Dzieci jeżdżące konno

Majorowa, konkretnej nie ma, jest statystyczna. 90% dzieci ogarnia stronność i władanie ciałem, specjalizację półkul mózgowych w 8 roku życia. 5% wcześniej, 5% później.


uff... bo już myślałam, że pisząc wcześniej o lateralizacji masz na myśli np. rozróżnianie "prawo-lewo" i się przelękłam, bo mój nawet nie 3-latek nie ma problemu gdy się do niego mówi - "idź w prawo", albo "weź w lewą rękę"... niestety piłkę kopie na długie podania tylko prawą (ku rozpaczy taty, hehe).
Zastanawiam się czy jeździectwo aż tak różni się od innych sportów, bo właśnie nasze dziecko zostało "wcielone" do sportowego klubu i ma regularne treningi. Owszem niby zabawa, ale mocno ukierunkowana. Są slalomy z piłką dookoła pachołków, jest strzelanie do bramy (ja bym rady nie dała na takich zajęciach, serio, dla mnie to już za wysoki poziom).

🚫
Nie wiem jak odczulić konia na dziecko bo po Hubertusie młody mi beczy, że on chce na Ramiro wsiadać... wszystko przez to "szukanie lisa". Dziecięca wyobraźnia jest nieograniczona. Rozczarowanie gdy Pani znalazła lisa (i ten okazał się być martwy)  było na tyle duże, że dziecię samo poszło z buta lisa szukać... a gdy nie dało rady, to szybko sobie wymyśliło, że idzie na padok po konia, wsiada i on będzie lisa szukał - fajnego, a nie takiego zabawkowego!
A ja jeszcze chciałam zwrócić uwagę na fantastyczny i bezpieczniejszy - przynajmniej w formie juniorskiej - sport jakim jest powożenie zaprzęgami. Konkursy juniorskie dla najmłodszych są nieskomplikowane i odbywają się tylko w stępie i kłusie. Dzieciaki obowiązkowo noszą kamizelki i kaski, a zawsze na bryczce jest z nimi osoba dorosła jako luzak, która może interweniować w razie niebezpiecznych sytuacji. Oczywiście konie też muszą być spokojne, przynajmniej dla początkujących.

Mojego syna w siodło nie ciągnie (  😕 ), ale powożenie uwielbia!



Mamy też bardzo fajnie rokującego podopiecznego, który przymierza się do wejścia w świat sportowy (w powożeniu od 10 roku życia)


Film z HMPA

Na obozach dzieciaki mogą wybrać czy chcą naukę powożenia, czy jazdy konnej i coraz więcej dzieci kusi się na to pierwsze 🙂



Moim zdaniem świetna alternatywa i jeśli dziecko ciągnie do powożenia, to jest to dużo bezpieczniejszy rodzaj kontaktu z końmi. Oczywiście czyszczenie, obchodzenie się z końmi, zaprzęganie to wszystko element nauki 🙂 Mamy też kilkoro uczniów, którzy przychodzą raz na siodło, a raz na zaprzęg, w różnych proporcjach.
Smoku, obserwując moją córkę to mniej więcej  tak to wyglądało jak piszesz.
Mając 5 lat, zaczeła wsiadać na oprowadzanki z lekką konsternacją. 😉

Co będzie dalej nie wiem... Czy będzie to jazda sportowa czy rekreacyjna. Ale wiem jedno, że cokolwiek wybierze będę ją w tym wspierać.  🙂


Jeśli chodzi o sport , to musisz miać bardzo stabilną sytuację materialną i dużo czasu dla dziecka  , bo bez wątpienia prędzej czy później staniesz pod ścianą. Pytanie tylko na ile starczy ci zapału , środków i determinacji.  😉

Ale co by nie gadać , początek masz prawidłowy  🤣
moje małe izabelowato-różowe, właśnie skończyła 5 lat

jako matka powiem Wam, że mam duże opory przed spuszczeniem dziecka z lonży... chociaż kuc spokojny, cierpliwy i raczej leniwy
[quote author=Magda Pawlowicz link=topic=96325.msg2212179#msg2212179 date=1414615982]
dlatego trzeba oddzielić dziecko, które może mieć szanse na sport (nawet bardzo malutki :-) i taką "głęboką rekreację" i inaczej podchodzić do jazdy


Najpierw musisz oprofilowac rodziców . Do takiego podziału potrzebny ci będzie wywiad gospodarczy  😉
[/quote]

🤣 🤣
ja bardziej miałam na myśli podejście rodziców i właśnie częstotliwość uczęszczania na jazdy. Ni o zapał jki dziecko przejawia.

