Koniec z jeździectwem?

Anka, a plecy nie są do odpracowania? Widziałam już powroty do pełnej sprawności nawet po operacjach neurochirurgicznych.
kujka   new better life mode: on
01 grudnia 2014 19:05
Anka, o w dupe, no co Ty? nic sie nie da zrobic? operacje, rehabilitacje, rekonstrukcje, masaze, szmery-bajery? mam nadizeje, ze jeszcze nie wszystko stracone, szkoda takiego jezdzca jak Ty!
gunia92, ja też na Twoim miejscu pomyślałabym o jakimś pomocniku. Skoro nie masz ochoty wsiadać na drugiego konia to może rozejrzyj się za osobą, która pomoże Ci ogarnąć stajnie w zamian za jakieś lekcje jazdy? Młode osoby mają w sobie wiele zapału, jak dobrze trafisz to jeszcze ktoś Cię na nowo tym żarem zarazi 🙂 Trzymaj się!
Da się może, ale trwa i kosztuje i nie umiem tego połączyć z inną pracą + dziecko. Operować się nie będę. Spróbuję popracować nad mięśniami pleców i brzucha, ale nie sądzę, abym kiedykolwiek jeszcze jeździła 10 koni dziennie.

fanelia, vanille : Już wyjaśniam,moze na sam poczatek powiem ze na cale szczeście moja kochana klacz do uśpienia sie nie kwalifikuje i dzieki Bogu bo chyba bym tego nie ptrzezyła  😲 Nie zmienia to jednak faktu ze walka o jej calkowita sprawnosc mnie wykonczyła i fanelia ma duzo racji to chyba przez to ,wszystko sie dla mnie wypala.... Klacz utyka juz na 3 noge i nadal nie mam zadnych kontretnych informacji mimo ze byla juz badana pod kazdym kontem i byla w klinbice ,to koń nerwowy taki ...specjalnej troski ,bardzo zywy i ruchliwy zabawny i pelny energi takie "Żywe sreberko" więc mozecie sobie wyobrazic jak teraz wyglada siedzac w boksie od 3 miesiecy,jak 7 niesczesc z pozawijanymi nogami jak tykojaca bomba 😵 A mne ten widok psychicznie wykańcza  😕 Nie mam juz siły ani pieniedzy  🤔

Jeśli chodzi o pomoc to nie ma szans to znaczy jedyna osoba na ktora moge liczyc jest moja mama ale ona jest juz "starsza kobieta "i do tego nadal pracuje i to fizycznie,ostatnio nawet sie nie widujemy bo jak ja wychodze do koni ona idzie do pracy jak wraca ja juz śpie.Nie mam serca prosic ja zeby jeszcze latala z wiadrami do moich koni.Mimo ze mam 3 rodzeństwa na nich liczyc nie moge bo starszy brat mimo checi kon sie boi do tego stopnia ze go paralizuja  🤔 Pozostała 2 ma zdanie "-po co Ci to,sprzedaj " Narzeczony pomaga ale tylko w w przywozeniu siana i słomy 1-2 razy w mieisiacu nakarmic czy posprzatac boksy nie mam nawet co prosic bo....hymmm nie lubi mimo ze ma prace 24 na 48 i zazwyczj te dwa dni miedzy praca poprostu ...lezy w domu i nic nie robi  🙄 Ale z jednej strony rozumiem ,to moja pasja moja stajnia,moje zwierzeta i mój obowiazek.
Moze zobrazuje to tak- w tamtym roku dopadło mnie zapalenie płuc,oskrzeli i angina ropna wszystko na raz ,dopuki nie wyladowałam w szpitalu z zastrzykami w tyłek nikt nie pomogl w niczym...chodziłam tak przez 4 dni ,juz nawet nie mowiłam... usłyszalam wtedy ze mam nauczke i moze wkoncu zrozumiem ze mi to nie potrzebne  🙄 🙄 Nie ma absolutnie do nikogo zadnego zalu..maja racje to mój wybór chodz z czasem taka walka o swoje robi sie meczaca i tak jak juz pisałam przestałam miec twarda dupe ... Mogli by poprostu przynajmniej nie komentowac ...
Jeśli chodzi o pomocnika nie mam na niego pieniedzy, a za darmo nikt nie przyjdzie pomóc, w okolicy brak dziewczyny ktora chcialabym przychodzic za jazdy...
