Interpretacja zdjęć- koń+jeździec :)

Met   moje spore
07 lutego 2015 17:44
[quote author=ms_konik link=topic=107.msg2286576#msg2286576 date=1423320197]
Oglądnięcie treningu innej osoby to dobry pomysł.
[/quote]

Nie łatwiej byłoby te treningi obejrzeć? 😉
sine, ja bym zaufała pozytywnej(!) opinii o trenerze-konkurencie 🙂 (o ile to faktycznie konkurent).
A prawda, że "dobry fart tynfa wart" - parafrazując.
sine, ja bym zaufała pozytywnej(!) opinii o trenerze-konkurencie 🙂


A tak. Ale to juz samo w spbie podpada pod "miec spory fart", zeby miec taka szczera osobe za doradce, nie? :-)

L
[quote author=halo link=topic=107.msg2286695#msg2286695 date=1423332080]
sine, ja bym zaufała pozytywnej(!) opinii o trenerze-konkurencie 🙂


A tak. Ale to juz samo w spbie podpada pod "miec spory fart", zeby miec taka szczera osobe za doradce, nie? :-)

L
[/quote]

W sumie zależy od sytuacji. Mój trener polecał mi innego ze względu na to, że przenosiłam się na tyle daleko, że po prostu nie mógł do mnie dojeżdżać. Poza tym wydaje mi się, że jeśli występują pozytywne opinie o konkurentach (o ile nie chodzi o koleżeńskość: "polecę jej/mu tego, bo to mój kumpel"😉, to raczej są one szczere - inaczej z negatywnymi.
Ja się kilka razy spotkałam z tym, że trener ujeżdżeniowy polecił skokowego, a skokowy ujeżdżeniowego.
Ja się kilka razy spotkałam z tym, że trener ujeżdżeniowy polecił skokowego, a skokowy ujeżdżeniowego.


Halo, mysle, chodzilo o sytuacje, w ktorej trenerzy sa konkurentami. Ta sama dyscyplina, ten sam poziom, ten sam obszar lowiecki. Ot, niedaleko mieszka niemal dom w dom dwoch trenerow skokowych (ok, tylko jeden ma uprawnienia, ale obaj trenuja z rozmachem - i taki sam target). Jakby jeden polecil drugiego - to byloby Coś. (Ale predzej, o wiele wiele predzej zamarzloby pieklo, na swiecie rozwiazano by problem glodu i zapanowala powszechna eudajmonia :-)) Przywolany przyklad to taka troche redukcja do absurdu, ale chyba ilustruje dobrze zasade. Rynek jest maly, a jakby tego bylo malo rzadzace nim reguly bynajmniej nie promuja szczerych i uczciwych. Trzeba mocno uwazac, komu ufac.

Ekosystemy typu rekreacja buduje baze dla trenerow sportu, a skoczek poleca korepetycje u ujezdzeniowca to nic szczegolnego. Reka reke myje i ten co skacze nie polecalby ujezdzeniowca, ktory bedzie mowil rzeczy sprzeczne z jego swiatopogladem. Nie mowie, ze to zawsze zle - tylko ze niczego takie polecenie nie dowodzi poza wspolnota pogladow. Lub interesow :-)

L
k2arola, jak chcesz osobiście sprawdzić merytoryczny poziom kogoś, kto ma dużo większą wiedzę i umiejętności niż ty??? (bo inaczej byłoby bez sensu). Jedyny realny sposób, to skorzystać z polecenia trenera, którego cenisz, a który nie ma dla ciebie czasu/jest poza zasięgiem finansowym. Oprócz tego o fachowości świadczą wyniki i postępy podopiecznych.
"Wspólnota poglądów" i pytania testowe - dooobre! Przychodzi pierwszak do szkoły i "ustala poglądy", że alfabetu uczyć się nie trzeba 🤣

HAlo nieskromnie śmiem twierdzić, że abecadło jeździeckie już opanowałam 😅 Nie potrzebuję instruktora, który na lonży będzie mi liczyc "raz, dwa" do anglezowania.
Szkoły jeździeckie są różne, podstawy szkoleniowe są różne; choćby szkołą francuska i niemiecka. A wielu trenerów nawet z tych różnic nie zdaje sobie sprawy. Ba! Niektórzy pseudotrenerzy nie mają pojęcia o prawidłowym rozumieniu skali ujeżdżeniowej.

Postępy i wyniki sa w pewnym sensie wyznacznikiem, ale gdy szukasz trenera dobrego i mądrego,  a nie skutecznego sprawa zaczyna się komplikować.