Ale z tym wywiadem gospodarczym to ci się udało!
moje małe izabelowato-różowe, właśnie skończyła 5 lat
jako matka powiem Wam, że mam duże opory przed spuszczeniem dziecka z lonży... chociaż kuc spokojny, cierpliwy i raczej leniwy


A niby dla czego , że spadnie .??? Kurcze ,przecież do góry nie poleci , a wygląda że raczej pewna siebie . Jak kuc spokojny a dziecko ogarnięte i się nie boi to niech ma frajdę . Do takich zabaw lepiej nadają się tatusiowie  🤣 🤣 🤣
Do takich zabaw lepiej nadają się tatusiowie  🤣 🤣 🤣


widzisz masz 100% racji - tylko wygłupy z tatusiem w 95% kończą się płaczem przynajmniej jednego z uczestników  😁

właśnie ewentualna odpowiedzialność za uszkodzenie własnego dziecka jest dla mnie puki co nie do przełknięcia  🤔
A niby dla czego , że spadnie .??? Kurcze ,przecież do góry nie poleci , a wygląda że raczej pewna siebie . Jak kuc spokojny a dziecko ogarnięte i się nie boi to niech ma frajdę . Do takich zabaw lepiej nadają się tatusiowie  🤣 🤣 🤣


O tak, tak potwierdzam..... tatusiowie są dużo mniej przewrażliwieni na tym punkcie... 😉
ciesze się, że mój ojciec mnie jeździć nie uczył ani mu ie dawano sie wtrącac - zyje dzięki temu :P (oj Aia ma racje ...zawsz esię rykiem koczyły tatusiowe zabawy :P)
ale ... mialam faceta intruktora(dobrze, ze nie +ten ojciec) za dzieciaka... ło matko! byliśmy małymi hadcorami .... bo jakby mama prowadziła to bym do dziś prowadzana stępa na starych zmulonych kucykach była 😉
dzisiejsze dzieciaki by uciekły z rykiem albo nie przeżyly  😉
Jakbym wychodził z tego założenia , to moje dziecko nawet na rowerze by nie jeździło . Oddaj dzieciaka tatusiowi i najwyżej sobie oboje popłaczą . Od płaczu nikt jeszcze nie umarł. 😉
Majorowa, dzięki za odpowiedź. Potwierdzałaby moje obserwacje: że lepsze ruchowo są dzieci "obupółkulowe" i przeciętne "centylowo" (za to mogą być słabsze werbalnie).
kotbury, różni się. Jeździectwo. Zawsze jest stresujące. W warunkach stresu świadomość, inteligencja, przeciętne wyuczenie niewiele pomogą - jesteśmy zdani na naturę, na wrodzony styl reakcji, na ten punkt rozwoju, w którym NAPRAWDĘ jesteśmy, nie na ten, do którego aspirujemy. Podobnie jak w innych sportach akrobatycznych. I podobnie - jest duże zagrożenie poważną urazowością. Przy dużym entuzjazmie dziecka czasem warto wykorzystać czas "braku wyobraźni" do nabycia swobodnych umiejętności, ale nacisk na możliwe bezpieczeństwo musi być potężny. Bo co z tego, że dziecko wcześnie zacznie, jak równie wcześnie zdąży się zrazić? (skonfrontowane np. z ogromnym bólem, dyskomfortem noszenia gipsu itp.) Widuję pełno takich dzieci, 10-11 latków o sporych umiejętnościach i... równie mocno wystraszonych. Co zasadniczo JUŻ dyskwalifikuje je z kariery jeździeckiej 🙁 Jak dzieciak z piłką wywróci się w slalomie - raczej nie nabierze traumy do końca życia.
Atea, super te zaprzęgi! Szkoda, że tak mało miejsc, gdzie dzieciaki mogłyby się uczyć.
Moje dziecko pierwsze samodzielne zagalopowanie ok 5 / 6 lat )  zaczęło od orła razem z koniem , koń się potknął i zrolował ( duży potęzny kuc ). Wyglądało to strasznie , ale zamiast płakać to poprosiła żeby ją spowrotem wsadzić  ( mimo że nie wyglądała za ciekawie )  znowu zagalopowała i już było po problemie.
Ale fakt , żona była koloru kredy . 🤣

