Kącik WEGE DZIECI oraz matek/ciężarówek myślących "alternatywnie" :-)

dea Sie wie! Juz mi zeszlo napiecie zupelnie i wlaczyl mi sie syndrom matki- pozytywnej wojowniczki!

Ale, ale moje drogie panie!! Dostalam kopa i na szybko przedstawiam wam nie tylko aktualny brzuszek, ale tez nowiuskie zdjecie jogowe. Te drugie znowu robione na szybko, wiec szalu (jak dla mnie 😉 ) nie ma, ale moze sie wam spodoba!




zduśka   Zbrodnia, kara, grzech. .. litr wina
09 stycznia 2015 21:15
w końcu usiadłam i tutaj mogę odpisać  🙂

kotbury karmię mm, obiadki dawałam raz dziennie raz słoiczek a częściej sama gotowałam ( warzywa mam od koleżanki i wiem, że akurat tych nie traktuje chemią i żadnym innym świństwem  ). Aktualnie odstawiłam wszystko, przeprałam wszystkie ciuszki z podwójnym płukaniem. Buzie smaruje olejem rzepakowym bo taki akurat mam w domu. Przez sen się drapał bo miał policzki poharatane i na śpiworku ślady krwi... z resztą w ciągu dnia robi to samo ale pilnuję by nie zrobił sobie na buzi większej masakry.
A możesz mi napisać jak przygotować mleko z kaszy jaglanej  :kwiatek: 
cavaletti no proszek też właśnie wzięłam pod uwagę i dlatego zaczęłam prać wszystko na nowo.
oo martik bardzo Ci dziękuję !!!! A to łóżko z linka przypomina mi mój domek zbudowany z bardzo podobnych elementów z drewna - oczywiście wersja mini  🤣
powiem Ci, że ja mam pewnego magika stolarza, który specjalizuję się w różnych , nietypowych konstrukcjach i myślę, że z chęcią podjął by się zrobienia czegoś takiego  😀
slojma my też się rehabilitujemy, zostaliśmy poinformowani jak mamy Bola nosić - na początku zrobiłam wielkie oczy, że jak to tak dziwnie  😉 ale faktycznie wszystko czemuś służy. Ja widzę ogromne postępy w ćwiczeniach , odpowiednim noszeniu. Co do bujaczków - to my mamy fisher price i Bolo aktualnie ma swój 20 minutowy seans codziennie rano tak abym mogła sobie w spokoju wypić kawę  😉 i tak jak dziewczyny napisały - nic nie jest złem pod warunkiem, że  podchodzisz do tego  z głową  😉
Pandurska wow !!! Bardzo ładnie wyglądasz !

zduśka, a masz w planach wizytę u dermatologa z tymi Bolkowymi zmianami?
Pedruska trzymam kciuki i pozytywnie wizualizuję Twoją małą  :kwiatek:

