Przedszkolaki i uczniaki - czyli voltowe dzieci też nam rosną

ushia   It's a kind o'magic
22 września 2014 21:35
podzial wg "zdolnosci" jest koszmarkiem
zwlaszcza biorac pod uwage, ze szkola absolutnie nie ocenia faktycznych zdolnosci czy predyspozycji tylko niektore umiejetnosci i to w danej chwili

swoja droga, obydwu moich synow pani wychowawczyni usilowala skierowac na dodatkowe zajecia z psychologiem
dlaczego? np dlatego ze jak klasowy zaczepialski zaczepial i zaczepial to w koncu dostal jednego i sie odczepil
albo dlatego ze z kolegami biegali po korytarzu i wskakiwali sobie na plecy

i taka ciekawostka - pani na koniec roku byla bardzo dumna z postepow jakie mlody zrobil pod wplywem owych zajec z psychologiem - troche sie zdziwila jak ja uswiadomilam, ze on wcale na nie nie chodzil...
OK, przedszkole zauważyłas, ale już podstawówki, gdzie jednak paru facetów pracuje już nie. Generalnie Ktośka założyła fajny wątek, bo dla nas, mam starszaków w dzieciowym trochę nudno wsród kolejnych fali cyckowej al kaidy. Tutaj mamy naszą własna super szkolną al kaidę! Rozumiem, że z powodu posiadania 2 córek i ani jednego syna (może chrześniak się liczy? no choć trochę będę miała porównanie? o, brata mam!), które to córki uczęszczają jedna do zarąbistego, samorządowego przedszkola na prowincji a druga do zwykłej, przeciętnej podstawówki, nie będą tu moje wypowiedzi brane pod uwagę- bo nie psioczę na system? A może będą, ale tylko po to aby stwierdzić, że się funkcjonariuszom MEN dałam omamić...
tet   Nie odbieram wiadomości priv. Konto zawieszone.
22 września 2014 21:59
Prawda, w podstawówkach więcej XY sie pojawia. Mimo to, nadal średnia raczej wskazuje na przewagę pań. Ciekawe, ze na wyższych uczelniach proporcje nagle sie zmieniają  😀

Nieważne. Ja bym chętnie syna poslala do męskiej szkoły. Nawet gdyby kadra była żeńska. Bo panie musiałyby siła rzeczy nauczyć sie uczyć chłopaków.

I ja nie psioczylam na system chyba.
Ja tu piszę o realiach a Wrotki o marzeniach, no nie dogadamy się

już taki jeden (mały, czarny i z wąsem) był, który miał swoją wizję wyglądu ludzkości i starał się wcielić ją w życie, na szczęście mu nie wyszło

i to prawda, że jest więcej kobiet, nie da się zaprzeczyć

ale gdzie indziej też tak jest, np pielęgniarki

no owszem, bum na pielęgniarzy też się zrobił w szkołach wyższych ostatnio ale jednak to bardziej przez kobiety wykonywany zawód nadal

to po cholerę jeździć po systemie i nauczycielkach skoro wyżej sufitu się nie podskoczy

i takie abstrakcyjne gadania o rzeczach słabo możliwych do zrealizowania na dzień dzisiejszy mnie denerwuje

to tak jakbym stwierdziła, że dziś się zarejestruję do endokrynologa no to on mnie też dziś w takim razie przyjmie (a nie za pół roku)
szkoła dla chłopców/dziewcząt to nie jest raczej jakiś ogromny wyczyn i nierealne marzenia. Jest to jak najbardziej możliwe. moglabym zrealizować taki pomysł, jako, że posiadam fizycznie przedszkole, ale wątpię w natłok chętnych 🙁

jeśli byłaby szkoła dla dziewcząt, posłałabym tam córkę.

Nie wiem gdzie widzicie w postach Wrotka chęć do zrównania wszystkich. Mam zupełnie odmienne wrażenie, że jego "wizja" obejmuje mocno indywidualne podejście i pielęgnację tej indywidualności a nie wpasowania w  ciasne ramki.

