Sprawy sercowe...

bera7, ale w wypowiedzi Beci nie chodzi o "odbieranie". Przesuwacie akcenty.
Przepraszam, nadal nie rozwinę swojego uzasadnienia na razie. 
Bischa   TAFC Polska :)
27 stycznia 2015 13:42
Szepcik, ja na forum ani nigdzie w necie nigdy o tym nie pisałam. Nawet nie wiem skąd Julita ma takie info, bo znałyśmy się jedynie ze stajni, chyba że był tu kiedyś pod moją "nieobecność" w tym wątku jakiś życzliwy i nagadał nie wiadomo czego. Była lata temu sytuacja, że się "kochałam" w wykładowcy, ale nigdy nie pisałam w necie o kogo chodziło, bo po co, nie miało to znaczenia.

Bischa a Ty byś chciała, żeby facet, z którym byś potencjalnie była szukał sobie na boku kogoś lepszego?
Zaczynam wątpić w niektóre osoby, które po postach na forum uważałam za sympatyczne 🙁


Na prawdę, ze zrozumieniem przeczytałaś mój post? Każde słowo? Zapytałam tam, czy jest sens czekania na rozwój sytuacji, zobaczenia co ogólnie będzie, a wiadomo że nie wiadomo kiedy to nastąpi, a może w ogóle nie nastąpić. Nigdzie nigdy nie napisałam, że zamierzam wpieprzać się w małżeństwo w celu rozwalenia go dla własnej przyjemności i chęci odbicia komuś męża. To nie w moim stylu, daleka jestem d tego! Pisząc "walczyć o niego" miałam na myśli sytuację gdyby hipotetycznie się rozstał z żoną, ale z powodów tylko i wyłącznie ich nie układania się małżeństwa, a nie dla mnie, czy z powodu mnie! Walka to umówienie się na pare spotkań, rozmowa szczera być może, a nie rzucanie się facetowi na szyję ze słowami "kocham Cię" czy coś w ten deseń.
Ascaia, nie do końca. Spotykanie się luźne, ok. Ja też mam kolegów, z którymi lubię pogadać. Zwyczajnie, bez podtekstu i perspektyw na coś więcej. Ale nie nazywam tego randką. Ot, idę na ploty z kolegą, tak jak z koleżanką.
Druga sprawa, że o ile mając naście lat czy niewiele więcej często związki są jeszcze dość luźne i zmiany partnera nie są niczym dziwnym i nagannym. Ot, poszukiwania swojej połówki.

Natomiast kiedy facet ma rodzinę (nie mówię o już rozwiedzionych, w separacji) to podsycanie do odejścia jest nie fer. Bo zawsze jest szansa, że dorośli się za chwilę pogodzą a dzieci na tym zyskają. I większość facetów kiedy chce zdradzać nie opowiada o ty, jaki to ma świetną żonę i super sex w domu😉
Averis   Czarny charakter
27 stycznia 2015 13:56
Bisha, tez pamietam taki wątek, a nie znamy się osobiście.
safie   Powyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym.Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani każdym innym następującym po tym termin
27 stycznia 2015 13:58
Bischa, tak. I nadal nie ogarniam i nawet nie chce próbować zrozumieć.

Chyba powinnam wylądować w wątku, że nie pasuję do tej epoki i tych realiów 🙁


Czy gdyby teraz jakiś pan napisał tutaj, że poznał fajną mężatkę z dziećmi, świetnie się im gadało i czy powinien o nią "walczyć", proponować spotkania itp.?

Już w sytuacji kiedy druga osoba nam się podoba i rzucamy tekstem o "zakochaniu" nie ma mowy o platonicznych kumpelskich spotkaniach.
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
27 stycznia 2015 14:02
Bisha ja Ci napisze tak- jak poznalam Konrada to mial dziewczyne. Fantastycznie sie gadalo, byla masa wspolnych tematow, zaiskrzylo mocno, tez sie zalil ze mu sie nie uklada.
Ale JESZCZE mial dziewczyne. Wiec kontakt urwalam i nie naciskalam.
Odezwalam sie po 2 miesiacach- juz nie mial dziewczyny. Wtedy ruszylam do "akcji" 😉
Nawet jesli jest nie wiem jak zle lub jestes nie wiem jak zakochana- moim zdaniem nie powinnas kontynuowac znajomosci na linii randkowej. Po prostu. Z szacunku dla drugiego czlowieka, drugiej kobiety ktora jest po drugiej stronie bariery.
odwalcie się od Bisch'y, dziewczyna się zauroczyła, dywaguje sobie co by było gdyby, a Wy od razu napadacie na nią, ze chce rozbić udany kochający się związek…


Czasami to aż tu strach napisać. Z zauroczenia i spotkania, które jest za miesiąc wychodzi, że się chce rozbić związek, o któym tak naprawdę nic nie wiadomo. Więc Bischa nie nastawiaj się, nie myśl, co zrobić, czego nie. Spotkaj się, rozmawiaj, bądź sobą. Jak jemu będzie zależało i naprawdę mu się nie układa, to da ci znać. I tyle.

