Dzieci, ciąże & pogaduchy o wszystkim i o niczym

maleństwo   I'll love you till the end of time...
16 września 2014 08:13
Ja słyszałam, że poród jest bezpieczniejszy niż cc, ze nie chcą robić "niepotrzebnie" (zaznaczam, to nie moja opinią).

Z innej beczki. Dopada mnie przeziębienie 🙁 Mąż przywlókł z pracy. Czy jest jakaś szansa, że NIE ZARAŻĘ dziecka? Nie wyobrażam sobie kataru u 1,5-miesięczniaka, przecież się udusi...
Kasia Konikowa   "Konie mówią...po prostu słuchaj..." Monty Roberts
16 września 2014 08:35
zduśka, strasznie to przykre... okropne ...  😕 nawet takie maluszki muszą cierpieć i odchodzić, dziwnie jest urządzony ten nasz świat  😕

qwash, zdrówka dla Kaziutka  😉

A o polskiej służbie zdrowia to się wolę nie wypowiadać  🙄 Przede mną jeszcze sporo czasu do porodu. Mam jakąś awersję, nie mogę czytać o porodach, oglądać nic w tv na ten temat, zdjęć itp. odrzuca mnie to i mąci mi za bardzo w głowie  😲 albo ja jestem jakaś dziwna. Staram się żyć "normalnie", muszę być samodzielna, bo Mąż w Norwegii, mam pod opieką psa i dwa konie, milion spraw do załatwiania i wszyscy krzyczą "zwolnij, odpocznij" , ale kto to wszystko za mnie dopilnuje? Eh, jakoś tak  🙄
ElMadziarra   Mam zaświadczenie!
16 września 2014 08:45
Ja miałam to "szczęście", że nie musiałam rodzić, choć najpierw była taka opcja brana pod uwagę. Neurolog kategorycznie zakazał sn, no to cięli pod narkozą.

Ale... po drugiej cc, gdy urodziłam Marcela, przyszedł do mnie mój gin i spytał, czy planuję więcej dzieci (praktycznie ledwo co po wybudzenie). Powiedziałam - nie wiem Panie Doktorze (no bo kto w takim momencie planuje cokolwiek), a on mi na to - To nie planuj. Wszystko się udało, dziecko masz zdrowe, cieszmy się, ale jak dziś zobaczyłem jakiej ta pierwsza cesarka w 5 miesiącu narobiła masakry, to drugi raz już świadomie nie podjął bym się takiego ryzyka.

Dlatego Marcel rodzeństwa mieć nie będzie, choć prawdopodobnie i bez tego z innych moich względów zdrowotnych, nie zdecydowałabym się na drugie dziecko.

Dlatego nie robią w takich przypadkach cc na hura. Mój lekarz mi powiedział, że cc w terminie praktycznie nigdy nie robi takich spustoszeń.

zduśka nie wiem, czy to pocieszy Twoją koleżankę, ale ja sobie wtedy powiedziałam, że była to najlepsza z dostępnych opcji i  tak musiało być.
gwash - biedny Kazio 🙁( oby szybko doszedł do siebie


U nas w rodzinie, kuzynka męża niedawno straciła dziecko w 24tc, musiała urodzić naturalnie. 🙁(
gwash dżizas, to znaczy że czekaliście DZIESIĘĆ GODZIN na operację? bez jakiegoś przeciwbóla, czegokolwiek? to jest skandal, naprawdę  👿.

