Nic mi nie wychodzi!!! czyli dla "zdołowanych"

Wiem, że na rv jest parę psychologów i osób, którzy orientują się w temacie, a z racji, że internet podaje różne informacje-zapytam tutaj.

Mogę mieć problemy z ewentualnym zapisaniem się na wizytę do psychologa, jeżeli jestem niepełnoletnia? Nie mieszkam z rodzicami od ponad roku, nie ma możliwości żeby byli przy rejestracji, czy chociażby wizycie. Ponadto, wolałabym ten fakt pozostawić jednak dla siebie. Ukończone 17 lat.
Znajoma uznała, że nic takiego nie jest konieczne, internet mówi, że nie zawsze.

Chciałabym to załatwić jak najszybciej się da, stąd pytam tutaj. I jeszcze jedno-skierowania potrzebuję tylko jeśli wybieram się do PZP?
Becia23   Permanent verbal diarrhoea
02 stycznia 2015 22:19
Naprawdę nie miałabym nic przeciwko temu, żeby mnie jakaś ciężarówka czy autobus pierd...ła i żebym skończyła ten marny, tak zwany żywot :/

Jak to w ogóle można nazwać życiem?! Człowieka nie ma w domu po 12-14 godzin dziennie - tyle mu zajmuje praca i dojazd z/do - wraca, ledwie ma czas żeby wrzucić jakich chłam do mikrofali - a czasem nawet i nie, bo zaoszczędzi czas (którego i tak mu już brakuje o jakieś 6 godzin/doba) wpierdzielając łakomie (z wygłodzenia) McDonalda w pociągu w drodze do domu - wysr* się i tyle, musi biec do łóżka z językiem na brodzie, bo i tak nie ma wystarczająco czasu, żeby się wyspać - rano wstaje, nieprzytomnie ledwie zdąży się ubrać i umyć, śniadanie (i ewentualny makijaż czy jakaś egzotyczna przyjemnostka poczytania gazety) wpieprza w zatłoczonym porannym pociągu, pełnym chrapania, frustracji i równie nieprzytomnych ludzi, którzy trzymają się tylko dzięki Prozacowi i tabletkom nasennym. I tak w kółko. A jak już trafią się te dwa dni weekendu, to człowiek jest tak zmęczony, tak psychicznie zajechany, że nie potrafi, no nie ma siły, na nic innego niż durne wgapanie się pustymi oczami w TV, próbując nie pytać siebie samego "co to, ku*wa, za życie?! I tak w kółko, bez przerwy, dopóki nie pieprzę w kalendarz?!". O tym, że ma psa, że ma znajomych, że ma rodzinę, że ma hobby, zainteresowania, książki, aktywność fizyczną - o tym może zapomnieć, bo NIE MA CZASU.

I na co całe to zaprzedawanie duszy diabłu? Wcale nie na Mercedesa, czy willę z basenem, czy kosztowny apartament w City, markowe ciuchy czy operację powiększenia cycków - nie!!! To LEDWIE starcza, żeby móc mieć dach nad głową, który nie jest KOMPLETNĄ (chociaż blisko, blisko...) ruiną, żeby móc mieszkać w okolicy gdzie nie będzie codziennie krwi na chodnikach po nastoletnich gangach "bawiących" się nożami, żeby było człowieka stać na i tak już piekielnie drogi transport "publiczny", na auto które nie będzie się codziennie psuć na środku skrzyżowania, na ciuchy których nie będzie trzeba wywalać po tygodniu.
A jak już przyjdzie emerytura, to człowiek w wieku 65 lat (o ile nie podwyższą tego do 80 zanim się zestarzeję 😤 ) i tak już się sypie fizycznie i umysłowo i za chwilę rodzinna odda do domu starców, a nawet jeśli nie, to nagle się odkrywa, że w ogóle nie miało się życia.

Zostaliśmy wrobienie w zaprzedawanie duszy bankom i bogatym od pokoleń, krzyżującym się między sobą szumowinom siedzącym na rządowych stołkach, wielkim korporacjom i brutalnemu, paskudnemu kapitalizmowi. Ja chcę być wolna i poza ciężką pracą mieć czas na poczytanie książki czy pójście na spacer ze swoim psem 😤
Wiem, że na rv jest parę psychologów i osób, którzy orientują się w temacie, a z racji, że internet podaje różne informacje-zapytam tutaj.

