Sprawy sercowe...

feno-co do mieszkania nie mam zdania, może tak został wychowany, w takim środowisku się obraca, ale najbardziej uderzyło mnie to, że masz się nie pokazywać jeśli jesteś smutna. Jak można coś takiego powiedzieć? To już nie kwestia różnic kulturowych tylko zwykłe chamstwo. Miałam podobną sytuację, depresja, ale spotkania z X chociaż na chwilę poprawiały samopoczucie. Pewnego dnia jednak usłyszałam to samo co Ty, że mam być wesoła, bo moimi problemami psuję mu humor i jestem dla niego przytłaczająca 😀 . Przemyśl to, człowiek, który teraz tak Cię traktuje nie będzie wsparciem psychicznym w dalszym życiu.
Feno będzie trudno zerwać 🙁 Nie dlatego, że kocha do szaleństwa. Dlatego, że feno nie lubi się przyznawać do błędu.
Feno, olej to! Błędy są cenne - na nich się uczymy. Nieważne, że było się głupim, ważne, że się zmądrzało. "Innymi" też nie warto się przejmować. Tak naprawdę "innych" obchodzimy znacznie mniej, niż nam się wydaje - w takim pozytywnym sensie. To nieprawdopodobne, jak łatwo ludzie akceptują zmiany, nawet zasadniczo sprzeczne z poglądami (jak np. rozwód w ultra-katolickiej rodzinie), jeżeli te zmiany, jak to ująć... prostują świat. Jeżeli wyraźnie służą głównemu zainteresowanemu.
My się spodziewamy "a nie mówiłam???" - a w praktyce dostajemy jedynie wsparcie.

Piszę tak, bo niestety mam dobrą pamięć. I pamiętam różne wpisy Feno.

Feno, przecież ty WIESZ. Wiesz, że to nie TO. Wiesz, że gros twoich głębokich potrzeb pozostaje i pozostanie niezaspokojona. Zacznij w końcu dbać o swoje ISTOTNE interesy. Żeby nie ponieść... szkody na duszy. Żeby nie przyjmować na klatę, ciągle i ciągle, ciosów druzgocących co Bardzo Ważne. Super z ciebie babka! Zadbaj o siebie.
W kłopotach bytowo-materialnych potrafią pomóc czasem nawet zupełnie obcy ludzie. Gdy człowiek pozwoli sobie na zdruzgotanie - często nikt nie może pomóc 🙁
Instynkt samozachowawczy dobrze cię ostrzega. Posłuchaj go.
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
22 grudnia 2014 17:53
feno z jednej strony to bardzo przykre, co piszesz, i współczuję. Z drugiej jednak napisałaś, że facet od początku deklarował, że nie chce wspólnego mieszkania, więc była to po prostu uprzejmość z jego strony pozwolić Ci mieszkać u niego dopóki nie ustabilizujesz swojej sytuacji. Wydaje mi się, że tu nie ma winnych i niewinnych, lepszych czy gorszych, po prostu macie różne priorytety i różne wizje swojego życia. Z tego co piszesz oczekujesz poważnego związku, jego zachowanie wskazuje raczej na takie "przedłużone randkowanie".

Swoją drogą z tego co pamiętam kiedyś wrzucałaś zdjęcia z czarnoskórą "miłością swojego życia" ze świetnymi dreadami, ciągle mówimy o tym samym człowieku?
Halo może nie tyle do błędu trudno się przyznać, ale do... zawiedzionej nadziei. Błędy popełnia każdy. Ale jeśli ktoś miał wielką nadzieję na szczęście, i starał się, chciał i tak dalej (tak jak Feno) to chyba nic nie boli bardziej niż przyznać, że się chciało, starało, nie zrobiło się nic złego, ale nie wyszło. Bo to przeważnie znaczy, że ta druga osoba jednak nie chciała, nie starała się aż tak, nie czuła aż tyle. I o ile za błąd zawsze można mieć pretensje do siebie.... to czy można mieć pretensje do siebie, że trafiło się nie na tego właściwego człowieka, ale serce i tak zadrgało?
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
22 grudnia 2014 22:10
Trafiłam dzisiaj na 30 błędów, które warto popełniać w związkach i choć nie do końca zgadzam się z tokiem myślenia autora, to niektóre z punktów są ujęte bardzo trafnie  😉
Dzięki za tyle rad, dziewczyny. Myślę o tym cały czas, dochodzę do różnych wniosków.

