Kącik WEGE DZIECI oraz matek/ciężarówek myślących "alternatywnie" :-)

martik, uspokój się i nie nadinterpretuj tego co napisałam  🙄 nigdzie nie napisałam, że jestem super specem od immuny, bo nie jestem (jeszcze, kto wie  :hihi🙂.
Czy my się znamy?  Nie sądzę. W takim razie proszę zmień ton i przestań wydawać rozkazy.
To nie jest nadinterpretacja a odbiór Twojej wypowiedzi przez jedną z osób Cię czytających.
Świetnie,  że studiujesz medycynę,  życzę Ci powodzenia. Aby stać się jednak lekarzem szanowanym i godnym zaufania musisz wyzbyć się tonu pouczającego a nabyć ton doradczy.
Smiem twierdzić, że wielu lekarzy straciło szacunek pacjentów właśnie poprzez podejście " studiowałem medycynę,  to się znam a Ty pacjencie nie masz prawa nawet ust otworzyc".
Gdy urodziłam naszego syna wiedziałam bardzo niewiele na temat szczepień. Próbowałam rozmawiać z różnymi lekarzami by dowiedzieć się czegoś więcej.  Myślisz,  że otrzymałam jakieś miarodajne informacje? Gdzie tam! Patrzono na mnie jak na cudaka,  bo smiem kwestionować kalendarz szczepień.
Często padało tez stwierdzenie,  że ci, którzy go układami to specjaliści.  Ok,  świetnie, dlaczego nie można jednak znaleźć ich odpowiedzi na podstawowe pytania?  Rozumiesz frustrację?
I pytam Ciebie jako matka hipotetycznej matki - szczepilabys dalej, zeby sprawdzic 'co tym razem nam sie trafi?'
nie wiem. Pewnie sprawdziłabym wiele rzeczy, przebadała dziecko na prawo i lewo aby wykluczyć wszystkie inne przyczyny, zanim obwiniłabym szczepionkę.

martik, wydaje mi się, że lekarze nie potrafią tłumaczyć, bo rzadko trafia się ktoś kto oczekuje takiego dokładnego wytłumaczenia. Trudno też pewne rzeczy wyjaśnić prostym językiem, na studiach mówią nam, że trzeba, ale nie mówią jak.

Wydaje mi się, że starsze pokolenie lekarzy właśnie ma takie wysokie mniemanie o sobie jako o elicie narodu. Widzę też to podejście u moich znajomych, których rodzice są lekarzami. Ja wiem, że ludzie zaczynają być bardziej świadomi, nie przyjmują wszystkiego na wiarę jak kiedyś, szukają odpowiedzi. W ogromie informacji w internecie można znaleźć większe i mniejsze bzdury a moim zadaniem będzie jakoś pomóc pacjentowi to zrozumieć. Starsi lekarze nie są przyzwyczajeni, że ktoś kwestionuje ich opinie, a młode pokolenie, szczególnie pediatrów, będzie musiało się szkolić tak, żeby sprostać oczekiwaniom rodziców i będzie musiało umieć odpowiadać na te pytania. Teraz pacjent to bardziej klient, niezadowolony z usługi nie przyjdzie drugi raz, szczególnie jeśli chodzi o zdrowie jego dzieci.

Ja się cieszę, że ludzie coraz bardziej starają się dbać o zdrowie, są świadomi swoich wyborów, ale często w parze z większą świadomością idzie nieufność wobec pracowników służby zdrowia i wierzę, że może się pracować trudno z kimś, kto podważa każdą opinię, bo zaufanie to podstawa w relacji lekarz -pacjent.

Rozumiem frastrację, ale nie można popadać w paranoję nawet na punkcie zdrowia ( z resztą paradoksalnie to też jest choroba). Ważne, żeby znaleźć kogoś komu się ufa i kto nie podąża ślepo za wytycznymi tylko ma indywidualne podejście do każdego dziecka, wiem że trudno, ale jedbak nie jest to niemożliwe.
zonk, zgadzam się ze wszystkim, co napisałaś w swoim ostatnim poście. Jednocześnie ciesze się,  jako przszly lekarz masz taki punkt widzenia. Życzę dużo wytrwałości,  bo to niełatwe studia i czasami niewdzięczna praca.
Diakonka   Jestem matką trójki,jestem cholerną superwoman!
07 lutego 2015 13:23
jasminowa, widzisz- ja nie bylam przeciwnikiem szczepien, raczej sceptykiem, ze 'po co az tyle' i 'tyle naraz'. No i poszlam ze swoim malutkim dzieckiem na daweczke 5w1 bo mnie tak lekarka i pielegniarka i srodowiskowa nakrecily, ze to lepiej dla dziecka, mniej wkluc i w ogole to znaczy, ze dobra matka bede. Zaszczepilam. Nie dalej jak tego samego wieczoru moje dziecko zaczelo sie drzec, przestalo zasypiac jak zwykle spokojnie, zaczal sie hardcore... Trwal niemal caly pierwszy rok zycia. Dziecko sie darlo non stop kolor, dnie i noce, usypiania trwaly od godziny do dwoch i pol. Teraz jest wciaz wymagajacym, ale juz starszym i rozumnym dzieciem, wiec mozna sie dogadac- wciaz jest bardzo nadwrazliwy i wykazuje pewne niepokojace zachowania. I pytam Ciebie jako matka hipotetycznej matki - szczepilabys dalej, zeby sprawdzic 'co tym razem nam sie trafi?'


szafirowa - ja sie tego właśnie panicznie boję, jeśli chodzi o Teo. On juz jest mega wrażliwym dzieckiem, bardzo płaczliwym, cholera wie, czemu czasami płacze, do tego w tyle, jeśli chodzi o rozwój w porównaniu do Neli. Za nic w świecie nie będę go narażać na powikłania neuro, Nelki też nie. Do tego moje dzieci były urodzone na granicy wcześniactwa, Teo z hipotrofią. Nie będę eksperymentować na moich dzieciach, "a może nic się nie stanie".

W bliskim otoczeniu sporo "zbiegów okoliczności", że akurat po szczepionce coś pierdzielnęło. Nie trzeba daleko szukać - przykład forumowej zduśki i Bola.

Co do lekarzy - moja koleżanka, młoda pediatra, twierdzi np. że współczesne szczepionki nie zawierają rtęci ani pochodnych.
Na pierwszej wizycie w Medicover lekarka chciała od razu zaszczepić moje maleńkie dzieci - nie robiąc wcześniej ŻADNEGO wywiadu.
Ciężko jest w 100% ufać lekarzom.
Na szczęście nasza lekarz prowadząca jest sceptyczna wobec szczepień i moje "chcę poczekać z rok, dwa, a potem zobaczymy" spotkało się z jej aprobatą. Daje to jakieś potwierdzenie, że mój wybór jest słuszny.

Ehh, ciężko podjąć decyzję i dobrze się z nią czuć. Bo to nie jest tak, że uległam modzie, że nie mam pojęcia i bezrefleksyjnie i butnie wołam "ha, nie szczepię!".
Ja się cieszę, że ludzie coraz bardziej starają się dbać o zdrowie, są świadomi swoich wyborów, ale często w parze z większą świadomością idzie nieufność wobec pracowników służby zdrowia i wierzę, że może się pracować trudno z kimś, kto podważa każdą opinię, bo zaufanie to podstawa w relacji lekarz -pacjent.

Ale zaufanie jest podstawa każdej relacji klient-uslugodawca, nie ma co tu odkrywać Ameryki. Istotne skąd sie to zaufanie bierze, a na pewno nie bierze sie od tak bo ktoś ukończył jakieś studia. Lekarze wszyscy ukończyli studia, a jak sie zaczniesz wgłębiać to co lekarz, to inna opinia. A przecież w przypadku medycyny chodzi o cos co mamy najcenniejszego, zycie i zdrowie, trudno nie być sceptykiem. Dlatego dla mnie lekarz u którego widzę jakaś otwartość, dociekliwość wzbudza większe zaufanie niż beton, który wyszedł z murów uczelni z poczuciem boskości. W końcu mówimy o zawodzie, gdzie odkrywca drogi transmisji zakażeń, zmarł samotnie w szpitalu psychiatrycznym bodajże, poddany uprzednio ostracyzmowi własnego środowiska, zawodzie, który przez ostatnie dziesięciolecia upierał sie, ze kobieta najlepiej rodzi ma plecach i z nogami w strzemionach itd itd

tutaj
wklejam artykuł w którym sie odczytałam (chyba to ten) o tych przeciecialach jak działają i dziecka. Źrodła na dole śle ich nie czytałam są poza moim zasięgiem językowym raczej. Jeżeli tak jak mówicie, moja odporność ma wpływ na wytworzenie odporności u dziecka karmilnego piersią, to niepotrzebnie szczepilam wzw. Ja jestem zaszczepiona na to świństwo i karmie piersią.
Jeżeli tak jak mówicie, moja odporność ma wpływ na wytworzenie odporności u dziecka karmilnego piersią, to niepotrzebnie szczepilam wzw. Ja jestem zaszczepiona na to świństwo i karmie piersią.
może tak a może szczepionka jest na tyle "mocna" że działa mimo matczynych przeciwciał, a w jakim wieku szczepiłaś dziecko?

