Kącik luzaka

asior   -nothing but eventing-
31 marca 2009 20:55
Laguna - i bardzo dobrze! Z kasa sie jakos ulozy, zawsze sie uklada, a zdrowie najwazniejsze. Jak odzyjesz, to znow nabierzesz sily do walki z trudami zycia! Brawo!
Lotnaa   I'm lovin it! :)
31 marca 2009 21:13
Cieszę się, że podjęłaś taką decyzję Lagunko!!! A szczególnie, kiedy przeczytałam to:

Przeraziłam się jak weszłam wczoraj na wagę 😲 W ciągu ostatnich 4 miesięcy zleciałam z wagi 52 na 43 kg (przy moim wzroście 160 cm).
  😲

Co by z Ciebie zostało po kolejnych kilku miesiącach? Zupełnie nic.
Na pewno będzie ciężko ale tak zwyczajnie się nie da i mam nadzieję, że pojawi się jakieś inne rozwiązanie na horyzoncie. Trzymaj się ciepło  :kwiatek:
Zawsze mówię,że nie ma jak porządne, wielogodzinne lonżowanie - na chudnięcie  🤣
Dobrze, że Cię otrzeźwiło. Finanse finansami, ale to zdrowie jest bezcenne!
Matko Laguna - jak ja byłam w Irlandii i miałam 24 konie i 3 jeźdzców, ale jeszcze jedna luzaczka była(tzn obie byłysmy stajenne-luzaczki) to padałam po prostu na ryj - ale robiłam to 3 miesiące. Więcej bym nie dała rady - tzn jakbym musiała to bym dała, ale byłabym nieszczęsliwa. Jak wyjeżdżały na zawody i miałam o te 6-8 mniej to czułam się jak w raju, ale to i tak było zajeżdżanie się od 7 do 19-20. Jak ja jechałam z nimi na zawody to mnie szlag trafiał bo mieć 2-3 jeźdzców i do 8 koni to można się zabić, bo każdy coś chce w tym samym czasie i kazdy co innego 😉 Chociaz przynajmniej mi pomagali i nie stronili od roboty jak nie wyrabiałam.
Ale...jak Ty dajesz tak radę robić to na stałe? Szczerze Cię podziwiam, nie wiem ile hartu trzeba miec by pracowac tak ciężko. Jednak znam troche osob takich... wszystkie niesamowicie silne. chciałabym taka być - choć nie chciałabym tak ciężko pracować. Mam nadzieję, że Ci się jakoś ułoży! Bo to takie nie fair, że trzeba sobie zdrowie niszczyć by zarobić na życie 🙁
Lotnaa   I'm lovin it! :)
04 kwietnia 2009 21:44
Lagunka, i jak? Powiedziałaś zawodniczce o swojej decyzji?

Ja w końcu wybrałam się na zawody i miałam możliwość porobienia zdjęć. Niestety, tylko jeden chłopak pojechał, drugi kontuzjowany  🤔





i tu z moją ukochaną szefową


Kilka dni temu oba kunie pojechały na ważne zawody, poszło im świetnie i było mi strasznie miło, kiedy po powrocie do domu zarówno szefowa jaki i jej córka dziękowały mi za jeżdżenie ich pod nieobecność tej drugiej (w sumie ona jeździ bardzo rzadko). Niby tak niewiele - kilka dziękuje, a jednak wiele to znaczy.

Szkoda tylko, że znów poczułam atmosferę zawodów i znów tylko jako luzak  🙁




POwiedziałam. Narazie chyba nie przyjęła tego do wiadomości bo raz na 2-3 dni jeszcze mi podrzuca jakieś zadania (oczywiście nie for free  😉 )

Ale ogólnie czuję się jak na wakacjach 😁
Dwa konie wyjechały na stałe, jeden na zawodach w Kuźni, 5 wyleciało mi spod opieki w związku z moją rezygnacją, więc chwilami zaczynam się nudzić 🤔wirek:

Ale i tak szukam czegoś innego. Dzisiaj znowu miałam dowód na dwulicowość i brak bezinteresowności ludzi z branży jeździeckiej. Czuję się tym mega zmęczona.
Dzisiaj znowu miałam dowód na dwulicowość i brak bezinteresowności ludzi z branży jeździeckiej.