maleństwo oczywiście nie życzę wam tego, tfu tfu odpukać itd., ale nasz Stach pierwszy raz był przeziębiony jak miał 2 tygodnie. bardzo niefajne jest jak takie małe bobo choruje.
Maleństwo, dzieciom karmionym piersią przeciwciała przechodzą z pokarmem, więc nie sądzę byś zaraziła, ja karmiłam wielokrotnie będąc chora a dziecię nic - okaz zdrowia.
maleństwo   I'll love you till the end of time...
16 września 2014 09:13
udorka, no tak czytałam i tego się trzymam, ale jednak gdzieś ten strach jest 🙁 Zaraz wracam do pracy, więc będę pewnie łapała jeszcze od uczniów :/
zduśka   Zbrodnia, kara, grzech. .. litr wina
16 września 2014 09:14
dzięki dziewczyny  :kwiatek:
dzisiaj jest lekko otumaniona bo dostaje leki uspokajające no i czekają ... jutro do Niej jadę bo dzisiaj się nie wyrobię.
ElMadziarra współczuję, że musiałaś przez to przechodzić i tym bardziej dziękuję za słowa wsparcia  :kwiatek:
RaDag to jest dopiero trauma !!  🙁 ale patrz jednak wszystko zakończyło się happy endem !
maleństwo może zakładajcie maseczki przy małej, a na katar u nas pomagała nebulizacja no i nawilżacz powietrza ! ale trzymam kciuki aby Kalinkę katar ominął szerokim łukiem !
Kasia Konikowa głowa do góry ! ja też nie mogłam oglądać porodów i innych tego typu filmów . może masz kiepski czas ? odpocznij, zrelaksuj się  :kwiatek:

gwash ehhh to się biedak nacierpiał .. zajebistą mamy służbę zdrowia ..  🙄 !! Zdrowia życzę ! Biedny Kazio  🙁

a to Bolo
zduśka, bardzo współczuję Twojej koleżance. W takich sytuacjach naprawdę nie wiadomo, co powiedzieć.
maleństwo,  pocieszę Cię, mój Mateusz w pierwszym roku życia bardzo często chorował, jako 2 miesięczne dziecko przeszedł zapalenie oskrzeli. Zarażał się od Mileny, która wtedy zaczęła chodzić do przedszkola. PRzeżyliśmy, teraz za to młody bardzo rzadko coś łapie.
gwash nóż się w kieszeni otwiera, jak można dziecko tak męczyć?! Zdrówka dla Kazia!

Ponieważ w wakacje martwiłam się tutaj brakiem postępów w odpieluchowywaniu Mateusza, napiszę, że problem mamy z głowy. Zajęło to trochę dłużej niż u Mileny, ale pomogło siusianie na stojąco (jak Tatuś 😉). Teraz Mati ładnie woła i biega do toalety. 


maleństwo   I'll love you till the end of time...
16 września 2014 09:19
Bolo! <3 Jaki super ciuch w żaby! Jak sobie radzisz? Rzygańsko opanowane? Jak się w ogóle odnajdujesz w macierzyństwie po tych 2 miesiącach?

anai - póki co Linka cała i zdrowa, tfu tfu, ale dzięki
leosky   im więcej wiem, tym bardziej wiem, że mało wiem.
16 września 2014 09:34
kurcze jak to wszystko czytam to bierze mnie straszne przygnębienie i strach  😕 Tak bym chciała by moja córeczka była już ze mną cała i zdrowa.
zduśka   Zbrodnia, kara, grzech. .. litr wina
16 września 2014 09:41
maleństwo ulewanie zdarza nam się b. rzadko, bóle brzuszka odeszły w niepamięć - ostatnio jedynie z kupką były problemy i Bolo przez to marudny .. no ale to pikuś. A co do macierzyństwa to zaczynam to ogarniać no ale nadal uważam, że ja do tego stworzona nie jestem - chociaż syna kocham nad życie  😉
anai gratuluję udanego odpieluchowania !
leosky spokojnie ! wszystko będzie dobrze
.. walnij może na mnie na jakiś czas ignora to znikną Ci z oczu moje smutne i ciężkie posty  :kwiatek:
maleństwo   I'll love you till the end of time...
16 września 2014 09:44
zduśka, no to mamy tak samo 😉
Diakonka   Jestem matką trójki,jestem cholerną superwoman!
16 września 2014 09:48
Dziewczyny błagam, nie piszcie już o poronieniach i o śmierci dzieci, ja już dostałam paranoi, że moje się nie ruszają 🤔
zduśka, jest usprawiedliwiona, bo to się dzieje teraz i to bliska jej osoba. Ale już nie dokładajcie, bo to naprawdę nas, ciężarówki rusza 🙁