Mogę mieć problemy z ewentualnym zapisaniem się na wizytę do psychologa, jeżeli jestem niepełnoletnia? Nie mieszkam z rodzicami od ponad roku, nie ma możliwości żeby byli przy rejestracji, czy chociażby wizycie. Ponadto, wolałabym ten fakt pozostawić jednak dla siebie. Ukończone 17 lat.
Znajoma uznała, że nic takiego nie jest konieczne, internet mówi, że nie zawsze.

Chciałabym to załatwić jak najszybciej się da, stąd pytam tutaj. I jeszcze jedno-skierowania potrzebuję tylko jeśli wybieram się do PZP?


Odpowiem tylko za siebie, bo nie wiem czy w innych placówkach będzie tak samo. W mojej robocie może się zapisać osoba niepełnoletnia na wizytę do psychologa.
Moje życie to jedno wielkie dno. Nie radzę sobie z koniem, z uzależnieniem, muszę żyć w mieście, którego nienawidzę. Rodzina mnie kłamie, oszukuje.. Właśnie dowiedziałam się, że resztę dnia spędzę w towarzystwie ludzi pijących wódkę, przy beznadziejnych rozmowach i równie słabym jedzeniu, a ja znów nie mam nic do gadania. I jestem z tym wszystkim sama. Nie mam nawet z kim porozmawiać. Nie mam już siły..
Zu   You`ll ride my rainbow in the sky
03 stycznia 2015 12:48
nitruele wal na priv jeżeli potrzebujesz pogadać, śmiało.
Ja właśnie przechodze załamanie. Zaczełam myślec co tak naprawde zrobiłam przez ostatni rok. I doszłam do wniosku że zrujnowałam wszytsko co wczesniej z koniem osiągnełam. Drako nigdy nie kulił uszu, jedyne negatywne zdjecia to niektore z jazdy na wedzidle spowodowane moją sztywną ręką, a tak zawsze wydaje sie być rozluźniony, przybiegał do mnie z pastwiska, a nawet latał bez niczego po ujeżdżalni dla jaj jak miał troche ponad 2 lata. Teraz tego nie ma, jest wieczny wkurw, uszy do tyłu i odwal sie ode mnie, juz chetnie nie przychodzi i ewidentnie w moim otoczeniu czuje sie źle. Gdy widzi, że biore kantar to poprostu odchodzi, nie mam problemu ze złapaniem go, ale pokazuje, że ma tego poprostu dość. Jak się obok niego przeciskam to odarazu sie denerwuje. Czy on nie byłby szczesliwszy, jakbym przyszła codziennie na tą godzine, wsiadła, pojeździła i poszła ? Bez tych wszytskich przesunięć, cofań, presji, pilnowania jedzenia i przestrzeni itp ? Czy wtedy nie byłby właśnie normalnym koniem ? Bo teraz mam wrażenie, że ja nie chciałam zrobić z niego konia, a jakiegoś psiego cyrkowca, małpke, bezwzglednie podporzadkowaną.. ale w jakim celu ? Czy ja musze jeździć na tym kantarze, czy musze jeździć bez niczego ? Mam wrażenie, ze przekroczyłam jakąś granice, która powinna byc nieprzekraczalna. Odnoszę wrażenie, że zrobiłam mu wielką krzywdę i nie mam pojęcia jak to naprawić.
Jedna wielka porażka
BASZNIA   mleczna i deserowa
03 stycznia 2015 23:53
TheWunia, jestes niesamowita, ze zauwazasz to. I brawo dla Ciebie wielkie.
Odpowiem z punktu widzenia wlasciciela stajni, ktory wiele juz i koni i wlascicieli ich widzial.
Tak, moze tak byc, ze Twoj kon jest zmeczony, bo nie ma czasu byc koniem, i ma zbyt duzy metlik w glowie.  Widzialam konie, ktore godzinami mietolone byly w depresji, kiedy mialy szanse sie wyladowywaly. Widzialam takie, ktore reagowaly wyalienowaniem od stada, psuly sie im przez stłamszenie przez czlowieka stosunki z innymi konmi. Przy czym tlamszeniem nazywam tu nadmierna opieke, milosc wiegachna. Widzialam tez takie, ktore od tego glupialy. W sensie takim, ze nie potrafily same pomyslec, gdzie isc, jak nie wlezc/.wlezc gdzie nie trzeba/trzeba. Nie uczyly sie reagowac np na karmienie, zabieranie do stajni, tego typu rzeczy, jakby czekaly az im czlowiek powie, co zrobic, w koncu kazdy krok mialy robic na rozkaz, no to czekaly na rozkaz. Albo robily cos bez sensu, niekonsko.
Z kolei ostatnio nasluchalam sie cudow na temat mojej klaczy. Poznal i mial z nia bliski kontakt ktos, kto zna sie na kontakcie z konmi wrecz...mistycznie. Ze wrazliwa, ze dobra, ze sympatyczna i dusza kon. Ze serce na kopycie 😉. A kobyla miala 8 lat przerwy od jazdy, cale miesiace laby, nawet od czyszczenia na przyklad. Non stop na dworze z ekipa.
Zreszta zaden dotychczas z "moich" koni nie zareagowal na zostawienie "samopas" ( taka specyfika stajni) zdziczeniem. Kilka koni poszlo z powrotem do pracy, wszyscy zadziwieni jakie fajne i grzeczne. Czesc tych, ktora juz na emie, zaczela wspolpracowac typu wlasnie lapanie, zabiegi pielegnacyjne...
Za to jeden z moich wziety do regularnej roboty-wkurw narastajacy....ale tu tez przetasowania w stadzie no i ja-noga jezdziecka, wiec moze to to.
Cos w tym jest. Nie twierdze, ze puscic luzem i zlapac tuz przed GP 😉. Ale takie mam obserwacje.