Jak go poznałam, to była eksplozja uczuć. Przynajmniej z mojej strony. Zaprosił mnie na parę dni do Barcelony po tym, jak widzieliśmy się na godzinnym walking tour w centrum Madrytu. Po tym jak odebrał mnie z samolotu potoczyło się...no cóż, dosyć filmowo. Którejś nocy odbyliśmy długą rozmowę, opowiedział mi wszystko o swoim poprzednim związku, że skonstruował sobie wokół serca mur i nauczył się żyć samemu ale we względnym spokoju. Ale zaprosił mnie drugi raz. A później trzeci i czwarty. No i później cała ta historia z organizowaniem mojej przeprowadzki na stałe do Barcelony poprzez Alicante, Valencię, Formenterę.
Problem w tym, że oprócz uczucia mamy zupełnie inne spojrzenie na świat i potrzeby. On moją potrzebę stabilizacji odbiera jako chęć odebrania mu jego wolności i niezależności, co w jego mniemaniu jest równoznaczne z zamachem na życie i przykładaniem pistoletu do głowy. Ja CHCĘ opiekować się psami, zrobić mu obiad, wyprasować koszulę. Na Formenterze robiłam to wszystko, bo jego praca była wykańczająca psychicznie i fizycznie, ale odkąd wróciliśmy do Barcelony powrócił w plan ,,zosia samosia" i zajmuje się tym wszystkim, burcząc że on chce mieć dziewczynę a nie operatorkę zlewozmywaka. Operatorka nie jest moją największą ambicją życiową, ale czuję to jako odsuwanie mnie od sfery intymnej, codziennej swojego życia i sprawia mi przykrość. To nie jest też tak, że mnie wykopuje, olewa. Spędzamy ze sobą każdą minutę jak tylko mamy wolne, chodzimy na siłkę, robi mi obiady i kolację, oglądamy filmy, spędzamy czas z jego współlokatorami którzy dla mnie również są jak rodzina, śpię u niego zawsze jak tylko ja nie muszę wstać rano do szkoły albo on do pracy, dlatego ponadto dostaję szału pod względem finansowym płacąc krocie za osobne mieszkanie na tej samej ulicy przebywając praktycznie 3/4 czasu u niego.

smarcik tak, to ten sam. No cóż, póki co jestem zabiegana jak cholera i nawet nie mam czasu się kłócić, jutro idziemy na wigilię do jego znajomych.
jak piszesz - on ma współlokatorów - może zostałabyś jednym z nich - na zasadach "płatności"
myślę, że facet chce dziewczynę - cały czas w fazie "randka" zauroczenie, szał ciał = to faktycznie super, ale skoro Tobie nie odpowiada…

BTW - jak spotka "miłość swojego życia" w ciągu miesiąca się ustabilizuje i ożeni… niestety jest - widać Ty nia nie jesteś
incognito   W życiu należy postępować w zgodzie ze sobą.
24 grudnia 2014 09:14
Ja mam najlepszego na świecie chłopaka sialalala  😍
desire   Druhu nieoceniony...
24 grudnia 2014 09:17
BTW - jak spotka "miłość swojego życia" w ciągu miesiąca się ustabilizuje i ożeni… niestety jest - widać Ty nia nie jesteś


