Kącik WEGE DZIECI oraz matek/ciężarówek myślących "alternatywnie" :-)

demon, Dzięki za instrukcję brukselki, spróbuję wykonać, jeśli uda mi się gdzieś dorwać brukselkę.
Chyba, że mrożona też się od biedy nada...?
A jaki imbir? W proszku? Tarty korzeń? Mam tylko marynowany do sushi. uśmiech

rialdha, I jak sobie z tymi tak zwanymi kolkami radziłaś? Co pomagało?
Julie: to był tak ciężki dla nas okres że pamiętam to jak przez mgłę, chyba część tego czasu po prostu wyparłam z pamięci 😀 co działało? ratowaliśmy się szybkim marszem (z dzieckiem na rękach, wózek w takich chwilach nie był akceptowany niestety) po kuchni, z włączonym okapem kuchennym - na maksymalny ciąg żeby huczało. czasami wystarczyła suszarka. a czasem odkurzacz :P teraz bym robiła co innego - jakby mi się trafił jeszcze taki maluszek wrażliwiec to ograniczałabym bodźce w ciągu dnia (światło, dźwięki) i zdecydowanie więcej nosiłabym w chuście 🙂
Demon, ale dalas mi do myslenia... 😉
My nie weganie ani nie wegetarianie ale jemy bardzo malo miesa. Jesli zas chodzi o cala reszte, to typowy wzor rodzicielstwa bliskosci:
- kp na zadanie do 6 miesiaca, potem laczone z mm (musialam wracac do pracy),
- Jonek chustowany i nosidlowany 😉
- spal z nami niemal od urodzenia, na pewno od powrotu do domu,
- zawsze otaczany czuloscia i wielka uwaga
a mimo to byl (i nadal bywa) high need baby. Kolki (czesto mylone z gazami) wystepowaly u niego do konca 3go miesiaca, mimo roznych zabiegow- i dr Karpa i Sab Simplex i diety eliminacyjnej... Kurcze, naprawde nie wiem o co chodzi...
Jakos przemawia do mnie co napisala rialdha- chyba dostarczylismy mu zbyt duzo bodzcow od poczatku- bo my takie chojraki troche bylismy (nasz dziec nie bedzie pod kloszem, nie bedziemy go rozpieszczac, bedziemy przyjmowac gosci, sluchac muzyki 😉 itp. itd.). Dopiero pierwsze tygodnie po porodzie zweryfikowaly nam tak widzenie swiata, ze dzis az mi sie wierzyc nie chce co mi wowczas po glowie chodzilo.
Gdybym kiedykolwiek decydowala sie na drugie, to schowam pod klosz, cichutko przed swiatem, bo chojrakowanie jest malo przyjemne 🤔
Powiem szczerze: przez jakis czas podejrzewalam nawet, ze nasz Jonek nie cieszy sie z tego, ze jest z nami... 🤔wirek:

A moze stres w ciazy ma na to wplyw?
Ja mialam sporo 🙁 Stresu znaczy.
dea   primum non nocere
25 listopada 2014 19:13
dea mój zimnokrwisty Iwek, taki był spokojny za malucha, że aż wylądował na rehabilitacji na 2 lata  😉.



Rozwiniesz?  :kwiatek: bo prawdę mówiąc, on mi się wydaje aż nienormalnie spokojny, taki zmulony. Niby się rozwija i na widok starszej siostry uparcie rechocze, coś tam gada, ale ... no nie wiem.

Ja też myślę, że dzieci są po prostu różne. Jednak na pewno podejście ma wpływ. Moja wydaje mi się dość wrażliwa, jak napisałam. Baza to zdecydowanie spokój - w domu raczej cicho, świateł też nie używam górnych najczęściej, bo nie lubię. Nie ma problemu jak chcę posłuchać muzyki. Na spacery chodzę dużo i ona sobie bodźce dawkuje. Pierwsze wizyty ludzi u nas kończyły się płaczami wieczornymi i problemami z zasypianiem, ale już jest dużo lepiej. Wyjścia z nią też nie są już traumą. Wyjazdy niestety najczęściej jeszcze są. W chuście zniesie zdecydowanie więcej niż w foteliku albo wózku.

