Dzieci, ciąże & pogaduchy o wszystkim i o niczym

Ten przykład ze smoczkiem był tak "na gorąco". Miał obrazować to, że moje dziecko np. uprze się przez cały dzień, że wszystko ma robić tata lub ona z tatą. Idziemy zmienić pieluchę - "nie, z tatą!!!", zakładamy kapcie "nie, z tatą!", ubieramy czapkę = "NIE, Z TATA!".
No dobra, ale przecież w tym, że chce z tatą, nie ma nic złego.
Chodzi o to W JAKI sposób się tego (czy czegokolwiek innego) domaga. Jeśli na zasadzie wrzasku, w złości - to absolutnie nie ulegać.
Jeśli zwraca się do Ciebie, czy taty w sposób miły, na zasadzie prośby - to super i do tego należy dążyć.

opolanka   psychologiem przez przeszkody
09 lutego 2015 11:42
AleksandraAlicja, ależ nie, to nie o to chodzi! 🙂 Ja się bardzo cieszę, że ona chce się bawić z tatą, w końcu to też rodzic. Poza tym uważam, że powinnam się cieszyć, że ona chce z tatą i tato chce z nią, bo na prawdę się nią świetnie zajmuje, obcina paznokcie, kąpie, wyciąga gile z nosa.

Chodzi mi tylko o to, jak reagować na taką formę przekazu przez Julkę - ona normalnie krzyczy "Z TATĄ" i ... płacze. I się wyrywa. Czasem jest taka sytuacja, że nie może z tatą, bo tata musi zadzwonić, wykąpać się, no cokolwiek. I wtedy też jest awantura. Jak na to reagować? Staram się ją czymś innym zająć, ale najatrakcyjniejszy jest tata, choćby na kiblu siedział 😉

Może to wynik tego, że on też jej częściej ulega(ł), niż ja.

No właśnie Julie chodzi o sposób, w jaki się domaga. I nie wiem, czy czasem na siłę "na przekór" zrobić, żeby uczyła się, że nie zawsze mamy to, co chcemy, czy zostawić i samo jej to kiedyś przejdzie.
Wiem, że trudno to opisać, to przecież tylko fragmencik dnia. Ale powiem szczerze, że jest dla nas trochę upierdliwe, bo jak mąż idzie do toalnety chociażby, to ona nie chce zostać i się czymś bawić ze mną (nawet kontynuować zabawy), tylko idzie do tego kibla.
Może jestem nudną matką 😁

AleksandraAlicja   Naturalny pingwin w kowbojkach ;-)
09 lutego 2015 11:53
Julie, no tak, ale czasem taki maluch nie jest w stanie zareagować inaczej, jak tylko wrzaskiem, bo mu na czymś bardzo zależy. Mój Wojtuś teraz zaczyna reagować na komunikaty: "Wojtusiu, ale nie krzycz, powiedz normalnie, co chcesz", ale nadal czasem, jak jest w emocjach, to nie jest w stanie się opanować. A pamiętam z porównywalnego do małej Julki okresu, że wtedy to w ogóle nie było dyskusji, bo był wrzask, ryk i złość. I ja robiłam tak, że mówiłam na przykład: "dobrze Wojtusiu, dostaniesz/tata umyje/itp., tylko nie krzycz, wystarczy powiedzieć normalnie" i on się uspokajał, bo osiągnął to, co chciał i zarazem mógł przyswoić komunikat, że nie trzeba krzyczeć. Zaczyna procentować teraz- nie tylko rzadziej się dopomina krzykiem, to jeszcze nawet jeśli krzyczy- szybciej się uspokaja i poprawia.

