Kto/co mnie wkurza na co dzień?

Ja kocham jajka pod każdą postacią 🙂
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
09 września 2014 16:31
Vanilka no mozna, ale wtedy wydawalabym dwa razy wiecej- bo dwa razy wiecej warzyw bym jadla. Tak jak sama pisalas nie najesz sie garstka fasolki czy dwoma kawalkami brokula... jak zyc? Zwlaszcza, ze dziecku samych warzyw nie dam- je tez makarony, ryz, kasze, nabial. Chlop to samo.
Mnie tez to wkurza 🙁 zazdroszcze samotnym osobom... mniej na jedzenie wydaja 😁
Mnie tez to wkurza 🙁 zazdroszcze samotnym osobom... mniej na jedzenie wydaja 😁

ale nie zapomnij, ze te samotne osoby maja tez jedna wyplate, nie dwie 😉
mnie wkurzaja ceny pieczywa i warzyw w Wiedniu. Uwierzcie mi, ze tesknie za polskimi cenami tych dwóch produktów 🙁 Wiadomo, ze w euro automatycznie wszystko jest drozsze, ale tutaj ceny sa nieadekwatnie wygórowane 🙁
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
09 września 2014 16:49
Wendetta niestety nie zawsze... 😉
.
Vanilka, Wieden jest drogi, ale z perspektywy mieszkanca i osoby tutaj zarabiajacej NIE w cholere drogi 😉
Drogi jest wynajem mieszkan, czesc produktów spozywczych (jak wspomniane warzywa i pieczywo, bio zywnosc). Tania jest ponoc energia ("ponoc", bo ja place duzo, bom zmarzluch i mam stare, wysokie mieszkanie do ogrzania :hihi🙂, sprzet elektroniczny, uslugi takie jak internet, telefon. Alkohol w sklepach jest tani. W przeliczeniu na zlotówki jedzenie w restauracjach jest mega drogie, ale ja sie juz nauczylam nie przeliczac 😉 Komunikacja jest tania (NIE w przeliczeniu na zlotówki), za 48 euro na miesiac, mamy super siec metra, autobusów, tramwajów itd.
Generalnie zyje mi sie tutaj mniej stresowo, niz w Polsce, ale raczej nie moge powiedziec, ze moge szastac kasa na prawo i lewo. Jestem singlem, mieszkam sama itd. Stac mnie tutaj spokojnie na wynajem osobnego mieszkania (malego, 38 m, choc dla mnie i tak za duze- ja tu tylko spie), utrzymanie konia (w Polsce! tutaj bym go sprowadzic nie mogla!), dwóch kotów tutaj (chociaz na operacje kotka pojechala do Polski 😉), jedzenie, oplacenie wszystkich rachunków, drobne wyjscia nawet kilka razy w tygodniu (na drinka po pracy, na wieksza impreze w weekend), kupienie nowego ciucha raz na jakis czas, bilet do polski raz na miesiac i reszte drobnostek na które sklada sie zycie, ale bez specjalnych ekstrawagancji. Na wakacje tez pojechalam. Odlozyc cos ekstra moge tylko z dodatkowej kasy jak np. 13. i 14. wyplata, zwrot podatku itd. Na utrzymanie konia jak juz wspomnialam i auta np. w tej chwili nie byloby mnie stac. Ale auto w Wiedniu to rzecz zbyteczna wg mnie.
Wkurzenie na świeżo, to piszę. Syn pojechał złożyć dokumenty o stypendium. Pierdyliard papierków. Wraca, i... musi jechać znowu. Bo... JA noszę inne nazwisko niż oni. I życzą sobie aktów urodzenia. To PO CO wypisuje skład rodziny? Po co potwierdzanie własnym podpisem?
Jeśli napisał jak wół "matka" to się nie liczy? I co ma do tego cholerne nazwisko???
No trafiło mnie.
Tak bardzo ale to bardzo nienawidzę bezkarnego bucostwa. Ciśnienie skacze mi do 220 w ciągu sekundy.
Jakiś (od wczoraj już wiem jaki) BUC kompletny, syneczek mieszkający z mamusią i spędzający czas wolny na siedzeniu z kolegami w samochodzie pod blokiem - upodobał sobie LANIE w windzie. W windzie 10 piętrowego bloku. Gdzie mieszkając na 7 piętrze nie zawsze mam czas na korzystanie ze schodów.
Regularnie podlewa podłogę już dobry rok.
I nikt nic z tym nie może, a raczej nie chce zrobić. Spółdzielnia mieszkaniowa jak się okazuje WIE kto to i co? Nico.
Boję się gnoja, bo ma niefajnych kolegów, a ja nie jestem na tyle dobrze zbudowana, żeby się stawiać. Psów w razie czego też mi szkoda.
Rzygać mi się chce jak mam skorzystać z windy, a buc leje, bo lubi robić na złość. Po prostu, z nadmiaru czasu. Bleh  😤
TO. TO mnie wkurza. Nie to, ze człowiek chwyta się każdego sposobu  by móc przeżyć, że prosi o pomoc- to jest wielka jego odwaga też w dzisiejszym świecie, ale wkurza mnie to, że ludzie znajdują się w takiej sytuacji i muszą to robić....

