"Nie ogarniam jak..."

Oczywiście, że masz rację. Z tym, że dowalono się do mnie kilka osób, że skoro byłam na stażu albo praktyce to gdzie mam dokumenty które to potwierdzają? 🤣
trzynastka   In love with the ordinary
01 września 2014 14:46
Od rana zastanawiałam się w którym wątku to napisać, ale ja chyba zwyczajnie nie ogarniam tego co mnie spotkało.

Podjechałam do miejskiego schroniska w swoim mieście z myślą o adopcji kota.
Chciałam zobaczyć co jest i "na wypadek miłości" wrócić następnego dnia po zwierzaka z transporterkiem.
Pierwszy debilizm schronisko otwarte od 10-16, a w weekendy to tylko sobota i to 3h,  a adoptujący ma być osobą pełnoletnią, najlepiej pracującą.
To jakim cudem mam się tam znaleźć pomiędzy 10-16?! Ale no ale dobra, zwalniam się z pracy na 2h, jadę.  Zależy mi.
Przy bramie niezbyt miła Pani wita mnie bardzo sympatycznym hasłem "Co?". Już mi się ciśnie "no g**no, kota chciałam".
Oddycham głęboko,gadka szmatka gdzie mieszkam, jak mieszkam, bla bla. To proszę tu usiąść poczekać na kierowniczkę.
Kierowniczka radośnie rozmawia z kimś pół prywatnie, kawka, herbatka, żarciki, bo niby o zwierzakach w DT a jednak "a co u Ciebie Krysiu?".
Siedzę i słucham, bo i jaki mam wybór. Mija 30 minuta mojego siedzenia w poczekalni.
Grzecznie ku**ę pod nosem, bo już z moich 2h wolnego zostało może 40 minut, a bateria na telefonie bezlitośnie się wyczerpuje.
Nawet nie dam znać, że się spóźnię. Siedzę. Chce kota ze schroniska. Siedź.
Po 34 minutach Pani wychodzi, rzuca mi "dzień dobry" i gdzieś idzie w pizdu znowu pogadać o wycince drzew przed ośrodkiem.
Liczę do 10 i już mam wychodzić, ale nie. Zawsze chciałam adoptować kota. Siedź i czekaj. Może to test [?!]
Wróciła. Po 40 min ktoś się mną zajmie. Siedzimy i rozmawiamy, a jaki kot, a do czego, a czy miałam już. No wreszcie sympatycznie się robi.
Mówię, że obojętnie i płeć i wszystko byle był młody i kontaktowy, że na stronie widziałam, że dużo ich mają itd. Ciśnienie ze mnie zeszło.
Pani przynosi pierwszego kota, pokazuje mi go jak buty na wystawie. Przód, tył, bok, a taka mordka. Obcina mu pazurki przy mnie i odnosi nie dając nawet dotknąć.
"no to takich jak ten czarny mamy jeszcze 3." ... NO AHA. Super. Dzięki. Zdjęcia tych kotów są w necie, chciałam zobaczyć JAKIE one są.
Idzie drugi, to samo. Jak buty, pazurki i już ma odnosić gdy pytam sprytnie "a mogę dotknąć?!", a tak proszę. Puściła go po biurku na 30 sek, pacnęłam raz po nim ręką, odniosła.
"Takich jak ten bury to mamy jeszcze 4, 2 kotki i 2 kocurki". No ja p*****ę.
Wychodzę, bo 3 mi nie przyniesie skoro nie chcę zobaczyć rudego, to innych kolorów nie mają.
Dziękuję, do widzenia.

Powiedzcie mi czy tylko mi w tym obrazku coś nie pasuje?
Czułam się intruzem, czułam się niechciana, czułam się olana i były to najgorzej spędzone w tym miesiącu 2h.
Ja nie wyobrażałam sobie czerwonych dywanów, ani pokoju do zapoznania ze zwierzakiem rodem z amerykańskich filmów ale pokazanie 2 kotów z czego tylko jednego ledwo dotknęłam?
Niemiła baba przy bramie i Pani kierownik której po 3 kociaka się nie chce pójść, bo jest taki sam jak tamte.
Dla mnie to jest decyzja na 20 lat, obowiązek i coś naprawdę "dużego" a decydować się mam jak na bluzkę i to bez mierzenia? "ładna to biorę" !?
Nie ogarniam.
nine, Niestety miejskie schroniska to ... biznes. I to całkiem niezły. Kupę kasy przewala się przez schroniska i osoby, które są u władzy w schroniskach to osoby osadzane z powodów... politycznych 🙁 Często są to osoby wcale nie zainteresowane pomocą zwierzakom, a schronisko właściwie nie ma interesu w wyadoptowywaniu zwierząt.
Czyli przez Ciebie opisana Pani ma ładną, ciepłą i dobrze płatną posadkę polityczną i w głęboko w tyłku interes zwierząt.

