Kto/co mnie wkurza na re-Volcie? Reaktywacja ;)

Między klapsami, a bezstresowym wychowaniem jest jeszcze cała gama sposobów wychowawczych, które jakoś pomijacie. Jak zawsze dyskusja toczy się od jednego patologicznego końca do drugiego.

Piotrek Już nie wnikając w dyskusję o biciu koni, to porównywanie 10 razy mniejszego od nas bezbronnego dziecka do 10 razy większego konia, jak najbardziej "bronnego" 😉 jest jakby niepasującym argumentem.
W tych czasach na dziecko rodzic się popatrzy nie tak i juz się dzieciak stresuje 😉

flosia Nie ma sensu z Tobą dyskutować  :kwiatek:
Atea załamałam się.  😂
Atea, odniosłem się do psa, nie dziecka. Stąd już bliżej do konia 😉
Także dla tego, że sam miałem (mam?) problem z użyciem bata/palcata.
Nie wiem jak to w różnych teoriach wygląda ale pamiętam takie momenty kiedy klaps wydawał mi się jedynym , ostatecznym i skutecznym rozwiązaniem... Kiedy nie można było do delikwenta dotrzeć w żaden sposób. Kiedy był tak bardzo zaaferowany, że nie przestrzegał granic zachowania albo nawet nie reagował na żadną inną karę. Nie twierdzę , że to dobra metoda wychowawcza ale też nie czuję potrzeby wysnuwania jakichś szczególnych teorii na ten temat.
Co ciekawe - od mojego męża nigdy nie dostał, tylko ode mnie. Ale z kolei tylko mnie tak naprawdę słuchał..więc nie wiem.
Na szczęście chłopak ma już 6 lat i można z nim skutecznie rozmawiać i sporadyczne klapsy odeszły do lamusa🙂 Więcej dzieci mieć nie zamierzam więc nie muszę zjadać wszystkich rozumów na temat wychowania🙂 Uff! 🙂
A ja bym nie była taka pewna co do bezpośredniej korelacji klapsa z baniem się przez dziecko "klapsującego" rodzica. Zdarzało mi się dostać klapsa i od ojca, i od mamy, przy czym chyba jednak częściej od mamy. Ojca słuchałam bezwzględnie i nie było mowy o dyskusji z nim, mamy - wcale nie.  😉 Jej klaps nie miał "mocy sprawczej", jego owszem.
Ale chociaż wyrosłam na ludzi  😉 to gdybym miała swoje dziecko, starałabym się nigdy mu klapsa nie dać.

Chyba robimy tu offtopa.
Rudzik   wolę brzydkiego konia, niż piękną sukienkę
10 września 2014 07:56
ja ma dwójkę dzieci i niesamowicie wkurza mnie na revolcie wypowiadanie się w temacie przez osoby nie mające w temacie żadnego doświadczenia.

Ciekawe, czy nie darłybyście klapsa swojemu dziecku, które po ostrzeżeniach, dyskusji, argumentacji, obrazowym przedstawieniu sprawy po raz setny robi coś niebezpiecznego (np. wyskakuje znienacka na ruchliwą ulicę). Uwierzcie mi, że takie argumenty u 4, 8, 10 a nawet 16 latka jednym uchem wchodzą, a drugim wychodzą i dziecko po pół godzinie nie pamięta o czym była gadka. A to dlatego, że jego mózg funkcjonuje inaczej i część odpowiedzialna za przewidywanie własnych zachowań nie jest dobrze rozwinięta. Klaps nie ma być mocny, nawet leciutki klaps w ekstremalnej sytuacji, będzie dla dziecka takim zaskoczeniem że na pewno zapamięta naukę, a pomoże to następnym razem uniknąć wypadku.
nie popieram klapsów za jedynkę w szkole, niezjedzony obiad albo inne błahostki, ale jeśli w grę wchodzi bezpieczeństwo to pogadanki psychologiczne można o kant d... rozbić.
Ja dostalam klapsa od mojej mamy raz w zyciu. I tak, bylam dzieckiem wychowywanym bezstresowo. Moi rodzice pozwalali mi na bardzo duzo. I tez wyszlam na ludzi. I nigdy nie balam sie moich rodzicow i zawsze mialam, mam i bede miec do nich szacunek. W ogole smieszna dyskusja.
Rudzik, milenka w końcu jakies osoby coś sensownego napisały 🙂
na pewno nie ma co dyskutować o klapsowaniu dzieciaków które mają dwa lata i niekoniecznie rozumieją, o co nam chodzi. sądzę, że dyskutantkom "pro" chodzi o dzieciaki, które mają ciut więcej lat i z premedytacją ignorują narzucone normy i zakazy i zwyczajnie nie reagują na próby rozmowy i powtarzają złe zachowanie a nie o szkraba, który nie wie "o co cho".  klaps mojej 15 miesięcznej gąsiennicy nie powiedziałby nic, nie miałaby pojęcia o co mi chodzi. A skoro dzieciak nie wie, nie rozumie dlaczego klapsa dostał i o co biega - to klaps nie ma sensu.