http://www.epiotrkow.pl/ogloszenia/pokaz/2649
Facella   Dawna re-volto wróć!
13 września 2014 10:55
O co chodzi? Bo:
Przepraszamy! Ogłoszenie o podanym numerze nie istnieje lub utraciło swoją ważność
Chory mężczyzna. Mała renta, jeszcze komornik pobiera z niej zadłużenie. Brak pracy z powodu ataków padaczki, a raczej to przyczyna zwolnienia u poprzedniego pracodawcy. Żyje na zupkach chińskich, ponieważ nie ma lodówki i nie może mieć jedzenia wymagającego chłodu itd. WC wspólne na klatce, brak wody, gazu, prądu...
Prosił o używane ubrania, buty oraz o lodówkę - nie ważne w jakim stanie, byleby działała.
a mnie wkurzają bezmyślni ludzie. idę rano po bułki. z 30m drze na mnie mordę york. widać, że agresywnie. pańcia gada przez telefon (50+, przepalona fajkami). z 20m pies startuje do mnie, już miał mnie złapać za spodnie, ale się odwróciłam w jego stronę i huknęłam. mówię pańci, żeby trzymała psa na smyczy jak się rzuca. pańcia zjeb*** mnie z góry na dół, zwyzywała i zaczęła wypytywać gdzie mieszkam 😵 wracam ze sklepu (bez bułek) i dalej do mnie z twarzą.
zazwyczaj nie zwracam ludziom uwagi, nie odpowiadam na zaczepki, ale baba mi tak podniosła ciśnienie, że pierwszy raz zrobiłam awanturę komuś na ulicy 😤
Wkurzenie na świeżo, to piszę. Syn pojechał złożyć dokumenty o stypendium. Pierdyliard papierków. Wraca, i... musi jechać znowu. Bo... JA noszę inne nazwisko niż oni. I życzą sobie aktów urodzenia. To PO CO wypisuje skład rodziny? Po co potwierdzanie własnym podpisem?
Jeśli napisał jak wół "matka" to się nie liczy? I co ma do tego cholerne nazwisko???
No trafiło mnie.


halo no bez sensu...Syn bierze odpowiedzialność za to co wypisuje... jeżeli by teoretycznie skłamał to on bierze za to odpowiedzialność a nie Pani w Dziekanacie i ją to nie powinno obchodzić. Trzeba było tak jej powiedzieć;p Pracuje w Dziekanacie więc mniej więcej wiem o co chodzi...niesądze żeby to było w regulaminie... no ale może, kto wie????

Mnie skolei wkurza moja praca..... Studenci myślą że ja jestem Bogiem, ja wymyślam tą papierologię... ja wymyślam terminy, ja ogólnie zarządzam uczelnią. Jeżeli Student ma coś nietak a ja nie mogę tego przyjąć i oddaję studentowi to ja wysłuchuję awantur, jaka to jestem "śmieszna" bo nie chcę tego przyjąć. Ogólnie mają napisane czarno na białym jak to powinno wyglądać a przynoszą np bez podpisu.. Tylko że ja mam takich studentów 500, a potem kontrole z ministerstwa. Raz usłyszałam "że od dwóch tygodni tylko Pani dzwoni i dzwoni o ten indeks, a ja nie mam czasu nosa wydmuchać!!!" w sumie to tylko moja dobra wola że dzwoniłam w sumie mogłam odrazu skreślić ze studiów to może by się nauczył jeden z drugim terminowego oddawania indeksu.  Trzaskanie drzwiami itp.... Poza tym mam kupę pracy po zamknięciu dziekanatu,do której potrzebuję skupienia, a oni chodzą walą do drzwi szarpią klamkę, jak nie reagujemy to włażą na krzesło i walą w okno... próbuje zrobić jakieś zestawienie a tu z częstotliwością raz na 15 minut ktoś wali w drzwi i Cie rozprasza, podłączymy chyba elektrycznego pastucha do drzwi;p Są też jakieś plusy.. ale w ostatnim czasie to się jakoś wszystko nasiliło...W dzisiejszych czasach ciężko o pracę więc tam siedzę ale nie wiem ile jeszcze wytrzymam...
kalaarepa, w regulaminie tego nie ma. Takie żądanie wydaje mi się z lekka... niekonstytucyjne?