Lekarze bywają różni, myśle że szczepienia nie stanowią tu wyjątku, znam osobę, której nie zrobiono USG po kopnięciu, dobrze że pojechała do drugiego szpitala a nie jak jej radzili do domu. Miała pękniętą śledzionę. Znałam staruszkę, która złamała nogę, pojechała do szpitala i tam zmarła- za mała byłam zeby interesować się szczegółami. Uważam, ze dobrze, ze się pyta- a nie ślepo wierzy, ze szczepionka i antybiotyk są dobre na wszystko, jednak trzeba mieć umiar. Tutaj na forum może nie ma takich skrajności i ludzi wierzących, ze szczepienia to zaplanowana przez rząd kontrola urodzeń, albo co gorsza- wstrzykują nam w ten sposób nadajniki😉
Kolejny problem poruszyła Diakonka, że lekarze olewają często badanie dziecka przed szczepieniem! To jest karygodne, a słyszałam już wiele razy o tym, że szczepienie było, ale wywiad mocno ograniczony i badanie prawie zerowe. W lecznicy (weterynaryjnej oczywiście) do której chodzę na praktyki wywiad i badanie zawsze jest, dziś np. nie zaszczepiliśmy psa, który miał subkliniczne zapalenie krtani i tchawicy (właściwie brak objawów), ma po wykurowaniu przyjść za tydzień i się zobaczy...
zonk napisałaś, że szczepiłabyś, ale nie na wszystko i nie wg kalendarza, czyli na co i kiedy?

dea i cóż z tego, że moje dziecko jest pod opieką neurologa, ba mam nawet piękny list intencyjny od neurologa do pediatry, że prosi o odroczenie. Listy z przychodni o niedotrzymaniu terminów dostaję w Woj. Centrum Szczepień lekarz obejrzał list, głupio się uśmiechnął i uznał, że szczepimy.....
Nie wiem, nie mam dzieci i nie planuję mieć przez najbliższe lata, nie wiem jakie szczepionki będą za 5-10 lat. Pewnie niedługo bardziej się zagłębię, ciekawi mnie ten temat ogromnie, ale za mało jeszcze wiem, żeby dokładnie mówić, czym i kiedy szczepić 😉
Dziewczyny podziwiam, ze macie jeszcze siłę wałkować temat, po raz kolejny udowadniać sprawy oczywiste, że rtęć JEST w szczepionkach, ba nawet jeśli nie ma jej w składzie, bo jakaś  szanowna komisja uznała, ze śladowe ilości nie muszą być wpisywane.

A tak w temacie:

Czy autyzm ma podłoże wirusowe?
Nowa teoria powstawania autyzmu i związek autyzmu ze szczepionkami
PRZECZYTAJ CAŁOŚĆ, NAWET JEŚLI NIE JESTEŚ RODZICEM DZIECKA AUTYSTYCZNEGO
Diagnostyka wegetatywno-rezonansowa na tropie przyczyn autyzmu

W pewnym kraju europejskim prezes jednego ze stowarzyszeń rodziców dzieci chorych na autyzm zaprosił operatora testu wegetatywno-rezonansowego (w skrócie: vega-test) z wieloletnim doświadczeniem do przetestowania tą metodą grupy dzieci autystycznych. Operator postanowił zatem, że sprawdzi, jakie wspólne czynniki będą znajdowały się w organizmie dzieci autystycznych. Rodzice tych dzieci byli niezwykle zdeterminowani, ponieważ nikt ze środowiska lekarskiego im nie pomagał. Zostali zostawieni samym sobie, a lekarze odrzucili wątek jakiegokolwiek związku autyzmu ze szczepieniem, chociaż u połowy dzieci nastąpił ewidentny zbieg czasowy z podaniem szczepionki (autyzm został zdiagnozowany przez lekarzy ok. 1,5 do 2 miesięcy po podaniu szczepionki). Stało się to tak późno, ponieważ zmiany w zachowaniu dzieci nie były łatwe do zaobserwowania, ponieważ były małe. Kiedy więc na początku przestały reagować na swoje imiona, rodzice wpierw chodzili z nimi do laryngologów i specjalistów od słuchu, a dopiero na koniec trafiali do neurologa, który diagnozował autyzm i zwracał uwagę rodziców na dziwnie „nieobecny” wzrok maluchów.
Po wykonaniu testu wegetatywno-rezonansowego dzieci na obszernej liście markerów elektromagnetycznych różnych czynników infekcyjnych z selektora medycznego urządzenia, na którym pracował, operator zaczął myśleć nad wynikami. Okazało się, że w teście wegetatywno-rezonansowym dzieci autystyczne nie różnią się od innych zdrowych dzieci praktycznie niczym oprócz stanu zapalnego w układzie nerwowym i występowania w nim kilku egzotycznych wirusów, co było bardzo zaskakujące. Wirusy, które wykrył sprzęt, to: Ebola, Marburg, małpia ospa i Denga. U niektórych występowały również powszechne w populacji wirusy typu Cooksakie, ale nie było to niczym niezwykłym. Jednocześnie nie wszystkie dzieci miały obciążenie rtęcią, co nie sugerowało jej bezpośredniego związku z powstaniem autyzmu. Jednak te 3 wymienione na początku wirusy były aż tak nieprawdopodobne, że nie dało się ich nie zauważyć. Dlaczego? Ponieważ pierwsze dwa były obecne u wszystkich badanych autystyków, a u większości również wirus małpiej ospy.

Zaatakowane wirusami części ciała u badanych dzieci to:
– móżdżek (odpowiada m.in. za mowę, koordynację ruchową, pamięć krótkotrwałą),
– pień mózgu,
– twór siatkowaty – reguluje poziom pobudzenia centralnego układu nerwowego, uwagi, odpowiada m. in. za emocjonalność, czyli to, czego brak dzieciom z autyzmem,
– hipokamp (jego uszkodzenie upośledza pamięć i zdolność do nauki),
– zakręt obręczy (odpowiada m.in. za motywację),
– ciało migdałowate (jego uszkodzenie, potwierdzone przez fachową literaturę, daje następujące objawy: agnozję wzrokową i słuchową – trudności w rozpoznawaniu znanych obiektów, nierozpoznawanie dźwięków otoczenia, nierozpoznawanie bliskich osób. Jakie to charakterystyczne dla dzieci autystycznych!).
– pień trzewny (unerwienie jelita – problemy z jelitami, zapaleniami jelita i perystaltyką są również charakterystyczne dla większości dzieci autystycznych),
– pień współczulny większy,
– kora mózgu, struktury podkorowe,
– płyn mózgowo-rdzeniowy.

Ponieważ wyniki te były spójne i powtarzalne u wszystkich testowanych dzieci, operator skontaktował się z dwoma placówkami dyplomowanych lekarzy w Rosji, którzy stosują tę technikę diagnostyczną. W Rosji, w związku z dużą ilością niemieckich i rosyjskich prac naukowych na jej temat, test wegetatywno-rezonansowy ma status zarejestrowanej prawnie przez Ministerstwo Zdrowia Federacji Rosyjskiej metody diagnostycznej i jest tam w zdecydowanie częstszym użyciu niż w reszcie krajów europejskich. Okazało się, że lekarze z dwóch centrów medycznych w Rosji również dostrzegli tę zależność – również wykrywali infekcje wirusami małpiej ospy, Marburg i Ebola (filowirusy) w układzie nerwowym u kilku dzieci autystycznych, z którymi mieli styczność.
Co ciekawe, również medycyna konwencjonalna zwracała uwagę na stan przewlekłej infekcji mózgu i układu nerwowego u chorych na autyzm, choć czynniki infekcyjne nie były określone. Przykładem może być artykuł naukowy pt. „Immunity, neuroglia and neuroinflammation in autism” (Odporność, komórki gleju i zapalenie układu nerwowego w przypadku autyzmu) – Pardo CA1, Vargas DL, Zimmerman AW. (Int Rev Psychiatry. 2005 Dec; 17(6):485-95).
Z kolei kalifornijscy naukowcy przeprowadzili badania polegające na wykonaniu sekcji zwłok dzieci i dorosłych autystycznych, którzy zginęli w wypadkach, m.in. samochodowych. Okazało się, że mózgi dzieci autystycznych (szczególnie hipokamp i ciało migdałowate) zawierały nawet o połowę mniej komórek nerwowych niż analogiczne części mózgu ludzi zdrowych. Co mogło doprowadzić do takiego spustoszenia?
W przypadku wspomnianych dzieci badanych vega-testem rzeczą charakterystyczną było to, że im więcej występowało u nich objawów, tym sprzęt wykazywał większe rozprzestrzenienie wspomnianych wirusów w ich układzie nerwowym. Dlatego we wszystkich opisywanych przypadkach po konsultacjach osoby badające dzieci doszły do wniosku, że w tych konkretnych przypadkach właśnie wykryte wirusy spowodowały tak ogromne spustoszenie w ich układzie nerwowym, zdiagnozowane finalnie jako autyzm.
Skąd groźne wirusy wzięły się u dzieci?
A co można powiedzieć o wspomnianych wirusach, których obecność u dzieci autystycznych wydaje się aż nieprawdopodobna? Pierwsze dwa należą do rodziny filowirusy (teraz podzielonej na "Ebola like viruses" i "Marburg like viruses"😉.
Wirus Ebola (EVD) znany jest z tego, że wywołuje gorączkę krwotoczną Ebola (EHF) (ostatnio znaną w związku z przypadkami zarażenia we Francji). Za jego rezerwuar uważa się niektóre małpy i prawdopodobnie niektóre gatunki nietoperzy. W wielu dokumentach uważany jest za potencjalną broń biologiczną. Cechą szczególną jest to, że jest niesłychanie wirulentny, tzn. zdolny do wywołania infekcji już przy bardzo małej ilości czynnika zakażającego. Jego miara zjadliwości jest najwyższa spośród wszystkich znanych wirusów.
Od 1976 roku wystąpiło kilka epidemii tego wirusa, między innymi w Sudanie (1976 rok, 151 ofiar śmiertelnych na 284 zarażonych ze śmiertelnością 53%), Zairze (1976 rok, 280 ofiar śmiertelnych na 318 zarażonych, śmiertelność na poziomie 88%), Gabonie (1994–1995 rok, 32 ofiary śmiertelne na 52 zarażonych, śmiertelność 62%), w Ugandzie (2000–2001 rok, 224 ofiary śmiertelne na 425 zarażonych, śmiertelność 53%) i wiele innych. Co ciekawe, występowały również wypadki laboratoryjne. W 1996 roku po ukłuciu igłą zmarła laborantka laboratorium Ministerstwa Obrony Federacji Rosyjskiej (w ramach testu miała zarazić wirusem króliki), a w 2004 roku zmarła w Rosji Antonina Presnyakova, również laborantka, która popełniła podobny, kosztujący ją życie błąd, tylko przy nakłuwaniu świnek morskich. Natura potrafi się jak widać czasami zemścić.
Z wirusem Marburg sytuacja jest podobna, z tym że zaczyna się dużo ciekawiej. Wirus zostal bowiem odkryty po raz pierwszy w 1967 roku w Marburgu i niemal jednocześnie we Frankfurcie nad Menem. Do zarażenia doszło wśród pracowników laboratorium badawczego firmy farmaceutycznej. Jak ustaliła późniejsza kontrola, ludzie zarazili się od małp (sic!) pozyskiwanych do celów hodowli komórkowej w ramach prac związanych z przygotowywaniem szczepionki przeciw polio. Były to koczkodany zielone (Cercopithecus aethiops) przywiezione z Ugandy, których nerki wykorzystywane były do produkcji szczepionek. Na 25 zakażonych osób 7 zmarło. Potem była jeszcze epidemia w Ugandzie w 2005 roku (90% śmiertelności, zmarły co najmniej 244 osoby).
Jak zatem takie groźne wirusy mogły trafić do organizmów dzieci?