inna sprawa, że teraz dzieciak potrafi zadzwonić na policję i donieść, że mama krzyczy, co w moich czasach bylo jakimś totalnym kosmosem, nikt by na to w życiu nie wpadł.

miałam takiego chłopca w podstawówce. Wiecie, takie adhd. Udokumentowane. I naprawdę, gnojka bym zlała aż by zadek był siny, skoro dyskusje nie działają i dzieciak dalej bije inne dzieci, pluje na nauczycieli, wyrzuca krzesła przez okna, zwyczajnie krzywdzi bezkarnie całe otoczenie. Widziałam kiedyś jak wychodził ze szkoły z mamą, po jakiejś kolejnej pogadance. Matka poszarzała mówi spokojnie "Grzesiu, nie wolno przyklejać nauczycielkom gumy do włosów ani siusiać na koleżanki z klasy", na co Grzesio kopnął mamę w łydkę i pobiegł przed siebie...
Isabelle ale jeśli ADHD udokumentowane, to klapsy nic by nie pomogły. Takie dziecko ma problem z panowaniem nad sobą, który nie wynika z jego złej woli, ale z neurologicznego sposobu funkcjonowania mózgu. Klapsami tego nie naprawisz.
Murat-Gazon, nie wiem na ile była to PRAWDZIWA choroba a na ile kwitek w papierach od psychologa, żeby  trochę gnojka wybielić. Pamiętam jak kopiąc nauczycielkę krzyczał, że ma adhd i gówno mu mogą zrobić.

adhd chyba nie ma w pakiecie chamstwa i agresji? mimo nadbobudliwości dla mnie adhd nie jest żadnym usprawiedliwieniem, które zezwalałoby na bicie, znęcanie się, obrażanie, plucie czy chamowate odzywki.
Isabelle z tego, co czytałam na temat ADHD, to owszem, w części przypadków ma właśnie "w pakiecie" agresywne i nieprzyjemne zachowania wobec innych. To są właśnie te dzieci, które kopią, biją, gryzą, wyzywają itp. To nie tylko "nieumiejętność usiedzenia w miejscu". A jest także odmiana ADHD, która w ogóle się z nim powszechnie nie kojarzy, bo dziecko jest ciągle rozkojarzone i jakby nieobecne, ale nadpobudliwe ruchowo nie jest. Natomiast tak czy inaczej to jest choroba, którą się leczy/powinno się leczyć terapią psychologiczną i/lub lekami pod kontrolą lekarza.
Kwestia "fałszywych papierków", którą poruszyłaś, to zupełnie co innego. Z procederem się spotkałam, tyle że akurat chodziło o "fałszywą dysleksję", bo rozkapryszonej jedynaczce nie chciało się uczyć, więc mamusia załatwiła papierek.
Przy okazji, polecam "Nowy wspaniały świat" Huxley'a. Bez żadnych podtekstów. Świetna książka.
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
10 września 2014 08:38
Taka anegdotka:
Zebranie w szkole. Pani mowi, ze Jasio bije inne dzieci, przezywa, kopie w lawki, pluje, ogolnie zachowuje sie jak maly szatan i prosi matke o interwencje. Mamusia Jasia sie oburza, ze on ma ADHD. Na co wstaje pan- dwa na dwa, wielki bysior, pochyla sie nad mama Jasia i grobowym glosem oznajmia:
"Moj syn tez mial ADHD. Raz."