Wracam z problemem. Jak z jedzeniem zaczęło być znośnie to odpuściłam na chwilę i zaczęłam obserwować - jest dramat. Dziś się popłakałam już.  Nauczyłam dziecko niby to konsekwencji, a w rzeczywistości to raczej kary są. Jak łatwo jest widzieć co sie dzieje u kogoś a u siebie trzeba jakiegoś gigantycznego dystansu... Do rzeczy. Dało mi do myślenia demonowe hasło "bez nagród i kar" tak mi to gdzieś dźwięczało z tyłu głowy. Ja pierniczę ja usiłowałam swoje dziecko tresować - niby nie, ale jednak... Przedszkole i szkoła nauczyły ją nałogu uznania, bo inaczej tego nie określę. Zamiast się cieszyć bo zajęła np 2 miejsce w konkursie to ryk bo nie 1! ITP.
taki zarysik zrobię: Idzie na karate - skupienie, wytrzymuje takie treningi że dorosli wychodzą, bo rady nie dają, nie mruknie nawet, a na spacerze ją nogi po 200 m bolą. POkój to jest taki bałagan że masakra, nie wiem już czy po 6 latce sprzątać wszystko czy ją z tym zostawić (jak sprzątnę to jeszcze umie awanturkę trzasnąć bo ona nie wie gdzie coś jest). Chyba jakis bunt przechodzi - mama zdrowo jeść daje na co dziecko w ryk że nie lubli wszystkiego co zdrowe. Mama stara się nie być materialistką, a córka na to że pragnie żeby jej się zabawki jak koty rozmnażały (notabene awanturowała sie też dlaczego koty wysterylizowane bo by 30 kociaczków rocznie było - super!) - zabawek ma pierdyliard, już nawet proszę ludzi żeby nie kupowali po kij jednej dziewczynce 10 lalek barbie (pomijając mój stosunek do tych akurat lalek). Dziś jej pokazałam jakieś 50 pluszaków których z szafy od pół roku nie wyjeła - ale ona chce je MIEĆ. Poza tym przecież dziecko nie wie w co ma się bawić o co ma do mnie pretensje - stąd ją dziś do tej szafki z pluszakami zawlokłąm mówiąc po co Ci to MIEĆ skoro nie wiesz jak się bawić - nosz paranoja... Ja w paranoje wpadam. Ja jej sie staram nie blokować jest zupełnie inna niż ja - ja koniara, dresiara. Ona księżniczka do granic - akceptować inność się staram ale usiłuje tłumaczyć, nie zabieram cholernych zabawek a ona zbiera nawet papierki po cukierkach i patyczki po lizakach bo sie przydadzą przecież - komu i na co nie wiadomo ale z pewnością się przydadzą. I wiecznie biedna bo inni mają więcej, lepiej i wogóle jest nieszczęśliwa. Płacze bo ma w pokoju jedno okno i ciemno jest - fakt jasno w południe tylko ale inaczej się nie da pokój środkowy, ciepły 20 m2 a dziecko nieszczęśliwe. Ma kucyka swojego bardziej do mania niż jeżdżenia (kucyk kupiony na oprowadzki dla niej i do towarzystwa dla mojej klaczy) nie docenia. Generalnie roszczeniowe podejście do życia. Skrajnie tez wpada w swoja boskość i płacze że się do niczego nie nadaje (chciałaby wszystko od razu umieć i żadne tłumaczenia nie docierają).
Wydaje mi się że nawaliłam gdzieś po buncie 2 latka przez tą super nianię i szkolenie w poradni psychologicznej. Muszę coś z tym zrobić teraz bo jak nie zrobię, to mi jako nastolatka z domu nawieję albo nie wiem co jeszcze wymyśli. Od razu mieliśmy z mężem założenie żeby jej w materializm wszędobylski nie wpuścić, a wychodzi ze to jeden z solidniejszych problemów się szykuje bo rodzice kupią faja grę żeby z dzieckiem czas spędzać (i spędzamy naprawdę sporo z nią czasu), ale dostanie tez kupę zabawek typu przydasię które są zbyt piękne by je oddać.
Demon opisz mi te metodę na kilku przykładach, albo daj linka jakiegoś proszę, bo muszę coś zmienić a to mi jakoś harmonizuje na razie.
Kobiety jakieś pomysły  👀 znowu w emocjach piszę, ale dzisiejsza wisienka na torcie coś w stylu "szkoda ze jesteście moimi rodzicami bo mogłoby sie okazać że jestem księżniczką" i ryk bo nigdy nie będzie księżniczką przecież - już mnie tak osłabiła, że aż z nóg ścięła, normalnie czasami czuje sie jak zbyteczny element w jej życiu...
Kasia-pala nie pomoge.. ale napisze, ze moj 6 latek tez bunt przechodzi i z tego to widze to inne 6 latki rowniez. I tez poleglam raz w tym tygodniu  😡 Duuzo potem tlumaczylam i przepraszalam. Demon prosze cie napisz cos o tych metodach, ktore stosujesz bo czuje sie jak najgorsza matka w tej chwili  😵
Ja polecam ksiazke http://lubimyczytac.pl/ksiazka/102016/twoje-kompetentne-dziecko-dlaczego-powinnismy-traktowac-dzieci-powazniej Oddalam ja kolezance, ale teraz chetnie przeczytalabym jeszcze raz  w czasie kryzysow.
Panduraska - moja bratowa do końca ciąży miała stres bo lekarze mówili, że dziecko za małe. Była mowa o niedorozwoju płodu, wywołaniu porodu itd, ale ich lekarz prowadzący kawał czekać. Jak przyszedł termin i dziecko dalej "za małe" i zadnych oznak porodu to lekarze w szpitalu naciskali na sztuczne wywołanie. Moja bratowa nie chciała, ale nie była pewna, masa srtesu przez to bo ją położyli do szpitala i naciskali a ona nie była pewna. W końcu zdecydowała się czekać i podjęła decyzje, że jeśli będzie 2 tyg po terminie to wywołają poród. Dzień przed tym jak miała się na to zdecydować dziecko postanowiło wyjść 😉 Miało mieć 2600, a urodziło się z wagą chyba 3100kg. Rozwija się świetnie, wręcz szybciej niż rówieśnicy. Te wszelkie miary to tylko miary, do tego usg jak widać potrafi mocno przekłamać - owszem czasem te miary są naprawdę ważne i pewnie czasem naprawdę trzeba wywołać poród, żeby uratować noworodka, ale całe szczęście że mój brat i bratowa postanowili po prostu poczekać i dać dziecku dojrzeć i wyjść wtedy kiedy było gotowe.
Sam poród to też był stres bo miała mieć w pozycji stojącej, ale w szpitalu nikt tego nie uszanował, w ogóle miała mega skurcze i prawie urodziła na korytarzu, bo lekarze mówili że jeszcze pare godzin, w końcu mój brat zrobił borute i wwieźli ją na porodówkę w ostatniej chwili, pare minut później dziecko już było na świecie. Plus był taki że mówi że mało bolało, bo mała wyszła właściwie od razu - minus tona stresu, że urodzi na korytarzu.
No ale Ty z tego co wiem rodzisz w Niemczech to myślę, że tam jest jednak inaczej 🙂 Bratowa też miała pecha, że akurat tego dnia był nawał rodzących, normalnie podobno jest ich mniej.  W każdym razie - uszy do góry z wagą dziecka, jeszcze jest trochę czasu niech sobie spokojnie dojrzewa 🙂
zduśka   Zbrodnia, kara, grzech. .. litr wina
10 stycznia 2015 05:06
kkk tak, jak najbardziej. Wizytę mamy chyba na 19.01.
slojma   I was born with a silver spoon!
10 stycznia 2015 08:01
Dziękuję dziewczyny za rady. Jasne, że do wszystkiego trzeba podchodzić z głową i rozsądkiem. Vivi nie siedzi w bujaczku całego dnia tylko max 30 min dziennie kiedy np. próbuję coś zrobić, a ona już leżeć nie chce. Wczoraj ćwiczyłam vojte i na koniec dnia Vivi już wcale nie wykonywała jednej strony poprawnie (nie otwierała zaciśniętej rączki) czy to normalne, co mogło być przyczyną. Dodam, że przy poprzednich ćwiczeniach reakcja ciała była prawidłowa.
slojma, przyczyna bylo najprawdopodobniej źle wykonane ćwiczenie.
Powiedz mi czemu rehabilitantka zaproponowała vojte a nie nt bobath.
slojma   I was born with a silver spoon!
10 stycznia 2015 08:25
aszhar-to cwiczenie robilam tak samo I wczesniej otwierala lapke na lewa strone z ktora jest ok reakcja jest natychmiastowa. A co do metody to sama nie wiem. Wspominala cos ze moze zmienimy za tydzien.
Dopisane
Pandurska- dopiero zobaczyłam Twoje zdjęcie, wygldasz świetnie. Bardzo się cieszę, że nastrój ci się poprawił oby tak dalej 🙂
Diakonka   Jestem matką trójki,jestem cholerną superwoman!
10 stycznia 2015 10:13
Pandurska, trzymam kciuki za Was! Mojej Sis tez estymowali jakas kosmiczna wagę, a urodziła zdrowa, o prawidłowej wadze dziewczynkę.
slojma najprawdopodobniej ćwiczenie źle wykonywałaś, mogło Ci się wydawać ale coś widocznie było nie tak. Spróbuj ucisk robić bardziej w kierunku ramienia i w dół (kierunek ta ręką co na się otworzyć). Robiąc te ćwiczenia patrz na reakcję, jeśli jej nie ma poprawiaj ucisk.
Diakonka branka Dzieki za informacje! Jak kolejne osoby mi pisza, ze taki blad wcale nie jest rzadki, to tym bardziej jestem uspokojona. Z drugiej strony mam wewnetrznego wk..wa na system i odbieranie ciezarnej prawa do wewnetrznego "wiedzenia", ze wszystko jest w porzadku. A ja wiem, ze jest! Zobaczymy, co wyjdzie na  bad. Dopplera za 2 tyg i bedziemy myslec dalej, czy dac sie wciagac lekarzom w spirale strachu, bo tak sie troche poczulam  🙄

