Kto/co mnie wkurza na co dzień?

A mnie strasznie, ale to strasznie wkurzają reklamy:
1) Head&Shoulders i ich tekst, że przez małą ilość/objętość włosów człowiek staję się niezauważalny. Wg mnie autor tej reklamy powinien się głęboko zastanowić, czy to co wymyślił nie uraża osób np. po chemioterapii czy osób, które mają problemy z wypadaniem/łysieniem androgenowym.
2) Reklamy wszystkim kosmetyków p-trądzikowych. Jak można nastolatkom mówić, że trądzik złamie im życie (może nie tak dosłownie mówią, ale sens ten sam) i ogólnie życie  z trądzikiem jest szare, bure i do d*** ?
😵
Interbeta, racja, reklamy w naszym kraju są wg mnie bardzo nieostrożnie konstruowane.

Ale mnie jeszcze bardziej drażnią reklamy leków w radiu, szczególnie ta z wesołą piosenką o zakażeniach dróg moczowych oraz ta reklamująca jakiś suplement gdzie lekarz mówi ciężarnej kobiecie podczas usg że "pani dziecko ma piękne i zdrowe kości" czy jakoś tak. Najgorsze jest to, że ludzie w te reklamy leków wierzą i kupują preparat ziołowy na niespokojne nogi w nocy myśląc, że zadziała  😵
madmaddie   Życie to jednak strata jest
11 listopada 2014 12:05
[quote author=madmaddie link=topic=20214.msg2220013#msg2220013 date=1415695538]

wymagać można znajomości lektur, czytania ze zrozumieniem, poprawności językowej. Ale interpretacji?
sie pogubiłam... Jeśli czytasz ze zrozumieniem to jak problem stanowi interpretacja ?
[/quote]
bo przeczytać ze zrozumiem prozę, a zinterpretować wiersz, to dwie różne, bardzo różne, rzeczy. i chodzi mi tylko o te wiersze, nic innego, nie dyskutuję z poziomem matury, czy za wysoki, czy za niski.
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
11 listopada 2014 14:25
[quote author=smarcik link=topic=20214.msg2220009#msg2220009 date=1415695232]
Matura ustna z polskiego jest stresująca? A co potem, jak podczas sesji będzie 10 takich "ustnych matur" w ciągu tygodnia?


Serio tak uważasz? To tak samo jak opinia, że stresowanie się cała maturą jest głupie, bo na studiach każda sesja to taka matura, tylko dziesięć razy trudniejsza. No i super, ale obecnie jestem w liceum i stresuję się maturą. Wcześniej byłam w gimnazjum i stresowały mnie sprawdziany z trygonometrii, a w podstawówce stresem było nauczenie się wierszyka na pamięć i powiedzenie go przed całą klasą. I co? Mój stres był głupi, bo potem podczas sesji będę miała 10 takich stresujących rzeczy w ciągu tygodnia? No, chyba że mając 8 lat wiedziałam, że nie idę na studia, to mogłam się stresować  😜
[/quote]

Ja nie mówię, że stresowanie się maturą jest głupie, więc proszę nie wkładaj mi w usta takich słów. Mówię, że jest POTRZEBNE. Nie da się trzymać młodego człowieka pod kloszem a potem nagle wrzucić w wir studiów, bo ów młody człowiek nie życzył sobie matury. A potem co, pójdzie na studia i dostanie zawału bo nie podoła ilości egzaminów, które będzie musiał ogarnąć? To tak jakby wysłać osobę, która zaczyna skakać, na zawody klasy N. No jasne, że można, tylko po co?  😉
fraziu   Grażka, weź przestań
11 listopada 2014 15:56
Ja też jeszcze wrócę do tej matury ustnej z polskiego, do prezentacji.
Moim zdaniem zdolność wypowiadania się publicznego, zwłaszcza pod presją to bardzo ważna umiejętność! I tak jest to ułatwione o tyle, że sami przygotowujemy materiał, o którym mówimy. Na studiach męką były zajęcia, na których studenci przygotowywali prezentację i dukali z kartki albo czytali tekst ze slajdów. Masakra. Co niektórzy przez całe 5 lat nie nauczyli się poprawnie omawiać tych nieszczęsnych prezentacji... a obrona magisterki to co? ;p