Dopiero teraz?  😂


Edit: nie zauwazylam "znowu", a to wiele zmienia 😉
Laguna śledzę twoją historię od początku tego wątku, i naprawdę Cię podziwiam :kwiatek:



a co do mojego zakłopotania ile wziąć za pracę z koniem 3 razy w tygodniu - wyszło 240zł. (wychodzi 12 razy w miesiącu czyli po 20zł.) plus 160zł. za paliwo, niektórzy uważają że mało inni że dużo, ja sama nie wiedziałam ile, bo głupio brać mi kasę od znajomych rodziny, no ale chyba najwyższy czas powoli się nauczyć i zacząć szanować swój czas i swoje zdrowie 😡
afhata - nie mam doświadczenia ale wydaje mi się że to słuszna cena... jak uznają że za dużo ich to wychodzi to znając stawkę 20 zł za wizytę będą mogli zmniejszyć do 2xw tygodniu itp. myślę że cena nie wygórowana😉
no zobaczymy jak to się ułoży, współprace zaczynam po świętach...
Laguna zacznij szanowac siebie i wlasne zdrowie, bo inaczej ciezko bedzie. Ja jakis czas temu tez pracowalam po 12-14 h dziennie i powiem szczerze, ze zle sie to na mnie odbilo. Mnie tez pchala potrzeba kasy, ale tak na prawde wiele stracilam, na okraglo pracujac.
Laguna podobnie jak Adhata przeczytałam Twoją opowieść luzaka i 👍 To chyba ostatni moment aby się zatrzymać - pomimo problemów które zmuszają do harówy ponad siły - i zadbać o siebie, bo ta Twoja waga świadczy o strasznym wyczerpaniu.. Powiem Ci tylko jeszcze, że jak zamykamy jedne drzwi - bo już nie dajemy rady - za chwilkę otwierają się inne, gdzie będzie nam lepiej, łatwiej, a czasami po prostu normalnie. Życzę Ci z całego serca, abyś jak najszybciej wytaraskała się z problemów finansowych  i znalazła swoje na Ziemi, miejsce gdzie będziesz docenione - pod każdym względem  :kwiatek:
:kwiatek:

Dzisiaj zabrałam ze sobą do stani laptopa męża z iPlusem. Konie wszystkie wywalone na padoki, więc mam chwilkę, aby porobić porządki na dysku. A pogoda taka, że aż żal do stajni wchodzić.

Jak tylko uporządkuję sobie życie to z miejsca idę na kurs asertywności 🙄
Niby zrezygnowałam z jednej zawodniczki, a dałam się tak omotać, że dzisiaj przyjechałam na 7.00, aby jej pomóc w treningu. Jeszcze mam być w czwartek, piątek, sobote i wtorek 🙄
Oczywiście nie za darmo, ale że ja głupia dałam się jej znowu namówić na te kilka dni pomagania 🤔wirek:  🤔wirek:

Oj źle ze mną.
Ale pojawiło się światełko w tunelu. Mam chętnych kupców ze Szwajcarii na moje gospodarstwo.
Jak je sprzedam to pospłacam wszystkie długi i jeszcze mi trochę zostanie, aby przeżyć do momentu aż znajdę jakąś normalną pracę. I na pewno wyjadę na 2 tygodnie gdzieś nad morze albo nad jezioro, aby się odkuć za te 3 lata bez wakacji 😅

Tak więc trzymajcie kciuki :kwiatek:
Laguna, podziwiam Cię, jesteś naprawdę świetną i silną osóbką! Nie przemęczaj się tak, zawodniczkę olej i się nie daj. A gospodarstwo sprzedajesz? Nie przypadkiem na nie masz kredyty? Trochę szkoda, bo domyślam się, że własna stajnia i taki piękny kawałek ziemi, jaki masz było wielkim marzeniem. Nie da rady nie sprzedawać i jeszcze jakoś powalczyć?
Lotnaa   I'm lovin it! :)
07 kwietnia 2009 10:47
rewir, ja się tylko domyślam, że takie gospodarstwo dla każdego koniarza to szczyt marzeń, tym bardziej jeśli włożyło się w to tyle własnej pracy. Ale nie można jednocześnie namawiać Laguny żeby zajęła się swoim zdrowiem i "jeszcze jakoś walczyła", niestety nieraz trzeba wybrać  🙁