Nie wszystkie miejskie schroniska tak działają, bo czasem udaje się dojść do władzy komuś naprawdę zaangażowanemu. Ale niestety nie zawsze ;(

Ja jestem z Wro i okolic Ostrowa Wlp. w wielkopolsce, jeśli potrzebujesz pomocy przy adopcji kota to chętnie pomogę 😉
Nine, a moge spytac do ktorego schroniska pojechalas? tzn w jakim miescie?
Na pewno podejście osoby nadzorującej pozostawało wiele do życzenia.
Nie od dziś wiadomo, że człowieka można 'zarazić' odpowiednią postawą i tu mi tego brakowało, bo inaczej czujemy się w obcym otoczeniu, kiedy mamy wrażenie, że nas chcą niż tutaj, gdzie po cichu przychodzi myśl o piątym kole u wozu.
Jeszcze jest kwestia tego, że schroniska mogą brać co miesiąc kasę "za przechowywanie" zwierząt od gmin, z którymi nie mają podpisanych umów na odbiór. Więc...
Notarialna   Wystawowo-koci ciąg. :)
01 września 2014 16:48
nine, Schroniska to w większości koszmar organizacyjny. Ja do dzisiaj zastanawiam się ze znajomymi gdzie podziało się pół miliona złotych wywalonych na łódzkie schronisko z projektów obywatelskich. Miały być wielkie modernizacje, zmiany, etc. I co? Gucio. Jest jak było, nic nie zmienili.

No nie ogarniam tego jak można zaprzepaścić szansę zwiększenia standardu w schronie. I dziwić się, że ludzie nie chcą potem pomagać takim instytucjom bo dobrze wiedzą co się dzieje z ich pieniędzmi. :/
Miały być wielkie modernizacje, zmiany, etc. I co? Gucio. Jest jak było, nic nie zmienili.




nie ściemniaj, co?
przejeżdzałam niedawno. Szyld - potykacz od strony ulicy nowy jest. I bannery na płocie też funkiel nówka.

😉
Notarialna   Wystawowo-koci ciąg. :)
01 września 2014 18:10
Isabelle, No tak reklama dźwignią handlu 😁 😁
Isabelle, Hehe, nie no takie zmiany to teraz na pewno zwierzaki mają się lepiej, a adoptujący walą drzwiami i oknami ;P
I znowu w głowie pojawia mi się wizerunek, jaki tworzy w mojej głowie toruńskie schronisko. Tam chyba na serio pracują ludzie, którym zależy.
1. schronisko organizuje co roku szkolenia wybranej grupy psów (udział w tym biorą wolontariusze, niekoniecznie "stali"😉, żeby pomóc tym zwierzakom znaleźć domy
2. codziennie można wyprowadzać schroniskowe psy na spacer po parku (schronisko jest na jego skraju) i jak się zwróci uwagę, to okazuje się, że masa ludzi z tego korzysta! Codziennie w wyznaczonych godzinach w parku jest całe stado mieszkańców schronu!
3. osoba zainteresowana adopcją może bez ograniczeń czasowych spacerować, obserwować i rozmyślać nad tym, który zwierzak, to właśnie TEN. Opiekunowie ZAWSZE chętnie dzielą się swoją wiedzą na temat swoich podopiecznych, pokazują je, pozwalają się trochę "poznać".
A przy tym wywiad jest taki... dyskretny. Niby wiadomo, ze badają grunt, ale w taki normalny sposób, zwyczajnej rozmowy, nie nachalnie, nie jak wywiad. Aż chce się tam wracać, mimo ogromu smutków, jaki tam mieszka! Żal, że mam od nich tylko suczkę i obecnie wakatów brak, bo reszta wypełniona przypadkami.
Druga rzecz, że schronisko wydaje wyłącznie zwierzęta kastrowane (o ile oczywiście ich wiek i stan zdrowia na to pozwala), szczepione.
Notarialna   Wystawowo-koci ciąg. :)
01 września 2014 21:23
Dworcika, Ano widzisz - to duży plus, że schronisko kastruje zwierzaki przed adopcją. Super opcja! W łódzkim jeśli sobie upatrzysz zwierzaka przed sterylizacją to podpisujesz tylko świstek papieru (przynajmniej było tak parę lat temu), że zobowiązujesz się wykastrować zwierzę po wyleczeniu/ określonym czasie. A to i tak nie daje gwarancji tego, ze pies/ kot zostanie wycięty :/
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
01 września 2014 21:47
Za to 50km od Łodzi, w Łowiczu jest małe schronisko, z super wolontariuszami, którym od kilka lat pomagam w adopcjach. Sa wizyty, są kastracje, psy sa poznawane, bardzo potrzebujące jadą do hoteli albo domów tymczasowych, psiaki mają fajne tereny spacerowe itp 🙂
kujka   new better life mode: on
01 września 2014 21:50
Chainsy, wolontariat tez powinnac miec potwierdzony. Chocby porozumieniem wolontariackim z organizacja.
Notarialna, jak, jak zobaczyłam naszą sunię, to chciałam ją brać już, teraz, natychmiast!
A tu klops. Psa mogłam odebrać dopiero po 7 dniach (po deklaracji, że ją biorę została skierowana na zabieg, którego nie zdążyła przejść wcześniej). Udało się wynegocjować odbiór po 5 dniach, ale to tylko dlatego, że wtedy miałam akurat transport samochodem do rodziców (a pies miał zamieszkać u nich), sunia była w dobrym stanie i była gwarancja, że wet jest pod ręką 24h.

