Dzieci, ciąże & pogaduchy o wszystkim i o niczym

my_karen - gratulacje kochana!!

sznurka - myślałam, że to kurczaki  😁  super rysunek

wawrek - haha mistrzostwo 🙂
Julie - wg. mnie postępujesz zupełnie naturalnie. Ja nie przeczytawszy żadnej książki robiłam tak samo.
Wydedukowałam, że dziecko NIE ma doświadczeń - nie rozumie - bo nie ma podstaw do rozumienia niektórych mechanizmów.
i np. mówienie - nie dotykaj pokrzywy bo poparzy - jest bez sensu
o ile pokrzywę można zwizualizować - pokazać - to jak wytłumaczyć dziecku co znaczy poparzyć?
że będzie bolało? (a jak dziecko nic nigdy nie bolało?)
że wyjdą bąble? (i co z tego)

dotknięcie pokrzywy raz na zawsze wyjaśnia problem i można to przenieść np. na inne rośliny
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
27 listopada 2014 14:23
My robimy tak samo. Mloda nawet z ojcem na kuzni czasem siedziala i patrzyla, jak robi noze czy helmy- pod moim nadzorem oczywiscie. Jak chciala pieca dotknac- nie bronilam.
Tylko gorzej z wchodzeniem na meble czy bieganiem po umytej podlodze- nie umiem jej wyjasnic, ze jak spadnie/upadnie to boli. Jak kaze zejsc to zejdzie, ale za jakis czas sie zapomina i znow wlazi.
ja to największy mam problem z wyjaśnieniem dlaczego nie można wrzucić skarpet do sedesu.  😀
albo wyłączać laptopa (absolutna fascynacja dot. naduszania przycisku jednym paluszkiem!)  😉 😉 😉 😉
szafirowa   inaczej- może być równie dobrze
27 listopada 2014 15:14
Ja juz kiedys na tym przykladzie tlumaczylam roznice 'dziecko-a-dziecko'. Moje dziecko tez dotknelo goracego piekarnika, wie ze 'si', mowi, ze 'si' i ZAWSZE dotyka, podobnie goracego kubka z herbata czy zniczy na cmentarzu- on wie, ze gorace ale musi dotnac- tak dla przekory,chociaz jednym palcem. Oparzyl sie kilka razy i co? I ubaw, bo 'si', zaciesz jak nie wiem. Poplakal sie raz i to na chwileczke jak zlapal cala dlonia przykrywke od znicza. Bable byly, nauczki zero- chociaz nie, dotyka nieco ostrozniej 😁
Dodofon, ja nigdzie (chyba) nie napisałam, że coś jest nie tak, tylko że dostaję kręćka. Być może inne mamy też dostają czasami, tylko się nie przyznają - przyznają się nieliczne, a większość ma dzieci nad wyraz uzdolnione i grzeczne 😀 Ale nie mówię, że to niemożliwe, mój brat był takim dzieckiem, co to gdzie go nie posadzili, to grzecznie siedział i się bawił. Ja byłam "normalna" - czyli trochę trzeba się było mną zająć, a trochę sama. Po prostu są momenty, że wysiadam, na prawdę. A np. teraz bawiłam się z nim jakieś 20 minut klockami duplo, potem się cichaczem wymknęłam i już jakieś 10 minut bawi się ładnie (normalnie buduje) sam. Dziś też zjadł pierwszy raz pełną porcję zupy sam z miski, łyżką (normalnie jak człowiek). Wprawdzie zupa zmiksowana, ale to i tak sukces. Dał się nabrać na wspólne liczenie łyżek po angielsku (i tym sposobem wiem, że taka jego standardowa porcja ma około 30 łyżeczek, tych małych) i to dzięki temu, że był porządnie głodny (rano o 7 200ml mleka i potem nic aż do 14, kiedy nastąpiła zupa). Nie uważam zatem, żeby było co leczyć - ot pewnie przydało by mi się kilka porad wychowawczych, kilka metod, jak sobie radzić z własnym stresem, kiedy "upierdliwość" sięga zenitu. Pisałam z resztą sama, że to moje marudzenie ma w dużej mierze znaczenie terapeutyczne dla mnie - jest mi o niebo lepiej, jak sobie tak pomarudzę, usłyszę że ktoś też tak ma, potem biorę się w kupę i jakoś idzie 😉 No nie wiem, może to głupie, ale tak mam 😉