Inna kwestia, to ze moja gin nie dala sie przekonac moim osobistym obliczeniom co do daty zaplodnienia, a wg moich szacunkow dziecko jest mlodsze o ponad tydzien, niz to, co ona mi wyliczyla.

kasia-pala Na moja skromna w tej dziedzinie psychologiczna wiedze wyglada to u twojej corki jak brak poczucia bezpieczenstwa w jakims obszarze zycia. Moze napisz do Dzionki? Moze ona ci cos bardziej podpowie  :kwiatek: !
dea   primum non nocere
10 stycznia 2015 18:56
Inna kwestia, to ze moja gin nie dala sie przekonac moim osobistym obliczeniom co do daty zaplodnienia, a wg moich szacunkow dziecko jest mlodsze o ponad tydzien, niz to, co ona mi wyliczyla.

Pani, to Ty nie wiesz, co się robi, jeśli znasz datę owulacji? Bierzesz tę datę, odejmujesz dwa tygodnie i TO jest "data ostatniej miesiączki". I nie ma wchodzenia w głupie dyskusje albo strachu, że będą wywoływać poród bez potrzeby. Tydzień to jeszcze, ale różnica może być większa, i trzy albo cztery tygodnie, w sumie dowolna... na mynfp widziałam kiedyś cykl ciążowy z owulacją w okolicy setnego dnia.
dea No ja mialam cykle mega mega regularne i z max. odchyleniem +/- 1 dzien. Niemniej jednak ze wzgledu na wnikla "przypadkiem" wstrzemiezliwosc w czasie, kiedy splodzilismy nasza coreczke moge co do dnia powiedziec, kiedy doszlo do zaplodnienia. Bede jeszcze wiercic ten temat przy nast. wizycie. Zadnego wywolywania nie bedzie. Sila mnie nie zabiora na porodowke i najwyzej podje do lasu i urodze, niczym kobieta pierwotna  😂 😎
Tak do was zaglądam, żeby się podzielić obserwacjami na dorosłym człowieku 😉 Ale pewien związek z wątkiem jest. Przewinęło się tu chyba shea do skóry dzieciowej? No więc właśnie mnie uczuliło... Stosowałam już wcześniej, ale chyba problem w tym, że tym razem kupiłam takie prawdziwsze, świeże, pachnące... W każdym razie skóra się zbulwersowała. Tak jak i olej arganowy. Rozejrzałam się po sieci i wyszło, że tak to z orzechami bywa - niektórych uczula jeszcze masło kakaowe, olej kokosowy.

Czyli jak komuś te tłuszcze służą, to bardzo dobrze, ale cień czujności warto zachować. Żeby w razie uczulenia nie skreślić za wcześnie podejrzanych.
Pandurska wyglądasz pięknie  :kwiatek:. Proszę o więcej jogowych fotek !!!!!

zen jak szkolne żarcie   to tłusto i słono. Zrobiłabym sos z pieczonych pomidorów, papryki, cukinii i jak lubi to bakłażana z dużą ilością parmezanu. Posól solą himalajską i będziesz mieć mniejsze wyrzuty sumienia  😉.


Ja polecam ksiazke http://lubimyczytac.pl/ksiazka/102016/twoje-kompetentne-dziecko-dlaczego-powinnismy-traktowac-dzieci-powazniej


Już mi się tytuł podoba  😁.

Spoko tez sie czasami czuje straszną matką jak jestem niesprawiedliwa dla Tymka w ramach uciszenia Iwa, aby Kajtek mógł wreszcie usnąć czyli wszystko dla mojego świętego spokoju  😉.

kasia-pala, Liliana.Ishi to co moge napisać to to, że nadal jestem na 60 stronie  🤣. Także nie podzielę się jeszcze pełna relacją z książki.   To  czym moge sie podzielić  z mojego doświadczenia + te 60 stron to:
- dzieci czasami maja jazdy ( histerie, "obrażanki ", fochy…….) zupełnie niezależnie od sposobu  wychowania przez  rodziców. Mozna byc rodzicem idealnym, a nasze dziecko i tak nam urządzi "scenę"  🤔, bo np. dzieje się cos w szkole( kłótnia z najblizszym przyjacielem).
To co można w takiej sytuacji zrobić to wesprzeć nasze dziecko.
Tak, tak, jak  ono na nas wrzeszczy to nie okazujemy swojej wyższości karząc mu się natychmiast  uspokoić  i karząc iść do pokoju ( skazując je na odosobnienie)  tylko okazujemy mu zrozumienie i okazujemy, że jeżeli tylko będzie samo  chciało  możemy mu pomóc.