opolanka, ja po prostu jak mogę, to ulegam, ale jeśli nie mogę (bo jest rzecz, która jest absolutnie zakazana, bo tato/mama nie może, bo cośtam, że nie, bo to przekracza moje granice itp.) to nie mogę i już. I wtedy po prostu trzeba "zacisnąć zęby" i przetrwać atak złości. A rozmawiać potem.
Jak Wojtuś był w Julii wieku, to też domagał się krzykiem. I jak powyżej- zgadzałam się i tłumaczyłam, że nie trzeba krzyczeć, można inaczej powiedzieć, czego się chce. U mnie to procentuje, teraz, bo teraz on jest w stanie zareagować na komunikat "nie krzycz, powiedz normalnie", a wcześniej coś takiego by tylko doprowadziło do zaognienia sytuacji.
A u mnie też tato bardziej pożądany, może dlatego, że tato jak jest sam z synem, to tylko się bawią ("no ja nie wiem, jak ty możesz w spokoju zjeść a on się sam bawi, jak ja z nim jestem, to nie mam możliwości nawet usiąść sam na chwilę!"  😁 ), a jak ja jestem, to i posprzątam, i coś ugotuję, i książkę poczytam  😎 Jasne, też się bawię, ale też mam na głowie inne obowiązki. A mój mąż jak jest z dzieckiem, to jest tylko z dzieckiem i już.
U nas nowe ściany ( we wrześniu był remont ) są porysowane i podziurawione, bo Olek wziął tłuczek do mięsa i cytując książeczkę walił w ścianę i mówił: "Górnik młotkiem w skałę stuka bo pod ziemią skarbów szuka"  😁
Kasia Konikowa   "Konie mówią...po prostu słuchaj..." Monty Roberts
09 lutego 2015 12:08
maleństwo, dziękuję   :kwiatek: moja Mama nie znosi tej mojej cebuli na głowie  😉 i też mówi, że ładniej wyglądam w rozpuszczonych włosach, także chyba czas posłuchać mądrzejszych  😉 możliwe, że Misio będzie miał blond kręcone włoski  😎 Foto z kapciami jest czadowe  🏇

deksterowa, dziękuję  :kwiatek: jejku jaki Maciuś już duży jest i przystojny chłopak , ja się boję jak mi Misio wyrośnie, ubranka już kupuję na 68, bo 62 już na styk są  😎

zduśka, dziękuję  :kwiatek: bo się zarumienię  😁 staram się ale do ideału to mi daleko  🤣

leosky, jaka śliczna Mili (skrót od imienia boski, jakby Misio był dziewczynką to byłaby Emilka i Emi bym na nią mówiła), a zdjęcie jak spaliśmy zrobiła nam moja Mama  🙂

k2arola, popieram to co napisała deksterowa odnośnie wychowania dzieci  😀 Twoje dziecko i będziesz wychowywać po swojemu i nic nikomu do tego  🏇 Ja robię wszystko po swojemu, jak potrzebuję porady to pytam, ale i tak na swoje robię, nie daję sobą manipulować a dobre rady przyjmuję z przymrużeniem oka  😉 uważam, że ja jestem mamą Misia i ja wiem, co jest dla niego najlepsze  🙂 Nie martw się, poradzisz sobie ze wszystkim. Ja też się bałam początków a radzę sobie ze wszystkim  😉
opolanka   psychologiem przez przeszkody
09 lutego 2015 12:15
AleksandraAlicja, no my dokładnie tak robimy. Mowimy "nie krzycz tylko powiedz spokojnie, co chcesz" albo czasem, żeby pokazała co chce. Ona mówi bardzo dużo i bardzo wyraźnie, ale czasem sobie coś nazwie po swojemu i bądź mądry i pisz wiersze, jak nie wiadomo co to jest.

Dzięki za wszystkie rady i wskazówki, będziemy musieli wprowadzić oboje w życie.