sznurka, tak dokładnie jak piszesz - wydaje mi się, że zasada "nie ciągnij kota za ogon" jest jasna i klarowna i przestrzegana zarówno przeze mnie, jak i przez Andrzeja zawsze i wszędzie. Jest ostrzeżenie typu "nie rób tego", jak dalej to robi to jest odsuwany od kota, a ja czasami w najgorszych momentach wyprowadzam go za rączkę do sąsiedniego pomieszczenia (mamy łączone bez drzwi, więc cały czas nas widzi, nie jest to żadne miejsce odosobnienia). Jest to dla niego bardzo przykre, jest ryk, bunt, a i tak powtarza tą czynność ilekroć uda mu się kota dorwać. Uwagę naszą ma non stop kiedy chce. Rzadko zdarzają się historie typu - "kochanie poczekaj, rozmawiam z tatą i musisz poczekać, aż skończę", ale powoli i do tego go przyzwyczajam. Co do reszty - to masz rację, chociaż uważam że masz zbyt negatywne wyobrażenie o podejściu mojego A. do tematu. On w większości rzeczy jest jednogłośny ze mną, czasami tylko ugina się bardziej, niż ja, a czasami ma bardziej radykalne podejście. To na pewno obecnie NIE JEST TAK, że ja staram się małego oduczyć gonienia psa, a Andrzej na to "Milanku bo się spocisz" 😉 Co do mojego marudzenia i nieodciętej pępowiny to się zgadzam  😡

Julie, prędzej przedszkole na godzinkę, czy dwie, bo wolałabym raczej zobaczyć Milana w interakcji z innymi dziećmi, może weźmie przykład, może zainteresują go relacje z innymi. Stronę poleconą przez Ciebie przeglądam, chociaż już natrafiłam na opinie wg mnie dyskusyjne, ale generalnie ciekawe podejście.