EDIT a moje dziecię dziś prawie przespało noc! od 19 do 4, krótka pobudka na cyc i jeszcze do 6. Aż mi dziwnie było. Za to w dzień nadrabiała z karmieniami. Już chyba wolę nocne :p
Ja też bym kilka rzeczy zmieniła, gdybym mogła cofnąć czas.
Z pewnością trafił mi się łatwy przypadek dziecka. Urodził się wesoły i tyle.
A jaki ja (my, z Gabikotatą) mieliśmy/mamy na to wpływ? Może duży, może żaden. Nie da się tego zmierzyć, ani udowodnić.
Jednak coś w tych statystykach jest.
Płaczących i "kolkujących" noworodów w rodzinach "rodzicielstwa bliskości" i i/lub "wege" jakoś mało...
Czy to przypadek?
Nie sądzę. 🙂


I co z tym imbirem do brukselki? Nabyłam świeżą i korzeń imbiru, którym Gabik się bawił przez chwilę.
Latał z nim po kanapie i krzyczał: "Ale wśpaniały IMBIŁ!!! Ma nogi! I siusiak! I pępęk!" 😁 No bo wiecie, takie różne ludzkie kształty te imbiły mają. 😉
sznurka, hahaha no niektóre mamy tak pięknie potrafią wyłuskać wpływ swojej działalności na zachowanie dziecka. Zazwyczaj - jak jest super, to moja zasługa, a jak jest źle, to - ono tak ma 😀




No u mnie na odwrót - wszystko co złe zafundowałam dziecku ja przez niewiedzę  🤬
Przy drugim mądrzejsza byłam i słuchałam już tylko intuicji a nie pediatrów rozdajacych darmowe "hypoalergiczne" mm w gabinecie jako odpowiedź - poradę na moje łzy.

Demon - no wygląda na to, że 99% problemów, z którymi się borykał mój syn (i z którym się boryka) to prezent w pakiecie ze szczepionką. Gronkowiec też. Ja wiem, że się pojawił przy drugim szczepieniu, dziecko mi zaczęło charczeć w nocy i chrapać okropnie. Najpierw była diagnoza, że "ulewa mu się, pokarm zalega to i chrapie"... gówno prawda. Ulewania się skończyły a chrobot nie minął. Kolki nie były kolkami tylko wyciem rozwalonego układu nerwowego - mieliśmy "diagnozę" dezintegracji sensorycznej, która to nie wiedzieć czemu się nasilała po każdym szczepieniu. Po ostatnim szczepieniu jakie miał (MMR) - dostał gigantycznego AZS. Wtedy były teorie o alergiach itd. Rzeczywiście, dieta eliminacyjna nam b. pomogła- ale to dlatego, że po prostu nieświadomie go odtrułam trochę. Mamy candidę, z którą dość skutecznie sobie radziliśmy do momentu gdy młody poszedł do przedszkola... tam niestety żywieniowa kiła i mogiła. I choć zaczęłam własne żarcie nosić to nie udało mi się go uchronić przed chrupkami, lizaczkami i cukiereczkami, które są tam na porządku dziennym. I dziecko mi się posypało. Już drugi miesiąc jest chory. On non stop miał katar, katar, katar, kaszel...bum - zapalenie oskrzeli, zapalenie oskrzeli, zapalenie oskrzeli... i zapalenie oskrzeli. W końcu trafiliśmy na pediatrę, która zleciła kompleksowe badania, raz za razem i wylazł gronkowiec. Siedzi sobie tam ponoć już (analizując nawracające choroby i objawy) od dawna (ja jak już napisałam w zasadzie wiem od kiedy).