P.S Ogólnie jeździectwo jest dla ludzi którzy nie czują strachu . 😉 Zwłaszcza skoki czy WKKW.
Raaany jakbym miała możliwość obozu z zaprzęgami to bym się już dawno wybrała  😲
Smok10, calkiem brak poczucia strachu nie jest dobry to niebezpiecze - i dla czlowieka i konia...  i tak w kazdym sporcie czy zadaniach. to jak z tremą. tylko trzeba umiec sobie poradzić i "swoja stronę" przeciągnąc i zrobić z tego pozytyw...
halo Bardzo szkoda! Chociaż wolę, żeby takich ośrodków było mniej, a dobrych - niż tak jak w jeździectwie: szkółek pełno, ale dobrych ile kot napłakał. Z drugiej strony ludzie nie bardzo rozumieją jeszcze ideę tego sportu. Im się wydaje, że to bez sensu, że powożenie to tylko po to, żeby Baśką do lasu jeździć  🤣 Rodzicom oczy się otwierają dopiero na pokazach na koniec obozu. I to od rodziców zależy, czy dzieci będą naszymi klientami. Rzeczywistość jest taka, że jak rodzic nie złapie bakcyla, to dzieciak nie przyjedzie 😉

Z jednej strony mi szkoda, że Franek w siodle nie chce jeździć, ale z drugiej w koźle się tak o niego nie boję. Rodzice niezwiązani z branżą nie mają takiego stracha jak my, zauważyliście?  😁

Smok10 Z moich rozmów z zawodnikami WKKW i to nie byle jakimi (przynajmniej niektórymi  🤣 ) wynika, że zawsze się boją. Niektórzy nawet nie przebierali w słowach, opisując jak bardzo 😀

[quote author=horse_art link=topic=96325.msg2212625#msg2212625 date=1414686977]
Smok10, calkiem brak poczucia strachu nie jest dobry to niebezpiecze - i dla czlowieka i konia...  i tak w kazdym sporcie czy zadaniach. to jak z tremą. tylko trzeba umiec sobie poradzić i "swoja stronę" przeciągnąc i zrobić z tego pozytyw...
[/quote]

Na to przychodzi czas. Tyle że dobry zawodnik w trakcie przejazdu zapomina o strachu . Inaczej NIGDY nie będzie dobrym zawodnikiem , nawet koń instynkrownie to wyczuje . Nie jesteś pewny , to może pojedyńcżą przeszkodę skoczy ,może nawet ciut wiecej , ale prędzej czy później odmówi współpracy . W naturze jest poidstawowa rzecz którą zwierzęta wyczuwają instynktownie , to jest strach !!! . 😉

Strach – jedna z podstawowych cech pierwotnych (nie tylko ludzka) mających swe źródło w instynkcie przetrwania.
Co innego rozwaga .
Smok10, zlituj się! Przecież TY nic o tym nie wiesz. Jak to jest. Bez strachu nie ma rozwagi (bo skąd miałaby być?).
Urazy, fobie, stany lękowe - co innego.
Uzasadniony strach jest bardzo potrzebny, choćby, żeby odpowiednio odpalić adrenalinę. Taki totalnie irracjonalny, władający człowiekiem jest szkodliwy. I jeśli dziecko ma "niefart" załapać się na ten rodzaj obaw, nieproporcjonalnych do ryzyka - to najczęściej "jest pozamiatane".
A co do tchórzy (czy też ludzi mocno zaznajomionych z zagrożeniami 😉), nie bez powodu mawia się, że dzielą się na dwa typy: fobiczny i kontr-fobiczny (ryzykant).
Żadna to tajemnica w ludzkiej kulturze, że odważny nie jest ten, co nie czuje strachu, tylko ten, który nim włada.
Też pytałam wielu (dorosłych) odnoszących sukcesy jeźdźców. Boją się. Czasem tak, że na wszelki wypadek sprawdzają gdzie toy-toy. Ale faktycznie, za celownikami to z przewagą strachu (nadal) nie ma co szukać. "Normalnie" to za celownikami jest tylko zadanie.
W sumie chyba na tym między innymi polega doświadczenie - że człowiek uczy się oswajać strach. Na początku boi się tak, że nie może myśleć o niczym innym tylko o przetrwaniu. Potem też się boi, ale nie jest to strach paraliżujący. Jest w stanie zepchnąć go gdzieś na tył głowy i skoncentrować się na tym, co jest do zrobienia.
Ale faktycznie, za celownikami to z przewagą strachu (nadal) nie ma co szukać. "Normalnie" to za celownikami jest tylko zadanie.