Wrotki w Łodzi jest Szkoła Mistrzostwa Sportowego. Czy mógłbyś opisać różnice pomiędzy zwykłą szkołą a szkołą sportową?
o, a tu planują odmrożenie limitów liczby dzieci w pierwszych klasach
http://metromsn.gazeta.pl/Lifestyle/1,135320,16687394,Od_przyszlego_roku_szkolnego_klasy_beda_mogly_liczyc.html

w szkołach przeważają panie nauczycielki, bo jeszcze stosunkowo niewiele tam się zarabia,
tak jest we wszystkich sfeminizowanych grupach zawodowych
wraz ze wzrostem płac proporcje się zmieniają
Anyann świetni rodzice świetnych dzieci? Wcale nie, może rodzice z tych bardziej interesujących się po prostu? 😉
Czytałaś moje porównanie przedszkola ze szkoła? Co ja poradzę że tak mi wychodzi? Czyli się da.

Mnie to wkurza (po ostatnim kilkudniowym pobycie z dzieckiem w szpitalu oraz pierwszych wrażeniach ze szkoły, jakoś dobitnie to do mnie dotarło, kumulacja taka) że nawet jeśli mam kasę i chciałabym za to DRUGI RAZ zapłacić to nie mam możliwości i wpływu i muszę tą nieciekawą szarą rzeczywistość zaakceptować.


A tak poza tym, to Nelka ma się coraz lepiej w przedszkolu, jest oczkiem w głowie pań 🙂
A Kaziu ma nogę w gipsie, byłam dziś w szkole odebrać jego podręczniki, pytałam czy mam coś z nim robić, jakieś zadania, ale nie, pani stwierdziła że jest bardzo bystry to nadrobi. Kiedy i jak to nie wiem, bo godzinę (czy dwie) którą pani ma na pracę indywidualną, przeznacza dla dzieci które są słabe i wyraźnie odstają od grupy, a nie te "bystre" 😉
no mnie o realia chodzi, życie jest życiem
a Wrotki właśnie nie chce zrównania, chce chłopców oddzielnie, dziewczęta oddzielnie

i poza tym lubię szkołę i uczniów, bo są naprawdę fajni 😉

aczkolwiek zawsze się zdarzy w klasie ktoś kto stara się człowieka z równowagi wyprowadzić, no życie
anyann, cieszę się, że uczysz w gimnazjum. Gdzie masz już ograniczone możliwości zarażania młodzieży filozofią świętego spokoju i konformizmu.
Wrotki w Łodzi jest Szkoła Mistrzostwa Sportowego. Czy mógłbyś opisać różnice pomiędzy zwykłą szkołą a szkołą sportową?
oboje z Ktoś pracujemy, realny plan lekcji pierwszoklasisty to jakieś 4 lekcje dziennie, zatem od godziny 12,30 Marysia by w normalnej szkole marnowała czas, spędzając go w świetlicy z belfrem który nie wie np co to faszyzm(jedna szkoła, jeden program, jeden MEN, jeden produkt) i który marzy o tym, żeby dziecko jak najszybciej ze świetlicy zniknęło.
dzięki temu, że Marysia chodzi do SzMS, ma takie samo pensum zajęć edukacyjnych, ale np poprzedzone danego dnia 2 godzinami zajęć z gimnastyki sportowej, lub 3 godzinami zajęć sportowych po lekcjach.
jest jeszcze jedna kwestia, którą dopiero wyczuwam, ale zwykle mam nosa do takich spraw, a mianowicie istnieje pewne napięcie i konkurowanie o rodzica między pokojem nauczycielskim "sportowym" a "edukacyjnym" i ja dla dobra Marysi zamierzam w razie potrzeby sprytnie tym napięciem "grać" 😉
anyann, cieszę się, że uczysz w gimnazjum. Gdzie masz już ograniczone możliwości zarażania młodzieży filozofią świętego spokoju i konformizmu.