slojma   I was born with a silver spoon!
27 listopada 2014 08:26
Dziewczyny zastanawiam się nad zakupem kurtki w której będę mogła chustować, wiem, że ktoś pisał, że ma świetną w której nie wygląda sią jak pasibrzuch. Czy możecie zdradzić jakiej firmy. Dziękuję :kwiatek:
Julie, wiesz twoja teoria to trochę jak moja, że dzieci jedzące BLW wyrastają na smakoszy co jedzą wszystko i wszystko lubią
ja znam z podwórka tylko takie przypadki;] choć na volcie masa dzieci po BLW które maja wąski repertuar smaków - nawet Gabik - pisałaś, że ma kilka rzeczy co lubi i na tym finito

chociażby martik pisze ci, że nie jest słuszna ta teoria

generalizacja jest bez sensu, jest masa dodatkowych czynników wpływających na to jaki dane działanie przynosi efekt
A moze stres w ciazy ma na to wplyw?
Ja mialam sporo 🙁 Stresu znaczy.

Szukalam, drazylam i znalazlam: wplyw stresu na plod by Mataja.
Kurcze, skoro tak jest, to szkoda, ze nie ma mozliwosci wyeksportowac sie na bezludna wyspe na 9 miesiecy 🤔
Ciezarowki, ciaza to nie choroba ale chroncie swoje ciala i umysly przed zlem tego swiata- skorzystaja na tym Wasze dzieci.
Julie, wiesz twoja teoria to trochę jak moja, że dzieci jedzące BLW wyrastają na smakoszy co jedzą wszystko i wszystko lubią [...]
No tak. Są różne teorie, których nie można naukowo potwierdzić, ale z jakichś powodów wierzymy w ich słuszność.
A Gabik mi się z jedzeniem popsuł strasznie. 😵 Mleko, rodzynki, oliwki i ogórki wystarczą do życia. 😁
Julie, moze to chwilowe?
prócz mleka wszystko ma mocno "konkretne" smaki
oliwki i ogórasy  - by pewnie kiszone co? są mocno słone
chrześniak k miał do tego zestawu Gabika jeszcze śledzie...

a wy jecie razem z nim to co on?
Trochę wasze klimaty, więc się podzielę: oglądałam ostatnio (po raz kolejny w tym wydaniu) fajne dziecionoszenie. Fasolka trzymiesięczna, mama na scenie, tata-reżyser-kangur w pobliżu. Mała sobie spała, ani miauknęła, nic jej chyba nie wzruszało, ani oklaski, ani inne hałasy (chociaż wiele nie było). Taki pozytywny przykład pt. dasię 🙂
martik Tja, powiedz to mojej pani profesor- specjalistki w dziedzinie rownouprawnienia rodziny wzgledem srodowiska pracy i doradczyni samej pani Merkel  🙄 🙄 Mam wrazenie, ze odkad poszlam do niej z wiadomoscia, ze jestem w ciazy i zdarzaja mi sie chwilowe niedyspozycje umyslowe, to cisnie mnie jeszcze bardziej na zajeciach. Co za ironia  😎