A ja melduję, że jeśli dobrze pójdzie to w przyszłym tygodniu będę w domu, na miesiąc. Już o niczym innym nie myślę, tylko o tym, że po miesiącu rozłaki (!) się spotkamy. Chyba go już nie puszczę. 😁
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
27 stycznia 2015 14:12
No ja widzę jedno rozwiązanie- poczekać. Ale bez spotkań, bez randek, bez prób ingerencji. Niech nie odzywa się do tego marca, a w marcu wybada sprawę- czy zostawił żonę, czy CHCE zostawić, czy dalej iskrzy. Po prostu. Bo może się okazać w marcu, że albo on nie chce, albo jej zauroczenie minie. I tyle.
A jeśli i u niego zaiskrzyło to się sam odezwie wcześniej 😉
Bischa   TAFC Polska :)
27 stycznia 2015 14:36
Averis, może coś tam napomknęłam kiedyś, ale tego, że nie powiedziałam o kogo chodzi jestem na milion % pewna, także dlatego, żeby na debila nie wyjść i nie zostać wyśmiana i owej osobie nie zaszkodzić, również dlatego, że na tym forum są osoby z mojego wydziału i nie wiadomo co komu głupiego do łba może strzelić, więc nie rozumiem skąd wątek "dziekan" na tym forum. O kogo chodzi wiedziała tylko garstka osób.

Żeby była jasność, odnośnie marcowego spotkania w Gdańsku. Nie będzie to randka, jak co po niektórzy chyba myślą. R. ma brata, który produkuje perkusje handmade, wynikło to z rozmowy w sobotę, jak siedzieliśmy we dwójkę i rozmawialiśmy o pasjach swoich i zgadaliśmy się, że będę w Gdańsku w marcu i że mnie zabierze do tego brata, bo gary to moja pasja. Temat żony, dzieciaków wyszedł znacznie później, wtedy nie miałam nawet pojęcia że ma żonę (nie nosi obrączki), że ma dzieci. To jest jedyny cel tego spotkania.
Ale nie musisz pisać z imienia i nazwiska, żeby ludzie kojarzyli sprawę. Ja tez coś takiego pamiętam. A skoro na forum są ludzie z Twojej uczelni, to gdyby komuś się chciało, to mógłby łatwo zrobić Ci problem.
Nikt Ci tego nie wypomina, ale po prostu bezpieczniej jest podawać mniej szczegółów. Tej nowej sprawy też się to tyczy 😉
Bischa   TAFC Polska :)
27 stycznia 2015 16:59
Jeśli wtedy cokolwiek napisałam faktycznie, to ograniczyłam do minimum i na pewno napisałam tak, żeby nie można było się zorientować, że chodzi akurat o tę konkretną osobę. Bylo, minęło, nie ważne, nie chcę wracać, to był idiotyzm i prosiłabym też o nie wyciąganie tej sprawy.
Lov   all my life is changin' every day.
27 stycznia 2015 17:52
Bischa, powiem Ci z autopsji- nie warto. Tym bardziej, jeśli on nie wykazał żadnego większego zainteresowana 😉
Ascaia, nie do końca. Spotykanie się luźne, ok. Ja też mam kolegów, z którymi lubię pogadać. Zwyczajnie, bez podtekstu i perspektyw na coś więcej. Ale nie nazywam tego randką. Ot, idę na ploty z kolegą, tak jak z koleżanką.
Druga sprawa, że o ile mając naście lat czy niewiele więcej często związki są jeszcze dość luźne i zmiany partnera nie są niczym dziwnym i nagannym. Ot, poszukiwania swojej połówki.

