Metody wychowawcze - bezstresowe wychowywanie dzieci kontra "klaps"

Ja się w ogóle nie zgadzam z teorią, ze Norwegowie z drzew zeszli niedawno. Jak już - to z jaskini powychodzili 🤣

Ascaia, serio zupełnie czymś innym jest Twoja opinia na temat wychowania własnych dzieci, a czymś innym przekraczanie granic, kiedy pełnisz funkcje pedagogiczne wobec powierzonych Ci dzieci.
Naboo, proszę, proszę, wręcz błagam, jak chcecie się posługiwać mną jako (anty)przykładem to przeczytajcie dokładnie co pisałam przez całą dyskusję.


edit.
Ok, napiszę jeszcze raz. Napiszę dokładnie.
I zaraz mi ktoś zarzuci, że czemu tak dużo i czemu opisuję swoje sprawy. I też będzie powód, żeby mnie krytykować. 😉
Jak się nie obrócisz zawsze d... z tyłu. 😉

Nie pracuję zawodowo jako instruktor, to punkt pierwszy. Pracowałam w 2004 roku przez miesiąc wakacji w stajni na Mazurach, a później któregoś lata miesiąc przy półkoloniach już u nas w mieście (jakie miasto - patrz na lewo). Poza tym od kilku lat prowadzę jazdy na naszych kucach, dla kilku stałych podopiecznych 17+.
Nie mam "obcych dzieci" na jazdach. W stosunku do jednorazowych przejażdżek nigdy nie stosowałam żadnych specjalnych "metod wychowawczych", bo wychowanie to proces. Nie da się go przeprowadzić podczas 30 minutowego jednorazowego kontaktu. Wychowywać to sobie mogłam dziewczyny pomagające, które miałam trzy tygodnie czy moje podopieczne, z którymi znamy się latami.
Słynne już jak widzę "klepnięcie batem" zaistniało dwukrotnie kiedy baby (jedne lat ok. 16, drugie lat 18+) zamiast mnie słuchać to chichotały, plotkowały itd. Tak szczerze mówiąc to nie wiem czy naprawdę zaistniało czy to tylko moje wyobrażenia. Jak już to może miało miejsce dwa, trzy razy w życiu. To był przykład, że wyobrażam sobie takie coś w stosunku do moich podopiecznych. A przepraszam, jedna 18+ dostała palcatem bo udzie w ramach jakiś przekomarzań stajennych pół-żartem, pół-serio. To na pewno miało miejsce.
Po prostu uważam, że można stosować pewną siłę i presję w relacjach. Że czasem trzeba stanąć w pozycji silniejszego. Że są sytuacje kiedy tłumaczenie nie wystarcza, albo nie ma w tym momencie czasu (ze względów bezpieczeństwa) na dalsze tłumaczenia tylko po prostu jako ten "nadrzędny" mam prawo wymagać.
To już też pisałam - sama dostałam w tyłek dwa lub trzy razy kiedy złamałam zakazy, ewidentnie z premedytacją zrobiłam to czego mi nie wolno było robić. I odczułam karę. Odczułam ją też fizycznie.
Tak w ogóle to uważam (i tu mnie znowu zjecie, proszę nakarmię was), że ból jest częścią życia. I nie jest tak, że można zupełnie człowieka przed nim ochronić. Mówię o bólu fizycznym. Od razu uprzedzę krzyki - ból a ból, szczypnięcia a katowanie. Nie mówicie że to jest to samo. Bo nie jest, po prostu nie jest. Są to różne czynności, różne czasowniki, itd.
Widzę różnice, tak w stosunku do ludzi, jaki i do zwierząt. Uderzenie, klaps, szczypnięcie, szturchnięcie to działania jednorazowe. Impuls, jeden bodziec. Bicie, lanie, szarpanie to wielokrotność. To działanie polegające na powtarzaniu. Więc widzę różnicę i będę ją widzieć.
I tak jak sama pracując z koniem daję czasem klaps palcatem, jeden, jako impuls. Tak lania konia nie zdzierżę i nie raz zsadzałam moje dziewczyny i odsyłałam pieszo do stajni za takie zachowanie czy zdarzyło mi się podczas zawodów jako sędzia na rozprężalni zgłosić zawodnika do wyeliminowania z konkursu za bicie. Tak jak sama pacnęłam moją (7-8 letnią wtedy) chrześnicę po łapkach, po nastym upomnieniu, że nie grzebie się palcami w torcie, który wszyscy będą jeść. Tak w zeszły poniedziałek zwracałam uwagę młodej mamie (może w moim wieku, może młodszej) na to, że szarpaniem dzieckiem na pewno go nie uspokoi. Nie leję, nie biję, nie szarpię. Mogę (nie muszę, nie daję, MOGĘ) dać klapsa, kuksańca.
I nie jest to podwójna moralność, jak mi któraś zarzuciła. Po prostu dla mnie, w moim języku, w moim odczuciu, w moim rozumieniu klaps a bicie to dwie różne czynności, mające różny wymiar.