Znając podziały i kumoterstwa w światkach jeździeckich na polecanie można liczyć w ograniczonym zakresie. Jak to trafnie opisał na początku sine
k2arola, ale szukając trenera ZAWSZE będziesz szukała kogoś, kto MOŻE przekazać ci wiedzę - czyli ją MA na poziomie wyższym, niż ty jesteś.
Uczeń nie jest w stanie ocenić nauczyciela, może jedynie ocenić, że ktoś jest "za cienki w uszach", żeby tym nauczycielem (dla danego ucznia na danym etapie) być.
W dobrowolnym wyborze nauczycieli, jak świat światem, liczyły się rekomendacje. Rekomendacje mogą być różnego typu.
Faktycznie - nierzetelność wielu dzisiejszych stawia uczniów w trudnej sytuacji.

I nie - nie ma JUŻ żadnych różnych szkół w skokach. Były - ale już nie ma. Teraz jedynie słuszne szkolenie różnią jedynie detale.
Ewentualnie można wstawić filmik z jednej nagranej lekcji tutaj i się dowiedzieć trochę o trenerze 😉
Postępy i wyniki sa w pewnym sensie wyznacznikiem, ale gdy szukasz trenera dobrego i mądrego,  a nie skutecznego sprawa zaczyna się komplikować.


Ja bym to przepisał na "odpowiadającego charakterem" vs. "skutecznego za wszelką cenę". Bo jednak skuteczność to podstawa, zmienna jest skala dyskomfortu, którą chce się znosić.

Jakiś czas temu byłem na zawodach obserwować rozprężalnię. Jeden z trenerów, nobliwy pan, taki, że wypisz wymaluj do ilustracji hasła "nobliwi panowie w dobranej garderobie" w encyklopedii, prowadzi kulturalną dyskusję ze znajomym. W którymś momencie odwraca się do swojego podopiecznego... i w konkretnie wulgarny sposób go, głośno, ruga. Odwraca się do interlokutora i kontynuuje dyskusję jakgdyby nigdy nic, nie zwracając nawet uwagi na reakcję podopiecznego. Takiego trenera dalece nie każdy wytrzyma. No ale ewidentnie skuteczny, to były MP w skokach.

Ł.

sine, znam trenerów, którzy wcale nie wulgarnie potrafią tak zrugać jeźdźca, że w pięty idzie na kolejne kilka dni... Także moim zdaniem słownictwo nie jest wyznacznikiem niczego - ot kultury co najwyżej, która to tak czy siak generalnie jest coraz niższych lotów (wszędzie)...
Z tym, że jeździectwo to sport zaliczany do ekstremalnych to ów poziom dyskomfortu podczas treningu (sportowego) niestety jakiś być musi. Całowianie w tyłek i klepanie po pleckach nie da wyniku w żadnym sporcie...
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
10 lutego 2015 08:04
Szkoły jeździeckie są różne, podstawy szkoleniowe są różne; choćby szkołą francuska i niemiecka.

to żeś się naczytała jakichś dyrdymał 🙄
k2arola, Ja też się z tym nie zgodzę. Podstawy szkolenia są ogólnie takie same. Pewnie w detalach jakieś tam drobne udziwnienia, jako wyjątki, występują. Ale myślę, że nie u trenerów z najwyższej półki.
[quote author=_Gaga link=topic=107.msg2288825#msg2288825 date=1423551923]
Z tym, że jeździectwo to sport zaliczany do ekstremalnych to ów poziom dyskomfortu podczas treningu (sportowego) niestety jakiś być musi. Całowianie w tyłek i klepanie po pleckach nie da wyniku w żadnym sporcie...
[/quote]

Ja sie z tym w pelni zgadzam. Szczerosc, po kompetencji, to chyba najwazniejsza cecha u szkoleniowca - jesli ma byc skuteczny. Ale tez wydaje mi sie, ze jest sporo osob, ktore potrzebuja poklepywania po plecach czesciej, niz sie nalezy. I to chyba nawet nie zawsze bedzie zlo - bo jesli uczen ma taka konstrukcje psychiki, ze szczerosci w slusznej dawce nie zdzierzy, to ma wybor ma miedzy porzuceniem dyscypliny a znalezieniem "milszego" trenera, ktory, oby, mimo iz wolniejsze - to jakies postepy zapewni. No i nie kazdy musi byc sportowcem i nie kazdemu tez pisane osiagnac swoj pelny potencjal. Dlatego napisalem, ze to jest kwestia wlasnego wyboru. Ja bym wybieral w ciemno trenera, ktrory mnie lzy i nie przepusci zadnego bledu, ale to dlatego, ze w duchu jstem pewny ze wszyscy trenerzy jezdziectwa trafia do piekla i jak on mnie ruga, to ja sobie powtarzam "rugaj, rugaj, zobaczymy kto dostanie 72 dziewice po smierci!" ;-)