Rola małpich nerek w przemyśle szczepionkowym
Okazuje się, że wiele lat wstecz (od lat 60. XX wieku, a nawet wcześniej) wiele szczepionek przygotowywanych było na siekanych nerkach małpich. To właśnie na komórkach małpy (czasami również innych zwierząt) namnażano czynnik, na który miała uodparniać szczepionka. Tak było m. in. ze szczepionką przeciwko polio. Oczywiście w końcowej fazie produkcji, zgodnie z indywidualnymi procedurami produkcji, materiał biologiczny był odwirowywany, traktowany na przykład trypsyną w stężeniu 0,25% (enzym rozkładający białka, pozwala on na przejście komórek do roztworu, metodę tę stosuje się wciąż przy tzw. pasażowaniu, czyli rozmnażaniu w warunkach laboratoryjnych zwierzęcych linii komórkowych, o czym później) rozcieńczoną zwykle w stosunku 1:300 w PBS (Phosphate buffered saline), dodawane były substancje chemiczne typu fosforan glinu (wzmacniacz reakcji immunologicznej), organiczny związek rtęci thimerosal/tiomersal, formaldehyd lub inne, zależnie od producenta i cyklu produkcji. Dokładna lista substancji jest zwykle podawana w składzie szczepionek (a przynajmniej teretycznie powinno tak być).
Wszystko po to, żeby oryginalne czynniki, na które zamierzano człowieka / dziecko uodpornić, nie były szkodliwe, lecz były – jak to się ładnie nazywa – atenuowane, niezjadliwe, niezdolne do wywołania zarażenia. A więc jednocześnie musiały być możliwe do rozpoznania dla układu odpornościowego, nie mogły być „rozpuszczone” zbyt bardzo, bo organizm nie uodparniał by się na charakterystyczne dla nich składniki. Trzeba było zatem jakoś je „zdezaktywować”, ale nie zniszczyć całkowicie. Teoria jest bowiem taka, że określony (oficjalnie: zbadany) czas działania enzymów i chemii powinien dać ten efekt. Kto jednak robił w życiu coś technicznego, ten wie, że często teoria różni się od praktyki, a duża partia produkcyjna to zupełnie co innego niż jeden egzemplarz.
Czy może więc tak się zdarzyć, że szczepionka zamiast uodopornić, spowoduje chorobę? Okazuje się, że tak. A przyznają to sami mikrobiolodzy i naukowcy związani ze szczepionkami. Niezależnie od tego, czy chodzi o szczepionki zawierające zdolne do namnażania się komórki bakteryjne, ale pozbawione zjadliwości (stare szczepionki, pierwsza generacja) czy tylko strzępy charakterystycznych dla czynnika infekcyjnego białek (tzw. nowoczesne szczepionki drugiej generacji), ryzyko takie zawsze istnieje. A stawką może być nawet zdrowie lub życie człowieka (zwykle: małego człowieka). Co więcej, w wielu wypadkach dokładny sposób atenuacji jest nieznany.
Lekarze, badacze i mikrobiolodzy o niebezpieczeństwach związanych ze szczepionkami
Tak jest na przykład ze szczepem odry (measles) używanym do produkcji szczepionki MMR (odra, świnka, różyczka). Podkreślono to wyraźnie w pracy naukowej „Charakterystyka genetyczna szczepionkowych szczepów odry (Genetic Characterization of Measles Vaccine Strains, Bettina Bankamp1, Makoto Takeda2, Yan Zhang3, Wenbo Xu3 and Paul A. Rota1”.
Oto fragment z innej pracy naukowej poświęconej szczepieniom:
„Stosowanie szczepionek zawierających zdolne do namnażania się komórki bakterii niesie ze sobą niebezpieczeństwo wynikające z zachowania poprzez atenuowane szczepy resztkowej zjadliwości, która może się ujawnić w pewnych okolicznościach, jak np. u osób z pierwotnymi i wtórnymi niedoborami odporności. Niewykluczone jest także zjawisko rewersji mutantów. Problemy wynikające ze szczepienia żywymi, osłabionymi mikroorganizmami dotyczą także skutków ubocznych powodowanych przez substancje toksyczne, będące składnikami osłon komórkowych jak np. lipopolisacharyd (LPS)”.
„Dodatkowo, obecność w ustroju nie w pełni zinaktywowanego czynnika patogennego rodzi niebezpieczenstwo groźnych powikłań poszczepiennych”.
A od czego zależy obecność „nie w pełni zinaktywowanego czynnika poszczepiennego”? Okazuje się się, że może to być sprawa losowa, której nie da się uniknąć. Bo każdy proces techniczny ma swoje ograniczenia. Bo teoria, że enzymy rozłożą do odpowiedniego stopnia wszystkie wirusy czy bakterie, które wchodzą w skład szczepionki w określonym czasie, nie musi się zawsze sprawdzać. Bo to tylko biotechnologia, a każda technologia może zawodzić, a ta z przedrostkiem „bio” – tym bardziej bywa nieprzewidywalna. Bo odwirowywanie czegoś przez określony procedurami czas czy reakcje różnych odczynników nie za każdym razem, nawet w tych samych warunkach, przy tym samym ciśnieniu i temperaturze, muszą dać identyczny efekt. Bo nie każda komórka, na której namnaża się materiał do szczepionek, jest wolna od innych zanieczyszczeń, a wszystkich nie da się fizycznie sprawdzić. I o ile w przypadku patogenów, na które są przygotowywane szczepionki, jeśli nie wszystkie bakterie są niekatywne lub martwe, a wirusy atenuowane, problemem może być krótkotrwała opuchlizna i ostatecznie organizm sobie poradzi. Co najwyżej organizm „przechoruje” chorobę, na którą się go szczepi. Ale co,jeśli szczepionka zawiera również inne wirusy, takie jak te, o których wspomniano na początku, o których producent nie pomyślał?