Hmm zaciekawiłyście mnie, maleństwo i zduśka - co to znaczy "być stworzonym" do macierzyństwa wg Was?
maleństwo   I'll love you till the end of time...
16 września 2014 09:54
Diakonka, no dla mnie to , hmm, poczucie, ze to jest to, co najbardziej w świecie chcę robić, że się w tym w 100% spełniam, że mnie to kręci. coś jak radość i haj, o którym pisała np. Idrilla. Poczucie, że na to czekałam całe życie i że nadaje mu to sens (jak to ja, wylałam morze patosu; jestem królową patosu!). A ja tego nie czuję. Radzę sobie, kocham córkę bardzo (choć nie powiedziałabym, że bardziej niż męża), ale wciąż mam poczucie, że to nie jest moja wymarzona rola życiowa i że mogłabym się w niej mniej męczyć 😉
zduśka   Zbrodnia, kara, grzech. .. litr wina
16 września 2014 09:56
ooo maleństwo b. dobrze to ujęłaś ! zgadzam się w 100 % .
Diakonka   Jestem matką trójki,jestem cholerną superwoman!
16 września 2014 09:58
Hmmm ciekawa jestem jak to u mnie będzie, ale sądzę, że podobnie. Opiszę🙂
maleństwo   I'll love you till the end of time...
16 września 2014 10:03
Polecam się 😉
Diakonka, Też jestem ciekawa - tym bardziej, że u Ciebie wszystko podwójnie, i radość, i zmęczenie. No nic, nie ma już dla nas odwrotu, trza sobie radzić tak, jak jest. Mam kursantkę w grupie, mamę 3,5-latki. Otwarcie mówi: "nie jestem entuzjastką macierzyństwa". Córka kochana, zadbana, wszystko gra. Widać można jakoś pogodzić "nie bycie matką wszech czasów" i mimo tego szcześliwą rodzinę 🙂
Też tak mam... Mnie po prostu każda czynność niebywale męczy. Za bardzo się staram, za bardzo przejmuję, wszystko jest okupione godzinami myślenia, analizowania i zastanawiania się, czy  można lepiej. A to, co nie wychodzi (a nie wychodzi wiele, bo jak pisałam na przykład Milan nadal nie je normalnie), po prostu cały czas leży mi na psyche ogromnym "kacem". Jak Andrzej zajmuje się małym, to często robi coś sobie na kompie, mały bawi się lub ogląda bajkę i tatuś ma to w pompie, generalnie nie jest to dla niego wysiłkiem, mały zadowolony i bez większych strat na rozwoju hehe. Ja po 2h sam na sam z Milanem wymagam fizjo i psychoterapii. Nie mówiąc już o byciu z nim gdzieś na zewnątrz, gdzie trzysta razy na minutę trzeba go odciągać od niebezpieczeństw/gonić za nim lub ukierunkowywać na bezpieczniejsze zabawy. Jestem umordowana. I na nic zdaje się mówienie mi - nie przejmuj się tak, wyluzuj. Nie da się. Troska o potomstwo jest we mnie dziwacznie mocno, patologicznie intensywnie zakorzeniona. Chyba jedynie wycięcie serca z korzeniami mogłoby spowodować, że "dałabym spokój". I dlatego całe macierzyństwo męczy mnie za bardzo, wręcz wykańcza mnie i dlatego uważam, że nie jestem do tego stworzona. Nie umiem zachować zdrowego rozsądku w martwieniu się, nie umiem znaleźć złotego środka. No, ale jakośtam ciągniemy - mały większość dnia uchachany, więc chyba tragedii nie ma 😉 (uryczany też często,ale szybko mu przechodzi 😉 )
Kurczak   Huculskie (nie)szczęście
16 września 2014 10:44
Diakonka, popieram. Ja już też nie jestem w stanie tego czytać. Patrzę o czym dana osoba zaczyna pisać i jeżeli jest to temat śmierci dziecka, to od razu przewijam dalej. Też łapię paranoje...
leosky, hihi sama nie mogę się doczekać kiedy urodzisz 😀 Jestem ciekawa Twojego dziecia i relacji, tym bardziej, że mam wrażenie, że ciąże przechodzimy podobnie.

