"Nie ogarniam jak..."

Ja pamiętam sytuację jak do stajni gdzie jeżdżę z chłopakiem na dzierżawionym koniu (innym niż wtedy) zaprosiliśmy jego siostrę. Przyjechała z mężem i dwójką dzieci. My delikatnie pojeździliśmy na wypadek gdyby koń miał za dużo energii (zdarzało się to średnio raz na pół roku...), wsiadła siostra mówiąca, że coś tam wcześniej jeździła. Widząc, że sobie nie radzi (koń anioł więc absolutnie krzywdy by jej nie zrobił ale jednak co to za jazda jak ona nie ma pojęcia co i jak a on stara się domyślać o co chodzi) poszłam po lonżę zostawiając ją pod okiem chłopaka. Wróciłam jakieś 3 minuty później i zobaczyłam, że chłopak trzyma konia a na koniu siostra trzyma swojego synka. Niby wszystko pod kontrolą, koń spokojny ale jednak potem powiedziałam chłopakowi, że takie rzeczy mogą robić tylko jak jestem obok. Strzeżonego Pan Bóg strzeże...
Tak więc po prostu nie jestem w stanie ogarnąć tego jak ludzie mogą podtykać dzieci obcym koniom, wsadzać je na nie czy wchodzić na teren prywatny i myszkować. Przecież wystarczy odrobina wyobraźni połączona z widokiem kilkuset żywych kilogramów plus jakaś szczątkowa kultura. Cudzych samochodów też się nie maca.
W poprzedniej stajni gdzie pracowałam była kiedyś jakaś impreza "dla ludności". Konie były albo w pracy albo na pastwisku, w jednej ze stajni została tylko kontuzjowana kucka, która miała areszt boksowy. Przechodziłam koło drzwi do stajni i coś mi nie pasowało, aż się cofnęłam. Obrazek zmroził mi krew w żyłach, bo oto na kucu siedziało sobie małe, może trzyletnie dziecko, z grubsza asekurowane przez tatusia stojącego obok. Kucyk już z natury nie był misiem-tuptusiem, a jakieś 2 tygodnie stania w boksie też uspokajająco nie wpłynęły, na szczęście w tamtej sytuacji nic się nie stało, dziecko zostało zdjęte, a tatuś ochrzaniony, chociaż widać było, że zupełnie nie pojął o co mi chodzi i był wyraźnie urażony.
Do stajni oczywiście był zakaz wstępu, ale niestety byle zakaz ludzi nie zatrzyma.

I drugie: idę, patrzę a tu para rodziców podtyka ogierowi roczne dziecko do głaskania.

I jak ogier? Głaskał?  😁
Na głupotę nie ma jeszcze (niestety) lekarstwa. 🤬

E tam, selekcja naturalna 😎
cavaletti, dzisiaj ???
B.B.   Wszystko ma swój początek i koniec.
20 października 2014 20:20
cavaletti ha dobre 😅
Kiepska ta selekcja, bo z dziecka może by coś było a to rodzice nie myślący 😉
tet   Nie odbieram wiadomości priv. Konto zawieszone.
21 października 2014 09:55
Natura nie dopuszcza do rozrodu potomstwa nierokujacych rodzicow, zeby te geny nie zostaly utrwalone 🙂 ewentualnie wkroczy mutacja i ochroni te dzieci np skracajac im rece lub wbudowujac psychiczny, wrodzony strach przed konmi 🙂
też nie ogarniam:
impreza, jakiś festyn. mam jakieś tam związki ze stowarzyszeniem jazdy historycznej. mój koń rzadko akurat bierze udział. luzakowałam tam. kobyła z nerwowych, ale dających radę na pokazie. stoję z koniem. pani z wózkiem. podprowadza wózek z dzieckiem prosto pod końskie nogi i blokuje kółka.... "proszę nie stać bezpośrednio przed koniem, jeżeli koń się spłoszy, ruszy prosto na panią". tępe spojrzenie. powtarzam "PROSZĘ NIE STAĆ PRZED KONIEM". tępe spojrzenie z nutą urazy. "czy pani naprawdę nie rozumie co ja mówię? proszę zabrać ten wózek i siebie sprzed końskich nóg!!! koń was stratuje, a pretensje będą do mnie." tępe spojrzenie pełne już urazy, odblokowanie kółek i odsunięcie się o pół metra....
BASZNIA   mleczna i deserowa
21 października 2014 21:34
Mialam tak na festynie, gdzie bylismy bryczkami. Ja sama-tak wiem, glupota bez luzaka, ale tak wyszlo :-\ , a pani z wozkiem zaparkowala przed zaprzezonym kucem.. nawet jakby ja ominal to sa jeszcze dyszle i bryka.....
Przypomniałaś mi jak na mszy polowej z udziałem koni, staliśmy w rzędzie i oczywiście w koło pełno ludzi. Szczególnie pod koniec, zaczeli sie panoszyć. Ja sie oglądam a za nami jedzie sobie tatuś z wózkiem niecały metr od końskich zadów  🤔
Albo pchanie dzieci na siłe do koni. Dzieciak przerażony, zapiera sie nogami, a zdarza się, że płacze, a ci go podtykają "no zobacz jaki ładny, no pogłaskaj konika"  😵
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
21 października 2014 21:37
Ja tego nie ogarniam... siebie narazaj jak chcesz, ale dziecko?! 🤔 Ludzie mozgu nie maja...
TheWunia ja raz miałam "przyjemność" spotkać podczas spaceru po wsi takiego nadgorliwego tatusia z synkiem (chłopczyk może dwa lata, nie więcej). Tatuś koniecznie chciał pokazać synkowi konika, a synek na widok takiego wielkiego zwierzęcia zrobił się blady, zielony i wielkooki, zdecydowanie najbezpieczniej czuł się dziesięć metrów od konika minimum. Skończyło tym, że tatuś zaczął synka ciągnąć na siłę w naszą stronę, mały płakał i się wyrywał, a tatuś go sztorcował na melodię "no nie bądź baba, co konia się boisz?".  🤔wirek:

