówi "mamo" - ignorujemy. Krótko mówiąc - trzeba to w miarę możliwości odwrócić.



U nas dokładnie tak było i zdarza się do tej pory, jak zajęta jestem czymś bardzo i nie da się pogodzić tej czynności z zabawą - Krzyś usilnie próbuje zwrócić na siebie uwagę np. poprzez obrywanie liści kwiatkom  😉 zawsze wtedy staram się nie zwracać na niego uwagi tylko skończyć jak najszybciej i zająć się nim.
Nie wiem czy taka droga jest dobra, ale ogólnie dziecko mam grzeczne, o ile poświęcam mu na tyle uwagi, że nie nudzi się.
Dlatego jak psoci 'celowo' i śmieje przy zakazywaniu- zabieram i odwracam jego uwagę czymś pozytywnym aby nie kojarzył, że rozrabianie = moja uwaga.

Z balkonem i wyrzucaniem zabawek problemu póki co nie ma. Ale np. z wysypywaniem piasku za piaskownicę już tak  🙄
Są rzeczy dopuszczalne, takie w 'granicach normy' i takie całkiem zakazane, np. nauczył się już, że do garażu wchodzić nie wolno i nie wchodzi sam, choć urządzał wcześniej awantury, że chce i koniec.

Wychowywanie to ciężka praca dla każdego rodzica i każdy sam musi znaleźć "złoty środek" aby było dobrze.

U nas etap pokładania, tupania i histerii mamy już za sobą  🙂 teraz strzela fochy i ucieka do swojego pokoju  😉
No ja to bym chciala wychowac szczesliwego, zaradnego czlowieka 🙂 I to zaradny nie ma oznaczac niezalezny, tylko dajacy rade w stadzie.

Isabelle, co do posluszenstwa, to najlepsze takie jest posluszenstwo: ufam rodzicom, ze chca dla mnie dobrze i dlatego ich slucham. A do tego potrzebna jest relacja. Tam gdzie jest wymuszanie posluszenstwa "bom jest rodzic", relacja cierpi i mysle ze za duzo takeij postawy sie zemsci w przyszlosci, kiedy trzeba bedzie dziecko spod skrzydel wypuscic, a wciaz bedzie to dziecko.

I tak poszluszenstwo i kreatywnosc wykluczaja sie nawzajem. Pies absolutnie posluszny ma zero kreatywnosci bo pracuje z panem. Zolnierz rowniez. Kreatywny jest dowodca. I teraz pytanie jak to wywazyc w przypadku rodzic-dziecko, zeby byl wilk syty i owca cala 🙂



Jeszcze raz dziękuję wszystkim za dobre słowo i podtrzymanie na duchu. Nie mówię, że dobrze, że nie jestem sama - bo takie emocje to nic miłego - ale dobrze, że ktoś to rozumie. Dziś już mi lepiej.

Julie - na imię ma Darek.

Demon - świetna podróż, taki survival 👍

Podpisuję się w całości pod ostatnim postem Bobek - bardzo chciałabym to osiągnąć. Na razie psuję syna, bo uwielbiam nosić go na rękach - nawet jak śpi.
bera byłam. u niejednego. wnioski takie, że dzieciak wrażliwy i "tak ma". ale dostaliśmy sporo wskazówek, które działają i jest coraz lepiej. to jest problem, który wraca u nas mniej więcej co roku z różnym natężeniem.
Jeszcze tylko cos dodam: Nie chodzi o to żeby rozumieć zależność posłuszeństwo-kreatywność zerojedynkowo, ze zabronię dziecku kląć to zniszczę jego kreatywność językowa 😉  niemniej jednak, tam gdzie wprowadzam sztywna zasadę, to w tym miejscu nie zostawiam juz miejsca na kreatywność. Tylko tyle. Kreatywność zreszta tracimy w procesie dojrzewania, to jest taki proces, ze pojawia sie coraz większa kategoryzacja, szufladkowanie i stereotypy. Mam nadzieje E jasno to opisuje. To jest tak, ze dziecko nie wie, ze jedynym zastosowaniem kredki jest rysowanie. Ten kto zostanie dzieckiem na dłużej, a może dzieckiem bardziej, tego mózg bedzie respektować mniej sztywnych zasad bedzie bardziej kreatywny. A to czy stawiamy na kreatywność, na ile ona jest danej osobie potrzebna, czy nie to juz sprawa każdego rodzica.
Janna, gratulacje, bo przeoczyłam ( nie sposób czytać wszystkiego wstecz przy małej).