Nic nie zastąpi rozmowy, tłumaczenia. Nic nigdy nie będzie tak skuteczną metodą wychowawczą jak nagroda. Pozytywny bodziec ma wielokrotnie większe znaczenie, daje silniejsze utrwalenie zachowania niż bodziec negatywny. Ze mną rozmawiano dużo, może nawet czasem za dużo i później nauczyciele się dziwili ile to ja właściwie mam lat i chciano mnie do klas wyżej przenosić. Sama też rozmawiam, bardzo dużo, z wieloma ludźmi. Uprzejmie, z nastawieniem empatycznym, z założeniem że każdy jest istotą pozytywną i rozumną - i na to nadal będę na forum zwracać uwagę. Co więcej czasem jestem ponoć zbyt pobłażliwa i nieasertywna. Za to często słyszę jaką ciepłą i miłą osobą jestem. Dzieci koleżanek i kolegów z pracy zawsze muszą przyjść do "cioci", żeby chociaż kilka słów zamienić.

I w całej tej dyskusji, chociaż się z niektórymi nie zgadzam, chociaż piszecie o mnie i do mnie w bardzo nieprzyjemny sposób, mam nadzieję, że nikogo nie obraziłam, nie uniosłam się. Rozmawiam, kulturalnie rozmawiam, nawet mając odmienną opinię.


Eeee....szkoda gadać. Każdy wychwytuje tylko to, co chce wychwycić i czepia się, żeby jego prawda była najprawdziwsza. A prawda zawsze leży sobie gdzieś pośrodku. Jak zawsze.

Ascaia- nikt nic nie będzie czytał, bo nikomu się nie chce. Już nie w tym jednym wątku ci tłumaczę. Tu nikt nie analizuje, nie wnika i NIE PAMIĘTA co kto pisze. Albo pamięta se wybiórczo.  🙂  Jak to na forum 🙂

Ascaia, dla mnie nie jesteś żadnym antyprzykładem. Wręcz jestem pewna, ze jestes świetnym instruktorem. Myślę, ze profesjonalizmu moze po prostu dodać przemyślenie wkraczania w strefę osobistą dzieci, bo wielu rodziców moze sobie tego nie życzyć. Np. ja.
tet   Nie odbieram wiadomości priv. Konto zawieszone.
20 września 2014 09:12
Naboo, to o Norwegach i drzewach powiedział wcześniej Wrotki. Nie ja, ja tylko ironicznie zadałam pytanie, czy mimo tego ze dopiero co zeszli z drzew mogą byc autorytetami w jakiejkolwiek dziedzinie.

Tunrida,  to nie problem niepamięci, a właśnie pamiętania, tego co kto napisał. Co mnie obchodzi w jakiej sytuacji i ile razy w życiu Ascaia klepneła kogoś palcatem. Moze raz, moze to miało uzasadnienie. Chodzi o to, ze jest to sprzeczne z głoszonym przez nią w innych tematach podejściem " peace and Love ", i to akurat w stosunku do ludzi, którzy krzywdzą swoje psy.

I ja naprawdę nie chce wnikać jakie tłumaczenie przygotowała Ascaia. Po prostu została złapana na sprzeczności poglądów z zachowaniem, i zamiast sie do tego przyznać, usiłuje wmówić reszcie, ze nie potrafi czytać ze zrozumieniem.