Co ma piernik do wiatraka, czyli związek testu wegetatywno-rezonansowego dzieci autystycznych z wnioskami końcowymi
I tu wracamy do opisywanego testu wegetatywno-rezonansowego, który wykazał obecność w centralnym układzie nerwowym u dzieci autystycznych groźnych wirusów Ebola i Marburg oraz małpiej ospy. Co świadczy o tym, że jest duże prawdopodobieństwo, że pochodzą one właśnie ze szczepionki? Paradoksalnie – to, że te dzieci w ogóle jeszcze żyją. Jak przeczytaliśmy, infekcje nimi wykazują wysoki stopień śmiertelności, dwójka laborantów, którzy zarazili się przez ukłucie, zmarła, a dzieci autystyczne żyją, tylko – co to za życie...
Wysnuta została więc teoria, że wirusy te musiały zostać w jakiś sposób osłabione, „atenuowane” – ich zjadliwość została zmniejszona do tego stopnia, że nie zabijają (a przynajmniej bardzo rzadko, bo zdarzają się przecież niewyjaśnione śmierci niemowląt po szczepionkach), ale potrafią zniszczyć delikatną tkankę układu nerwowego u dzieci. Że zostały wszczepione niejako „przez przypadek”, tylko dlatego, że małpa, z której pobrano tkanki do namnażania materiału biologicznego do produkcji szczepionek była zainfekowana tymi wirusami i nikt nie zwrócił na to uwagi.
Ktoś może powiedzieć: ale przecież teraz nie robi się już szczepionek na tkankach zwierzęcych. Być może w części wypadków jest to prawdą, ale nie do końca. Rzecz jasna producenci szczepionek chcą, byśmy wszyscy myśleli, że szczepionki są bezpieczne, ponieważ taka jest ich oficjalna wersja. Z tej pozycji bardzo łatwo odparować atak zbytnich przeciwników szczepień, mówiąc, że owszem, tak było kiedyś, ale teraz mamy „nowoczesne” szczepionki, które nie powodują już powikłań jak te „stare”, które nie są produkowane na tkankach pobranych z dzikich zwierząt. Sprzedaż przecież nie może spadać...
I tak występują jeszcze szczepionki produkowane na jajach kurzych, abortowanych płodach ludzkich, komórkach świni i wiele innych. Jednakże ostatnimi czasy coraz więcej producentów produkuje szczepionki na bazie tzw. komórek linii VERO. Robi to firma Baxter, GlaxoSmithKline, jak również Sanofi Pasteur Biologics i kilku innych. VERO to bardzo wzdzięczna nazwa, lecz co się za nią kryje?
Otóż linia komórkowa VERO pochodzi z nerek koczkodanów zielonych (Cercopithecus aethiops) – dokładnie tego gatunku, o którym wiadomo, że spowodował epidemię wirusem Marburg w laboratorium firmy farmaceutycznej w 1967 roku w Marburgu w Niemczech! Powszechnie wiadomo, że małpy te są nośnikiem również innych wirusów, w tym między innymi osławionego SV-40, którego pewna praca naukowa podejrzewa o możliwość powodowania raka (znajdowano go w tkankach pobranych z guzów nowotworowych). Pierwsze prace nad tą linią komórkową przeprowadzano już w latach 60. Co ciekawe, istnieją prace naukowe wykazujące, że bezpośrednio w DNA tych małp znajdują się fragmenty kodu wirusa SV-40 (źródło: http://www.pnas.org/content/78/1/95.full.pdf). Jest również możliwe, że wśród endogennego DNA/RNA znajdują się kody innych wirusów.
Czy nazwałbyś / nazwałabyś takie komórki pobrane kiedyś z nerek małp, materiałem, co do którego można zastosować sformułowanie, że szczepionki produkowane na ich bazie nie są produkowane „na tkankach zwierzęcych”? Nie trzeba być mikrobiologiem, by mieć odmienne zdanie niż producenci. Niestety, wiele osób nie zdaje sobie sprawy, jak wielkimi „tubami” propagandowymi dysponuje przemysł farmaceutyczny i bezkrytycznie podchodzi do wszelkich opinii sygnowanych nazwiskami „fachowców” reprezentujących przemysł szczepionkowy i wakcynologię jako naukę.
Czy możliwe jest, by rozmnażane w warunkach laboratoryjnych komórki z nerki koczkodanów zielonych, nazwane VERO (z Esperanto Verda Reno – Zielona Nerka, czytaj: nerka koczkodanów zielonych) zainfekowane były od wielu lat odmałpimi wirusami?
Oficjalnie nie, ponieważ o procesie produkcji czytamy w amerykańskiej bazie PubMed.gov (http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/2759353):
„Special emphasis was laid on the absence of any virus in the cells or any trace of viral sequence included in the Vero cell genome. Sensitive tests were applied to check that residual cellular DNA was as low as possible per dose of vaccine”.
Polskie tłumaczenie:
„Szczególną uwagę położono na brak obecności jakiegokolwiek wirusa w komórkach lub ślad jakiejkolwiek sekwencji wirusowej zawartej w genomie komórek Vero. Zastosowano czułe testy, by sprawdzić , czy szczątkowe DNA komórkowe było jak najmniejsze na dawkę szczepionki”.
Czyżby więc jednak nie wszystkie ślady zostawały usunięte??? Kto określił, co może zostać, a co nie? Co, jeśli jednak, mimo tylu testów, coś zostało? Co, jeśli owe „szczątkowe DNA komórkowe”, które ma być rzekomo „jak najmniejsze na dawkę szczepionki” i jest pozbawione jakiegokolwiek wirusa lub sekwencji wirusowej, to nie tylko oryginalne DNA komórek małpy, ale również fragmenty kodów wirusów takich jak Marburg, Ebola i małpiej ospy (o których wiadomo, że powszechnie infekują ten gatunek małp), SV-40 czy innych? To bardzo problematyczne do oceny, poza tym nie ma gwarancji, że mimo że badana próbka nie jest zainfekowana wirusami, inna partia komórek jest. Po prostu się to zakłada.
Jednak istnieją już źródła naukowe, które wykazują, że szczepionki są ogromnie zanieczyszczone materiałem DNA i RNA niewiadomego pochodzenia
Wróćmy jeszcze do wirusów Ebola i Marburg. To wirusy (szczególnie Ebola) o największej znanej wirulentności. Co to oznacza w praktyce? Są to bardzo małe wirusy, które zawierają zaledwie 7 genów (rola części z nich wciąż nie jest znana). Wystarczy ich niewielka ilość (w porównaniu do innych wirusów), by wywołać nawet śmiertelną infekcję.
Ich wykrycie wbrew pozorom nie jest proste, ponieważ są bardzo małe (ok. 80 nm). Czy jest możliwe, by wirusy te lub ich pozostałości znalazły się w gotowych szczepionkach. To pytanie pozostaje wciąż otwarte. Pewno jest za to jedno: badania naukowe już stwierdziły skażenie niektórych szczepionek (np. szczepionka przeciw polio) wirusem SV40 oraz Pestivirusem (był wykryty w szczepionce MMR). Logika nakazuje przypuszczać, że losowe zanieczyszczenia szczepionek również innymi wirusami są jak najbardziej możliwe i kolejne mogą być wykryte w przyszłości.
Co ciekawe, sami producenci lub organy rządowe zajmujące się ich dystrybucją przyznają, że w szczepionkach mogą się znajdować śladowe zanieczyszczenia z procesów produkcyjnych itp.:
„Śladowe składniki to pozostałości znikomej ilości substancji, które były użyte we wczesnych stadiach procesu produkcyjnego konkretnej szczepionki. W zależności od użytego procesu produkcyjnego, mogą się w to wliczać śladowe ilości płynów z hodowli komórkowej (!), protein charakterystycznych dla jaj kurzych, drożdży, antybiotyków lub substancji inaktywujących. Zwykle jedynie znikome ślady tych substancji wykrywane są w finalnym produkcie szczepionkowym.
(Fragment oryginalny: "Trace components are the remaining minute quantities of substances that have been used in the early stages of the production process of individual vaccines. Depending on the manufacturing process used this may include trace amounts of cell culture fluids, egg proteins, yeast, antibiotics or inactivating agents. Usually, only minute traces of these substances are detected in the final vaccine product". (http://www.ncirs.edu.au/…/fact-sheets/vaccine-components-fa…).
Poza tym czytamy w bazie PubMed czytamy:
Tłumaczenie: E-IPV (szczepionka przeciw polio) zostało wylicencjonowane w lipcu 1982 roku i od 1983 roku ponad 20 milionów dawek zostało zaszczepionych dzieciom bez jakichkolwiek efektów ubocznych”.
(Tekst oryginalny: „E-IPV was licensed in July 1982 and since 1983 more than 20 million doses have been inoculated into children, without any side-effects”).
Biorąc pod uwagę, jak w wielu krajach wygląda zgłaszanie niepożądanych odczynów poszczepiennych, na jakiej podstawie stwierdzono, że bez jakichkolwiek efektów ubocznych? Badań statystycznych czegoś, czego nie zgłaszano lub nie dano takiej możliwości rodzicom? Czy oznacza to, że szczepionkę tę testowano na 20 milionach niewinnych dzieci? O ile w tym czasie zwiększyła się liczba dzieci autystycznych? Czy ktoś w wiarygodny sposób próbował odpowiedzieć na te pytania?
Inne wzmianki w oficjalnej literaturze naukowej również nie nastrajają optymistycznie:
„The quality of the Vero cell line, as produced and tested by the "Institut Mérieux", combined with the safety afforded by the virus purification, has helped to prevent potential problems”.
Tłumaczenie: Jakość linii komórkowej VERO, wyprodukowanej i testowanej przez "Institut Mérieux", połączona z bezpieczeeństwem osiągniętym przez oczyszczanie z wirusów, pomogła uniknąć potencjalnych problemów.
Lecz czy możliwe jest całkowite usunięcie wirusów z komórek odzwierzęcych. Okazuje się, że oficjalne hasła producentów mówią co innego, a doświadczenia naukowców i laborantów zupełnie co innego. O powszechności zakażeń wirusowych w liniach komórkowych świadczy wiele cytatów. Oto przykłady:
1. „No reliable way to compeletely eliminate viral contamination”
Tłumaczenie: Brak wiarygodnej metody, by zupełnie wyeliminować zanieczyszczenie wirusowe.
(Źródło: fragment prezentacji naukowej o różnych, nie tylko wirusowych, zanieczyszczeniach linii komórkowych http://wikisites.mcgill.ca/…/Contamination_%26_cell_line_mi…).
2. Why does virology testing need to be performed on biologicals?
When production of a biotechnology product or biological is derived from mammalian cell lines, contamination by endogenous and adventitious viruses can occur during the manufacturing process.
Tłumaczenie:
Dlaczego testowanie wirologiczne powinno być stosowane na materiałach biologicznych?
Podczas produkcji produktu biotechnologicznego lub biologicznego pochodzącego z linii komórkowych ssaków, zanieczyszczenie przez endogenne (pochodzące z wewnątrz) i przypadkowe wirusy może pojawić się podczas procesu produkcyjnego.
Źródło:
Strona producenta komercyjnych testów na wiele wirusów, sprzedawanych laboratoriom:
http://www.bioreliance.com/virologytesting.aspx
Jak zatem widzimy, fakty świadczą o tym, że brak zanieczyszczeń wirusowych w liniach komórkowych używanych m. in. do produkcji szczepionek, to czysta fikcja i pobożne (a może i nie...) życzenie producenta. Nikt nie jest w stanie zagwarantować, że dana partia szczepionki jest pozbawiona jakichkolwiek zanieczyszczeń mikrobiologicznych.
A oto szczepionki, w których oficjalnie użyto komórek linii VERO, (pochodzących z nerek małp, za stroną http://vaccines.procon.org):
– (6) DTap-IPV Vaccine (Kinrix: diphtheria, tetanus, pertussis, & polio) – producent GlaxoSmithKline Biologicals, Nov. 2011 (dyfteryt, tężec, krztusiec, polio),
– (7) DTap-HepB-IPV Vaccine (Pediarix: diphtheria, tetanus, pertussis, hepatitis B, & polio) – producent GlaxoSmithKline Biologicals, Nov. 2011 (dyfteryt, tężec, krztusiec, zapalenie wątroby typu B i polio),
– (16) Japanese Encephalitis Vaccine (Ixiaro), Intercell Biomedical, Sep. 2010 (japońskie zapalenie mózgu),
– (21) Polio Vaccine, Sanofi Pasteur, SA Dec. 2005 (polio),
– (23) Rotavirus Vaccine, GlaxoSmithKline Biologicals, Feb. 2011 (rotawirusy),
– (25) Smallpox Vaccine, Sanofi Pasteur Biologics Co. Aug. 2007 (ospa prawdziwa).
Inne szczepionki (lub inne nazewnictwo tych samych):
– Rotavirus vaccine (RotaTeq)
– Vaccinia (ACAM2000)
Na linii komórek VERO powszechnie namnażane są również wirusy odry, ponieważ komórki małpie dają się nim w łatwy sposób zainfekować. Laboratoryjnie namnażany wirus odry używany jest również do produkcji szczepionek (takich jak MMR), mimo że komórki VERO nie są podane w oficjalnym składzie szczepionek, ponieważ w procesie produkcji szczepionki sam wirus nie jest namnażany na komórkach VERO. Powszechna jest jednak praktyka hodowli tego wirusa właśnie na komórkach linii VERO, w związku z czym jest teoretycznie możliwe przeniesienie śladowych zanieczyszczeń (podczas rozpoczynania hodowli), które mogą zagrozić któremuś z zaszczepionych.