My w weekend w końcu malujemy pokoik małej. Nie mogę się doczekać. Meble zamówione, ale czas oczekiwania to 3-5 tygodni, właśnie mija 3, więc lada chwila mogą przyjść. Dywanu oczywiście nadal nie znalazłam i pewnie znajdę jak już dzieć będzie na świecie, bo na siłę byle czego nie chcę kupować. W sobotę muszę jeszcze kupić karnisz i rolety.
Rzeczy do szpitala w większości poprane i poprasowane. Zaczynam powoli pakowanie torby. Wolę, żeby sobie postała dłużej niż w razie W nie być przygotowaną. Zaczęłam też pranie i prasowanie ubranek Hani. Teraz dopiero jestem w szoku ile tego jest. Nigdy nie skończę...

leosky   im więcej wiem, tym bardziej wiem, że mało wiem.
16 września 2014 10:46
[quote author=zduśka link=topic=74.msg2182289#msg2182289 date=1410856885]

leosky spokojnie ! wszystko będzie dobrze
.. walnij może na mnie na jakiś czas ignora to znikną Ci z oczu moje smutne i ciężkie posty  :kwiatek:
[/quote]

no coś ty nie walnę. Bardzo Cię lubię i lubię czytać twoje wpisy  🙂  :kwiatek:
Ja po prostu czuję już chyba straszne zmęczenie. I tak strasznie pragnę by moje dziecko było już z nami :kwiatek:

dempsey   fiat voluntas Tua
16 września 2014 10:52
ha ja właśnie rozmawiałam z dziewczyną, która ma rocznego synka. znam ją trochę ale widujemy się rzadko. wpadła mi na chatę podczas totalnego bałaganu (właśnie przyjechali znienacka goście z innego kontynentu.. a u mnie jak zwykle ..😉 więc robiłam wszystko na raz)
no i coś wspomniałam, ze przepraszam za stan nieogarnięcia
na to ona dziwnie spojrzała i powiedziała coś w rodzaju: przestrzegam, przestrzegam przed zajebistością i perfekcjonizmem na wszystkich frontach, mnie pochłonęło i skończyło się na oddziale psychiatrycznym..
🤔 lekko mnie zdziwiło

no cóż, mnie raczej nie grozi, ale faktycznie wszystkiego nie da się.
jak w tym powiedzonku:" była  wydajnym pracownikiem, wspaniałą matką, wspierającą żoną, świetną kochanką i kreatywną kucharką, a frędzle dywanu pod stołem były zawsze równo rozczesane - i właśnie wtedy przed furtkę zajechał ambulans".

demon, ach Ty zawsze mnie wyłapiesz 🙂
akurat teraz i akurat u mnie sytuacja jest skomplikowana tak na 9,5 w skali 10. więc na razie skupiam się na tym co mam. ale nigdy nie mów nigdy.........  😎
bo tak osobiście wewnętrznie, to bardzo tak, i macierzyństwo owszem, okazuje się, że jest dla mnie 🙂


może dlatego, że Pola i Jul to super zgrany team i wystarczy żeby mieli dostęp do ogrodu, aby rodzice mieli ich z głowy na 1,5h. Tylko potem znajduję adidasy i szklanki i poduszkę z sypialni w domku na drzewie, a ręczniki w "fortecy" ze skrzynek.. itp. itd. 😉
Albo psa babci w salonie upiększającym.
Jaki boks profesjonalny, zagnali biedna ofiare w pulapke 😀

Ano niestety sie Kazio nacierpial, bo najpierw bylismy na zwyklym pogotowiu (myslalam ze zszyja i wypuszcza) ale powiedzieli ze to za powazna rana i dali skierowanie na izbe przyjec gdzie sie troche wysiedzielismy no bo rentgen, badania itp w koncu tez sie nie podjeli i dali go na gore na normalna chirurgie, gdzie najpierw byly wyrostki i inne powazniejsze rzeczy. No ja wszystko rozumiem ale czemu nie dali przeciwbolowego nic, nawet jak mial juz wenflon kilka godzin? Znosil na poczatku dzielnie, ale wieczorem przysnal i jak sie obudzil to juz wyl z bolu, a byla ponad godzina do operacji, pielegniarka nie chciala mu juz nic dac i ta godzina byla baaardzo dluga 🙁
dempsey   fiat voluntas Tua
16 września 2014 11:40
gwash, dopiero teraz cofnęłam się stronę wstecz i doczytałam
współczuję