Becia23, może zmiana pracy?
Ja w zeszłym roku postawiłam swój świat do góry nogami. Strach był, obawa przed porażką, bo mam dwoje dzieci na utrzymaniu, i niełatwo jest zmienić zycie całkowicie w moim wieku. To był dla mnie trudny rok, ale jak kilka dni temu wysłałam smsa do szefa, ze syn ma gorączkę i muszę zostać w domu i dostałam odpowiedz: ależ oczywiście! Weź tyle wolnego ile potrzebujesz. Pozdrów synka od nas- to zrekompensowało mi to cały ten trudny rok.
kujka   new better life mode: on
04 stycznia 2015 11:02
TheWunia, a czy ja dobrze kojarze ze on nie ma drugiego konia, tylko kozy? Nie myslalas, ze to tez moze byc przyczyna?
W 100 % być pewna nie mogę, ale wydaje mi się że to nie to, bo przed przeprowadzką do mnie przez pół roku stał całkiem sam, z końmi się tylko mijał. One wychodziły na pastwisko on do boksu, one do boksu to on na pole. Niestety właściciel miał ogiera i Drako tez misio nie jest żeby mu wtedy ustąpić. (Cicho liczę ze juz mu przeszło takie szukanie zaczepki). Z kozuchami mieszka już trochę ponad rok, a ta zmiana w nim jest mniej więcej od lipca ? Tak, chyba wtedy się zaczęło. (Moja biedna kowal to potwierdzi  :icon_redface🙂Kilka osób do mnie pisało i chyba fachowo się to nazywa, że on został naturalnie przedominowany. I tak i stan rzeczy sprawił, że na propozycje pracy z mojej strony jest negat.
TheWunia
Znam (naocznie, nie ze słyszenia) 5 osób zajmujących się końmi i jeździectwem "naturalnie". Koń każdej z tych 5 osób nie lubi właściciela. Wszystkie polecenia, te "zabawy" (dominacyjne przecież często), sztuczki naturalsowe  😉 wykonują super. Wchodzą na pieńki, ustępują tylko na pokazanie palcem, odwracają, zatrzymują na gesty, ale.. żaden z nich nie lubi właściciela. Tulenie uszu, odchodzenie w najdalszy kąt pastwiska na widok właściciela, apatia przy kontakcie. Właściciele ci (nie mówię, że jest tak u Ciebie) zdają się wyszukiwać dziury w całym, wyszukują cały czas jakiś gestów dominacji ze strony konia- i tłamszą go natychmiast. A to źle nogę przestawił, nie przesunął się tyle co trzeba, "krzywo spojrzał". Zamiast wyluzować się, cieszyć z grzecznego konia- wyszukują powodów do zdominowania i sprawienia koniowi dyskomfortu. Pewnie w dobrej wierze, ale skutki opłakane- ich konie nie są szczęśliwe,proporcjonalnie do częstości odwiedzin właścicieli.  😉 Nie generalizuję- piszę o ludziach,których widzę, dodam że nie są to nastolatki.
reasumując, myślę, że masz racje z tym przedominowaniem.  😉 Moja rada- odpuść na jakiś czas wszystkie zbędne cofania, przesuwania, przeciskania, za to czyść, chodź na spacery, jeździj, ciesz się z konia.
Becia23   Permanent verbal diarrhoea
05 stycznia 2015 00:49
Naboo, kombinuję cały czas, ale tracę nadzieję... 🙁
Bo chodzi o to, że "takie czasy" chyba, przynajmniej w tej części Anglii pracują tak prawie wszyscy, od kelnerek po pracowników wielkich korpo w Londynie (o ironio, to właśnie ludźmi w garniturach przepełnione są pociągi w godzinach szczytu, czyli o 5-6 rano i 17-19 wieczorem, o których pisałam). Bardzo niewielu ma takie szczęście, że pracują normalne godziny, a i jeszcze dostają dni pracy w domu, i wystarczająco zarabiają 🙁 - i myślę, że to są prace, które mieli jeszcze przed recesją, bo "nowi" takich ofert nie dostają - nigdzie... Ba, to jest w sumie takie śmieszne, że im gorzej płatna praca, tym ogólnie mniej godzin się pracuje (jako kelnerka 40 godzin przewidzianych w grafiku jest praktycznie niemożliwe - z doświadczenia), a te lepiej płatne prace w biurach, korpo, bankach właśnie cholernie pochłaniają życie, i zarabia się dużo, ale dostaje się tylko dwa dni wolne (a i nie zawsze) i nie da się pracować na pół etatu - tylko wszystko albo spadaj.
Zresztą sama mieszkasz na Zachodzie, to wiesz jak wygląda to kapitalistyczne szaleństwo 🤔