Trzymaj się ciepło Laguna, jeszcze będzie dobrze  :kwiatek:
Wiecie co, przerażacie mnie. Nie jestem co prawda i nigdy nie byłam niczyim luzakiem - mam trudności w tolerowaniu "autorytetów" ale myślałam o pracy u kogoś przy koniach. Po przeczytaniu kącika wyleczyłam się z tych myśli ostatecznie....

Laguna - zazdroszczę ci samozaparcia i twardego tyłka. Ja bym już pewnie kilka razy siedziała za pobicie. Choć rozumiem troszkę - nie mam jeszcze decyzji komorniczej ale co miesiąc banki ścigają mnie o powstające zaległści. Od 2004 rou mniej więcej próbuję rozruszać własną stajnię. Ale pracując 85 km od domu i jadąc na kredytach chyba się nie da. Choć miałam nadzieję. Jednak teraz jest tak, że słomę i siano dla futer biorę na krechę od sąsiada i to tylko dlatego, że on ma teraz nadmiar. Nie wyrabiam się z kasa na nic. Konie żyją 5 dni w tygodniu w stanie niemal dzikim bo ja wtedy pracuję "na etacie". W tygodniu zmieniam ciuchy na stajenne i zawalam w stajni i na placu i na koniach. Jestem właścicielem własnego grajdołka - nie mam głupiego szefa przynajmniej tu, ale do obłędu doprowadzają mnie ludzie którzy np co prawda chcieliby wstawić konia do pensjonatu ale im nie pasuje, że w stajni z końmi, w swoim boksie mieszka krowa. Albo przyszli by może na jzadę ale jest za drogo i konie są za duże/ za małe/ nie tej maści (niepotrzebne skreślić). Miotam się tak marząc właśnie o możliwości zorganizowania sobie jakiejś pomocy w stajni i o cudzie jakimś finansowym i jak mi ktoś taki przychodzi to mam ochotę serdecznie przywalić mu w łeb. I wiesz co? Zaczynam dochodzić do wniosku, że chyba mi się ten biznes nie uda bo ja NIE POTRAFIĘ spokojnie przyjmować fochów. Warczę. Dziewczyno, jak Ty to robisz?!!!
A w ogóle to trzymam kciuki za Ciebie!
I pozdrawiam wszystkich luzaków, którzy w tej chwili są moim niezrealizowalnym marzeniem 😉
Jak ja to robię?
Jak mi się ciśnie na język to sobie w myślach powtarzam kwotę jaką dostaję za tą pracę 😂

Żartuję oczywiście 😉

A jaki ja mam wybór. Łatwo by było po prostu trzasnąć drzwiami. Ale co wtedy? Sama nie mam łatwego charakteru, więc bywają spięcia. Staram się aby po mnie po prostu spływało jak po kaczce,po czym idę na bok i albo ostro z siebie wylewam w przestrzeń, albo płaczę.

Bardzo mi żal gospodarstwa. Pokochałam je niezmiernie. Stajnia istna prowizorka, ale moja. Konie całe dnie na dworze, cisza i spokój, łaki i pastwiska. Zero sportu, zawiści. Taka moja odskocznia. Jak już mam naprawdę dość to jadę tam, puszczam konie na wybiegi, siadam w sadzie na drzewie (mam tam jedno wygodnie wyprofilowane 🤣 ) i godzinami się po prostu gapię jak sobię łażą albo kimają w słońcu.