halo, niestety nie starcza mi czasu, żeby odnieść się  do wszystkich aspektów Twoich porad, powiem tylko że bardzo dziękuję, na pewno przemyślę i postaram się stosować - nawet na zasadzie eksperymentu.
opolanka   psychologiem przez przeszkody
27 listopada 2014 15:30
Dziewczyny pytalam, ale może umknelo - jak wygląda dzień adaptacyjny w żłobku? Czego sie spodziewać? Jak reagować? Czy zostawia sie dziecko samo?
zduśka   Zbrodnia, kara, grzech. .. litr wina
27 listopada 2014 15:51
opolanka moja przyjaciółka teraz oddawała córkę do żłobka i u niej w sumie ten okres adaptacyjny trwał bardzo krótko. Przyjechała z Misią chyba z 2 razy po godzinie, później zostawiła ją samą i znowu już normalnie i tyle. Tylko że Michalina bez problemu zaakceptowała nową sytuację  🙂 z kolei znam przykład dziecka gdzie ten proces adaptacyjny trwał rok.... I chyba nadal do przedszkola jeździ niania i siedzi w kącie i obserwuje. Więc chyba wszystko zależy od dziecka
Edit i chyba każde przedszkole i żłobek ma już swoje sprawdzone metody, które pomagają maluchowi ogarnąć nowa sytuację
Julie, widzisz, najwidoczniej po prostu 😫 Gabik jest rozważniejszy i uczy się na błędach. Mój syn nie, ja mam wrażenie, jakby nie łączył tego, nie widział związku. Dla niego każda sytuacja jest inna, strachu nie ma żadnego. Spadnie raz z krzesła, skończy płakać i idzie robić to samo. Moje tłumaczenie nie trafia. Więc ja już sama nie wiem co robić. Chyba gdybym postępowała jak Ty, chodziłby z bliznami i siniakami  😂 No niestety, każde dziecko jest inne, moje najwidoczniej musi spadać z krzesła, przewracać się w błoto lub psią kupę, bo jemu się nie chce uważać.
kenna, w temacie kota kumam problem, mam podobny - może nie aż tak ale L ma jazdy zeby męczyć Bułę. Ratunkiem dla psa jest klatka - w ekstremalnej pizgawicy dziecka zamykam psa. Pies nie może cierpieć bo dziecko ma taką fazę.
Czasami się zdarza, że Bułcak go drapnie, złapie za rękę w zabawie, jest ryk ale refleksja w tej materii tylko na chwilę.
Ale ja wiem, że on ja nieziemsko kocha. I ja to wiem, bo widzę też jaka miedzy nimi jest więź. Ona też do niego lezie mimo, że on jest mało subtelny. I nie ma chyba złotego srodka w relacji dziecko - zwierzę. Tołkować, mieć azyl dla zwierzaka i chyba czekać. Aż dwunogi wyrośnie.
slojma   I was born with a silver spoon!
27 listopada 2014 21:57
Sznurka- chyba ty miałaś bursztyny dla Lwa? Gdzie kupowałaś?
Tak mi świta, że ktoś jeszcze miał, a ja chciałabym kupić dla Vivi i mojej siostrzenicy w prezencie. Zależy mi na sprawdzonym zródle
my_karen gratuluję!  :kwiatek:
Julie, twojej strategii spróbowałam RAZ - dałam dotknąć żelazka, skoro nie dawało się powstrzymać 🙁 Efekt? Wystartował znowu. I znowu. I tak było ze wszystkim. No jak pit-bull (przysłowiowy, realnie się nie znam). Na tym polegał problem (też). Na zerowej wyuczalności na własnej skórze. 🙁 Konsekwencje? Jakie konsekwencje? Jak on zdawał się nie odczuwać ŻADNYCH konsekwencji - wszystko spływało.

Niestety, długo. Gdzieś do 8,9 roku życia, gdy "objawy" zaczęły słabnąć. Pomógł też pies. Specyficzny pies. Który do czasu uciekał, a przyszedł dzień, gdy suka (mieszaniec ON - labrador) westchnęła, i... przygarnęła młodego. Spali razem. Do niej się tulił, i potrafił długo. Do nas - na chwilę - i w nogi. Pies pojawił się, gdy młody miał 7 lat. Wcześniej - baliśmy się o ew. psa.
Potem pojawił się Witek i starszy ogarnął się wręcz momentalnie, no z punktu bardzo dojrzale. A jeszcze na wakacjach wcześniej wiem, że były kłopoty. Ale ten proces dochodzenia do ładu trwał już gdzieś od 6 roku życia. Wcześniej było nieciekawie, mimo, że z przedszkolem jakoś szło (mamy znakomite przedszkole) - panie szybko zauważyły, że młody musi mieć zajęcia, które go pochłaniają (solowe raczej, typu wyzwanie, i odpowiedzialność za innych)  i wtedy daje z siebie wszystko. Czyli (przykładowo) nie było sposobu, żeby szedł za rączkę w parze, ale spokojnie mógł iść "luzem" z tyłu - i "pilnować" czy żadne dziecko się nie odłącza (jak już jesteśmy przy psach 🤣 - to coś jak owczarek).
Może na tym to polegało, że sam nie czuł za wiele, jakoś był odcięty, ale miał empatię (i ma nadal). Jasne, że empatia była nie od razu. Przez jakiś czas wieś myślała, że mąż mnie bije, ciemne okulary, obolałe żebra - tak mnie potrafił "niechcący" załatwić mój ledwie chodzący/jeszcze niemowlak synek. To było tak, że on piorunem stał się WIELKI, i chyba mózg nie ogarniał fizycznych możliwości ciała. Taki Waligóra.
halo, O kurde...  😵
Gabik już jest kawał chłopa, wygląda jak 2,5-3 latek. Szacuję, że będzie miał ze dwa metry jako dorosły facet. Więc wiem, że siłą niczego z nim nie załatwię...  😁 Mam szczęście, że jest z natury pokojowo i radośnie nastawiony do świata. 😉

