Nie rozumiem jednego- jeśli system padł już na początku, to wystarczyło kazać policzyć ręcznie tak jak zwykle. Na wszelki wypadek. I mieć policzone.
Ręcznie liczy się kartki wyjęte z urny, sporządza protokół i wywiesza się na drzwiach komisji. Każdy może sobie sprawdzić, czy to, co jest w komputerze, to to samo, co na drzwiach komisji.
Ten protokół w wersji elektronicznej idzie dalej, w formatkę wpisuje się wyniki (do komputera, celem zdalnego przesłania).
Gdyby było inaczej, to trzeba by mieć mnóstwo rachmistrzów i procedurę dostarczenia protokołów fizycznych dalej - to jest wykonalne, ale trwa i wymaga określonego budżetu, ponieważ komisji są setki, jeżeli nie tysiące - tyle musiało by być "kurierów" podróżujących z protokołami. Tego nie da się prosto wykonać, bo trzeba mieć podstawę prawną i opracowaną procedurę.
Potrzebnych do tego byłby całkowicie inny, redundantny, gwarantujący ważność wyborów system - o znacznie wyższych kosztach. Np. członkowie komisji na najniższym szczeblu musieliby pracować także w kolejne dni po wyborach - a to są normalni ludzie, którzy gdzieś pracują - to jest niewykonalne. Założenie, że system elektroniczny nie zadziała, to jak założenie, że w pewnym momencie zniknie np. baza KRS, PESEL, CEPIK - i że wszystko musi być ręcznie zdublowane, łącznie z procedurami. To jest jak kupowanie świeczek, bo elektrownia może nie dostarczyć prądu - totalny rozkład państwa.
p.s.
obaj przewodniczący PKW - były i obecny:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Ferdynand_Rymarz[[a]]http://pl.wikipedia.org/wiki/Stefan_Jaworski_%28s%C4%99dzia%29[[a]]
to byli PRLowscy prokuratorzy - ludzie najgorszego możliwego sortu, którym można zarzucić wszystko, ale na pewno nie negligencję - kwestie formalne i techniczne są tu całkowicie nieistotne, bo to nie jest błąd, czy wpadka, a rezultat, typowy dla ich umysłów i aksjologii - oni mają nas za nic.
No ale jakoś przecież to się kiedyś udawało 😉
Owszem, np. na wypłatę do stoczni przywożono pieniądze w wielkiej stalowej skrzyni - ale komisje nie mają obecnie procedury i narzędzi, właściwych dla tamtych czasów - kiedyś rządziła partia komunistyczna, więc kwestia wiarygodności procedury nie miała żadnego znaczenia. To tak, jakbyś chciała pociągnąć sobie swój kabel z elektrowni, bo się zepsuł lokalny transformator.
Tego, co było kiedyś nie da się zorganizować ad hoc, założyć tego z góry - bo to kosztuje i wymaga ludzi, którym nie można wydać polecenia partyjnego, jak dawniej - a wyników wyborów nie da się przekazać telefonicznie, bo dzwoni sekretarz partii, a on wiadomo - nie kłamie. Istnieją procedury awaryjne (tj. takie, jak stosowane obecnie) ale nie całkowicie redundantne - i tego nie da się stworzyć w jeden dzień. Dlatego robi się to komputerami i teletransmisją - bo jest szybko, prosto i tanio.
Kto miałby dostarczyć tu i teraz te dodatkowe osoby do liczenia i wożenia protokołów? Jurek Owsiak?