Ja akurat psa ze schroniska w Toruniu dostałam od razu, tzn. musieliśmy czekać jakieś 2-3h, bo był po zabiegu na przepuklinę i wet chciał przebadać czy wszystko jest dobrze. Ale kastrowaliśmy sami 😉 Miał około pół roku jak braliśmy, więc może dlatego nie był kastrowany przed adopcją 😉 Kasy nawet za dużo nie chcieli, tata sam dał więcej, bo powiedział, że za te 50zł to im karmy na godzinę nie starczy 🤣 Koty też mają super warunki, przed adopcją można do nich wejść i wybrać, pogłaskać, obejrzeć, a dopiero później się decydować 😉
Ja, jak się kiedyś zgłosiłam do schroniska po kota, to nawet nikt mnie do środka nie wpuścił. Przez szparę w bramie dostałam ankietę do wypełnienia. Przez tą samą szparę okazywałam dowód. Myślałam, że otworzą chociażby po to, by wydać mi kota, ale nie. Kociak został mi podany ponad ogrodzeniem.
Nie wybierałam, nie oglądałam, nie miziałam. Powiedziałam tylko, że chciałabym szarego. W odpowiedzi usłyszałam, że mam szczęście, szarego przed chwilą przynieśli, i bach. Za chwilę miałam go w ramionach.

Nawet byłam za to wdzięczna - bałabym się, że jak wejdę do schroniska, będę chciała wyjść w towarzystwie pięciu kotów i czterech psów i aby tylko 😉
Chainsy, wolontariat tez powinnac miec potwierdzony. Chocby porozumieniem wolontariackim z organizacja.