Niestety nie dość, że cały czas mamy zaległe długi do spłacenia to jeszcze mam mega ratę kredytu za gospodarstwo raz na kwartał do spłacania. Tak więc narazie wychodzi na to, że pracuję tylko na spłatę rat. Jak mi 100 zł mięsięcznie zostaje do odłożenia to jest dobrze.
W niedzielę goliłam w zaprzyjaźnionej stajni 3 konie i za to poszliśmy z mężem po raz pierwszy do kina od .. hmmmm.... od "Katynia" więc chyba z dobre pół roku. Nawet nie pamiętam kiedy wyświetlano "Katyń" w kinach.

Na początku próbowaliśmy ratować ten nasz mały azyl. Wydzieliliśmy z całego gospodarstwa działkę siedliskową. Jej sprzedaż pozwoliłaby nam spłacić resztę kredytu. Jednak już 6 miesięcy minęło i narazie nie widać szans na jej sprzedaż. A na całość napalili się jacyś Szwajcarzy, którzy szukają cichego, spokojnego miejsca, aby się osiedlić na emeryturę.

Najbardziej mi żal, nie tyle samego majątku, ale tego że włożyliśmy tam masę własnej pracy. Sami postawiliśmy ogrodzenie wokół 1,5 ha pastwisk, mój tata sam zrobił boksy, sami uporządkowaliśmy cały teren, ja wieczorami po pracy sama malowałam pokoje. Nawet nauczyłam się na zasadzie prób i błędów kłaść gładź szpachlową 😂

Ale mówi się trudno. Trzeba pospłacać długi, nawet gdybyśmy mieli zaczynać wszystko od zera.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
07 kwietnia 2009 18:54
Katyń musiał być już ponad rok temu w kinach. Pamiętam, bo szłam z kopniętą nauczycielką, której już nie mam ;]

Laguna, widocznie, to jeszcze nie twoje miejsce na ziemi.Swoją drogą dziwne, że Szwajcarzy szukają spokojnego miejsca w Polsce. W Szwajcarii się absolutnie nic nie dzieje i ja bardzo chętnie spędzę tam emeryturę   😅
A może mi nie jest pisane żadne miejsce na ziemi?.....

Ja też jak usłyszałam od tej kobietki z biura nieruchomości, że szukają miejsca na emeryturę w zdrowym otoczeniu, ciszy, spokoju i -uwaga 😂 - czystym środowisku, to padłam. Zapytałam się czy oni aby nie mylą nas z Norwegią 🤔wirek:

A na upartego jak bym wybrała Polskę to bym czystego środowiska szukała na Mazurach, Białowieża, góry itp, a nie 30 km od Poznania 🤔wirek:
Laguna,  👍 :kwiatek: A konie sprzedajecie?
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
07 kwietnia 2009 19:02
Laguna, to chyba jacyś udawani Szwajcarzy. W centrum Zurichu, największego miasta Szwajcarii, które jest porównywalne wielkością z Gdańskiem, do godziny 9 w jeziorze można pływać i łowić ryby. O kolorze i jakości trawy w centrum miasta nie wspomnę. O tym jak jest w "mniejszych" miasteczkach też nie, ale otoczenie z "lekarza z Alpejskiej wioski" nie mija się wiele z prawdą...
Strzyga- nie musisz mi wspominać. Byłam w Szwajcarii i gdybym szukała miejsca na emeryturę to bym wyjechała tam. No ale dla mnie to oni mogą sobie mieć wizje jakie im się podobają. Byleby kupili 😉

Rewir- decyzja co z końmi jeszcze nie zapadła. Najpierw niech pójdzie gospodarstwo- wtedy będziemy się martwić
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
07 kwietnia 2009 19:24
Ja się na emeryturę wybieram do Thalwill, chyba najnudniejszego miejsca na świecie  😎
Ja nie dożyję swojej emerytury 🙄
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
07 kwietnia 2009 19:42
Dożyjesz, dożyjesz, jeśli tylko będziesz o siebie dbała. Pomyśl, że sprzedasz gospodarstwo, pozbędzie sie długów i wyjdziesz na prostą. A potem będzie Ci o wiele łatwiej.
Żeby trochę optymistyczniej