L.
sine, po co Ci 72 dziewicze po śmierci, skoro i tak nie będzie jak z nich "skorzystać"? 😁
Mnie ruganie nie motywuje w sposob zadny, wrecz przeciwnie - demotywuje do tego stopnia, ze trace checi i mozliwosci na cokolwiek.
Fakt - o sport sie nawet nie ocieram - niemniej jednak, jakby mnie trener zrugal, zelzyl czy cokolwiek, to chyba na kopach bym za ogrodzenie wywalila, wystarczajaco mam stresu i cisnienia na codzien. W tym cala sztuka, zeby skrytykowac albo pokazac bledy tak, zeby czlowiek mial motywacje nad soba dalej pracowac.
Mnie ruganie nie motywuje w sposob zadny, wrecz przeciwnie - demotywuje do tego stopnia, ze trace checi i mozliwosci na cokolwiek.
Fakt - o sport sie nawet nie ocieram - niemniej jednak, jakby mnie trener zrugal, zelzyl czy cokolwiek, to chyba na kopach bym za ogrodzenie wywalila, wystarczajaco mam stresu i cisnienia na codzien. W tym cala sztuka, zeby skrytykowac albo pokazac bledy tak, zeby czlowiek mial motywacje nad soba dalej pracowac.


Tak, w tym cala sztuka zeby odpowiednio do psychiki jezdzca dobrac metode motywowania i komunikacji - ale watpie, zeby wiekszosc trenerow sie tym przejmoala. Kazdy ma jakis styl, jeden bedzie rugal, drugi szydzil, trzeci kadzil a czwarty spokojnie tlumaczyl jak na wykladzie ze statystyki.

L.
Wg mnie ktoś, kto nie potrafi "wyczuć" struktury psychicznej swojego podopiecznego i bazować na tym, co go motywuje oraz ograniczyć tego, co go stresuje i demotywuje, nigdy nie będzie DOBRYM szkoleniowcem.
Konie też mnóstwo ludzi jeździ schematycznie. Można? Można. Ale konie są zupełnie różne i z każdym trzeba nauczyć się pracować, tak żeby ten koń CHCIAŁ współpracować i dobrze się z tym czuł.
Moona, nie każdy potrafi "wyczuć" i nie każdemu jest to do czegokolwiek potrzebne. Niektórzy mają komfort wybierania sobie podopiecznych.
Z końmi też nieprawda - nie trzeba umieć pracować z każdym, można wybierać sobie takie, jakie pasują.
No prawda, można wybierać. Nie każdy może sobie na taki komfort pozwolić  😀iabeł:
Chyba łatwiej jednak wybrać sobie odpowiadającego trenera, niz wymagać zeby wybrany trener odpowiadał 😉
Nie widzę nic łatwego w wyborze trenera. Zaczynam się obawiać, że jestem marudą i dlatego nikt mi nie odpowiada.
Facella   Dawna re-volto wróć!
10 lutego 2015 18:45
Nie widzę nic łatwego w wyborze trenera. Zaczynam się obawiać, że jestem marudą i dlatego nikt mi nie odpowiada.

To tak jak ja ze wszystkim w życiu. Dlatego też nie mam faceta  😂
kujka   new better life mode: on
10 lutego 2015 18:57
Jeden z trenerow z mlodego pokolenia powiedzial mi taka rzecz: ja w gruncie rzeczy trenuje glowy moich zawodnikow. Jak sa w stanie opanowac to co maja w glowie, to problemy z koniem to male miki
(nie cytuje doslownie, zeby nie bylo).
Bardzo mi sie to spodobalo i zgadzam sie z tym.

Atea, absolutnie Ci sie nie dziwie. Dobrych trenerow w PL jest bardzo niewielu. A wiekszosc nie jezdzi do uczniow poza osrodek w ktorym sami stacjonuja bo im sie to nie oplaca (skoro sa uczniowie, ktorzy stana w tej samej stajni, zeby z nimi jezdzic...).
Przechodzilam ten sam bol co Ty, a niby w Warszawie nie powinnam miec problemu, nie?
Jeden z trenerow z mlodego pokolenia powiedzial mi taka rzecz: ja w gruncie rzeczy trenuje glowy moich zawodnikow. Jak sa w stanie opanowac to co maja w glowie, to problemy z koniem to male miki
(nie cytuje doslownie, zeby nie bylo).