a ja się cieszę, że niektóre dzieci mam tylko prze 3 (4) lata a rodzice mają je przez całe życie
tet   Nie odbieram wiadomości priv. Konto zawieszone.
23 września 2014 18:34
I dziwisz sie, ze mamy takie podejście do nauczycieli?
To bardzo trudna praca, nie wiedzieć czemu mało kto trafia tam z powołania.
😵 ja kończę, może zacznijcie w końcu rozmawiać o dzieciach większych niż niemowlaki i 2-3 latki, a nie pojeżdżać po systemie oświaty i nauczycielach, którzy wpływu na system oświaty nie mają
tet zgadzam się, że to bardzo trudna i odpowiedzialna praca, ale tak jak i w każdej grupie zawodowej są tacy, którzy wykonują swój zawód za przysłowiową karę - lekarze, księża itp., ale to jednak na nauczycielach głównie skupia się krytyka. A może tak nie krytykować, a pomóc podsuwając rozwiązania w ramach systemu dopuszczalne?
Stanę trochę w obronie anyann. Może macie jakiś pomysł jak zindywidualizować pracę na lekcji z 30 osobową klasą w 45 minut, gdy przykładowo w klasie mojej bratanicy są 4 osoby z dysleksją, 1 z upośledzeniem w stopniu lekkim, 1 z dysgrafią, część zdolnych, część przeciętnych i kilku z olbrzymimi zaległościami.

wrotki konkurencja pomiędzy pokojem "sportowym", a "edukacyjnym" była i będzie bo chodzi o wyniki i czas. Jednak poprzez "sprytne manewrowanie" rodzica ucierpi zapewne dziecko, które będzie stało w trójkącie pomiędzy rodzicem i jego wymaganiami, kadrą sportową, a kadrą edukującą.
tet   Nie odbieram wiadomości priv. Konto zawieszone.
23 września 2014 19:14
Nie mam nacisku na indywidualne podejście. Raczej zalezeloby mi na postawie nauczyciela, nie chciałabym zeby dziecko uczyło sie tumiwisizmu, i " bo system". Ze swojej szkoły i liceum nie za bardzo pamietam co pani mówiła na chemii. Pewnie, ze cos zostało. Ale doskonale pamietam jaką postawę miał każdy z nauczycieli, co soba reprezentował. Jedni byli tam za karę, kilku trafiło mi sie naprawdę świetnych. A klasy były po 30 sztuk i więcej, co najwyżej nie było nikogo ze zdiagnozowaną dys........ (Tu dowolnie dokończyć słowo)
Czy nasze chęci posłania dziecka do szkoły z segregacją są az tak nierealne, zeby to nazywać mżonkami? Czemu moj 8 letni siostrzeniec do państwowej szkoły chodził jak za karę, a do prywatnej montessori z chęcią? Przecież nadal jest w tym samym kraju i tym samym systemie edukacji. Pewnie, ze kasa = małe klasy, komfort dziecka! dobre warunki pracy dla nauczyciela. Rozumiem. Jednak nawet w ramach obowiązującego programu MEN mozna to samo robic inaczej.
no nie można, bo szkoły przechodzą pod starostwa albo gminy, te tną koszty, pieniędzy nie ma na nic, testy drukuję u siebie, papiery na narady tez (co by było ciekawie), ksero wiecznie nieczynne w szkole, ile można ze swoich pieniędzy ładowac w szkołe? to nie nasz obowiązek zapewnić nam zaplecze do pracy

szkoły nie mają zaplecza, nie ma sal laboratoryjnych, nie ma odczynników, itp itd

ciekawe ile osób idąc do swojej pracy np w biurze przynosi ze sobą papier, długopisy i np tonery, albo lepiej, pielęgniarki strzykawki i pampersy dla obłożnie chorych bo przecież to ich praca i mają to zdobyć bo z tym pracuję, albo kierowca autobusu kupuje za swoje paliwo bo inaczej jego autobus nie pojedzie a ma pracować