Naprawde bym oszalala, gdyby nie moja joga i medytacja. Moglabym w sumie olac zajecia w tym semestrze, bo u nas nie trzeba brac jakichs dziekanek- po prostu studiuje sie dluzej, dopoki nie zaliczy sie wszystkich modulow. No ale.. potem latwiej nie bedzie. Jestem tutaj samiutenka  🙁 Liczyc moge co najwyzej na siebie i meza, ktory ma owszem normowany czas pracy, ale tez pewne granice wytrzymalosci, no i nie jest dostepny do poludnia, kiedy najczesciej sie odbywaja zajecia na uni. Heh.. Powtarzam sobie w glowie, jak mantre, ze dam rade.
sznurka, Teraz już nie, bo on nie chce jeść tego co my/ja. Do niedawna tak było, jak jeszcze jadł w krzesełku. Teraz z krzesełka wyrósł i się na zupy i inne moje dania z ryżem i kaszą wypiął. 😁 Siadam z nim razem i mówię, mu, że teraz jemy obiad, ale muszę mu robić inne rzeczy niż sobie. A Adam w delegacji od ponad miesiąca. 🙁
To co wymieniłam (ogórek świeży) uwielbia i domaga się sam. Czasem prosi o jabłko, gruszkę, czy banana. Jak nie prosi, to sama mu daję i je. Orzechy też je, najchętniej nerkowce.
Inne rzeczy je, ale wciskam podstępem. Jakieś placuszki i racuszki w wersji bez cukru ostatnio jada, czasem coś typu kotlet mielony u mojej mamy...
Tragedii nie ma, ale szkoda że przestał jeść wiele rzeczy. Myślę, że minie. 😉
Diakonka   Jestem matką trójki,jestem cholerną superwoman!
27 listopada 2014 12:37
Dziewczyny czy myślicie , ze hummus przy karmieniu piersia bedzie ok? Czy jest podobnie ryzykowny, co groch, fasola, soja?
Julie Tak zupelnie obiektywnie moze poczytaj o skladnikach zawartych w akurat tych produktach, ktore Gabik teraz pochlania. Byc moze intuicyjnie uzupelnia w ten sposob to, czego mu potrzeba? W mysl takiej teorii odzywia sie wielu raw-vegan- sa wierni zachciankom, a ze maja dobre nawyki i wyedukowany organizm, to im to dziala na zdrowie. Polecam ci filmiki Victorii Botuenko na YT, gdzie mowi o swojej rodzinie. Nawet, jesli nie zamierzarz byc raw-vegan, albo vegan, czy cokolwiek, babka naprawde interesujaco gada! To, o czym mowie, jest w jednym przydlugim wykladzie chyba tak do polowy.
Poza tym jego tekst o imbirze mnie rozwalil  😍 Ot taki wspanialy zachwyt nad genialnoscia natury!
dea   primum non nocere
27 listopada 2014 16:27
Diakonka - a próbowałaś strączków i były (większe) problemy? Parę osób zeznawało, że spokojnie mogły zasuwać fasolę. Chyba trzeba po prostu sprawdzić.
Slojma ja mam softshell Lennylamb i wyglądam w nim super a do tego ma piękny, niebieski kolor.
Ja kupilam zwykla kurtke lennylamb na ich stronie I wygladam jak wor 😉 ale jest nam cieplo I jestem zadowolona. Jezeli znajde czas to wrzuce jakies zdjecie.
slojma   I was born with a silver spoon!
27 listopada 2014 17:45
Idrilla- fajne tylko ta cena 🙄 Ty chyba gdzieś nabyłaś taniej prawda?
Liliana.Ishi- właśnie normalne kurtki trochę tak wygladają jak widze, czekam na zdjęcie 🙂
Tak, kupiłam za 450zł. Sofsthelle Twiga też są zgrabnie skrojone.
Julie: ja też bym obstawiała, że taki etap wybiórczego jedzenia jest chwilowy. moja starsza też miała coś takiego w podobnym wieku - ale to w domu, bo w żłobku jadła wszystko ponoć :P i przeszło.

sznurka: hihi, moje dziewczyny też nie pasują do teorii, że po BLW dziecko chętnie próbuje nowych smaków. starsza karmiona papkami, bez wyboru, je teraz niemalże wszystko, chętnie próbuje nowości. młodsza na BLW z drobnym wyjątkami i co? nowe smaki testuje niechętnie, a jak już weźmie to buzi to zaraz pluje i mówi "bleeeee". najchętniej to by żyła na samych ziemniakach. i ryżu. i makaronie ;P