Dziecko, które czuje od rodzica miłość bezwarunkową, niezależną  od sytuacji oraz pełną akceptacje ( nie mylić z niestawianiem granic  😉) będzie nam ufać i nawet jeżeli  urządzi scenę, to jak tylko ochłonie, szybko będzie dążyć do dialogu z rodzicem. Przynajmniej w moim domu to działa.

kasia-pala musisz kupić sobie ta książkę, trudno tak ująć w paru słowach co autor miał na myśli bo jakieś herezje wyjdą.
Jak ta powyżej chociażby 😉.
Ważna kwestią  jest tam  manipulowanie uczuciami wobec dziecka, aby je sobie podporządkować ( chodzi czasami o niuanse, z których my rodzice nie do końca zdajemy sobie sprawę). Ważna jest też pełna akceptacja dziecka.

[quote author=kasia-pala link=topic=96101.msg2262997#msg2262997 date=1420841377]
Ja jej sie staram nie blokować jest zupełnie inna niż ja - ja koniara, dresiara. Ona księżniczka do granic - akceptować inność się staram ale usiłuje tłumaczyć, nie
[/quote]

Przepraszam, że czepiam sie szczegółów, ale czasami diabeł tkwi w szczegółach  😉. Dwa razy napisałaś, że starasz się,  to dobrze, ale z drugiej strony lepiej by było gdybyś sie nie starała tylko akceptowała po prostu. Może twoja córka to czuję  🙄 ? Może stąd ten bunt ?

A może ONA po prostu tak głośno i dobitnie manifestuje brak porozumienia z Wami. Może czuje, ze nie rozumiecie się na każdej płaszczyźnie ( nie w każdej kwestii czuje w Was pełne  wsparcie), że nie rozumiecie jej problemów, na jej etapie życia.

Pierdolnik w pokoju ? - większości dzieci pierdolnik nie przeszkadza, porządek to wymysł dorosłych  😉.
Zdrowe jedzenie ? - muszę się nagimnastykować nieźle, zeby wszystkim tak pasowało i smakowało. Zdrowe jedzenie nie smakuje dzieciom- to normalne. Wolą bułę, cole, frytki i nadziewana mleczna czekoladę.
Może Ona nie lubi spacerów, musi lubić ?
Dzieci lubią mieć kupę zbędnych zabawek. Moje gdyby mogły wyniosłyby cały sklep z zabawkami. Ale przecież same sobie tych zabawek nie kupują  😉.
To nie jej wina,ze ma szafę pełną pluszaków  😉.
Nie docenia,ze ma kucyka ? Może ona ma gdzieś tego kucyka - ma prawo. 

To co ja mogę doradzić od siebie  😉.
Jak jest kryzys to przytulaj i przekonuj, że zawsze, niezależnie od sytuacji ma w Was wsparcie. To procentuje  😉

I fragmenty:

http://dziecisawazne.pl/wychowanie-bez-nagrod-i-kar-fragment-ksiazki-alfie-kohna/




CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
10 stycznia 2015 21:53
Demon mam pytanie odnośnie tego- "jak  ono na nas wrzeszczy to nie okazujemy swojej wyższości karząc mu się natychmiast  uspokoić  i karząc iść do pokoju ( skazując je na odosobnienie)  tylko okazujemy mu zrozumienie i okazujemy, że jeżeli tylko będzie samo  chciało  możemy mu pomóc."
Czy jeśli powiem "proszę, nie krzycz na mnie, pomogę Ci ale nie podoba mi się, jak na mnie krzyczysz" jest ok? Nie chodzi mi o takie typowe "wróć jak się uspokoisz", ale też nie do końca widzi mi się, żeby moje dziecko na mnie krzyczało- nawet w nerwach... Mi się wydaje, że to od nas zależy uczenie dziecka, jak panować nad emocjami- czyli jeśli jest złe i krzyczy to zwracamy uwagę, że rozumiemy jego złość, ale jednocześnie nie podoba nam się jego reakcja. Czyli- jak ja to rozumiem- tłumaczę, że jego zachowanie może być dla mnie zrozumiałe, ale nie muszę się z nim godzić. Nie wiem, czy dobrze opisuję o co mi chodzi :kwiatek:
Jak się do tego ma system braku kar i nagród? Mogłabyś mi tak w skrócie opisać na pw jak to wygląda? I czy da się zastosować już u 2 latka? Kiedy "wypłynął" ten system? Są już jakieś "badania" jak to wpływa na nastolatka i dorosłego człowieka?
Ciekawi mnie to, choć jestem pełna wątpliwości- dlatego chcę wiedzieć więcej :kwiatek:
Bo z jednej strony brzmi to bardzo fajnie, ale z drugiej cały czas gdzieś z tyłu głowy mi świta, że choćbym ja była najbardziej pewną i patrzącą na psychikę swojego dziecka osobą na świecie- to cala reszta będzie miała je gdzieś... i boję się, że jednak będzie zgrzyt psychiczny w stylu "jak to w końcu jest, że moja mama mówi, iż moje uczucia i emocje są najważniejsze, ale cała reszta ma je gdzieś?"
CzarownicaSa, znam dzieciaka z takim problemem. Nie mogl zrozumiec dlaczego reszta swiata nie jest tak samo empatyczna jak on i dlaczego szkola nie jest taka jak rodzina. W domu stosowal taktyke "obrazania sie", jak sie wkurzyl to sie odosobnial od reszty familii, potem mama z nim rozmawiala i jakos dochodzili do porozumienia, wyjasniajac sobie wzajemnie w czym tkwi problem. A w szkole okazalo sie, ze nikogo nie interesuje problem tego dzieciaka, nikt z nim nie chcial rozmawiac, a z czasem klasa sie od niego odwrocila bo byl "obrazalski". W druzynie pilkarskiej tez nie byl lubiany, dodatkowy problem stanowila anbicja, "obrazal sie" tez kiedy przegrywal albo cos mu nie szlo. Nie wiem jak sie sprawy potoczyly pozniej ale jakos to przewalczyli, zapytam jego mame jak bedzie okazja.
Tak sobie myślę o tym chciejstwie dzieci bo ostatnio u mojego syna zauważyłam lekkie objawy chciejstwa, głownie spowodowane konkurencją o matkę (no siostra już nie jest naleśnikiem ale zaczyna być dzieckiem i mu weszła w strefę "alert - konkurencja"😉. Przypomniało mi się co robiła ze mną moja babcia... podejrzewam, że w sekrecie przed rodzicami. Uwaga zawieje psychodelą dogłębną, do dziś nie umiem ocenić czy to było dobre, czy złe.
Otóż gdy wracałam z babcią ze spaceru to gdziekolwiek byśmy nie szły to powrotna trasa jakoś tak zawsze babci wypadała obok domu dziecka... Ja mam dziś 35 lat, i pamiętam jak przez mgłę, ale pamiętam, że babcia kazała mi stawać bezpośrednio obok ogrodzenia i się po prostu na te dzieci patrzeć, obserwować je. Nigdy mi nie tłumaczyła co to jest, co to za dzieci - chyba chciała żebym sama wykumała. A babcia zawsze miała w kieszeni "małe coś" dla tych dzieci. Dziś to się wydaje absurdalne - karmienie owocami sierot przez płot, ale powiem wam, że chyba te 30 sekund podzielenia się z nimi jedzeniem i wspólnego konsumowania to był jedyny moment normalności w ich życiu.