CzarownicaSa ludzie nie bardzo mają świadomość, że konie kopią, gryzą i płoszą się. A już na pewno nie mają świadomości, co może spowodować takie zachowania. W sumie co się dziwić, jeśli mowa o jakimś festynie w mieście, to 99% osób obecnych konia widziało najpewniej na filmie, a tam takich rzeczy nie pokazują. Podstawianie koniom dzieci pod nos, stawanie centralnie przed koniem/bryczką/dorożką, przełażenie pół metra za zadem to norma.
W niedawnym terenie taki tatuś z córą wpadł na genialny pomysł, że pojedzie za końskim zadem na rolkach... Bo przecież to takie fajne, ścigać się z koniem na moście 🤔wirek: A to, że koń był przerażony samym odgłosem tamy, a krzykliwe dziecko na dodatkowo hałasujących rolkach traktował jak smoka pożerającego siwe konie - nieważne.
mundialowa to mnie kiedyś na żwirowej polnej drodze podjechał od tyłu do konia rowerzysta i wykonał efektowne hamowanie z półobrotem. Miał dużo szczęścia, że udało mi się w ostatniej chwili wypchnąć konia do przodu - bo moja ruda jak się porządnie przestraszy czegoś, co jest blisko za zadem, to nie odpala do przodu, tylko staje jak wryta i zasadza solidnego kopa z obu nóg w "agresora"...
Taki starszy dziadek. Wydawałoby się, że wiek powinien przydawać rozumu, ale widocznie nie.  😵
Ja sobie tak pomyślałam, że może Ci wszyscy dorośli podtykający koniom dzieci pod nos, to może chcą się ich pozbyć (dzieci, nie koni  😁 ), a głupio im tak do beczki po kapuście. Zawsze to będzie przecież wina konia, a nie ich. My ludzie lubimy przerzucać odpowiedzialność na innych.
pokemon naprawdę tam to wygląda  🤔wirek: ale w sumie nie lepsze to niż jak chodziłam na spacer z sznucerem, malutki psiak i jak dziecko idzie obok to opiekun mówi uważaj bo on cię ugryzie ! Nie podchodz bo może rękę odgryzć  🤔 ja zawsze mówiłam : wcale nie, można pogłaskać 😉 a potem taki dzieciak z piskiem ucieka jak psa widzi... juz lepiej powiedzieć nie glaskaj bo może mieć pchły
A tak, tego też nie ogarniam. Histeryczne mamuśki i babcie lecące "ratować" dziecko, bo niechybnie zostanie zjedzone przez psa. Nawet jeśli pies jest wielkości świnki morskiej, na smyczy i dwadzieścia metrów dalej.
I dokładnie, potem dziecko widzi psa i dostaje histerii ze strachu.
Co ciekawe, chyba nigdy nie spotkałam się z przypadkiem, żeby to ojciec uczył dziecko, że pies je zamorduje...
Ja widziałam. Ojca, który nauczył dziecko absolutnej paniki przed psami. Mieszkali w domu teściów, ze starą jak świat suką. Taką w sumie ledwo ruszającą się i na dodatek bardzo łagodną, a tą ich córkę uwielbiającą. Ale tatuś swój strach przeniósł na dziecko - najpierw zawsze się darł, że ma suka wyjść za drzwi, doprowadził do przeniesienia psa do garażu. Nigdy nie pozwolił dziecku jej dotknąć. 3 lata później dziecko wpadało w panikę jak widziało jamnika i darło się, że będzie pogryzione. No odlot. Ma teraz z 6 lat i panikuje dalej.
tet   Nie odbieram wiadomości priv. Konto zawieszone.
22 października 2014 11:17
Sa dwie strony medalu. Sa tez tacy, ktorzy widzac psa wysylaja dziecko "idz poglaszcz pieska". Bez pytanie czy mozna, obcego psa. To sa ci, co wyszli z waszych stajni 🙂
epk 🤔
Za przeproszeniem durniem trzeba być.
Rozumiem uczenie dziecka, że do psa trzeba z szacunkiem i ostrożnie, nie pchać łap do każdego zobaczonego psa, sama bym tego uczyła, gdybym miała dziecko, ale zamiast tego wszczepianie panicznego strachu to "lekka" przesada.