my chyba żyjemy w zupełnie innych realiach (ps. ja mówię o przeciętnym gimnazjum, w małym mieście, na prowincji, bo inaczej to działa w dużych miastach, gdzie jest presja dostania się potem do szkoły lepszej)

a szkoły prywatne to zupełnie inna bajka

Alvika   W sercu pingwin, w życiu foka. Ale niebieska!
23 września 2014 19:51
Jednak poprzez "sprytne manewrowanie" rodzica ucierpi zapewne dziecko, które będzie stało w trójkącie pomiędzy rodzicem i jego wymaganiami, kadrą sportową, a kadrą edukującą.
Manewrując między sportem a nauką w podstawówce uzyskiwałam dobre wyniki w obu 'branżach'. Z egzaminów do liceum zwalniały mnie wyniki z olimpiad na szczeblu wojewódzkim, a w pokoju w domu rodzinnym dalej kurzą się zdobyte przeze mnie puchary i medale (te indywidualne; grupowe trafiały do gablot w szkole). W mojej klasie nie byłam wyjątkiem. Ba, w nauce i w wynikach sportowych to ja się gdzieś tak po środku stawki zawsze plasowałam.
Na ostatnim spotkaniu klasowym temat zszedł nam na dzieci - i co tu ukrywać: wszyscy wysyłamy nasze dzieciaki do szkół sportowych. Moje też tam wylądują za kilka lat.
😵 ja kończę, może zacznijcie w końcu rozmawiać o dzieciach większych niż niemowlaki i 2-3 latki, a nie pojeżdżać po systemie oświaty i nauczycielach, którzy wpływu na system oświaty nie mają
czyli sprzedajesz się pod przymusem? wybacz, ale ja na swój sposób też jestem nauczycielem i mam trudniej, bo po pierwsze nie ma obowiązku nauki jazdy konnej (szczęśliwie), po drugie biorę bezpośrednio pieniądze od klienta, po trzecie sam sobie robię za determinantę płacenia tych pieniędzy... i wielokrotnie odmawiałem możliwości pracy z kimś, kto moim zdaniem powinien mieć urzędowy zakaz zbliżania sie do koni! skoro zatem sprzedajesz usługę w systemie którego nie akceptujesz i nie masz zamiaru w żaden sposób tego zmienić, uprawiasz poniekąd mentalną prostytucję
DIXI!
wrotki konkurencja pomiędzy pokojem "sportowym", a "edukacyjnym" była i będzie bo chodzi o wyniki i czas. Jednak poprzez "sprytne manewrowanie" rodzica ucierpi zapewne dziecko, które będzie stało w trójkącie pomiędzy rodzicem i jego wymaganiami, kadrą sportową, a kadrą edukującą.
dziecko tu zawsze będzie wygrane, bo Ono nie jest rozdarte w tym trójkącie, a stanowi wyłącznie jego wierzchołek... i jest to oczywiste choćby dla tego, że ja jestem za stary herbatnik, żeby się dać wkręcić w nauczycielskie ambicje, co wcale mi nie będzie przeszkadzać w udawaniu że mnie te ambicje baaaardzo obchodzą  😉
pracuję w systemie jaki jest, bo taki jest u nas w kraju, jakbyś nie zauważył

i pracuję, bo jednak większość dzieci jest fajnych, nie liczę przypadków, które podnoszą mi ciśnienie, ale to jak wszędzie