Zet, różnica owszem jest, ale wg mnie zarówno jedno jak i drugie wykracza poza normę i warto nad tym popracować.

kurczak_wtw, więc powodzenia w wytrwałości.
Wizja   Skąd wziąć siłę do dalszej walki...?
20 sierpnia 2014 15:35
sznurka - bardzo podoba mi sie to co piszesz. Z jednej strony duża konsekwencja, ale rownież pozwalanie dziecku na bycie dzieckiem. Sadze, ze mam podobne założenia i mam nadzieje, ze uda mi sie je wprowadzić w życie jak sie dziecko urodzi 🙂
Btw - zdjecia Lwa na blogu, brodzacego w kałuży bezbłędne 😉
bobek, Nie wiem czy się rozumiemy... dla mnie postępowanie według zasad i posłuszeństwo nie zabija kreatywności. Bo tak to każdy malarz mógłby szaleć za kółkiem, bo inaczej ograniczanie go zasadami i przepisami zabije jego kreatywność 😉 ? tak samo w moim odczuciu dziecko musi być posłuszne, i nie sądzę, żeby stosowanie się do zasad (np nie tłucz talerzy, nie wchodź koniowi pod kopyta, nie uciekaj na ulicy) miało zniwelować jego kreatywność w innych materiach. Ja równiez np nie mogę podpalić domu sąsiadów, jestem posłuszna literze prawa i władzy. W życiu każdego obowiązują jakieś zasady. Każdy ma nad sobą materię nadrzędną. I np to, że nie pozwolę Dominice zerwać podłogi nie zabije w niej chęci do układania klocków czy zakaz malowania po ścianach nie odbierze jej radości w malowaniu na płachcie na podłodze.

RaDag, prześliczna Emisia, fotki boskie 🙂 czym robisz?
Isabelle, dlatego napisałam, ze nie chodzi o zerojedynkowo podejście. Niemniej jednak widzę, ze im bardziej dziecko jest odtąd-dotąd, tym więcej widzi sumarycznie ograniczeń. Ja moze nie umiem ci tego wytłumaczyć teoretycznie ale wiem w praktyce, ze tak jest bo znam dziecko, chowane na minimalnej ilości zasad (tu zasady są zastąpione usiłowaniem wytłumaczenia mu co to jest empatia i konsekwencje działań) i widzę, ze ono jest inne. Na pewno bardziej kreatywne jest niż typowe dziecko, niezwykle pomysłowe, z nieszablonowych sposobem myślenia. To ma tez swoje złe strony, jak wszystko zreszta.
Grunt to wierzyc, ze niezaleznie od sytuacji to ja rzadze dwulatkiem, nie dwulatek mna. Oczywiscie to zalezy od kontekstu ale wyobraz sytuacje, ze twoj synek postanowil wbiec pod tira, naprawde nie masz mozliwosci go zatrzymac? Oczywiscie, ze masz. Wiec zawsze w sytuacji, w ktorej czujesz sie bezsilna zastanow sie z czego ta bezsilnosc wynika. Podam taki przyklad, ostatnio Jagoda malowala lalke kredka po buzi. Jakis wewnetrzny glos (pewnie wspomnienia z dziecinstwa) kazal mi jej tego zakazac ale jednoczesnie czulam sie wlasnie bezsilna. No wiec zadalam sobie pytanie dlaczego nie mam problemu, zeby skutecznie zabronic mojemu dziecku grzebac w smietniku, a mam problem z malowaniem lalki? I odpowiedz byla taka, ze ja po prostu mam to w nosie czy lalka bedzie pomalowana czy nie, to jest jej lalka i niech sobie z nia robi co chce! Albo dlaczego czuje sie bezsilna w restauracji, kiedy dziecie zaczyna jakas histerie, i odpowiedz bo czuje presje wszystkich naokolo, zeby dziecko natychmiast przestalo byc glosne, a najszybsza metoda to dac mu to czego chce, a czego wcale nie chce mu dac. Ty tez z jakiegos powodu pozwalasz mu ta wode rozlewac i albo to jest dobry powod i nie ma sie co biczowac albo zly i trzeba, to zmienic. Poza tym mysle, ze nie nalezy oczekiwac rezultatow natychmiastowych, na rezultat trzeba czasami czekac. W zasadzie zawsze trzeba czekac bo cale wychowanie to jakby czekanie, na to ze z dziecka zrobi sie dorosly  😂