Autystyczni chłopcy, bezpłodne dziewczęta – „przede wszystkim nie szkodzić” w wykonaniu lobby szczepionkowego
Czy sam pomysł, że szczepionki (czytaj: to, co zawierają) mogą spowodować autyzm, jest nowy? Nie, sugeruje to mnóstwo źródeł naukowych. Sugeruje to również pewna cicha „statystyka szeptana” – głosy zrozpaczonych matek na całym świecie, które uważają (i informują o tym inne matki na forum prywatnym lub internetowym), że ich dzieci stały się jakieś dziwne (bo autyzm jest tylko jednym z najpoważniejszych zgłaszanych w tym kontekście objawów) po podaniu szczepionki. Niestety, głosy te są w ogromnej większości zupełnie ignorowane przez lekarzy, również pediatrów, którzy przysięgali przecież „przede wszystkim nie szkodzić”, a przez niewiedzę lub bezkrytyczne zaufanie do przemysłu farmaceutycznego obietnicy tej nie wypełniają.
A jakie są inne raportowane po szczepieniach niepożądane objawy?
Wymieńmy chociaż niektóre:
– zespół nagłej śmierci niemowląt i dzieci,
– poważne zapalenia mózgu (encefalopatie), często śmiertelne lub kończące się poważnymi skutkami,
– przeraźliwy krzyk mózgowy,
– obrzęki,
– drgawki,
– epizody hipotoniczno-hiporeaktywne
– śpiączki poszczepienne,
– padaczki poszczepienne,
– paraliże kończyn (zwykle tych, w które wkłuwana była szczepionka),
– porażenie nerwów twarzy bez oficjalnie ustalonej etiologii,
– drgawki u niemowląt i dzieci (ostatnio coraz częściej się o nich słyszy),
– tzw. paraliże wiotkie (szczególnie w przypadku szczepionki przeciwko polio),
– niektóre przypadki zeza (doświadczenie własne autora – wspomniane wirusy w nerwie wzrokowym i nerwie poruszającym okiem),
– objawy nadpobudliwości ruchowej / bechawioralnej (dawniej klasyfikowane jako ADHD),
– objaw „zawieszania się” dziecka na chwilę bez ruchu (zwykle kilka do kilkunastu sekund, czasem dłużej) – w tym czasie brak z dzieckiem kontaktu,
– uwstecznienie mowy, opóźnienie rozwoju (wirusy w niewielkich ilościach w możdżku, strukturach podkorowych itp.),
– długotrwały płacz u dzieci występujący bardzo często z niewiadomych powodów, powtarzający się bardzo często przez wiele miesięcy, a nawet lat,
– krzyk mózgowy,
– tzw. wgłobienie jelita (wsunięcie się zwykle odcinka jelita cienkiego w grube związane z jego zwiotczeniem) – objaw najczęściej występujący po doustnie podawanych szczepionkach przeciw rotawirusom, które są również produkowane na linii komórkowej VERO; doświadczenie rosyjskich operatorów vega-testu wskazuje, że za ten objaw odpowiedzialne jest często zanieczyszczenie szczepionek wirusem małpiej ospy (i nie tylko),
– objawy charakterystyczne dla zespołu Aspergera,
– autyzm i autyzm regresywny, pojawiający się nierzadko nawet kilka miesięcy po szczepieniu (pogorszenie jest wtedy związane ze stopniowym rozprzestrzenianiem się wirusów w organizmie),
– SIDS (tajemnicza śmierć łóżeczkowa).
Co prawda większość źródeł łączyła dotychczas autyzm poszczepienny z konserwantami opartymi na rtęci, takimi jak thimerosal, lub z reakcjami autoimmunologicznymi, ale koncepcje te nie wyjaśniały tak różnorodnych objawów u różnych dzieci. Koncepcja odwirusowego pochodzenia autyzmu wyjaśnia to wszystko: po prostu objawy zależą od stopnia rozprzestrzenienia się wirusów w układzie nerwowym szczepionych oraz od ilości szczepów, które dostały się do organizmu oraz od zachowanej zjadliwości resztkowej. Wszystkie te elementy mogą zależeć od czystego przypadku.
Co więcej, to już nie tylko koncepcja. Reakcja na markery elektromagnetyczne tych wirusów została w powtarzalny sposób potwierdzona przez osoby z uprawnieniami, które zajmują się ww. techniką diagnostyczną od wielu lat. Osoby te pracują w różnych krajach Europy i nie miały wcześniej ze sobą kontaktu. Jak na razie nie było testowanego dziecka autystycznego, w którego centralnym układzie nerwowym nie zostałyby znalezione te wirusy, choć stopień ich rozprzestrzenienia w ich organizmie jest w prawie każdym przypadku inny i zdaje się pokrywać z objawami.
Co więcej, zaobserwowane zostało przez doświadczonych operatorów vega-testu, że wirusy te zupełnie inaczej zachowują się w organizmach dziewczynek, a inaczej w organizmach chłopców. Rzeczą charakterystyczną jest, że w organizmach chłopców atakują głównie różne części mózgu (wymienione wcześniej) i pień trzewny (co wywołuje problemy z perystaltyką i zaparcia). Natomiast w organizmach dziewczynek silne infekcje mózgu są rzadsze, natomiast rzeczą znamienną jest zainfekowanie ciałka żółtego w narządach rodnych. Infekcja u dziewczynek jest również często widoczna w pniu trzewnym (systemie unerwienia jelita), co sprzyja pojawieniu się zaparć. Ciałko żółte produkuje progesteron, hormon, który przygotowuje błonę śluzową macicy do przyjęcia zarodka powstałego z zapłodnionej komórki jajowej. Umożliwia w ten sposób jego rozwój. W wypadku jego nieprawidłowego działania niemożliwe staje się zajście w ciążę. Skutkiem takiej infekcji może więc być bezpłodność.
Co ciekawe, obserwacja to koresponduje z faktem, że statystycznie cztery razy więcej chłopców niż dziewczynek choruje na autyzm, a coraz więcej młodych kobiet jest bezpłodnych (czego nikt nie jest w stanie stwierdzić przecież u małych dziewczynek przed rozpoczęciem współżycia). Rzeczą znamienną jest fakt, że dziewczynki, u których diagnostyka wegetatywno-rezonansowa wykazuje infekcję pnia trzewnego, mają częste zaparcia i problemy z perystaltyką. Jest to coraz częściej spotykany symptom u dzieci.
Niestety, potwierdzenie obecności tych wirusów standardowymi metodami mikrobiologicznymi wbrew pozorom wcale nie jest proste. Najlepszą metodą wydawałby się test PCR na DNA tych wirusów. Problem w tym, że nie gwarantuje to poprawności wyników, ponieważ wszystko wskazuje na to, że zanieczyszczenia te będą śladowe, ogromnie ciężkie do wykrycia. W tym celu zapewne najlepszy byłby materiał pozyskany z biopsji części układu nerwowego (mózgu) takich chorych, i to tych części, które wykazują obecność wirusa w diagnostyce wegetatywno-rezonansowej. Co więcej, dodatkowe nakłuwanie i tak już pokrzywdzonych dzieci autystycznych jest wątpliwe pod względem moralnym.
Czy linie komórkowe używane do produkcji szczepionek są bezpieczne?
Ponieważ, jak już wspomniano, zanieczyszczenia wirusowe spotyka się w liniach komórkowych bardzo często, linie te są badane na niektóre wirusy w trakcie procesów produkcyjnych.
Według oficjalnych danych Instytut Merieux badał różnymi technikami linie komórkowe VERO na obecność bakterii, grzybów, Mycoplasmy, HIV-1, Mason-Pfizer monkey virus (MPMV), SIV (simian immunodeficiency virus – zespół niedoboru odporności małp). Brak w tych dokumentach jakichkolwiek danych, czy komórki VERO były testowane na obecność wirusów takich jak Marburg, Ebola czy małpiej ospy (monkeypox virus). Brak również informacji, czy badane były na takie wirusy jak Nipach, Guanarito (powodujący tzw. gorączkę wenezuelską), Lassa, Sabia (spotykany u osób z twardziną układową) i inne. Operatorzy vega-testu donoszą, że wirusy te ostatnimi czasy również zaskakująco często wykrywane są w diagnostyce wegetatywno-rezonansowej u wielu ludzi.
Co ciekawe, w tym samym dokumencie wspomina się, że prowadzone pod egidą FDA testy (Petricciani et al.) wykazały w niektórych pasażach komórek, że rozrastają się one, formując guzy w kulturach organowych. Mimo to w końcowym wniosku uznano, że komórki zostały „szczegółowo przetestowane i wykazano, że są wolne od przypadkowych czynników na które są aktualnie dostępne testy i do granic czułości tych testów”.
Czy zauważają Państwo, jaką furtkę tu zostawiono:
1. Można sprawdzać owe linie komórkowe na jeszcze inne zanieczyszczenia mikrobiologiczne (na niektóre nie ma jeszcze testu, a na niektóre są, ale nie były „dostępne”).
2. Mowa o granicach czułości testu. W praktyce wiadomo, że nie zawsze jeśli test czegoś nie wykazuje, to tego nie ma. O czynnikach, na które testy nie były wykonywane nie trzeba chyba wspominać – ryzyko ich wystąpienia jest oczywiste.
Dane te pochodzą z dokumentów FDA dostępnych pod adresem:
http://www.fda.gov/ohrms/dockets/ac/00/backgrd/3616b1a.pdf
Poważne wątpliwości odnośnie szczepionek – podsumowanie
Jeśli chodzi o szczepionki i ich kontynuowanie w obecnej postaci, w niektórych krajach pod przymusem administracyjnym, wielu osobom nasuwają się liczne wątpliwości, w tej sytuacji zupełnie uzasadnione.
Czy przyłożyłbyś / przyłożyłabyś własnemu dziecku rewolwer do głowy, by grać w rosyjską ruletkę? Wygląda na to, że właśnie do tego można przyrównać obecne szczepienia – do biologicznej ruletki. Wygląda na to, że po prostu jedna na ileś szczepionek zawiera po pierwsze nie do końca atenuowane czynniki, na które ma działać – i taką możliwość potwierdzają przytoczone źródła naukowe. Oprócz tego szczepionki zawierają związki rtęci, fosforan aluminium, formaldehyd i inne związki chemiczne, i to w ilościach przekraczających normy dla dorosłych, co w zrozumiały sposób budzi niepokój rodziców małych dzieci, którzy się o tym dowiadują, a w zadziwiający sposób nie niepokoją lekarzy pediatrów. Najwidoczniej jest to skutek propagandy koncernów farmaceutycznych i powszechnego braku samodzielnego myślenia, co nie nastraja tych rodziców optymizmem.
Lecz, co gorsza, wygląda na to, że co któraś szczepionka zawiera również ślady RNA i DNA pochodzenia odzwierzęcego lub niewiadomego pochodzenia. Są to zanieczyszczenia, o których mówi się, że są śladowe i związane z produkcją, i to prawda. Istnieją oficjalne informacje, że dostarczają ich komórki używane do namnażania szczepów wirusów i bakterii, na które przygotowuje się szczepionki, ponieważ takie ślady RNA i DNA są znajdowane.
Lecz, co najgorsze, istnieje możliwość, że niektóre z tych „śladów DNA i RNA” to również kawałki sekwencji kodu śmiertelnie groźnych wirusów odmałpich, takich jak Ebola, Marburg, małpia ospa, SV40 (Symbian virus), Pestivirusów (których dowody obecności w partii szczepionki MMR znalazła bezpośrednio w szczepionkach poważna praca naukowa. O niektórych możemy nawet nie wiedzieć.
Problem jest tylko jeden – nie wiadomo ile szczepionek jest zanieczyszczonych: czy jedna na tysiąc, czy jedna na 100, czy jedna na milion. Wymaga to solidnego zbadania przez naukowców niezależnych od koncernów farmaceutycznych. Czy moralne jest badanie tego „in vivo” na własnych szczepionych dzieciach? Każdy rodzic powinien mieć możliwość osądzić to sam.
Coraz więcej niezależnych od koncernów naukowców i uczciwych, myślących i nie zaślepionych propagandą koncernów farmaceutycznych lekarzy ocenia, że ryzyko zachorowania na choroby, na które powszechnie szczepi się najmłodszych, jest niewspółmiernie małe w stosunku do ryzyka wystąpienia poważnych powikłań poszczepienych, w tym autyzmu. Poza tym nawet przechorowanie takich chorób jak odra, świnka czy różyczka w zdecydowanej większości wypadków nie skończy się dla rodziny taką tragedią, jak opieka nad dzieckiem autystycznym.
Coraz więcej głosów zarzuca wręcz oszustwo autorom badań o braku związku szczepień z autyzmem. Istnieją informacje, że badania związane ze szczepieniami przeprowadzone przez CDC (Centers for Diseases Control), m.in. tzw. studium duńskie, zostały sfałszowane. Doktor Poul Thorsen, który występuje w składzie badaczy przeprowadzajacych 21 z 24 badań nad autyzmem okazał się oszustem poszukiwanym przez wymiar sprawiedliwości.
Coraz więcej lekarzy i rodziców dostrzega, że ze szczepieniami „coś jest nie tak”. To nie są już głosy bezosobowego „ruchu antyszczepionkowego” czy „lobby antyszczepionkowego”, jak nazywają zwolenników zweryfikowania stosunku do szczepień ich zdecydowani zwolennicy. To głosy tych, których rodziny bądź rodziny ich znajomych ucierpiały i które w poczuciu obywatelskiego obowiązku chcą ostrzec innych. Tych, którzy mówią zaślepionym butą nauki: „Czy nie moglibyście tego w końcu sprawdzić?”.
Nawet jeśli nazwać ich „lobby antyszczepionkowym”, to jedyną rzeczą, jaką zyskują jego członkowie, jest świadomość, że zrobili wszystko dla zdrowia swych pociech i że mają czyste sumienia, ponieważ ostrzegli zgodnie ze swoją wiedzą i przekonaniem tych, którzy nie są uświadomieni o ogromnym ryzyku związanym ze szczepieniami.
Tymczasem „lobby szczepionkowe” walczy o miliardy dolarów zysków ze swoich produktów – wszystko to pod płaszczykiem oklepanych frazesów, które zdają się wskazywać, że wszystko to robią dla dobra dzieci i wyimaginowanej „odporności zbiorowej”. Wszystko wskazuje jednak na to, że te osoby i korporacje za wszelką cenę nie będą chcieli zrezygnować z tych zysków i nie dopuszczą do strat, nawet jeśli ofiarami tego będą najmłodsi, którzy sami nie potrafią się niestety obronić.
Alexey Cherviakov
Alexey Cherviakov to pseudonim rosyjskojęzycznego diagnosty metodą testu wegetatywno-rezonansowego o wieloletnim doświadczeniu, współpracującego i wymieniającego doświadczenia z wieloma diagnostami tą techniką i uznanymi lekarzami i biologami w Rosji i Ukrainie, który stosują metodę vega-test.
Pragnie pozostać anonimowy, ponieważ lobby zwolenników szczepionek i koncerny farmaceutyczne są bardzo silne również w Rosji. Co więcej, są firmy i instytucje rosyjskie, które hodują różne gatunki małp i sprzedają je koncernom farmaceutycznym do Niemiec w celu pozyskiwania z nich surowicy i różnych tkanek do badań.
Alexey Cherviakov, nauczony przykładem doktora Wakefielda, nie chce ryzykować ani swojej kariery, ani życia, publikując te niewygodne dla przemysłu szczepionkowego fakty, ponieważ wie, że nic by to nie dało. Jest przekonany, że jedynie wzrost świadomości rodziców i uświadomienie wszystkicm ryzyka, jakim obarczone są szczepienia, może wymóc wprowadzenie w różnych krajach braku przymusu szczepień (dobrowolność decyzji w zakresie korzystania z nich lub nie). Nauczony doświadczeniem własnym (obserwował w swojej pracy wiele niepożądanych odczynów poszczepiennych i przypadków autyzmu poszczepiennego), jest zwolennikiem całkowitej rezygnacji z używania małpich linii komórkowych VERO z uwagi na liczne zanieczyszczenia wirusowe, którymi są obciążone. Jest pewien, że te, które już znaleziono (np. wirus SV-40) to jedynie wierzchołek góry lodowej. Co wiecej, jego doświadczenie wskazuje, ż najwięcej niepożądanych odczynów poszczepiennych daje się zaobserwować właśnie po szczepionkach opartych na linii komórkowej VERO.
Alexey Cherviakov jest też zwolennikiem powołania niezależnych od koncernów badań (również na płaszczyźnie rządowej, ponieważ rząd każdego kraju powinien chronić swoich obywateli), które sprawdziłyby dokładnie zanieczyszczenia mikrobiologiczne wszystkich typów linii komórkowych (zwierzęcych i ludzkich, w tym z abortowanych płodów) stosowanych w przemyśle szczepionkowym, w sposób nie bazujący jedynie na opinii producentów. Powinny zostać również wykonane testy duzych partii finalnego produktu – szczepionek. Alexey
Cherviakov jest również zwolennikiem całkowitego zaprzestania, ze względów etycznych, produkcji szczepionek produkowanych w oparciu o abortowane płody, jak również niedopuszczenie w przyszłości do produkcji szczepionek opartych na komórkach nowotworowych pobranych kiedyś od osób chorych na raka (np. komórki HeLa), z uwagi na potencjalne ryzyko wywoływania nowotworów u zaszczepionych nimi osób poprzez przenoszenie niezbadanych jeszcze białek i wirusów onkogennych.
Wykorzystane źródła:
Fragment o niebezpieczeństwie zachowania resztkowej zjadliwości szczepów:
RODZAJE SZCZEPIONEK PRZECIWBAKTERYJNYCH. TYPES OF ANTIBACTERIAL VACCINES, Bożena Futoma-Kołoch, Gabriela Bugla-Płoskońska, Zakład Mikrobiologii, Instytut Genetyki i Mikrobiologii. ul. S. Przybyszewskiego 63-77, 51-148 Wrocław, Uniwersytet Wrocławski
Wykorzystanie komórek VERO (z małpich nerek) do produkcji szczepionek:
1. http://www.fda.gov/ohrms/dockets/ac/00/backgrd/3616b1a.pdf
History and Characterization of the Vero Cell Line
2. http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/19397417
Vero cell platform in vaccine production: moving towards cell culture-based viral vaccines.
Barrett PN1, Mundt W, Kistner O, Howard MK.
3. http://vran.org/…/infant-monkeys-given-standard-doses-of-v…/
Neuroinfekcje u chorych na autyzm:
„Immunity, neuroglia and neuroinflammation in autism” (Odporność, komórki gleju i zapalenie układu nerwowego w przypadku autyzmu) – Pardo CA1, Vargas DL, Zimmerman AW. (Int Rev Psychiatry. 2005 Dec; 17(6):485-95).
Infekcje wirusem Ebola:
http://math.lanl.gov/~mac/papers/bio/CHCFH05.pdf
The basic reproductive number of Ebola and the effects of public health measures: the cases of Congo and Uganda, G.Chowell, N.W. Hengartner, C.Castillo-Chavez, P.W. Fenimore, J.M. Hyman, Journal of Theoretical Biology
Badania łączące autyzm z czynnikami środowiskowymi (zaliczają się do nich również szczepionki, autorzy wymieniają wśród prawdopodobnych czynników powiązanych z autyzmem pestycydy, wirusy!!! i chemię domową):
http://www.scientificamerican.com/…/autism-rise-driven-by-…/
New Study: Autism Linked to Environment
Research links soaring incidence of the mysterious neurological disorder to fetal and infant exposure to pesticides, viruses, household chemicals by Marla Cone
Informacje o używaniu komórek VERO (linia komórkowa z małpich nerek) do produkcji i namnażania w warunkach laboratoryjnych wirusa odry (measles) w celu badania doświadczenia.
http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/21590404
Informacja o tym, że firma Baxter używa przy produkcji szczepionek komórek linii VERO (strona producenta):
http://www.careers.baxter.com/…/baxter_c…/manufacturing.html
Źródła przedstawiająca oficjalne składy szczepionek (można tam znaleźć oficjalne informacje o składzie, jest również informacja o tym, które szczepionki zawierają linię komórkową VERO):
http://vaccines.procon.org/view.resource.php
http://www.ncirs.edu.au/…/fact-sheets/vaccine-components-fa…
http://www.careers.baxter.com/…/baxter_c…/manufacturing.html
Sposób postępowania z komórkami linii komórkowej VERO w warunkach laboratoryjnych (wspomniano o zanieczyszczeniach):
http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC2657228/
Zanieczyszczenie linii komórkowych (w tym linii VERO):
http://wikisites.mcgill.ca/…/Contamination_%26_cell_line_mi…
http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC2657228/
Oficjalne zalecenia FDA w USA odnośnie utrzymywania czystości linii komórkowych (co pośrednio wskazuje, że jest z tym problem):
http://www.fda.gov/ohrms/dockets/ac/00/backgrd/3616b1a.pdf
Informacje o testach, jakim poddano komórki z linii komórkowych VERO przez Instytut Meirieux:
http://www.fda.gov/ohrms/dockets/ac/00/backgrd/3616b1a.pdf
Ślady sekwencji DNA podobnych do sekwencji bazy replikacyjnej wirusa simian 40 (SV40) są obecne w genomie afrykańskich koczkodanów zielonych (małp, z których nerek pochodzą komórki linii VERO):
http://www.pnas.org/content/78/1/95.full.pdf
Przeciwciała przeciwko wirusowi Ebola w żywiących się owocami nietoperzach:
Ebola Virus Antibodies in Fruit Bats, Bangladesh, Kevin J. OlivalComments to Author , Ariful Islam, Meng Yu, Simon J. Anthony, Jonathan H. Epstein, Shahneaz Ali Khan, Salah Uddin Khan, Gary Crameri, Lin-Fa Wang, W. Ian Lipkin, Stephen P. Luby, and Peter Daszak
http://wwwnc.cdc.gov/eid/article/19/2/12-0524_article