feno, jest dokładnie tak jak pisze Dodo. I podpisuje się rękami i nogami, znam to z autopsji..
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
24 grudnia 2014 09:30
Konrad też się zarzekał, że nie chce nowego związku(27 maja zerwała z nim dziewczyna). Że się przejechał, że nie chce się wiązać, że teraz chce się pobawić i korzystać z życia. I co? 28 czerwca przyjechałam, nieomalże równiutki miesiąc później- 1 sierpnia- stwierdził, że chce ze mną być. I 5 lat stuknie w tym roku 😎
Gillian   four letter word
24 grudnia 2014 09:47
Ja mam najlepszego na świecie chłopaka sialalala  😍


a nieprawda bo JA  😍
no dobra, mam ochotę go ukatrupić jakieś 8 razy dziennie ale co z tego  💘
Mimo, że nie chcę wam psuć miłosno-świątecznego nastroju, napiszę: a ja nie mam. I jest mi z tym coraz gorzej. :/
Gillian   four letter word
24 grudnia 2014 09:58
Forkate, się znajdzie, spoko. Nie bój nic 😉
incognito   W życiu należy postępować w zgodzie ze sobą.
24 grudnia 2014 10:18
Gillian- haha ja swojego też  🤣 ale to chyba jeden z elementów związku przynajmniej niektórych  😁

Forkate- powiem Ci tak jeżeli nie masz w ogóle to lepiej niż mieć takiego z którym się nie jest szczęśliwy a nie umie się człowiek od tego delikwenta z różnych powodów uwolnić
[quote author=Dodofon link=topic=148.msg2250480#msg2250480 date=1419411472]
BTW - jak spotka "miłość swojego życia" w ciągu miesiąca się ustabilizuje i ożeni… niestety jest - widać Ty nia nie jesteś


feno, jest dokładnie tak jak pisze Dodo. I podpisuje się rękami i nogami, znam to z autopsji..
[/quote]

Ja również znam to z autopsji. I ten rok w związku z tym kończę wizytą u psychiatry.
szepcik, super, że się zdecydowałaś. trzymam kciuki.
Długo się nad tym zastanawiałam, ale ostatecznie jego mama mnie przekonała - bo sama teraz wylądowała na leczeniu depresji z tego powodu. Skoro mniej zaangażowani nie wyrabiają psychicznie, to po co ja mam udawać, że sobie sama radzę, skoro nie radzę sobie.
Żeby nie było - składałyśmy sobie tylko życzenia świąteczne i się do tego przyznała.
Tez mam  najlepszego faceta na świecie.. Ale już przestaje panować nad sobą we wszystkich chorych sytuacjach które stwarza jego matka. Obiecałam sobie, że słowa przy nim na nią nie powiem, będę zaciskać zęby i robic swoje.. Ale przestaje sobie wyobrażać dalsze życie z taką osobą jakby nie bylo w rodzinie.. Ot takie wigilijne rozmyślania..
incognito   W życiu należy postępować w zgodzie ze sobą.
24 grudnia 2014 15:08
Quendi- kobieto jak ja Cię dobrze rozumiem! Trzymaj się i nie daj się, nie wiem jak dokładnie to u was wygląda, ale tak jak zalazła mi moja kochana teściowa za skóre razem ze swoją córeczką-a właściwie to córeczka była prowodyrem to moje i kochać to ja jej nigdy nie będę, a jej podchody to już mnie śmieszą po prostu...więc jeżeli masz możliwość to chyba najlepszym rozwiązaniem jest unikanie i próba nauczenia się tolerowania oraz neutralnego stosunku.