Ach no i też nie chcę domu "zakazów i nakazów", bo nie w tym rzecz, ale są rzeczy zakazane jak. np chodzenie nogami po naszym łóżku albo po kanapie, żeby sobie nie rozbiła głowy.

udorka, nieźle. Ja czekam, aż Julka wpadnie na pomysł rysowania po ścianach 😉


aaa tak z innej beczki - pamiętacie, jak pisałam o tym uczuleniu, które Julka ma na ręce? Zaczęło się wycofywać, brązowieć, smarujemy zgodnie z zaleceniami. No i założyłam jej znow ten bodziak, który poprzednio nieuprany zaognił sprawę i co? Znów sie zaczerwieniło, pojawiła się nawet wysypka na linii szwu... Wygląda na to, że realowskie/auchanowskie bodziaki mają w sobie jakiś syf, który uczula :/
No właśnie Julie chodzi o sposób, w jaki się domaga. I nie wiem, czy czasem na siłę "na przekór" zrobić, żeby uczyła się, że nie zawsze mamy to, co chcemy, czy zostawić i samo jej to kiedyś przejdzie.
Moim zdaniem domaganie się krzykiem nigdy samo nie przejdzie, tylko będzie jeszcze gorzej.
Dla mnie na chwilę obecną priorytetem jest nauczenie Gabrysia, żeby PROSIŁ o to czego chce i jak na razie idzie nieźle.
Np. woła "chcę rodzynki!!!" (nie w sensie, że krzyczy ze złością, tylko tak sobie radośnie woła), ja mówię "Dobrze Gabrysiu, a jak trzeba powiedzieć ładnie?" i on zaraz się poprawia, mówiąc spokojnie "Poproszę rodzynki".
Nawet jeśli domaga się czegoś absurdalnego, typu, żebym robiła z nim fikołki przez godzinę, albo nalała mu wodę do wanny, bo on się będzie kąpać o 11.00 przed południem (tak było dziś) to ja, jeśli nie widzę w tym nic złego, robię to.
Dla mnie ważniejsze jest, żeby się nauczył, że ja chętnie (w miarę możliwości) zrobię to, o co grzecznie prosi.
Nawet do kibla bym go ze sobą wzięła (na miejscu Twojego męża), gdyby mnie ładnie poprosił. A czemu nie? 😁
Oczywiści nie mówię o zgadzaniu się na wszystko i wszędzie. Tylko na rzeczy nieszkodliwe. 😉
opolanka   psychologiem przez przeszkody
09 lutego 2015 12:31
Julie, no my ją zabieramy do kibla, bo inaczej stoi po drzwiami i krzyczy "mama drzwi", po czym przychodzi i wtula mi się w nogi 😁
My właśnie chcemy, żeby ona umiała poprosić, dlatego staramy się przerwać ten jej wrzask i mówimy, żeby powiedziała ładnie, co chce.
I to działa, tylko niestety nie zawsze.
AleksandraAlicja   Naturalny pingwin w kowbojkach ;-)
09 lutego 2015 12:40
Aaaa, Julie, to ja tak teraz mam, że Wojtuś krzyczy z pokoju do mnie w kuchni: "daj kabaniosia!!!", więc ja mówię (eee... krzyczę  😎 😂, bo musi dolecieć do pokoju  🤣 ): "Wojtusiu, nie krzycz, tylko ładnie poproś" i on wtedy "toszę kabaniosia!".
Ale u opolanki, jeśli dobrze zrozumiałam, jest inna sytuacja: "łeeeeeee, CHCĘ KABANOSA, łeeeeee, DAJ KABANOSA, łeeeeeee" i tutaj powiedzenie: "poproś ładnie" zaskutkować może tylko np. "KABANOSA, KABANOSA, CHCĘ KABANOSA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!" i ogólną histerią. U mnie z rok temu tak było. Więc reagowałam: "dobrze, dam ci kabanosa (tutaj następowało uspokojenie się dziecka, bo dostanie lub nawet już dostał, co chciał), ale nie trzeba krzyczeć, wystarczy poprosić i też dostaniesz, dobrze? Nie będziesz już więcej krzyczał?", po czym następowało ogólne uspokojenie, pogadanka, przytulasy, a za pół godziny było: "ŁEEEEEEE, ŁEEEEEEEEEE, CHCĘ GWIAZDKĘ Z NIEBA, ŁEEEEEEEE!!!!!!!!!!"  😁 I całe tłumaczenie od nowa  😉
opolanka   psychologiem przez przeszkody
09 lutego 2015 12:45
AleksandraAlicja, no dokładnie tak jest.
NIE ZAWSZE oczywiście.
Ale bywa.
Ja widzę, że ona nas trochę testuje.
Najrudniej jest w sklepie, bo ona nie chce jechać w koszyku, woli biegać po sklepie. Idziemy z mężem, ja robie zakupy, a on z nią chodzi. Ale jak zechce gdzieś isć, albo np. nie chce iść jeszcze do kasy, to potrafi normalnie wrzeszczeć, jak ją na ręce wezmę 😉 Wstyd na cały sklep.
No i co robić w takim sklepie, jak ona się rozwrzeszczy i wtedy nic nie dociera.
U nas nowe ściany ( we wrześniu był remont ) są porysowane i podziurawione, bo Olek wziął tłuczek do mięsa i cytując książeczkę walił w ścianę i mówił: "Górnik młotkiem w skałę stuka bo pod ziemią skarbów szuka"  😁


