Młode Konie

Constantia   Adhibe rationem difficultatibus
25 listopada 2014 17:45
dea nie, ona jest dość krótka i może takie sprawia wrażenie jak na razie. Na początku wolę żeby miała nawet to siodło ciut z przodu niż z tyłu i obijało jej nerki. Z jej starszą siostrą było tak samo, dopiero po jakimś czasie można było przesuwać siodło ku tyłowi.

sorki pomyliłam się i napisałam młodszą siostrą 😉
Czy Wasze młodziaki też bardzo szybko się nudzą podczas czyszczenia oraz innych zabiegów pielęgnacyjnych, wiercą się i denerwują? Jeśli tak to jak sobie z tym radzicie, bądź jak udało się Wam tego oduczyć?
Moja młoda się na początku kręciła strasznie (przywiązana na dwa uwiązy na korytarzu). Jeśli np. pchała się na prawo, to ją "odpychałam" tam gdzie stała poprzednio. Jakiegoś wielkiego, tajemniczego sposobu nie stosowałam 😉. Po jakimś czasie robiła się coraz spokojniejsza i teraz mogę ją nawet samą w stajni czyścić na co kiedyś by się pewnie odsadzała  😅.

edit. było jeszcze grzebanie nogą z nudów, ale na to wystarczyło głośne i stanowcze "Sonata!" albo "ej" 🙂
Pialotta Ja swojej młodej jak uczyłam ją stać przed boksem na uwiązie dawałam do zabawy piłke/butelke zawieszone na sznurku 😉 Po jakimś czasie stała spokojnie 😉
Mój grzebie nogą, przemieszcza się, jest zdenerwowany, próbuje gryźć, a nawet kopać  🤔wirek:
Ma 3,5 roku i co prawda mam go dopiero od kilku dni, ale jest to bardzo uciążliwe, bo od tych paru dni nie wyczyściłam go porządnie ani razu

klusek o, to może być dobry pomysł!  :kwiatek:
Pialotta Ewentualnie gdyby bała się takich rzeczy jak np butelka, zawsze możesz spróbować powiesić jej sianko w siatce żeby sobie skubała  🙂
jeśli planuję start w MPMK-4 to co Waszym zdaniem dziś powiniem robić mój koń? bo jak zawsze - mamy sprzeczkę w stajni  😉
Constantia   Adhibe rationem difficultatibus
26 listopada 2014 21:59
zielonaroza nasze młodziaki właśnie się zajeżdżają. Do końca roku będą sobie radośnie pomykać po hali i w korytarzu. Po nowym roku jakieś małe podskoki i może uda się którymś pojechać coś małego w marcu bądź kwietniu. W tym roku swoją czterolatkę zagrywałam na MPMK-C dopiero latem. Z początkiem sierpnia miała swój pierwszy start, na drugich zawodach (dwa tygodnie później) się zagrała. Wszystko zależy od konia.
Jak już jesteśmy w temacie mpmk. Oświeci mnie ktoś jak wygląda kwestia kiełzna u 4-latków? W przepisach znalazłam tylko zapis 'wędzidłowe', czyli teoretycznie wolno wystartować na wszystkim co leży w pysku, czy niekoniecznie?  🙄
Equihorse, po pierwsze zależy od dyscypliny, ale z tego co pamiętam 4 latki mogą tylko na wędzidłach (czyli nie pelchamach, cygankach itp.)
[b]_Gaga,[/b dziękuję. Tak mi się właśnie wydawało. Zapytałam czysto teoretycznie.  :kwiatek:
zielonaroza warto też dodać, że w skokach zagrywa się 4 latki wcześniej bo finał już jest pod koniec sierpnia. Twój koń handlowy? Czy dla zabawy chcesz po prostu MPMK?
U nas ostatni tydzień był mocno taki sobie. Młody, zawsze dobrze chodzący w prawo, nagle zaczął się usztywniać, łapać za rękę, przestał w ogóle się pienić. Po niedzielnej jeździe coś mnie tknęło i zajrzałam w paszczę. Młodemu z prawej strony rośnie kieł. Z lewej już wyszedł, ma jakiś 4 mm, a z prawej czuć go, ale jeszcze nie widać. Obstawiam, że to może być przyczyną kłopotów, chwilowo przerzuciłam się na hackamore. Trochę chyba późno mu te kły wychodzą? (ma 4,5 roku)
filmik z weekendowych jazd
koniom wszystkie zęby stałe powinny się pojawić do 5 roku, ale kły i wilczaki czasem kombinują

standardowo dolne kły pojawiają się koło 4 roku ( mojemu właśnie lewy dolny wyszedł i prawy sie gramoli) a górne nieco później
też na prawo mamy gorsze i lepsze dni przez to  🤔
Nie wiem czy w tym wątku szukać pomocy ale spróbuje.