Tet, wiem. Właściwie odniosłam się do wypowiedzi wrotkiego. Reszty jego wypowiedzi komentować mi się nie chce 🙂


Ascaia- nikt nic nie będzie czytał, bo nikomu się nie chce. Już nie w tym jednym wątku ci tłumaczę. Tu nikt nie analizuje, nie wnika i NIE PAMIĘTA co kto pisze. Albo pamięta se wybiórczo.  🙂  Jak to na forum 🙂




Zgadzam się. Nawet daleko szukać nie trzeba  😉


Po trzecie...Demon... a to nie o Twoich dzieciach była kiedyś dyskusja w wątku, czy wychowane, czy nie wychowane? Nie czytałam dokładnie, bo mnie to nie interesuje, ale było coś o niestosownym zachowaniu w knajpie, czy restauracji, zaczepianiu ludzi i włażeniu gdzieś tam...na stołki? Nie pamiętam...





Nie czytałam dokładnie, nie pamiętam …. ale lubię sobie coś dopisać  od siebie o jakimś niestosownym zachowaniu, włażeniu,  stołkach, itd.  😉


Ascaia dla mnie popełniłaś błąd, zdarzyło się . Trudno. Mi też sie zdarzyło i napisałam to.
Niepokojąca dla mnie jest Twoja postawa, że nie widzisz w tym problemu. Jeżeli nie widzisz to skąd mam wiedzieć, że za dwie lekcje nie siekniesz batem po plecach swojego podopiecznego bo się garbił.
Dla mnie o to tu chodzi.  Najpierw klaps bo chce wbiec pod samochód, a kończy się na klapsach bo stół brudzi. I żeby to były lekkie cielesne ostrzeżenie, ale nie są jestem tego raczej pewna  😉

Nie wiem skąd masz mieć pewność - ja mam. Wiem jakie mam zasady i czym się w życiu kieruję.
Ponieważ jak to ujęła tet jestem w kierunku "peace & love".
tet   Nie odbieram wiadomości priv. Konto zawieszone.
20 września 2014 09:45
Zrozum, mi niechodzi o to jakie masz zasady, tylko ze są sprzeczne !

Słynne już jak widzę "klepnięcie batem" zaistniało dwukrotnie kiedy baby (jedne lat ok. 16, drugie lat 18+) zamiast mnie słuchać to chichotały, plotkowały itd. 




W takim razie to była zwykła zabawa prawie dorosłych osób i nie ma o czym mówić. I nie ma to nic wspólnego z tematem wychowania po przez klapsy.
Namąciłaś w ogóle to pisząc  jako przykład to teraz masz  😉.
Wiedziałam, demon, że się tego przyczepisz. Dlatego pisałam "nikomu" się nie chce, a nie "im" się nie chce.
A teraz będziesz mnie pewno próbować gnębić w innych wątkach, za to, że się ciebie tutaj przyczepiłam. W temacie Twoich dzieci, który to temat jest nieco drażliwy chyba.
Tak działa forum  😉  😉  ( a bush pewno próbowała mnie "ratować" tylko dlatego, że pisujemy razem w wątku o odchudzaniu.)
A ja nie potrzebuję "ratowania'. Mam swoje zdanie i nie boję się go wygłaszać. I nie martwi mnie to, że ktoś mnie będzie za to atakował, a ktoś nie zrozumie. Czasami świadomie piszę coś wiedząc, że się elegancko "podkładam" tym którzy tylko czekają na potknięcie. Nie martwi mnie to. Bo znam swoją wartość.  🙂

tet, chyba chciałaś napisać "moim zdaniem Twoje zasady są sprzeczne" ?
Bo widzisz... moim nie są. I ludzi, którzy mnie znają też nie są. To, że są inne niż Twoje nie znaczy, że są sprzeczne w ogólnej ocenie. Jest też taka opcja, że się po prostu mylisz. Może wyjaśnisz precyzyjniej?

Namąciłaś w ogóle to pisząc  jako przykład to teraz masz  😉.