Natomiast kiedy facet ma rodzinę (nie mówię o już rozwiedzionych, w separacji) to podsycanie do odejścia jest nie fer. Bo zawsze jest szansa, że dorośli się za chwilę pogodzą a dzieci na tym zyskają. I większość facetów kiedy chce zdradzać nie opowiada o ty, jaki to ma świetną żonę i super sex w domu😉



Gdyby facet uważał swoją żonę za świetną, to zdrada nie przeszła by mu przez myśl. Zakładając, że nie jest jakimś niedojrzałym "lovelasem".
Tak na własnym przykładzie, czasem takim dzieciom lepiej jest jak rodzice się jednak rozstaną. Bywa, że im szybciej tym lepiej. Znam to z autopsji, dzieciństwo miałam szczęśliwsze dopiero kiedy rodzice się rozstali, bo w końcu z siostrą nie musiałyśmy słuchać kłótni. I po latach uważam, że moja mama za długo zwlekała z decyzją o odejściu, dla naszego dobra, żebyśmy miały rodzinę pełną.

Co do całości dyskusji, nie chcę oceniać, daleka jestem od tego, bo uważam, że każdy człowiek ma swój rozum i własne sumienie. Tak osądzacie "tą trzecią" jako tą najgorszą, a prawda taka, że zdrada to decyzja dwóch osób, nie tylko "tej trzeciej". Jeśli facet kocha i szanuje swoją żonę/dziewczynę, to choćby mu inna naga pod nosem przeszła, nie zapomni, że jest zajęty.
pamirowa, jak ludziom jest źle to niech się rozstaną i idą swoją drogą. Ja tylko myślę, że wiele par ma różne kryzysy, gorsze czasy itp. I jeśli w takim czasie pojawi się ktoś kto kusi to nie trudno o zdradę, a dalej się sypie.
Mam wśród znajomych i rodziny podobne przypadki, że kiedy był kryzys był skok w bok i niestety nie udało się związku już naprawić. A gdyby nie ta zdrada pewnie za kilka tygodni czy miesięcy znów by tworzyli szczęśliwą rodzinę.
.
Szczerze to nie wiedziałam, ze to była tajemnica i byłam przekonana, ze czytałam o tym na forum.
Ale sama widzisz, ze teraz sie śmiejesz z takiego zauroczenia, wiec po co kolejny raz wkręcasz sie w jakaś historię, która jeszcze sie nie zaczęła. Wrzuć na luz tak jak napisałaś i poczekaj na rozwój sytuacji a sama nic nie ciaśnij bo sie niepotrzebnie nakręcasz a pozniej przychodzi rozczarowanie.
Poczekaj, zobacz jak sie sytuacja rozwinie a jak faktycznie sie cos samo rozkręci, facet zacznie o Ciebie zabiegać to dopiero sie zastanawiaj co i jak😉
pamirowa, owszem trzeba dwojga, ale jeśli potencjalna kochanka wie o sytuacji rodzinnej i postanawia  "zawalczyć" to nie jest fer. Co innego, kiedy facet poznaje kobietę i wkręca ją że jest wolny.

Daleka jestem od osądzania, bo każda sytuacja jest inna.
Mam wśród znajomych i rodziny podobne przypadki, że kiedy był kryzys był skok w bok i niestety nie udało się związku już naprawić. A gdyby nie ta zdrada pewnie za kilka tygodni czy miesięcy znów by tworzyli szczęśliwą rodzinę.


serio...? ja w to nie wierzę, albo się kochają dwie osoby i próbują wypracować na nowo układ, albo mają się dosyć na tyle , że mają romanse na boku.. niezależnie czy te romanse doprowadzą do rozbicia związku czy nie, zawsze to jest skok na bok, więc jak można na nowo zaufać takiej osobie..?
jakoś strasznie bzdurnie to brzmi "gdyby nie zdrada, byli by szczęśliwym małżeństwem".. naprawdę w to wierzysz..? bo ja nie...

jeśli chodzi o dzieci, to chyba jest tu kilka rozwódek z dziećmi i jakoś każdej życzy sie ułożenia życia na nowo, u boku nowego faceta, który się dogada z dziećmi i ogólnie będzie tęcza - nikt nie sieje defetyzmy, że "babo żaden cię z dzieciakiem nie zechce".. czy ich potencjalnym nowym partnerom byście też radziły "nie pchaj się bo są dzieci, które zawsze dla kobiety będą ważniejsze".. jak zwykle podwójna moralność..