Kasia Pala, i tak sobie pomyślałam, że bycie księżniczką to przecież masa społecznych obowiązków. Np. taka Księżna Diana (jakby nie było księżna, czyli może być, że księżniczka - miała najdroższą kieckę ślubną ale chodziła po szpitalach i pomagała dzieciom z nowotworami). Może księżniczko fazę swojej córki poeksploatujesz razem z nią i poopowiadasz jej o prawdziwych księżniczkach. Niech sobie wybierze ulubione księżniczki i możecie się w nie pobawić. Możecie się ubrać razem jak księżniczki (ze świecących papierków po cukierkach fajnie się robi koronę) i możecie pójść jakiś wolontariat zrobić- tak sobie myślę, że niejedne oddział dziecięcy szpitalny chętnie by przyjął trochę pluszaków. A już od "księżniczki" to na pewno  😁
A! i w księżniczki się można bawić naprzemiennie. Jak dziś ona jest księżniczką to ty po niej sprzątasz, mówisz do niej jej wysokość itd.... ale następnego dnia np. tata jest księciem🙂.
Jeśli ci się córka buntuje przeciw zdrowemu jedzeniu to zrób jeden dzień w tygodniu niezdrowego zarcia- ona wymyśla jadłospis ale musi też pomagać te rzeczy robić.


Alergie i oleje - tak, mojego syna te oleje "orzechowe" potrafią podrażnić (uczulić?) ale np. oliwa z oliwek już nie.

Zduśka - dermatolog fajna sprawa ale rozważ też zrobienie samemu Ieg z krwi - wyjdą głóne alergie. Jakoś tak nie mam przekonania co do dermatologów po tym jak koleżanka kilka lat swojego syna do super/hiper dermatologa prowadzła i ładowała w niego maście sterydowe... i gdy młody osiągnął wiek nastoletni ktoś jej podpowiedział aby zrobiła testy alergiczne- wyszło mleko. Odstawili i problem minął... no ale co dermatolog przez telata zarobił to jego 😁 Bo takiego dobrego pacjenta to się nie oddaje innemu lekarzowi.