No mam. 😉 Może nawet trochę specjalnie. 😉 Ale, że mi nie szkoda nigdy czasu na rozmowy i dyskusje to niech będzie, niech mam. Byle dyskusja była na poziomie i jednak z szacunkiem do adwersarza.
Wiedziałam, demon, że się tego przyczepisz. Dlatego pisałam "nikomu" się nie chce, a nie "im" się nie chce.



Ale mnie tunrida  sprytnie podeszłaś  😉.
Nie, nie martw się nie będe Cię gnębić w innych wątkach z dwóch bardzo prostych powodów.
Po pierwsze nie widzę sensu takiego gnębienia. Niby za co ?
Po drugie nawet gdybym ten sens jakoś znalazła to najzwyczajniej w świecie nie mam czasu zaglądać do wielu wątków. Dwa są mi bliskie i wystarczy, inne może raz do roku odwiedzam  😉. Pracując i starając się wychowywać trójkę chłopców bez przemocy muszę oczywiście poświęcić nieco więcej czasu niż rodzic, który załatwia sprawę klapsem. Nie będę płakać z braku czasu bo przecież bocian mi tych dzieci nie przyniósł.
Intrygują mnie  natomiast takie rozmowy, wątki związane z wychowaniem bo dotyczą mojej osoby bezpośrednio. U mnie to nie jest zwykła teoria, którą staram się narzucić innym rozmówcą bo się nudzę, bo narzeczony zmienił plany i sobie podyskutuję, a w sumie co to mnie obchodzi bo mało na ten temat wiem  i tylko lubię sobie ot tak pomieszać wodę.  😉
To nie jest tak, że sposób wychowywania swoich dzieci przez innych rodziców nie ma wpływu na mnie i na moje dzieci. Dzieci bite, upokarzane przenoszą  frustracje do szkoły i biją i upokarzają inne dzieci. Mój Tymek już oberwał od chłopca" z problemami".
Już nie będę się nawet zagłębiać w poziom słownictwa, który zapewne wynoszony jest z domu.To tak pokrótce, rozpisywać sie nie będę
tet słoneczko kochane, sklerozis cię nieco dopada.  😂 O palcacie nigdzie nie napisałam ani tam, ani tu. Na głupotę ludzką, jak nie rozumie się kontekstowo, trzeba czasem napisać tak, żeby dotarło. I widzę ,że dotarło,ale tradycyjnie mocno wybiórczo. 😂 I przytocz mi kwiatuszku złoty, bezpośredni atak na twoja osobę. Bardzo proszę :kwiatek: Napisz gdzie nazwałam cię w jakiś mało delikatny sposób? :kwiatek:
W przypadku niebezpieczeństwa, zagrożenia życia nie ma dyskusji. I głupotę ludzka ,będę nazywać po imieniu.
Podstawówka, fakt. Nie trzeba iść na zebranie. Wystarczy posiedzieć na korytarzu podczas zajęć, i posłuchać co się dzieje. Koszmar w biały dzień. dzieciaki hałasujące, nie reagujące na upomnienia. Wulgaryzmy do nauczycielki i współuczniów. Więc nie jestem odosobniona w poglądach, gdzie prowadzi takie super hiper wychowanie.
demon, ty rzeczywiscie cos zerojedynkowo podchodzisz to tematu, dopiero co bylo o 6-ciolatku, ktorego rodzice nie bija, za to on bije i gryzie rodzicow 😀 i gosci 😉 Temat agresji jest widac bardziej zlozony.