...mój mąż rozmawia z kolegą i coś tak tłucze w tle. Nagle kolega szybko kończy rozmowę. Jakoś to minęło bez echa.
Jakiś czas temu w pracy wyszedł temat, że nie wiemy jaką lodówkę kupić, na co ten kolega: ale czym ty się martwisz... i tak młody podejdzie i tłuczkiem wytłucze.... :P
opolanka, Jeśli działacie w myśl zasady, że nie ulegamy krzykom, a prośbom... to powinno działać co raz lepiej. 🙂

AleksandraAlicja, No jasne, że od półtora rocznego dziecka, które ledwo co zaczęło mówić, nie będziemy raczej wymagać, żeby powiedziało "Mamusiu poproszę kabanosa". Chodzi tylko o to, żeby np. zamiast "ŁEEEE!!!" powiedziało spokojnie "mamusiu daj" i np. pokazało palcem, czy co tam powiedzieć lub pokazać umie, byle bez krzyków.
opolanka   psychologiem przez przeszkody
09 lutego 2015 12:49
Julie, mam nadzieję, że zadziała.
A jeśli chodzi o porównanie do koni, to ja zawsze czułam, że duże konie są jak małe dzieci 😉
I ja robiłam tak, że mówiłam na przykład: "dobrze Wojtusiu, dostaniesz/tata umyje/itp., tylko nie krzycz, wystarczy powiedzieć normalnie" i on się uspokajał, bo osiągnął to, co chciał i zarazem mógł przyswoić komunikat, że nie trzeba krzyczeć. Zaczyna procentować teraz- nie tylko rzadziej się dopomina krzykiem, to jeszcze nawet jeśli krzyczy- szybciej się uspokaja i poprawia.