Bobek sorry, ale ja kompletnie nie rozumiem o czym Ty do mnie rozmawiasz. Gdyby postanowił wbiec pod tira? Oczywiście że nie mam możliwości na odległość go zatrzymać. Gdyby mi się wyrwał i leciał przed siebie, to żadne moje krzyki, błagania i obiecywania nalepszych nagród by go nie zatrzymały. Przetestowane w stajni. Oczywiście jest możliwość, żeby pod tira nie wpadł - nie dopuszczać do tego, żeby w ogóle pojawił się samopas w pobliżu tirów. Ale w domu nie mogę wprowadzić analogii do tirów. Nie mogę usunąć zewsząd wszelkich pokus, bo żylibyśmy w pustym domu. Nie mam gdzie schować tego dozownika wody, możemy co najwyżej go usunąć w diabły. I nie, nie pozwalam mu wylewać tej wody, chociaż nie robię z tego nie wiadomo jakiej tragedii. Zawsze jak to robi reaguję i to nie jest tak, że reaguję tylko, jak robi coś zakazanego. Reaguję zawsze, nawet jak jem, jak jestem mega zajęta, jak tylko usłyszę "mama", zawsze pytam "co chciałeś synku", nawet jak siedzę na kibelku i przyczłapie do mnie i mówi "apa", to go biorę (chociaż pewnie nie powinnam, ale uważam, że przytulenie jak żadna rzecz należy się dziecku jak przysłowiowemu psu przysłowiowa zupa). Nigdy nie zdarza się, że dziecko woła, obija się z kąta w kąt i nie może znaleźć uwagi dorosłego, bo nasze dziecko generalnie samo nie potrafi się bawić i non stop zajmuję się nim albo ja albo Andrzej. Oczywiście zdarzają się raz na x dni momenty kilku minut, kiedy bawi się sam autami, wtedy mu nie przeszkadzamy i modlimy się, by chwila trwała jak najdłużej. Żeby nie było, ze przestymulowujemy własną osobą nasze dziecko 😉

Olesniczanka, dziękuję 🙂 Wydaje mi się, że piszę szczerze, ale chyba często przeginam w negatywną stronę (tzn. przedramatowywuję 😉 )

ja tylko od siebie dodam, że NIE połączone z brakiem działania i konsekwencji jest dla dziecka pustym nic nie znaczącym, nie naładowanym treścią dźwiękiem


Kompletnie nie rozumiem, jakie konsekwencje i działania można podjąć wobec dziecka w tym wieku, które coś (w naszym mniemaniu) zbroiło. Np. siedzimy sobie, mały podchodzi do biurka i dosięga (odsuniętą na nie dość dobrą odległość) komórkę ojca. Mówimy: odłóż proszę, to jest taty, proszę oddaj, , a on na to "NIE" i sru tą komórką przez pół salonu. I co? Jaka konsekwencja ma temu towarzyszyć? Mówię mu, że nieładnie zrobił i tyle. I on się kompletnie nie przejmuje, bo moje gadanie to dla niego nic. Ani go ziębi, ani parzy. Przy jedzeniu? Rzucanie, rozlewanie jest o wiele fajniejsze. Zabranie jedzenia? Super, fajnie, nie będę musiał jeść, hurra! Mogę już iść? SUuuuper 😀
p.s.: Nie mogę otworzyć wiadomości od Ciebie - wyświetla mi się cała strona w kolorze tła voltopirów - brązowa (wtf?)