Jeszcze przytocze przyklad bicia. Moj ojciec, ktory nigdy nie uderzyl mnie ani zadnego mojego rodzenstwa, opowiadal mi jak wygladalo jego dziecinstwo. Byl bity i byly to kary raczej brutalne (pasek przez tylek) ale on nigdy nie mial pretensji do rodzicow poniewaz wtedy wszyscy bili, uwazali to wrecz za swoj obowiazek. Wtedy uwazano, ze robi sie to dla dobra dziecka, zeby wyszlo na ludzi. A on w sumie byl takim zbojem, ze mu sie nalezalo. Tak mi to tlumaczyl, uwazal przy tym, ze nie bylo to specjalnie skuteczne w jego przypadku poza jednym przypadkiem, ze gdyby nawial z kolegami w Bieszczady to dostalby takie wciry, ze sobie wykalkulowal, ze mu sie nie oplaca. Ten jeden raz podzialalo ale normalnie, to np rzucal skrzypce w krzaki i zamiast do nauczyciela szedl na cmentarz, gdzie straszyli z kolegami Bogu ducha winnych odwiedzajacych, a potem przyjmowal kare. Raz cos przeskrobal tak, ze bal sie wrocic do domu i jedna noc spedzil na gruszce w ogrodzie, a druga na cmentarzu w swiezym grobowcu.. O swoich rodzicach zawsze wyrazal sie z wielkim szacunkiem, wiem, ze bardzo ich kochal i bardzo przezyl ich smierc, a oni zawsze byli dla niego ostoja, nawet kiedy byl dorosly i mial juz swoja rodzine. I wiem tez, ze babcia go uwielbiala, byla z niego bardzo dumna i uwazala za 8 cud swiata, co czesto wyrazala publicznie.

Im dluzej dyskutujemy tym bardziej wydaje mi sie, ze umyka jakas wazna rzecz, ktora jest istota dobrych relacji w rodzinie bez wzgledu na rodzaj kar i "metod" wychowawczych.

Co do slownictwa, to ja przeklenstw w domu nie slyszalam, klac nauczylam sie w stajni 😀
Bo to JEST podstawą. Miłość, umiejętność empatii, chęć zrozumienia drugiej istoty ( jaką tez jest przecież dziecko) Umiejętność komunikacji, chęć poświęcenia dziecku czasu. Umiejętność wyciągania wniosków, uczenia się samemu nowych zachowań, nie zamykanie się na nowe, bla, bla, bla...
Umiejętność sprawiedliwego karania też jest ważna. Tak samo jak umiejętność rozsądnego nagradzania.

Tu dyskutujemy czy kara FIZYCZNA pod postacią KLAPSÓW a NIE znęcania się nad dzieckiem jest dopuszczalna, czy nie.
I według jednych jest, według innych nie jest.  A zdania mamy różne, bo mamy różne charaktery, osobowości,  różne doświadczenia i różne mamy dzieci. I dla mnie wszystko na temat.  😉
Przeklinam rzadko. Nauczyłam się w pracy, w kulturze. 😉

Też myślę, że chodzi o jakiś rodzaj równowagi. Tet nazywa to sprzecznością. A dla mnie to właśnie jakaś zdrowa równowaga. Bo jak jest rozmowa, jest przytulenie, jest nagroda, jest pochwała, jest tłumaczenie to nawet gdy pojawi się ten karny klaps czy nawet porządniejsze uderzenie w tyłek po się zdecydowanie złamało zasady to jest to wszystko w równowadze. To co napisała bobek, o swoim ojcu czy kilka osób wypowiadających się tutaj kiedy "dostało się w tyłek", ale każdy wiedział dlaczego w ten tyłek dostał, było jasne, że była to kara sprawiedliwa. Więc nie było w tym nic co by uwłaczało godności czy zachwiało poczucie bezpieczeństwa. Sami sobie poczucie bezpieczeństwa psuliśmy robiąc coś co było nam zabronione. To był nasz wybór. 


Co do slownictwa, to ja przeklenstw w domu nie slyszalam, klac nauczylam sie w stajni 😀


ale od kogo, od koni ? 😉

Nie podchodzę zero jedynkowo do tematu tylko trzymam sie jednej kwestii. To nie  żadne bezstresowe wychowanie czy brak klapsów ( dla mnie jest to najzwyklejsze bicie, no wiem klaps brzmi lepiej nawet tak słodziutko )   tylko całkowity brak dialogu na linii rodzic- dziecko w dzisiejszych czasach doprowadził do poziomu chamstwa i agresji wśród młodzieży.
Jeszcze raz napisze i kończę. Moim zdaniem teraz ze swoimi dziećmi sie nie rozmawia i stąd problemy. Teraz dzieci nie biegają po drzewach, nie skaczą po drabinkach tylko siedzą w ekranie. W jaki sposób maja wyładować swoje emocje, także negatywne? Klaps jest tu rozwiązaniem ? Tak, ale na krótka metę.