No i o to chodzi, czy chcesz rezultat natychmiast pod tytulem zalozmy "grzeczne" czy "posluszne" dziecko, czy myslisz o calosciowej relacji. Paradoksalnie, w im wieksza histerie wpada dziecko, tym mocniej daje nam do zrozumienia, ze nie radzi sobie z frustracja. Mozemy go karac za to co widac na zewnatrz - bo krzyk jest czegos objawem - albo zajac tym co sie dzieje w srodku. Oczywiscie w praktyce to jest masakra bo sama juz czasem jestem wsciekla, no ale wierze, ze jednak warto nie reagowac "objawowo".
AleksandraAlicja, prawie zawsze sie z toba zgadzam w kwestii wychowania 🙂
Deksterowa - tak sobie teraz myślę, że w dalszej części wierszyka było "w labiryncie korytarzy dynamitem kruszy głazy", aż strach pomyśleć jaki będzie następny etap  😂 Dobrze, że dom ubezpieczony.
AleksandraAlicja   Naturalny pingwin w kowbojkach ;-)
09 lutego 2015 13:20
Julie, ale właśnie mnie chodzi o to, że w przypadku Wojtusia w pewnym momencie nie było szansy na to, by można mu było powiedzieć "ale nie krzycz, tylko spokojnie pokaż", bo on już przystępując do "prośby" był na granicy histerii i jeśli natentychmiast nie dostał tego, co chciał (a co było dla niego osiągalne), to granica się przekraczała  😉 Nie pamiętam, ile czasu to trwało, teraz wydaje mi się, że chwilę, ale być może tylko wydaje mi się  😎 Musiałabym sprawdzić nawet czy się nie skarżyłam gdzieś w tym wątku  🙂
opolanka, ja od samego początku zrobiłam żelazną zasadę, że w marketach się jeździ tylko w wózku bez odstępstw- teraz tłumaczę (bo za każdym razem jest "ja chcę sam, nie do wózka"😉, że może go ktoś przejechać i że to jest niebezpieczne. Ja bardzo dużo z nim rozmawiam podczas zakupów, ale zawsze tak robiłam- zagaduję, opowiadam, pytam, proszę o pomoc itp. I te zakupy jakoś nam mijają bez większych zgrzytów. Jeżeli zaś idę do niewózkowego sklepu z Wojtkiem, to się przygotowuję na dłuuuugie zakupy  😉
Ostatnio dosłownie wynosiłam wijącego się i płaczącego Wojtka od lekarza, po drodze zarabiając w twarz, bo on chciał zostać i już (u pani doktor były auta). W związku z tym, że była kolejka i tłum ludzi za nami wyniosłam go siłą, usiadłam przed gabinetem, poczekałam minutę na powrót mózgu  😁 i przedyskutowaliśmy (wśród szlochów i siorbów nosem) sytuację, wyszliśmy pogodzeni ze sobą ("już nie boli, prawda?" Wojtuś mnie pogłaskał po twarzy), chociaż nie do końca z sytuacją ("ale dlaczego nie mogłem zostać u pani doktor?? Przecież chory jetem, brzuszek mnie boli!"😉. Z zewnątrz- rozpuszczony bachor bijący matkę, wychowanie bezstrsowe, za kilka lat będzie latał za nią z nożem  😎
opolanka   psychologiem przez przeszkody
09 lutego 2015 14:01
Ja też dużo gadam z Julką. Kiedyś dziwnie na mnie patrzyła parka przy słoiczkach, jak wybierałam z połroczną Julką jakieś słoiki, pytałam ją jaki smak sobie życzy i co dziś na obiad 😉
Nam już bedzie ciężko wyegzekwować jeżdżenie w koszyku, bo wiele razy nie pilnowalismy tego. Ale próbować można. Na pewno byłabym bardziej stanowcza, gdybym te zakupy musiała zrobić sama z nią. Kiedyś już jej w Rossmanie szukałam...

Po pewnej wizycie u pediatry, wychodzilam z Julką z gabinetu i prawie rozdeptałabym dziecko, leżące na podłodze pod drzwiami gabinetu, szurające makietą misia Nurofen, zdjętą ze ściany przychodni. W zabawie towarzyszyła mu mama, nie widząca niczego dziwnego ani w miejscu, ani w formie zabawy.