Ale moze nie umiem spojrzec na to obiektywnie dlatego nikogo wokół nie widze do pomocy,nie wiem.

Jeśli chodzi o jazde ...hymm moze źle napisałam,nie chodzi o to ze jest ona dla mnie najwazniejsza w tym wszystkim nie nie wrecz naj mniej wazna ,majac prywatna stajnie przez tyle lat w sumie jezdzilam bardzo malo bo zwyczajnie nie bylo na to czasu w natloku obowiazków ,uwielbialam jednak wsiasc i pojechac w teren 2 razy w tygodniu ,popracowac z konmi nad rozluznieniem pobawic sie ,swego czasu zajzdzalm tez młode koni i robilo mi to duza frajde.
                  A teraz .... nie mam takiej potrzeby nie mam potrzeby jezdzenia i pracy z koniem nawet przebywania z koniem  ..JAKIMKOLWIEK ...iii to mnie PRZERAŻA  😕
Jestem w dołku i to kompletnym nie wiem co dalej robic ze swoim życiem
gunia92, a masz możliwość oddać konie na kilka miesięcy w pensjonat? Odpocząć od nich? Ja co prawda wstawiałam konie do pensjonatu z innych przyczyn ale taka rozłąka sprawiała, że ponowne wstawienie konia do własnej stajni było wielką radością.
bera7 mocno nad tym myśle ale nie widze mozliwosci ani finansowych zeby utrzymac 3 konie w pensjonacie ani jakis tak praktycznych.Mam dwa kuce jeden ma 22 lata bardzo ciezko mu sie poruszac drugi to ogier i jak to kuc bardzo wredny.Klacz za to nie dosc ze nerwowa i tak zwany "koń jednego człowieka" to jeszcze teraz przez kontuzje nie wskazane zeby ja przewozic przyczepa gdziekolwiek(mimo ze najblizszy pensjonat mamy 15km) po za tym mam konia pensjonatowego jeszcze takze wypowiedzenie pensjonariuszce umowy tez troche trwa no i fak faktem trace miesieczny dochod kasy jak by nie patrzec,a na leczenie naprawde wydaje kazdy grosz.Wiec nie idzie tego tak rozwiazac  🤔
I ja myślę o sprzedaży młodej. Totalnie nie mam dla niej czasu i nie znajdę przez najbliższe kilka lat, to pewne, a młoda nie młodnieje.. Niech może ma jakiegoś swojego człowieka, który o nią dba  🤔
Anka, coś się kończy, coś się zaczyna... Jesteś chyba taką osobą, że zawsze będziesz spełniona!
gunia92, myślę, że to nie konie ci dokuczają, ani wyczerpanie (choć to też). Dokucza ci osamotnienie. I to jest problem. Szczególnie od osoby najbliższej można oczekiwać wsparcia. Fizycznego i mentalnego. Coś jest nie tak. Może porozmawiaj z narzeczonym jak on widzi rozwiązanie TWOICH problemów? Uwzględniając twoje DOBRO? Konkretne rozwiązania, plan czasowy i finansowy. Wszystkie minusy każdego rozwiązania.
Bo na razie... brzmi jakbyś "na własnej piersi" chowała trutnia 🙁. Można nie akceptować czyjejś pasji, nawet widzieć, że taka pasja szkodzi. Ale strategia "na zmęczenie materiału", "dostanie w d* to zmądrzeje", brak wsparcia w chorobie - nie jest fair.
Podejrzewam, że wiele z nas ma tego typu problem. Końska pasja jest z porywów serca, jest emocjonalna. "Normalne" otoczenie prowadzi do wniosków, że to "dziecinne". "Czas by spoważnieć" itd. Nie można dopuszczać do tego, żeby dać się z tego powodu traktować jak dziecko, gdy dzieckiem się nie jest, gdy odpowiedzialnie ciągnie się wózek dzień po dniu.
Fakt, dobrze jest po drodze udowodnić szczyptę swojej racjonalności.