Cóż jakoś o potwierdzenie wolontariatu (a mam wpisane, że jestem wolontariuszem) nikt nigdy nie pytał. Może uważają to za bardziej "prywatne" lub mniej "użyteczne" w potencjalnej pracy niż "praktyki" lub "staże" i dlatego nie dopytują o potwierdzające to dokumenty?  😉 Ja rozumiem oczywiście o czym mówisz, ale niestety nie do każdego ta subtelna różnica dociera. Nie rozumiem też jak potencjalny pracodawca może gardzić moim "pracowałam w stajni" a nie widzieć nic złego w "pomagałam jako wolontariusz w pewnej stajni w okolicy" 😀 Ale cóż, nie przeszkadza mi to, mnie tam obojętnie czy to nazwę pracą na czarno czy wolontariatem, byle się nie czepiają - widać moi niedoszli pracodawcy to jakieś hmm...? Jak to leciało... aha, same ameby. Albo ludzie o inteligencji strzykwy  😁
Gillian   four letter word
02 września 2014 21:50
Nie ogarniam albo jestem już starym zgredem.
Rozpoczęcie roku, na ulicach pełno młodzieży. Patrzę, idą dupeczki. Nie dziewczyny, dupeczki. Myślę sobie - burdel jakiś nowy jest w okolicy czy co? Szpilki, miniówa, bluzki z porozpinanymi guzikami że cyce na wierzchu, makijaż. Ile to może mieć lat, 15,16? kto wypuścił z domu tak ubraną córkę do szkoły?  🤔
Wychodziła z domu jak rodzice byli w pracy? 😉
Ciekawa jestem jakbyś powstrzymała swoją córkę przed czymś takim :P
Martuha to nie jest tak. Ja mam 15- letnią córkę i temat stroju i wygladu w szkole jest jasny. A lubi się stroić, umalować ... Trzeba z dziećmi rozmawiać, my przegadujemy miliony godzin. Oczywiście jeśli rodzić przeciera oczy dopiero na etapie gimnazjium to nie może zrobic nic poza zabiciem drzwi deskami, ale to nie jest wyjście. Widzę jak ubiera się część osób w szkole Z. U mnie coś takiego nie przeszło by nigdy, a córce nie przyszłoby do głowy tak ubrać się/umalować do szkoły. Także można temu zapobiec, ale wychowując od małego 😉 a nie hodując.
jagoda1966 to nie zawsze tak. Ja włożyłam naprawdę dużo w wychowanie córki a nie wszystko jest tak, jak być powinno. Zawsze żałuję, że nie ma, na re - volcie wątku o starszych dzieciakach ale z drugiej strony sama nie wiem, czy bym w nim pisała.
Sama byłam osobą, która mówiła tak, jak większość. A bo rodzice nie wychowali, nie rozmawiali nie pilnowali. Ja robiłam, co mogłam wszystko wydawało sie w porządku a od roku - poszła do szkoły średniej - skończyło się. Pozostaje mi nadzieja, że po tym, jak ostatnio walnęło mocno to otrzeźwieje ale kto to wie?  🤔wirek:  🤔wirek:
Gillian, u mnie hitem było dziewczę wyglądające o tak: gruba, czarna krecha wokół oczu, czerwone usta, bluzka biała, ale nijak podobna do tych, w których według mnie chodzi się na takie uroczystości, na tyłku kawałek czarnej skóry robiący chyba za spódniczkę (nie jestem pewna, bardzo krótkie toto było). I oczywiście szpile. Takie na 12 cm! I spoko, ale chyba zostały zabrane z garderoby starszej siostry albo mamy, bo były o dwa numery za duże. Wyobraźcie sobie, jak dziewczątko dzielnie walczyło, by utrzymać w tym jakąkolwiek... hmm... równowaga to za duże słowo na to, jak wyglądała przemieszczając się.
Stara chyba się robię  🙄
Wychodziła z domu jak rodzice byli w pracy? 😉
Ciekawa jestem jakbyś powstrzymała swoją córkę przed czymś takim :P


eee nie kupiłabym jej ciuchów na orgię?

JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
03 września 2014 08:00
Isabelle, moja droga, dziewczyny ciuchy mają kupione po cichu albo od koleżanek pożyczone 😉
JARA,  no to pas cnoty. na kłódkę.

dobrze, że zawsze byłam gruba i brzydka, matka nie miała problemów z chodzeniem prawie nago do szkoły, bo sama wiedziałam, że to nieestetyczne by było 😂
Gillian   four letter word
03 września 2014 08:20
ja nie wiem czy bym umiała tak wychować, żeby moja córka nie chodziła pół-naga po mieście eksponując biust, którego jeszcze nawet nie ma. Za moich czasów nie było takich zachowań, takie mamy postępowe i nowoczesne pokolenie... srajtki czytać nie umieją a na komórkach śmigają, młodzież szybciej dojrzewa. Masakra, nie rozmnażam się jednak.
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
03 września 2014 08:23
Niestety nie wszystkie mają takie poczucie estetyki.
Nie dalej jak dwa tygodnie temu wracałam od kosmetyczki i na pasach zobaczyłam potwornie grubą dziewczynę ok 19lat. Tzn była chyba w 15 miesiącu ciąży albo z bliżniakami. Nogi miała jak moje dwie (a nogi to ja mam bardzo grube). Na sobie miała tylko t-shirt i majtki 😉 I odpalała radośnie fajke. To dopiero poczycie estetyki.
Jest mnóstwo bardzo fajnych nastolatek, a wy znowu wałkujecie jakąś pewnie parkę lachonów, z których w szkole się śmieją.

Pomijając rodziców, którzy zawsze popełniali błędy i błędy popełniać będą, to dużo zależy od atmosfery i zasad danej szkoły. W moim liceum nie przechodziły niestosowne stroje, a była to przeciętna szkoła w dużym mieście.
ej, a ja tam czasami zazdroszcze ludziom, którzy sa tak wyluzowani w temacie wlasnego wygladu. Chcialabym miec taki dystans do siebie i wszystko w 4 literach, a nie paranoidalnie wmawiac sobie, ze pol imprezy lampi sie na mnie, bo moj brzuch zle wyglada w tej sukience  😜
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się