Oj, to prawda... A jeszcze jak dodać do tego, że sporo problemów z koniem wynika z problemów, które sobie sami tworzymy we własnej głowie... 😉
[quote author=Atea link=topic=107.msg2289505#msg2289505 date=1423593820]
Nie widzę nic łatwego w wyborze trenera. Zaczynam się obawiać, że jestem marudą i dlatego nikt mi nie odpowiada.

To tak jak ja ze wszystkim w życiu. Dlatego też nie mam faceta  😂
[/quote]

No, ja zarówno trenera, jak i żonę znalazłem dzięki boskiej mocy przypadku :-) Żonę - cudną - bo jej zwiało z ramion sweterek a ja, kulturalny człowiek z zasady, uprzejmie podniosłem i zagaiłem rozmowę. Trenera - bo mi się podobała stajnia na zdjęciach (rok temu, gdy wybierałem trenera, byłem przekonany święcie, że trenerzy niczym istotnym się nie różnią oprócz być możę wyglądu i uczą tego samego, tak samo  :emoty327🙂. Jakbym miał szukać żony według jakiegoś algorytmu, jak to teraz niektórzy robią (wysoka, żeby lubiła Prousta, ale nie może mieć kręconych włosów, i żeby zarabiała, ale nie więcej niż 6500 na rękę, oraz żeby rodziców miała w miarę normalnych) to bym szukał do końca świata. Tak samo jakbym szukał trenera - żeby szczery, żeby umiał jeździć sam, żeby planował treningi, żeby czuł mocne strony i słabe podopiecznych, żeby niedaleko, żeby w dobrej stajni, żeby nie pijak - oj rany, to bym też nie znalazł za nic. Mimo iż tacy istnieją.

Ł.
Szkoły jeździeckie są różne, podstawy szkoleniowe są różne; choćby szkołą francuska i niemiecka.

to żeś się naczytała jakichś dyrdymał 🙄


Julie ElaPe może źle to ujęłam..zbyt ogólnie. Szkoły są różne choćby ta w Jerez i ta w Saumur. Podstawy szkoleniowe, tzw skala jest jedna, ale inaczej rozumie ją i stosuje np Anky van Grunsven, a inaczej Manolo Mendez.
I o tą różnicę mi chodzi. Różni trenerzy różne metody mają wyuczone lub wyćwiczone w oparciu przecież o te same zasady i dążenie do posiadania konia przepuszczalnego.

A jeśli chodzi o trenera jako człowieka, jego poziom kultury, podejście do ucznia i do konia to już zupełnie inna bajka...

sine romantyczne to love story  😀
kujka Jest ciężko 🙁 Do tego dochodzi u mnie aspekt skromnych funduszy, ale już postanowiłam, że jak kogoś fajnego znajdę to wycisnę ostatnie grosze. Jest to też powód dla którego nie kontynuuję współpracy z trenerami, z którymi po dwóch-trzech spotkaniach nie czuję się dobrze.

sine Jakby z trenerem było jak z moim mężem, to byłabym w siódmym niebie. Tzn. w sensie olśnienia "To właśnie on/a!" 😉 Choć w innych celach życiowych.

Skoro już tak...
Kiedyś usłyszałam teorię/regułę, że w gronie 50 osób każdy/a może znaleźć partnera na życie. Wydaje mi się to dość zgodne z rzeczywistością (choć brzmi okrutnie zimno).
Tylko... jak przenieść w świat jeździectwa... staje się zrozumiałe dlaczego trudno. 50 koni - to jeszcze. Ale... 50 trenerów??? Dobra - wypada 25 🤣, ale to i tak...
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
11 lutego 2015 08:05
Szkoły są różne choćby ta w Jerez i ta w Saumur. Podstawy szkoleniowe, tzw skala jest jedna, ale inaczej rozumie ją i stosuje np Anky van Grunsven, a inaczej Manolo Mendez.

no i co z tego że Jerez i Saumur. Gdybyś trochę więcej wiedziała niż tylko ogólniki i nazwy to byś doskonale wiedziała że podstawy klasycznego wyszkolenia jeździeckiego jeźdźca i konia (skala/piramida ujeżdżeniowa) są wszędzie takie same.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się