A co do ojca bobka to hmmm. Szacunek super sprawa, ale czy chciałabyś bobek, żeby Twoja Jagoda tak sie Ciebie bała, że aż spałaby na cmentarzu ?
Dla mnie oprócz szacunku bardzo ważne jest, żeby moje dzieci miały do mnie zaufanie zawsze i w każdym momencie. Jak będzie zaufanie to będzie i szacunek. Jak będzie szacunek to już nie koniecznie i zaufanie.

No i może jeszcze jedno czego mam wrażenie, że jeszcze niedzieciate panny zupełnie nie rozumieją.
Dzieci są naprawdę różne.  I tak mój Iwo mam wrażenie, ze jest obecnie czołgiem emocjonalnym i jak Twój ojciec mógłby byc prany i i tak robiłby swoje i i tak kochałby mnie miłością bezgraniczną.  Tak Tymon jest wyjątkowo wrażliwym osobnikiem  co skrzętnie próbuje ukryć.
I myślę, że gdyby moją metoda wychowawczą był klaps miałbym posłuszne dziecko, ale które straciłoby szybko do mnie zaufanie. I tak jak poradziłabym sobie z nim teraz za pomocą tych klapsów tak myślę, ze miałabym ogromy problem za kilka lat.
Także tak, ja zdecydowanie wolę rozmawiać  😉 
demon, tylko nikt tu nie zaprzecza, że rozmowa jest ewidentną, niepodważalną podstawą relacji. Druga sprawa, że to chyba logiczne i naturalne, że do każdej osoby, do każdej istoty i sytuacji podchodzi się indywidualnie.
Różnicę moje rozumienia klaps a bicie już tłumaczyłam. U mnie klaps nigdy nie zburzył mojego zaufania do rodziców. W moim odczuciu to nie ma nic ze sobą wspólnego. Co innego pewnie gdyby to było rzeczywiste bicie czy szarpanie wyładowujące frustrację, ale tego nie doświadczyłam. Doświadczyłam kary, o której byłam uprzedzona i o którą "sama się prosiłam". Może to nawet tym bardziej utwierdziło mnie w tym, że moi rodzice są godni zaufania, kara była kiedy miała być, zgodnie z rozmowami, zgodnie z tym co mówili. Ale jednocześnie tak jak mówili była miłość i wsparcie.

I w pełni się z Tobą zgadzam, że współczesne problemy z dziećmi i młodzieżą to przede wszystkim dziwne lenistwo emocjonalne i ogólne lenistwo (chociażby we wspomnianej przez Ciebie organizacji czasu wolnego) pokazywane przez rodziców. 
demon, no jasne, ze wiele zalezy jakie dziecko. Ktos tu mowil, ze wystarczyl jeden wymierzony mu raz, zeby cale zaufanie i cala relacja z rodzicami legla w gruzach. Na pewno moze tak byc ale tez jest mnostwo osob, ktore podchodza do kwestii klapsow jakie dostali bez emocji. Stad mysle, ze zakladanie, ze to jest zawsze zlo jest dosc duzym uproszczeniem. Moze nie zawsze jest.