A tak serio to straszne, jak na latwizne dzis mozna isc. Zamiast wychowac- latwiej przykleic latke z jakas choroba. Ja myslalam ze padne, jak mi kiedys Konrad stwierdzil, ze nasze dziecko ma chyba ADHD 🤔 bo... caly dzien biega, skacze i jest glosna. To mu w krotkich slowach wyjasnilam i przedstawilam dowody, ze na pewno NIE MA ADHD.
Mi sie zdarzylo dwa razy dac klapsa Rai. Oba traktuje jako swoja porazke i wiem, ze zrobilam to bo czulam sie bezsilna. Ale to JA czulam sie bezsilna i to ja zrobilam blad- nie dziecko.
Ja za dziecka czesto dostawalam, bo zwyczajnie krnabrna bylam- nie robilo to na mnie wrazenia. Za to jak podroslam i bylam "za duza" na klapsy- dostawalam w twarz 😎 "za pyskowanie". I tak, jak klapsy mialam totalnie gdzies, tak uderzenie w twarz bylo mega upokarzajace.
Isabelle jest dokładnie tak, jak pisze Murat.
Wierzyć mi się nie chce, że młode dziewczyny mogą pisać o dobrodziejstwie klapsa. Któraś dziewczyna słusznie napisała, że dziecko może dostać klapsa a dorosły już nie??
Myślę, że mogę cos powiedzieć bo wywodzę się z domu w kórym mama wierzyła w dobroczynną rolę klapsa. Oczywiście dziewczyny napiszą, że to moja mama a one to nie. A u mnie zaczynało się od klapsa a potem coraz więcej nakręcała sie spirala. Byłam bita kopyścią, pasem. Pas wisiał na widocznym miejscu żebym widziała. Ciągnieta za uszy, kóre wiecznie miałam naderwane. "Stukana" w głowę też byłam. Zaznaczam, że to nie była katowanie. Po prostu solidne, uczciwe, wychowujące bicie. Klapsów nie zliczę.
I co? Jaki pozytek? Jestem niesmiała a kiedy ktoś podnosi głos truchleję. Oczywiście wyszłam na ludzi ale ile codzienność mnie kosztuje to tylko ja wiem.
Powiem Wam, że dziecko, które dostaje klapsa czuje sie strasznie. Dlaczego ból sprawia mu najbliższa osoba? Ja nigdy tego nie zrozumiałam  i nie rozumiem jak mozna klapsem wychowywać dziecko.
Moja córka była trudnym dzieckiem, nadpobudliwym i nadreaktywnym. I do dzis a ma prawie 17 lat ani razu jej nie uderzyłam. Powiedziałam sobie, ze mojemu dziecku nigdy ale to nigdy nie zrobię czegos takiego.
Słusznie dziewczyny pisza, że własnie to, że dostawałyście klapsy sprawia, że uważacie, że to ok. Nie róbcie tego swoim dzieciom i nie przedłużajcie tej sztafety. Naprawdę są inne metody.
I dodam tylko, że to, że nie biłam córki kosztowało mnie dużo pracy nad sobą. Chęć do klapsa wpojona przez mamę była silna. Ale dałam radę i jestem z tego bardzo dumna.
Edit; dopisek
Rodzic, który daje klapsa dzieciom to przegrany rodzic.
Własne frustracje wyładowuje na dziecku.

Raz dałam klapsa (delikatnego) Julce i do tej pory się tego wstydzę, to była moja porażka wychowawcza. Nigdy więcej! ( Jula nic sobie z tego nie zrobiła, śmiała się).
Murat-Gazon, dobrze, rozumiem.
Ale w takim razie jeśli agresywnego adhd'owca nie można sprowadzić do pionu wychowaniem, terapią czy lekami to powinien uczyć się w szkole specjalnej z przystosowaną kadrą albo w domu a nie krzywdzić ludzi, bo przecież chory. Nie dam lać mojego dziecka, bo ktoś sobie ze swoim/jego chorobą nie radzi. To nie mój problem i nie widzę najmniejszego powodu, żebym miała pozwalać swojego malucha katować w imię pielęgnacji chamstwa cudzego gnojka.
Atea, odniosłem się do psa, nie dziecka. Stąd już bliżej do konia 😉
Także dla tego, że sam miałem (mam?) problem z użyciem bata/palcata.


Nie porównuj psa do konia, bo pies jest pierdyliard razy inteligentniejszy od konia. Nawet Twojego. Dlatego da się psa wychować "tak jakby bezstresowo".
Koń jest dużym i głupim, a przez to niebezpiecznym zwierzęciem niestety.

I też nie rozumiem dlaczego klaps w dupę dziecka jest cacy, a klaps w twarz jest be?