Obstawiam mm. Niestety jeśli to jest wasze główne źródło żarcia to jest problem bo na samych kaszach nie wyżyje twoje dziecko. "mleko jaglane" to jaglanka ugotowana na wodzie i zblendowana. tak samo kasza manna, ryżowa, kukurydziana. Możesz sama spróbować dać mleko bez laktozy. Na rynku są dwa bebilon pepti i nutramigen. Jedno jest bez laktozy a drugie bez kaziny bo to te dwa skłądniki najczesciej są przyczyną alergii. ... gorzej jak to jest alergia na jedno i drugie, albo i alergia i kandydoza.
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
10 stycznia 2015 22:48
Bobek i tego sie wlasnie boje. Sama idea mi sie podoba- bo po prostu traktujemy dziecko jak malego czlowieka a nie kosmite- ale z drugiej... no boje sie.
Chcialabym z jednej strony uchronic i uczyc pewnosci siebie, ale z drugiej juz sama wiem, jak swiat sie z nim obejdzie.
Mam metlik w glowie. Probuje dzialac instynktownie, ale metlik jest.
Ja byłam wychowywana bez kar i nagród, tzn. w sposób w jaki opisuje demon (oczywiście nie w 100%, zresztą każdemu rodzicowi czasem puszczają nerwy i każdy rodzic popełnia błędy) ale raczej nie pamiętam w swoim życiu jakiejś nagrody konkretnej za cos, kary też nie. Moja mama od dziecka rozmawiała ze mną bardzo dużo, do tej pory mamy super kontakt no i jest moją najlepszą przyjaciółką, mimo, że czasem oczywiscie sie na siebie wkurzamy, ale to chyba ludzkie 😉 Moja mama doskonale po mnie widziała co sie dzieje, czy coś się dzieje w szkole, zamiast na mnie krzyczeć to szukała odpowiedniego momentu przy moich buntach dziecięcych i rozmawiała ze mną o co tak naprawdę chodzi. Przepracowalam z nią mase problemów, do tej pory moja mama wspomina w jakim byla czasem szoku, ze takie male w sumie dzieci potrafia miec takie problemy i przejmowac sie wieloma rzeczami pozornie błahymi i jak to wplywa na ich zachowanie. Nie miałam problemu z tym, że w szkole się mną tak nie interesują, bo ważne bylo tylko zainteresowanie mojej mamy i rozmowy z nią a nie z innymi ludźmi na ważne dla mnie tematy. Tata nauczył mnie nie uzewnętrzniania się przed innymi ludźmi.
Nie ma chyba żadnych badań jak to się odbija na nastolatkach i doroslych ludziach, ale ja z moją mamą mam super kontakt, nigdy nie miałam szlabanu, nawet jak czasem się poklocilysmy juz jak byłam starsza to zawsze potem byla rozmowa i proba wzajemnego zrozumienia.
Moi rodzice mnie nie nagradzali, ale byli ze mnie dumni, tak po prostu.

A pluszaki zawsze mozna gdzies schowac pod nieobecność dziecka, mysle, ze nawet nie zauwazy 😉

Jeśli chodzi o jakieś prezenty, to wiem z opowieści, że nie robiłam scen, że czegoś chce, ale w prezentach dostawałam raczej to, o co poprosiłam, a prezenty byly tylko 3x w roku i dlatego miałam mniej zabawek, ale wszystkimi się bawiłam, bo były bardzo wyczekane 😉

Nie chciałam się wtrącać w dzieciowe wątki, bo jeszcze nie jestem matka, wiec mozecie mnie wygonic 😉 ale lubie dyskusje o wychowaniu 🙂

Czy jeśli powiem "proszę, nie krzycz na mnie, pomogę Ci ale nie podoba mi się, jak na mnie krzyczysz" jest ok? Nie chodzi mi o takie typowe "wróć jak się uspokoisz", ale też nie do końca widzi mi się, żeby moje dziecko na mnie krzyczało- nawet w nerwach... Mi się wydaje, że to od nas zależy uczenie dziecka, jak panować nad emocjami- czyli jeśli jest złe i krzyczy to zwracamy uwagę, że rozumiemy jego złość, ale jednocześnie nie podoba nam się jego reakcja.

Czarownica to nie jest takie czarno- białe, albo może jest, ale trudno to ująć w paru słowach, a ja niestety nie mam czasu, aby wyprodukować kilka stron tekstu, aby całość tej koncepcji wychowania ( sposobu na życie według mnie) była w pełni zrozumiana, a tym samym prawidłowo odczytana ( czyli co autor miał tak naprawdę na myśli ). Dlatego też proponuję przecztać książke i samemu się do niej ustosunkować. Tu nie ma drogi na skróty ( przeczytam tylko parę zdań z książki ) bo inaczej wychodzi idiotyzm czyli - Dziecko się drze,  a Ty go przytulasz  🤔wirek:
No, ale mniej więcej w dużym skrócie tak to właśnie działa. Dajesz dziecku sygnał, że w każdej sytuacji może na Ciebie liczyć. Co zupełnie nie stoi w sprzeczności z jasnym i spokojnym komunikatem - "proszę, nie krzycz na mnie, pomogę Ci ale nie podoba mi się, jak na mnie krzyczysz.
W linku którym wcześniej wklejałam jest taki skrót część tej książki. Czytałaś ?

http://dziecisawazne.pl/wychowanie-bez-nagrod-i-kar-fragment-ksiazki-alfie-kohna/

Ja naprawdę nie potrafię w paru słowach  jaśniej niż w tym fragmencie oddać idei tej koncepcji wychowania. Tam raczej znajdziesz odpowiedzi na pytania, które mi zadałaś.


Bo z jednej strony brzmi to bardzo fajnie, ale z drugiej cały czas gdzieś z tyłu głowy mi świta, że choćbym ja była najbardziej pewną i patrzącą na psychikę swojego dziecka osobą na świecie- to cala reszta będzie miała je gdzieś... i boję się, że jednak będzie zgrzyt psychiczny w stylu "jak to w końcu jest, że moja mama mówi, iż moje uczucia i emocje są najważniejsze, ale cała reszta ma je gdzieś?"


Czyli wolałabyś, aby Twoje dziecko czuło, ze cały swiat ma jego uczucia gdzieś i mama także ma jego uczucia gdzieś ? Zastanów się nad tym  😉.
To, że ktoś jest wychowany w duchu empatii wcale nie koliduje z zaszczepionym przez rodziców poczuciem pewności siebie i bezpieczeństwa. Wręcz przeciwnie powiedziałabym.
A przykład, który przedstawiła bobek  to dla mnie osobiście było dziecko, które z jakiegoś powodu nie miało poczucia bezpieczeństwa dlatego też reagowało obrażaniem się. Nie miało pewności siebie, nie miało pewności, ze jego postępowanie, wypowiedzi  sa słuszne dlatego  wchodziło w taką reakcje obronną.

Co do pytania o to czy można stosować do 2 latka. No trudno mi sie tak szczerze odnieść do tego bo ja jak piszę o wychowaniu to myślę o starszych dzieciach. Jak widzę  2 latka to zawsze myślę tylko- kochać, przytulać i kochać.
Co taki mały człowiek mógłby zrobić co nie jest po naszej myśli, aby szukać skutecznych technik wychowania  🙄.