slojma: ja miałam kurtkę Twiga, chyba nawet tu wspominałam w wątku? fajna, zgrabna, a po wypięciu panela robi się z niej dopasowany softshellowy płaszczyk. z dzieckiem na plecach wyglądałam tak:
slojma   I was born with a silver spoon!
28 listopada 2014 07:46
rialdha, Idrilla- fajnie wygląda ale czy jest ciepła? Tzn czy np. na mróz można wyjść czy raczej nie bardzo.
I jeszcze pytanie do chustujących mam jakie wiązanie najłatwiejsze na plecy, jak sobie radzicie , czy ktoś wam pomaga. Dla mnie to jak na razie jakaś abstrakcja jest ale chętnie pocwiczę na pluszowym misiu  🙂
slojma: Twiga to jest sam softshell, więc bez dodatkowej warstwy pod spodem na mróz się nie nada. można dokupić osobno polar do noszenia, ale ja w zeszłą zimę w Polsce chodziłam bez dodatkowego polara pod spodem, po prostu cieplej ubierałam siebie i młodą. z cieplejszych i zgrabnych kurtek to są np. Liliputi tylko z nimi ten problem jak producent wrzuca dostawę do sklepu to kurtki dość szybko schodzą z tego co kojarzę, więc trzeba pilnować.

co do wiązań na plecach - dla maluszków tylko plecak prosty (o taki), dla dzieci już siedzących plecak z krzyżem albo plecak z koszulką (czyli coś takiego). ja np. się nigdy z plecakiem z krzyżem nie dogadałam, denerwował mnie węzeł nad piersiami, plecak z koszulką jest boski dla ciężkich dzieci bo super rozkłada ciężar, ale na początku nie jest łatwo z dociąganiem.

gorąco polecam spotkanie z doradczynią w celu nauki wrzucania na plecy. ja noszenia w kieszonce nauczyłam się sama z filmików na youtube, ale z tyłu mi nie szło - dziecka nie widać, nawet wiązanie przed lustrem nie wystarczało na początku :P ja osobiście nie cierpiałam jak mi ktoś pomagał, bo zawsze kończyło się tak, że wychodziło gorzej niż jak wiązałam sama...
dla mnie połowa sukcesu przy wiązaniu na plecach to było odpowiednie przygotowanie. niesiedzące maluszki wrzuca się na plecy z tobołka - kładziesz dziecko na chuście, robisz tobołek z dzieckiem w środku (ważne jest poprawne podociąganie tobołka) i przerzucasz przez ramię na plecy. może brzmieć skomplikowanie, ale jest naprawdę wygodne, bo tobołek zapewnia wstępne dociągniecie chusty, wystarczy podociągać i gotowe.

imho warto próbować w miarę szybko na plecy przerzucić. raz, że wygodniej niż nosić spory ciężarek z przodu, a dwa że łatwiej się uczy wiązania dziecka jak jeszcze ono nie skacze Ci po plecach 😀 starszą próbowałam wrzucić jak już nie wyrabiałam z noszeniem jej z przodu (9-10 miesięcy chyba) i za bardzo się wierciła, odpuściłam po kilkunastu próbach i kupiliśmy Tulę. młodsza wylądowała na plecach jak miała 4 i pół miesiąca i to był idealny czas dla nas. tym razem na nosidło się przerzuciłyśmy dużo później - mój problematyczny krzywy kręgosłup bez problemu znosił dłuższe noszenie na plecach w dobrze dociągniętej chuście, a nosidła po jakimś czasie męczyły (a mieliśmy Tulę, Ergobaby i jeszcze jedno mniej znane, którego nazwa mi teraz z głowy wypadła :P)
slojma, ja lubiłam na plecy, jak byłam w domu próbowałam sama na łóżku, ale jak miał mi kto pomóc to korzystałam
slojma   I was born with a silver spoon!
28 listopada 2014 10:51
rialdha- dziękuję ślicznie za wszelkie infomacje :kwiatek: Co do kursów chętnie się wybiorę jak będę w pl, zresztą zależy mi też by może zrobić jakis certyfikat i nauczać wizania, ale jeszcze nie zaczęłam szukać gdzie coś takiego można ogarnąć. Może się orientujesz? Piękne te twoje zdjęcia 🙂 Zrobię tak jak radzisz i pewnie ok 4 miesiaca zaczniemy wiązać z tyłu. Czyli mam jeszcze 1,5 miesiąca na naukę 🙂
sznurka- pamiętam to zdjęcie 🙂 Jak długo nosiłaś Lwa w chuście. Aha jeszcze jedno pytanie ty miałaś chyba bursztyny dla synka, gdzie kupowałaś?
Wybaczcie, że tak truję d... ale brukselka na mnie czeka w kuchni, a ja nadal nie kumam.