kurczak_wtw, dzięki pocieszyłaś mnie, chociaż u nas myślę, że to się jeszcze nie rozkręciło na maxa, więc nie będę mówić "hop" 😉

Julie, moje dziecko ma moją uwagę 24h/dobę. Biorę go na ręcę, mimo że już kloc, kiedy tylko chce, przytulam, śpię z nim, praktycznie spełniam każdą zachciankę, bawimy się miliardem rzeczy, nie wiem co jeszcze mogłabym zrobić, żeby go zadowolić. I pozwalam mu się przewracać, samodzielnie chodzić po schodach, bawić się w błocie, po uszy  w piachu, brudzić (jestem chyba jedyną osobą, która pozwala bawić się końskimi bobkami, albo przynajmniej sprawdzić, co to jest hehe), on nie wylewa wody przy stole, bo chce zobaczyć, co to znaczy być mokrym, bo już to doskonale wie - mokrym jest bardzo fajnie być. I wie też,  że wylewanie wody jest dużo fajniejsze, od picia i że zabawa jedzeniem jest dużo fajniejsza, niż samo jedzenie. Dla niego.

Mam po prostu wrażenie, że ja, osoba raczej introwertyczna, grzeczna, poukładana, z jakimiśtam zasadami, próbująca to wpoić synkowi (ślicznemu, uczesanemu, w pięknych ubrankach), a ten synek mimo moich najszczerszych chęci, prób, zabiegów, użerania się na wszelkie możliwe sposoby jest po prostu takim urwisem, demonem, psotnikiem, wyrośnie na okropnego rozbójnika, co będzie co dzień przynosił ze szkoły 2 strony uwag, a ja będę już zgarbiona, wychudzona i zasuszona od trosk, wyglądająca o 20 lat starzej przychodzić do szkoły i tłumaczyć przed nauczycielami "ale prosze pani ja robiłam wszystko, żeby go wychować na grzeczne dziecko, ale on taki od maleńkości był"  :emot4: Uwielbia ciągnąć psa za ogon, gonić koty, wylewać wodę, deptać zagrabione, rysować po ścianach (po kartce jest NUUUDNE), rzucać szkłem etc. etc. etc. etc.
bobek, ale mogłabys te "minimum zasad" w praktyce jakoś objaśnić?

Nika raczej nie jest terroryzowana. biega pół dnia po ogrodzie, generalnie zakazuję tylko niebezpiecznych rzeczy, np nie pozwolę jej ponieść konsekwencji dotknięcia gorącego piekarnika czy nie pozwolę bawić się wyjętym z szuflady nożem oraz zabraniam działań niszczycielskich np psucia moich rzeczy (swoje może niszczyć jak ma ochotę, bo to jej własność). też się bawi końską kupą, chlapie wodą, zjada kamienie. ale jak naprawdę czegoś zabraniam np wybiegać na ulicę to ma to w nosie. robi swoje, tylko zerknie na mnie. a jakikolwiek zakaz zrobienia czegoś to jest histeria niemożebna. choćby dziś rozwaliła mi laptopa. mówiłam z 5 razy "Kulka, zostaw laptopa" a ona dalej swoje. Jak zabrałam gdy zepsuła - pokładanie się i ryk.

nie wiem jak bardziej zminimalizować zasady i ograniczenia. o, wczoraj wieczorem około 21 ciągnęła mnie, żeby wyjść na dwór. Powinnam z nią wyjść i pozwolić bawić się dalej?
kenna, a to przepraszam, zrozumiałam ze czujesz sie bezsilna i nie umiesz go powstrzymać przed tym rozlewaniem. Podobno mój małżonek był niezłym potworem. Żadne metody, które sprawdziły sie w przypadku starszego brata na niego nie działały. Mama poszła poradzić sie psychologa, no i ten kazał mu ustępować 😲  No i ponoć podziałało, kiedy zobaczył ze mama mu ustępuje, to on zaczął robić to samo tylko wydaje mi sie, ze on był wtedy trochę starszy niż Milan.