Bischaparę dziewczyn się sparzyło, ale nie przesadzajmy - coraz więcej jest patchworkowych rodzin i JAK SIĘ CHCE, to się wszystko da.. znam kilka takich układów i funkcjonują one dobrze lub bardzo dobrze nawet, tylko facet musi Cię naprawdę kochać, to wszystko w życiu poukłada - i z Tobą i z dziećmi, więc hipotetycznie nie skreślaj go przez dzieci, a jeśli je bardzo kocha to tym bardziej raczej wartościowych facet...
carmina wśród moich znajomych spotykam się z dokładnie taką postawą, jaką opisałaś: kobietom wszyscy radzą, by nie wiązały się z dzieciatym facetem, a mężczyznom - by nie wiązali się z dzieciatą kobietą.
Przy czym zazwyczaj powodem takiej rady nie są dzieci jako takie, ale fakt, że te dzieci mają także matkę/ojca - a więc ich drugi rodzic zawsze będzie gdzieś w tle nowego związku. Jest naprawdę sporo ludzi płci obojga, którzy nie mieliby problemu z zaakceptowaniem dziecka, ale obecności w swoim życiu drugiego jego rodzica nie są w stanie znieść.
Praktycznie wszyscy moi koledzy na wieść o tym, że się rozwodzę, reagowali na zasadzie "dobrze, że nie masz dzieci, będzie ci łatwiej w przyszłości kogoś znaleźć, jeśli będziesz chciała".
Rany, mi też tak niektórzy mówią  🙄

A ja znam właśnie ludzi z dziećmi z poprzednich związków i jakoś wszyscy znaleźli kolejnych partnerów i są bardzo szczęśliwi....
bera7 owszem, jest dużo prawdy w tym co piszesz, ale ja dalej uważam, że do zdrady potrzeba dwóch osób. Nie jest winna zatem tylko "ta trzecia" i to nie jej przypisywała bym "zasługę" rozwalania małżeństwa. W takim przypadku, moim skromnym zdaniem, najwięcej winy ma facet. To on ma rodzinę i to on zamiast walczyć o związek, woli skoczyć w bok.  I jeśli kobieta nie kusi faceta świadomie, z wyrachowania, to jest winna, owszem, ale pośrednio.
Szczerze mówiąc, to ja jednak wolała bym rozpadu takiego małżeństwa, gdzie przy kryzysie, facet z łatwością skacze w bok, bo słabszy okres, bo ciężko. Przynajmniej ja to tak widzę i głównie winę widzę w facecie.

I bardzo słusznie ale.... są sytuacje kryzysowe. W każdym małżeństwie zdarzają się takie i dotyczy to zarówno jednej jak i drugiej strony. W takich chwilach pojawienie się tej trzeciej osoby może prowadzić do tragedii. Dlatego rozważanie związku z mężatką/ żonatym uważam za zwykłą podłość.
Jeśli facet by mnie zdradził, bo mamy akurat kryzys i trafiła się akurat jakaś inna chętna, to byśmy już z tego kryzysu nie wyszli.
Problemy są po to, żeby je rozwiązywać, a nie zagłuszać przy pomocy innej kobiety.
Nie chciałabym faceta, któremu zasady etyczne pozwalają na coś takiego.
[quote author=Murat-Gazon link=topic=148.msg2278330#msg2278330 date=1422430750]
Jeśli facet by mnie zdradził, bo mamy akurat kryzys i trafiła się akurat jakaś inna chętna, to byśmy już z tego kryzysu nie wyszli.
Problemy są po to, żeby je rozwiązywać, a nie zagłuszać przy pomocy innej kobiety.
Nie chciałabym faceta, któremu zasady etyczne pozwalają na coś takiego.
[/quote] nikt by nie chciał. Życie pisze różne scenariusze. Niektórzy walczą o związek w takich sytuacjach. Z różnym skutkiem.
To chyba zalezy jakie kto ma podejscie do seksu..? Sa zwiazki, gdzie seks nie jest tozsamy z okazywaniem najwyzszej skali uczucia i oddania, nie kazdy oddaje aktowi seksualnemu jakas mistyczna nakladke. Znam zwiazki, ktore sie podniosly po zdradzie, bo wlasnie byly w stanie zrozumiec, ze seks=milosc.
Majowa dla mnie po prostu związek niejako z automatu kończy się w momencie zdrady, więc nie miałabym o co walczyć. Ale są różne powody, dla których ludzie taką walkę jednak podejmują, nie do końca to rozumiem, ale akceptuję, że tak jest.