Pewnie byłoby troszkę łatwiej, gdybym dzieliła z kimś życie, ale no - nie ma z kim, a i mi się już odechciało. Wtedy mogłabym sobie pozwolić na zupełnie inny rodzaj pracy z mniejszą ilością godzin. No ale tak - ma się własne mieszkanie, ale spędza się tam jakieś 7 godzin na dobę, głównie śpiąc...

Po prostu nastały jakieś powalone czasy w dobie globalnego kryzysu, gdzie jeśli chce się żyć na poziomie, to trzeba harować tyle godzin dziennie, że nie ma nawet czasu na ŻYCIE tym życiem - poza pracą się tylko śpi, tylko na tyle starcza czasu... A jak chce się mieć kilka więcej godzin do własnej dyspozycji, żeby ISTNIEĆ, to wypad pod most żreć mlecz.. :/
Becia23, ciekawe 🤔 W PL widzę dokładnie to samo. Tymczasem sporo koleżanek na forum twierdzi, że jest ekstra.
Czasem nie wiem co myśleć - to mnie spadły na nos jakieś bure (żeby tam bure - to strasznie groźne jest, ja się boję) okulary, czy im jakieś wściekle różowe?

Do niedawna, miałam wrażenie, był wybór - można było wybrać umiarkowaną gonitwę za kasą i umiarkowane życie. Dziś jakby staje się czarno-biało. Albo haruj bez pamięci, albo mlecz. Przynajmniej u tych, którzy nie mają znaczącego kapitału/nieruchomości.
Becia23, no właśnie ja mieszkam na takim Zachodzie, a de facto Północy, że nie czuję w ogóle tego kapitalistycznego szaleństwa, bo go tu nie ma. 🙂
Ja tego nie lubię właśnie w Pl, tego że się tak amerykanizujemy. Celowo też nie wyprowadziłam się do UK mimo, że jestem związana od dziecka, mieszkałam, mieszka moja siostra i miałabym łatwy start.
W Skandynawii trudny jest start, nawet bardzo. Ale jak juz się ma pracę to żyje się spokojnie i na luzie. I tego chcę dla siebie i moich dzieci.
Wreszcie skończyłam walkę za co utrzymać 3 osoby i walkę ze szkołą. Nie ma powodu wkurzać się na szkołę do której dzieci bardzo lubią chodzić.
BASZNIA   mleczna i deserowa
06 stycznia 2015 22:01
TheWunia, o widzisz. Nawet nie wiedziałam, że to ma nazwę, dokładnie zgadza się z moimi obserwacjami. przy czym uważam, że nie tylko natural, klikanie na przykład też. No nic, byle do przodu 😉.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
06 stycznia 2015 23:11
TheWunia, to poczyść, pojeździj, idź do domu, jeśli nie musisz go oporządzać. Ba, jeśli nie jest totalnym wariatem po przerwie, zrób sobie np. tydzień "nie ma mnie w stajni". Pozwól mu "zatęsknić". Niech sobie pobędzie dzikim rumakiem. A potem jak wrócisz, to wróć z nastawieniem, że jemu się świat nie zawali jak nie będzie wykonywał idealnie 13 gier =) W koniarstwie najważniejszy jest czas. I może teraz musisz mu dać czas na odpoczynek i pobycie sobie koniem klasyka, a nie koniem naturalsa =)