U mnie z mama dokładnie tak samo jak u Cricetidae. Moja mama tez jest moja przyjaciółką  😉.
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
11 stycznia 2015 10:41
Dzieki :kwiatek:
Osobiscie mam mieszane uczucia- bo z tego, co widze to dwulatki sa juz malymi, cholernie madrymi i chlonacymi otoczenie malymi ludzmi. Wiec wydaje mi sie, ze juz w tym wieku powinno sie zaczac zwracac uwage na "zaszczepianie" takiego ludzkiego sposobu myslenia.
Chcialabym, zeby moje dziecko wiedzialo, ze moze mi absolutnie wszystko powiedziec i nie bac sie mojej reakcji- ale jednoczesnie nie chce przed nim "ukrywac", ze cos mi sie nie podoba. Nie chce byc taka paradoksalna matka, ktora zawsze i niezaleznie od okolicznosci trzyma strone dziecka, nawet jaknie zgadzam sie z jego pogladem/sposobem myslenia/decyzja. Oczywiscie kochac bede je zawsze i niezaleznie od okolicznosci, bede je tez o tym zapewniac- ale jak zrobi durnote to raczej wyraze swoje zdanie.
Tylko czy tak sie da? Czy to nie bedzie gorsze od takiej matki zapatrzonej czy olewajacej?

Edit: jeszcze jed a refleksja- jak dziecko wychowane w tym systemie odczuwa swiat poza domem, gdzie stosuje sie kary i nagrody nagminnie i sila rzeczy trzeba sie dostosowac? Przeciez z nauczycielem czy szefem nie bedzie rozmawiac o swoich uczuciach. Moze potem wrocic i porozmawiac z matka, ale jednak do metody kar i nagrod musi sie jakos dostosowac.
I caly czas mowi sie o wiezi z matka- a gdzie w tym wszystkim ojciec? Tez odgrywa taka sama role?
Averis   Czarny charakter
11 stycznia 2015 11:22
CzarownicaSa, dlaczego uważasz, ze z szefem nie można porozmawiać o uczuciach? Właśnie, że można i powinno się mówić mu o naszych odczuciach związanych z pracą i konkretnym zadaniem. Że nie damy rady wyrobić się na jutro, bo np. na to zadanie potrzeba 2 dni i skrócenie tego czasu odbije się na wartości merytorycznej.  Że chcemy podwyżki, bo naszym zdaniem naszą pracą sprawiedliwie na nią zapracowaliśmy. Panuje taka mentalność, że z szefem nie można dyskutować, a tymczasem merytoryczne przedstawienie swojego punktu widzenia u normalnego szefostwa budzi uznanie (u nienormalnego budzi wściekłość, ale z takim i tak się nie da długo wytrzymać). Oczywiście może się okazać, że pewnych naszych postulatów nie da się zrealizować, ale świadomość, że można o nich mówić też jest ważna. Z nauczycielem tak samo. Dziecko nie powinno bać się powiedzieć, że nie umie czegoś wykonać lub nie rozumie zagadnienia. Albo np. boi się występów przed klasą i chciałoby, by nauczyciel pomógłby mu to przepracować. To też są uczucia. Prawda jest taka, że świat nas traktuje w taki sposób na jaki pozwalamy.


(podczytuję Was, bo mam 7-letniego brata a piszecie mądre rzeczy 😉)
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
11 stycznia 2015 11:28
Chyba, ze tak. Z tym sie zgadzam.
Ja chyba myle stawianie granic z systemem nagrod i kar. Bo po prostu sa pewne rzeczy czy zachowania, ktorych trzeba przestrzegac w relacjach spolecznych- ale w sumie do systemu ma sie to nijak.
No gdzies w moim sposobie myslenia cos zgrzyta, tylko jeszcze nie wiem gdzie 😉
Dla mnie relacje matka-dziecko to jedno, bo relacje dziecko-spoleczenstwo to zupelnie co innego- a moze nie? Moze o to chodzi? Ze powinnam przestac skupiac sie na budowaniu relacji dziecka ze spoleczenstwem i zostawic tylko budowanie relacji ze mna? Ale tak chyba tez zle.
Musze to jakos wyposrodkowac.

Tylko nie bierzcie tego tak bardzo dosadnie, to tylko takie moje luzne przemyslenia, nie wprowadzam od razu w zycie tego o czym pisze- tylko rozwazam, czy wprowadzenie byloby ok :kwiatek:

Edit: o, wiem. A praca domowa? Jak nauczyciel karze(no bo nie prosi) ja zrobic, a dziecko nie chce? Jak zareagowac? Jesli nie rozumie, ze to ma sluzyc wypracowaniu np. dobrego liczenia w przyszlosci? Bo dla dziecka chyba pojecia "przyszlosc" i "doroslosc" sa czysto absyrakcyjne?
Averis   Czarny charakter
11 stycznia 2015 11:35
CzarownicaSa, wiesz, jeżeli dziecko jest nauczone empatii, to odnajdzie się bez trudu w relacjach społecznych i nie będzie miało trudności, by wiedzieć czego się od niego oczekuje. I będzie mieć narzędzia by określić, czy te oczekiwania są fair (bo to, czego chcą od nas ludzie nie zawsze jest dla nas dobre, np. oczekiwanie przez szefa totalnej uległości i poświęcania czasu na niepłatne nadgodziny).
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
11 stycznia 2015 11:39
Chyba masz racje. Musze sobie to wszystko poukladac.
To, że nie miałam nagród i kar nie znaczy, że nie wyznaczano mi granic. Tylko ja się tych granic trzymałam, bo w mojej opinii były sensowne i wiedziałam dlaczego są postawione. Moje koleżanki oszukiwały rodziców, ja nie miałam takiej potrzeby.
O jakich granicach CzarownicaSa dokładnie mówisz? Jakich zachowań Twoim zdaniem powinnaś nauczyć dziecka, żeby umiało żyć w społeczeństwie?
Wiesz, ja miałam w podstawówce ogromny problem z ułożeniem relacji z innymi rówieśnikami, byłam mega podatna na wpływy innych dzieci (np. jak koleżanki chciały iść na wagary a ja nie chciałam to i tak szłam z nimi, żeby nie wyjść na 'kujona'😉, zależało mi bardzo na opinii innych, chciałam, żeby mnie wszyscy lubili... Kiepsko się to skończyło, moja mama poświęciła mi wtedy setki godzin 😉 I jakoś wyszłam z tym wszystkim na prostą, jako dziecko nauczyłam się zmieniać toksyczne otoczenie, nie utrzymywać toksycznych relacji i 'pozbywać się' złych ludzi ze swojego otoczenia 😉 Ale jak mówię, to był setki godzin poświęconych rozmowie, czasem brał w nich udział też tata, on mnie głównie nauczył ograniczonego zaufania ludziom, asertywności, dbania o swoje 'interesy' i tej tzw. 'twardej dupy' 😉

Nikt nie jest idealny, każdy ma swoje słabości i wady, ale okazując dziecku wsparcie i poświęcając czas na rozmowę można w nim wyrobić po prostu wysokie poczucie własnej wartości (nie mylić z egoizmem i zadufaniem w sobie), które potem pomoże uchronić od wielu nieprzyjemności w życiu.
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
11 stycznia 2015 12:41
Ciężko stwierdzić. Np. tego, że na nikogo się nie krzyczy. Nie bije. Nie wyrywa czy nie zabiera innym tego, czego właśnie chcemy. Liczenia się ze zdaniem innych. Że jak ktoś prosi "nie dotykaj tego" to się nie dotyka, a nie rusza "bo jestem ciekawa".
Tylko zdaję sprawę z tego, że to o czym piszę w dużej mierze zależy nie tyle od rozmowy, co od obserwacji mojego/tatowego zachowania.
Sama teraz obserwuję, jak duży wpływ na dziecko ma otoczenie. Zawsze rozmawiałam z Rajką i tłumaczyłam, dlaczego nie może robić tego czy tamtego albo dlaczego to działa tak a nie inaczej. I dalej tłumaczę- a ona mnie już nie słucha. Kiedyś kucnęłam/wzięłam ją na ręce i wyjaśniłam, że boję się jak bierze nożyczki do ręki bo są ostre(tu delikatnie dziugałam w łapkę, żeby w ogóle wiedziała co znaczy "ostre"😉 i może sobie zrobić ranę(i pokazywałam jakąś bliznę czy rankę u siebie mówiąc "ała" i robiąc smutną minę). I Rajka sama nożyczki odkładała mówiąc "ostre"- i szła zająć się czymś innym.
A teraz- robię dokładnie to samo, a ona się na mnie patrzy, wyrywa nożyczki i z nimi ucieka. W ogóle nawet nie próbuje słuchać.
Inne dzieci się nawzajem biją i wyrywają rzeczy- ona też zaczęła bić i wyrywać.
Inne dzieci na prośbę o zrobienie czegoś mówią ze śmiechem "nie" i uciekają- ona też tak zaczęła robić.
A ja dalej tłumaczę, tłumaczę i tłumaczę. Staram się rozmawiać. Zadaję podczas rozmowy proste pytania, na które wcześniej odpowiadała- a teraz nie chce, śmieje się tylko i kombinuje jak tu uciec.
Gdzieś robię błąd i nie wiem gdzie. Jestem przerażona...
Gdybym wiedziała, co robię źle- zmieniłabym to do razu. Ale nie wiem.
Sama nie rozumiem, czemu wcześniej rozmowa działała, a teraz nie odnosi żadnego skutku.

Ze mną było... dziwnie. Bo z jednej strony zawsze jako dziecko miałam własne zdanie i otwarcie je wypowiadałam, ale z drugiej tak strasznie mi zależało na akceptacji i przyjaciołach. Których nie miałam, bo... wyrażałam własne zdanie 😉 I koło się zamykało.
Tylko moja mama ze mną czasem rozmawiała, a czasem było "rób tak bo ja tak mówię i koniec". Jak próbowałam mówić, że nie chcę np. iść na zebranie to była awantura, że dlaczego śmiem nie chcieć!
A czasem ze mną rozmawiała. Tylko w try miga traciła cierpliwość i zazwyczaj rozmowa kończyła się w stylu "jesteś głupia, najprostszych rzeczy nie rozumiesz, durnoty gadasz". Z jednej strony miałam być najlepsza i zachwalała moją indywidualność, a z drugiej co chwila słyszałam "czemu nie jesteś taka jak Moniczka? Zobacz, ona się tak ładnie ubiera, jest grzeczna, czemu ty taka nie jesteś?" Z resztą teraz jest podobnie- raz mi mówi, że jestem taka fajna, bo mądrze mówię i mam własne zdanie, a następnego dnia słyszę, że jestem głupia i gucio wiem o życiu 🤔wirek:
Paranoja 😉
Teraz jestem starsza i zaczynam to zauważać. I niestety- podejrzewam, że sama będę miała do tego tendencję, bo skoro byłam tak wychowywana to ciężko, żebym nawet podświadomie tego sama nie robiła. Dlatego cały czas staram się kontrolować i zwracać uwagę na to, jak zachowuję się względem Rajki i co robię.
Ale boję się, że przegnę w drugą stronę 😵
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się