dzieciaki potrafią być świetne, potrafią być mniej świetne, ale ogół jest ok

i żal mi czasem ich trochę bo mamy przegląd wszystkiego, np. dzieci z rodzinnych domów dziecka (pomimo, że jakaś tam rodzina żyje na tym świecie), takie które rodziców z melin o 2 nad ranem ściągają do domu,miałam w klasie kiedyś takiego chłopaka, który w wakacje łapał wszystko co mu pieniądz dawało, zbieranie puszek, rąbanie drewna, koszenie, część kasy oddawał matce, życie, życie
pracuję w systemie jaki jest, bo taki jest u nas w kraju, jakbyś nie zauważył
zastanówmy się teraz, jak swoją pracę tłumaczyli funkcjonariusze Judenratu...
Alvika, wrotki nie napisałam, że połączenie nauki ze sportem nie jest możliwe bo jest tylko, gdy w grę wchodzi już wyższy poziom to trzeba wybrać pomiędzy sportem, a nauką. Sama kiedyś tego nie zrobiłam (byłam za młoda, chciałam udowodnić wszystkim, że można itp.) i z perspektywy lat stwierdzam, że to nie miało sensu. Podstawówka, szkoła średnia z paskiem, treningi 6x w tygodniu, każdy weekend praktycznie na wyjeździe lub turniej u siebie... i co to dało?

Problemy ze zdrowiem, brak czasu na tzw. wyszumienie się, zabawę, spotkania z przyjaciółmi + oczywiście masę pozytywnych wspomnień, pucharów, medali, ale nie cofnę dzięki nim czasu.

Kilka lat temu prowadziłam kurs językowy dla 6-7 latków i z przerażeniem obserwowałam jak te maluchy są zagonione. Bezpośrednio po lekcjach basen, później kurs językowy, ostatnie 5 minut lekcji to było już siedzenie jak na szpilkach bo mama/tata już czeka by zabrać dzieciaka na kolejne zajęcia - taneczne, jazda konna i inne. Dzieciaki wychodziły do szkoły po 7.00 i wracały po 7.00.
najlepsze lekarstwo w nadmiarze staje się trucizną... zatem nie dajmy się zwariować, nie myślimy absolutnie o "karierze sportowej" Marysi, a wyłącznie o jej komforcie psychicznym i fizycznym rozwoju, a fakt że to wszystko może dostać w jednym budynku SzMS i zabiera to odpowiednio dużą ilość czasu, jest bardzo ważnym atutem, choćby dlatego, że emocjonalnie spełniamy się z Ktosiną nie tylko posiadaniem i wychowywaniem Marysi  😉
Ja byłam w klasie sportowej w podstawówce (szkoła była sportowa ale obok klas sportowych były też zwykłe) i bardzo miło to wspominam 🙂 nigdy nie miałam tak zgranej klasy jak wtedy. Mieliśmy dużo wf-u, prowadziła nas wychowawczyni wf-istka i facet, który był mistrzem Polski w rzucie oszczepem i trenował sporo młodzików w kilku konkurencjach lekkoatletycznych. Wf mieliśmy czasem osobno, czasem koedukacyjnie - chłopaki nas nie oszczędzali więc trzeba było być twardym  😁
2  razy do roku jeździliśmy na obozy w góry, gdzie trenowaliśmy, ale nie jakoś ponad siły, w zasadzie głownie chodziiśmy po górach lub mieliśmy rozruch. były to świetne wyjazdy, które większości zaszczepiły miłość do gór na reszte życia. Pamiętam że sporo broiliśmy, ale wychowawcy byli dla nas ogromnymi autorytetami więc nas ogarniali. Czasem bywały kary typu okrążanie ośrodka skacząc żabką albo spędzenie części nocy stojąc na schodach na korytarzu, no ale cóż  😁

Dużo startowaliśmy, ale nie na zasadzie że każdy w każdej dyscyplinie tylko w tych, do których mieliśmy predyspozycje i nie było to robione na zasadzie - musisz wygrać inaczej jesteś do niczego. Ale ćwiczyliśmy wszechstronnie. Zajęcia z wfu były naprawdę bardzo ciekawe, mieliśmy dużo ćwiczeń technicznych, zręcznościowych, gimnastycznych - było wszechstronnie i przyjemnie. Na pewno nie było nadmiernej presji. I fajne było to, że częśc dzieciaków była słabsza, ale każdemu znajdowało się coś w czym był dobry. Jak jeździliśmy na zawody to cała klasa cieszyła się sukcesem innych. Oczywiście były spiny, grupki itp jak wszędzie, ale tak naprawdę nie było typowych "ofiar" w klasie, bo czuliśmy się wszyscy jedną drużyną. Moje dzisiejsze przyjaźnie zaczęły sie właśnie w tamtej klasie.