Obawiam się, że to nie zmęczenie ci doskwiera w pierwszym rzędzie. Tylko... brak szacunku 🙁
Też mam podobne odczucia jak halo... Myślę, że warto byłoby siąść i pogadać z bliskimi, z narzeczonym i braćmi? Nie chodzi o to, żeby Cię wyręczali w pracy, ale na pewno są jakieś rzeczy, w których mogliby Ci pomóc (chociażby zrobić zakupy, obiad, posprzątać, zawieźć gdzieś, generalnie przejąć jakiś obowiązek, niekoniecznie koński, skoro nie chcą, boją się?). I szczerze mówiąc na Twoim miejscu rozejrzałabym się za jakąś pomocą do koni. Na początku jak kupiłam moją też się użerałam ze wszystkim sama, bo mój ex-narzeczony był koniem zainteresowany tylko przez pare miesięcy, potem musiałam sama na piechotę zapitalać przez las do konia i wszystko robić w pensjonacie sama (na szczęście posłałam faceta tam, gdzie raki zimują). Było mi ciężko to wszystko ogarnąć (zwłaszcza zimą - wiadra z wodą, targanie słomy i siana z piętra rozwalającej się stodoły). Męczyłam się tak 2-3 lata, a teraz jak np. chcę wyjechać to proszę ludzi o pomoc, tłumaczę, co mają u konia zrobić i gdzie, co leży i po prostu jadę. Pierwszy wyjazd byłam bardzo przestraszona, jak to wszystko wyjdzie, ale opiekunki sobie świetnie poradziły 😉 od tego pierwszego wyjazdu często gdzieś jeżdżę, a dla opiekujących się jest to fajna okazja poczucia, jak to jest "mieć konia". Oczywiście mowa o osobach odpowiedzialnych. Może daj jakieś ogłoszenie, popytaj znajomych, czy w tym pensjonacie? Może znajdzie się ktoś, kto za jazdę chciałby trochę pomóc.
gunia92, to faktycznie kiepsko. Jednak musisz ten problem jakoś rozwikłać, bo nie po to mamy zwierzaki aby były tylko ciężarem.
Rozważam zamianę mojego wałaszka na kucyki  🙁
W każdej chwili, gdy o tym myślę łzy same cisną się do oczu  🤔
Nie jeżdżę od trzech lat, plecy mnie bolą  🙁 a konisko już nie jest młode (17 lat) ale w pełni zdrowe i niespracowane.
Kucyki... przesiadka na bryczkę. Zupełnie, ale to zupełnie nie wiem co robić.
Szkoda aby Nemo stał zupełnie bez pracy nie wiadomo jeszcze jak długo, nie wiem czy kiedykolwiek będę mogła jeździć... ale to jednak moje marzenia, całokształt życia i mnóstwo rzeczy odmówionych sobie dla dobra konia...
Kucyki to szetlandy... bryczkę mam.
No właśnie... tylko jak przełknąć fakt, że jak Nemo pojedzie, to już go prawdopodobnie nigdy więcej nie zobaczę?
MASAKRA  😕
halo trafiła w 10 i chyba powiedziala głośno to czego jak tak bardzo bałam sie sama powiedziec...tak czuje sie SAMOTNA nie tyle co w pracach przy koniach czy w domu jak poprostu tak emocjonalnie i psychicznie  😲
W tamtym roku dzieki mojej mamie wyjechałam na narty na 6 dni pierwszy raz od hymmm 12 lat gdzies wyjechałam na wiecej niz 2 dni ,odpoczełam i naprawde bylam jej ogromnie wdzieczna ze moglam na nia liczyc,dziekowałam chyba kolejne pół roku jej za to.Ale wlasnie ja mam mega problem z proszeniem kogos o pomoc ,czuje sie winna i zupelnie nie czuje prawa do tego ze moge kogos o to prosic ,wiem ze to jest spowodowane przez to ze uslyszalam tak wiele przykrych słów i sie zamknelam.