Już się nie moge doczekać jutra...haha K był dziś w domu jego siostrunia do mamy "mamo mamo a K się wyprowadził, on się wyprowadził " nie nie wyprowadził się" "jak to nie wyprowadził się przecież tu nie mieszka tylko w s.." "nie nie prawda nie wyprowadził się on tu mieszka bo tu ma swój pokój ( 😁- ciekawy argumenty swoją droga potwierdzający miejsce zamieszkania hihi) a tam tylko siedzi"  🤔wirek: 🤣

Hmm czyli kiedy uzna, że mieszka ze mną u mnie? Jak wyburzą jego pokój? 😜
Incognito, nie mam nic do Ciebie, nie znam Cię, ale straszny jad kapie... Bynajmniej nie pokazuje to, że jesteś dojrzalszą stroną tego konfliktu.
incognito   W życiu należy postępować w zgodzie ze sobą.
24 grudnia 2014 15:38
Nie już nie kapie, teraz to ja się naprawdę śmieje z tego i mam dystans 😉 a na forum nie pisałam nigdy i nie zamierzam, bo i po co opisywać wszystko co się działo po co na co i dlaczego w jakiej kolejności i jakie miałam w danych momentach do tego odniesienie. Konfliktu oficjalnie nie ma, ale w praktyce to właśnie widac jak nie ma, takie tekściki "on tam nie mieszka on tu mieszka a tam tylko siedzi" to wiesz...jestem jednak zdania na pdst autopsji, że jeszcze trochę czasu a prawdopodobniej uspokoi się całkiem...albo i nie 😁
incognito, wiesz, może on po prostu mówi mamie, że z Tobą tylko pomieszkuje, a prawdziwy dom ma u mamy 😉 poza tym wydaje mi się, że kobieta chcąca wejść między matkę a syna (wykluczam patologiczne rodziny) zawsze będzie skazana na porażkę. Wcześniej czy później. Matka to matka. Mój przyjaciel mi kiedyś powiedział coś, co mi utkwiło w głowie 'matkę mam jedną, lasek mogę mieć ile mi się zechce'.
Dorośli ludzie się nie unikają.. Nie potrafię bawić się w cos takiego jak nie odbieranie telefonu, unikanie itd.. Poza tym moi rodzice i matka Ł mieszkają kilka domów od siebie, ciężko się nie spotkać przypadkiem  😉
To przecież matka faceta z którym jestem, nie mogę traktować jej z góry źle przez chociażby szacunek do niego.. Ale to wszystko powoli mnie przerasta, teksty typu "mój syn sie zakochal.. A moze i nie" albo "milosc matki do dziecka zrozumiesz jak będziesz miała dziecko z jakimś innym facetem" prosto w oczy.. To tylko mały kawałek całego kwasu, nie warto się rozpisywać..
Czytam o waszych perypetiach i trochę mi dziwnie. Miałam z każdą teściową minimum poprawne stosunki a z poprzednią do dziś mam kontakt telefoniczny i dzwonimy do siebie kilka razy w roku.
Z obecnymi teściami też  dobrze. Wiadomo, że to jego rodzice i zawsze serce matki będzie po jego stronie. Ale przynajmniej stara się go skarcić jak robi coś nie tak wobec mnie.

Ja też staram się nie być pamiętliwa jeśli czymś sprawi mi przykrość, bo wiem że to nie jest złośliwe.
incognito   W życiu należy postępować w zgodzie ze sobą.
24 grudnia 2014 20:31
zen- nie on mamie nic nie mówi, zawsze miał bardzo słabe kontakty z rodzicami albo wcale i bardziej mój ojciec był dla niego ojcem niż jego rodzice, więc nie jest to na zasadzie wejścia pomiędzy, a po prostu starcia, bo tak, bo wystąpił jakiś zgrzyt...a zaczęło się od tego, że nie ma co ukrywać rozpuszczony dzieciuch chciał mieć we mnie sojusznika między sobą, a rodzicami(mieli bardzo duże problemy wychowawcze z nią, a ja uznałam, że czemu miałabym ją ignorować jak nic mi nie robi i wydaje się ok chociaż K mnie przestrzegał...) i zarazem przyjaciółkę, a ja grzecznie się od niej odsunęłam jak stała się zbyt absorbująca, jednak chciałam zachować dobre relacje. Jednak nie udało się, bo jego siostra okazała się taka jak mnie przestrzegano, że jest i obrobiła mi zad najpierw do matki, potem do jednej z babć, a następnie do ciotki...i kilka osób w rodzinie nastawiło się do mnie negatywnie, a reszta olała temat, bo mnie znają i wiedzą, że N to N i jest takim, a nie innym dzieckiem i nie ma co zwracać uwagi. Poza tym uważam, że matka K się boi bo traci kontrole i nie jest tak jak ona chce tylko tak jak chce K... chyba tak powinno być, ona miała swoje 5 minut żeby ułożyć swoje życie, więc niech pozwoli na to innym zwłaszcza, że przez znajomość ze mną K nic nie traci, a właściwie zyskuje z czego powinna się cieszyć, bo chociażby namówiłam go na wspomniane już studia co było jej ambicją. Jednak jest to tylko gdybanie i moje domysły na pdst tego co obserwowałam. Najlepsze jest to, że nigdy między mną, a nią nie doszło do żadnej kłótni, ani nic tylko takie teksty,tekściki, podchody przez osoby trzecie przekazywane...
Naprawdę jest to dość zawiłe i skomplikowane 😀
Cieszę się, że przynajmniej część rodziny mnie lubi, a zwłaszcza jego ojciec 😉
A ja proszę o kciuki.
Pierwszy raz zdarzyło mi się dostać zaproszenie na Święta od rodziny Lubego, i jadę tam w II dzień świąt...