halo - Jesteś niesamowita. Piszesz że się nie znam , poczym rozbierasz definicję na czynniki pierwsze a na koniec przyznajesz mi rację .  🤣 🤣 🤣
Ja nie jestem psychologiem . ( może tak jak ty ,bo wypowiadasz się bardzo autorytatywnie ) tylko mówię wprost jak jest .  😉

Logiczne że strach to instynkt który nam towarzyszy i trzeba umieć nad nim zapanować . Najlepiej przerobić na adrenalinę . ( ćpuny jedne  :lol🙂 .Adrenalina strasznie uzależnia  😉
majek   zwykle sobie żartuję
30 października 2014 18:20
Skopiuję swój własny post z innego wątku

[quote author=majek link=topic=823.msg2209726#msg2209726 date=1414336041]

Zapisałam mojego Tomka (5 lat) na zajęcia z jazdy konnej.
Nie ma lonży. Trochę gimnastyki (typu sięgnij ręką do ogona itp) jest, ale:
- dzieci oczywiście na superspokojnych kucach. Na pierwszej jeździe oprócz instruktorki na środku każdy kucyk był asystowany przez 2 pomocników. Jeden prowadził kuca, drugi szedł obok i pilnował wszystkiego na bieżąco. Na pierwszej jeździe dzieci dostały do ręki wodze (ćwiczyły ruszania i zatrzymywania), a także były pierwsze zakłusowania i wtedy asystentka od dziecka trzymała dziecku nogę przy siodle i biegła obok.
Tomek po 3 kółkach anglezuje sam (w miarę poprawnie).
Na lekcji była też dziewczynka, która miała pierwszy raz zagalopować i ten jej asystent asekurował ją również w galopie! Oczywiście ten galop był prawie w miejscu.

We wtorek idzie na zajęcia `own a pony` - czyli rano przydzielą mu kucyka, będzie musiał mu posprzątać w boksie, dać jeść, wyczyścić. Będzie też jazda. Nie może się doczekać.



[/quote]

No i był na tych zajęciach `own a pony` i zachwycony. Nasprzątał się, nabiegał z taczką i pojeździł... Teraz nie ma siły rozrabiać, dzisiaj też był...
Bryczesów nie chce zdjąć, bo mówi, że mu wygodniej...

A tak jeszcze dodam, że w naszej stajni dzieci do 18 roku życia muszą chodzić w kaskach (no powiedzmy, że te 17latki to kask zakładają tylko kiedy są przy koniu, prowadzą, czyszczą itp)
dzieci nie czuja strachu - bo niewiedzą jeszcze ze tego czegoś trzeba się bać, dopiero jak im sie cos stanie - wtedy zaczynają...
(poza tymi strachami zakodowaymi "w genotypie" - arhettypowymi (dobrze mówie?)

a ci zawodnicy bojący sie przed...to nie rodzaj strachu - tremy raczej?
Trema to dla mnie strach przed wystąpieniem, wygłupieniem, często publicznością. Moim zdaniem niewiele ma to wspólnego ze strachem, że wtarabanisz się razem z koniem w przeszkodę 😉
Moja córka się nie boi. Ale jak pierwszy raz spadnie to będzie miała więcej rozumu. Moje puste gadanie, że coś jest niebezpiecznie nic nie daje, musi doznać na własnej skórze.