  Uwielbiam moje zwierzeta po tylu wspolnych latach w glebi serca nie wyobrazam sobie zycia bez nich ale ostatnio to taki ciezar dla mnie ze nie wiem co dalej z tym zrobic.A narzyczony to złoty czlowiek tylko leniwy i nie rozumie mojej pasji  w 100%,rozumiem go i nie mam zalu ani nie oceniam.Wspiera mnie jak tylko moze ale rozmawiac na ten temat nie potrafi sam to przyznaje,wiec ja tez rozmow nie zaczynam chodz chyba od niego najbardziej tej rozmowy potrzebuje  😵
Cale zycie jestem energiczna osoba ,taka samo wystarczalna potrafiaca wszystko zalatwic,robic kilka rzeczy na raz i nikomu sie przy tym nie skarzyc ze mi za ciężko i chyba tak juz mnie wszyscy odbieraja mysla ze ZAWSZE dam sobie rade sama bo twarda sztuka ze mnie (Konie nakarmi,pojedzie do pracy zrobi zakupy ugotuje dla 5 osob posprzata upierze sprzatnie koniom boksy nakarmi )Czuje sie jak bym miala juz rodzine i przynajmniej 6 dzieci(a tak naprawde jeszcze kupa czasu do takiego zycia) ale sama jestem sobie winna taka sie pokazalam,nie umiem usiedziec w miejscu,nic nie robic,lubie wszystkim wokol pomagac.Ale jak ja potrzebuje pomocy wiekszosc mysli chyba ze tak czy siak sama dam rade bo zawsze daje  🙄
Wogole to dzieki dziewczyny za wszystkie cieple slowa i porady wkońcu czuje ze ktos mnie rozumie takiego uczucia mi najbardziej chyba brakowalo  :kwiatek:
Gunia, doskonale Cię rozumiem, bo też jestem taką osobą zaradną i samowystarczalną, w tym czasie, co 1 osoba zrobi 1 rzecz, ja robię 5. Ale niestety musisz nauczyć się prosić o pomoc, a przynajmniej komunikować swoje uczucia i potrzeby. Niedawno skończyłam z totalnym załamaniem nerwowym z powodu właśnie nagromadzenia odpowiedzialności i obowiązków, chodzę do terapeuty i uczę się mówić innym, że np. czuję się zmęczona albo że chciałabym gdzieś wyjechać albo pójść, albo że mam potrzebę nie pójścia dziś do koni i potrzebuję kogoś, kto to zrobi za mnie. Myślałam, że ludzie obiorą to źle i jeszcze będą na mnie gadać, że sobie nie radzę, ale okazało się inaczej - jest mnóstwo osób chętnych do pomocy. I jest też coś takiego, że jeśli ktoś Ci powie - słuchaj, czuję się przytłoczona i przemęczona, chciałabym odpocząć; to jeśli jesteś normalną osobą to ZAWSZE pomożesz (w jakikolwiek sposób). Nie trzeba się bać takiego mówienia o swoich potrzebach, zwłaszcza z bliskimi osobami. Jak narzeczony kocha i nawet jak mu się nie chce, to powinien pomóc - mnie i Tobie na pewno też się wielu rzeczy nie chce, a je robisz, więc korona mu z głowy nie spadnie 😉 Trzeba rozmawiać! Zobacz, na wątku końskim ktoś zrobił temat, że potrzebujemy pomocy z koniem, czyli nie jest to coś dziwnego, może się zdarzyć każdemu 🙂 trzymaj się!
gunia92 3mam za Ciebie kciuki  :kwiatek:

U mnie niemozliwe stalo sie mozliwe! Znalazlam dzierzawce dla Boba  💃 cala sytuacja wynikla zupelnie przez przypadek, bo kobieta, ktora dzierzawi Boba pracuje u nas w stajni.. Wiedziala od dluzszego czasu, ze potrzebuje kogos dla niego, ale nie bylo okazji porozmawiac. I ktoregos dnia podczas luznej rozmowy przegadalysmy temat. Poczatkowo chciala na nim posmigac, zobaczyc czy w ogole beda sie dogadywac, ale przepadla po pierwszym razie. Ciesze sie tymbardziej, ze wiem jakie ona ma podejscie do koni i jak traktuje Boba. Kobitka doswiadczona, bedzie miala treningi ze znajoma instruktor. I najwazniejsze, ze zostaje w tej samej stajni, warunki znam i wiem, ze sa fantastyczne. Uff naprawde kamien spadl mi z serca  😅
ushia   It's a kind o'magic
08 grudnia 2014 09:15
gunia - wiem o co chodzi
chyba wszystkie "twarde" baby wiemy 😉
bo ileż można samemu o wszystkim mysleć, pilnowac , załatwiac

ale wiesz, że się nam wygadasz ibędzie dobrze? prawda? 🙂
incognito   W życiu należy postępować w zgodzie ze sobą.