szafirowa, shagyaaa, Zapewniam was, że ja sobie wcale nie myślę, iż to że Gabik taki jest, jest moją zasługą.
Dzięki bogom wszelakim odziedziczył charakter po ojcu. Skupiony introwertyk.
Mogę was tylko podziwiać. A stronkę "dzikie dzieci" podsuwam, bo mi się podejście "attachment parenting" z założenia podoba. Miło się to czyta, ale zdaję sobie sprawę, że to tylko teorie, mające prawo mijać się z praktyką.
Czasem o 180 stopni. 😉

Dodofon, Ty chyba jesteś osobą ogólnie pewną siebie i ufającą sobie, swoim wyborom i swoim instynktom.
Uważam to za bardzo (dla dziecka) dobre.
Czasem się z Tobą nie zgadzam, ale Cię szanuję za to, że mimo różnicy zdań możemy za chwilę normalnie rozmawiać na inny temat. 😉
Dlatego też zaryzykuję takim stwierdzeniem: "Starszym" matkom jest chyba łatwiej. Więcej nas życie nauczyło. 😉


sznurka, To ja też się pochwalę twórczością Babika. 🙂 To jest "Pan", tak powiedział. Ma głowę, oko, oko, buzię i włosy (to po bokach). 😁
A na filmie rysuje słoneczko, które ma oczy, uśmiech promyki: 




Btw: Widzisz tą szopę na głowie Babika? 😁
Mamy problem z fryzjerem. Delikatnie mówiąc. 😉
Tak jak z mycia zębów umiem zrobić zabawę i doprowadzać do akceptowania (mimo niechęci) tej czynności... to z obcinaniem włosów nie umiem. :/
Kręcący się z prędkością światłą łepek z silikonową szczoteczką w buzi mogę delikatnie przytrzymać i mimo średniego entuzjazmu zęby myć, śpiewając/gadając o tym jak to mama i tata i babcia i dziadek i kaczka i krab myją zęby.... A przytrzymać kręcący się łepek robiący "nie nie nie nie nie nie" z przyłożonymi do niego nożyczkami już nie.
Masakra.
Gabik chce zapuszczać włosy. 😁

Jak tam u was w tym temacie?  🙂
Julie, zapomniałam o ważnej rzeczy, co dla ciebie będzie niepojęte (nawet dla mnie trochę jest), O... Pierwszej Komunii Św. Kiedy CUDEM syn podszedł do tematu jak jakiś... Anioł.
Tu nie było żadnych akcji. No Św. Franciszek wcielony. Dobra, w przeddzień rocznicy złamał nogę, ale... wybiegając na dwór po prostu. W kościele był nie do poznania.
No i - takie akcje nie mają nic wspólnego z inteligencją (brakiem). Bo gdzieś tam po drodze sprawdzili młodemu. Może wybitnej nie ma, ale 140+ IQ powinno, na litość, wystarczyć, żeby wiedzieć, że z drzewa można bardzo szybko spadać, a z czubka długo się leci. To był jakiś totalny brak poprawnej percepcji fizycznych właściwości świata i swojego ciała.
On chyba myślał, że umie fruwać, oddychać pod wodą, wzrokiem zatrzymać samochód, że jest niezniszczalny. Supermen. Tylko kruchy jak każde dziecko.
Nie, nie miało to nic wspólnego z kreskówkami, chyba, że czasem Mini-mini jest takie niebezpieczne. I trochę Ulicy Sezamkowej (ale siostrze jakoś nie szkodziły).
halo, Ja wcale nie zamierzam Gabrysia odwodzić od uczuć religijnych, jeśli takie będzie miał. Powiem mu, że większość ludzi wierzy w tego czy innego boga. Ja i tata akurat nie, ale przecież możemy się mylić, więc z całą pewnością powinien sam dochodzić prawdy. 🙂
Juliee, u nas obcinanie wloskow to tez wyzwanie. Jutro wlasnie nas czeka kolejna proba, bo moj Lolek juz taki zarosniety;p Moja kuzynka jest fryzjerka i do niej jezdzimy...bywa , ze scinamy na raty przy odpalonym laptopie, zabawiamy😉 W gre wchodza tylko nozyczki, maszynka nie..strasznie sie jej boi( nie wiem zupelnie dlaczego! A byloby to o wiele prostsze i szybsze  😵  no coz...
Olo nie lubi pewnych dzwiekow-jak odkurzacz, blender, maszynka..tak, tak, odczulanie bylo i nic;p  Ale ja mam wlasna teorie-moj syn jest uzdolniony muzycznie i wuczylony na pewne dzwieki hehhe. A tak na powaznie, Olek fascynuje sie muzyka( nie wiem czy 2 latek juz potrfai), ale bylo/jest wiele sytacji na to wskazujacych...(ale to innym razem, jak ktos rozwinie temat)  😂