maiiaF, "owo" stwierdzenie, a nie - "owe", jak już przy poprawianiu jesteśmy 😉
Ja też nie znoszę interpretacji. Nikt tak na prawdę nie wie co autor miał ma myśli i ten beznadziejny klucz nie ma sensu (Wisława Szybmorska to udowodniła). Nie znoszę uczenia się pod klucz, to moim zdaniem najgorsze co mogli wymyślić. Błędna teza (błędna według klucza 😎 ) sprawia, że egzaminator nawet tej pracy nie czyta.
Libeerte, ale na nowej maturze nie ma klucza jako-takiego 😉
Gniadata   my own true love
11 listopada 2014 18:59
a mnie z kolei dzisiaj wkurza to:

tzn nie tworzenie sarkastycznych memów a tłumy "świętujących odzyskanie niepodległości" którzy wyżywają się na znakach drogowych, veturilo i śmietnikach...
Nie wrzucaj wszystkich do jednego worka  😉.
Rozrabiała grupa idiotów.  Idioci ci z  ideą marszu nie mieli nic wspólnego.
Reszta maszerujących ( kilkadziesiąt tysięcy ), wiedziała doskonale jak uszanować to ważne dla nas święto.
Gniadata   my own true love
11 listopada 2014 19:33
kadyksowa nie wrzucam 😉 nie wkurza mnie cały marsz, ludzie, którzy faktycznie idą tam zgodnie z przeznaczeniem tej "imprezy". wkurza mnie własnie ta grupka naładowanych mefedronem małp w kominiarkach, którzy tak walczą o Polskę, że aż muszą rozwalić kawałek miasta (dlatego ujęłam to o świętujących w cudzysłów). brawo, bohaterowie!
Oczywiście, że grupa idiotów. Grupa idiotów z innych miejscowości, kibole- dziś sama widziałam jak wysiadali z pociągu w szalikach klubów III ligi, rzucali petardami na peronie i śpiewali kibolskie przyśpiewki. Niszczą miasto i niszczą piękne święto, aż żal patrzeć.
Gniadata, rozumiem  🙂.
Martwi mnie tylko to, że masa ludzi identyfikuje tych idiotów z uczestnikami marszu. To nie byli uczestnicy, a bydło które próbuje zniweczyć tak szlachetną ideę.
Nirvette   just close your eyes
11 listopada 2014 20:19
Wkurza mnie brak wdziecznosci.  👿
Wkurza mnie, ze ktos nie potrafi mi czegos powiedziec w twarz.
Wkurza mnie, ze znowu musze szukac stajni.
Wkurza mnie, ze chcialabym sie rozwijac, a nie mam na to pieniedzy i mozliwosci. A podobno mam predyspozycje.
Wkurza mnie moje zniechecenie do chemii.
Wkurza mnie, ze na wiele spraw jestem bezsilna.
Wkurza mnie, ze ostatnio ratuje sporo kotow z ulicy i serce mi peka, bo nie moge ich przygarnac, a nikt ich nie chce. Nawet malego kociaka.  😕
Wkurza mnie ludzka znieczulica na cierpienie zwierzat.
Wkurza mnie syndrom mistrza swiata i okolic.

No ogolnie ten weekend byl pelen wkurzania sie.  👿
Wkurza mnie moje zniechecenie do chemii.