tet a tak, a potem jest obraza majestatu, że jak to właściciel nie pozwala. Pies nie lubi dzieci? Eeee tam.
tet   Nie odbieram wiadomości priv. Konto zawieszone.
22 października 2014 11:24
Temat wchodzenia do koni, sadzania dzieci, klepania z nagla w zadek, glaskania obcych psow, najlepiejagresywnych lub np psa przewodnika w pracy, na srodku przejscia na ulicy, no coz, temat jest dluuuuuugi. I mrozacy krew w zylach. Jedynie zwierzetom mozna sie dziwic, ze tak malo osob zostalo pokaleczonych lub zabitych. No i jeszcze hostorie z ZOO. To dopiero watek ciekawy. Rodzice podsadzajacy dzieko do lwa wcale nie sa rzadkoscia. Albo do pawianow czy innych malp ( maja zeby jak zyletki).
Hmmm... Do tej pory spotykałam się tylko z notorycznym karmieniem zwierząt w zoo jakimiś żelkami, chrupkami, czy innym popcornem. Z przesadzaniem do lwów się nie spotkałam na szczęście, ani do pawianów, przecież to ma zęby większe od mojego palca. 🤔 Jakim trzeba być debilem, żeby na coś takiego wpaść?
Dodać jeszcze należy do niego "trzecią stronę medalu", czyli świadome uczenie dzieci totalnej znieczulicy na zwierzęta. Kiedyś byłam świadkiem sceny, jak około dziesięcioletni dzieciak rzucał kamieniami w gołębie na przystanku autobusowym, a obok stał tatuś i ... doradzał mu, w które rzucać, żeby była jak największa szansa trafić. Miałam ochotę wziąć kamień i przyrżnąć nim w tatusia.
A potem się dziwić, że takie bachory zakopują żywcem szczeniaka czy podpalają kociaka.
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
22 października 2014 12:17
Wystawiam na tablicę ogłoszenie o adopcji owczarka niemieckiego. Dostaję odpowiedź (tak skrótem i z kropkami, przecinkami):

Witam, jestem z woj. podkarpackiego i szukam psa do adopcji, do pilnowania podworka. Problem polega na tym, że nie mogę go odebrać osobiście i chciałby aby wysłać mi go paczką24. Zamawiałem tam drób: pawie, indyki i na drugi dzień od nadania były u mnie. Co Pani o tym sądzi?

Moja odpowiedź: Nie ma możliwości wysłania psa paczką.

Właśnie dostaję odpowiedź: A kurierem? Zapłacę za przesyłkę.