Źródło:
http://autism.by/phpBB3/viewtopic.php?f=20&t=506
bera7, czytalam to kiedys ale dla mnie to troche jak kawalek ksiazki sensacyjnej inie wiem jaka to ma wiarygodnosc. Wierze, ze nie da sie super oczyscic takiej szczepionki ale dlaczego mialyby sie tam znalezc i przezyc niewykryte akurat najbardziej krwiozercze wirusy swiata. Natomiast produkcja szczepionek to przeciez nie produkcja aspiryny. Wirusa w takiej szczepionce nalezy uszkodzic ale tak nie za duzo i nie za malo. Jak uszkodzisz za duzo szczepionka moze byc nieskuteczna, uszkodzisz za malo nawet nie chce myslec co mogloby sie stac. Nie istnieja systemy w 100% niezawodne wiec szczepienie samo przez sie zawsze jest obarczone ryzykiem. To jeden z powodow dla ktorego nie powinno sie moim zdaniem dazyc do szczepienia na wszystko co sie da. Wprowadzenie kazdej kolejnej szczepionki jako rekomendowanej dla calej populacji powinno byc bardzo przemyslane i ograniczone do chorob naprawde niebezpiecznych dajacych czeste powiklania. Tymczasem lista jest wciaz wydluzana, a ostatnia i jedyna eradykowana choroba to byla czarna ospa. Oprocz tego, mysle, ze jak cos ma sie pieprznac to na pewno w naszym pieknym kraju w pierwszej kolejnosci, u nas wloskie pendolino zepsulo sie pierwszego dnia, takoz boskie dreamlinery nie uniknely usterek, kazdy kto kupowal sieciowkowe ubrania za granica, wie jakie sie do nas sprowadza buble (tzn, ze np taki HiM ma 2 rozne fabryki ciuchow, dla krajow normalnych i dla Polski - ceny detaliczne sa te same, a nawet taniej bywa na zachodzie). U nas zglasza sie najmniej NOPow z calej Europy, co niestety nie swiadczy, ze mamy najlepsze szczepionki i najzdrowsze spoleczenstwo ale o tym, ze nie mamy zadnej woli kotrolowania producentow szczepionek. Przypomina mi sie historia mleka modyfikowanego "o niskiej zawartosci sodu" wymyslonego w USA, jako odpowiedzi na mode na diety niskosodowe. Ja nie wiem jakim trzeba byc debilem, zeby cos takiego kupic dziecku ale niekotrzy Amerykanie kupowali i efekt byl taki, ze te dzieci chorowaly, byly nawet trwale uszkodzenia, uposledzenia umyslowe, procesy, odszkodowania i nakaz wycofania produktu z rynku. I tu hit: producent chcial to mleko wyslac "w darze" do biednych krajow...Nie pamietam juz jak do tego doszlo, ze nie wyslali ale taki byl wyimaginujcie sobie pierwszy pomysl.