Moje kolejne szkoły, "normalne" to była masakra w porównaniu do podstawówki. A wf był tak nudny, że w pewnym momencie przestałam na niego chodzić w liceum. I to nie dlatego że nie lubię ruchu, ale dlatego że nie lubię stać bez ruchu przez godzinę na sali gimnastycznej...

To jeszcze co było fajne co nam zaszepiono w klasie sportowej to ogólną chęć do ruchu, do różnych aktywności, jak patrzę na kolegów i koleżanki z podstawówki to do dziś większość albo ma pracę związaną ze sportem bądź aktywnoscią fizyczną - są trenerami, nauczycielami wfu, instruktorami tańca itp, albo  jeśli mają inne prace, to uprawiają sport amatorsko (np ostatnio 2 dziewczyny biegły w maratonie wrocławskim). Tylko jedna osoba wybiła się na wyższy poziom sportowy i grała w młodzieżówce Sląska Wrocław w kosza, ale potem kontuzja wyeliminowała go na stałe ze sportu - ale obecnie trenuje młodzików.

Aha i jeszcze jedno - w naszej klasie kładło się nacisk na wyniki w nauce - jak miałeś same pały to nie było szans pojechać na zawody   😎 więc nawet słabsi uczniowie uczyli się przyzwoicie, bo możliwość pojechania z drużyną na zawody była dobrą motywacją by nauczyć się na sprawdzian. A wolnego czasu po szkole mieliśmy mimo wszystko sporo - dało się ogarnąć i naukę, i ćwiczenia fizyczne i wyjście na podwórko z koleżankami i kolegami. Jak patrzę dzisiaj na dzieci to nie mają tyle wolnego czasu po szkole co my wtedy... niestety.


Ja w sumie wszystko co pamiętam ze szkoły i wszelkie moje zainteresowania rozwinęłam wtedy. Potem gimnazjum i liceum były koszmarkiem, nie wyniosłam z nich chyba nic  🙄
Ktoś   Dum pugnas, victor es...
23 września 2014 22:49
...to jeszcze od siebie dodam, że kto miał okazję poznać naszą córkę nie ma wątpliwości, że SMS to jedyny słuszny wybór 😁