na pocieszenie: Jul w maju miał to samo i po miesiącu pozostało wspomnienie.
zaliczył potężną kraksę rowerową, której główną atrakcja była noga w szprychach. Wsadził nogę, rower się obalił na chodnik, wiozący dorosły (z rodziny, do dziś ma lekkiego kaca moralniaka) zglebił razem z nim. Ogólnie armageddon, ryk na całą ulicę, gapie, rower pogięty, Julek w histerii... Działo się.
Ja dojechałam dopiero po 2h (czekali bez sensu aż ich "może" przyjmą na chirurgię w powiatowym szpitalu) i pojechałam z nim na SOR do Wwy.
U nas skończyło się na porwaniu skóry, naruszeniu ścięgna i lekkim skręceniu stawu, rtg czyste. Dostał tzw. longetę gipsową i latał w niej 2 tygodnie (pod koniec opierając się na niej, co powodowało skoki ciśnienia u lek. prowadzącego, a z drugiej strony świadczyło o tym, że kończyna jest istotnie niepołamana). No dobra, latał po tygodniu, przez pierwsze dni nosiłam go.. ufff.. i wózek odkopałam ze strychu.  D Po zdjęciu longety mieliśmy jeszcze zalecenie kąpieli w morskiej wodzie i piasku, co nawet się udało zastosować.

Wyglądało fatalnie naprawdę, a dziś ma postać dość ciemnej blizny wielkości śliwki.

Czy u Was też kości całe?
Trzymajcie się!!