A teraz zapraszam na ścieżkę autystyczną. Ubierzcie mnie w lateks, dajcie pejcz w dłoń i wrzućcie do stajni, gdzie niechybnie katuję konie.
Nie porównuj psa do konia, bo pies jest pierdyliard razy inteligentniejszy od konia. Nawet Twojego. Dlatego da się psa wychować "tak jakby bezstresowo".

Bzdura totalna. Spędź z koniem tyle czasu ile spędzasz z psem a odniesiesz wrażenie dokładnie odwrotne...
nie każdego psa wychowasz bezstresowo...
🚫  Przypomniało mi się, jak kiedyś mój syn miał w szkole problem ze starszym i większym kolegą, który go prześladował, bił itp. Poruszyłem temat na wywiadówce, mamusia gnojka stwierdziła, że nic nie poradzi, bo syn ma ADHD. Później, był obóz hokejowy, na który mój syn bał się jechać, bo wiedział, że tam będzie ten chłopak. Przekonałem go jednak i zawiozłem. Po przybyciu, wziąłem jego "kolegę" na bok i spokojnym głosem powiedziałem mu, że jak będzie w dalszym ciągu bił mojego Wojtka, to najpierw spiorę jego ojca, a potem jego samego. W tym momencie prześladowanie skończyło się definitywnie. Jest to więc rodzaj dowodu na to, że dzięki rozmowie i tłumaczeniu można uniknąć bicia.  😀
Isabelle tyle że problem polega na tym, że w Polsce szkół dostosowanych do przyjęcia dzieci z ADHD, z przeszkoloną psychologicznie kadrą, która wie, co robić i jak pracować z takimi dziećmi, jest bardzo niewiele. Zaś posyłanie takiego dziecka do szkoły specjalnej to często też nie jest dobry pomysł - takie szkoły często zakładają, że uczniowie są, z grubsza mówiąc, "mniej inteligentni", a dzieci z ADHD nie są w żaden sposób upośledzone umysłowo. Wręcz przeciwnie, bywają bardzo zdolne i utalentowane w niektórych dziedzinach. Szkoła specjalna to dla nich zamykanie pewnej drogi. One mają problem z interakcjami społecznymi i normami zachowania, a nie poziomem intelektu.
Czytałam kiedyś na temat leczenia ADHD i terapii psychologicznej takich dzieci i doszłam do smutnego wniosku, że owszem, ADHD da się opanować i kontrolować, jeśli jest pełna współpraca dziecka, rodziców, lekarza i szkoły - tyle że w polskich warunkach w większości przypadków to utopia, a nie rzeczywistość.
Plus wielką krzywdę robi dzieciom naprawdę chorym przyklejanie łatki "ADHD" każdemu niewychowanemu bachorowi.

pokemon czytałam kiedyś wyniki badań nad inteligencją udomowionych ssaków, z których wynikało, że koń jest jednym z najinteligentniejszych, a pies plasował się chyba niżej. O ile dobrze pamiętam, najinteligentniejsza okazała się... świnia.
AleksandraAlicja   Naturalny pingwin w kowbojkach ;-)
10 września 2014 10:03
Jestem zdania, że absolutnie każdego psa da się wychować bez bicia. Wyjątek- pies chory psychicznie (rzadko bo rzadko, ale choroby psychiczne się zdarzają, podobnie jak choroby wpływające na zachowanie- mózgu czy metaboliczne) lub pies zniszczony psychicznie (co prawdopodobnie jest związane ze zmianą chemii, a czasem nawet budowy mózgu), ale takich psów nie da się także wychować bijąc. O wychowaniu bezstresowym się nie wypowiem, bo nie wiem, co taki termin oznacza  😉