Mam klacz, 3 lata i 8 msc.
Jest niezajeżdżona ale mniejsza z tym, nie spieszy mi się, zresztą jest malutka i drobniutka- jeszcze ma czas.
Mamy natomiast duży problem z "obsługą"
Ogólnie stoi grzecznie wiązana, wyczyścić nie ma problemu, można rękę wsadzić dosłownie wszędzie, wymiziana od małego, jednak jest ogromny problem z czyszczeniem tylnych kopyt.
Niuńka swego czasu miała problem z wypadającą rzepką (aktualnie problem wyeliminowany) jednak pozostała trauma (a przynajmniej tak mi się wydaje) po weterynarzach nastawiających rzepkę na właściwe miejsce.
Przednie nogi podaje bez problemu, stoi grzecznie, ale kiedy tylko zbliżam się do zadu z zamiarem podniesienia nogi do czyszczenia trzeba mieć niezły refleks żeby zdążyć odskoczyć...
Strzela z zadu na wszystkie strony, nie ma możliwości żeby podała nogę, jest skubana tak szybka że ciężko te giry złapać.
Boję się  o życie kowala który będzie w piątek...
Kobyła jest moja od źrebaka, ale kiedy miała 2,5 roku pojechała na łąki 350km od domu żeby się odpaść, dłuższa historia, bardzo przykra i do tej pory sobie nie mogę wybaczyć tej decyzji, kobyłe przywiozłam 2 tygodnie temu w stanie opłakanym.. kopyta ostatni raz kowala i kopystkę widziały chyba przed wyjazdem na łąki, doznała tam też jakiegoś urazu oka po którym straciła wzrok lewostronnie.