08 grudnia 2014 11:28
A mój koniec jeździectwa zakończył się posiadaniem konia :-D. Warto było czekać w końcu żadnego uzerania proszenia się czy słuchania fochów od niewdziecznych rozpuszczonych osób
Dziewczyny melduje się i odrazu wszystkim DZIĘKUJE  :kwiatek:
Jest lepiej poszłam za radami powiedzialm wszystkim wokół ze nie daje rady tak na poważnie i ze potrzebuje pomocy bo nie wiem co dalej ze mna bedzie psychicznie.
I .... w koncu uslyszeli "moje wolanie".
Narzeczony zwolnił z obowiazków na jeden calutki dzień czułam sie dziwnie ale bardzo bardzo dobrze  😀
W sobote były u nas 3 cudowne osoby z re-volty które pomogły mi wzamian za jazde na Siwym  🤣 Za co serdecznie dziekuje jeszcze raz  :kwiatek:
Mialam od czwartku cudowne kilka dni luzu i naladowałam akumulatory
Udało mi sie tez porozmawiac z mamą jedyna osoba ktora wspiera pomaga i rozumie ZAWSZE ,powstało wiele pomysłow na rozwiazanie kwesti moich koni i stajni ...
Narazie zostaje tak jak jest + weekendowa pomoc i w tygodniu jeden dzien przejmuje mój narzeczony ...co dalej zobaczymy moze wyladujemy w pensjonacie  😉
Dziękuje wszystkim za cieple słowa i prosze o kciuki jutro -mamy kontrole weta u Gracji ,chcialabym zakonczu to 3 miesieczne leczenie  😵 😵
gunia92, Super!! Oby tak dalej! Oczywiście, trzymam mocno kciuki 🙂 🙂 🙂
I DOSKONALE Cię rozumiem. Własna stajnia to ogromny obowiązek.... z którego, żeby nie ześwirować, trzeba się czasem wyrwać, wyjść, zrobić coś innego. Kiedyś przy swoim koniu robiłam absolutnie wszystko i w pewnym momencie już nie dawałam rady... Udało mi się na tyle wszystko zorganizować, że mam pomoc, w razie "w", mogę wyjechać (nawet na dłużej) i wszystko daje się pogodzić (a teraz naprawdę nuda jest ostatnim słowem, które mogłoby znaleźć się w moim życiu).
Druga sprawa - że odpuściłam i nie trzęsę się nad swoimi końmi tak bardzo jak kiedyś.
Tylko... tak czy owak, chciałabym być w pensjonacie.
Prosze powiedzcie ze to minie  🙁 Przeszłam ciezkie chwile z moim koniem- w zasadzie odkąd go mam- a to bywał mordercą, a to długa droga zeby dało się na nim jeździc, a to kontuzja, a to przymus sprzedazy która na szczescie nie doszła do skutku... I zawsze o niego walczyłam, sprawiało mi to frajde, nie miałam wątpliwosci. Teraz kon jest fajny, z charakterkiem ale wspolpracujacy, zna mnie, ja jego, wychodzimy z kontuzji, chodzi czysto. A we mnie całe emocje opadły, czuje tylko tyle ze konie złamały mi serce i życie. Po 12 latach siedzenia w tym widze tylko tyle ze w przypadku takich ludzi jak ja cała ta zabawa prowadzi do nikąd. Obecna praca konska tez mi nie ułatwia, bo juz mi sie ulewa tymi końmi, prace bardzo lubie i spełniam sie w niej ale jest ona powiedzmy dłuzszo-tymczasowa, nie wyobrazam sobie pracy w koniach jako zajecia na cale zycie.