Mój ulubiony podopieczny 😀
Ten wałaszek jest niesamowity: liże jak krowa, łazi za człowiekiem jak pies, rży jak świnka i duma jak człowiek 😁
Jest naprawdę kochany. Z dzisiaj
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
08 kwietnia 2009 08:44
z tym że transakcja może trochę się przeciągnąć. Szwajcar (nie EUropejczyk) musi mieć pozwolenie z MSWiA na zakup nieruch. rol. pow. 1ha.
Hmmm...z punktu widzenia Szwajcara - Mazury to koniec świata 😉 (swoją drogą bliżej mają miejsca równie piękne i bardziej dzikie niż zadeptane Mazury 😉 )

Gospodarstwo w tej lagunowej okolicy - spełnia ich wymagania - cisza, spokój - a do cywilizacji całkiem blisko 😉
taka dzikość natury w odległości 35 km od Poznania jest na prawde "dzika" w odniesieniu do wychuchanych trawniczków w centrum Zurichu 😉
kiche_wilczyca   Emerytowany jeździec
08 kwietnia 2009 11:43
Czytam, czytam i coraz bardziej szczęka mi opada i w coraz większym szoku jestem. Po pierwsze - traktowanie luzaków. Dlaczego w jeździectwie ludzie (i konie też), którzy odwalają największa robotę, najgorszą, zachrzaniają ile wlezie, są traktowani najgorzej?? Dlaczego ten "wielki" zawodnik sie wywyższa, co kompletnie nic nie robi, tylko na zawodach tyłek przewiezie, a całą robotę NAJWAŻNIEJSZĄ odwala luzak. To luzacy powinni być noszeni na rękach. Ja chyba bym nie wytrzymała takiego traktowania. Ja co prawda nie luzakowałam, tylko pracowałam przy koniach za jazdy, ale tez się różne sytuacje zdarzały i jak tylko czułam, że ktoś przegina, stawałam okoniem. Nie biłam, nie darłam się (chyba tylko raz czy dwa z ostrą awanturą wyjechałam), po prostu odmawiałam wykonywania obwiązków i tłumaczyłam, w zależności od czynnika - albo za dużo pracy, albo za dużo prowadzonych jazd na odkrytej ujeżdżalni w pełnym słońcu w upale, gdzie już mi mózg zaczynał parować.

Druga sprawa, która mnie dosłownie powaliła na podłogę - Laguna. Dziewczyno, jestem w potężnym szoku i w pełni podziwiam za tak olbrzymią siłę i determinację. Rozumiem że masz kredytowy nóż na gardle, a wtedy wiadomo, każdy robi co tylko w jego mocy, żeby wyjść na prostą, pozostali mogą wspomóc duchowym wsparciem, ale jak Ci się skończy ten kołowrót, to wrzuć na luz - ODPOCZNIJ, bo faktycznie możesz emerytury nie dożyć. NIe pozwól się zniszczyć. Walczy nie tylko o spłatę kredytów, ale też o samą siebie. Zdrowia za żadne pieniądze nie kupisz.
A tak przy okazji, bo chyba nie wychwiciłam tego w temacie - na luzaka jaką umowę się zawiera: umowa o pracę, umowa zlecenie czy inna?
[quote author=kiche_wilczyca link=topic=470.msg223554#msg223554 date=1239187395]
Dlaczego w jeździectwie ludzie (i konie też), którzy odwalają największa robotę, najgorszą, zachrzaniają ile wlezie, są traktowani najgorzej?? Dlaczego ten "wielki" zawodnik sie wywyższa, co kompletnie nic nie robi, tylko na zawodach tyłek przewiezie, a całą robotę NAJWAŻNIEJSZĄ odwala luzak. To luzacy powinni być noszeni na rękach.
[/quote]

Kiche_Wilczyca chyba sie troszeczke zagalopowałaś. Ja rozumiem emocje ale bez przesady. W tym momencie to ja bede bronic zawodnikow. Skoro to takie NIC to moze poprzewoź swój tyłek na zawodach i poosiagaj wyniki? Rozumiem ze wszytskie CC-tki itp masz opcykane?  😁  Oczywiscie ze praca luzaka jest niedoceniana, mało płatna, ale sam luzak z koniem, bez jeźdzca, nie osiągną zadnych wyników.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się