Dziecko mam jedno, dość wymagające wychowawczo, ale też bardzo miłe  😉 Klapsa dałam raz, w sytuacji totalnego nieogarnięcia mojego psychicznego i była to dla mnie bolesna lekcja (na szczęście dla syna nie), bo pokazała mi, ile jeszcze pracy przede mną nade mną, a już mi się wydawało, że jestem pod własną kontrolą  😁 Nie poradziłam sobie z sytuacją, a wystarczyło tylko trochę się zastanowić i sięgnąć po inne formy przekazu, tylko że jak człowiekowi puszczają nerwy, to ciężko jest odpuścić i przestawić myślenie na inne tory. Nie wątpię, że w przyszłości syn da mi nieźle popalić, jest typem bardzo zdecydowanego i samodzielnego "drania" i na pewno w nastolactwie będą problemy. Ale zrobię wszystko, by wyrósł na porządnego człowieka bez stosowania przeze mnie przemocy fizycznej bądź psychicznej i wcale nie będąc matką wychowującą "bezstresowo", cokolwiek by ten termin nie znaczył.
[quote author=_Gaga link=topic=785.msg2178274#msg2178274 date=1410338708]
Nie porównuj psa do konia, bo pies jest pierdyliard razy inteligentniejszy od konia. Nawet Twojego. Dlatego da się psa wychować "tak jakby bezstresowo".

Bzdura totalna. Spędź z koniem tyle czasu ile spędzasz z psem a odniesiesz wrażenie dokładnie odwrotne...
nie każdego psa wychowasz bezstresowo...
[/quote]
Nie wiesz o czym piszesz, ale se pisz. Masz święte prawo do pisania własnych przemyśleń.

Murat na mnie zdania o badaniach "czytałam kiedyś, gdzieś, coś" nie robią żadnego wrażenia.
Z jednym się zgodzę, że świnia jest jednym z inteligentniejszych zwierząt.
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
10 września 2014 10:14
[quote author=_Gaga link=topic=785.msg2178274#msg2178274 date=1410338708]
Nie porównuj psa do konia, bo pies jest pierdyliard razy inteligentniejszy od konia. Nawet Twojego. Dlatego da się psa wychować "tak jakby bezstresowo".

Bzdura totalna. Spędź z koniem tyle czasu ile spędzasz z psem a odniesiesz wrażenie dokładnie odwrotne...
nie każdego psa wychowasz bezstresowo...
[/quote]

Każdego. Skoro nie potrafi ktoś inaczej niż karami uczyć psa to jest to porażka.
Misiek69 - a jestes pewien że gdybyś miał 160 cm ,,w kapeluszu,, to twoje tłumaczenie też odniosłoby skutek ? 🤣
A moim zdaniem nikogo nie da się wychować bezstresowo. Ani dziecka, ani psa, ani konia, ani nawet kanarka.
Bo jeśli zakładamy, że brak stresu jest wtedy, kiedy u danego osobnika nic nie wywołuje frustracji i może on robić to, na co ma ochotę, a wychowanie polega na przystosowaniu do funkcjonowania w układzie pewnych zależności, co wolno, a czego nie wolno - to jest wzajemnie sprzeczne. Każdy system "trzeba / nie wolno" wywołuje stres choćby samym faktem, że trzeba się do niego dostosować.
Natomiast aby kogoś wychować, nie trzeba go bynajmniej bić ani stosować wymyślnego systemu kar.
Murat-Gazon,  ale dla mnie to nie jest żaden argument, że w szkole specjalnej dziecko będzie miało zamknięte drzwi.
Jeśli taki gnom jest agresywny, opryskliwy, krzywdzi moje dziecko to mam to gdzieś co się z nim stanie, ale mojego dziecka bił nie będzie. Nie pozwolę na to, żeby moja córa była przesladowana bo szkoła specjalna zamknie gnojkowi drogę. W imię czego 30 sztuk dzieci w klasie ma być bitych i kopanych, żeby ten jeden nie miał gorzej?

Jeśli dzieciak ma tak poważną chorobę, że musi kopać, gryźć, pluć, bić, znieważać czy utrudniać zycie innym to naprawdę mało mnie to obchodzi czy dostanie w dupę i się uspokoi czy pójdzie do placówki zamknietej, ma przestać to robić i już.

Wolność jednej jednostki kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiej.

byłam dzieckiem, które miało w klasie gnoja z adhd (albo pseudo adhd) i cierpiałam kilka lat będąc jego ofiarą. Sorry, ale miałam to totalnie gdzieś co się z nim stanie, chciałam tylko przestać być dręczona. Jak mnie zrzucił ze schodów i potem kopał leżącą a jego matka twierdziła, że przecież wszystko jest ok, bo Grześ jest chory to chciałam umrzeć. Matka twierdziła, że wszyscy MUSZĄ zrozumieć, akceptować i dać się lać, bo Grzesio ma taak ciężko. A ja miałam limo pod okiem, za które jeszcze powinnam przeprosić, bo Grzesiowi na pewno jest smutno.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się