...też byłam w podstawówce sportowcem -grałam w piłkę ręczną, moją "karierę" zmarnowały dwie sprawy - nie urosłam i w wieku 13 lat wsiadłam na konia.... 😉
Tytułem komentarza, wpis mojego brata na fejsie. Jego najmłodsza (z piątki), Marysia jest w 6 klasie.
Musiałem pójść. Żona się przeziębiła. Na wywiadówkę. 18 rok męczeństwa zaczęliśmy. Pani wychowawczyni co trzy słowa zawisa na donośnym YYYYYYY, jako na bardziej wyrazistym elemencie jej wypowiedzi, choć po 10 minutach wbijającym się nieznośnie pod czaszkę. Wybieramy radę rodziców. Dwie osoby są, o trzecią trudno, Pytamy, czy dwie nie wystarczą? No, kiedyś były trójki klasowe, jak sama nazwa wskazuje potrzebne będą trzy… Szkolny system oceniania, bzdety jak co roku. Co mnie to obchodzi. A teraz będę prosiła państwa o podpisy pod YYYYYYY szeregiem dokumentów. Pierwszy o zgodzie na wykorzystanie YYYYYYY danych osobowych dziecka do celów YYYYYYY edukacyjnych. Jak dziecko bierze udział w konkursie YYYYYYY żeby można potem zdjęcie YYYYYYY i nazwisko na stronie YYYYYYY internetowej. Drugi o zgodzie na YYYYYYY dodatkowe zajęcia, mieliśmy już takie. Trzecie że szkoła YYYYYYY nie odpowiada za cenne rzeczy YYYYYYY tzn. w czasie lekcji tak, ale na przerwach YYYYYYY już nie […]. Czwarta o zgodę na profilaktyczne YYYYYYY badania. Piąte oświadczenie o tym YYYYYYY że dziecko uczęszczać będzie na lekcje YYYYYYY religii. Piąte […] szóste […] siódme […] Wszystkie te karteczki przygotowałam, YYYYYYY ale zapomniałam ich wziąć. Może dlatego że YYYYYYY poszłam do domu. Chyba tak, wtedy zostawiłam. Gdzieś położyłam. YYYYYYY I tak myślę, co tu zrobić YYYYYYY może Państwo wypisaliby teraz te wszystkie oświadczenia i YYYYYYY podpisali. Ja bym zebrała, bo każdy YYYYYYY wychowawca ma taką teczkę, do której składa YYYYYYY te oświadczenia, w pokoju nauczycielskim je trzymamy. YYYYYYY […] O osiemnastej będzie zebranie z panią dyrektor YYYYYYY rad rodziców ze wszystkich klas YYYYYYY Gdybym bardzo się rozgadała, YYYYYYY proszę mnie kontrolować, bo czas tak szybko YYYYYYY leci. […] Zbiórka po 5 zł na ksero. Bo każdy nauczyciel YYYYYYY ma kod i może 150 kartek odbić. YYYYYYY Jeśli chodzi o ksero YYYYYYY to ja korzystam najczęściej YYYYYYY kiedy mam skserować karty pracy YYYYYYY to nie jest dużo, tyle kartek YYYYYYY …
50 minut bełkotu wysłuchane. Jeszcze 7 lat. Palma męczeństwa ma kolejną gałązkę. Dokumentuję dla potomnych.


A mnie się chyba udało nie pójść 💃 Bo Witek chory, a że będzie chory doskonale wiedziałam podpisując kartkę zgody na szczepienie. Zaczęłam dopiero 14 rok przygody z edukacją w roli matki (przedszkola nie licząc) i już mam dosyć. Jeszcze 9 lat 🙁 Choć w praktyce - właśnie się ucieszyłam, tylko 6  💃 Bo muszę oddać sprawiedliwość ogólniakowi - oni (tzw. szkoła z tradycjami, najstarsza w PL w tej samej lokacji) angażowali rodziców najmniej jak to możliwe, w zasadzie ważne było tylko, żeby rodzice wszystkie tzw. "info o zagrożeniu" podpisali, a że nigdy nie musiałam, to miałam luuz. Bywałam, owszem, ale nieledwie towarzysko. Nie licząc tej pamiętnej wywiadówki, gdy rodzice nie zdzierżyli i poinformowali panią, że: a) w zawodówkach miejsc nie ma b) niech zapomni o ew. posadzie sprzątaczki z wykształceniem wyższym niż szef; jak już ma się wykształcenie, to trzeba je skrzętnie ukrywać, a że trudno ukryć, to prawdziwe nieszczęście. Ponieważ pani zastanawiała się, dlaczego "dzieci" nie mają motywacji do nauki  🤣 itd. (a przecież takie szczęście mają, że do takiej znakomitej szkoły się dostali).
ten wątek utwierdza mnie w przekonaniu, że Polacy to naród lubiący narzekać i na każdy temat ponarzekać można (ktoś już tu wspomniał, może teraz polećmy po temacie krus, ZUS itd... ależ niektórzy będą mogli się rozwinąć)
dobrze, że nie mam takich dylematów… za dziecko - wychowanie, zachowanie, umiejętności i wszystko inne odpowiadam JA - rodzic - a nie szkoła, szkoła ma nauczyć kilku przydatnych/nieprzydatnych rzeczy

dziwne, że każdy z nas chodził do szkoły (ja np. do podstawówki miałam numer w klasie 37 bo było tyle osób) i żaden rodzic "nie srał ogniem", nie zastanawiał się, nie wykłócał itd.
Jakoś nie widzę żeby moje pokolenie było w jakiś sposób ułomne. Jak wszędzie. Byli lepsi, byli gorsi, byli średni.