W gimnazjum brałam korki z chemii. Do LO poszłam na biol-chem z miłości do biologii, a chemię traktowałam jako zło konieczne. Wylądowałam na polibudzie na technologii chemicznej i gdybym miała znowu możliwość wybrania kierunku studiów, poszłabym na to samo 😉
Postaraj się zmienić podejście i zastanów się, co Ci taka chemia może w życiu dać. Czego chciałabyś się dowiedzieć. Co Cię w niej interesuje.
Chyba że masz po prostu weekendowego lenia, też fajnie. Odpocznij, a do pracy zbierzesz się raz dwa jak będziesz musiała 🙂
madmaddie   Życie to jednak strata jest
11 listopada 2014 21:17
ja chemii nie lubiłam na lekcjach. chodziłam na korki od czasu do czasu i tam było fajnie. bo mi pykało i wszystko było logiczne, proste.
infantil, jako-takiego 😉 Jak na lekcji nauczycielka pokazuje nam te beznadziejne kryteria... To nie jest fajne ani trochę 🤔 A i sam sposób nauczania - wszyscy uczą nas pod klucz, sprawdziany z zadaniami maturalnymi, mi się to nie podoba 🤔
Nirvette   just close your eyes
12 listopada 2014 13:26
cavaletti  :kwiatek: Ja z chemia mialam wieczne przeboje. W gimnazjum mialam takiego nauczyciela, gdzie uczniowie poprawiali jego bledy na tablicy. Robil tak glupie bledy, ze nawet uczniowie ''trojkowi'' go poprawiali. A uczennice z ambicjami na celujace praktycznie robily wiekszosc za niego. Chodzilam wiec na korepetycje, bo na lekcjach nie ogarnialam. W liceum nauczycielka w klasie maturalnej nie przerobila z nami nawet polowy materialu. W ogole na lekcjach wolala plotkowac, dyskutowac, bo ciagle ''miala czas'' na material. No, jednak nie. Od 3 lat chodze znowu na korepetycje. Po prostu jestem do niej zniechecona juz od samego poczatku. Ucze sie jej, bo musze, bo chce sie dostac na studia. I tam tez bede musiala chemie przecierpiec. Ostatnio pokochalam uczenie sie biologii, a jak tylko siadam do chemii to wrecz mnie odrzuca. I nie potrafie sie zmobilizowac do nauki.  👿
Nirvette, bo chemii nie uczy, chemię trzeba zrozumieć. Czasami coś trzeba wkuć, ale wszystko się ze sobą łączy, przeplata... Mnie tam kręcą te wszystkie zależności. A jak sama dojdę do czegoś co się ze sobą zapętla to daje mi taaaaaaaaką satysfakcję! 😀
Są rzeczy za którymi nie przepadam, ale ogólnie rzecz biorąc na wszystko trzeba znaleźć sposób. I potem okazuje się, że 200 stron podręcznika da się nauczyć w 6 godzin 😉
Nirvette   just close your eyes
12 listopada 2014 20:40
cavaletti, ja chemie na szczescie rozumiem, tylko jej nie lubie i z wkuciem teorii mam problem (lenia)  😁 a teoria niestety tez ogromnie istotna.
Uwielbiam jeździć autobusem z królikiem i obserwować ludzi, którzy zachowują się jakby nigdy wcześniej czegoś takiego nie widzieli. 🤔wirek:
flygirl, a niby jak mają się zachowywać? Jakby widzieli? 😀 😀 😀  Udawać, że niby to normalne, że ktoś jedzie autobusem z królikiem? 🙂 Dla mnie to niecodzienny widok...
Chyba ogólnie na zwierzątka ludzie reagują kociokwikiem, bo jak jadę z kotem to nagle wszyscy się na mnie gapią, zagadują albo próbują pchać łapy do transporterka  🤔wirek:
kenna może i nie, ale mimo wszystko, wystarczy chyba spojrzeć raz, a nie się non stop gapić jakby to naprawdę był dziw nad dziwy, że ktoś może przewozić królika autobusem, może to ja jestem dziwna, już sama nie wiem 🤣
Notarialna   Wystawowo-koci ciąg. :)
13 listopada 2014 23:54
flygirl, O matko, ona ma transporter, o matko kiziu miziu, ona tam kota wiezie! Mam to samo jak z moimi babami jadę do weta lub gdzieś na wystawę. No ludzie to prawie w gacie robią z zachwytu nad kotem. 😁
Dla mnie to śmieszne jest, ale czasem można poznać ciekawe osoby, które angażują się w koci świat i można ciekawie porozmawiać, a i utrzymać później kontakt. 😉
busch   Mad god's blessing.
14 listopada 2014 00:18
flygirl, ale króliczki są TAKIE PUCHATE. Ja też bym pewnie się gapiła... noo, może w próbie zachowania godności gapiłabym się dyskretnie 😀. Nie wiem, czemu Cię to tak dziwi, jak ktoś lubi zwierzęta, to na pewno się obejrzy za jakimś sympatycznym królikiem 🙂. Chyba nie boisz się, że Ci dziurę w zwierzaku wypatrzą? 😉

To tak jak się ubrać w strój świętego Mikołaja w czerwcu i dziwić się, że ludzie są tacy puści, że zwracają uwagę na ubiór, a nie na Twoją osobowość :P
Wk***** mnie wczoraj kretyn, który na moich oczach przywalił samochodem w psa, a potem nie dość, że się nie zatrzymał, to jeszcze nawet przyspieszył, jak zobaczył, że ja biegnę do psa zobaczyć, czy nic mu się nie stało.
O razu mówię, że pies w porządku, potłuczony tylko trochę i wystraszony (nie mój, stajenny). Dzięki Bogu facet wyjeżdżał zza zakrętu i jechał w miarę wolno.
Może po prostu mnie to wkurza, bo nie lubię być w centrum uwagi, a jak pół autobusu patrzy się na zmianę na mnie i transporter to mnie to przerasta. Przez całą drogę. Na każdym przystanku od nowa. 😁
.
Ja kiedyś wiozłam metrem a potem autobusem czaszkę konia, która nie do końca zmieściła się do reklamówki... i wystawała... to wyobraź sobie flygirl moje położenie 😀
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się