Isabelle,  w teorii nie mówisz np nie wolno kraść, tylko tłumaczysz jak bedzie sie czuło dziecko okradzione, pytasz czy ty chciałbyś żeby cię ktoś okradł. Dbasz o to, żeby dziecko czuło, ze wybiera samo, a jak wybierze złe, to ze zrozumie konsekwencje tego co zrobiło. Jakoś tak. W praktyce nigdy nie widziałam takiej gadki. Minusy z tego co widzę są takie, ze dziecko oczekuje takiego samego zrozumienia od swiata, jakie dostaje w domu i jakie stara sie dać światu, a świat ma to gdzieś 😉

Mozliwe, ze upraszczam ze składa sie na to dużo więcej elementów, np budowanie autorytetu wewnętrznego i ogólne podejście matki do życia, typu nie ma rzeczy niemożliwych. Bo to jest element niezbędny, rodzic sam musi być przekonany, ze to czego uczy swoje dziecko jest właściwe.

Halo, ja mysle ze to miks, jednego i drugiego moze być. A to ze zepsuć łatwo, to sie zgadzam jak najbardziej.
kenna, dzieci są różne, w jednej rodzinie, identycznie "wychowywane" też. Nie martw się, ciężki czas bywa, ale każde dziecko w końcu orientuje się i ogarnia w "zasadach".
Isabelle, bobek ma dużo racji. Nie jestem pewna, czy to akurat zależy do stylu wychowania, czy raczej od siły indywidualności (to dość trudno ustalić), ale wybitnie kreatywni mają duże kłopoty z poszanowaniem "zasad". Bywa - z instynktem samozachowawczym także 🙁. Z tym, że ogólnie wątpię w szczególny wpływ "wychowania" na osobowość człowieka. W sensie - pozytywny wpływ. Bo uszkodzić sporo to można łatwo.
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
20 sierpnia 2014 18:23
Zgadzam sie. Konrad jest bardzo kreatywny- i zasady wszelkie ma gleboko gdzies 😵 tyczy sie to chyba kazdej dziedziny. Bardzo ciezko mu jakichkolwiek przestrzegac.

Bobek teoria niby ok, tylko gorzej jak dziecko z pelna swiadomoscia kradnie/bije/wyzywa- bo wlasnie i taki efekt mu chodzi 😁 a niestety znam takie dzieci... ktore na tlumaczenie "czy Tobie byloby milo?" odpowiadaja "nie i jemu tez ma nie byc!" 😲
O rany, wyslal wszystko w jednym poście, także odpowiedz na post halo jest nad nim. przepraszam za utrudnienia 😉

Hehe, no na razie ten typ nie kradnie ale zobaczymy co dalej 😉
kenna, a to przepraszam, zrozumiałam ze czujesz sie bezsilna i nie umiesz go powstrzymać przed tym rozlewaniem.


No nie umiem! Tzn. jak już  do niego dojdę, to go odciągam i przestaje rozlewać, tłumaczę, sprzątamy i tak dalej. Ale najpóźniej na następny dzień przechodzi koło wody i znów próbuje rozlać. Jak jestem za daleko, to wyleje nie ważne jak bardzo bym z oddali nie błagała, by tego nie robił. Chyba nie rozmawiamy na jednej fali...
ale czy posłuszeństwo musi od razu wykluczać kreatywność?

dla mnie dziecko niestety, posłuszne być musi. Musi wiedziec, ze nie wolno oznacza, że nie może tego zrobić. np może się bawić łyżką ale nie wolno wydłubywać nią oka i to jest bezwzględne i absolutnie nie ma tu miejsca na dyskusje i organoleptyczne próbowanie "a może wydziubanie oka jest fajne". tak samo mieszkając z końmi pod domem nie ma możliwości, żeby dziecko nie usłuchało "zostań tam gdzie stoisz" i poleciało pod kopyta, bo jest to zwyczajnie niebezpieczne. Przecież rodzicielskie zakazy to nie są fanaberie i widzimisie.


jał ładnie Isabell to ujęłaś! Chciałabym się z tobą jako matką zaprzyjaźnić

co do zasad i kreatywności - ja w swojej osobie nie widzę sprzeczności
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się