Czy ktoś ma jakiś pomysł jak ją przekonać że to nie boli?
Ewentualnie ktoś zna i poleca jakiegoś końskiego behawiorystę woj, Lubelskie lub ościenne?
A bat jej nie rusza?
Mogłabyś za jego pomocą odczulić na dotyk, stopniowo odległość zmniejszając. Bezpieczniej tak, aniżeli dostać kopytem w łeb.
ms_konik   Две вечности сошлись в один короткий день...
03 grudnia 2014 10:21
sotniax,
a daje sobie te nogi czyścić szczotkami, jak czyścisz całego konia?
Może pomogłaby taka niby ręka na dłuższym kiju (ala monty roberts),
bo bezpieczeństwo człowieka przede wszystkim i niestety
upierdliwy upór aż do zaprzestania kopania od dotyku.
No a dalej po kroczku, podnieść na sekundę, postawić, nagroda, potem podnoszenie na coraz dłużej,
aż do skrobnięcia kopystką.
Liczy się czas, spokój, upór i kończenie w odpowiednim momencie.
Jeśli ona kopie i ludzie sobie rezygnują, to już wie, jak sprawić, żeby się od niej odwalili.
Łatwo nie będzie.
sotniax, mój Siwy jak przyjechał to nie dawał tylnych nóg. Obstawiam, że był robiony w poskromie, albo na jakiś patentach. Noga jak zabetonowana do podłogi, a jak udało się oderwać to kopał. Na początku dużo czyściłam przody, non stop przy każdej okazji podnosiłam żeby wiedział, że nic się nie dzieje. I zaraz po przodach dotykałam tyłów, ręką, szczotkami, czymkolwiek. Jak przestał się denerwować na to, to następnym krokiem było podnoszenie dosłownie na sekundeczki, ktoś stał z przodu i dawał merchewki/jabłka. Kolejnymi etapami było smyrnięcie kopystką, czyszczenie. Przy kowalu (po ok miesiącu od przyjazdu do mnie) stał grzecznie.
Czyścić nogi daje bez problemu, szczotką mogę jeździć wszędzie.
Nie wiem skąd ona wie że w tym momencie będę chciała podnieść nogę, jak tylko zbliżam się do zadniej nogi z zamiarem jej podniesienia to lecą kopy- do przodu, w bok, do tyłu, byle tylko nie dać mi szansy złapać nogi.
Przed wyjazdem nie było takich wielkich problemów, owszem nie była może aniołkiem który stoi bez ruchu, ale tyły dało się wyczyścić, kowal też spokojnie dawał rade, potem pojawiły się problemy z rzepką, a potem ten nieszczęsny rok u popierdolonych ludzi, być może tam się coś wydarzyło.
W piątek wreszcie przyjedzie kowal i troche boję się o jego życie, tym bardziej że mnie nie będzie bo jadę z drugim swoim rumakiem na zawody więc nie będę mogła tego wszystkiego kontrolować a nie chciałabym żeby skonczyło się na pętaniu przy rozczyszczaniu bo to pewnie jeszcze pogłębi problem
ms_konik   Две вечности сошлись в один короткий день...
03 grudnia 2014 11:47
Może na tę wizytę kowala zaopatrz się w sedalin bądź domosedan w żelu.
Troszkę konia uspokoi a kowalowi pozwoli przeżyć.
Na Sedalinie przywoziłam ją do domu, mimo że ją zamulił to przy próbie założenia ochraniaczy transportowych na tyłach nagle się "obudziła" i skończyło się na tym że jechała bez nich. Spróbuje może domosedan.
dea   primum non nocere
03 grudnia 2014 17:09
Kowal dokładnie zna sytuację? Ja bym w takim układzie i ze względu na jego bezpieczeństwo i niepogłebianie urazu u konia koniecznie umówiła się tak, żeby przy rozczyszczaniu być. Czy kowal musi być już natychmiast? Może warto najpierw trochę opanować jej zachowanie? No, chyba że on wie czego się podejmuje i że zapłacisz mu odpowiednio - nie tylko za kopyta ale i za wychowanie konia....
Dea niestety zmiana terminu nie wchodzi w grę bo kowal jest ściagany 200km z Krakowa i przyjeżdża co te 6-7tygodni robić całą stajnie (kopyta już w tej chwili są w masakrycznym stanie a co mówić za kolejne 6-7tygodni).
Pech chciał że tak terminy się zgrały że mnie akurat nie będzie ale będą właściciele stajni którzy sytuacje znają.
Jeśli będą duże problemy i nie da rady to mówi się trudno i będziemy próbować się ogarniać i ściągać kogoś ze "swoich".

dea   primum non nocere
04 grudnia 2014 07:47
Co do podnoszenia to próbowałabym nauczyć ją podniesienia na pukanie w nadpęcie. To możesz zrobić na odległość, np. bacikiem (lekko, to ma być sygnał), chwalić za spokojne uniesienie bez gwizdania, początkowo nawet za odciążenie tej nogi, później za podparcie na pazurku. Później głaskanie takiej uniesionej i dopiero dotykanie kopyta. Pocięta marchewka się przydaje 😉
Jedna z naszych kobył niestety też po przejściach u poprzedniego właściciela walczyła z próbami podnoszenia nóg - przy przodach gryzła, przy zadach kopała... Dodatkowo wypadająca rzepka nie ułatwiała jej podnoszenia tylnych nóg. No ale dało się wyprostować, czego i Tobie życzę.
sotniax, do jutra raczej konia niczego nie nauczysz
Dzwoń do kowala z zapytaniem, czy ma możliwość podania głupiego jasia. Jeśli nie - bierz lekweta aby podał
Mało który kowal zdecyduje się na taką robotę - za bardzo cenią swoje zdrowie i życie (słusznie z resztą). Poza tym kowal nie jest od nauki konia trzymania nóg... Potem będziesz miała min 6 tygodni na naukę - 42 dni po 2 razy dziennie powinno zadziałać...