ps. Co do foty: ofiara zagoniona z premedytacją (ee chciałam powiedzieć salon z drzwiami automatycznymi)
Przepraszam, że tak wpadam, ale dzieć mi się zepsuł, piszę jedną ręką, bo odłożyć się da. Egzemplarz niepłaczący, wysyłający czytelne sygnały jak czegoś chce. Od niedzielnego popołudnia marudzi, wczoraj w dzień jako tako, wieczorem straszne płacze, przystawiany do piersi wygina się i krzyczy. Odciągnięte mleko z łyżeczki zasysa. W nocy już normalnie, jadł z piersi, ale spał dość niespokojnie, chociaż swoim trybem zasypiał natychmiast po karmieniu. Od rana znowu cyrk, piersi nie, tylko ciut w dziwnych pozycjach, ciągły ryk przeplatany z krótkimi odcinkami świetnego humoru. I teraz tak-kupki nie robi piąty dzień, pediatra zarządziła podać laktulozę. Brzuszek ma miękki, nie pręży się. I nie wiem czy to serio kupka, skok rozwojowy czy kryzys laktacyjny. Wyć mi się chce, on płacze a ja razem z nim 🙁
AleksandraAlicja   Naturalny pingwin w kowbojkach ;-)
16 września 2014 12:36
[quote author=maleństwo link=topic=74.msg2182309#msg2182309 date=1410857655]
Diakonka, no dla mnie to , hmm, poczucie, ze to jest to, co najbardziej w świecie chcę robić, że się w tym w 100% spełniam, że mnie to kręci. coś jak radość i haj, o którym pisała np. Idrilla. Poczucie, że na to czekałam całe życie i że nadaje mu to sens (jak to ja, wylałam morze patosu; jestem królową patosu!). A ja tego nie czuję. Radzę sobie, kocham córkę bardzo (choć nie powiedziałabym, że bardziej niż męża), ale wciąż mam poczucie, że to nie jest moja wymarzona rola życiowa i że mogłabym się w niej mniej męczyć 😉
[/quote]
Ja też nie mam poczucia, że na to czekałam całe życie, że nadaje to mojemu życiu sens, czy że jest to moja wymarzona rola życiowa. Raczej- macierzyństwo jest kolejnym etapem w życiu i dopełnia to życie. Spełniam się jako matka, ale to nie oznacza, że spełniam się jako ja, bo moje ja składa się z kilku części. Lubię być matką, uwielbiam spędzać czas z Wojtkiem i raczej rzadko się męczę, chociaż tak, zdarza mi się być umęczoną matką. Z tym, że to nigdy nie jest wynik samego syna, ale zawsze nałożenie się kilku innych spraw na raz, które mnie łącznie umęczają. A syna kocham nad życie własne i życie wszystkich innych osób, które kocham- to trochę taka "pierwotna" miłość w moim przypadku jest.
Przy czym ja jestem- spokojna, opanowana, pogodzona z wieloma rzeczami (np. z tym, że świeżo umyta podłoga się brudzi po chwili pod wpływem np. ubłoconych butów Wojtka- a taki mój mąż przeżywa to za każdym razem tak, jakby to on w pocie czoła i na kolanach szorował te podłogi  😉 ) i z samą sobą, ułatwiam sobie życie na każdym kroku i naprawdę ciężko mnie zdenerwować (za to jak już się uda, to...  😎 ).
Dempsey fajne dzieciaki.
Moje macierzyństwo też na tak. Ale właśnie z tego powodu, że mi dzieci póki co nie dały do wiwatu. Małgoś nie kolkowała, nie marudziła, czytelna wzdłuż i wszerz. Alicja to samo. Obie uśmiechnięte, przytulaśne, zajmujące się sobą po 2 h tak, że ja mam czas dla siebie. Odpukać w niemalowane oby się to nie zmieniło. Nawet opiekunka mówi do Alicji "moje kochanie", a cała wieś wie jakie to mamy grzeczne dzieci (opiekunka zachwala, a do mnie potem pod sklepem dochodzą plotki  😀 ). Ale jakbym miała dzieci, którym wiecznie coś jest, zaczynając od kolek, przez niejedzenie (jak u Kenny) to pewnie bym taka zadowolona nie była.
AleksandraAlicja   Naturalny pingwin w kowbojkach ;-)
16 września 2014 13:18
Ja wcale nie mam bezproblemowego dziecka- jest rozkoszny, zazwyczaj zadowolony, dużo się uśmiecha, czaruje ludzi. Ale zarazem- nie je (a tak na marginesie to mnie rozwalił w niedzielę, kiedy do 18tej zjadł tylko kostkę suchego chleba i jedną łyżkę zupy, po czym poszedł do psów, z pudła na suchą karmę wyjął sobie całą miskę granulków i spałaszował ponad pół twierdząc, że to "mniam"  :cool🙂, źle śpi w nocy (nadal, pomimo tego, że obecnie śpi najlepiej z całego jego życia, to i tak śpi gorzej niż niejeden niemowlak z forum), nie potrafi usiedzieć w miejscu, jest bardzo aktywny (na bank przypną mu łatkę "ADHD", zobaczycie za kilka lat!), ma problemy ze skupieniem się na siedzącej czynności, szybko się złości i jest cholernie uparty. Na pewno jest wyzwaniem  😁
Sznurka, zainteresował mnie ten hamak Amazonas. Powiedz, czy Twoim zdaniem nadaje się on dla dziecka rzeczywiście od początku, jak twierdzi producent? Nada się to jako " legowisko" do dłuższego odpoczynku i ma taką konstrukcje, że można w tym dziecko zostawić samo w pokoju obok? Muszę coś wymyślić do spania na dole w domu (bo łóżeczko będzie na piętrze).
Doświadczone mamy pomóżcie proszę 🙁 Do piersi nie ma mowy, jak już to na chwilę i ledwo coś ciągnie. Odciągniętego mleka zjadł 80 ml i zjadłby pewnie więcej, gdyby było. Karmiłam strzykawką. I teraz oczywiście milion obaw-jak ze strzykawki nie musi się wysilać, to czy nie pogłębię jeszcze bardziej problemu z jedzeniem ? Jak zjadł to się trochę uspokoił, ale po nocy i później pielucha mokra, także nie ma opcji, żeby z cycka nic nie wyciągał. Nie za bardzo mam pomysł jak z tego wyjść, żeby nie przestać karmić piersią. Karmieniem z butelki własnym mlekiem też mnie średnio satysfakcjonuje. Też miałyście takie kryzysy ?
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się