"poczekałam minute na powrót mózgu" - mistrzostwo 🙂

Moje dziecko odsypia chorobę, śpi od 11:45 i jest taka słodka, że bym ją schrupała. Mając cały czas na oku wideonianię, byłam oczywiście sprawdzić, czy oddycha 😁
rany, muszę się pozytywnie wesprzeć... 😵 padam na twarz....ale miało być pozytywnie...jeszcze tylko piątki  😅 😅
tia
Aktualnie idą 4x3 w różnym natężeniu, kończą 4x4. Ja już jestem w trybie zombie. Jestem brutalna dla męża (dostał dziś takiego kopa w goleń, że usłyszał natychmiast, że dziecko płacze), bo serio ja nie wiem jak on to robi, w jednym łóżku się kotłujemy, a on śpi. Śpi i już. Wczoraj mnie zabił tekstem"tak jakby mu się wydawało, że dziecko płacze". No tak, cm od jego ucha. Ja nawet uważam, że się darło.
W dzień jest OK, w nocy jakiś zmasowany atak ząbkowania. Strasznie biedny jest 🙁 a ja już potrafię wykorzystać 15 min do budzika żeby odespać noc  😵
W niedzielę było 39.....
To chyba jakaś magiczna równowaga w przyrodzie, niech ją szlag. Mam dziecko miłe, zasypiające grzecznie, które nie płakało po nocach, to teraz muszę odpękać swoje
Dziewczyny mam pytanie.
Otóż spóźnia mi się @ co prawda dopiero 3 dni, ale kochaliśmy się w owulacje - wiec szansa duża. I teraz mam pytanie. Będę prawdopodobnie rodzić w innym mieście niż moja. Do jakiego ginekologa najlepiej wtedy wybrać? Tego co pracuję w szpitalu w tej drugiej miejscowości czy pozostać przy tym do którego cały czas chodzę (też pracuje w szpitalu, ale w moim mieście) Pytam się bo jakby się okazało, że jestem w ciąży to chyba będę chciała iść od razu do tego co będzie mi prowadził ciąże.
Chuda, bez paniki. Jak będzie test pozytywny to idź polecanego gina a jak nie będzie Ci pasował to zmienisz. Niektóre z nas zmieniały lekarza kilka razy nawet. A chodź tam gdzie czujesz się dobrze zaopiekowana.
przede wszystkim poczekaj do czasu aż sprawdzisz czy jesteś w ciąży. Zrób test z krwi czy płytowy. Jak będzie pozytywny to pójdź do swojego ginekologa by sprawdził czy wszystko ok. Czas na wybór lekarza prowadzącego masz spokojnie 🙂

skąd masz pewność że stosunek był w owulacje? miałaś monitorowany pod usg cykl ?
kkk, ja tam czuję dokładnie owulację (może nie sam moment pęknięcia pęcherzyka, ale kilka godzin "owulacyjnych" mogę dokładnie określić), także ten... niekoniecznie trzeba się posiłkować usg.
Ja po ciąży też czuję, ale jak sama napisałaś nie znaczy że pękło
zduśka   Zbrodnia, kara, grzech. .. litr wina
09 lutego 2015 15:48
A dziewczyny jak to czuć??? Bo ciekawa jestem  :kwiatek:
zduśka boli gorzej niż na miesiączkę 😉
AleksandraAlicja   Naturalny pingwin w kowbojkach ;-)
09 lutego 2015 16:06
Mnie to tak boli, że o jakimkolwiek seksie w okresie okołojajeczkującym nie ma mowy- tu akurat Natura się nie popisała 😉
kkk, wiem, że pękł, jak przestaje mieć takie hiperobjawy (u mnie to jest bolesność brzucha i uczucie takiego..hm... napęcznienia w brzuchu, właśnie "jakby coś mi miało pęknąć" 😉 ), dlatego ogólnie mogłabym podać z dokładnością do kilku godzin moment owulacji.
ok. skoro masz pewność że pęka. Ja mam objawy, boli, wierci, kuje... ale jakby za każdym razem przy tych objawach pękło to miałabym już wagon ciąż 😉 a tu nadal nic 😉
szafirowa   inaczej- może być równie dobrze
09 lutego 2015 20:00
Ehhh, jestesmy po wstepnej konsultacji z terapeuta integracji sensorycznej i mamy powazne wskazania do diagnostyki. Tzn na bank cos jest nie halo, pytanie na ile i na ilu plaszczyznach- na pewno jest problem z zaspokojeniem potrzeby ruchu i podwrazliwosc na bodzce dotykowe/czuciowe. Plus dowiedzialam sie, ze wiele zabaw, ktore wymysla i inicjuje moje dziecko to zabawy polecane jako czesc terapii. Czyli, ze sam sobie organizuje zabawy terapeutyczne- takie to madre jest moje dziecko.
Niektóre z nas zmieniały lekarza kilka razy nawet.
Ja zmieniłam lekarza prowadzącego ciążę trzykotnie, z czego ostatniego w 8 miesiącu ciąży. 🏇

szafirowa, O! To ciekawe. Powiedz coś więcej, jak już będziesz wiedzieć. 🙂
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się