brukselkę po umyciu kroje na ćwiartki, odcinam głąbika i wrzucam na patelnie na podsmażony już imbir ( sporo) na oliwie i melasie buraczanej ( mój małżonek woli miód) + odrobina czosnku +odrobina ostrej papryczki + przyprawy.
Smażę aż zmięknie i zarumieni się. Podaje z kaszą jaglaną i płatkami migdałów lub nerkowcami.


Czy ktoś ma pomysł na odpowiedź co do imbiru? Chodzi o korzeń imbiru? Co z nim zrobić? Ile to jest sporo?
Julie Nie jestem autorka przepisu, ale moze ci cos podpowiem. Nie wiem ile masz brukselki, ale imbir jest mocny i wystarczy odkroic zazwyczaj dosc maly kawalek. Obierasz go delikatnie (skrobiesz lepiej powiedziane) i mozna zetrzec na malej tarce. Jesli wyjda ci 2-3 lyzeczki z tego, to mysle, ze bedzie wystarczajaco. Zreszta odkroj kawalek i pomiel w buzi sama, to zobaczysz, jakie to ostre  😉
Julie przepraszam za brak odpowiedzi, ale jestem zombiak. Ostatni tydzień na planie po 13 godzin i takie tempo ze trudno złapać oddech. Dzisiaj ostatni dzień kręcimy uff.
Ja imbir wielkości palca kawałek  delikatnie obieram i kroje w podłużne plastry, albo słupkii tak lekko podsmażam  z reszta przypraw i słodów a następnie dodaje brukselkę do smażenia
Pandurska, Dzięki. :kwiatek:
Wiem, że ostre, jem często marynowany do sushi. 😉 Nigdy nie miałam do czynienia ze świeżym.
Oderwałam imbirowi "siusiak" 😁 i starłam na tarce. Na oko dwie łyżki tego wyszło.
Instrukcję demon oczywiście zmodyfikowałam: imbir, miód, płatki migdałowe, słonecznik, czarny sezam, sok z cytryny, chilli, sos sojowy. No i brukselka.
Kurde jakie to pyszne!!! 😀



Co do tego, że organizm sam nam mówi czego potrzebuje, jestem pewna. Tylko pewnie nie każdy umie siebie słuchać. 😉
Najlepszy przykład:
Moja ówczesna sąsiadka szafirowa, w zaawansowanej ciąży będąc, nagle poczuła bezwarunkową KONIECZNOŚĆ zjedzenia smażonej wątróbki, której nigdy nie lubiła. 😁 Organizm sobie zażyczył żelaza.

Julie przepraszam za brak odpowiedzi, ale jestem zombiak. Ostatni tydzień na planie po 13 godzin i takie tempo ze trudno złapać oddech. Dzisiaj ostatni dzień kręcimy uff.
Ja imbir wielkości palca kawałek  delikatnie obieram i kroje w podłużne plastry, albo słupkii tak lekko podsmażam  z reszta przypraw i słodów a następnie dodaje brukselkę do smażenia

No tak myślałam, że jesteś zajęta. 😉 Imbir wielkości palca, albo siusiaka według Gabika.  😁
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się