Trochę stresu jest. 😉
Dasz rade. 🙂
Pierwszy raz tu wchodzę i muszę się wyżalić . Po 3 latach bycia razem mój M powiedział na początku grudnia, że uczucie w nim się wypaliło. Postanowiliśmy dać nam szansę i spróbować jakby od ''nowa'', było super ja się bardzo starałam uważaliśmy, że jest lepiej niż jak się poznaliśmy ; ). Ogólnie przed moim wyjazdem na święta mieliśmy zaplanowane łyżwy i, że 24.12.2014 odwiezie mnie na pociąg. Jeszcze na ostatnim spotkaniu sam z siebie zapewniał gorzej nie będzie wszystko zmierza w dobrą stronę, ale jakby coś się stało te słowa (mówił wcześniej) to, że zawsze mogę na niego liczyć. I co?! W niedzielę przed pracą, dzień przed łyżwami dostaję esa to koniec nic nie wraca, wyłączam telefon nie dam rady, jadę do Niemiec. Pisałam ileś tam smesów, że ma zadzwonić tak się nie robi. Chwila rozmowy zapytałam się zdradziłeś, masz kogoś on, że nie i zadzwoni wieczorem. Po rozmowie wysłałam smesa, ''mam nadzieję, że Cię nikt do tego nie zmusił i że mam nadzieje, że coś zrozumie, a jak nie to żeby był szczęśliwy''. Wieczorem tak jak obiecał nie zadzwonił ja od tamtej pory nie piszę chodź mnie korci, żeby wygarnąć mu, że się nie przejął co się ze mną dzieje, zero życzeń na święta cisza... Ogólnie do Niemiec miał jechać po Wigilii, ale powiedział, że nie chce w domu świąt spędzać wróci przed lub po Nowym Roku. Albo serio wyjechał do Niemiec w niedz przed świętami albo skłamał, bo chciał więcej czasu dla siebie, no nie wiem. Wiem tyle, że mamy parę rzeczy wspólnych i wiem, że musi się odezać i tak czy siak..

Boli mnie tylko to, że zrobił to przed świętami i sylwestrem zostawiając mnie na lodzie, że zapewniał, że jest lepiej że gorzej nie będzie i to, że mówił, że zawsze mogę na niego liczyć nie ważne co się stanie, a problem miał zadzwonić powiedzieć, że to koniec, jeszcze tekst z jego strony padł, że on za sobą mostów nie palił ... haha
Mamy poważny kryzys. To, co wczoraj przeżyłam - nikomu tego nie życzę. A najgorsza jest świadomość, że to wszystko moja wina.
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
26 grudnia 2014 15:17
Co się dzieje?  :przytul:
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się