Mialam swoja stajnie, tryliard obowiazkow, na kliniki,leczenie zarobilam wlasnoręcznie  pracujac bardzo ciezko, i nie załuje ani złotowki i ani godziny poswieconej na opieke nad koniem... Teraz mam konia w pensjonacie z super warunkami, nie musze sprzatac, przyjezdzam sobie kiedy chce pojezdzic na super hali itd iiii.... czuje ze to jest ten moment ze konie mogły by na zawsze zniknąc z mojego życia. Co jest dziwną teorią bo swojego konia lubie na tyle, ze nie potrafie sobie np zwizualiwoac sytuacji ze go sprzedaje. Nie wyobrazam sobie tego. A jednak czuje się niewolnikiem.  🤔
Evson, może czas odpocząć? Konie to na tyle czasochłonne zajęcie (zwłaszcza, że siedzisz w tym też zawodowo), że po dłuższym czasie nie robienia niczego innego można dostać świra. A czasu na robienie czegoś innego po prostu często nie ma. Może to uczucie, że zbyt wiele Cię omija, umyka gdy Ty siedzisz w stajni? Spotkaj się z 'niekońskimi' znajomymi, znajdź sobie jakąś inną aktywność. Póki jest zima koń może postać, albo pomyśl o (współ)dzierżawie?
vanille tak to chyba to. Tyle ze kon nie może postac bo stoi w boksie, dopoki nie bedzie galopowal pod siodlem to nie moze wyjsc na padok. Tak niewiele juz brakuje, ale teraz rozruch musze zrobic, codziennie. I lubie to, lubie tego konia.Nie zeby fakt sam z sobie ze musze dojechac codziennie mnie tak meczyl, ale chyba bardziej swiadomosc tego ze tak jest od wielu lat. Czasem (raz na kilka miesiecy) zdarzy mi sie jakis jeden dzien ze nie jestem w  stajni, ale wakacje mialam ostatni raz -3dniowe, 3 lata temu. Jestem juz tak uwiazana ze np w sobote po 12h pracy nie dojechalam juz do niego. I bach, ogromne wyrzuty sumienia. To jest tylko kon, a z drugiej strony przez ostatnie pol roku tak bardzo staralam sie udźwignac odpowiedzialnosc posiadania konia- podolac leczeniu go, jezdzeniu do stajni 3x dziennie na spacerki, wyplacenia sie weterynarzom itd itd ze teraz chyba mnie dopada zmeczenie z tego powodu  🤔
Pracuje 7 dni w tygodniu, weekendy od rana do wieczora, ale za to w tygodniu teraz malo, 2-4 h dziennie, wiec nie ppowinno mnie to meczyc, tyle ze wieczorami, wiec od rana mam spine ze musze isc do pracy zamiast po poludniu juz odpoczywac. Plus kon 30 km od, jazda na nim 2h i faktycznie robi sie z tego caly dzien w koniach  🤔 a jeszcze młodziaki lezą odłogiem które pozajezdzalam a pewnie juz nic nie pamietaja.
Takze masz racje, tak jak z tym ze chodzi o uczucie ze cos mnie omija. To takie dziwne, pół zycia denerwowało mnie robienie jakichkolwiek innych rzeczy bo przeciez w tym czasie moglabym jezdzic konie. 
Evson, potrzebujesz wolnego i innego zajęcia. Jeśli masz te wolne przedpołudnia to rób coś. Ja sama znam to uczucie - oczekiwanie aż się wieczorem pójdzie do roboty i przez to cały dzień zmarnowany. Umów się z kimś, odeśpij, idź na rower, do kina, cokolwiek. Najgorsze jest siedzenie w domu i gapienie się na zegarek, że 'matko, mam jeszcze tylko godzinę!'. Wtedy dopiero czas ucieka przez palce.
Nie myślałaś o tym, żeby znaleźć dla konia jakieś zastępstwo? Może ktoś byłby w stanie konia ruszyć zamiast Ciebie? Nie wątpie, że go lubisz i chcesz dla niego jak najlepiej, ale musisz też trochę pomyśleć o sobie. Bo dla niego to też nie będzie dobre, jak zaczniesz do stajni jeździć jak na ścięcie.
I przede wszystkim przeorganizuj się jakoś, o ile to możliwe (a ja wierzę, że zawsze jest jakieś wyjście). Zrób tak, żeby mieć chociaż raz w tygodniu wolne, raz na jakiś czas wolny weekend - chociażby po to, żeby wyskoczyć gdzieś za miasto. Musisz się trochę zdystansować i zatęsknić za stajnią. Rozumiem, że póki co koń jest na rozruchu i potrzebuje Twojej obecności, ale kiedy to minie to pomyśl o tym. 
Wojenka   on the desert you can't remember your name
19 stycznia 2015 14:36
Evson, nawet nie wiesz jak dobrze Cię rozumiem!
Przeżywam od dłuższego czasu coś podobnego.