A tak mi sie marzy jakas fruzyrka a nie szybkie podcinanie nozyczkami gdzie sie da..nigdy nie wiadomo ile wytrzyma 😉

Ja mam ïnny problem" z Olciem. Nie wiem cyz wasze 2 latki tez sa"takei wrazliwe. Nie mowie tu o sytaucjach, ze odreagowuje przez sen(placzac czy cos  w tym stylu), chco sie zdarzaja. Olek nie lubi jak ktos placze albo krzyczy.Ale jak lata po podworku drac sie z innymi dziecmi, to nie rusza go to wcale 🤣
A...zeby nie bylo, Olo nie jest typem dziecka, ktore przesiedzi pol dnia przy jednej zabawce, mimo tego jak na razie jeszcze szopek nie odstawia..To dziecko podworkowe! Jka pada deszcz, zabieramy go do bawilani, klubow malucha, aby sie wylatal..w przeciwnym razie lata po nasyzm malym mieskznkau od pokoju do pokoju wolajac "Ojus biegac chce!
Taka sytaucja z sobotnich zakupow w Biedronce.
Stoimy w kolejce, Olo w wozku, wykladäm towar , nagle przed nami dziewczynka ok3 letnia zaczyna histerie o konika Pony, krzyczy, placze, lezki leca..Reakcja Olka-przerazenie! wylazi mi z wozka, rozglad sie, mowi do mnie, ze "mama ukocha dzieczynke, ukocha mamusia?dzieczynka palcze). Mama tlumaczyyz Malutkiej, ze teraz nie, MIkolaj jej przyniesie , pociesza itp.
Cala droge do domu( ok15 min) Olek opowiada mi tak:

O- Dzieczynka plakala!
Ja-A dlaczego Oluniu?
O-konika chciala, mamusia nei kupila, pieniadzkow nie miala
J-Ale Mamusia nie mogla jej teraz kupic, MIkolaj jej przyniesie.
O-Pan MIlokaj przyniesie konika dzieczynce, nie placz dzieczynka, mamusia ukocha!