I - chociaż nie znam sytuacji - nie pisz proszę że ludzie, którym konia oddałaś na łąki są niespełna rozumu, bo decyzja była zdaje się Twoja (chyba, że konia przeniosłaś pod wpływem przystawionego do głowy pistoletu, w co szczerze wątpię 😉 )... Ja również oddałam kiedyś jednego z koni w trening w nie najlepsze ręce i szczerze żałuję własnej decyzji, nie tychże rąk... wszak nikt mi nie kazał tego robić
Nie kontrolowałam - czyli moja wina zasadniczo...
anai, fajne masz ta filmiki. Rozumiem, że stawisz kamerkę w jakimś strategicznym miejscu i nagrywa cały czas, tak? Chciałabym też coś takiego zrobić, żeby się na siebie w skoku pogapić.
Gaga.. jakoś nie potrafię po prostu inaczej powiedzieć.. Byłam przyciśnięta kiedy klacz wyjeżdżała, miałam do wyboru albo sprzedaż albo dzierżawa z przeniesieniem chociażby na dwa lata (zabrałam konia po roku kiedy sytuacja na to pozwoliła) i to nie było tak że nie kontrolowałam, w umowie było napisane jasno i wyraźnie że konia ma odwiedzac kowal co 6-8tygodni, że co przynajmniej miesiąc chcę mieć wysyłane zdjęcia klaczy, że mam być informowana o każdym jednym głupim potknięciu konia.
Owszem zdjęcia przysyłała, na zdjęciach wszystko wyglądało dobrze. Tylko nie zdziwiło mnie wtedy to że wszystkie zdjęcia są z prawej strony (doznała u nich urazu lewego oka, nie przyznali się, nie leczyli, klacz teraz nie widzi). Na zdjęciach okrągła, na zielonej trawce.. ale nie mysłałam o tym że nawet bardzo chudemu zwierzowi można zrobić "ładne" zdjęcie pod odpowiednim kątem tak żeby nie było widać co sie dzieję.
Nie miałam możliwośći tam jeździć  i sprawdzać, ponad 350km, a tu praca, drugi koń i jeszcze małe dziecko.
Nie wywiązali się z żadnego punktu umowy oprócz wysyłania zdjęć.
Dla mnie człowiek który widząc cierpienie zwierzęcia nie wzywa weterynarza jest popierdolony, sorry.

Wracając do meritum sprawy.
Dzisiaj zabieram swojego faceta do pomocy, spróbujemy się z małą pobawić, być może cos uda nam się wymyślić,
w głupiego jasia już się zaopatrzyłam,
zrezygnowałam z wyjazdu i zostane w stajni żeby być podczas wizyty kowala.

dea   primum non nocere
04 grudnia 2014 16:51
U nas na trzeciej sesji udało się wystrugać, ale zrobienie tylko tyłów trwało dwie godziny... Następne już dużo lepsze, dwie godziny na cztery nogi 😉 później już z górki było, za każdym razem lepiej. No ale strugałam sama, więc czasu ile trzeba i struganie jednocześnie z nauką. Kowale się albo nie podejmują, albo - walcząc, żeby dokończyć - pogłebiają problem.  Nie dziwne, przecież nie mają kilku godzin i tony cierpliwości dla jednego konia. Tymczasowo zdecydowanie sedalin albo głupi jaś i prostujcie sytuację jak najszybciej.
anai, fajne masz ta filmiki. Rozumiem, że stawisz kamerkę w jakimś strategicznym miejscu i nagrywa cały czas, tak? Chciałabym też coś takiego zrobić, żeby się na siebie w skoku pogapić.

Kamerka GoPro, używam jej też na nartach. Stawiam w strategicznym miejscu, ale nie nagrywa ciągle, tylko mam pilota do niej. Dla mnie jest super, bo mogę sobie pooglądać, co namotałam.

Nota bene, jeżdżę na hacku. Zakręcanie wychodzi nam tak sobie. Ale dziś, tak od niechcenia, skoczyliśmy szereg. Jej, jak młody zadem poprawiał, widać, ile mu ręką przeszkadzam. Następny trening na hacku. Zobaczymy, jak damy radę trafiać w przeszkody 😉
Taka siwka z wczorajszych skoków  🙂


Trochę ją zaskoczyła ilość przeszkód ale radziła sobie jakoś z tym.
Nie wiem jak wyglądały jej treningi wcześniej ale nie wygląda na zaznajomioną z takimi kombinacjami.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się