Zawsze ogromnie szanowałam "panie z dziekanatu", świadoma, jaki mają młyn. I jak potrafią być pomocne. A tu coraz więcej osób z tą fuchą donosi, że jedzie na krawędzi 🙁
Bliska znajoma studentów jeszcze ogarnia, ale "szefa szefów" - już nie. Bo mu odbiło (właściciel uczelni) z racji niżu demograficznego 🙁, najwyraźniej wpadł w popłoch i się wyżywa.
Straszna ta wasza praca - między młotem a kowadłem 🙁
Panowie ocieplający mój dom. Trochę choruję i chciałam się zdrzemnąć. Okna mam pozasłaniane ale jak się okazało nie do końca.
Położyłam się i nagle słyszę z rusztowania:
-Ha!Ha! Co ty ku.... tam zaglądasz?
- Hi!Hi! Cicho..ku...ona śpi...kur..ja pier.... śpi. Poduszkę ma niebieską!
-Ha!Ha! Ku.... śpi? To zastukaj, niech się obudzi!
Słowem dostarczyłam panom rozrywki. Dla ścisłości: spałam w dresie, przykryta po uszy. Nie goło. To znaczy nie spałam, bo mnie ta gadka zerwała na równe nogi. Wrrrr...
Jak wiele emocji potrafi dostarczyć czyjaś drzemka... i niebieska poduszka 😉
Jak wiele emocji potrafi dostarczyć czyjaś drzemka... i niebieska poduszka 😉

No tak. Szczególnie mnie. Ja zrywam się już trzeci tydzień o szóstej rano, bo mam taką wizję, że jak otworzę oczy to ujrzę trzy rozdziawione gęby w szczelinie firanki.  😂
Tania tragikomedia 😀
To musi być naprawdę okropnie wkurzające, jednak twój opis sytuacji... rozbawił mnie do łez 😀
Komedia. Panowie ciekawi świata. Ja tak pozasłaniałam okna, że ich pewnie skręca i intryguje.
Co ciekawe, kiedy ich szukam, bo znajdę jakiś detal do poprawki, magicznie znikają na szczycie rusztowań.
😉
p.s
nie wkurza mnie to aż tak, raczej bawi, bo przywodzi na myśl odcinek "Kiepskich" na ten temat.
Constantia   Adhibe rationem difficultatibus
15 września 2014 18:09
Mnie wkurzają tchórze. Nakręcają się na różne sytuacje lub do różnych osób, atmosfera gęsta, ale nie potrafią powiedzieć o co im chodzi.
Panowie ocieplający mój dom. Trochę choruję i chciałam się zdrzemnąć. Okna mam pozasłaniane ale jak się okazało nie do końca.
Położyłam się i nagle słyszę z rusztowania:
-Ha!Ha! Co ty ku.... tam zaglądasz?
- Hi!Hi! Cicho..ku...ona śpi...kur..ja pier.... śpi. Poduszkę ma niebieską!
-Ha!Ha! Ku.... śpi? To zastukaj, niech się obudzi!
Słowem dostarczyłam panom rozrywki. Dla ścisłości: spałam w dresie, przykryta po uszy. Nie goło. To znaczy nie spałam, bo mnie ta gadka zerwała na równe nogi. Wrrrr...