Może niektórzy sie nie boją ( zawodnicy)- ale to chyba Ci bez wyobraźni, lub taki, który startuje na łatwiejszym niż zwykle poziomie. A może jak jest juz rutyna to nie ma strachu?
Ja jestem strachajło, dzień przed jakimś wyjazdem z koniem zawsze myślę " i po co ja się tam pcham skoro się boję?". Oglądając trasę ścieżki huculskiej zawsze znajdę taką przeszkodę przy której wodze fantazji mi puszczają i wymyślam rzeczy, które się mogą stać i trzęsę gaciami. A jak wsiadam na konia to stres mija.
marysia550, ja też sie często zastanawiam 'po co mi to było' - i to nie tylko w kontekście jazdy konnej. A potem jestem zadowolona, że podjęłam jakieś wyzwanie. Zawsze wychodzę z założenia, że człowiek musi wyjść ze swojej comfort-zone - tylko w ten sposób może się dalej rozwijać.
brak strachu jak i rutyna sa staraszie niebezpeiczne. bardzo duzo ofiar jej jest....
[quote author=horse_art link=topic=96325.msg2212705#msg2212705 date=1414695635]
brak strachu jak i rutyna sa staraszie niebezpeiczne. bardzo duzo ofiar jej jest....
[/quote]

Z dryjiej strony , ludzie którzy czują strach nie są dobrymi sportowcami tylko księgowymi * choć i wśród księgowych są kozacy  😉 :lol🙂 . Pomyśl o skoczkach narciarskich  😉 Co tam zdziałasz jak się boisz ?
ale sa różne "strachy" a przykladzie i konia:
1. strach -jak panika. np koń tak sie boi krowy ze wbiegnie pod tira nie zejdzie zjedni, zabije sie odsadzając itd, czlowieka sparaliżuje i nei zrobi nic - i stanie mu się krzywda - przestraszy się w tym skoku narciarskim i nie wyratuje ladowania...
2. brak strachu - nie boi się tego tira i na niego wejdzie,nie zejdzie, skoczy choć ie pasuje i zrobi sobie krzywde - bo nie wie że może sobie zrobić, skoczek nie postanowi zakoczyc lotu wczesiej choć go rzuca i się uszkodzi na buli bo bedize walczyl o wynik za dlugo..., nie zwolni na zakrecie  ganając za szybko autem,  - to wlasnie jest niebezpieczne. tak jak strazacy mi tłumaczyli - jak przestajesz się całkiem bać, to powinienes zrezygnować... bo zginiesz. tu też jest miejsce tej rutuny niebzpeiczej - nie zaloze kasku - bo się nei boje, bo nic mi się przecież nie stanie...
3. dobry strach - zejdzie z drogi tirowi, poprawi najazd, wyratuje, lub ew. nie skoczy, a czlowiek będize uważał, kask zakłądał td... czyli o niebepiecznstwie wie, czuje gdizes strach, ale go wykorzystuje zeby bylo bezpiecznie

trema moze być i takim paralizującym, a przerobiona -  dającym i zastrzyk adrenaliny i myslenia - działania jak sobei poradzić
Smok10, znowu: a co TY o tym wiesz? Naprawdę przypuszczasz, że się nie boją? Lęku wysokości to raczej mieć nie mogą 🤣 bo by na skocznię nie wleźli.
Przypomnę: pytałam wiodących (dorosłych! = seniorów) zawodników skoków/ WKKW w PL czy się boją. Boją się. Mówią, że wszyscy się boją. Jasne, zależy też czego, bo wielokrotnie nie ma czego (na niższym poziomie). Ale gdy jest czego - to się boją. Strach JEST. Sztuką jest sobie z nim poradzić, żeby raczej dodatnio wpłynął na występ niż ujemnie.
I nieprawdą jest, że konie wyczuwają strach jeźdźca. Wyczuwają niepewność. Komu strach przerodzi się w niepewność, ten ma kiepsko. Komu w szaleństwo i "utratę uma" - też ma kiepsko. Mało to zawodników wpędza konie w przeszkody i dyktuje niepotrzebne loty - ze strachu właśnie? Mało to wpina się łydkami i ostrogami że koń ledwie zipie, nie z potrzeby, ale ze strachu? Każdy kto nie kontroluje strachu robi błędy. Ale to nie znaczy, że ten co błędów nie robi - ten się nie boi.
A ci, co się nie boją (dzieci?) - jeszcze nie gwarantuje to, że nie będą popełniać błędów.
Mylisz strach z jego działaniem.
wg skoczków (wywiady) to sie boją. jak przestaja - robia bledy. jak maja traume -ten nieprzerobioy strach,- lęk - tez robia bledy..
Mylisz strach z jego działaniem.


A ty dzielisz włos na czworo a do każdek ćwiartki dorabiasz filozofię  😉
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się