Wklejalam to juz kiedys:  Kolejne szczepienia obowiazkowe w PL.
Pneumo, meningo i Hib to tez jeden wielki eksperyment. To sa bakterie ktore siedza na nas naturalnie i zyja w jakiejs tam rownowadze, a jak wiadomo natura nie znosi pustki. Gdzies juz tez dawalam artykul przytaczajacy dane, ze wsrod osob szczepionych spadly zachorowania na pneumo ale wzrosly z powodu gronkowca zlocistego. Nie wiem co lepsze, dopiero co mielismy historie 5-letniej sasiadki naszej forumki, ktora zmarla w wyniku sepsy spowodowanej gronkowcem.
zduśka   Zbrodnia, kara, grzech. .. litr wina
08 lutego 2015 07:44
Dziewczyny bo prawda jest taka, że nie ma określonych badań dotyczących skuteczności działania szczepionek - jest to sprawa cały czas kontrowersyjna. Mamy natomiast super statystki odnoście zaszczepialności narodu PL  😎
Przecież ja też byłam szczepiona zgodnie z kalendarzem i żyję .. ale ! No własnie w naszych czasach ( rocznik 80 ) nie mieliśmy takiej ilości szczepień na raz. Tutaj wszystko było podawane stopniowo a nie bum do 2 roku życia dzieciak otrzymuje taki arsenał, że aż głowa boli  🙄
Powiem Wam tak, gdyby nie sytuacja z Bolem, który stracił słuch a teraz ma problemy z ośrodkowym układem nerwowym po szczepionce 6w1 to pewnie bym dalej szczepiła ( ale na pewno opóźniałabym szczepienia jak najdłużej można )
Prawda jest taka, że każdy rodzic powinien decydować o tym czy dziecko zaszczepi czy nie - bo później NIKT im nie pomoże a lekarze będą się śmiać w twarz, że plecie bzdury mówiąc, że choroba jest ściśle powiązana ze szczepieniem - i u Nas tak własnie jest , pediatra z szyderczym uśmiechem odmawiała przyjęcia NOPu, dodatkowo mówiąc mi, że i tak syna zaszczepią czy będę chciała czy nie !!! To ja się pytam w jakim my kraju żyjemy , że lekarz rodzinny wali tego typu teksty do matki, która przez ostatnie miesiące włosy sobie z głowy wyrywała z powodu problemów swojego dziecka ...  😵
Aktualnie Ja mówię szczepieniom NIE - bo dla mojego syna jest to proszenie się o nieszczęście ... ale każde dziecko jest inne i inaczej reaguje.
O tyle ode mnie  😉 Moim wielkim marzeniem jest to aby szczepienia były dobrowolne i wtedy kto chce to szczepi i tyle...
bera7  też o tym czytałam ale dzięki za wyczerpujący wpis  :kwiatek:
Pandurska co się dzieje ?? Tulę !
bobek, dlaczego są wirusy? Proste, bo dopiero są one odkrywane, pewnie rzeczy są wciąż nie zbadane do końca, genetyka wciąż zaskakuje nowymi odkryciami i o ile o tych pozytywnych słuchamy w TV o tyle rzeczy niebezpieczne są ukrywane.
Brzmi trochę jak martix, ale ... czy świat nie pamięta już, jak długo Kościół zaprzeczał faktom dziś oczywistym? Jak to słońce miało się kręcić wokół ziemi? Tu naprawdę nie chodzi o kilka milionów złotych ale o potężny przemysł, który nie ma skrupułów by zatruwać nas i nasze dzieci w imię mamony.

Niedawno właśnie w Polsce była afera pt. darmowe szczepionki w Bydgoszczy. Pod płaszczykiem super akcji zdrowotnej testowano nowe szczepionki na dzieciach.
mnie zastanawia jest wirus eboli przeniknął do UN, po drodze nie wzbudzając odpowiedzi (to akurat możliwe) i jeszcze jak się tam namnaża nie wywołując objawów typowych dla eboli? No i jak wirus znalazł się w linii komórkowej- to nie jest tak, ze VERO jest pobierane od małp, VERO jest sztucznie namnażane, dawno dawno temu były to komórki małpy, teraz- są hodowane tylko i wyłącznie w laboratorium, od wielu wielu lat, są to klony tych samych komórek więc albo wszystkie powinny mieć ebolę w takim razie, albo żadne.
Pomijam fakt dokładności metody którą tego wirusa wykryto- jeśli to takie cudowne urządzenie to moze chorych na sepsę badajmy- po co czekać na powiewy, od razu możemy wiedzieć jaka bakteria wywołała sepsę😉 Po co drogie metody diagnostyczne, jakieć PCR-y, wystarczy take badanie i wiemy wszystko.
Czy te wy wyniki potwierdziły jakieś bardziej standardowe badania?
Na pewno nie, bo standardowe badania są opłacane przez wielkie koncerny szczepionkowe😉

Swoja drogą bera, masz więcej info nt. tego badania? Zaraz pogrzebię w tych linkach, ale zastanawiam się np. ile dzieci przebadano? ile z nich było szczepionych? i jakimi szczepionkami?
Każdy ma prawo do wyrażania swojego zdania, ale przyznam, że też nieco zirytowały mnie ( delikatnie mówiąc) tak pochopne osądy  😎

dea, jesteś chyba jedyną osobą w tym wątku, która wie co pisze nt szczepień.