Co do mojego ojca to oczywiscie, ze to byla porazka, to cale bicie. Przede wszystkim nic to nie dawalo. A do tego, mysle, ze gdyby moj ojciec uwazal to za dobre rozwiazanie, to przeciez bylby w domu specjalny pasek do wymierzania sprawiedliwosci. To byly wszak lata 80-te i nie byloby to chyba nic bardzo dziwnego wtedy 😉 Przyklad mial pokazac, ze uderzenie dziecka nie jest wychowawczym koncem swiata (chyba), nie w kazdym przypadku w kazdym badz razie. Co do Jagody oczywiscie, ze kazdy rodzic chce miec super relacje z dzieckiem i oczywiscie nie chcialabym, zeby kiedykolwiek nocowala na cmentarzu ze strachu przede mna. Ani w ogole z zadnego innego powodu  😁 A mysle, ze taki strach mozna osiagnac nawet bez bicia... Co do bicia mojej corki to tez wielokrotnie pisalam, ze nie zamierzam. Problem polega na tym, ze nie kazdy rodzic potrafi zbudowac taka relacje z dzieckiem jak mowisz, co widac w watku i dlatego pytanie czy nalezy potepiac w czambul kazdego, kto sie wspomaga kara cielesna. Moi dziadkowie sie wspomagali i wychowali bardzo fajnego faceta (ktory jednak niestety bardzo kiepsko gra na skrzypcach) wiec moze nie kazdy na potepienie zasluguje?
tet   Nie odbieram wiadomości priv. Konto zawieszone.
20 września 2014 17:15
tet, chyba chciałaś napisać "moim zdaniem Twoje zasady są sprzeczne" ?
Bo widzisz... moim nie są. I ludzi, którzy mnie znają też nie są. To, że są inne niż Twoje nie znaczy, że są sprzeczne w ogólnej ocenie. Jest też taka opcja, że się po prostu mylisz. Może wyjaśnisz precyzyjniej?

[quote author=demon link=topic=96039.msg2185724#msg2185724 date=1411203054]
Namąciłaś w ogóle to pisząc  jako przykład to teraz masz  😉.

No mam. 😉 Może nawet trochę specjalnie. 😉 Ale, że mi nie szkoda nigdy czasu na rozmowy i dyskusje to niech będzie, niech mam. Byle dyskusja była na poziomie i jednak z szacunkiem do adwersarza.

[/quote]



Napisałam we własnym imieniu, mówiąc o co chodzi MNIE, a nie komuś innemu. Ile razy mozna w jednym zdaniu użyć słów mnie, moim, mi ?


Hamer, kwiatuszku promiennym. Ty mi przypomnij kiedy tobie imputowalam użycie palcata. zarzucalas mi agresję słowna w poście, a nie dalej jak ze dwa dni temu cos o Kancie i paradoksach pisałaś, dziwiąc sie jak to ludzie agresywnie piszą, mimo, ze deklarują nietolerancję dla przemocy. Po czym walnelas historie o dziecku na krawężniku ziejąca jadem do "bachora-terrorysty".
Tyle razy można użyć, żeby rozmowie internetowej, w której brakuje tembru głosu, gestu, mimiki (a co daje pełny wyraz danej wypowiedzi), nadać właściwą wymowę.

Czy teraz w merytorycznej rozmowie będzie Ci przeszkadzać także ilość użytych zaimków? 
wiec moze nie kazdy na potepienie zasluguje?


Rozumiem, że to pytanie retoryczne ?  😎
Pracując i starając się wychowywać trójkę chłopców bez przemocy muszę oczywiście poświęcić nieco więcej czasu niż rodzic, który załatwia sprawę klapsem.

Eee? Podobno klapsy są nieskuteczne?
Ascaia, czytam sobie na chłodno, bo mnie temat mało interesuje (zdanie mam podobne do tunridy, nie pierwszy raz - żeby wyjaśnić moją opinię), ale doczytałam się czegoś niepokojącego w twoich wpisach. Bo patrząc z boku widać niespójność: "cackanie się" z "obcymi dorosłymi", którym może i warto co nieco ostro powiedzieć, versus naruszanie granic fizycznych młodej osoby. Czy ty przypadkiem nie próbujesz usilnie "być miła dla wszystkich" (którzy przypadkiem mieliby możliwość nie być mili dla ciebie)? W tym sensie twoje "poglądy" są spójne, i to bardzo. Ale na czystą logikę - ni cholery. Zadam pytanie kontrolne: czy trąciłabyś "niemal zabawowo" podopieczną przy jej matce, najlepiej twojej szefowej albo Pani Prezes banku akurat rozpatrującej wniosek o kredyt?
Kary cielesne wymierzano przez rodziców, w późniejszych wspomnieniach wydają się mało bolesne, bo jednak dziecko dąży do bliskości z rodzicem, pragnie jego akceptacji i chce być dla rodzica ważnym ( moze nie literalnie wyraża te pragnienia, jednak myślę, że się zgodzicie). Dlatego intelektualizuje sobie w późniejszych wspomnieniach okrucieństwo jakiego doświadczyło(że niby był takim łobuzem i zasłużył), a jakby dogrzebać się do emocji to jest tam żal i poczucie krzywdy, jednak większość osób nie ma z tymi przykrymi emocjami żadnego kontaktu.