A co najważniejsze - nie przechodź załamania. Na szczęście, to nie nastolatka, która zaszła w ciąże =) Bez presji, z luzem i uśmiechem. Konie najbardziej takich ludzi lubią =)
busch   Mad god's blessing.
06 stycznia 2015 23:42
Becia - z mojej perspektywy masz jeden istotny wydatek, którego moze będziesz mogla sie pozbyc - mieszkanie. W Warszawie ceny wyynajmu mieszkan są straszne, jesli sie je porówna z realnymi zarobkami jednej osoby i innymi kosztami zycia. Mowie oczywiście o takim szarym zuczku, nie super prawniku 😉. Najlepiej w takim wypadku wynająć pokój, a nie cale mieszkanie i tym samym zbić koszty często więcej niż o polowe. Ma to swoje minusy, ale jest pod względem Np. Prywatnosci dużo lepiej, niż by sie moglo wydawać. To pewnie ogromnie odciazyloby Twój budżet i moze mogłabyś poszukać mniej wyczerpującej pracy.

Drogi jest tez samochód, ale rozumiem ze nie zawsze można z niego zrezygnować. Czy na wyspach tez gaz jest tańszy? Moze isc ta droga?
Dziś zły dzień... same smutne wiadomości

Dziś w nocy zmarł mój znajomy. Nie trzymaliśmy się jakoś mocno, poznałam go na praktykach, ale Krzyś należał do osób, których się nie da nie lubić... 🙁 Miesiąc temu dowiedział się że ma białaczkę...

Mojej chrzestnej pies zmarł. Bernardyn  z mieszanką kaukaza. Wielkie bydle i do tego agresywne, ale jakoś ja go się nie bałam i do mnie też nie był agresywny i jak gdzieś wyjeżdżali to do mnie dzwonili, żebym się Rockim zajęła...
Czasami się zastanawiam co takiego zrobiłam, że wszystko się na mnie mści.
Jeśli znajdę w czymś/kimś oparcie, pomoc, zapomnienie to później uderza to we mnie ze sto razy większą siłą..
Chyba powinna się zaszyć w jakiejś ciemnej dziurze albo najlepiej w ogóle nie istnieć. Jak wiele osób miałoby wtedy lepsze życie..
Gillian   four letter word
09 stycznia 2015 15:49
Ej ej. Ja Cię nie biję 🙂
TheWunia - a wiesz co mi przyszło do głowy? może Twój koń po prostu dorasta, przestał być ciekawskim źrebakiem skorym do zabaw, jest bardziej świadomy sam siebie i trudniej mu przychodzi ustępowanie, wolał by dominować a mu nie wolno - to się złości, może po prostu mu charakter hardzieje?
Chyba powinna się zaszyć w jakiejś ciemnej dziurze albo najlepiej w ogóle nie istnieć. Jak wiele osób miałoby wtedy lepsze życie..