Prawda jest taka, że dziewczęta patrzą na problem z perspektywy uczennicy/ studentki, która zafascynowana jest materiałem do najbliższego kolokwium. Patrzą na problem  czysto teoretycznie, nie biorą w tym momencie żadnej  odpowiedzialności za swoje słowa, poglądy i w konsekwencji czyny. No ewentualnie jest to ocena, którą dostaną na sesji.
Mogę Wam tylko doradzić z perspektywy osoby, która skończyła dwie Państwowe Uczelnie Wyższe, że teoria nie zawsze pokrywa sie z praktyką ( szczególnie poza murami Uczelni), a wykładowcy na tych Uczelniach to nie nieomylnie ( nie zawsze niezaangażowane w żaden projekt  :cool🙂 Święte Krowy  😉.

My jako matki patrzymy na temat szczepień od strony praktycznej i dźwigamy na swoich barkach ogromną odpowiedzialność  podejmując pewne decyzje- szczepiąc lub nie szczepiąc. Mamy do tego utrudniony dostęp do wiedzy, więc czepianie się  niefortunnych/skrótowych sformułowań jest dziecinadą  😉.
To, że są poważ NOPy to nie są wyjątki potwierdzające regułę. Osobiście samych poważniejszych znam 5 przypadków,  które skończyły się w szpitalu
3 były to b. silne odczyny alergiczne na całym ciele, 1 to padaczka i 1 to obrzęk mózgu( w tym wypadku oparło sie o ratowanie życia). Wszystkie te dzieci mają wstrzymane szczepienia i są pod kontrolą Sanepidu.

Także przydałoby się dziewczyny nieco szersze spojrzenie na temat szczepień, a nie tylko w oparciu o notatki z Uczelni i nieco szacunku w stosunku do osób, które podejmują problem nieszczepienia bo nie sa to łatwe decyzje, chociażby z powodów utrudnień administracyjnych.

Któraś z Was może mi odpowiedzieć na proste pytanie: Po co szczepi się niemowlaki w pierwszych 3 miesiącach życia w takim kraju jak Polska ?

jasminowa, każdy organizm inaczej zareaguje na wirusa, to raz, dwa, że są różne serie szczepionek i jedne będą lepiej oczyszczone inne gorzej. Sprawa dotyczy nie tylko eboli ale i innych. Wirus jest jednak osłabiony więc nie każdy organizm zareaguje autyzmem na szczepionkę, ale ryzyko istnieje.

Teodora, problem polega na tym, że firmy farmaceutyczne nie mają interesu w badaniach a jakoś nikt do tej pory z urzędu się nad tym nie pokłonił. Wszystkie badania prowadzone na szeroką skalę były finansowane przez koncerny farmaceutyczne, więc wiadomo, że wyniki musiały być zgodne z założeniami 😉
Jedno co potwierdza te teorie to bardzo intensywny wzrost liczby dzieci autystycznych. W USA mówi się o epidemii autyzmu.

Wśród mojego pokolenia też było mniej dzieci autystycznych, na dużym osiedlu z masą małych dzieci był 1 ! chłopiec z autyzmem i 1 dziecko z porażeniem mózgowym. Dziś wśród znajomych bliższych i dalszych mam dużo więcej przypadków, a nie pracuję z szpitalu czy poradni, żebym miała zawodowo większą styczność. To samo potwierdza moja mama, w pokoleniu dzieci mało było, w pokoleniu wnucząt już niestety często.
Więc chyba jednak czynniki zewnętrzne się przyczyniły, a szczepionki mogą być jednym z nich.

DoSia nie mam, ale pewnie na stronach rosyjsko-języcznych najszybciej by coś znalazł.
Prawda jest taka, że dziewczęta patrzą na problem z perspektywy uczennicy/ studentki, która zafascynowana jest materiałem do najbliższego kolokwium. Patrzą na problem  czysto teoretycznie, nie biorą w tym momencie żadnej  odpowiedzialności za swoje słowa, poglądy i w konsekwencji czyny. No ewentualnie jest to ocena, którą dostaną na sesji.
Mogę Wam tylko doradzić z perspektywy osoby, która skończyła dwie Państwowe Uczelnie Wyższe, że teoria nie zawsze pokrywa sie z praktyką ( szczególnie poza murami Uczelni), a wykładowcy na tych Uczelniach to nie nieomylnie ( nie zawsze niezaangażowane w żaden projekt  cool) Święte Krowy  wink.

nie. Patrzę na problem jako przyszła matka. Zdaje sobie sprawę z istnienia NOP-ów, ale nie znam osobiście żadnego przypadku kiedy wymagana była po szczepieniu hospitalizacja, a najgorszy nop z jakim się spotkałam to obrzęk i bolesność w miejscu iniekcji. Tak, to żaden argument za, tak jak to że ty spotkałaś 5 nopów żaden argument przeciw. Wiem, że jako matka podchodzisz do tego emocjonalnie- nie dziwi mnie to. Boisz się o dziecko, też to rozumiem. Ale ważne jest zrównoważone podejście i przede wszystkim dowody.
nieco szacunku w stosunku do osób, które podejmują problem nieszczepienia
Czy ja konkretnie napisała  coś, czym okazałam ci brak szacunku? Jesli tak to przepraszam, uważam wręcz, ze dobrze się dzieje, ze ludzie dyskutują. To zmusi lekarzy to dokładniejszego badania dzieci przed szczepieniem, może wpłynie na modyfikację kalendarza szczepień. Dyskusja jest dobra😉


jasminowa, każdy organizm inaczej zareaguje na wirusa, to raz, dwa, że są różne serie szczepionek i jedne będą lepiej oczyszczone inne gorzej. Sprawa dotyczy nie tylko eboli ale i innych. Wirus jest jednak osłabiony więc nie każdy organizm zareaguje autyzmem na szczepionkę, ale ryzyko istnieje
Skoro jest osłabiony jak przetrwał? Zanieczyszczenie szczepionek to jedno, ale jeden z najbardziej zabójczych wirusów, nierozpoznany do tego czasu- to brzmi... Mało prawdopodobnie.

Któraś z Was może mi odpowiedzieć na proste pytanie: Po co szczepi się niemowlaki w pierwszych 3 miesiącach życia w takim kraju jak Polska ?
Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie. Być może ktoś uznał, ze tak będzie najlepiej.


Więc chyba jednak czynniki zewnętrzne się przyczyniły, a szczepionki mogą być jednym z nich.
Mogą ale nie muszą. Za dużo niewiadomych, za mało rzetelnych badań. Ba nie ma żadnego rzetelnego badania potwierdzającego związek szczepień z autyzmem.
Ja tu widzę podstawowy problem w dyskusji. Miesza się tu wszystkie możliwe kwestie dot. szczepień, tj. sam fakt szczepienia ogólnie, skuteczność szczepienia ogólnie, konkretne szczepionki, kalendarz szczepień, czynniki geograficzne itd.
Może warto byłoby skupić się i przedyskutować sprawę od początku, bo takie miotanie argumentami nic nie wnosi ostatecznie.

Ja np. zapytam bera skąd wzięłaś ten tekst? Z tego forum? Czy szukałaś informacji nt. wege-testu czy pana Alexeya Cherviakova? W ogóle tekst rozpoczynający się jak stara baśń "w pewnym kraju, pewien naukowiec...", hmmm no sama wiesz.
Tak samo jak wpis Diakonki nt. niemieckich badań. Owszem też spotkałam stronę, która podawała je jako źródło informacji nt. lepszego zdrowia dzieci nieszczepionych. Niestety prawda jest taka, że to właśnie manipulacja - samo badanie dotyczyło nieco innej kwestii, sprawy sczepień dotykał pośrednio i we wnioskach widnieje informacja, że należy kontynuować obecną formę szczepień przeciwko polio.

Nie jestem studentką dla ścisłości😉
zduśka   Zbrodnia, kara, grzech. .. litr wina
08 lutego 2015 12:10
a może najłatwiej by było stworzyć nowy wątek odnośnie szczepień co ??
jasminowa, bo ktoś uznał, że tak będzie lepiej... tylko w krajach lepiej rozwiniętych jakoś nikt tak nie uznaje... a argument o braku badań nad potwierdzeniem, jak kulą w płot. Znasz badania wykluczające?
Ja nie będę ryzykować życiem i zdrowiem własnego dziecka w imię tego, że komuś się coś wydaje.

Nie znasz dziecka z NOP? Dać Ci namiary? Nie czytasz postów zduśka, ? Wiesz co ona przeżyła myśląc, że jej dziecko będzie głuche do końca życia? Całe szczęście NOP się cofnął, ale w szpitalu potwierdzono, że to nie jest pojedynczy przypadek.

Przyjaciółki syn z NOP po szpitalu. Ma 7 lat i powikłania neurologiczne, alergiczne, praktycznie dziecko bez odporności.

DoSia, ktoś mi podrzucił tekst, prześledź linki jak Cię sprawa interesuje. Ja lekarzem nie jestem i nie mam czasu na przekopywanie internetu.

Cały problem szczepień to nie same szczepionki, ale:
- brak profesjonalnego badania dziecka i wywiadu dot zdrowia dziecka i rodziny
- brak wiedzy lekarzy poza tą z ulotek marketingowych (np. Bolo nie powinien dostać szczepionki tej którą mu podano)
- ignorancja lekarzy wobec NOP, bagatelizowanie zgłaszanych przez rodziców uwag.

Gdyby te 3 warunki były spełnione, znane byłyby prawdziwe skutki szczepionek, może ostrożniej by do nich podchodzono i niektóre dzieci nie byłyby obarczone NOP.

Mam 2 koleżanki z porodówki, obie szczepiły. 1 chłopak przez 9 miesięcy był 3 razy chory, z antybiotykiem włącznie, a karmiony piersią. Drugi raz chory 2 tygodnie z antybiotykiem. Moja zdrowa jak rydz. Pewnie przypadek.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się