Dlaczego zwykły klaps jest karygodny? Pomijając fakt, że to uwłaczające godności dorosłego podnosić rękę na małe dziecko.  Ponieważ tak na prawdę nikt nie jest w stanie zmierzyć,  kiedy przekracza się tę granicę. Osoby bite w dzieciństwie powinny szczególnie uważać, bo im te granice ktoś kiedyś zaburzył, wiec maja łatwość w ich przekraczaniu. Sprawcy przemocy w znakomitej większości nie mieli zamiaru skrzywdzić. Tak jakoś wyszło.
halo, tak "trąciłabym". Miałam okazję zajmować się wnuczką mojej kierowniczki. Nie było powodów do żadnych bodźców fizycznych, bo udawało się wszystko rozwiązać tłumaczeniem i prośbą. Chociaż dziewczynka nieco rozpuszczona w moim odczuciu i wymagałam lepszego zachowania. O, i Amcia jest kolejnym przykładem dziecka, które "katowane" 😉 przeze mnie płacze za każdym razem jak się rozstajemy, bo chce zostać i biegnie do mnie jak tylko mnie widzi.
Nie cackam się z dorosłymi. Tylko jestem za tym, żeby nie używać złośliwości i stosować się ogólnie przyjętych zasad dyskusji nazwanych kulturą osobistą. To nie jest tak, że nie zwrócę uwagi, że nie powiem przeciwnej opinii. Często mówię, bardzo często. Nawet w stosunku do osób dużo starszych. Tylko jest kwestia czy rozmawia się o problemie, konkretnie - "według mnie to..." czy rozmawia się podjazdami, docinkami i ironią "ty taki-owaki, jak można robić taką pierd... głupotę".
Co więcej w stosunku do dorosłych też czasem zdarzają mi się gesty fizyczne. Takie pół-żartem, pół-serio, ale czasem rzeczywiście pacnę kogoś w ramię. Przy czym zawsze wcześniej ostrzegam o tym, daję wybór - jeśli nie przestaniesz... A z drugiej strony często po tym ramieniu pogłaszczę, przytulę. Dla mnie bodźce fizyczne są po prostu naturalną częścią życia.

To wszystko jest tak indywidualne. Miejsce, czas, człowiek, sytuacja. Patrzysz na całokształt i wybierasz repertuar bodźców, sposobu komunikacji w tym niepowtarzalnym momencie.

A rzeczywiście z zasady staram się być miła dla wszystkich. WSZYSTKICH. Przyjęłam na życie założenie, że ludzie są dobrzy, życzliwi, warci poznania. Że każda napotkana osoba to potencjalnie przyszły przyjaciel. Że ludzie popełnią błędy i ich później żałują, że się zmieniają. Więc daję drugie, trzecie i kolejne szanse. Przez to podejście nie raz "oberwałam", ale nie umiem i nie chcę tego zmieniać.

PS. Ok, żeby być w pełni zgodnie z prawdą to mam problem z "daniem szansy" jednej osobie, która mnie bardzo skrzywdziła. Właśnie ona mnie prwadziwie i boleśnie upokorzyła, chociaż z bodźcem fizycznym nie miało to nic wspólnego. A zafundowała mi traumę do końca życia. I przyznaję, że jak nie muszę to się nie witam z nią.
BASZNIA   mleczna i deserowa
21 września 2014 09:14
AleksandraAlicja, swietny artykul. Bardzo mi sie podoba, dzieki :-) .
Ascaia, dzięki za wyjaśnienie.
Tu taki mały aneks do tego o czym pisałam : fotka
Tet kwiatuszku, poczytaj trochę Kanta, i domyśl się o który z paradoksów mi chodziło, bo kompletnie nie trafiłaś.  :kwiatek:
halo, proszę bardzo.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się