Jak Maz wrocil z pracy opowiada mu ta historie, po poludniu babci takze, mojemu bratu, w poniedzialke Niani i drugiej babci...do czwartku to przyzywal i opowiadal ciagle i ciagle. Tlumaczylismy mu, ze Mikolaj przyniesie dziewczynce konika, ze juz nei bedzie plakac, a on nadal , ze "Mamusia musi ukochac dzieczynke, plakal, konika chciala".Niani az lyz polecialy i dzownila sie zapytac o co chodzi w histori z konikiem. Taki smutny sie robi jak to opowiada..To normalne? 🤔
Co do obcinania włosów my golimy się regularnie ok 4 razy do roku, maszynką elektryczną. Też się bał, ale od kiedy sam wziął w łapkę maszynkę i ogolił tatę już wie, że to nie gryzie, aczkolwiek zachwycony też nie jest i trzeba się uciekać do przekupstwa, ewentualnie mówić, że jest strażakiem, a strażacy się golą. Działa też jak za jednym razem jest golony np. tata lub wujek 🙂
Slojma Ja kupowałam bursztynki tutaj
http://www.kolebkanatury.pl/sklep/pl/
z polecenia Sznurki.
zduśka   Zbrodnia, kara, grzech. .. litr wina
28 listopada 2014 15:22
dziewczyny czy jesteście mi w stanie doradzić co mam zrobić z dietą syna ? mamy niestety potwierdzony bardzo wysoki fosfor we krwi, który za nic nie chce nam się obniżyć. Pediatra kazała przejść na inne mleko ( nie karmię piersią ) i unikać produktów z wysoką zawartością tego pierwiastka . I powiem szczerze, że już zgłupiałam .. bo jeden lekarz powiedział o koniecznym rozszerzeniu diety a drugi znowu coś innego  🙄
czy może jakiś maluch z forum miał coś podobnego ? będę wdzięczna !
Oczywiście Bolo jest dalej diagnozowany - kolejne usg nerek , badanie moczu i krwi itd.
No popatrzcie, a mój jak trzeba i pół godziny będzie siedział pod maszynką jak już tata obetnie sobie włosy. Tylko marudzi, że gryzą, więc trzeba pod prysznic od razu. Nie takie złe to moje dziecko 😉
Takie szybkie pytanie! Co sie kupuje przy narodzinach dziecka przyjaciółki? Albo co Wy mamy dostajecie/dostawalyscie w takich sytuacjach 🙂?
kurcze jak ten czas szybko leci maluszki cudowne mi zostało jeszcze 2 miesiące i powiem szczerze będzie mi brakowało kopniaczków brzuszka i tego magicznego czasu...
u mnie przygotowania, daleko w polu🙁 remont trwa ale idzie topornie... niewiem jak bedzie z ustawieniem łóżeczka, i reszty rzeczy bo malutka niema pokoiku jeszcze:_)) 🤔
mery, ile masz funduszy? Coś ładnego mogę pokazać
slojma, u nas ząbkowanie nie było dramatem, ja po prostu je lubiłam, wierzę w magiczne ogólne działanie bursztynów
Julie, fajnacko rysuje!
Olesniczanka, takich sytuacji nie miałam, ale L przezywa rózne wydarzenia - dla mnie błache
np pół roku temu pan z synkiem przywiózł ciężarówka słomę - i L co kilka dni to wspomina;]
mery ciuszek jakiś ładny+grzechotka. albo jakaś dizajnerska przytulanka. albo żyrafka sophie (modna). wszystko zależy od zasobności portfela, stopnia zażyłości itp.

Julie spróbuj maszynką. ja nawet Stacha małego dałam radę opitolić, taka jestem zaje.ista 🤣. etapy oswajania z maszynką:
-najpierw jedziesz siebie (ew. tatę)
-dotykasz rączki dziecięcej rozłożonej na płasko, żeby poczuł drgania
-jedziesz szybko symetrycznie, żeby w razie buntu wyszedł irokez, a nie pół głowy łyse, a pół włochate 🤣

sprawdzone na dwóch egzemplarzach  😉
Julie, etam szopa;] szopy nie widziałaś hehe

kenna, tak w temacie zwierząt
dzis się kochali
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
28 listopada 2014 19:50
Cieszcie sie, ze macie co obcinac... ja co chwile slysze "idz, pobaw sie z chlopczykiem"... 🙄
Nic a nic jej wlosy nie rosna 🙁 a takie sliczne dwulatki z loczkami widuje... 🙁
CzarownicaSa, i tak źle i tak niedobrze
Lew bywa mylony z dziewczyną;]
sznurka, kurczak_wtw, moja best of the best lada moment rodzi, wiec chce jej kupic cos naprawdę ładnego! Fundusz...hmm... Mysle,ze do 100/150zl spokojnie.. Tylko czy wlasnie cos fajnego znajde do tej kwoty?
Mery... zapas pieluszek 🙂🙂🙂
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się