Mówię sobie-już nigdy więcej pracy z końmi, a tu kolejna propozycja pracy przy koniach  😵
Gillian   four letter word
19 stycznia 2015 15:42
Evson, piona. Konie dla mnie zniknęły. Cieszę się, że mój koń wrócił do zdrowia, ale jak mogę to staram się unikać wizyt u niego. Ma dobrą opiekę i w zasadzie nie potrzebuje mnie. Więc siedzę w domu, znalazłam sobie jakieś zajęcia i tak sobie mija czas... bez koni. Mam pozwolenie na wsiadanie na stępa, jestem przerażona tą możliwością, odwlekam a to do wiosny, a to do lata... a kiedyś bym się zabiła żaby chociaż kółko po podwórku zrobić.
Nic. Pustka w głowie i pustka w sercu. Emocjonalna katastrofa.
Mi też wciąż zapał do jazdy nie wrócił. Koń chodzi, bo ma dzierżawcę i ja też z raz w tygodniu wsiądę, ale ani frajdy mi to nie sprawia, ani mnie nie ciągnie. Chyba czas na jakiś nowy etap w życiu, a nie tylko koń i koń i wszystko pod konia. Zastanawiam się czy go na Mazury na sezon pastwiskowy nie wysłać i coś czuję, że na tym stanie, bo od wakacji nie chce mi się zupełnie jeździć.
Gillian, Wojenka, Dzionka a widzicie. Czyli nie jestem sama. To jest przykre. Znam ludzi ktorzy poswiecili cale zycie koniom (ja to przynajmniej nie mam wyksztalcenia w tym kierunku tylko inne 'ludzkie' no i nic nie osiągnełam w sporcie  😎 ) i mowia to samo slowa 'konie zmarnowaly mi zycie' nie przychodza łatwo a przeciez to byl nasz wybor zeby poswiecic sie temu. W zasadzie rozczarowało mnie wszystko- zarówno w sporcie (tylko kasa sie liczy) jak i w rekreacji ( ja musialam wywalac gnoj zeby pojezdzic- dzis dzieci potrafia sie na mnie obrazic ze kaze im wyczyscic konia jak jest 'zbyt brudny'😉.
Z moim koniem tez mam pod górke, tylko ze to zawsze dawalo mi sile, bo czekalam na wlasnego konia cale zycie.
Z wielka checia zostawilabym go rownie dobrze do konca jego zycia w wersji 'pastwisko' bo swiadomosc tego ze jest ma sie dobrze i moze sobie jesc trawe do konca zycia sprawia mi ogromna frajde. Ale nie moze tak byc, musi chodzi w razie W gdybym musiala go sprzedac, bo wiem ze moze nadejsc nagle taki dzien ze go dalej nie utrzymam.
Nic. Pustka w głowie i pustka w sercu. Emocjonalna katastrofa.

Dokładnie to  🙁
vanille sprobuje jeszcze zrobic tak jak mowisz. Jakby nie patrzec moje zycie sklada sie tylko z obowiązkow, a w wolnych chwilach śpie bo tylklo tak potrafie odreagowac zmeczenie psychiczne.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
19 stycznia 2015 20:14
Evson, ej ej, ale jak to konie zmarnowały ci życie? Może trochę przeginasz w taką negatywną stronę, ze względu na dołek teraz? Pomyśl ile super chwil koniom zawdzięczasz, ilu osób byś bez nich nie poznała i że byłabyś zupełnie inną osobą teraz! Ja nie żałuję ani minuty i ani złotówki, ale na ten moment coś mi się wypaliło i koń zdecydowanie jest na dalszym planie niż kiedyś. Dobrze ma, w formie jest i w super stajni, wygląda jak pączek w maśle - i tyle mi na ten moment wystarczy po prostu 🙂
Evson, długotrwałe kontuzje zawsze dołują. Ale jest coś jeszcze. Człowiek chciałby, że jeśli wkłada coś zaangażowanie - żeby następował rozwój. Dziś w PL jest z tym kłopot nie tylko w branży jeździeckiej 🙁
To frustrujące: zasuwasz, zasuwasz, a zamiast być lepiej i lepiej jest gorzej, coraz bardziej "cienko".
Masa ludzi doświadcza wyczerpania podobnego do twojego.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się