Teraz kanalizę pod oknem robią...
K idzie, co drugi wyraz - w zaparte. A przed chwilą mamma mia mi śpiewał...
Właśnie mi babsko z rejestracji do lekarza rodzinnego podniosło ciśnienie. Dawno nikt mnie tak nieuprzejmie nie potraktował, a trochę się ostatnio tułam po różnych instytucjach typu urzędy, zusy etc.
Chciałam się tylko zapytać o możliwość rejestracji do lekarza z wyprzedzeniem (kiedyś tak było, ale dawno tam już nie byłam), a ona do mnie rzuca szorstko ,że do tego konkretnego lekarza jest termin wolny za godzinę. To nie jest żadna pilna sprawa, a ponadto pracuję, więc nie mam możliwości przyjścia na tą wizytę, dlatego chciałam umówić się z wyprzedzeniem.
A ona do mnie z fochem "Nie rejestrujemy z wyprzedzeniem. To niech pani zadzwoni, kiedy będzie miała pani ochotę przyjść" i j*b słuchawką. Zastanawiam się, czy nie zgłosić tego faktu właścicielowi tej praktyki lekarskiej, bo już nie pierwszy raz jestem świadkiem bądź ofiarą chamskiego traktowania przez tamtejsze rejestratorki.
Mistral, piona. Dokładnie to samo usłyszałam od sekretarki mojego promotora. Dzwonię umówić się na oddanie pracy, też chciałam z wyprzedzeniem przynajmniej jednodniowym, bo pracuję 8-16, a promotor siedzi na uczelni w godzinach co najmniej różnych (teoretycznie 11-13, ale to "zależy od jego dobrej woli"😉. Pytam, kiedy na pewno będzie, bo muszę zgłosić urlop najpóźniej dzień przed planowanym wolnym (marnowanie całego dnia urlopu na 5 min spotkania to osobny dramat...), a ta do mnie "proszę dzwonić wtedy, gdy będzie pani chciała przyjść, to powiem, czy pan doktor jest na uczelni czy go nie ma"  😵 Cudownie, ale pani pracuje od 9, a wtedy to ja już muszę być w pracy, więc informacja bieżąca średnio urządza mnie w mojej sytuacji... 🙄
Odechciewa mi się magisterki na tej uczelni... I tego licencjata też. Gdyby nie władowana kasa i czas, pewnie bym odpuściła.
Mundialowa dokładnie. Jakby te kobity nie mogły pojąć, że ktoś inny też może pracować i nie mieć w danej chwili czasu. No dobra, nawet jak dostały taki prikaz, że nie mogą umawiać z wyprzedzeniem, to powinny tą informację przekazać grzecznie a nie od początku foch, łaska i rzucanie na koniec słuchawką bez "do widzenia" lub "do usłyszenia".
Na szczęście, na uczelni (ani nawet w urzędzie czy w zusie) nie zdarzyło mi się być potraktowaną tak jak powyżej, ale za to w przychodniach...
Cud, miód i orzeszki. Dlatego rzadko chodzę do lekarza POZ - właśnie m.in. przez to, aby unikać konfrontacji z paniami rejestratorkami rodem z poprzedniego ustroju, które są ważniejsze od samego lekarza.
strzemionko   w poszukiwaniu szczęścia przemierzamy cały LAS ;)
17 września 2014 13:22
wkurza mnie zachowanie kowala. Dzwonię w poniedziałek mówi "o właśnie myślałem o pani ale ostatnio nie zapisałem numeru, będę u pani w środę", około 13 miał być, dzwoni przed chwilą i mówi że nie da rady bo go przeziębienie bierze, ostatnio też mi taki numer wykręcił tylko już nie pamiętam jaka wymówka była.
A mówiłam mu że koń musi mieć na weekend kopyta zrobione.
No to może w piątek będzie, może...
Fajny człowiek, miły, super podejście do koni ale za takie coś bym go udusiła  😵
-bibi22-   Czasy się zmieniają i my też się zmieniamy.
17 września 2014 13:31
A nie masz w pobliżu kogoś innego?
strzemionko   w poszukiwaniu szczęścia przemierzamy cały LAS ;)
17 września 2014 13:34
mam. I miałam okazję mieć wczoraj jak za pierwszym razem nie mogłam się dodzwonić do mojego. No i ten drugi kowal powiedział, że oddzwoni, w między czasie zadzwonił mój z radosną nowiną, że wpada w środę no i odmówiłam.
I teraz już pozamiatane bo tamten kowal mógł wczoraj. A jeszcze trzeci w tym tygodniu w ogóle nie da rady.  🤔
-bibi22-   Czasy się zmieniają i my też się zmieniamy.
17 września 2014 13:41
Oj to troszkę niefajnie 😕. Oby jednak w piątek dojechał.
Mam wrażenie, że gdyby tak założyć jakiś ogólnopolski klub terminowych kowali, to byłby on baaaardzo malutki.  😤  😉
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się