Przerabiałam takie myślenie latami - i... jednak jest ono dość nierealistyczne, człowiekowi się wydaje że życie innych byłoby byłoby bez niego lepsze, ale przy skonfrontowaniu ich z tą myślą okazuje się, że jednak jest inaczej.  Zresztą - to też nasze życie, nie tylko ich, warto myśleć priorytetowo o tym co zrobić by nam żyło się lepiej/łatwiej, a nie co zrobić by uszczęśliwić innych.


Ja chyba w końcu wyszłam z ogromnego doła, udało mi się wreszcie odciąć pępowinę (w sensie emocjonalnym, bo finansowo niezależna jestem dłużej) - i... dziwnie mi z tym, czasem trochę smutno. Ale jest w tym i radość - z odkrywania kim naprawdę jestem i poczucia, że potrafię dać sobie radę. A pomyśleć, że jeszcze kilka tyg temu wydawało mi się, że jestem niezdolna do odczuwania radości.

A w ogóle tak sobie pomyślałam, że dużo tu piszę  😁 Niektórzy zresztą się dziwią, czemu w ogóle ludzie piszą w tym wątku i się uzewnętrzniają, w końcu to forum dość publiczne, ale powiem wam że jak patrzę na swoje starsze wpisy, to fajnie mi jest zobaczyć pewien proces jaki się w głowie dokonuje 😉 Można by pisać pamiętnik - ale dzielenie się doświadczeniami z kimś innym jest zawsze atrakcyjniejsze, niż pisanie do samego siebie.


branka w moim przypadku tak nie jest. Czasami ktoś mi próbuje pomoc i po jakims czasie okazuje sie, ze jest to tylko po to zeby mnie wykorzystać a pózniej kopnąć w dupę jeszcze bardziej. Może i czasami jestem potrzebna, ale tylko jak jestem potrzebna i to naprawde na krótka chwile. Cieszylam sie jak głupia, ze wyjadę na kilka dni i odpoczne. I co? I dawno nie czul sie tak zle. A wiecie co jest najgorsze? Ze nie mam co ze sobą zrobić. Najchętniej wyjechalabym, ale gdzie ? Do Wrocławia gdzie dołuje mnie samo siedzenie w pieprzonym akademiku czy do domu, w którym po paru dniach mieli mnie dosyć? I kuzynowi tez plany popsułam bo miałam sie dzisiaj zwinąc , bo dziewczyna miała przyjść.
Najgorsze jest to, ze przez ostatnie kilka godzin układałam sobie w głowie co powiem przez telefon. Byłam tak zdeterminowana. I co? I dałam sobą manipulować nadal. I jutro bedzie jeszcze gorzej bo zgodziłam sie na coś co wiem, ze przyniesie mi jeszcze wiecej bólu. I rozmawiałam sobie szczęśliwie przez telefon, śmiałam sie i zapewnialam ze jest super i nic sie nie stało a poduszkę po jedno minutowej rozmowie musiałam prawie wyciskać tak łzy leciały.
I po 3 miesięcy niepalenia wypalilam pol paczki. Jestem beznadziejna.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
09 stycznia 2015 18:31
Sonkowa, od dłuższego czasu masz takie obniżenie nastroju?
W sumie chyba od zawsze ale porządnie sie zaczęło walić jakos w maju jak zostałam wygoniona z domu..  👀
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
09 stycznia 2015 18:42
To długo bardzo. A czujesz się na siłach, żeby coś z tym zrobić?
Myślę, że JEDYNYM wyjściem z sytuacji jest po prostu stać się niezależnym finansowo. Ale przez kolejnych pięc lat jest to niemożliwe.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
09 stycznia 2015 19:31
Sonkowa, raczej sytuacja zewnętrzna, sytuacją zewnętrzną, ale destrukcyjne jest to jak Ty się czujesz i jak o sobie myślisz.
Sonkowa, a od niezależności finansowej ubędzie ci osamotnienia, kiepskich wyborów międzyludzkich itd.?
Tylko, żebyś nie pomyślała znowu "co ze mną jest nie tak"  😁 Jesteś fajnym człowiekiem, aktualnie cierpiącym z racji jakichś wewnętrznych przyczyn.
Myślę, że wtedy np. w takiej sytuacji jak teraz będę miała dom, do którego mogę pojechać a nie siedzieć na głowie kuzynowi i psuć mu wieczór z dziewczyną.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się