zen jasne, że podejście do seksu można mieć różne, ale bycie w związku wyklucza seks z jakąkolwiek inną osobą, nieważne, jakie są okoliczności itp. Do tego myślę, że to podejście obie osoby powinny mieć takie samo, bo jeżeli mają różne, to i tak będzie problem - co z tego, że np. dla faceta seks nie równa się miłość, skoro dla jego kobiety seks bez miłości jest niewyobrażalny i ona nigdy nie będzie w stanie zrozumieć, że dla niego to była przygoda bez znaczenia.
Dziewczyny, a nie jest trochę tak, że człowiek pomimo swojego całego pokładu zasad etycznych jednak w głębi duszy pozostaje egoistą?
I jeśli poznaje faceta/kobietę do której czuje "to coś" i to tak silne coś jakiego nie czuł/a nigdy wcześniej, to zazwyczaj wybierze jednak siebie (czyli walkę o swoje szczęście) a nie będzie się oglądać na tę drugą stronę (żonę/męża/partnerkę/partnera)?
Wszystko jest takie czarno-białe i łatwe do oceniania dopóki się samemu nie jest w takiej sytuacji.
Nie wierzę, że cokolwiek w czym nie jest się osobiście można z taką łatwością obiektywnie ocenić.
Każda sytuacja jest inna i nigdy nie jest "całkiem zła" albo "całkiem dobra".
I jeśli poznaje faceta/kobietę do której czuje "to coś" i to tak silne coś jakiego nie czuł/a nigdy wcześniej, to zazwyczaj wybierze jednak siebie (czyli walkę o swoje szczęście) a nie będzie się oglądać na tę drugą stronę (żonę/męża/partnerkę/partnera)?

Jasne, że tak. Ale w takiej sytuacji zrozumiałe jest zerwanie związku/rozwód, a nie działanie na dwa fronty.
Moim zdaniem jeżeli czuje się "to coś", to nie postawi się osoby, do której się to czuje, w roli tej trzeciej czy trzeciego - bo to zawsze finalnie będzie krzywdzące.

Natomiast co do obiektywnego oceniania - od tego właśnie mamy takie rzeczy, jak moralność, etyka itp., żeby móc coś ocenić, nie będąc samemu w takiej sytuacji. Cała nasza cywilizacja funkcjonuje w oparciu o tę zasadę.
Murat-Gazon jasne zgadzam się z Tobą. Mam tylko takie wrażenie, że ludzie bardzo lubią mówić na temat swoich zasad i etyki, szczególnie kiedy oceniają innych. Natomiast czy je tak ze 100% skutecznością stosują?

A co do działania na dwa fronty to myślę, że tego również nie można tak jednoznacznie oceniać.
Czasami ludzie w takich sytuacjach są zdezorientowani, wali im się cały światopogląd, strefa "komfortu".
Z jednej strony czują silny pociąg i "to coś" do "tej trzeciej/trzeciego" a z drugiej jest również uczucie i przywiązanie do aktualnej partnerki/partnera, obawa przed zmianą, przed zranieniem swojego aktualnego partnera.
Przecież nawet jeśli ludzie przestają się "kochać" w takim sensie damsko- męskim to często nadal "kochają się" w inny sposób (przyjacielski, opiekuńczy itd.).
W takich sytuacjach działają tak silne uczucia, że traci się swój racjonalizm.
Nie mówię tutaj o zimnym wyrachowaniu w którym ktoś żyje w dwóch związkach i mu z tym dobrze.
pati12318 mogę mówić tylko za siebie, ale dużo bardziej zraniona bym się czuła, gdybym się dowiedziała, że mój facet od X czasu mnie z kimś zdradza, bo się w niej zakochał i "jest zdezorientowany", więc nie wie, co ma zrobić... niż gdyby przyszedł i powiedział jasno, że poznał inną i nie może być ze mną dłużej, bo mnie już nie kocha, natomiast kocha tamtą.
Notabene kiedyś dawno temu to ja byłam stroną, która była w związku, ale zakochała się w kimś innym. On nawet o tym nie wiedział, że ja coś do niego czuję, ale nie zmieniło to w niczym faktu, że jak tylko się zorientowałam, co czuję, to zaraz następnego dnia zakończyłam dotychczasowy związek, mówiąc wprost, dlaczego to robię. Bo nie mieściło mi się w głowie oszukiwanie ówczesnego mojego chłopaka - chociaż byłaby to "tylko" zdrada emocjonalna, nie fizyczna.
Także owszem, niektórzy mają swoje zasady i etykę i właśnie do nich się stosują w praktyce. Po co inaczej by one były?
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się