😵

edit:
O mam jeszcze jedno.
Przyszła do mnie paczka z Łodzi z mrożonymi przepiórkami dla Bułki. Do przesyłki dorzuciła się jakaś panna ode mnie z dzielnicy z jakimiś suplementami. Dzwoni do mnie dwa dni temu i mówi mi, że paczka do mnie jest już w drodze i że ona sprawdziła połączenie do mnie. Ma autobus i wysiądzie 200m od mojego domu, ale ona nie będzie chodzić, bo się na pewno zgubi i to ja mam jej przynieść jej zamówienie 🙂
JARA ja jakiś czas temu byłam z koleżanką po kaczki (jakieś ozdobne czy coś, dla znajomych z którymi ta koleżanka mieszka), miały jechać kilka godzin autem, więc kawałek, no i jak je odbierałyśmy to pani dała nam je już "zapakowane" - w karton tak mały, że to było aż nieprawdopodobne że one w ogóle tam weszły, chyba musiała je siłą wciskać  😵 i my mówimy że mamy większy karton, to je przełożymy, a ona zszokowana  "ale po co, skoro już zapakowane". No to my, że przecież nawet szyi nie rozprostują - a ona "no to co..."? Chyba uznała nas za nienormalne, bo przewracała oczami jak przekładałyśmy te ptaki. Masakra.
Sprawa sprowadza się do tego, że rozsądek i dobre wychowanie podpowiada, żeby zapytać zanim pogłaszcze czy podejdzie się do zwierzaka innej osoby. Nie jest łatwo znaleźć złoty środek w wychowaniu dziecka. Ja zawsze mówię Frankowi, że zwierząt, których nie zna nie można dotykać bez pytania. Z drugiej strony czasami bywam w miejscach, gdzie właściciel zapewnia, że pieska można głaskać, że łagodny, a widzę, że zwierzę napięte jak struna i macha ogonem nerwowo w obecności dziecka. Wtedy też nie pozwalam mimo zapewnień. A to już trochę miesza dziecku w głowie.

Niestety bardzo często zdarza się, że rodzice pozwalają przy moich zwierzętach robić dzieciakom wszystko. Mam bardzo łagodne koty i psy, ale to nie jest żadne przyzwolenie, żeby się na psa kłaść, wyrywać mu patyk z paszczy, albo zmuszać go do zabawy, gdy chce mieć już chwilę spkoju dla siebie, a koty trzymać za brzuch, albo łapy i nosić, i ściskać je mimo protestów kociaka. I tu mi się przypomina druga ważna zasada, którą staram się wpajać mojemu dziecku: bawimy i głaszczemy zwierzęta tak długo, jak one mają na to ochotę. Gdy odchodzą to znaczy, że trzeba je zostawić w spokoju, a nie zmuszać do kontaktu.

Myślę też, że w dużej mierze dzięki temu, że bardzo pilnuję, by ludzie traktowali tak moje zwierzęta (a często miewamy ponad 30 osobowe grupy dzieci), zwierzaki są zadowolone, łagodne i nie boją się nawet dużych grup dzieciaków.
Notarialna   Wystawowo-koci ciąg. :)
22 października 2014 13:37
JARA, też takich ludzi nie ogarniam. Wymieniam się czasem ciuchami i rzeczami we Wrocku, ot taka grupa wymiankowa na fb. I to co czasem proponują dziewczyny to masakra. Mam zajęcia w niedzielę do 19:30, 2 razy na godzinę. NO przecież to jest tak blisko do Magnolii, że nie powinnam mieć problemu z dotarciem. Szkoda tylko, że nie rozumieją, że też mam inne plany na resztę tego wieczoru i uparcie stoją przy swoich wersjach... A staram się być na maksa elastyczna...
Ja znowu nie ogarniam...
Mój znajomy, koniarz. 2 lata temu zadzwonił po weterynarza, żeby mu konia zaszczepił. Tak się złożyło, że weterynarz przyjechał ale z psem w samochodzie, którego odebrał jakiemuś gospodarzowi, bo go bardzo źle traktował. Znajomy zobaczył psa, zmiękło mu serce i powiedział, że się nim zaopiekuje.
Ja byłam pod wrażeniem, zarówno weterynarza, który wykazał się bardzo pozytywną i godną naśladowania postawą jak i dobrym sercem znajomego.

Dwa dni temu odwiedzam znajomego, pytam o tego psa, jak się ma i jak się czuje. Okazuje się, że pies został uśpiony. Przez tego samego weterynarza, który go przywiózł. Pytam o powód. Cisza. Po chwili zastanowienia: a bo był już stary i zębów nie miał...

Załamałam się. Naprawdę.
U nas w stajni jakiś rodzic ostatnio wpuścił dziecko po jeździe na padok, z jedną marchewką w łapce na 5 koni. Zgadnijcie jak się skończyło...
Czyżby foch i krzyk, że macie niebezpieczne konie  😁 ?
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się