Wpis halo mnie rozbawił - MUSIAŁEM PÓJŚĆ - kolejny beznadziejny tatuś "musiałem" - trzeba było nie płodzić dziecka toby nie musiał….
czego się spodziewał na wywiadówce? pokazu tańca na rurze??
widać zresztą po wpisie - rada rodziców - każdy ma pretensje - a nikt się nie zgłasza

Wywiadówki to spotkanie informacyjne - czyli właśnie po to by Pani powiedziała - że szkoła np. nie ponosi odpowiedzialności za cenne rzeczy (które dzieciaki znoszą)

dziwne, że każdy narzeka na szkołę…. a jakoś nikt nie zaczyna działać by to zmienić
jak coś się nie podoba to trzeba to zgłosić, walczyć o to, zaproponować rozwiązanie, a nie "SZKOŁA JEST BEZNADZIEJNA"

wcisnęłabym: LUBIĘ TO

pod wpisem Dodofon, gdyby to było możliwe
Averis   Czarny charakter
24 września 2014 08:57
Dzieci przejmują punkt widzenia rodziców. Jak im się wmawia w domu, że rynek pracy ich pożre i będą sprzataczką z dyplomem, to w sumie nie dziwię się zerowemu poziomowi motywacji. Każdy jest odpowiedzialny za swoje życie. I z pewnością ci wszyscy, którzy się nie uczyli robili to z powodu degrengolady na rynku pracy i pochłaniającemu ich poczuciu beznadziei ( w wieku lat 17). Z pewnością nie dlatego, że było im tak wygodnie i mieli gdzieś naukę.

Mój brat jest w pierwszej klasie w publicznej szkole (klasa międzynarodowa z racji dzieci pracowników amerykańskiej fabryki) Jest zachwycony. Przez te trzy tygodnie bardzo dorósł, sam chce odrabiać zadania i bardzo otworzył się na równieśników. Mają mało zadań domowych, wszystko robią w szkole. 
tet   Nie odbieram wiadomości priv. Konto zawieszone.
24 września 2014 09:11
Moj brat był w szkole podstawowej gnębiony, mało, był gnojony przez wychowawczynię.  Do tego stopnia, ze potrafił posikac sie stojąc przed nią. Śmiało mozna powiedzieć, ze złamała mu życie, i nijak sie miało to, co w domu, do tego co w szkole. Sorry, ale Szkola jest odpowiedzialna za dzieci. Każdy, kto ma kontakt z dzieckiem jest za to odpowiedzialny, przedszkolanka, katecheci, nauczyciele, pan od karate, pani instruktor pływania itp, itd.

Cieszę sie, ze skończyły sie czasy, kiedy nauczyciel był półbogiem. Nie cieszy mnie rozwydreznie dzieci, ale to, co było 20 lat temu wcale nie było lepsze niż to co mamy dziś. Było inne.

Tez byłam instruktorem, tak jak Wrotki cieszę sie, ze zajęcie były nieobowiązkowe. Albo panowała zgoda co do celu i środków miedzy mną, dziećmi-kursantami i ich rodzicami, albo sie rozstawalismy. Ja nie miałam obowiązku pracować wbrew sobie, ani oni uczyć sie u mnie. To od razu uzdrawia system. Dobrowolność z obu stron, motywacja z obu stron.
Nasze szkoły ani nie sa dobrowolne ani motywujące dla żadnej ze stron jak widac. Narzekają nauczyciele, dzieci i rodzice. To chyba cos jest nie tak?
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się